michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #139 : Października 11, 2021, 23:51:39 » |
|
Hal9000, ale czy rzeczywiście bardziej pocieszający? Mnie jak już napisałem więcej razy było smutno albo słodko gorzko po odcinkach, a nie wesoło, jak w poprzednim sezonie.
Ja oglądam na bieżąco każdy sezon Yellowstone (z tego co wiem to u nas chyba leci na Paramount Channel, 1 sezon chyba na canal+ widziałem że jest), bo mój tata jest fanem Costnera (w sumie ja też), więc oglądam z nim wszystko. No i też jestem fanem Taylora Sheridana, więc oglądam wszystko co pisze i reżyseruje, czyli to nasz rodzinny serial. Serial ma mieć 2 spinoffy, jeden z akcją w 1883 roku, czyli o praprapradziadku bohatera Costnera, którego ma grać inny westernowy aktor, czyli Sam Eliott, a drugi ma mieć tytuł 6666 i akcja ma mieć miejsce współcześnie. Choć nie pamiętam kto będzie głównym bohaterem i kto będzie grał, ale pewnie któryś z ulubionych aktorów Sheridana.
Pamiętam że jak miała w 2019 roku debiutować 1 seria to był najbardziej oczekiwany przeze mnie serial przez nazwiska w obsadzie i za kamerą, bo nie tylko Costner, Sheridan, ale też np. Kelly Reilly, ale potem się to bardzo zmieniło. Ale że trochę minęło od emisji poprzednich serii to wkleję moje opinie z bloga o 3 seriach.
1 sezon Yellowstone
Taylor Sheridan, scenarzysta tak znakomitych filmów jak Sicario, Hell or High Water, Wind River, stworzył serial Yellowstone z Kevinem Costnerem i Kelly Reilly w rolach głównych dla Paramount Network. Jest to historia rodziny Johna Duttona w którego wcielił się Kevin Costner. Duttonowie to współcześni ranczerzy, którzy muszą bronić swojej ziemi przed atakami z każdej strony. Na ich tereny czają się deweloperzy, przedstawiciele Indian i zarządcy najważniejszego amerykańskiego parku narodowego. Gra jak można się spodziewać nie toczy się czysto z obu stron.
John Dutton to facet, który ma sporo za uszami i to ciekawy akurat wybór, że Costner nie gra porządnego gościa, bo jak mnie pamięć nie myli to mało takich ról ma na koncie (jedynie kojarzę Doskonały świat gdzie zagrał przestępce i Mr Brooks gdzie zagrał psychopatę, choć też grał antybohaterów, czyli pozytywne postacie, które ciężko było lubić jak w świetnym Wodnym świecie). Nie przeszkadza mi też, że mało kogo z tej rodziny da się lubić na czele z dziećmi Duttona, których grają Wes Bentley i Kelly Reilly, bo to nie pierwszy serial z antybohaterami w rolach głównych. Może jedynie najmłodszy syn Cory Dutton budzi ciepłe uczucia u widza. No i kobiece postacie na drugim planie są sympatyczne. Polubiłem też Ripa, jeden z rządzących na terenie Duttonów i z którym każdy pracownik rancza się liczy i osoba, którą John darzy ogromnym szacunkiem. Cole Hauser gra typowego macho, ale też nie przeszarżował swojej roli.
W roli przeciwników Duttonów obsadzono Gila Birminghama i Danny Hustona czyli dobrzy aktorzy. Minusem jest, to że nie każdy ma co grać, jak choćby Huston, którego rola ogranicza się do tego, że wpada w kłopoty i wszyscy piorą go po pysku. Mieć takiego charyzmatycznego aktora jak Huston i dać mu rolę gościa, który obrywa po gębie od wszystkich, nawet od kobiet, to przyznam, że dość zaskakujący wybór. Sądziłem, że będzie głównym przeciwnikiem Costnera i niby jest, ale skoro robi za chłopaka do bicia to żaden godny przeciwnik dla rodziny Duttonów. Co innego biznesmen indiańskiego pochodzenia grany przez Birminghama, to postać z którą Dutton musi się liczyć.
Yellowstone to współczesny western Sheridana czyli tematyka w której czuje się jak ryba w wodzie, ale niestety nie jest to tak dobra produkcja jak mogłaby być. Jak dla mnie to najsłabsze dzieło za jakie odpowiada Sheridan, a uwielbiam klimat jego filmów. Największy minus serialu jest taki, że zamiast się skupić na walce o ranczo to woli zajmować się Sheridan romansami i życiem osobistym bohaterów przez co główny wątek się rozwadnia.
