Postaram się wyjaśnić albo chociaż spróbować opisać jakie ja odniosłem wrażenie z tego, co stało się ostatniej nocy, bo sam nie jestem pewien co robiłem, co gadałem, i co tam w ogóle zaszło
. W każdym razie przez całą podróż powrotną mieliśmy z tego wszystkiego niezłe polewy z
Kają . Nie pamiętam czy słyszałem budzik
Manda czy nie, ale chyba coś tam skrzeczało. Na pewno obudziła mnie
Kaja swoim nagłym zerwaniem się z łóżka i krzykami "Boże! Co to jest?! Co to jest?!" czy jakoś tak. Ja się zerwałem i widzę jak jakaś skulona postać pod oknem przemyka. Przez moment miałem wrażenie, że to jakiś demon czy inne paskudztwo, a już na pewno co najmniej ten koleś, który odwiedził nas w nocy
. Nie kontaktując jeszcze w pełni z rzeczywistością rzuciłem się do
Manda (bo to był on oczywiście, ale dopiero zajarzyłem to po 5 sekundach) i chyba go złapałem albo szarpnąłem, nie wiem czy za nogę, czy za rękę. W każdym razie coś do niego krzyczałem, a że nie byłem w pełni rozbudzony, to chyba te słowa jakoś nieskładnie się układały. Próbowałem chyba krzyknąć "Kim jesteś" albo coś w tym stylu. Pamiętam jeszcze, że jak po paru sekundach było już wiadomo co się stało, to zacząłem się śmiać
.
Cichy rano do pracy nie sądziłam, że się da
A ja właśnie dobrze się czułem, dopiero po robocie, jak poszedłem grać w piłkę, to mnie wzięło i musiałem przerwać grę po 40 minutach, bo zaczynało mi się ćmić przed oczami i łapałem koszmarne zadyszki
A podsumowując: ja aż tak bardzo źle nie bawiłem się na Falkonie. Mało było interesujących punktów, to prawda, ale fajnie było posłuchać kogoś takiego jak Watts. Co prawda czasami przynudzał i z niektórymi rzeczami się nie zgadzałem, ale to bardziej wina beznadziejnej formuły spotkania i pytań z sali, typu: "Jak pan sądzi, jakie będą główne problemy świata w przyszłości?". Żal. Szkoda też, że nie uświadomiłem mu w końcu, że dalsza część jego dedykacji w "Ślepowidzeniu" jednak była
. Ale i tak moim ulubionym pisarzem na ten moment jest Huberath
!
Trochę książek kupiłem, fenomenalną edycję "Głupich Śmierci" w "Czarnych Historiach" (nie pamiętam kiedy ostatnio tak się śmiałem - a zgadliśmy przecież dopiero 18 historii
), pograłem z
Zimkiem w "Ghost Stories" (było super dopóki
ingo nie przyszedł) i pewnie byśmy w coś jeszcze pyknęli, gdyby chciało nam się tam siedzieć i późno wracać.
Dzięki jeszcze raz,
Tathagatha, za przekimanie nas u siebie. Mieszkanie naprawdę fajne, koty też boskie (mi też Fruśka dała się pogłaskać pod koniec
)...
No i Czarna Sperła to cudowne piwo - pijesz 3 puszki, rzygasz 4 razy
.