Cichy
Moderator
Miejsce pobytu: Legionowo
|
|
« Odpowiedz #20 : Lutego 03, 2011, 14:11:49 » |
|
Pozwolę sobie dodać parę komentarzy : Co mi się nie podobało... Hmm... tu pewnie posypią się gromy od innych forumowiczów w moją stronę, ale co mi tam - to moje odczucia i może właśnie dyskusja pozwoli nam dojść do nowych wniosków - motyw szaleństwa głównej bohaterki moim zdaniem był dość średni (nie mam na myśli tego jak zagrała to Portman, bo tu nie mam zarzutów, ale jakoś scenariuszowo po łebkach moim zdaniem to zostało przedstawione i można było pokazać to lepiej, głębiej, mroczniej), sama przemiana w Czarnego Łabędzia wcale nie tak spektakularna Oczywiście można było to zrobić z większym mrokiem i grozą, ale jak na mój gust było tego pod dostatkiem, a nawet powiem, że Aronofsky balansował na granicy przesytu. Szaleństwo wynika często z absorbowania zła otoczenia i wbijania sobie go w głowę, i gdyby tego zła wypływającego z głowy Niny było więcej, byłoby to mniej wiarygodne jak dla mnie. Gdyby tego wszystkiego było więcej, to już dużo wcześniej Nina powinna skończyć w wariatkowie albo z dziurą w brzuchu. A tak proporcje były idealne. W końcu i szaleńcy mają chwile racjonalnego zachowania. Nie podobała mi się też przewidywalność, bo w sumie od pierwszych momentów można było wyłapać momenty, w których Nina miała "shizy" a w których coś działo się na prawdę. Nie wiem czy to słabość filmu czy efekt zamierzony. Chyba efekt zamierzony, bo ważna w tym filmie jest sama przemiana Niny, nie efekt zaskoczenia. Przecież od początku wiadomo co przeważy - jak wspomniał Orbitowski na swoim blogu, film nazywa się "Czarny Łabędź", a nie "Biały Łabędź" . Film tylko pokazuje jak szalka biały-czarny się waha i tylko czekamy aż "majtnie się" mocniej na ciemną stronę . A to dzieje się w momencie, jak słusznie wspomniałeś, gdy przywdziewa czarną bluzkę od Lily - taki symboliczny moment. Moje przykłady: jej matka była ubrana tylko na czarno, co mnie zastanawiało "po co", doszedłem w końcu do wniosku że chodziło o to że w oczach Niny była złem, nadopiekuńczym mrocznym widmem nad jej życiem. Jej matka to w ogóle materiał na niezłą rozkminę. No bo z jednej strony jest taka troskliwa o swoją córkę, pomaga jej dążyć do czegoś, czego sama nie była w stanie bądź nie chciała osiągnąć, ale z drugiej strony jest wręcz ogarnięta obsesją na jej punkcie - cały pokój ma wytapetowany jakimiś twarzami, z których większość przypomina Ninę... A jednocześnie, gdy już córeczka ma szansę prześcignąć matkę osiągnięciami, rodzi się - przynajmniej moim zdaniem - jakaś obsesja, żeby tylko do tego nie dopuścić (stąd zabranie gałki od drzwi). Nie wiem, może to była tylko troskliwość o zdrowie psychiczne Niny, ale jak dla mnie ta matka też była nieźle szurnięta. I cholera, dla mnie odkryciem tego filmu nie jest Portman, tylko Kunis. Już nie chodzi o to że jest ładniejsza (moim zdaniem - są różne gusta), ale to pierwszy poważny i ambitny film w którym ją widziałem. Też uważam, że była dużo ładniejsza od Portman. Jak dla mnie Natalie była trochę, jakby to powiedzieć, odstręczająca. Nie podobała mi się zupełnie i nie wiem jak Thomas mógł na nią lecieć. W ogóle wszyscy aktorzy wywiązali się ze swych ról znakomicie. Dobra też była Winona Ryder, która oburzyła się na to, że Nina ukradła jej kosmetyki, chyba Aronofsky sobie z niej zażartował, bo Winona sama jest kleptomanką z tego co słyszałem No i na koniec jeszcze jedno - strasznie uderzyło we mnie to, że praktycznie wszystkie te dziewczyny (z Portman włącznie) były tak przeokropnie chude, że widać było tylko kości i mięśnie. Mnie to osobiście u kobiet odtrąca i aż nieprzyjemnie mi się oglądało, ale to też nie wina filmu, ale moje wrażenia, bo zapewne to jest tylko na plus do wiarygodności filmu - te prawdziwe baletnice pewnie też takie chudzielce No to było akurat na plus dla filmu moim zdaniem, chociaż faktycznie nie oglądało się tego przyjemnie . Mam nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie co do "Czarnego Łabędzia", bo jak dla mnie był świetny, co najmniej na 9/10. Szaleństwo ogarniające główną bohaterkę było tak wiarygodne, że jakby ktoś powiedział, że to zdarzyło się naprawdę, to bym uwierzył.
|
|
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2011, 14:15:20 wysłane przez Cichy »
|
Zapisane
|
|
|
|
lorddemon1991
Miejsce pobytu: Warszawa
|
|
« Odpowiedz #21 : Lutego 04, 2011, 00:13:37 » |
|
Właśnie jestem po i jedyne co mogę powiedzieć, to to, że ten film jest tak świetny, że brak mi słów. A najlepszy moment, który chyba teraz będzie jednym z ulubionych to: Połączenie głównego motywu z Jeziora Łabędziego z momentem gdy Nina dowiaduje się, że sama sobie wsadziła to szkło w brzuch, no cu-do-wnie!
|
|
|
Zapisane
|
"In ancient days, in an ancient world, the Sibyls sung their melodies But the song is lost, and no one hear when Sibyls speak the words of gods the world is deaf" - Therion
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #22 : Lutego 06, 2011, 23:24:07 » |
|
Zobaczyłem i mam ambiwalentne odczucia Film bardzo szybko przykuł mnie do ekranu i powodował od czasu do czasu dreszcze... do czasu Ale po kolei. Wizualnie piękny, okraszony piękną muzyką Czajkowskiego (aczkolwiek nie wiem, jaki procent stanowi muzyka z tego baletu, bo nie słyszałem nigdy całej), z świetną rolą Natalie Portman (ale dziwi mnie brak nominacji dla Mili Kunis, podobała mi się jej naturalność). Natomiast nie dziwi mnie, iż metascore dla tego filmu to "tylko" 79/100. Bo ten film jest mniej więcej tyle wart. Po pierwsze - troszeczkę mnie te sztuczki Aronofsky'ego nużą. Ciągle ta sama praca kamery (która "chodzi" wraz z bohaterem), ciągle te same zwidy...No właśnie, zwidy. Czy naprawdę nikt nie odniósł wrażenia, że to wszystko jest nieco przesadzone? Te wyciągane piórka? No szkoda, że jej jeszcze dziób nie wyrósł. Przecież to taka tania metaforyka, kanciasta niczym częstochowskie rymy. Nie dało się pokazać przemiany bez tego typu tanich sztuczek? Jedną tego typu scenę jeszcze bym przełknął, ale troszkę tego za dużo było. . Film, pomimo tych zastrzeżeń, oglądało mi się świetnie ze względu na niezwykle mroczną atmosferę i rzadko spotykaną (chociaż może nie u tego Pana) intensywność. Dobrze ukazana pasja, obsesja, piękno sztuki... Niezwykle pięknie została nakręcona scena z Czarnym Łabędziem, nie znając się kompletnie na balecie odnosiłem wrażenie, iż było to zagrane idealnie. Bez zwidów byłoby 9/10. A tak to chyba 8/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Faay
Miejsce pobytu: Poznań
Quoth the Raven, "Nevermore."
|
|
« Odpowiedz #23 : Lutego 07, 2011, 01:17:49 » |
|
Bez zwidów byłoby 9/10. A tak to chyba 8/10.