Nie mam nic przeciwko temu jak pokazywane jest życie osobiste bohaterów w serialach i filmach, bo dzięki temu lepiej poznaje się postacie, ale tego elementu w serialu jest za dużo. Do tego stopnia, że można odnieść wrażenie, że wszystkie pozostałe wątki są ważniejsze od wątku walki o ranczo. Moim zdaniem za dużo melodramatu jest, źle rozłożono poszczególne elementy fabuły w Yellowstone.
A skoro to serial Sheridana to nie tylko faceci są macho, ale też kobiety, tylko że jest to pociągnięte aż za bardzo, prawie na granicy autoparodii co najlepiej widać w przypadku Beth granej przez Kelly Reilly. Oczywiście dziewczyna rzuca bluzgami, śpi z kim popadnie, pije tyle wódki, że dziwne że ma jeszcze wątrobę, bije się z facetami i prowokuje wszystkich. Reilly stara się jak może, bo to dobra aktorka, ale z Ruth zrobiono tak zimną sukę, że jej postać wypada czasami niezamierzenie zabawnie.
Zresztą nie tyczy się to też Ruth, ale też dialogów w wykonaniu innych postaci, które często są tak macho i tak przesadnie twarde, że wypadają zabawnie. Kolejna rzecz na którą ponarzekam jak została źle skonstruowana to nieszczęścia i problemy jakie spadają na rodzinę Duttonów, zwłaszcza na najmłodszego syna Duttona.
W jednym odcinku potrafi tyle się wydarzyć tragedii u Duttonów, że brakuje by cegła im spadła na głowę w drewnianym kościele, a Duttonowie oczywiście nie okazują emocji, bo prawdziwi twardziele nie płaczą. Ale mimo tego jak narzekam to muszę powiedzieć, że serialu nie ogląda się źle, tylko twórca przesadził w tych elementach.
Więc może przestanę narzekać i pochwalę stronę techniczną, bo serial ma świetne zdjęcia i muzykę (nie przewijałem ani raz czołówki, która jest doskonała), dobrych aktorów i mój ulubiony klimat produkcji Sheridana, a odcinki szybko zlatują mimo zbytniej dawki melodramatu, ale po tym scenarzyście i reżyserze spodziewałem się lepszego serialu. Choć to jest jeden z najpopularniejszych seriali w USA obecnie, więc nie dziwi mnie, że będa spinoffy. Ocena: 5/10.
Opinia o 2 sezonie.
Niestety poziom się nie podniósł w porównaniu ze średnią pierwszą serią, to wciąż taka sama produkcja, gdzie dobre momenty mieszają się ze słabymi, które dominują nad tymi lepszymi. Ale tym razem nie rozczarowałem się, tak jak było z poprzednim sezonem, bo widać, że Sheridan ma akurat taki pomysł na serial i nie ma zamiaru nic w nim zmienić. Dominują znowu wątki obyczajowe i miłosne przez co ogląda się Yellowstone jak telenowelę, trochę jak Dynastię dla facetów, jak przeczytałem w jednej z recenzji i jest to idealne podsumowanie serialu.
Ulubieńcem widzów został Rip, który rządzi na terenie Duttonów, każdy pracownik rancza się z nim liczy i jest to osoba, którą John darzy ogromnym szacunkiem. Cole Hauser gra typowego macho, ale w 2 serii zostaje też pokazana jego bardziej wrażliwa strona. Bez obaw, facet się nie zmienił, ale zrozumiecie o co mi chodzi z wrażliwą stroną Ripa jak obejrzycie 2 sezon.
W pierwszym sezonie mało kogo z rodziny Duttonów dało się lubić na czele z córką Duttona, ale w 2 serii Beth, mimo tego, że to wciąż tak samo wredna kobieta jak wcześniej, to jakimś cudem ją polubiłem. Oczywiście wciąż przeklina jak szewc, ma większe jaja niż każdy facet w serialu i odstawia chore akcje, zwłaszcza w stosunku do brata, Jamiego, ale zacząłem jej współczuć w drugiej serii przez to co przeszła. Choć oczywiście te wszystkie momenty, gdy pokazuje Beth, jaka z niej twarda babka wywoływały u mnie śmiech i zażenowanie.
