Strony: 1 [2]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Własna kolekcja czy biblioteka?  (Przeczytany 6740 razy)
Rose
Gość
« Odpowiedz #20 : Lipca 11, 2014, 11:41:30 »

Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Dla mnie normalnym podejsciem jest przyklejanie znaczkow na listy i kartki pocztowe w celu wyslania tych do adresata.

Od kartek pocztowych wara. Wysyłać, też coś :)
Co do tematu dodam jeszcze, że mam sporo książek, których pewnie nie przeczytam, ale i nie pozbędę się i po kilka wydań klasyki polskiej "Pana Tadeusza" i trylogii Sienkiewicza, które też zostaną ze mną do końca. Sama kupiłam po jednym egzemplarzu, reszta napłynęła w innych okolicznościach, ale zostaną ze mną do końca :)
A co do higieny to jednak racja w tym jest, że co innego siedzieć na miejscu po kloszardzie (ucierpi ubranie, które wypierzesz) czy jakiś inny krótkotrwały kontakt, a co innego książki, które często przeszły przez kilkadziesiąt rąk ludzi mających różne podejście do higieny i czytających, bądź trzymających je w różnych miejscach. Jako ciekawostkę dodam tutaj, że moja koleżanka w efekcie sprawdzania w domu uczniowskich zeszytów nabawiła się kiedyś owsików.
Zapisane
Mandriell
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Częstochowa

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



SHADYXV

WWW
« Odpowiedz #21 : Lipca 11, 2014, 11:44:02 »

Ja stanę bliżej tych, co to cenią własne kolekcje.

Wy serio z tymi bibliotekami? Nie wiem, może w Waszych miastach biblioteki są wyczesane i z imponującymi księgozbiorami... U mnie w Częstochowie (próbowałem około 10 razy na przestrzeni 6 lat) z listy 20 tytułów niedostępnych w księgarniach/antykwariatach były tylko 4 książki, z czego za każdym razem "niedostępne". Także moje wspomnienia nawet pod kątem idei tej instytucji są złe :D
 Z Katowicką biblioteką mam lepsze wspomnienia, bo ta na osiedlu Witosa (na którym przez 3 lata mieszkałem) była nieduża, ale zaopatrzona całkiem przyzwoicie i - owszem- zdarzyło mi się dostać coś, co na allegro chodzi po 150-300 zł. Tylko... po korzystaniu przez około rok z usług biblioteki zauważyłem u siebie pewną zależność - zwykle kierowałem się do bardzo małej półki oznaczonej "NOWOŚCI" i szukałem książek zadbanych, świeżych, które mnie interesowały, a na które nie mogłem sobie wtedy pozwolić. Dodatkowo przekonywało mnie to, że nie przewinęły się przez tyle rąk.

No bo nienawidzę zniszczonych książek w bibliotecznym tego słowa pojmowaniu. Gadki o książkach z biblioteki (bądź też z antykwariatu), które są - po prostu - poniszczone, brudne, z wyrwanymi kartkami, popisane, zaplamione niezidentyfikowanym czymś, posklejane, zalane, i przypinanie do nich określenia, że są to książki z  "duszą" zawsze wywołują we mnie wybuchy śmiechu. To po prostu zniszczone egzemplarze, które w końcu trafiły na książkowe "miejsce ostatniej szansy". Dalej już tylko wysypisko. Rozumiem, jeśli ktoś ma DOMOWĄ biblioteczkę, (najlepiej taką z pokolenia na pokolenie, choć to zjawisko niebywale rzadkie) i ma tam pozycje kupowane na przestrzeni dekad. Wtedy oczywistym jest, że jakieś tytuły z lat '50, '60 (lub po prostu te najstarsze z kolekcji) to będą najbardziej nadgryzione przez czas - pożółkłe kartki, ślady czytania wielokrotnego czy inne "wady". Tyle, że tylko wtedy można mówić, że są to książki z duszą. Z naszą duszą. Nie są to książki bez skaz, ale wiążą się z nimi wspomnienia, dawne emocje, skojarzenia będące niczym most łączący teraźniejszość z momentami, miejscami, osobami z chwilą, kiedy czytaliśmy daną pozycję. Jak widzicie - nie staję w obronie kolekcji wypieszczonych do granic możliwości, wręcz sterylnych, bo to troszkę jak wpadnie w błędne koło (no bo w końcu jak - ta kolekcja ma być dla Ciebie, czy Ty dla tej kolekcji?) i nawet powiedziałbym - zatracanie tego, do czego pewnie się dążyło. Nie mylcie tego z dbałością o swoje kolekcje, bo to jest naturalne zjawisko, że jak masz w swoim domu stos książek o łącznej wartości przekraczającej tysiące złotych, to dbasz o to i zależy Ci, żeby prezentowało się możliwie najlepiej. To tak samo jak z kupieniem auta czy mebli. Znasz tego wartość, więc dbasz. Jednak w dalszym ciągu jest to przedmiot użytkowy, przeznaczony do tego, żeby z niego korzystać i czerpać radość.

