The Doors ? amerykańska grupa rockowa powstała w lipcu 1965, rozwiązana w 1972 roku.
Płyty StudyjneZ Jimem Morrisonem:
The Doors (1967)
Strange Days (1967)
Waiting for the Sun (1968)
The Soft Parade (1969)
Morrison Hotel (1970)
L.A. Woman (1971)
Bez Jima Morrisona:
Other Voices (1971)
Full Circle (1972)
American Prayer (1978)
No to pora na Drzwi
O ile dobrze pamiętam zespół (a raczej jego twórczość) poznałam przez Riders on the storm, jak kilka lat temu zaczęłam grzebać w muzyce o kilkadziesiąt lat wstecz
następnie przesłuchiwane były pojedyncze utwory takie jak break on through, spanish caravan czy wild love... no i wokal Morrisona mnie porwał
Pierwszą katowaną płytą była Waiting for the sun, która jest teraz obok debiutanckiego albumu The Doors moją ulubioną z ich repertuaru. Zaraz po nich - Strange Days.
Pierwsza płyta
The Doors nie ma chyba słabszych momentów, jest spójna, natchniona niebanalnymi tekstami Jima, wciąż tętniąca życiem i trafiająca do odbiorców mimo upływu ponad 40 lat. Otwiera ją kontrowersyjny jak na tamte czasy Break on through, kończy równie kontrowersyjny, przegenialny The End
Najmocniejsze na
Strange Days jest według mnie jakże prawdziwe People are strange
(when you're stranger faces look ugly when you're alone), Love me two times i wielokrotnie improwizowane na koncertach When The Music's Over.
Waiting for the sun , wymieniłabym wszystkie utwory po kolei ^^ uwielbiam także tytułowy utwór...który znajduje się na innej płycie
Żałuję, że zespołu nie można już usłyszeć
live (mam na myśli brak Morrisona). Przed koncertem towarzyszyła by mi pewnie myśl, czy Jim będzie w stanie śpiewać i chłopaki dadzą dobry koncert, czy skończy się na jakimś rozpierdzielu, aferze, różnie to u nich bywało.
Cenię ten zespół nie tylko za dobre płyty, bo dobrych płyt jest wiele. Zadziwia mnie przede wszystkim to, że we tak krótkim czasie, od 67 roku do śmierci Morrisona w 71, udało im się odnieść niebywały sukces i wywrzeć znaczny wpływ na muzyce późniejszych lat, zainspirować kolejnych artystów. Minęło 41 lat od śmierci Jima, a twórczość jego i chłopaków z The Doors wciąż jest żywa