A wiesz, ja właśnie za te zwidy dałam 9/10 zamiast 8/10 Może zbyt nachalne to w którymś momencie faktycznie było, jakby film koniecznie chciał podryfować bardziej w kierunku niemal horroru chwilami, jednak na mnie to robiło tak duże wrażenie, że uznałam te sceny koniec końców za plus. Może i bez nich film byłby odpowiednio mroczny, ale lubię po prostu takie motywy. W ogóle "Czarny łabędź" bardzo mnie sponiewierał i stroną wizualną i emocjami, a ja uwielbiam wychodzić z kina taka sponiewierana, nie wiedząc co powiedzieć na początku Scena przemiany w czarnego łabędzia na scenie naprawdę wgniata w fotel - piękna, intensywna, porywająca. Końcówka sprawiła, że nawet rozwrzeszczani licealiści, z którymi miałam pecha siedzieć na sali kinowej i którzy wybuchali śmiechami w bardzo dziwnych momentach, wreszcie się zamknęli Czy film jest genialny, wart nazwania arcydziełem? Chyba wahałabym się jednak, troszkę zabrakło, nie wiem czego do końca. Na pewno bardzo, bardzo dobry. I Portman zdecydowanie Oscar się należy, bo dała z siebie wszystko, była świetna. Jednak występ Mili Kunis też bardzo mi się podobał, była, jak wspomniał p.a. niezwykle naturalna.
|
|
|
Zapisane
|
"If this is a dream, the whole world is inside it." Stay
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #24 : Lutego 07, 2011, 08:56:03 » |
|
W ogóle "Czarny łabędź" bardzo mnie sponiewierał i stroną wizualną i emocjami, a ja uwielbiam wychodzić z kina taka sponiewierana, nie wiedząc co powiedzieć na początku Scena przemiany w czarnego łabędzia na scenie naprawdę wgniata w fotel - piękna, intensywna, porywająca. Końcówka sprawiła, że nawet rozwrzeszczani licealiści, z którymi miałam pecha siedzieć na sali kinowej i którzy wybuchali śmiechami w bardzo dziwnych momentach, wreszcie się zamknęli Fakt, sponiewierać to mógł, ale dla mnie ww sceny były jak otrzeźwiające policzki Scena przemiany również mi się podobała. Bo nie można jej zaliczyć w poczet zwidów (jest to ujęcie zza kulis niejako, nie oglądamy tego oczami Niny), to raczej taka -może trochę nachalna - poetyka była. Ale doprawdy pięknie nakręcona. Natomiast koniec końców nie podobał mi się motyw z dźganiem kawałkami szkła w cudzy/własny brzuch To takie proste: niech bohaterka przedziurawi sobie bebechy, by zrobić większe wrażenie na widzu i jeszcze dodatkowo go zaskoczyć. Wolałbym, by ten upadek bohaterki był ukazany w bardziej subtelny a bardziej przekonujący sposób. Pomijam już to, iż to trochę mało realne było, by z taką raną tak po scenie wywijać
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Faay
Miejsce pobytu: Poznań
Quoth the Raven, "Nevermore."
|
|
« Odpowiedz #25 : Lutego 07, 2011, 17:12:40 » |
|
Natomiast koniec końców nie podobał mi się motyw z dźganiem kawałkami szkła w cudzy/własny brzuch To takie proste: niech bohaterka przedziurawi sobie bebechy, by zrobić większe wrażenie na widzu i jeszcze dodatkowo go zaskoczyć. Wolałbym, by ten upadek bohaterki był ukazany w bardziej subtelny a bardziej przekonujący sposób. Pomijam już to, iż to trochę mało realne było, by z taką raną tak po scenie wywijać Też mnie to uderzyło. Bo o ile mogłaby jeszcze pod wpływem silnej adrenaliny przetańczyć faktycznie tę scenę czarnego łabędzia, była przecież wówczas w pewnego rodzaju transie, to już po odkryciu rany jeszcze zdążyła przeczekać przerwę, poprawić makijaż i odtańczyć ostatni akt, krwawiąc już naprawdę mocno...Adrenalina różne rzeczy z ludźmi robi, ale nie przekonuje mnie to.
|
|
« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2011, 17:16:02 wysłane przez Faay »
|
Zapisane
|
"If this is a dream, the whole world is inside it." Stay
|
|
|
Stebbins
Miejsce pobytu: Dorne
WAR is NOT the ANSWER
|
|
« Odpowiedz #26 : Lutego 07, 2011, 20:46:06 » |
|
1. Te właśnie wyciągane piórka, "łamiące sie" nogi itp. to urok tego filmu. Według mnie nie jest to wciskanie czegoś na siłe ani tymbardziej póście po najmniejszej linii oporu. Wszystko to, każdy moment tego filmu składa się na to co zobaczylismy na koniec, na to co myslimy że tak na prawdę sie stało, bo interpretacji jest kilka (możecie poszukać) z najpopularniejszymi a)była to źle ulokowana chora wręcz ambicja ktora doprowadziła do takiego a nie innego finalu b)głównym wątkiem jest molestowanie Niny przez matke, co mozna odczytac w wielu momentach filmu oraz 2.
|
|
|
Zapisane
|
"Podróż donikąd też zaczyna sie od pierwszego kroku."
