PERSONS UNKNOWN
Wyobraź sobie, że budzisz się nagle w nieznanym Ci pomieszczeniu. Dostrzegasz w nim kamery, które obserwują każdy Twój krok. Zastanawiasz się? Jakim cudem się tutaj znalazłem!?. A odpowiedzi brak. Spotykasz nieznajomych ludzi, którzy mają taką samą sytuację. Razem z Tobą są uwięzieni w dziwnym miejscu. Wtedy zaczynasz tracić zdrowe zmysły? (http://www.personsunknown.pl)
Ostatnimi czasy mamy wysyp seriali, które jeszcze przed premierą bywały określane, jako takie, które mogą okazać się równie dobre, jak "LOST", wypełnić po lukę po tej zacnej serii, bądź są do niej w jakichś punktach podobne (te punkty, to przeważnie "twistowanie"). Niedawno skończył się "Flashforward" (okrzyknięty na wstępie "następcą" "Zagubionych"), pojawiło się "Happy Town" (którego "przyjemności" obejrzeć do końca nie miałem). Również - zupełnie inny klimatem - "V" zapowiadany był, jako przebój na miarę "LOST". Jakkolwiek by nie było, luka - przynajmniej ta w moim sercu - wypełniona nie została, i pewnie, jeśli kiedyś narodzi się godny miana następcy serial, to pojawi się cichutko i bez fanfar...
Jednym z tych pełnych tajemniczości seriali, jest "Persons Unknown", który właśnie dobiegł - wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi - do finału. Cóż, powiem szczerze, serial jest strasznie nierówny a na dokładkę naiwny i wtórny. Pełny jego obraz uzyskacie, jeśli spróbujecie połączyć w głowie takie filmy, jak "Cube", "Saw" (testy i "gry", aczkolwiek bez drastyczności), czy serial "Nowhere Man".
Początek serial ma całkiem przyzwoity. Głupio zaczyna się robić dopiero później... Permanentna inwigilacja niemal wszystkich bohaterów tego serialu, obrazy z kamer umieszczonych chyba w każdym miejscu kuli ziemskiej, ubrani na niebiesko (Czemu? Żeby łatwiej ich było rozpoznać?) porywacze. Teoria spisku doprowadzona do granic przyzwoitości. Wszystko robi się groteskowe, i sztuczne. Po kilku odcinkach widać, że brakło pomysłów na to, co zrobić z uwięzionymi bohaterami, więc snują się oni po mieście, a ich zachowanie bywa przeważnie zupełnie pozbawione logiki, a często nawet instynktu samozachowawczego.
W Persons Unknown popełniono podobny błąd, co w Prison Break. Zmarnowano dobry potencjał wyjściowy, piętrząc coraz bardziej nieprawdopodobne sytuacje i wyjaśnienia.
Słówko, o samym zakończeniu, jest co najmniej nietypowe, ale - o dziwo - zaskoczyło mnie i nawet spodobało. Nie na tyle, żebym zapragnął drugiej serii (która najpewniej nie powstanie), ale było tak wykręcone, że dosłownie mamy... jump the shark. :--) Spodziewałem się dużych atrakcji, ale te przeszły moje najśmielsze oczekiwania i zastanawiam się, czy zakończenia nie podciągnąć pod tanie science-fiction.
Nie wiem, czy serial polecać, czy nie. Seriali tego typu, jak na lekarstwo, więc "z braku laku" Persons Unknown można obejrzeć, nie nastawiając się jednak na coś szczególnie nowatorskiego, zaskakującego, czy po prostu dobrego. Z drugiej strony, jest kilka fajnych momentów i patentów, które lekko podnoszą ocenę ogólną tej serii. Od czasu do czasu udało się widza (czyt. mnie) wykiwać, były też momenty, kiedy się można było pośmiać (relacje Charliego i Blackhama). Zakończenie głupie, ale jednocześnie fajne. ;--) Trzeba to zobaczyć, żeby zrozumieć...
Zachęcać, nie zachęcam :--), ale podyskutować z tymi, co widzieli, mogę - tym razem, ze spojlerami :--)