michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #168 : Grudnia 26, 2022, 16:36:11 » |
|
Andor (seria 1)
Serialowy prequel najlepszego filmu (mam na myśli nowe epizody) ze świata SW zaraz za The Last Jedi) czyli Rogue One, to produkcja po której sobie dużo obiecywałem, mimo tego, jaki poziom prezentują ostatnie seriale gwiezdnowojenne (Obi-Wan i Boba Fatt, choć też nie uważam, że są tragicznie złe, tylko średnie).
Byłem pewien że to będzie dobra produkcja, bo odpowiada za nią Tony Gilroy, który, jeśli mnie pamięć nie myli, nie tylko napisał scenariusz do Rogue One, ale też poprawiał ostateczną wersję filmu. Z filmu pamięta się finałową (świetną!) scenę z Darthem Vaderem, ale podobało mi się w Rogue One, że to tak naprawdę był film wojenny, w stylu takich produkcji jak Działa Nawarony. Podobało mi się też jak pokazano rebeliantów, którzy nie stanowią monolitu, ale są skłóceni, a ich działania przypominają działania terrorystów. Tak samo ciemna strona mocy była w filmie ciekawie pokazana, nie jak idioci, tylko urzędnicy, którzy wkurzają się na to jak ich szefostwo nie docenia.
No i to co działało w filmie rozwinięto bardzo dobrze w serialu, w którym rebelię i pracowników Imperium pokazano z ludzkiej strony. Rebelianci robią wszystko żeby osiągnąć cele, nie boją się ubrudzić sobie rąk. No i robią świadomie takie akcje przez które Imperium bardziej dociska pasa, co służy temu, aby bardziej zniewoleni mieszkańcy w końcu się zbuntowali. Pracownicy Imperium pokazywani są jak zwykli ludzie i służbiści, którzy wierzą w Imperium. Serial zaczyna się od morderstwa pracowników ochrony Imperium przez Cassiana Andora. Sprawa trafia do Syrila Karna, który jest zdeterminowany by złapać mordercę. Podchodzi do pracy bardzo sumiennie co nie do końca pasuje jego szefowi.
Syril wykonuje swoja pracę najlepiej jak umie, bo chce awansować. No i to podoba mi się w Andorze, że antagoniści nie są przedstawiani jak złe charaktery typowe dla Star Wars, czyli idioci, którym się nic nie udaje, ale jak bohaterowie z krwi i kości, których się rozumie, a nawet można polubić jak właśnie Syrila, którego gra Kyle Soller (tak na marginesie bardzo mi przypomina z twarzy Kyle MacLachlana). Syril to bardzo ciekawa postać, ale to można powiedzieć o każdym bohaterze drugoplanowym w Andorze. A jak już jestem przy antagonistach to równie intrygującą postacią jest Dedra Meero, nadzorca Imperialnego Biura Bezpieczeństwa. Nie da się jej lubić tak jak Sollera, ale rozwalają mnie ich wspólne sceny. Mało ich jest, ale uwielbiam specyficzną toksyczną chemię między tymi postaciami, jak się nawzajem nakręcają. Jedno drugiemu próbuje pokazać, kto lepiej służy Imperium, kto jest lepszym pracownikiem. Gdy pojawiają się razem na ekranie nie wiedziałem, czy jedno drugiego próbuje zabić, czy pocałować.
A po dobrej stronie mocy mamy Luthena Raela, który przekonuje Cassiana, żeby dołączył rebeliantów, bo jego zdolności w okradaniu Imperium mogą im się bardzo przysłużyć. No i to jak gra Luthena Stellan Skarsgaard, to należą mu się wszystkie nagrody świata. Aktor swoją charyzmą rozwala system. Gra mocno dwuznaczną postać, którego niektóre decyzje mogą się nie podobać, ale też rozumie się dlaczego podejmuje takie a nie decyzje. Zwłaszcza jedna scena przemówienia Luthena, to jak zagrał Skarsgaard co nim kieruje, dlaczego robi co robi i jest w tym miejscu gdzie jest mocno mnie poruszyła.
A właśnie jak już jestem przy dialogach to w Andorze mamy dużo dobrych tekstów wygłaszanych przez bohaterów, świetnie napisanych przez scenarzystów (a oprócz Girloya mamy scenarzystów znanych z takich seriali jak House of Cards i The Americans, które wyróżniały się dobrymi dialogami). Muszę wyróżnić przemówienie Kino Loya w więzieniu na planecie Narkina. Jest to drugoplanowa postać, ale bardzo istotna dla przemiany Cassiana w rebelianta znanego z filmu. No i dla mnie Loy to najlepsza rola obok występu Skarsgaarda, genialnie zagrany więzień przez Andy Serkisa (w nowych epizodach SW grał też Snoke'a), znanego głównie z ról motion capture (Gollum we Władcy Pierścieni, Kong w King Kongu Jacksona, Cezar w nowej trylogii Planety Małp). Jest to najlepsza rola Serkisa od czasu występu w Czarnej Panterze w Marvelu.
