Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: William Faulkner  (Przeczytany 6671 razy)
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« : Marca 20, 2011, 15:44:50 »


William Faulkner (1897-1962) - powieściopisarz, nowelista i poeta amerykański. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1949.

Wybrana bibliografia:

  • Sartoris - 1929
  • Wściekłość i wrzask - 1929
  • Kiedy umieram - 1930
  • Światłość w sierpniu - 1932
  • Absalomie, Absalomie - 1936
  • Niepokonane - 1938
  • Koniokrady - 1962



Przeczytałem ostatnio swoją pierwszą książkę Faulknera, Światłość w sierpniu i uważam, że to dobra rzecz, chociaż do tego, żeby ją nazwać wybitną, jakoś mi jeszcze trochę brakuje. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem jej motyw przewodni, jeśli można w ogóle powiedzieć, że coś takiego tam jest. Dostrzegłem pewne próby dyskusji nad przeznaczeniem człowieka, rasizmem, celowością życia, różnego rodzaju fanatyzmem... Czytałem trochę o książce w internecie i było tam opisanych parę motywów, których nie zauważyłem albo zinterpretowałem inaczej. W sumie były też rzeczy, które uważam za trochę naciągane

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

W każdym razie Faulkner podejmuje sporo tematów, co sprzyja lekkiemu chaosowi narracyjnemu (częste przeskoki w chronologii czy w opisywanych sytuacjach, strumień świadomości, itp.). Trochę za bardzo na luz wrzucił moim zdaniem, nie widziałem w nim tego czegoś, co powinien wg mnie mieć pisarz: kontroli nad rozwojem książki.

Z drugiej strony powieść mogło skrzywdzić tłumaczenie Słomczyńskiego, który, mam wrażenie, momentami trochę zbyt dosłownie i rozwlekle przekładał zdania i myśli głównych bohaterów. Nie czytało mi się tego zbyt płynnie.

Jak dla mnie 8/10.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1 : Marca 20, 2011, 16:23:17 »

Moją przygodę z Faulknerem rozpocząłem niedawno. Wcześniej oczywiście dużo słyszałem o tym pisarzu, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie, by przeczytać jakąś jego rzecz... Mniej więcej rok temu sięgnąłem jednak po "Wściekłość i wrzask". Znakomita rzecz. Historia rodziny Compsonów, a w zasadzie jej swoistego upadku przedstawiona z kilku różnych punktów widzenia. Szczególnie nokautująca okazała się dla mnie pierwsza część, w której narratorem jest upośledzony umysłowo Benjamin, nie potrafiący odpowiednio nazywać wielu rzeczy, któremu przeszłość ,przyszłość i teraźniejszość mieszają się w jedną czasoprzestrzenną maź. Trudno się z początku połapać w tej chaotycznej narracji, stopniowo jednak zaczyna się z niej wyłaniać przejmujący obraz więzi panujących w tej rodzinie. Szczególnie wzruszyła mnie relacja między Benjaminem a jego siostrą, Caddy. Zaś sposób, w jaki Faulkner przedstawił tok myślenia osoby upośledzonej jest arcymistrzowski. Część druga to już bardziej standardowy strumień świadomości Quentina, brata obojga wymienionych bohaterów, którego z siostrą łączy stosunek, powiedzmy, niejednoznaczny. W trzeciej części narratorem jest z kolei Jason, najmłodszy z rodzeństwa, dla którego główną wartością w życiu jest jednak pieniądz. Potworna to postać, choć miejscami zdradzająca oznaki jakiegoś szeroko pojętego człowieczeństwa. Ta część jest jednak w mojej opinii najsłabsza, bo bardzo... przyziemna. Za część pierwszą 10/10, za drugą - 8/10 , za trzecią 6/10. Za całość 8/10.

W tym samym roku przeczytałem jeszcze debiutancką powieść Faulknera pt. "Żołd". Pozycja znacznie to słabsza, pokazująca kondycję amerykańskiego społeczeństwa po I wojnie światowej. Nade wszystko odniosłem wrażenie, że powieść jakoś rozłazi się w zbyt wielu kierunkach. Kilka ciekawych postaci (głównie kobiecych), kilka przejmujących momentów, ale jako całość książka pozostawiła mnie dosyć obojętnym. I im dalej, tym większe odczuwałem rozdrażnienie, bo jednak początek był dość obiecujący. 5/10
Zapisane
Ciacho

*

Miejsce pobytu:
Bytom

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



WWW
« Odpowiedz #2 : Marca 20, 2011, 16:48:45 »

Chwyciłem za Faulknera, a dokładnie za Czerwone liście przez to,że był do niego tak ostro przyrównywany McCarthy,którego styl ma niezaprzeczalnie świetny i myślałem,że z Panem Williamem będzie tak samo. Szczerze się przyznam,że praktycznie nic z tego zbioru nie pamiętam,bo było to co najwyżej przeciętne. Autora nie skreśliłem, chociażby przez sam fakt,że jedna książka to za mało, aby oceniać,a po drugie uświadomił mnie osobnik nade mną :P,że Faulkner to przede wszystkim powieść i za to jest stawiany w gronie najlepszych. :) Póki co nie wiążę najbliższej przyszłości z mości Faulknerem, ale najbliższa książka po jaką sięgnę, będzie na pewno powieścią. :)
Zapisane

"W głębi duszy zdajemy sobie sprawę z własnej głupoty, a poświęcamy zbyt wiele czasu albo na ukrywanie tego, albo na udowadnianie, głównie sobie, że tak nie jest"-Jonathan Carroll

http://swiat-bibliofila.blogspot.com
www.facebook.com/swiat.bibliofila
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #3 : Marca 20, 2011, 18:40:41 »

Wściekłość i wrzask wygląda dosyć ciekawie sądząc z opisu. Po Twoim streszczeniu i moich doświadczeniach z Sierpniowym blaskiem można dojść do wniosku, że Faulkner miał w zwyczaju rozbijać swoje powieści na kilka wątków narracyjnych.

Tak sobie uświadomiłem, że nawet nie zamieściłem krótkiego streszczenia fabuły Sierpniowego.... Powieść dzieli się na trzy wątki, które się ze sobą przeplatają:
1) historia Leny Grove, która przespała się z nieznajomym, a ten potem uciekł, obiecując jej że wróci. Zaszła w ciążę, a kiedy była bliska rozwiązania i wciąż nie było śladu po kochasiu, ruszyła za nim w drogę
2) opowieść o Joem Christmasie, białym człowieku, który ma w sobie domieszkę cudzoziemskiej krwi. Chyba najciekawszy z trzech wątków. Christmas jest tak barwną, pełną sprzeczności i nieodgadnioną postacią, że słusznie zasłużył na miano jednego z najbardziej samotnych, tragicznych bohaterów literatury amerykańskiej.
3) historia Wielebnego Gaila Hightowera, duchownego o bardzo dziwnych upodobaniach do historii swojego dziadka, którego zastrzelono w wojnie secesyjnej. Mieszka samotnie w Jefferson, wyklęty przez mieszkańców miasteczka za skandal, jaki wywołała jego żona.
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #4 : Marca 21, 2011, 09:14:57 »

Ja dwa razy sięgałem po Faulknera - dwa i pół.

Wpierw doskonała, ale to doskonała powieść Kiedy umieram. Obłędny, wielowątkowy strumień świadomości rozrzucony między członków bardzo biednej amerykańskiej rodziny, którzy wiozą trumnę ze zmarłą matką do innego miasta. Wiele dni wędrówki w znoju, upale i towarzystwie sępów. Ta powieść poniewiera jak mało co.

Później magiczny Wielki las - majestatyczna powieść-zbiór opowiadań o majestacie amerykańskich lasów, grupce myśliwych i półbaśniowym niedźwiedziu. Bez strumienia świadomości, za to piękny, bogaty język. Prócz tytułowej powieści w tomie są jeszcze dwa opowiadania - ten sam temat, częściowo i bohaterowie. Bardziej humorystyczny ton, jakość niższa, ale całość doskonale się uzupełnia.

No i jeszcze opowiadanie Kwiaty dla Emilii w opowieściach z dreszczykiem. Bardzo dobre było, świetnie napisane, turpistyczna, ale czytałem je zaspany w nocy i niewiele pamiętam.

Od dawna p.a. robi mi smaka na Wściekłość i wrzask, mam nadzieję, że w końcu kiedyś znajdę na nie czas, bo na razie Faulkner tylko mnie zachwyca.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #5 : Marca 21, 2011, 11:50:50 »

Te wszystkie opisy co tu wrzucacie wyglądają bardzo zachęcająco :). Chyba coś jeszcze Faulknera będzie trzeba ogarnąć ;).

A tak swoją drogą - gatunek Światłości w sierpniu na angielskiej Wikipedii określony jest jako "Southern Gothic". To już chyba lekka nadinterpretacja, bo w sumie to jest "Southern", ale "Gothic"?
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #6 : Marca 21, 2011, 12:11:36 »

Z tego, co kiedyś gdzieś czytałem, to souther gothic != (souther + gothic). Czytałem o tym przy okazji W cieniu płonących świec Tabithy King i kogoś tam.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #7 : Marca 21, 2011, 12:50:29 »

Cichy, przydałoby się rozszerzyć nieco tą "wybraną bibliografię" :) Jest chyba aż nazbyt wybiórcza :)

Natomiast chciałem jeszcze dodać, iż Faulkner pisywał również scenariusze filmowe. Większość z tych rzeczy jest dziś chyba raczej zapomniana, poza może trzema tytułami: "Mildred Pierce" (1945), "Mieć i nie mieć" (1944) i - przede wszystkim - klasyk filmu noir, "Wielki sen" (1946).
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #8 : Marca 21, 2011, 13:03:35 »

Z tego, co kiedyś gdzieś czytałem, to souther gothic != (souther + gothic).

Tutaj definicja z angielskiej Wikipedii, więc wiele się nie pomyliłem:
Cytuj
Southern Gothic is a subgenre of gothic fiction unique to American literature that takes place exclusively in the American South. It resembles its parent genre in that it relies on supernatural, ironic, or unusual events to guide the plot. It is unlike its parent genre in that it uses these tools not solely for the sake of suspense, but to explore social issues and reveal the cultural character of the American South.

W każdym razie w Światłości w sierpniu nie ma raczej żadnych elementów nadnaturalnych.

Cichy, przydałoby się rozszerzyć nieco tą "wybraną bibliografię" :) Jest chyba aż nazbyt wybiórcza :)

Wiem, ale gdy zakładałem temat to trochę się spieszyłem i wrzuciłem tylko parę tytułów. Tak samo życiorysu nie zamieściłem, ale któregoś razu tę część rozbuduję.
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #9 : Kwietnia 16, 2011, 23:20:14 »

Ten temat zmusił mnie, cobym w bibliotece poszukał Faulknera i trafiło na Azyl. Jestem w połowie i na razie powiem tyle, że rzecz jest całkiem niezła. Oszczędny, ale momentami powalający język, ciekawa fabuła i sporo szaleństwa. Polecić na tym etapie mogę spokojnie, jak doczytam, napiszę więcej.
Zapisane
czarnaJagoda

*

Miejsce pobytu:
Toruń




« Odpowiedz #10 : Kwietnia 17, 2011, 00:00:28 »

W bardzo zamierzchłej przeszłości byłam w teatrze (poniekąd przymusowo, bo to ze szkoły) na Requiem dla zakonnicy. Sztuka podobała mi się na tyle, że sięgnęłam po książkę. Ta mnie nie zachwyciła tak, jak sztuka, pewnie dlatego, że jednak wrocławski Teatr Współczesny dobrymi aktorami, a i dobrymi inscenizacjami stoi, a słowo pisane musi bronić się samo. Forma powieści, czyli przeplatanka powieści i dramatu wydała mi się (i nadal się wydaje) interesująca, ale niekoniecznie ułatwiła mi odbiór tekstu. W każdym razie mając świadomość, że William Faulkner wielkim pisarzem jest (bo tak można było gdzieniegdzie przeczytać  Diabeł 9 ), uznałam, że widać do mnie jego twórczość nie trafia, więc się przestałam interesować.
Chyba jednak utkwił mi w pamięci, bo jak przeczytałam całkiem niedawno (czyli niecałe 2 lata temu) w Książkach zakazanych Bartka Paszylka, że Requiem to ciąg dalszy Azylu, zapragnęłam ówże Azyl przeczytać. I pewnie kiedyś to zrobię, a może, jak mi się Azyl spodoba, to i po Reuiem znów sięgnę, choćby po to, by zobaczyć, czy po latach będę umiała docenić.
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #11 : Kwietnia 19, 2011, 22:04:07 »

Jagodo, nie czytałem jeszcze RDZ, ale z tego co wiem, jest to dosyć ścisła kontynuacja Azylu i na pewno warto czytać je w chronologicznej kolejności. Ja na pewno w najbliższym czasie muszę sięgnąć po Requiem dla zakonnicy, bo historia opowiedziana w Azylu aż się prosi o dokończenie.

Sama powieść może nie zachwyciła mnie jak Kiedy umieram, czy Wielki las, ale mimo wszystko to świetna rzecz.

Przede wszystkim w końcu rozumiem, dlaczego nazywa się McCarthy'ego nowym Faulknerem. O ile w uprzednio przeze mnie czytanych jego powieściach nie znajdowałem specjalnych podobieństw, o tyle tutaj jest ogromne. Właściwie powieść tak kojarzy mi się z taką nieco łagodniejszą mieszkanką McCarthyego i Ketchuma. Bez wielkiej makabry, w nieco staromodnym stylu, ale o ogromnie gęstej atmosferze.

Faulkner nie używa tutaj strumienia świadomości, ani nie tworzy monumentalnych opisów. Jest cholernie oszczędny - do tego stopnia, że sens sceny wyjaśnia się często dopiero w jej finale - wcześniej obserwujemy mniej lub bardziej znane sobie osoby przy jakiś czynnościach, które są często konsekwencjami poprzednich scen, ale nie bezpośrednimi. Jakby całe długie sceny były urwane i czytelnik sam musi je sobie przedstawić, uzupełnić faktami z dialogów.

Brudny klimat amerykańskiej wsi konfrontowany jest z miejskim zadęciem i zakłamaniem moralnym. Nie ma postaci jednoznacznie dobrych i złych, są za to postacie szalone. Powieść ta bardzo wyczerpuje czytelnika, ale jednocześnie daje ogromną satysfakcję. Na początek przygody z Faulknerem jednak bym odradzał.
Zapisane
czarnaJagoda

*

Miejsce pobytu:
Toruń




« Odpowiedz #12 : Kwietnia 20, 2011, 00:26:26 »

Mój początek - jak już wspomniałam - już miał miejsce. I była to powieść chyba (jeśli wierzyć Bartkowi) zdecydowanie słabsza niż Azyl. I jeśli mam tę znajomość kontynuować, to raczej właśnie poprzez poznanie książki, której Requiem jest kontynuacją.
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #13 : Kwietnia 20, 2011, 08:29:49 »

A nie, to moje odradzanie było raczej natury ogólnej ;) Jeśli już czytałaś RdZ to inna sprawa.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #14 : Kwietnia 20, 2011, 10:04:05 »

Ja tylko dodam, iż czytałem już kilka opinii faulkneromaniaków, którzy nadmieniali, iż czytanie jego powieści wyczerpuje, gdyż czytelnik może się poczuć wewnętrznie sponiewierany.  Tym samym nie wiem, czy istnieje dobra książka "na start" :) Ale na pewno nie jest nią "Requiem..." :)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #15 : Marca 29, 2012, 09:22:18 »

Za mną najsłabiej oceniana, druga powieść Faulknera, pt. "Moskity". Czy to naprawdę tak kiepska powieść? Moim zdaniem - nie, choć na podstawie tego, co czytałem i słyszałem o książkach tego autora, wydaje mi się takim skokiem w bok. Fabuły wielkiej to tu nie ma. Mamy bogatą i nieznośną panią Maurier, lubiącą otaczać się artystami, która organizuje wycieczkę statkiem i zaprasza nań rodzinę, znajomych a także ww artystów. Wycieczka absolutnie nie układa się po myśli p. Maurier, zaproszeni goście sieją zamęt, statek osiada na mieliźnie, zaś jej siostrzenica zwiewa gdzieś z stewardem. I to w zasadzie tyle. Niewiele się tu dzieje, ale niektóre dialogi są naprawdę zajmujące, miejscami zabawne, często przeintelektualizowane :) No i mamy tu naprawdę ciekawą galerię postaci. Jedni wzbudzają sympatię, inni drażnią, jedna postać może wzbudzić pewien niepokój - dzięki tak różnorodnym bohaterom, mało porywająca fabuła nie przeszkadza w przedzieraniu się przez kolejne strony książki.

Generalnie powieść to o różnych postawach wobec życia - można spontanicznie czerpać zeń pełnymi garściami - co czasami jednak prowadzi na manowce - a można próbować wszystko zaplanować i przewidzieć, otaczać się odpowiednimi ludźmi, bądź próbować opisywać to życie... Przyznam, że do takich wniosków naprowadziło mnie mocno posłowie, bo po mocno rozczłonkowanej w czasie lekturze, trochę mi ogólny sens umknął. Poza tym wydaje mi się, iż to książka o sztuce jako takiej, jej twórcach i ich roli, o odbiorcach... Wreszcie - podobno każda z postaci miała swojego realnego odpowiednika w rzeczywistości, co w epoce musiało być fajnym smaczkiem :) 5/10 bez wysiłku ;) Nie wiem, czy "Moskity" nie podobały mi się nieco bardziej, niż debiut Faulknera, "Żołd". Tamta powieść, po obiecującym początku, jakoś się rozlazła w szwach, brakowało mi jakiejś spójności, pisarz czasami porzucał jakiegoś bohatera, by wrócić do niego dopiero po jakimś czasie... W "Moskitach" fabuła została poprowadzona bardziej konsekwentnie i wydaje mi się powieścią bardziej przemyślaną, nawet jeśli nie jest to porywające dzieło i nie ma wiele wspólnego z późniejszymi książkami tego autora.

A ja tym sposobem dotarłem do "Faulknera właściwego" - kolejna książka w rozpisce to "Sartoris", pierwsza rozgrywająca się w fikcyjnym hrabstwie Yoknapatawpha. :)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #16 : Marca 18, 2013, 13:10:45 »

Przebrnąłem przez "Sartoris", no i cóż, zachwycony nie jestem. I z czystym sercem - po przeczytaniu pierwszych czterech pozycji z bibliografii Faulknera - mogę powiedzieć, że to "Wściekłość i wrzask" nadaje na pierwszy kontakt z tym autorem najlepiej. Bo "Sartoris", choć jest pierwszą książką z cyklu o hrabstwie Yoknapatawpha, to jednak odnoszę wrażenie, że ani Faulkner nie rozwija tu jeszcze w pełni swoich skrzydeł, ani też nie jest to książka do końca typowa, o czym za chwilę.

Jeśli o "rozwijanie skrzydeł" idzie, to chodzi mi głównie o fakt, że pomimo fragmentarycznej narracji, książka jest napisana dosyć tradycyjnym stylem; nie ma tu ani strumieni świadomości, ani eksperymentów formalnych znanych z następnej książki tego autora. Treść i klimat niby już dla Faulknera typowy, mamy tu analizę relacji międzyludzkich na przykładzie rodziny tytułowych Sartorisów, mamy różnorakie konflikty psychologiczne, mamy retrospekcje odwołujące się aż do czasów Wojny Secesyjnej ale... tu dochodzimy do powodów, dla których książka nie jest typowa. Otóż "Sartoris" jest mocno skróconą wersją książki "Flags in the Dust", która w całości ukazała się dopiero po śmierci Faulknera, w 1973 r. I te nożyce wydawcy niestety są wyczuwalne - a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Bywa, że po nadmiernie rozwlekłej introdukcji jakiejś postaci jej wątek traktowany jest marginalnie. Inne z kolei urywają się dosyć raptownie, bez konkretnego punktu kulminacyjnego. Jeśli to nożyce - można to jakoś wytłumaczyć. Jeśli taki był zamiar, to intencji autora nie rozumiem. Bo tempo narracji jest tu strasznie nierówne - czasem nazbyt rozwlekłe, rozwijające do znudzenia jaki poboczny motyw, czasem zaś miałem wrażenie zbyt dużych przeskoków. A szkoda, bo historia opowiedziana w książce ma mimo wszystko swój potencjał a tragizm głównej postaci - młodego Bayarda, który nie umie poradzić sobie z wyrzutami sumienia po śmierci swojego brata w czasie I Wojny Światowej - został wyłożony w dość przekonujący sposób. Lecz pomimo co najmniej kilku zapadających w pamięci scen, jako całości polecić tej książki nie mogę.
Zapisane
Król Artur

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Let's tango bitch!

« Odpowiedz #17 : Lipca 13, 2013, 22:17:00 »

Faulknera miałem okazję czytać jak narazie Czerwone liście. Generalnie czytało się nieźle, pare opowiadań trafiło idealnie w mój gust (takie jak chociażby opowiadanie "Mistral"). Co byście polecili jego autorstwa w taki deseń jak owe opowiadanie?   
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: