nocny
Moderator Globalny
Miejsce pobytu: Szczecin
|
|
« : Sierpnia 31, 2010, 20:24:09 » |
|
Rok wydania: 2004 Członkowie ka-tet zostają rozdzieleni. Pere Callahan toczy w nowojorskim Dixie Pig swój ostatni bój z wampirami. Susan jest świadkiem narodzin potwornego Mordreda i widzi, jak przeistaczające się w pająka niemowlę pożera Mię - własną matkę. Roland i Eddie utknęli w innym świecie - Maine, 1977 - i bardzo pragną połączyć się z resztą ka-tet. Namawiają Johna Culluma, by udał się do Nowego Jorku i zaopiekował czerwoną różą rosnącą na opuszczonej parceli na Manhattanie. Po rozprawie z prześladowcami Roland i towarzysze podążają w kierunku zamku Karmazynowego Króla. Po drodze muszą pokonać załogę więzienia Algul Siento, która usiłuje zniszczyć ostatnie Promienie i doprowadzić do zawalenia Mrocznej Wieży, by stworzyć "nowy, lepszy świat". W końcu, po wielu stoczonych walkach i przygodach, rewolwerowiec dociera na szczyt Mrocznej Wieży i otwiera ostatnie, zamknięte drzwi. Tam odnajdzie wreszcie sens, kres i zarazem początek swojej drogi życiowej.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
marek8210
Miejsce pobytu: Bytom
|
|
« Odpowiedz #1 : Września 07, 2010, 23:51:14 » |
|
Bałem się, że zakończenie przygody z MW mnie zawiedzie. Bałem się, że po tak znakomitej historii, żadne zakończenie nie będzie dość dobre. King zaprzeczył temu w tym tomie. Jest tu wszystko, strzelaniny, wzruszenie, zaskakujące przeskoki akcji, no i to zakończenie. Z całą pewnością mimo, nie zadowalającej konfrontacji z Karmazynowym Królem i słabości zupełnie zbędnej według mnie postaci Mordreda, końcówka zaskoczyła mnie bardzo (mam na myśli ostatni kilka stron). Po przeczytaniu ciężko było mi się otrząsnąć i przez kilka dni chodziłem z głową w chmurach tak mi to w głowie siedziało. Według mnie jedna z lepszych części.
|
|
|
Zapisane
|
Potraktuj lekturę tak jak wyprawę w nieznane. Poruszaj się bez mapy, rysuj za to własną, w miarę jak posuwasz się naprzód.
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #2 : Września 08, 2010, 10:42:55 » |
|
Pamiętam, że świeżo po wydaniu, pojawiało się mnóstwo głosów, że to najlepszy z tomów... Tak na pewno moim zdaniem nie jest. Są "momenty", ale chwilami akcja się nieco wlecze (vide rozdział bodaj "skóry"). Ale to pikuś. Gorzej, że rozwiązanie niektórych wątków nie przypadło mi do gustu (Walter!!!). Zakończenie lubię. Tego typu historie nie mogą mieć zakończenia, które zadowolą wszystkich.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mando
King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności
|
|
« Odpowiedz #3 : Września 08, 2010, 18:55:48 » |
|
A mi się bardzo podobało zakończenie wątku RF. Zresztą to nie pierwsze (i myślę, że nie ostatnie) jego zakończenie i wszystkie były takie na jakie ta postać zasługuje. A co do książki to zdecydowanie najlepsza część z tych trzech, które King napisał po wypadku. Niestety to jedyny tom MW, który czytałem tylko raz, ale wspomnienia po tej lekturze mam bardzo pozytywne.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #4 : Września 09, 2010, 10:57:14 » |
|
Masz rację, to najlepszy z tomów V-VII. Ale Walter? żeby jakiś smarkacz Mordred załatwiał z taką łatwością taką fajną postać? I to w takim momencie? Postać, która towarzyszyła czytelnikowi od dosłownie pierwszego zdania MW?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
NoBoDy_FuN
Miejsce pobytu: Tu, tam, sram, owam.