(Ch. Palahniuk 'Rozbitek')
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #27 : Lutego 07, 2011, 21:30:34 » |
|
1. a)była to źle ulokowana chora wręcz ambicja ktora doprowadziła do takiego a nie innego finalu b)głównym wątkiem jest molestowanie Niny przez matke, co mozna odczytac w wielu momentach filmu Z tym b) to chyba pewna przesada. . Oczywistym jest, że relacje Niny z matką były chore, niemniej film dla mnie opowiada przede wszystkim o wyniszczającej sile sztuki i - w tym konkretnym przepadku, związanym z postaciami Białego/Czarnego łabędzia - przechodzeniu na "ciemną stronę mocy", z którym wiąże się również bunt przeciwko matce. No nie sadze tymbardziej kiedy widzimy jak wielka jest jej obsesja/paranioja na punkcie tego wystepu. Tymbardziej ze grana przez nią bohaterka... popełnia samobójstwo, więc jeśli rzeczywiście tam bardzo sie chciala wczuc i niby cały film jest o tym, to jak miała to zakończyć? Wszystko pięknie, tylko że ona nie popełniła samobójstwa, by lepiej wczuć się w rolę. Nina w swych schizach myślała, że zabija Lily, więc jeśli to było samobójstwo to podyktowane przed podświadomość, a takie założenie już nieco bełkotliwe się robi Ale tak, skoro w tym całym szkle chodziło o wczuwanie się w rolę, to o wiele lepsze byłoby "normalne" popełnienie samobójstwa, niż quasi-morderstwo i twist. .
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Stebbins
Miejsce pobytu: Dorne
WAR is NOT the ANSWER
|
|
« Odpowiedz #28 : Lutego 07, 2011, 23:07:19 » |
|
Z tym b) to akurat mi zaswitalo najpierw w filmie, potem troche zwatpilem bo mysle sobie "no jak to?" ale jest wiele skladnych opinii argumentujacych to (choć zdarząja sie i nadinterpretacje ) Wedlug mnie ten film ma wielkie zalety w postaci: jest 1. mroczny 2. co by nie mówić- piękny (wizualnie) i 3. jednak zmusza do dyskusji, nie jest to ot taki sobie film jeden z wielu. Moim zdaniem. Może sie nie znam, ale ja to kupuje. Ile w kinie jest teraz belkotu??!! ile filmow na prawde pseudartystycznych gdzie najczesciej jakby amatorski przekaz ma sie okazac dla widza tym BUM,tak to był mądry film kinomanie a jak tak nie sadzisz to jestes glupi. Ten film nie stara sie byc NAD, PONAD niewiadomo czym, nie wciska nam tego ze ma być "dziełem", że jest przerysowane. Tam jest po prostu niespotykane tło - balet. Nie znam sie na balecie, nie jestem też psychologiem, ale gdybym osobiscie wpadl (to po pierwsze) na tak genialny pomysl jak "black swan" to (po drugie) nie wyobrażam sobie pokazania tego lepiej. Jestem fanem ;]
|
|
|
Zapisane
|
"Podróż donikąd też zaczyna sie od pierwszego kroku."
(Ch. Palahniuk 'Rozbitek')
|
|
|
Ballaczka
|
|
« Odpowiedz #29 : Marca 20, 2011, 13:22:02 » |
|
Powiem szczerze, że nie miałam wielkich oczekiwań co do tego filmu i dzięki temu zostałam pozytywnie zaskoczona. Trzeba przyznać, że trzymał w napięciu od pierwszych chwil, nie było momentów dłużyzn, naprawdę miło się oglądało.
Nie wiem, czy to, co zrobili z moją Natalie bardziej zasługuje na podziw czy na oburzenie. Uwielbiam tę aktorkę, uważam ją za jedną z wybitniejszych w naszych czasach i zawsze pałałam wielką miłością do kreowanych przez nią postaci. Natomiast główna bohaterka The Black Swan była odpychająca, zarówno poprzez swój charakter, jak i stronę wizualną (jak zwykle piękna twarz, ale jej wychudzone ciało poruszyło nawet mojego chłopaka). Do tego z początku kompletnie nijaka, sztywna, nudna, dopiero w trakcie przemiany zaczęło się coś dziać.
