michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #178 : Listopada 28, 2022, 12:35:36 » |
|
Wkleję moją opinię o całym pierwszym sezonie Rodu Smoka.
Gra o Tron to był tak wielki hit HBO, że kwestią czasu było powstanie innego serialu w świecie stworzonym przez George R.R. Martina i to mimo tego, jakim dużym rozczarowaniem były dla wielu fanów serialu dwa finałowe sezony. Choć mimo słabego odbioru przez fandom, serial miał do samego końca wysoką oglądalność. GoT to jeden z tych seriali, którego każdy kolejny sezon miał coraz większą widownię.
Mówiło się i mówi cały czas o wielu serialach w tym świecie, np. o spinoffie o Jonie Snow, ale dopóki któryś z nich nie będzie kręcony, to nie uwierzę, że zobaczymy więcej kolejnych seriali z tego świata, oprócz House of the Dragon, który jest prequelem historii z Gry o Tron.
Akcja dzieje się około 200 lat przed narodzinami królowej smoków, Danki Targaryen i opowiada o jej rodzinie, jak rządzili Westeros. Twórcami serialu są George R.R. Martin, Ryan Condal i Miguel Sapochnik (reżyser najlepszych bitewnych odcinków GoT, ale też najbardziej kontrowersyjnych, czyli epizodu ciemnego z ostatniego sezonu). Serial oparty jest na książce Martina Fire & Blood, która składa się z dwóch tomów, więc w przeciwieństwie do poprzedniego serialu nie ma obaw, że scenarzyści serialu szybciej napiszą zakończenie od Martina
Nie czytałem, ale z tego co wiem, to jest powieść w formie encyklopedii, kroniki historycznej, w której zapisane są ogólne informacje np. rok 1200, wtedy królowi urodził się syn, 20 lat później, doszło do koronacji księżniczki. Z tego co wiem to też szereg wydarzeń w książce jest podawana jak plotki, czyli różne wersje zdarzeń, więc twórcy serialowego Rodu Smoka dopisują wątki, mogą zmieniać, różnie interpretować wydarzenia.
Ja w przeciwieńśtwie do fanów hitu HBO nie miałem obaw do prequela, bo mam niepopularną opinię o Grze o Tron. Uważam tak jak większość widzów, że dwa ostatnie sezony są pełne wad, jestem świadom minusów ostatnich sezonów, ale nie uważam, że nastąpił dramatyczny spadek poziomu produkcji. Bawiłem się dobrze do końca serialu i wróciłem do całości, a po powtórce nie zmieniłem zdania, że to jest dobra rozrywka do samego końca.
Więc gdy tylko pojawił się zwiastun House of the Dragon, byłem zajarany serialem, tak jak można się jarać gdy smok cię podpali , bo zapowiadał produkcję na dobrym poziomie z jakiego jest znane HBO i w klimatach Gry o Tron. A skoro za serial odpowiada pisarz i Sapochnik, więc nie mogłem nie zaufać twórcom. Oczywiście rozumiem tych widzów, którzy się rozczarowali ostatnimi sezonami, że nie chcieli wrócić do tego świata, żeby nie przeżyć ponownego rozczarowania. Ale z tego co wiem, ci z tych zawiedzonych finałową serią GoT, którzy dali się namówić na powrót do serialu są w większości zadowoleni.
Ród Smoka okazał się powrotem do najlepszych lat serialu, do pierwszych sezonów, gdy od bitew, rozmachu produkcji, ważniejsze były dialogi, dużo dialogów. Oczywiście są też widzowie, których serial znudzi, bo opiera się głównie na spiskach, konspiracji, dwuznacznych dialogach, zdradach, ale jeśli oczekiwaliście od Rodu smoka właśnie tego elementu Gry o Tron to powinien Wam przypaść do gustu. Słyszałem opinie o HotD, że to jest trochę taka wersja innego hitu HBO, czyli Sukcesji. No i coś w tym jest. Choć ja bym powiedział że ogląda się też jak House of Cards Netflixa, czyli thriller polityczny, tylko że mamy rycerzy, króla, księżniczkę, smoki.
Ja nie mam nic przeciwko takiej Grze o Tron, w której najważniejszym elementem są spiski, dialogi z jakich poprzedni serial był znany, ale też nie mam nic przeciwko tej bardziej rozbuchanej stronie serialu, czyli smoki i bitwy. A jestem pewien, że doczekamy się tego drugiego elementu w kolejnych sezonach, a wiadomo, że będzie przynajmniej druga seria, bo 1 sezon okazał się hitem (podobnie jak bywało z GoT odcinki HotD biły rekordy oglądalności i znowu wyciekały przed premierą na HBO Max).