W serialu mamy nie tylko ciekawe ludzkie postacie, ale udało się też stworzyć interesującego robota. W Star Wars w większości przypadków roboty robią za komediowe postacie, a w Andorze dostałem droida B2EMO, którego się rozumie, współczuje mu się, wywołuje różne emocje. B2EMO to najlepszy droid ze wszystkich robotów w SW, którego scenarzyści tak napisali, że oglądało się z nim sceny, jak z psem, jak ze zwierzakiem, a nie jak z maszyną. B2EMO wydaje tylko dźwięki i ma głos, ale wszystko widać po nim co czuje. Fenomenalna robota i mam nadzieję, że więcej tego robota będzie w drugiej serii.
Z drugiego planu wyróżniłbym też Fionę Shaw w roli mamy Cassiana i Genevieve O'Reilly w roli Mon Mothmy, członkini Senatu Imperium, która finansuje sojusz rebeliantów. Każdy z aktorów i aktorek ma kilka popisowych scen, w których może pokazać swoją klasę. Uwielbiam wszystkie rozmowy Mon Mothmy z kolegami z Imperium i z mężem. No i te doskonale napisane dwuznaczne i polityczne dialogi, potyczki słowne, trochę jak z House of Cards (autorem niektórych odcinków jest autor serialu Netflixa) czy z Gry o tron, albo scena przemówienia w finale sezonu mamy Cassiana.
Serial nie opiera się na akcji, tylko na dużej ilości dialogów i przemówień, które nie nudzą, ale trzymają w napięciu. W serialu udało się to co nie wyszło George Lucasowi w prequelach, czyli w intrygujący i ciekawy sposób pokazano polityczne wątki za co należą się brawa dal Gilroya i reszty scenarzystów. Mógłbym wymieniać teraz kolejne ciekawe postacie z drugiego planu, jak Vel Sarthę, czy przyjaciółkę Andora, Bix, ale przejdę do Andora o którym mało do tej pory pisałem, nie bez powodu, choć jest głównym bohaterem serialu. A jest to spowodowane tym, że Cassian to jest najmniej ciekawa postać, podobnie było w Rogue One, w którym to filmie był nudnym bohaterem. Diego Luna to dobry aktor, więc wyciąga z roli ile może, a czym dłużej serial trwa to Cassian sporo zyskuje. Widać w nim przemianę jaka następuje z odcinka na odcinek, że Cassian z pierwszych odcinków i z ostatnich, to inna postać.
Serial ma 12 odcinków dzięki czemu jest czas na odpowiednie rozbudowanie świata i bohaterów, dzięki temu każdy z wątków odpowiednio wybrzmiewa. Sezon pierwszy to tak naprawdę kilka filmów w jednym, dostajemy podział na kilka rozdziałów. Odcinki 1-3, 4-6, 8-10 oraz 11 i 12 się od siebie różnią, mają swój początek, rozwinięcie i zakończenie, a odcinek siódmy stanowi pomost łączący pierwszą połowę z drugą częścią serii pierwszej . I dlatego uważam, że serial powinien być wypuszczany co tydzień po kila odcinkó, tak jak trzy pierwsze wypuszczono, czyli 4-6 razem, siódmy osobno, 8-10 razem, a dwa ostatnie też razem. Epizody 4-6 to misja rebeliantów, a epizody 8-10 to kino więzienne (wizualnie więzienie przypominało pierwszy film Lucasa THX 1138 ), star warsowa wersja Prison Break (a co Andor i inni budują dowiecie się ze sceny po napisach w finałowym odcinku), a dwa ostatnie odcinki to finał. Pierwsze trzy odcinki wypuszczone razem oglądało mi się lepiej, jak późniejsze, które wypuszczano po jednym na tydzień.
Ale Andor to serial, którego każdy odcinek trzyma dobry poziom, a nawet z każdym kolejnym poziom się podnosi, tylko chodzi mi o to, że serial jest tak napisany, podzielony na bloki/rozdziały, przez co miałem wrażenie co tydzień jakbym oglądał filmy z przerwą, że każdy z trzech aktów oglądam co tydzień. Oczywiście mogłem poczekać i oglądać po 3 odcinki, gdy już się pojawiły epizody, ale tak dobry jest Andor, że nie mogłem się doczekać kolejnych odcinków. No i też chciałem ominąć spoilery z nowych odcinków, wiec wolałem być na bieżąco.