Tam gdzieś jest mój kwiat..
|
|
« Odpowiedz #5 : Października 25, 2010, 23:55:12 » |
|
O ile King strasznie namieszał w VI tomie, o tyle wybrnął znakomicie z tych wszystkich buraków w VII. Kiedy wreszcie fabuła wskakuje na tor wiodący do finału, dzieje się dużo, szybko i zaskakująco. Zwłaszcza zaskakująco jak dla mnie, bo całkiem inaczej wyobrażałem sobie drogę do MW. Ostatni tom absolutnie rekompensuje mi braki poprzedniego. Zakończenie, całkowicie inne niż myślałem, ale idealnie pasujące, perfekcyjne, proste i genialne. Odrzucam wszelkie teorie że inne byłoby lepsze. Epilog... o ile jestem przeciwnikiem epilogów u Kinga, tak tym razem cieszę się bardzo, bo zrekompensował mi całą złość jaką miałem do niego po tym co uczynił z ka-tet. A najpiękniejsze w tym tomie jest to, że kiedy się go kończy, chce się sięgnąć po I tom, bo przecież Ka (Kaka ) jest kołem
|
|
|
Zapisane
|
Człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś dzięki komu dowiaduje się że ta studnia jednak nie ma dna
|
|
|
Master
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #6 : Stycznia 04, 2011, 22:25:38 » |
|
No muszę napisać, że w ostatnim tomie King dał ostry popis. Nie ma tu w zasadzie, przez większą część powieści, do czego się przyczepić. Rewelacyjne akcje (Callahan i wampiry), wydarzenia w NY z różą, pojedynki i smutne epizody. Nie mniej powieść ma dwie poważne wpadki: Mordred i Karmazynowy Król. Wiadomo w czym rzecz- kto czytał ten wie, kto nie czytał niech się nie zniechęca. Zakończenie jakiego się nie spodziewałem. Ponadto wielkie brawa za Epilog.
|
|
« Ostatnia zmiana: Stycznia 05, 2011, 22:57:18 wysłane przez Master »
|
Zapisane
|
|
|
|
kujot666
Miejsce pobytu: Działdowo | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #7 : Marca 30, 2011, 16:21:22 » |
|
No cóż, dzisiaj nastała ta wyczekiwana chwila, kiedy przeczytałem ostatnie wersy "Mrocznej Wieży" i zamknąłem ostatni tom cyklu. Czy zakończenie mnie zaskoczyło? Czy spełniło moje oczekiwania, które narastały z każdym kolejnym tomem? Rzekłbym, że tak i nie! Pod względem fabularnym siódmy tom cyklu naprawdę mi się podoba. Jest w nim dużo akcji, częste zmiany lokalizacji, dużo nowych i ciekawych postaci (nie wiem czemu wątek Mordreda nie jest za bardzo lubiany?), a także emocji związanych z ka-tet Rolanda. I wszystko by było ładnie i pięknie gdyby autor nie pociągnął wątku Kinga w Kingu. Myślałem, że po niefortunnym wtrąceniu osoby pisarza w "Pieśni Susannah" Stefan odpuści sobie ten temat, ale nie, nie dość że go pociągnął to jeszcze rozwinął. Do tego stopnia zniesmaczył mnie tym posunięciem, że gdy w treści padało nazwisko King zaczynało mnie mdlić i miałem ochotę przerwać lekturę. Ale nie będę się o tym rozwodził za bardzo bo nie warto, wspomnę o tym jeszcze w wątku poświęconym całemu cyklowi MW. Jeśli chodzi o nasze ka-tet, to wydarzenia z nimi związane trochę mnie zaskoczyły. Chociaż podświadomie czułem, że sprawy przybiorą taki a nie inny obrót. W każdym bądź razie emocje były! Samo zakończenie jak dla mnie było przewidywalne i wcale mnie nie zdziwiło. Zresztą przez wszystkie tomy cyklu autor przygotowywał nas na konfrontację Rolanda z wieżą. Ileż to razy było powtarzane, że ka kołem się toczy. Także z jednej strony niedosyt, a z drugiej chęć przeczytania całej przygody od początku. Bynajmniej po to, aby przyjrzeć się dokładniej temu co umknęło nam przy pierwszym czytaniu. Także "Mroczna Wieża" byłaby dla mnie idealnym zakończeniem całego cyklu, gdyby nie wspomniany przeze mnie powyżej wątek Kinga. Myślę, że wrócę kiedyś do tego cyklu, a to głównie za sprawą Rolanda - najjaśniejszego punktu całej tej opowieści! Hile Rewolwerowcze!
|
|
« Ostatnia zmiana: Marca 30, 2011, 16:22:57 wysłane przez kujot666 »
|
Zapisane
|
Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #8 : Marca 30, 2011, 18:19:48 » |
|
nie wiem czemu wątek Mordreda nie jest za bardzo lubiany?