Ale przyznam szczerze, że po pierwszym odcinku nie byłem do końca kupiony historią rodu Targaryenów, mimo tego, że Targaryenowie w Grze o Tron to były jedne z najciekawszych postaci. Podobał mi się pilot HotD, ale nie aż tak jak Pilot GoT. Pilot HoD jest spoko, ale pilot GoT niby taki sam poziom był, czyli ok, bez zachwytu, ale jedna rzecz była lepsza w pilocie GoT. Po pierwszym odcinku Gry o Tron miałem jakieś zdanie o większości z postaci, jednych lubiłem, innych nienawidziłem, a po Pilocie Rodu Smoka, mimo dobrej gry wszystkich aktorów, to miałem obojętny stosunek do każdej postaci. No i to był problem Pilota prequela, bo niby ok się oglądało, realizacyjnie nie mogłem się przyczepić, ale miałem wywalone na wydarzenia. A w Pilocie GoT, gdy się coś zdarzyło komuś, to mnie ruszyło, wkurzyło, zasmuciło, a w Pilocie Rodu smoka jedyne co mnie ruszyło to scena cesarskiego cięcia. Ale miałem tak tylko z pierwszym odcinkiem, bo już drugi całkowicie mnie kupił, co trochę mnie zaskoczyło, bo drugi epizod jest dużo wolniejszy od pierwszego.
No i zacząłem mieć jakiś stosunek do bohaterów już po drugim odcinku. Przede wszystkim zacząłem lubić króla Viserysa I, który okazał się być dobrym człowiekiem, ale słabym władcą. Paddy Considine świetnie zagrał w całym sezonie niecharyzmatycznego władcę, którym wszyscy grają, choć czasami potrafił pokazać, że jest inteligentny i potrafił też podejmować sam decyzje. Widać było, że zależy mu na rodzinie. A scena w jednym z ostatnich odcinków 1 serii, gdy wchodzi do sali tronowej i brat podaje mu koronę, to jak zagrał w tej scenie,to zapisze się w historii GoT. Zresztą nie tylko ta scena, ale ogólnie jak w całym sezonie zagrał Considine, to nie dziwię się, że pisarz pochwalił aktora i scenarzystów, że stworzyli ciekawszego Viserysa jak Martin w książce.
Bardzo szybko polubiłem też córkę króla Rhaenyrę, którą zagrała nieznana mi wcześniej Milly Alcock. Dziewczyna stworzyła fascynującą postać, charyzmatyczną, w czym pomaga też uroda aktorki. Równie dobrzy są też Rhys Ifans w roli namiestnika króla, Otto Hightowera, i Matt Smith w roli brata króla i wujka Rhaenyry, Daemona. Rhys Ifans gra troch odpowiednik Littlefingera z GoT, a Smith postać, która fascynuje, ale też irytuje, bo trudno gościa rozgryźć. Nie dziwię się popularności Daemona wśród widzów, ale jego nieprzewidywalne zachowanie czym dłużej serial trwa zaczyna trochę irytować, mimo tego że lepiej Daemona poznajemy z każdym kolejnym odcinkiem.
Najsłabiej w pierwszych pięciu odcinkach wypada Emily Carey w roli przyjaciółki księżniczki Rheanyry, Alicent Hihgtower, ale też ma najmniej do grania. Dopiero w piątym odcinku ma trochę więcej do grania, pokazała Alicent pazurki, ale to jest za późno, bo od szóstego odcinka następuje zmiana głównych aktorek. W drugiej połowie sezonu w role Rhaenyry i Alicent wcielają się odpowiednio Emma D'Arcy (nawet podobna) i Olivia Cooke (niezbyt podobna).
A trzeba zaznaczyć, że w serialu jest dużo przeskoków w czasie od pierwszych odcinków. Na początku skoczą do przodu o kilka lat, ale w drugiej połowie następuje tak duży przeskok w czasie, że konieczna była zmiana aktorek, żeby nie wyglądały jak żona Ragnara w późniejszych sezonach Wikingów, gdy wyglądała jak siostra swoich dzieci, a nie ich mama. Choć oczywiście można się przyczepić, czemu aktorów nie zmieniono, np ser Cole'a, który się w ogóle nie starzeje, ale oprócz Cole'a większość aktorów ma takie twarze, że wyglądają jednocześnie na młodych i na starszych. Tak jest choćby z Mattem Smithem, który raz wygląda jakby miał 20 lat, a innym razem 40 lat. Trochę żartuję, ale to jest jedyny minus produkcji, zwłaszcza jak polubiło się Alcock w głównej roli.
Wydaje mi się że lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby cały 1 sezon zagrały Alcock i Carey, a dopiero w drugiej serii zastąpiono dziewczyny starszymi aktorkami. Ale to też nie oznacza, że D'Arcy i Cooke wypadają słabiej od młodszego pokolenia. Olivia Cooke jest lepsza od Carey ,ale też gra trochę inną Alicent w odcinkach 6-10, a przynajmniej może się tak wydawać. W szóstym odcinku mamy przeskok o 10 lat do przodu, więc zrozumiałe, że ludzie mogą się zmienić. Lepszy byłby cały pierwszy sezon z młodszymi wersjami bohaterek, bo lepiej byśmy poznali postacie i co wpłynęło na to jak się zmieniły. No i dzięki takiemu rozwiązaniu więcej poznalibyśmy szczegółów na temat tego jak zmieniała się relacja między przyjaciółkami.
Ale za to z D'Arcy tak nie miałem, że oglądam inną Rhaenyrę, jak w pierwszej połowie sezonu, mimo tego że starszą, co jest zasługą dobrej gry aktorki, ale też tego, że Alcock i D'Arcy są do siebie podobne. Ale też trochę trwało nim D'Arcy zaakceptowałem, mimo tego jak świetnie zagrała, ale zwalam to na to, jak doskonale wypadła Alcock w odcinkach 1-5. Szkoda było mi się z młodszą Rhaenyrą rozstawać, zwłaszcza że miała doskonałą chemię z Daemonem/Mattem Smithem.
Ważne są też w pierwszej serii inne postacie, np. Rhaenys Targaryen i jej mąż, lord Corlys Velaryon, wspomniany wcześniej ser Christian Cole (idealny rycerz, który sporo namiesza), Larys Strong (taki trochę odpowiednik Littlefingera ale przyprawiający o gęsia skórkę, facet jest przerażający).
Gra o tron znana jest z nieoszczędzania bohaterów, że każdy w serialu mógł zginąć (a przynajmniej do pewnego momentu), ale przez przeskoki w czasie w Rodzie Smoka to trudno się przywiązać do niektórych postaci, które pojawiają się na drugim planie na jeden lub dwa odcinek i giną. No i też są takie sytuacje gdy aktorzy zmieniają się co odcinek, bo grają dzieciaków, młodzieńców w późniejszym wieku, wiec przyznam, że przy szóstym odcinku miałem problem z połapaniem się które dzieci są kogo, podobnie było po siódmym albo ósmym odcinku , gdy znowu nastąpił przeskok w czasie i dzieci dorosły. Nie dotyczył ten problem głównych bohaterek, tylko postaci z drugiego planu.
W Grze o Tron było dużo więcej bohaterów przez co czasami można się było pogubić w ilości nazwisk i imion, które brzmią podobnie, a w Rodzie smoka skupiamy się na jednej rodzinie (Starkowie i Lannisterowie pojawiają się w epizodach), ale przez przeskoki czasowe też można się czasami pogubić co do imion bohaterów, kto jest z kim powiązany. Przez przeskoki czasowe i zmianę głównych aktorek w połowie sezonu ogląda się odcinki 1-5 oraz 6-10 jak dwa krótkie sezony w jednym, trochę jak The Crown, gdzie też wymienia się obsadę, ale po dwóch sezonach, a nie w trakcie sezonu. Jest to ryzykowny zabieg, ale ostatecznie go kupiłem bo były emocje, dzięki świetnemu aktorstwu oraz realizacji na wysokim poziomie. No i należą się też brawa dla scenarzystów jak rozpisali historie na 10 odcinków, co było trudne przez to jaką książkę ciężką do adaptacji mieli. Oczywiście jak już napisałem, lepiej byłoby gdybyśmy przez 10 odcinków oglądali młodsze wersje Alicent i Rhaenyry, ale ekipa poradziła sobie na tyle dobrze, że wciągnąłem się w historie Targaryenów, mimo skrótów w paru miejscach i przeskoków czasowych.
Gra o tron znana była nie tylko z uśmiercania bohaterów, dużej ilości krwi i przemocy, ale też z dużej ilości seksu. Dostajemy w Rodzie smoka powtórkę z rozrywki, postacie giną często w okrutny sposób, jest krew i przemoc, ale jeśli chodzi o sceny seksu to twórcy ograniczają się. Nie przeszkadza mi to, że nie ma prawie w ogóle seksu, tylko stwierdzam fakt.
Spotkałem się z opinią, że w Rodzie smoka kobiety grają pierwsze skrzypce i tak nie było w GoT, wydają się być ważniejsze od facetów, z czym się nie zgadzam. Po pierwsze faceci w Rodzie smoka są równie ważni co kobiece postacie, a po drugie w Grze o Tron było wiele kobiecych postaci na pierwszym planie, np. królowa smoków, Sansa i Arya, Cersei(i wiele postaci z drugiego planu np. mama Starków albo rycerka), które odgrywały równie ważne role w historii jak faceci.
1 sezon Rodu smoka to prolog na dobrym poziomie do tego co się później wydarzy, do wojny między Targaryenami, który jest tak dobrze zrealizowany, napisany i zagrany, że nie mogę się doczekać w jakie rejony ta historia nas doprowadzi. Mógłbym przeczytać książkę, ale nie chcę sobie psuć przyjemności z oglądania serialu. A z tego co wiem to już jest koniec z przeskokami w czasie, więc jeśli kogoś ten element serialu irytował to od drugiej serii tego już więcej nie będzie. Ocena: 7/10.
Nie napisałem nic o Grahamie McTavishu, bo to jest nowy poziom nie wykorzystania talentu aktora jaki widziałem w filmach i serialach. Szkot pojawia się w kilku scenach i dosłownie nie ma nic do grania, robi za ochroniarza, i tyle.
|