Co do scen wywołujących zażenowanie mam na myśli, np. scenę rodzinnej kolacji, gdy siadają Beth i Jamie koło siebie. No i w czasie kolacji wbija bratu nóż w nogę kilka razy, Jamie się krzywi z bólu i odchodzi od stołu, a Beth mówi do ojca, że brat ma problemy z nogą. Trudno nie było strzelić facepalma w tej scenie.
Na szczęście w drugiej połowie sezonu Beth jest mniej żądna krwi brata, jakby trochę się uspokoiła, pewnie przez to co się stało. W ogóle odniosłem wrażenie, że Kelly Reilly, która gra dobrze pełną nienawiści Beth, ale o wiele lepiej wypada jak gra spokojniejszą wersję swojej bohaterki, gdy nie ma okazji dać nikomu po gębie, wyzywać facetów od małych fiutków. Choć była jedna świetna akcja z jej udziałem, gdzie posądzono żonę jej brata, Cory?ego, o kradzież i stanęła w jej obronie.
A co do Jamiego to muszę przyznać, że dawno nie widziałem takiego łajzę na ekranie jak w Yellowstone. Niby rozumiem dlaczego taki jest, ale facet mnie tak denerwował, że czasami to nie dziwię się jego siostrze i dałbym mu też po pysku, by facet coś z sobą w końcu zrobił. Nie tylko jest z niego ciepła klucha, ale czasami podejmuje takie decyzje w stosunku do rodziny, jakby nie miał wszystkich klepek, choć jest prawnikiem.
Co do Cory?ego to jedyny z dzieciaków Johna, którego polubiłem od początku, od 1 serii, choć pamiętam jakiego miał pecha w 1 sezonie. Pamiętam że co odcinek zdarzało mu się jakieś nieszczęście, w 2 serii lepiej rozpisany jest jego wątek. Ojciec próbuje go wyszkolić na swojego zastępcę i na szczęście nie prześladuje go już taki pech jak wcześniej.
Powracają też Birmingham w roli wodza Rainwatera i Danny Huston w roli miliardera Dana Jenkinsa z Kalifornii. Niestety wódz Rainwater zepchnięty jest na trzeci plan, nic nie robi w tej serii. Za to Huston ma większą rolę jak wcześniej i jest taką niezdarą jak w 1 serii, gdzie non stop dał się wykorzystywać Duttonom, zwłaszcza Ruth.
Pamiętam, że ciągle ktoś go bił w 1 serii. No i dziwnie mi się oglądało Danny Hustona, który znany jest z ról twardych facetów nie dających sobą pomiatać. Chyba Sheridan uznał, że za długo wszyscy Danem pomiatają, bo nawet miliarder mówi w serii drugiej, że ma dość, więc gość bierze się w garść i bardzo dobrze. Ale i tak odnoszę wrażenie, że Sheridan zmarnował tak dobrego aktora, można było wyciągnąć z tej postaci więcej.
Podobnie zmarnował nowe postacie, czyli braci Beck, którzy są niezadowoleni z polityki prowadzonej przez Rainwatera i Dana Jenkinsa. W ich role wcielają się Neal McDonough i Terry Serpico. Wypadają dobrze na tyle na ile im scenariusz pozwala, ale znowu miałem wrażenie, że mając tak charyzmatycznych aktorów można było się pokusić o lepsze rozpisanie ich wątku.
Czasami odnosiłem też wrażenie, że zapominał Sheridan o niektórych bohaterach. W pierwszym odcinku pojawia się Steven Williams w roli Kowboja, wydaje się że będzie odgrywał ważną rolę, a ostatecznie jego rola nie ma żadnego znaczenia dla fabuły. Pojawia się w dwóch pierwszych odcinkach, znika później całkowicie, nikt o nim nie wspomina, więc pomyślałem, że może wykreślili Kowboja z historii, bo z jakiś tam powodów aktor musiał odejść, ale pojawia się na moment w ostatnim odcinku.
Identycznie jak w 1 serii woli Sheridan skupić się na wątkach osobistych i rodzinnych, zamiast na walce na ranczo, który to wątek niby odgrywa najważniejszą rolę, cały czas się mówi o wojnie, tylko że tej wojny nie widać w serialu. Więcej miejsca poświęca się wątkom pracowników rancza, ich problemom i dlatego główny wątek wydaje się, jakby był na doczepkę.
Zamiast się skupić na walce o ranczo to woli zajmować się Sheridan rozterkami bohaterów przez co główny wątek nie fascynuje i nie trzyma w napięciu. No i finał 2 serii też przez to nie działa, to jak zakończono większość wątków przyjąłem ze wzruszeniem ramion i bez emocji. Źle rozłożono poszczególne elementy fabuły, identycznie było w 1 serii. Moim zdaniem powinno być na odwrót, czyli więcej konkretów, a nie rozterek życiowych i miłosnych.
Nie mówię, że wątki osobiste są złe, bo choćby wątek Jimmiego był ciekawy, tak samo jak wątek z Moniką, która uczy studentów (przy okazji tego wątku dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak indiański rap). Jimmy i Monika są to jedne z tych drugoplanowych postaci, które się lubi od początku, ale wolałbym więcej walki o władzę w Yellowstone, która czasami w serialu pojawia, ale właśnie czasami. Ale przez to, że dominują momenty co wymieniłem to w serialu panuje nuda.
Pierwsze cztery odcinki są nawet w porządku, ale piąty i szósty to jedne z najgorszych w całym serialu. Na siódmym odcinku przez 30 minut się nudziłem, ale ostatnie 15 minut jest tak dobre, ostre i mocne, wywołujące emocje, że w tym momencie obudziło się moje zainteresowanie wydarzeniami w serialu. Te 15 minut to był najlepszy moment całego sezonu. No i jak już miałem nadzieję, że zacznie się coś dziać, to nie zaczęło się, bo w ósmym odcinku znowu fabuła zwalnia.
Identycznie jest z dwoma ostatnimi odcinkami, w których są fajne momenty, ale to są właśnie tylko fajne krótkie momenty. Myślałem, że Sheridan w drugiej serii wyciągnie wnioski z 1 serii co nie wyszło, ale widocznie podoba mu się to jak scenariusz jest rozpisany, widocznie wątki obyczajowo miłosne są dla niego najważniejsze. A poza tym scenariusz jet dziurawy i pełen momentów, które zahaczają o autoparodię. Czasami odnosiłem wrażenie jakby Sheridan (nie)zamierzenie chciał sparodiować własną twórczość.
Tyle narzekam, że można pomyśleć, że nic dobrego w drugim sezonie nie mam a tak nie jest, bo to serial, który nie ogląda się źle, tylko z poczuciem zmarnowanego materiału, że mogło być o wiele lepiej, zwłaszcza jak widziało się filmy tego reżysera i scenarzysty. Jest kilka dobrych elementów jak choćby muzyka i piękne zdjęcia. Yellowstone wygląda wizualnie cudownie, nie mogłem się napatrzeć na te krajobrazy. No i dobry jest aktorsko, ale nie może być inaczej jak występują dobrzy aktorzy, samą charyzmą ciągną swoje role. Scenariusz nie pozwala na dużo, ale wyciągają ze swoich ról wszystko co mogą.
Ale pomimo tych paru dobrych elementów nie mogę postawić więcej jak za 1 sezon, dla mnie to jest ten sam przeciętny poziom co poprzednio. Każdy inny serial dawno bym porzucił, ale ja lubię klimat filmów Taylora Sheridana, lubię te jego współczesne westerny, nawet jak całościowo rozczarowują, jak w tym przypadku.
Wydaje mi się że Yellowstone byłoby lepszym dziełem jako film, a nie serial.
Zresztą historię z 2 serii można by przerobić na pełnometrażowy film, tylko wystarczyłoby usunąć wszystkie wątki poboczne i jak z oper mydlanych, a zostawić walkę Duttonów o władzę, i akurat starczyło by na dwugodzinny film. Jestem pewien, że mogłoby w takim wypadku powstać dobre męskie kino. Oczywiście będę dalej oglądał, bo za bardzo lubię Costnera i Sheridana. Chyba że poziom będzie coraz słabszy, to wtedy będzie ciężko kontynuować oglądanie, ale na razie traktuję Yellowstone jak guilty pleasure. Ocena: 5/10.
3 sezon
Pisałem omawiając poprzednie serie, że serial Taylora Sheridana z Kevinem Costnerem i Kelly Reilly, to produkcja po której wiele sobie obiecywałem, zwłaszcza po 1 serii. Lubię współczesne westerny Sheridana. Podobał mi się każdy film do którego pisał scenariusz i reżyserował, ale w Yellowstone wątki obyczajowo romansowe dominują nad tymi, które mnie najbardziej ciekawią, czyli walką o ranczo Duttonów, w której nie bierze się jeńców.
W 1 i 2 serii były wątki sensacyjne, ale obyczajowe ważniejsze, a w 3 serii Sheridan przestał udawać, że interesuje go coś więcej jak piękne widoki, bydło, rodeo, romanse i dramaty rodzinne jak z telenowel. Wątków ciekawych w 3 serii jest tyle, że starczyłoby ich na góra dwa odcinki, a reszta fabuły każdego odcinka, to zapychacze. Ale paradoksalnie w 3 sezonie coś się dzieje, bo dowiadujemy się od czego zaczęła się nienawiść Beth do Jamiego. No i Jamie, brat Beth, przechodzi przemianę, która może zaowocować na plus w kolejnej serii.
Nie byłbym zaskoczony, gdyby okazało się, że to Jamie stał za tym co się stało w ostatnim odcinku, przynajmniej częściowo. Nie zdradzę co się wydarzyło, tylko powiem, że ostatnie minuty finału są wybuchowe jak na ten serial. Można mieć nadzieję, że w 4 serii od pierwszego odcinka będzie się działo dużo i konkretnie, że akcja ruszy z kopyta, ale też wiem jaka to jest produkcja, więc nie obiecuję sobie za wiele po kolejnej serii, bo też może akcja zwolnić. W 1 i 2 serii były momenty, gdy wydawało się, że fabuła przyśpieszy i zaczną się konkrety, a koniec końców serial wracał do swojego leniwego tempa.
Ogląda się Yellowstone bez emocji przez to jak rozwodniony jest serial przez dramaty rodzinne i romanse, więc nawet jak coś się ciekawego dzieje, tak jak w finale, to przyjmowałem to z obojętnością. Dziwi mnie jedynie, że wielu widzów w komentarzach, przynajmniej pod polskimi recenzjami, jakie czytałem narzeka na sezon 3, że nic się nie dzieje, bo od 1 serii widać było co dla twórców jest najważniejsze, czyli wątki obyczajowe, melodramat, a te konkretne stanowią 20% serialu.
Więc nie zdziwię się jak po wybuchowym finale 3 serii czwarty sezon zacznie się spokojnie i przez 9 odcinków rodzina Duttonów będzie lizała rany, a dopiero w finale zacznie się to co lubię w filmach Sheridana. Zdziwię się jak od pierwszego odcinka 4 serii będzie się dużo działo i nie mam ma myśli dużej ilości romansów i dramatów rodzinnych.
Oczywiście fajnie się patrzy na rodeo, ujeżdżanie koni, jak kowboje gonią bydło, ale po którymś odcinku, w którym się nic nie dzieje zacząłem się zastanawiać kiedy się coś wydarzy konkretnego. Nie mam nic przeciwko romansom i obyczajowym wątkom, ale melodramat przytłacza (ciekawszą) resztę serialu Sheridana przez co jest nijako.
A gdyby pozbawić serial tych wszystkich zapychaczy (choć nie wiem czy to słowo pasuje, skoro melodramat stanowi 80% serialu) i zostawić samą akcję, czyli walkę o ranczo, to mógłby być z Yellowstone dobry film. Z trzech sezonów fabuły starczyłoby na pełnometrażowy film, oczywiście jakby wyciąć całą telenowelę i wszystkie romanse.
Yellowstone to cały czas taki sam średniak, jak w 1 i 2 serii, mimo tego, że sporo pozmieniało się u Duttonów, a niektórzy z bohaterów przeszli przemianę. Więc spadku jakości nie zauważyłem, tylko twórcy przestali udawać, tak jak w 1 i 2 serii udawali, że interesuje ich co innego jak melodramat. Ocena: 5/10.
A jak to jest słaby serial nie zaświadczy to, że miał stałego tłumacza od 1 serii, który przy każdej serii pisał, że skończy sezon, ale za następny nie weźmie się już, ale jednak tłumaczył kolejne sezony. No i w tłumaczu, którego napisy są na napisy24, coś pękło w czasie emisji 3 serii, gdy w okolicach 3, 4 odcinka 3 sezonu napisał, że dokończy nowy sezon, ale nic nie zaciągnie go do robienia napisów do 4 serii, nawet jak recenzje będą mega pozytywne. No i to pokazuje jak to słaby serial jest, skoto nawet tłumacz rezygnuje, wiec serial bez swojego stałego fanowskiego tłumacza został od 4 serii, który wielokrotnie powtarzał, że tym razem zdania nie zmieni:)
|