Ja mam w swojej domowej biblioteczne około 400 tytułów i staram się o nie dbać. Czy to odkurzając półki regularnie, czy  dbać o pojedyncze egzemplarze podczas czytania (jeśli mogę, staram się czytać tak, żeby nie zagiąć grzbietów, ale w granicach zdrowego rozsądku; czytam tak, żeby książka wygodnie leżała w dłoni, jak się wygnie grzbiet - trudno. Nie lubię tego, no ale kurde... Znam osoby - jak moja ciotka - które czytają, ledwie otwierając kartki, żeby przypadkiem nie zagiąć :D) ale naturalne jest, że czasem książki spadną z półki, pożyczysz komuś i odda w niezbyt pięknym stanie itd itp. I tak, kupowania nowych wydań tego samego tytułu też nie do końca rozumiem. Zdarza mi się, ale naprawdę w skrajnych przypadkach (np. ostatnie wydanie sprzed 20 lat, mój egzemplarz jest już porządnie skrzywdzony itd itp)  


Jak nie jestem pewny autora, bądź zwyczajnie ciekawy danego tytułu - najpierw sprawdzam zasoby internetu. Biblioteki omijam szerokim łukiem. U mnie w większości niczego nie ma, więc sensu w tym nie widzę. Nawet jeśli coś udało mi się znaleźć, to było to skrajnie poniszczone, plus z tymi okropnymi foliowymi okładkami niczym w szkole... :pff6:


A co do tytułów bądź autorów, których czasem kupuje się w ciemno - jeśli po przeczytaniu uznam, że na pewno do książki nie wrócę bądź zawiodłem się bądź to nie moja bajka - w pierwszej kolejności informuję znajomych. Jak ktoś będzie chętny, przeważnie wystarcza mi w zamian piwko, bądź to, żeby ktoś o mnie pamiętał w przyszłości :D (Godfather style  ;)). Jeśli nie - wystawiam na fintę. Jednak na te mniej więcej 400 książek z biblioteczki pozbyłem się około 25-30 tytułów.


« Ostatnia zmiana: Lipca 11, 2014, 11:45:57 wysłane przez Mandriell » Zapisane

Mando

*




King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności

WWW
« Odpowiedz #22 : Lipca 11, 2014, 11:52:55 »

Przy sprawdzaniu niektorych rocznikow zeszytow mylem rece srednio co 2-3 zeszyty ale tez nigdy nie skreslalem bibliotek z tego powodu. Cholernie milo wspominam swoj krotki epizod zmiejska biblioteka ale pomijajac dziecinstwo to byl jednak tylko krotki epizod. Jak zaczalem zarabiac te namiastke pieniedzy to calkowicie odcialem sie od bibliotek. Po przeprowadzce do Nakla 7 lat temu, codzinnie mijam miejka biblioteke, w ktorej czesto cos sie dzieje i czesto myslalem o tym czy nie wejsc, rozejrzec sie, moze nawet zaczac jakies aktywne dzialanie... ale jakos nie wyszlo :) moze jak corka podrosnie chociaz wychodze z zalozenia ze jak bedzie chciala cos czytac to sie to kupi ale oczywiscie z biblioteka tez trzeba bedzie zapoznac. Ogolnie chodzilo mi o to ze pomimo mojej choroby kolekcjonerskiej bardzo milo wspominam epizod z biblioteka i tak po pradzie w bibliotece poznalem to co najlepsze i to co jest ze mna do dzis.

Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #23 : Lipca 11, 2014, 12:25:21 »

Ja tylko a propos tych zarazków i innych takich :D

Kurde, a Wy tylko wypożyczacie największe hiciory w tych bibliotekach? Bo te to faktycznie brzydkie są, porozrywane, poplamione, etc. Ja o wiele częściej wypożyczam książki zapomniane. Jakiś czas temu w szopienickiej bibliotece wypożyczyłem jedną z książek Carlosa Fuentesa. Trafiła do tamtejszego księgozbioru w połowie lat 70. i w tym okresie była wypożyczana łącznie kilka razy, a ostatni raz chyba jakieś 20 lat przed moim wypożyczeniem :D
Nie sądzę jednocześnie, by z powodu tego typu książek można by było coś złapać.

I tak, będę się upierał, że te książki mają duszę, bo budzi we mnie dziwną nostalgię pieczątka z datą np. "1979-08-03". Zastanawiam się, kim była osoba, która w roku mojego urodzenia czytała Fuentesa, co robi teraz, etc.

