Obejrzałem zaraz po premierze i dalej się zastanawiam, co tu o tym serialu napisać. Bo on jest naprawdę spoko, no ale... właśnie. Jest tylko spoko. A to przecież zamknięcie całej fazy, piękne podsumowanie miało być i w tej kwestii to szału nie robi... Przede wszystkim, jak to już HAL powiedział, za krótkie te "Defenders" jest! Jak tylko zaczyna się dziać, to zaraz się kończy
Byłem przekonany, że będzie jak w solowych serialach i gdy przy bodajże piątym odcinku odkryłem, że to zaraz koniec to było takie trochę "cooo, przecież to się nawet jeszcze rozkręcić nie zdążyło!".
No ale cóż, z dobrych rzeczy, które naprawdę doceniam, mamy naprawdę SPORE ulepszenie postaci Luke'a Cage'a. Jest porządnym gościem, który robi to, co trzeba i kiedy trzeba, dobrze się naparza, potrafi być zabawny i wyluzowany i dobrze się czuje w towarzystwie reszty bohaterów. Doceniam. Szkoda, że im z Dannym dalej nie wychodzi
Już cały Internet się śmieje, że połowa jego dialogów to "I am the immortal Iron Fist, protector of Kun Lun"
No fajnie, fajnie, a może zrobisz coś, żeby udowodnić, jaki to z ciebie jest protektor? Bo trochę taka, no, taka ciota dalej z ciebie. Największa i najpotężniejsza moc i najbardziej (wydawałoby się) rozwinięte umiejętności, a wciąż trzeba robić wszystko za niego. Szkoda wielka, całe szczęście jest nadzieja na przyszłość. Wiadomo, o JJ i Daredevilu nie trzeba pisać, jak wyszli, bo wiadomo, że dobrze. Jessica to w ogóle zaskok, nie wiedziałem, że z niej zrobią tego śmieszka drużyny, a tu proszę, wyszło naprawdę naturalnie i zabawnie.
No i nie da się ukryć, że tak na dobrą sprawę, to bardziej było "Daredevil 2.5" niż "Defenders". To wokół tej postaci kręcą się wszystkie ciekawe wątki i to do niej nawiązują. I dobrze! Już dość miałem ciągłej walki z The Hand, nareszcie postanowili to raz a dobrze zakończyć.
Choć ja dalej w stu procentach nie pojmuję, jaki konkretnie był plan tej organizacji i o co chodziło i jak. Ważne, że się skończyło, choć zabrakło mi na przykład (choć źle się z tym czuję
) jakiegoś mocniejszego wycisku dla Madame Gao
Nie ma chyba w tym mini uniwersum bardziej irytującej postaci, a tu cały czas im uciekała albo coś... no tak bardzo chciałem, żeby dostała, że aż mnie nosiło!
Jest za to kilka fajnych zaskoczeń - śmierć Sticka
i Alexandry - tu nawet trochę szkoda, bo ledwo zdążyliśmy poznać postać ( a w sumie to nawet nie do końca) i dead. Fajnie, bo dzięki temu na finał dostaliśmy ciekawszego przeciwnika. Końcowa scena Matta i Elektry to chyba najlepszy moment serialu i szczerze jak dla mnie ostatni fragment z budzącym się Daredevilem mocno niepotrzebny (i tak każdy wiedział, że przeżyje
) I tak, to obowiązkowo musi być Born Again
Wprowadzą sobie kilka zmian - choćby w wątku Karen - i swobodnie mogą się inspirować. I dobrze.
No, a ze spraw technicznych, sceny walk ok, szału nie robiły, ale też ciężko było się skupić i do czegoś przyczepić, kiedy walczyła cała czwórka. Cieszy mnie za to, że większość z nich nie ma kostiumów (Daredevil też mógłby nie mieć), ja bardzo lubię, kiedy superbohaterowie walczą w cywilu
Efekty za to nie robiły szału nic a nic, ja rozumiem, że to serial i w ogóle, ale kurde, już nawet CW ma lepsze czasem. Szczególnie raziło to w finale.
No ale i tak całkiem niezła zabawa, głównie przez dobrze dobraną ekipę, to jest zawsze w takich przypadkach najważniejsze. Tu wyszło całe szczęście i mam nadzieję, że teraz bohaterowie będą się częściej spotykać, choćby na chwilę w swoich solowych serialach
Także niby jest fajnie, ale to wszystko było dla mnie zbyt powierzchowne. Nie było czasu zagłębić się w ten świat. Wiem, że od tego są solowe seriale, ale ja oczekiwałem po The Defenders czegoś bardziej konkretnego. Osiem odcinków to za mało. Powinno ich być drugie tyle. Nawet bym się nie obraził gdyby były tu odcinki poświęcone tylko jednemu bohaterowi, które później splatają się w całość albo jeden odcinek poświęcony drugoplanowym postaciom, które są bardzo fajne. Chyba liczyłem na coś bardziej epickiego.
7.5/10
Podpisuję się pod tym obiema rękami
Ocena też taka sama.