Przypomniałem sobie, póki co, dwie pierwsze części Rambo
Wrażenia podobne, jak przed kilkunastu laty, kiedy to chyba ostatnio oglądałem całą ówczesną trylogię.
Pierwsza część to w zasadzie jeszcze nie jest czyste kino akcji. Bardziej - bo ja wiem? - dramat sensacyjny. Chociaż film z 1982 roku, wyczuwalny jest jeszcze specyficzny klimat kina amerykańskiego lat 70. Fajnie trzyma w napięciu, przekonująco się rozwija, choć końcówka zawsze wydawała mi się nieco przesadzona
Część druga jest tak ikoniczna, że... sam o tym zapomniałem. Te wszystkie pozy Stallone'a z łukiem, one tak głęboko wgryzły się w strukturę popkultury, że zapomniałem o źródle ich pochodzenia. Sam film przez godzinę lepki i gęsty, później mamy półgodzinną jatkę w zasadzie
Dlatego wciąż wolę część pierwszą (7/10), za dwójkę daję 6/10 - tak samo oceniłem te filmy przed laty.
Jest w nich, oczywiście, pewna niezamierzona śmieszność, wynikająca głównie z postaci pułkownika Trautmanna i jego kwestii nt. Rambo, które budują jego legendę w sposób wręcz groteskowy ("Dla was to piekło. On to nazywa domem")
Ale też taki urok tych filmów, dziś już tak się nie kręci. Poza tym kontrast między tymi postaciami też wydaje mi się zabawny.
Inną sprawą jest zaskakująco niezła muzyka drugiej odsłony. Zapomniałem, że Martin Galway, tworząc muzykę do gry na C-64, tak bardzo wzorował się na tej filmowej. Gra, swoją droga, prezentuje się tak:
http://www.lemon64.com/?mainurl=http%3A//www.lemon64.com/games/details.php%3FID%3D2084W sumie więc dla mnie ta rewizyta okazała się bardzo przyjemna, choć nie wiem, jak mogą ocenić Rambo ci, którzy nie załapali się - z powodu choćby zbyt młodego wieku - na te filmy w epoce. W najbliższych dniach zobaczę trójkę, gdzie pada inna legendarna kwestia ("-Who are you? - Your worst nightmare"
)
EDIT
Za mną powtórka z trójki. No cóż, to wyraźnie słabszy film od dwóch pierwszych. Miejscami próbuje być jakimś dramatem wojennym, co niekoniecznie wypada przekonująco. No i Stallone w tamtych latach lubił wpadać w bełkotliwy ton, nadętymi przemowami usiłował tłumaczyć bądź nawet naprawiać świat (szczytem jest finał "Rocky IV"
). Później mamy kupę akcji, momentami mocno przegiętą, chociaż ogląda się to nieźle. Wydaje mi się też, iż zmienił się nieco pomysł na postać - Rambo stał się taki jakiś bardziej rozmowny, nie tak mroczny jak w poprzednich częściach. No i dość nieszczęsny pomysł z tym dzieciakiem - nie lubię takich motywów w kinie, są dla mnie po prostu tanimi chwytami. Dziwnie też w dzisiejszych czasach ogląda się filmy "dedykowane dla dzielnych wojowników w Afganistanie". Cóż, wojna ZSRR vs Afganistan była bodaj ostatnim aktem starcia ZSRR vs USA, czasy wkrótce miały się zmienić, no ale któż to mógł wtedy przewidzieć. 5/10.
Teraz muszę sobie jeszcze pograć w grę Rambo III, w którą, zdaje się, nigdy nie grałem:
http://www.lemon64.com/?mainurl=http%3A//www.lemon64.com/games/details.php%3FID%3D2085EDIT nr 2
Za mną powtórka z "czwórki" i... chyba nieco nie doceniłem tego filmu przed kilku laty. Myślę, że problem z odbiorem mógł wynikać z faktu, iż czwarta odsłona Rambo dość istotnie różni się od dwójki i trójki (z jedynką nie ma co porównywać, bo to, wiadomo, zupełnie inna historia) - jest jakby poważniejszy, mroczniejszy, wręcz dołujący, no i skrajnie brutalny. Porównywać ten film z trójką to mniej więcej to samo, co postawić obok siebie Bonda z Craigiem i Bonda z Moorem. Nie mogę przy tym powiedzieć, że wychowałem się na filmach z agentem 007 (większość oglądałem w okresie studenckim), więc zmianę estetyki w tej serii przełknąłem dosyć gładko. Co innego Rambo, który był czymś na kształt idola w erze VHS, pod koniec lat 80.
Natomiast porzucając cały ten nostalgiczny balast, należy uznać czwartą część Rambo za wyraźnie lepszą od trójki. Świetna, pełna napięcia, jest scena nocnej przeprawy rzeką, a później nie jest wiele gorzej. Można się zastanawiać, czy ta cała brutalność nie jest nieco przerysowana, czy Rambo musiał rozrywać gardło gołymi rękami, etc. ale jest w tym jakaś konsekwencja, do której pasuje oblicze Stallone'a: ponure spojrzenie człowieka, który nie wierzy już w nic. 6/10.