John Wick Chapter Four (2023)
Długo się zabierałem za czwartą część, bo chyba się starzeję i coraz trudniej zabrać mi się za trzygodzinne filmy, a teraz mało który film trwa 120 minut, co tam 120 minut, jeśli trwa 90 minut, to jest jakiś cud. A kolejna franczyza z Keanu Reevesem to nie jest epopeja fantasy, epopeja SF, kino wojenne lub historyczne, tylko prosta rozrywka, w której Kijanka rozwala wszystkich. Poprzednie dwie części też za krótkie nie były, ale trzy godziny akcji, to nawet dla fana kina akcji i mordobić może być za dużo.
Obawiałem się że zmęczy mnie film, ale nie zmęczył, choć uważam że i tak był za długi. Tak z 30 minut można by wyciąć, sceny akcji też nie musiały tyle trwać. Nie zmęczyły mnie, ale czasami było blisko reakcji, gdy już prawie powiedziałem - długo jeszcze? W tak długich scenach akcji i strzelanin przypomina mi się zawsze jedna z najlepszych parodii od ZAZ (tzn nie cała ekipa robiła, tylko część ekipy) czyli Hot Shots 2, w którym główna fabuła to była parodia Rambo (choć też wielu innych filmów). Pamietam scenę jak Charlie Sheen rozwala wszystkich i pojawia się króliczek który mówi, że strzelają, strzelają, strzelają a ja wciąż żyję. No i w czasie seansu
Rozdziału Czwartego czasami przypominała mi się ta scena z filmu ze Sheenem.
Ale nie zmienia to tego, że wszystkie sceny akcji robiły na mnie duże wrażenie, choreografia, to jak zostały rozplanowane i nakręcone, na każdą scenę był pomysł, ale najlepsza dla mnie nie jest wcale sekwencja nakręcona z lotu ptaka, tylko cała sekwencja w dyskotece, w której pojawia się Scott Adkins (kolejny film w którym potwierdza, że jest nie tylko świetnym fighterem, ale też całkiem niezłym aktorem, który ma takiego pecha, że nie urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej, bo to jeden z tych aktorów/fighterów, który byłby gwiazdą kina akcji i mordobić w latach 80 i 90, tak jak byli np. Seagal, Van Damme). Wizualnie cały film wygląda cudownie, nie tylko w scenach akcji, ale też w gadanych, każdy kadr nadaje się na obraz albo na tapetę, widać że miał rozplanowaną każdą scenę Chad Stahelski.
Wizualnie JW 4 wygląda aż za dobrze przez co można odnieść wrażenie, że to coś więcej niż proste kino akcji i mordobicie, zwłaszcza jeśli film zaczyna się od nawiązania do Lawrence z Arabii, ale dla mnie to proste kino akcji z absurdalną mitologią i absurdalnym światem, które działa, tylko zrealizowane przez mistrzów w swoim fachu. Dla mnie to jest trochę przerost formy nad treścią ale mi to nie przeszkadzało w dwójce i trójce, więc nie narzekam na to przy części czwartej. Nie dość że wizualnie film wygląda cudownie, to też muzycznie bardzo dostarcza.
A co do obsady to podoba mi się, że każda nowa postać jest jakaś. To są proste postacie, ale zagrane przez tak dobrych i charyzmatycznych aktorów, znanych też z kina akcji, że wszyscy robią doskonałą robotę. Doceniam to że zaangażowano znane twarze, też z kina akcji, nie tylko po to by się na sekundę pojawiły, ale wszyscy mają co robić w tym filmie. Najlepszy jest chyba chiński Daredevil grany przez legendarnego Donnie Yena. Równie dobry jest Hiroyuki Sanada, który swoją charyzmą jak zawsze rozwala system. Dobry jest Bill Skarsgaard w roli złola trochę przypominającego antagonistów z dawnych Bondów, choć nie tak przerysowanych. Nie mogę się też przyczepić do Mr. Nobody, który podróżuje za Wickiem z psiakiem. Nie gra go znane nazwisko z kina akcji, z mordobić, tylko Shamier Anderson, którego z niczego nie kojarzę. Ale za każdym razem gdy pojawiał się Mr. Nobody to zastanawiałem się, dlaczego to nie była postać z trójki, grana przez Halle Berry, czyli Sofia, która też miała czworonogów do pomocy. A można było tak napisać scenariusz, że mogłaby to być Sofia, która zyskała fanów po poprzednim filmie.
A co do Keanu Reevesa to ze swoim specyficznym stylem gry idealnie pasuje do tej roli (dialogów ma chyba mniej od Arnolda w Terminatorze 1), ale przyznam, że było kilka momentów, w których pomyślałem, że jeśli usłyszę kolejne yeah to będę miał dość:D No i jednak zaczyna po nim widać wiek. Nie chodzi mi o to jak wygląda Keanu, bo trzyma się dobrze, ale było kilka scen, w czasie których odniosłem wrażenie, że łapie zadyszkę, jakby nie nadążał za aktorami-kaskaderami w czasie bójek. A zakończenie jest idealne.
Nie dziwię się, że zakończono film tak jak zakończono, zresztą od pierwszej sceny czuć, że to jest ostatnia przygoda Wicka, wyraźne sygnały ekipa rzuca. Takie zakończenie jakie dostaliśmy jest idealne dla tytułowego bohatera, nie można było lepiej zakończyć jego historii. Więc jestem trochę zaniepokojony tym, że będzie piąty rozdział, który już zapowiedziano. Nie mam nic przeciwko spinoffom i historiom o innych postaciach, np. chińskim daredevilu, co chyba zasugerowała scena po napisach, czekam też na serial o hotelu, nie tylko dlatego, że zagra w nim Mel Gibson, ale Johna Wicka zostawcie w spokoju. Oczywiście można odkręcić to co dostaliśmy na koniec, bo nie takie rzeczy odkręcano i bardzo prosto, np. ukrywa się, a to co widzieliśmy to był trolling, ale jeśli na to się twórcy zdecydują to popsują idealny finał.
A za całość postawię
7+/10. Sprawdziłem jak oceniłem rozdziały 1-3 i postawiłem taką samą ocenę każdemu filmowi, więc to jedna z najrówniejszych franczyz dla mnie, bo żadnemu rozdziałowi nie dałem ani mniej ani więcej.
Twórcy chyba wiedzieli co się dzieje z Lance Reddickiem, musiał być chory w czasie zdjęć, inaczej by nie zrobili z jego postacią to co zrobili.