O! Fajnie, że taki temat powstał, bo ja w sumie w bardzo dużej mierze przez (wybaczcie fani) głupawe Gwiezdne Wojny niemal od małego chłopca do zeszłego roku uciekałem przed science-fiction czy to filmowym/serialowym czy książkowym.
Czasem udało się komuś namówić mnie na obejrzenie jakiegoś filmu, czasem Zimek próbując mnie przekonać do gatunku podsunął mi Lema (którego do tej pory nie przeczytałem).
Czemu od gatunku uciekałem - bo miałem przeświadczenie, że skoro Star Wars to taki sztandarowy twór gatunku, coś "super duper", i w ogóle "łał" a dla mnie to naiwna i nieco irytująca bajeczka pokroju Avatara, (tylko z gorszymi efektami) no to coś z tym gatunkiem musi być nie tak. Dopiero pod koniec 2012 roku nastąpił przełom, gdy przeczytałem
"W dół, do ziemi" Silverberga. Pomyślałem wtedy - kurde, ten gatunek ma cudowny potencjał i nie wszystko jest równie głupie i tak na maksa amerykańskie jak SW. W sumie do dziś "
W dół, do ziemi" to jedna z moich ulubionych książek.
Później przyszedł czas na genialną, acz równie krótką książkę
"Świt 2250" Andre Norton - dla mnie absolutna rewelacja. Książka pisana w 1953 roku chyba a dziś nawet bardziej aktualna niż wtedy. Na fali dobrych wyborów sięgnąłem po
"Miasto na górze" Kira Bułyczowa i co? I trzecie pod rząd udane, w pełni satysfakcjonujące spotkanie z gatunkiem. Jakiś czas później zabrałem się za
"Długą Ziemię" i tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Jakoś około 140 strony książka zaczęła mnie niemiłosiernie nudzić, więc odpuściłem.
Na urodziny dostałem
"Nakręcaną dziewczynę" Bacigalupiego i chyba na dzień dzisiejszy uważam to za swoją ulubioną powieść (co prawda nie wiem jak bardzo jest to takie typowe sci-fi - chyba dość średnio, prawda?), a pod koniec 2013 roku sięgnąłem po
"Blade runnera" Dicka i ta książka również trafiła w dziesiątkę jeśli chodzi o moje przełamanie stereotypu "sci-fi to szajs i świetlne mieczyki".
Dlatego dziś jestem nawet powiem, że bardzo otwarty na gatunek. Wiem, że mam ogromne braki ale zamierzam sukcesywnie nadrabiać
Przy okazji dodam, że jeśli chodzi o filmy, to najbardziej lubię odsłonę sci-fi w klimatach "Moon" czy "Dystrykt 9". Jeśli chodzi o literaturę, to w sumie wszystko co wymieniłem a ukończyłem dostało ode mnie oceny od 8 do 10
Możliwe, że już dziś zabiorę się za kolejną eksplorację gatunku. Kupiłem wczoraj
"Prom kosmiczny 03" Beara.