Ale jeśli nie widzieliście jeszcze Andora i zastanawiacie się jak oglądać to jest jeden z tych przypadków seriali, tak napisanych, że najlepiej oglądać rozdziałami na jaki podzielony jest sezon (1-3, 4-6, 7, 8-10, 11 i 12), w których opowiedziana jest jedna główna historia od początku do końca, a w tle przewijają się inne wątki powracające w każdym z odcinków.
Oprócz aktorstwa i scenariusza pochwalę też stronę techniczną, która zachwyca. Wizualnie serial przypomina Rogue One, jest to serial brudny i realistyczny (mamy nawet seks i burdel w Star Wars, normalnie koniec świata), na tyle na ile mogą być Gwiezdne Wojny. Andor jest to też produkcja, która w niektórych scenach wizualnie mocno przypominała mi Blade Runnera, zwłaszcza na początku Pilota miałem takie wrażenia.
Efekty specjalne są na najwyższym poziomie, zarówno praktyczne jak i komputerowe, tak samo jak np. kostiumy. Ogólnie zdjęcia i strona wizualna prezentuje najwyższy poziom filmowy. Nie ogląda sie Andora jak serial tylko jak blockbusterową produkcję, widać że sporo poszło kasy na serial. Nie wiem ile, czy dużo, czy mało, ale nawet jeśli nie, to odpowiednio wykorzystano pieniądze, bo serial nie wygląda biednie. Choć teraz większość seriali wygląda filmowo, a nie biednie, nie tylko produkcje Disneya.
Zachwycony jestem też muzyką Nicholasa Brittella, ktory stworzył soundtrack zupełnie inny od tego co robi do tego świata John Williams czy Ludwig Göransson. John Williams powoli przechodzi na emeryturę, ale znalazł godnych siebie następców, którzy idą swoją drogę i tworzą zupełnie nowe ścieżki dźwiękowe, które są czymś innym co robił Williams, ale też pasują do świata stworzonego przez George Lucasa.
Podoba mi się też to w Andorze, że nawet jak są nawiązania dla fanów, to są podane subtelnie, więc można nawet je przegapić, i jest ich mało. No i nie walą wprost w widza, jak jest w Mando, Obi-Wanie, Bobie, a co najważniejsze nie ma żadnych postaci dobrze znanych widzom, czyli Hana Solo, Luke Skywalkera, księżniczki Lei, Dartha Vadera, Palpatine'a (choć akurat on mógłby się pojawić, pasowałoby to do historii), a chyba nawet nie pada żaden tekst o mocy i mistrzach Jedi.
Tony Gilroy nie robi tego co robią twórcy innych seriali ze świata SW, którzy chcą robić dobrze widzom, bo gdy fani zobaczą znane postacie to będą wniebowzięci. Uważam że to nie jest dobre rozwiązanie, bo gdy daje się widzom za dużo fanserwisu, tego co chcą, to wtedy gościnne występy odwracają uwagę od głównych bohaterów i ich historii. Mówi się o tym kto pojawił się w serialu, a nie to jak zamknięto historię. Gdybym był optymistą, to powiedziałbym że to odważny ruch ze strony Disneya, że tak mało jest fanserwisu w Andorze, że widocznie posłuchali krytyki z jaką spotkały się Obi-Wan Kenobi i Księga Boby Fatta i częściowo drugi sezon Mandalorianina (choć to dobra seria), ale nie wierzę w to.
Andor to ewenement w świecie Star Wars. Uważam że będzie mniej takich produkcji ze świata jak serial rodziny Gilroyów, bardziej dojrzałych i mniej baśniowych, bez Jedi i Sithów, bez mieczy świetlnych, bez dobrze znanych nam bohaterów, którym powinni szefowie tego uniwersum w końcu dać odpocząć. Ale też nie mam nic przeciwko mieczom świetlnym, Lei, Luke'owi, tylko uważam, że gdy twórcy starają się zrobić dobrze fanom, dawać im tylko to co chcą, a reszta się nie liczy, to nie przynosi nic dobrego i koniec końców zaczyna się obniżać poziom produkcji, co pokazują ostatnie seriale Star Wars.
Powinna być zachowana równowaga, czyli seriale z mieczami świetlnymi, mistrzami Jedi, ale też takie produkcje jak Andor przeznaczone dla starszego widza. W SW powinni więcej razy się bawić w kino gatunkowe, a nie tylko space opera i western w kosmosie, bo ile można oglądać to samo. Andor to znakomita produkcja, która powinna się spodobać fanom Star Wars, ale tym, którzy mają dość wcześniejszych seriali starwarsowych i liczyli na coś dojrzalszego i przeznaczonego dla starszych widzów, bez dużej dawki fanserwisu. Nie mogę się doczekać na drugi finałowy sezon, którego zakończenie to będzie początek filmu Rogue One. Ocena: 8/10.
|