Książkę zaczęłam czytać nie mając wobec niej żadnych oczekiwań, nie czytając wcześniej żadnych opinii i recenzji. Do sięgnięcia po nią zachęciła mnie premiera serialu o tym samym tytule na HBO. Książka leżała na półce dość długo i kusiła by po nią sięgnąć, więc w końcu uległam.
Czy było warto?
Muszę przyznać, że dawno Kinga nie czytałam (a przynajmniej w tak długim wydaniu, pomijam Pudełko z guzikami i Uniesienie) i początek aż do jakiejś połowy czytało mi się doskonale. Aż byłam zdziwiona, że tu 200 stron za mną, a King nadal nie zdradził "kto zabił"
tylko zostawia mnie z moimi własnymi domysłami.
Mój entuzjazm trochę opadł, gdy King wyjawił nam z jakim uosobieniem zła mamy do czynienia. Najciężej czytało mi się ostatnie 100 stron, jak zbliżaliśmy się do
jaskini, gdzie miało nastąpić rozprawienie się z Outsiderem. Samo spotkanie również było trochę rozczarowujące.
Plusy? Historia jest wciągająca, King długo nie zdradza z czym bohaterowie będą musieli się zmierzyć, możemy główkować razem z nimi.
Jako największy minus uznaję zbyt powierzchowne potraktowanie postaci. Zwłaszcza brakowało mi rysu psychologicznego czarnego charakteru, zdradzenia tego, co siedzi w jego głowie.
Odpowiadając na pytanie, czy było warto - tak. Nie jest to najwyższa półka, ale też nie najniższa. Taki średniak z plusem. 6/10
Edit:
Tak tylko jeszcze dodam, że byłoby ciekawiej gdyby na koniec okazało się, że z Ralpha faktycznie wyszły te glisty