Owszem, tego typu pozycje można na ogół nabyć w antykwariatach, no ale stan i prawdopodobieństwo złapania owsików jest tu chyba podobne :P
« Ostatnia zmiana: Lipca 11, 2014, 12:26:58 wysłane przez p.a. » Zapisane
Tathagatha
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Lublin




« Odpowiedz #24 : Lipca 11, 2014, 13:57:45 »

Dobrze, że są biblioteki. Mam dobre wspomnienia. W latach szkolnych (głównie podstawówka) byłam stałym gościem dwóch bibliotek: osiedlowej i szkolnej. W szkole nawet dostawałam nagrody na zakończenie roku jako osoba, która najaktywniej korzysta z biblioteki szkolnej (i to biorąc pod uwagę wszystkie roczniki) i ja serio te książki czytałam :)
Pani bibliotekarka mnie znała i mój gust, przychodziłam do niej i prosiłam by coś dla mnie wybrała (nie można było wejść i sobie samemu szukać). Zawsze byłam zadowolona z jej wyborów.
Jednocześnie odwiedzałam bibliotekę osiedlową, tam już sama chodziłam między półkami i szukałam. Brałam oczywiście książki w ciemno, czytając jedynie opisy i oglądając okładki. Zaprzyjaźniłam się z pracownikami i lubiłam tam chodzić. Do tej pory gdy wspominam to miejsce robi mi się przyjemnie, bo dobrze się tam czułam.
Wtedy też wolałam książki, które miały już nieco pożółkłe strony. Nie rozpadały się, ale były wyrobione, dobrze się je czytało i jakoś przyjemniejszy dla oka był ten odcień niż biel.
Później założyli mi internet w domu... :D
Do czytania wróciłam po ładnych kilku latach kiedy już zarabiałam swoje pierwsze pieniądze. Najpierw kupiłam Wiedźmina, bo nie miałam od kogo pożyczyć, a do biblioteki jakoś nie poszłam. Później całkiem przypadkiem kupiłam kilka książek Kinga. Tak o, bo byłam na zakupach i miałam kasę. I tak wsiąkłam w tego Kinga, zapragnęłam skompletować jego całą bibliografię. Powoli pragnienie to rozprzestrzeniło się na wszystkie inne książki, które chciałam przeczytać i nawet przekształciło się w zboczenie 'nie czytam książek, których nie mam w papierze na własność'.
Teraz książki kupuję głównie nowe, lubię serie wydawnicze - bardzo mi się to podoba. Do bibliotek nie chodzę w ogóle. Zawsze wiem co chce przeczytać, nie czuję potrzeby by chodzić i szukać czegoś 'na przypał' i nigdy nie zdarzyło mi się bym nie mogła kupić tego co akurat chce przeczytać.
Zapisane

Za każdym razem gdy stawiasz czoło trudnościom, masz znakomitą okazję by zademonstrować bogactwo swojego wnętrza.
Cobenka666

*




Gryffindor

« Odpowiedz #25 : Lipca 11, 2014, 14:32:20 »

Ja kupuję nowości na które nie mogę się doczekać, ale bibliotekę bardzo chętnie odwiedzam, nawet nie macie pojęcia ile różnych ciekawych rzeczy w książkach znajdowałam,np. zakładek ładnych i raz trafiło mi się 10 zł :D :D!! Taa, lubię wypożyczać książki :D. Ale to prawda, że często te egzemplarze nie prezentują się najpiękniej, często można wydedukować, kto co jadł w trakcie czytania danego rozdziału ;). Ale mnie to jakoś nie brzydzi i nie wyobrażam sobie, że obsiada mnie milion bakterii :D. Lubię też bibliotekarki, jak coś do szkoły potrzebowałam to zawsze były pomocne i jakąś nowość podsunęły :)! Teraz często jest tak, że one mają"nowość" i mi ją proponują, a ja jestem zmuszona odmówić, bo już mam to kupione, dawno temu :D. Tak z Cobenem zawsze jest :).
Zapisane

It is just the beginning of the end
Mando

*




King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności

WWW
« Odpowiedz #26 : Lipca 11, 2014, 15:20:04 »

nawet nie macie pojęcia ile różnych ciekawych rzeczy w książkach znajdowałam,np. zakładek ładnych i raz trafiło mi się 10 zł

Czesto uzywam jako zakladki listka papieru toaletowego wiec te mniej ciekawe rzeczy tez mozna znalezc jakby co :D
Zapisane
Cobenka666

*




Gryffindor

« Odpowiedz #27 : Lipca 11, 2014, 15:28:06 »

Haha, jak to papier pachnący to spoko :D! Zgaduję, że jesteś fanem czytania w kibelku, mam nadzieję, że po takim posiedzeniu, w książce nie brakuje stron :D ;)!! To najgorsze co może być w książkach z biblioteki :(...
Zapisane

It is just the beginning of the end
Rose
Gość
« Odpowiedz #28 : Lipca 11, 2014, 17:41:07 »

Najgorsze co może być, to jak ktoś zakończenie na stronie tytułowej poda :) (znane "mordercą jest listonosz :P )

plus z tymi okropnymi foliowymi okładkami niczym w szkole... :pff6:

A ja cały czas w mojej szkolnej bibliotece walczę o foliowe okładki, bo tam w dalszym ciągu króluje szary papier, ukochany przez wcześniejsze pokolenia bibliotekarek i również przez moją koleżankę. To jest dopiero obrzydlistwo.

I jeszcze, żebym nie została źle zrozumiana: cały czas korzystam z biblioteki (jedynej w moim mieście) i zawsze znajdę tam coś fajnego, co z przyjemnością przeczytam. Bardzo dobrze mi się to miejsce kojarzy. Jako dzieciak bywałam tam przynajmniej raz w tygodniu i mogłam siedzieć godzinami. Raz nawet mama przyszła mnie szukać :) Swoje książki mam również i z reguły nie pozbywam się niczego, nawet dubletów. Do tego dochodzą e-booki, które mam tylko wirtualnie. Jestem otwarta na wszelkie źródło dostępu do książek. Poza tym, nie zawsze mam kasę na zakupy.

A jeśli chodzi o zakładki to miałam taką piękną filcową żyrafkę, którą teraz pewnie cieszy się ktoś inny :(
« Ostatnia zmiana: Lipca 12, 2014, 08:54:24 wysłane przez Rose » Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #29 : Lipca 11, 2014, 18:04:50 »

Hehe, a ja z zakładek nie korzystam :D Jeśli książka podzielona na krótsze rozdziały, pamiętam, gdzie skończyłem. Jeśli nie - zapamiętuje nr strony :D
Zapisane
human

*

Miejsce pobytu:
Kuropatnik / Strzelin / Wrocław




Full darks no stars!

« Odpowiedz #30 : Lipca 12, 2014, 21:08:42 »

A ja cały czas w mojej szkolnej bibliotece walczę o foliowe okładki, bo tam w dalszym ciągu króluje szary papier, ukochany przez wcześniejsze pokolenia bibliotekarek i również przez moją koleżankę. To jest dopiero obrzydlistwo.

--->to jak przegladasz tytuły, ten papier przeswituje, czy kazda ksiazke musisz otwierać zeby zobaczyć, co to jest ?


Ja korzystam z dwóch bibliotek :
-wiejskiej (dobraaa, wiem jak to brzmi)
i miejskiej.

I serio mowię, żę ta wiejska ma o wiele lepsze tytuły. mało tego, bibliotekarka tak Mnie lubi ze zawsze kupuje i zamawia to co chce przeczytac. Dodatkowo książki w niej sa mega zadbane, bo są oblozone przezroczysta, sztywną folią, totez nie są pozaginane jak w tej miejskiej.
Książek poza Kingiem i wczesniej Harrym Potterem raczej nie kupuje, a jak już kupuje, to raczej potem sprzedaje. Tylko z Kinga nigdy niczego się nie pozbyłem pomimo kilku powtarzanych tytułów.
« Ostatnia zmiana: Lipca 12, 2014, 21:11:36 wysłane przez human » Zapisane

ZAPRASZAM
NA
MOJEGO
KINGOWEGO
BLOGA
http://bastion-humanus.blogspot.com/
Rose
Gość
« Odpowiedz #31 : Lipca 12, 2014, 21:19:26 »

Human, te książki są opisane na grzbietach.
Nigdy takich nie widziałeś?
To biblioteczny klasyk! :D
Zapisane
human

*

Miejsce pobytu:
Kuropatnik / Strzelin / Wrocław




Full darks no stars!

« Odpowiedz #32 : Lipca 12, 2014, 21:34:04 »

właśnie nie :D
bywałem w wielu bibliotekach ale czegos takiego nie widziałem :D
Zapisane

ZAPRASZAM
NA
MOJEGO
KINGOWEGO
BLOGA
http://bastion-humanus.blogspot.com/
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #33 : Lipca 12, 2014, 21:41:37 »

I serio mowię, żę ta wiejska ma o wiele lepsze tytuły. mało tego, bibliotekarka tak Mnie lubi ze zawsze kupuje i zamawia to co chce przeczytac.

Ha, też ze wsi pochodzę (inna sprawa, że wsie na Śląsku to właściwie przedmieścia), ale fakt faktem, w takich bibliotekach może nawiązać się fajna nić porozumienia między czytelnikiem, a bibliotekarką. Ileż ja tam czasu przesiedziałem. To było fajne miejsce, w starej szkole. Budynek leciwy, w środku drewniana podłoga, kominek...
Zapisane
Strony: 1 [2]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: