O Wielkim Marszu mogę mówić godzinami. Dla mnie to była przygoda. Jedyny King (właściwie Bachman) łyknięty na jeden raz w jeden dzień. Oraz jedyna książka Kinga, którą czytałem dwukrotnie. Historia opisana w inny sposób niż wszystkie, nie ważne jak się zakończy, ważne jak do tego dojdzie (dosłownie). Przyjaźnie zawarte podczas marszu, walka tych ludzi o życie, ta udręka, ten ból, walka ze samym sobą by uciec przed nieodwracalnym, tego po prostu nie da się opisać. Książka o życiu z niewiarygodną dawką emocji. Zdecydowanie najlepsza trójka Kingowych dzieł, gdyby nie moje zamiłowanie do grubych tomisk to rzekłbym że najlepsze co napisał.

Rzeczywiście to przez co musieli przejść nastolatkowie w czasie marszu, dodaje powera do walki z trudnościami życia i samym sobą.

Mi ta książka się często na spływach kajakowych śniła Szczególnie w okresie tych najdłuższych i najcięższych etapów. I w tym przypadku nie pomagała To był prawdziwy koszmar

Jak "Łofca snuf" zajmie  zaszczytne miejsce to Ci wybaczam tego posta.

cholera, trzeba było kłamac... 

Ktoś tutaj wypowiedział małą wojnę fanom WM! Oczywiście, to normalne, że jednym książka się podoba, a drugim nie....ale żeby pisać tak o WM

No właśnie. Na szafot! P.a. na szafot, Ciacho po topór a pływus do pieca

Wiesz co jest najlepsze Dud? Że Ty 3-krotnie więcej postów tutaj napisałeś niż w temacie "Łowców",bo tam tylko 2 ,a tutaj to już twój 6,więc coś chyba magicznego w tym WM jednak jest.

Duddi narażasz się łobuzie! Tak na serio to nie dziwie się, że tyle postów piszesz o WM bo chyba większość z nas mogła by o nim pisać i pisać.....Może zorganizujemy Wielki Marsz forumowiczów

Dzięki wielkie nie no wiecie co, ja uważam, że to kiepski pomysł