RECENZJA POLEMICZNA
Edith Wharton
Duchy i ludzie
C&t, Toruń 2008, 287 stron
Zbiór opowiadań ghost strories
Recenzja źródłowa;
Łukasz Skura,http://carpenoctem.pl/cnpodcast/kp-55-duchy-i-ludzie/ Niedawno na carpe noctem pojawiła się recenzja opowieści niesamowitych Edith Wharton w wersji audio.
Z uwagi iż ukazanie się jej zbiegło się z moim ponownym przeczytaniem tej książki postanowiłem napisać swoją opinię, tym bardziej iż komentarz ze strony głównej CN wydał mi się wyjątkowo nietrafiony.
Zacznijmy jednak od plusów. Autor recenzji chwali wydawnictwo C&t określając je znakomitym, pod czym podpisuje się rękami i nogami. Ciężko znaleźć obecnie innego wydawcę, który by tyle kapitalnej klasyki grozy wydawał.
Kolejny plus to ilustracje przy tytułach opowieści w tomiku.
Więcej pozytywów w podcaście za bardzo nie usłyszałem, więc przejdę do części krytycznej. Łukasz Skura nie widzi wyrafinowania w języku, pomysłach ani fabule opowiadań Wharton. W takim razie postaram się je ukazać w co ciekawszych utworach.
Triumf nocy ? wciągająca gra psychologiczna. Z jednej strony ,,poczucie wyobcowania i złe przeczucia? głównego bohatera jak trafnie ocenił Marek Nowowiejski. Z drugiej głębokie rozterki moralne, niczym w hamletowskim stylu ? czy spróbować uratować przyjaciela narażając się na kompromitację czy zachować bierność i mieć wyrzuty do końca życia?
Kerfol ? zgrabne połączenie motywu miłosnego i kryminalnego wykorzystując scenerię gotycką ( mroczne i odosobnione miejsce zamieszkania głównej bohaterki). Ponadto aspekt zwierzęcy zwiastujący tragedie.
Panna Mary Pask ? ,,arcydziełko dwuznaczności? jak trafnie zauważył niezawodny Marek Nowowiejski. Od siebie dodam, że to opowiadanie skojarzyło mi się ze świetną powieścią Henrego Jamesa ,,w kleszczach lęku?. Kapitalna gra z odbiorcą, gdzie pod koniec wskutek wyrafinowanej gry z odbiorca czytelnik sam nie wie gdzie jest prawda a gdzie iluzja.
Ziarnko granatu ? znakomity przykład połączenia literatury romantycznej z ghost stores. Chyba tylko sam Edgar Allan Poe był w te ?klocki? lepszy.
Urzeczony ? nawiązanie do biblijnego Saula. Choć tutaj zgodzę się z opinią Skury iż poprzez nawał nazwisk i zbędnych opisów czar i klimat nieco przygasa.
Dzwonek Garderobianej ? pierwsze opowiadanie i ważne ze względu na proces emancypacji kobiet. Jeszcze głębiej ten problem zbeletryzowała Elizabeth Gaskell w ostatnim tomiku biblioteki grozy.
W podcaście słyszymy, że
Duchy i ludzie to ,,bujdy na resorach? które nie oferują nic jak sam tytuł. Ciężko traktować poważnie takie opinie. Dalej recenzent zarzuca iż rozwiązanie każdego opowiadania odwołuje się do ducha. Dziwny zarzut ? czego innego można spowdziewać się po zbiorze ghost stores jak nie duchów?
Łukasz Skura ocenia opowieści Wharton jako ,,proste opowiadania, które mogą wystraszyć pensjonariuszkę i to w zależności od wieku?. Idźmy dalej - ,,groza 100 lat temu?. Łaskawie daje ocene 5/10. Cóż dobrze że nie niżej biorąc pod uwagę te negatywne opinie.
Owszem, biorąc pod uwagę czystą grozę nie są to opowiadania na tak wysokim poziomie co Lovecrafta, jednak mają swój urok. Tu groza jest bardziej subtelna, wyrafinowana. Pisząc nieco przewrotnie można by się i tu pokusić o atuty pisarstwa Wharton, że właśnie te proste z pozoru historyjki o duchach mają te przewagą nad dziełami HPLa, że tu jest groza scentralizowana na człowieka a nie jakieś nierealne stworki z kosmosu, które wiadomo że są fikcją. A jak coś jest fikcją to i mniejsze poczucie lęku może wywoływać. A
Duchy i ludzie? Też fikcja, choć do końca nikt nie wie co się z człowiekiem dzieje po śmierci. Czy dusza ludzka istnieje? A reinkarnacja? Owszem naiwnością byłoby to zakładać, ale też nie można tego całkowicie wykluczyć. Jeśli już by wierzyć w jakąś bajeczkę to chyba prędzej dać wiarę duchom niż jakimś ufoludkom? Chyba każdy z nas przynajmniej w dzieciństwie zetknął się z jakąś legendą że w tym czy innym domu straszy, ukazuje się zmarły duch byłego właściciela itp.
Recenzent także zarzuca że nie Wharton i Freeman jak jest na okładce a Mary Shelley jest najsłynniejszą pisarką opowieści grozy. Zarzut chybiony, gdyż owszem Shelley napisała chyba najwybitniejszy utwór grozy wszech czasów(Frankenstein), ale jest to powieść a nie krótsza forma literacka opowieści, więc nie można mieć pretensji do wydawcy o taki tekst.
Dziwią też ataki na Marka Nowowiejskiego, znawcy literatury fantastycznej jakoby wyrażał ,,ślepe zachwyty? a wydawca sam sobie uzurpuje reklamę jako kultowej edycji. Biorąc pod uwagę jakie tuzy klasyki grozy w niej się znajdują ? Lovecraft, Blackwood, Machen, James to ciężko odmówić statusu kultowego. Nie sądzę aby umieszczenie tam wprawdzie delikatniejszej choć wybornej grozy Wharton było jakim faux pas ze strony wydawcy.
W ogóle tego typu uwagi, a także ten nieco prześmiewczy ton recenzji bardziej by się nadawał do satyrycznego ,,Charlie Hebdo?? niż poważnego serwisu grozy
Szkoda bo nastrojowy, mroczny podkład muzyczny mniejsze robi wrażenie przez te niewybredne uwagi.
Kolejny zarzut Skury dotyczy celowości przedstawiania fabuły opowieści we wstępie, co może zdradzać zakończenie. Mocny argument, trudno go obalić, ale w każdym razie te krótkie wzmianki powodują że lepiej można zrozumieć treść i przyjmijmy życzliwie, że nie zawsze psują radość z czytania.
Reasumując, mimo tak krytycznego mojego nastawienia do recenzji Łukasza Skury cieszę się, że powstała, gdyż może zachęci to czytelników, którzy na co dzień czytają jedynie współczesną literaturę aby sięgnąć po klasykę grozy i samemu sobie wyrobić opinię, choćby z ciekawości która z tych dwóch diametralnie odmiennych recenzji jest mu bliższa.