Film był dobry, aktorstwo stało na bardzo wysokim poziomie, fabuła także poruszająca, ale coś nie mogę nazwać go wybitnym. Czegoś mi tam brakowało, pewne sceny były wprowadzane bardzo łopatologicznie ('o, popatrzcie, bohaterka ubrana jest na CZARNO, więc jest ZŁA, zamienia się w CZARNEGO łabędzia"), nie potrzebowałam prowadzenia za rączkę przez cały film. Mój problem z tym filmem polega chyba na tym, że nie mogę go nazwać filmem inteligentnym. Kiedy słyszę, jak połowa internetowego światka się zachwyca głębią tego filmu, jego kunsztem i faktem, że 'to nie jest film dla zwykłej hołoty' to mi się coś w żołądku przewraca. To jest film dla mas, nie ma w nim nic alternatywnego i wielce wybitnego. Poziomem pozytywnie odbiega od 'arcydzieł' pokroju "Och, Karol, 314151" czy "Tylko miłość", ale znowu nie prezentuje jakiejś wybitnej głębi.
Ale to tylko taka moja uwaga, wcale nie oczekiwałam filmu, który zdepcze moją inteligencje i wywróci światopogląd do góry nogami. Oceniając to jako film czysto rozrywkowy, o nieco wymuszonym morale - zasłużone 8+/10.
|
|
|
Zapisane
|
Chciałem wyssać z życia całą kwintesencję. Wykorzenić wszystko, co nie jest życiem, by nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć. Henry Thoreau
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #30 : Marca 20, 2011, 14:07:47 » |
|
pewne sceny były wprowadzane bardzo łopatologicznie ('o, popatrzcie, bohaterka ubrana jest na CZARNO, więc jest ZŁA, zamienia się w CZARNEGO łabędzia"), nie potrzebowałam prowadzenia za rączkę przez cały film.
Ja bym powiedział, że m.in. z powodu ww scen ten film miejscami ocierał się o kicz. Strasznie to było jakieś takie kanciaste i -czasami -nazbyt dosłowne.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
dampf
Miejsce pobytu: Trójmiasto
|
|
« Odpowiedz #31 : Maja 30, 2011, 22:41:45 » |
|
Filmu z różnych przyczyn nie mogłem zobaczyć w kinie, ale nadrobiłem to kilka dni temu na DVD (30 PLN za nowość to tanio moim zdaniem niesłychanie). Od czasu "Requiem..." uwielbiam wprost duet Aronofsky/Mansell (swoją drogą "Requiem" to dzieło absolutne dla mnie: książka, film i soundtrack, wszystkie genialne) i "Black Swan" tylko mnie umacnia w tym przekonaniu. Ocena filmu to moim zdaniem spokojnie 9.5/10. Momentami nawet więcej. Po kolei. Przede wszystkim zarówno Aronofsky jak i Mansell używają swoich chwytów dosyć charakterystycznych (kamera, zbliżenia, muzyczne fragmenty), ale jest to podane w taki sposób, że nie nuży. Ogółem montaż i praca kamery są wręcz genialne w niektórych scenach (ukazanie tańca tylko w lustrze, drgania obrazu, śledzenia postaci). Uwielbiam takie małe smaczki. Fabuła rewelacyjna, może trochę za szybko poprowadzona (czułem, że film mógłby spokojnie być dłuższy o 30 minut). Klimat wręcz wylewający się z ekranu. Muzycznie to już sama ekstraklasa. Scena w klubie wykorzystuje rewelacyjnie utwór The Chemical Brothers. Bałem się jakiegoś słabego zakończenia. Ale zostałem nagrodzony chyba najlepszym możliwym. Zresztą ostatnie powiedzmy 15 minut to już jest pełna jazda bez trzymanki No, bo kurde, sam myślałem, że starcie w garderobie to jednak świat realny... Jedna z ulubionych scen? Krzyczące obrazy. Zdecydowanie coś rewelacyjnego. Szkoda, że nie pociągnięto tego dalej w jakiejś bardziej przerażającej formie. Arcydzieło. Tyle.
|
|
« Ostatnia zmiana: Maja 30, 2011, 22:47:25 wysłane przez dampf »
|
Zapisane
|
|
|
|
|