Bo wkurzający jest gówniarz i tyle Ale to po mamusi ma pojawił się późno i miał czelność zabić człowieka w czerni... obok wątku Kinga, pewnych dłużyzn tu i ówdzie, pozbycie się tak fajnej postaci w taki sposób to dla mnie największa wada MW
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kujot666
Miejsce pobytu: Działdowo | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #9 : Marca 30, 2011, 19:14:01 » |
|
Hehe, po części Cię rozumiem p.a., ale było dużo więcej głupich zgonów i to z rąk nieodpowiednich ludzi. Weźmy choćby Eddiego, który ginie z ręki jakiegoś grubasa, który jest raptem tylko nadzorcą pseudo więzienia. I to o zgrozo, już po całej strzelaninie. Jak to się stało, że Rewolwerowcy tego nie zauważyli, przecież byli tacy czujni w każdej sytuacji. Nie wspomnę już o Jake'u, który ginie ratując jakiegoś śmiesznego pisarza. A Mordred to według mnie bardzo ważna postać, przecież to ostatni zawór bezpieczeństwa Karmazynowego Króla, kiedy zawiodły wszystkie inne sposoby Mordred miał być tym ostatecznym katem, nawet Ej zginął z jego ręki. W sumie to myślałem, ze Ej zabije Mordreda ponieważ był specem od zabijania insektów, a pajęczak był tylko trochę większą wersją insekta.
|
|
|
Zapisane
|
Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
|
|
|
Wojtq
|
|
« Odpowiedz #10 : Kwietnia 10, 2012, 16:56:43 » |
|
Po 3,5 miesiącach czytania skończyłem dzisiaj sagę. To była wspaniała podróż. Jeszcze nigdy wcześniej nie zżyłem się w takim stopniu z bohaterami powieści, jak tutaj. Pierwszy raz zdarzyło mi się zapłakać nad śmiercią książkowych postaci, za co Kingowi należą się wielkie brawa (nie wspominając już o genialnym i wzruszającym epilogu). Jak interpretujecie zakończenie? Wiadomo, że Roland ponownie lądując na pustyni Mohaine nie znajduje się w identycznym stanie, jak wtedy, gdy rozpoczyna się pierwszy tom. Jego ekwipunek jest bogatszy w róg, który w pewnym niegdyś pozostawił pod wzgórzem Jericho. Przed wejściem do Wieży wyrzuca sobie, że tylko kilka sekund zajęłoby mu schylenie się po niego po bitwie. Później pojawia się kwestia, mówiąca o tym, że kto nie wyciąga lekcji z przeszłości, ten zmuszony jest ją przeżywać ponownie. Co Waszym zdaniem symbolizuje róg? Rozumiem, że Roland ma zadąć w niego gdy ponownie znajdzie się pod Wieżą, ale dlaczego? Czy pozostawiając go na polu klęski Roland zapomniał oblicza swojego ojca?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #11 : Kwietnia 10, 2012, 21:36:41 » |
|
Już ładnych parę lat minęło od mojej przygody z MW, ale nie jest tak, iż róg jest symbolem pewnej nadziei, iż tym razem to już ostatnia wędrówka Rolanda do Wieży?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Wojtq
|
|
« Odpowiedz #12 : Kwietnia 10, 2012, 22:24:35 » |
|
Przeczytałem ponownie zakończenie i nasunęła mi się inna interpretacja. Tuż przed ostatnim zdaniem książki pojawiają się głosy ludzi z dawnych czasów Rolanda, którzy mówią mu, że nigdy się nie zmienia, że zawsze jest taki poważny i nieustępliwy, co inny głos nazywa jego przekleństwem. Róg podczas bitwy na wzgórzu Jericho symbolizował porażkę i może właśnie tego chce Ka, Gan (czy Promień) od Rolanda - aby wreszcie dał sobie spokój z tą Wieżą, a cały jego wysiłek zostałby nagrodzony, kiedy zdecydowałby się na ten akt skruchy, jakim byłoby zadęcie w róg.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Oneie
Miejsce pobytu: Warszawa
|
|
« Odpowiedz #13 : Czerwca 16, 2012, 21:32:37 » |
|
Nie, NIE, NIE... Najpierw boję się czytać dalej.... No i tak dotarłam z Rolandem do Wieży... VII - świetny tom pełen przygód, walki i smutku (oj polały się łzy...) Zakończenie GENIALNE i jedyne jakie mogło być - od pewnego momentu podejrzewałam, że tak to będzie wyglądać. Świetny jest też EPILOG, choć przewrotny i nie wiem do końca, jak go rozumieć. Mordred to postać z potencjałem, ale nie do końca wykorzystanym, jakby Kingowi zabrakło już chęci do rozwinięcia jego roli w historii. Jak na postać, której przyjściu na świat poświęcono właściwie cały jeden tom, niewiele miał do zrobienia. Myślałam, że to Mordred stanie się tym największym i najgroźniejszym wrogiem ka-tet w ostatniej części. Sam Karmazynowy Król też nie okazał się zbyt groźny i ta ostateczna rozgrywka o Wieżę odrobinę rozczarowuje. Ale za to po drodze był fantastyczny epizod z wampirem emocjonalnym a wcześniej bitwa o Algul Siento, przeprawa pod zamkiem... No i w końcu wiem, czemu uratowanie Patricka w Bezsenności miało takie znaczenie Generalnie dużo było takich momentów przyprawiających mnie o zachwyt, co czyni tą część jedną z moich ulubionych - obok Ziem Jałowych, Czarnoksiężnika i kryształu, a także tatatm! Pieśni Susannah - którą chyba mało kto lubi tak jak ja:) Po zakończeniu aż chce się sięgnąć po tom I - chociaż tym razem wiecie kto zabrał ze sobą wiecie co... jak sądzicie, czy to oznacza że tym razem historia Rolanda potoczy się inaczej?
|
|
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2012, 17:17:09 wysłane przez Oneie »
|
Zapisane
|
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #14 : Lipca 12, 2012, 14:26:14 » |
|
Jakoś umknęła mi Twoja wypowiedź... Ach, to Euro Wspomniałaś o niewykorzystanym potencjale KK i Mordreda. No właśnie. Ja mam w stosunku do tego tomu ambiwalentne odczucia. Z jednej strony - wspaniała lektura, wiele emocji, niezwykłych przygód i tak dalej. Z drugiej - trochę dłużyzn (rozdział o skórach) i kiepskich wątków (KK, Mordred, Stephen King). To, co w tym tomie wspaniałe, wynika w linii prostej ze wspaniałości poprzednich tomów: pewnych rzeczy nie dało się już popsuć. Większość nowości (wprowadzonych w 3 ostatnich tomach) okazała się być mniejszym lub większym niewypałem (ok, wiem, że są fani wątku SK, ale to naprawdę niewielka grupa). Tym samym wydaje mi się czasami, iż King zabrał się za dokończenie MW w nie najlepszym momencie swojej kariery (wtedy powstawały raczej średnio oceniane rzeczy, jak Łowca Snów czy Buick 8) - starczyło talentu, by dobrze pociągnąć stare wątki, zabrakło nieco ciekawych nowych pomysłów. Tak, mi zakończenie też się podoba, odnoszę jednak wrażenie, iż było ono zaplanowane od dawna. Czy możliwym zatem jest, że gdyby zabrał się za to dopiero teraz, całość byłaby lepsza?
|
|
« Ostatnia zmiana: Lipca 12, 2012, 14:29:36 wysłane przez p.a. »
|
Zapisane
|
|
|
|
kujot666
Miejsce pobytu: Działdowo | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #15 : Lipca 12, 2012, 17:49:42 » |
|
No i w końcu wiem, czemu uratowanie Patricka w Bezsenności miało takie znaczenie. Oneie, czy mogłabyś przybliżyć mi szczegóły dotyczące Patricka Danville'a z "Mrocznej Wieży"?
|
|
|
Zapisane
|
Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
|
|
|
Oneie
Miejsce pobytu: Warszawa
|
|
« Odpowiedz #16 : Lipca 12, 2012, 19:17:40 » |
|
Roland, Susannah i Ej trafili do domku niejakiego Joe Collins'a, który w krótkim czasie okazuje się być wampirem żywiącym się emocjami. Po pozbyciu się stwora ka-tet odnajduje Patricka zmaltretowanego i uwięzionego w klatce w piwnicy. Oczywiście uwalniają go i dalej podążają już we czwórkę. Po drodze okazuje się że Patrick pięknie rysuje - pewnego wieczoru namalował portret Susannah, bardzo realistyczny, łącznie z wrzodem który jej się zrobił na twarzy podczas wędrówki po ziemiach Jądra Gromu. Susannah poprosiła Patricka o wymazanie wrzoda, wytarcie go gumką:) I gdy Patrick wymazał paskudztwo z portretu, paskudztwo znikło również z twarzy Susannah. Tak więc okazało się, że Patrick może manipulować rzeczywistością pod warunkiem, że najpierw utrwali ją na obrazku. Po śmierci Eja, i pod wpływem snów Susannah postanawia opuścić Rolanda - poprzez drzwi, które narysuje Patrick. Ale nie jest jasne, dokąd tak naprawę trafiła...Talent Patricka okazał się kluczowy w późniejszej walce Rolanda z Karmazynowym Królem. Po prostu Patrick rysuje Króla na Wieży, a potem go wymazuje gumką. Co ciekawe, taki obrazek namalował już wcześniej w Bezsenności - gdy jest jeszcze małym chłopcem, który pewnego dnia razem z mamą wybiera się na jakiś konwent do centrum obywatelskiego, a "zwerbowany" przez Karmazynowego Króla Ed Deepneau ma przeprowadzić zamach na chłopca. Niemal tuż przed atakiem Patrick narysował wieżę otoczoną różami a "z boku, przed wieżą stał mężczyzna w spranych dżinsach (...) Ze szczytu wieży, z nienawiścią i strachem, wpatrywał się w rewolwerowca człowiek w czerwonej szacie" (jak kogoś interesuje to 607 - 610 str. Bezsenności wyd. kieszonkowe - pojawia się i Roland:)) Niestety, King nie wyjaśnił jak Patrick znalazł się w świecie Wieży - ani jak wpadł w szpony Dandelo. Ani co stało się z nim po tym, gdy Roland wszedł do Wieży
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kujot666
Miejsce pobytu: Działdowo | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #17 : Lipca 12, 2012, 19:47:21 » |
|
Podziękował! Jakoś nie mogłem sobie przypomnieć tego chłopca i odnieść zarazem do treści sagi. Po przeczytaniu "Bezsenności" coś mi dzwoniło, ale nie wiedziałem dokładnie gdzie. Pozdro!
|
|
« Ostatnia zmiana: Lipca 12, 2012, 19:49:30 wysłane przez kujot666 »
|
Zapisane
|
Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
|
|
|
ciach_eemuu_ciach
Miejsce pobytu: Łaziska Średnie | SPONSOR FORUM |
Where is Jessica Hyde?
|
|
« Odpowiedz #18 : Października 28, 2012, 15:20:30 » |
|
Aż chciało by się rzec: NARESZCIE! Nareszcie dane mi było sięgnąć po ostatni tom sagi Mroczna Wieża i go przeczytać. Tylko teraz na świeżo po zakończeniu miotają mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony cieszę się, że poznałem zakończenie tej wspaniałej przygody. Z drugiej strony chciałbym aby przygoda dalej trwała. Tom siódmy bez zbędnego owijania w bawełnę mogę uznać, za jeden z najlepszych w całej sadze. Stanowi on świetne zwieńczenie tej wielkiej historii jaką zaprezentował King. Właściwie to nie mam zbyt wiele zastrzeżeń do tego tomu. Absolutnie wszystko jest w nim na swoim miejscu. Nie ma dłużyzn (aż mnie dziwi jak p.a. kilka razy w tym wątku podkreśla, że rozdział "skóry" jest nudny...a jest świetny), jest ogromna dawka emocji, akcji i uczuć. Wszystkie wątki poskładały się do kupy i nie mam poczucia, że coś zostało wprowadzone do historii i potem nieumiejętnie zakończone. Wszystkie wydarzenia które mogą budzić złość czy poczucie niesprawiedliwości u czytelnika potem zyskuje swoje miejsce i znaczenie. Wszystko sprowadza się do zakończenia, które jak sam King napisał jest dobre. I ja się z nim zgadzam. Ta historia nie mogła mieć lepszego zakończenia. Do tego jeszcze zresztą wrócę w końcowym etapie moich wywodów. Może wypunktuję kilka spraw o których chciałem wspomnieć: I. Ka-tetCzyli największa zaleta Mrocznej Wieży. Główni bohaterowie i ich losy były głównym motorem napędowym aby sięgnąć po ostatni tom tak szybko jak to tylko możliwe. I King mnie nie rozczarował. Ogromna dawka emocjonalna jaką serwuje w MW VII kilka razy rozłożyła mnie na łopatki. To co dzieje się z ka-tet, jak wygląda droga do Mrocznej Wieży, epilog. Wszystko świetnie zgrane. EddieGdy umarł Eddie zacząłem się zastanawiać kto w takim razie zasługuje na dojście do końca wędrówki i wraz z Rolandem zobaczenie celu wędrówki. Jak się później okazało nikt. Śmierć o tyle głupia bo bardzo przypadkowa co prawdziwa i prawdopodobna. Świetnie opisana ostatnie chwile życia Eddiego z perspektywy Jake. ściskało człowieka za serce. Śmierć jednego z członków ka-tet w połowie książki była dla mnie bardzo zaskakująca mimo, że King w swoim stylu ("widzieli go ostatni raz żywego") zapowiadał rychły rozpad ka-tet. Jake Najdotkliwsza strata. Zaraz po Eddiem umiera bardzo ważna postać, która była z nami właściwie od samego początku opowieści. I jeszcze ratując tego głupiego i nieodpowiedzialnego Kinga. Co mi się podobało to świetne połączenie scen z wypadku Stephena z fikcją zawartą w MW. Wyszło to nadspodziewanie smakowicie. I tutaj King po raz kolejny zapowiada rychłe rozstanie z jednym z bohaterów za pomoc ka-shume. SusannahZawsze uważałem ją za najsłabsze ogniwo ka-tet. Zmieniło się to w VI tomie gdzie jej ciągła walka z Mią o zmysły i zachowanie swojego ciała była bardzo ciekawa. Chociaż na początku VII byłem święcie przekonany, że to ją pożegnamy jako pierwszą (zaraz za Callahanem). Na szczęście tak się nie stało i to ona najdłużej towarzyszyła Rolandowi w drodze do Mrocznej Wieży. Teraz cieszę się bardzo, że to właśnie ona dotrwał tak daleko. Jej relacja i stosunek do Rolanda zawsze była ciekawa. Gdy przeszła przez drzwi poczułem dotkliwą stratę jak Roland, a z drugiej strony ulgę. EjCzyli bufor emocjonalny ka-tet i jego pełnoprawny członek co udowodnił nieraz. Scena śmierci Jake nie byłaby tak poruszająca gdyby nie opłakujący go Ej. Jego milczenie było bardzo wymowne i poruszające. Ej przez cała sagę zawsze był w cieniu pozostałych postaci. Jak to zwierze, które im towarzyszyło. W tym tomie miał spełnić swoją zapowiadaną wcześniej misję. I dał radę. Jego śmierć zabolała mnie nie mniej niż pozostałe. EpilogCzyli pozytywne zakończenie wątku ka-tet. Niezmiernie mnie cieszy, że mimo śmierci większości członków grupy pod koniec odnaleźli siebie. Bo przecież "są światy inne niż ten". II. Bohaterowie drugoplanowi.W VII tomie bohaterowie drugoplanowi są świetnie wykreowani. Ich losy są naprawdę ciekawe i często zaskakujące. Nie rozumiem niechęci do postaci Mordreda. Dla mnie postać wykreowana świetnie, niejednowymiarowa a że był młody i głupi to już cecha jego charakteru. W związku z tą postacią bardzo podobało mi się zakończenie wątku Waltera. Bardzo mnie cieszy, że ta postać skończyła jak skończyła. W każdej książce Kinga, w której występuje R.F. wydawał mi się straszną ciapą (można wymyślić inne niecenzuralne określenie wymazując jedną z liter tego słowa ), zawsze miał o sobie wygórowane zdanie a kończył jako przegrany to i w MW tak skończył. Kompletnie mnie to nie zdziwiło Cieszy znaczące nawiązanie do "Serc Atlantydów". Nareszcie spotkałem po raz kolejny Teda. Po przeczytaniu tego tomu mam po raz kolejny nieodpartą ochotę sięgnąć po najlepsze z dzieł Kinga. Poza tym warci choćby wzmianki są pani Tassenbaum, John Cullum czy Patrick Danville. III. Wątki kontrowersyjne.Wątki kontrowersyjne w ostatniej części MW znajdują satysfakcjonujące zakończenie. Jegomość o inicjałach S.K. Na szczęście to nie on jest twórcą Rolanda, świata Pośredniego, pozostałych bohaterów, a tylko przenosi prawdziwą historię na papier i jest po prostu autorem biografii Rolanda i ka-tet . Gdyby było inaczej chyba bym nie był w stanie zaakceptować takiego stanu rzeczy i rzucił książkę w kąt przed zakończeniem czytania. Na szczęście King prawdziwy otrząsnął się w porę i nie popadł w śmieszność. Chociaż ciągle mam wrażenie, że bez tego wątku cała historia tylko by zyskała. Wątek KK Heh pojedynek z Karmazynowym Królem uważam za udany, chociaż spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Otoczenie w którym rozgrywała się walka było niesamowicie klimatyczne. Pole róż, Mroczna Wieża, nie wiem czy mogło by być lepsze. Samo zakończenie żywota pana szalonego uważam za ciekawie rozwiązane. Nie da się go zabić? Więc go wymażmy. Czemu nie IV. Roland i zakończenie.Roland jest postacią tragiczną, rewelacyjnie wykreowaną przez Kinga. Prawdopodobnie najlepszą jaką kiedykolwiek stworzył. Mimo, że większość czasu śledzimy losy Rewolwerowca z perspektywy innych postaci bardzo dobrze go przy tym poznajemy. I może dzięki temu poznajemy go jako postać wręcz legendarną, mityczną niczym z eposu rycerskiego i ciągle tajemniczą. Zakończenie jego wątku może i spodziewane ale naprawdę dobre. Przez dłuższy czas po przeczytaniu epilogu zastanawiałem się czy chcę czytać dalej i poznać całą prawdę o zakończeniu lubię otwarte zakończenia i gdyby wszystko zakończyło się po prostu wejściem Rolanda do Mrocznej Wieży przyjąłbym to spokojnie. Przeczytałem jednak ostatni rozdział i nie żałuję kompletnie. Mimo, że jak ostatnie słowa pokazują ka jest kołem i Roland wchodząc do najwyższej komnaty w MW powoduje rozpoczęcie swojej wędrówki od nowa i skazanie na wieczną tułaczkę jest nadzieja. Róg daje tą nadzieję na ukojenie i odpoczynek dla strudzonego Rewolwerowca. To tyle z mojej strony. Cóż więcej dodać. Nie wiem czy przeczytam kiedykolwiek lepszą sagę. Pewnie nie. Żadna to strata bo jeszcze nieraz do MW wrócę. I wracać będę bo ka jest kołem. Długich dni i przyjemnych nocy wszystkim którzy już dobrnęli do końca tej epickiej przygody jak i dla tych którzy mają ją jeszcze przed sobą. Bardzo wam jej zazdroszczę.
|
|
« Ostatnia zmiana: Października 28, 2012, 16:45:14 wysłane przez ciach_eemuu_ciach »
|
Zapisane
|
|
|
|
HAL9000
Miejsce pobytu: Discovery One | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #19 : Października 28, 2012, 15:57:28 » |
|
Aż chciało by się rzec: NARESZCIE! Gratulacje! Jegomość o inicjałach S.K. Na szczęście to nie on jest twórcą Rolanda, świata Pośredniego, pozostałych bohaterów, a tylko przenosi prawdziwą historię na papier i jest po prostu autorem biografii Rolanda i ka-tet . Hehe. To ja się pytam kto jest twórcą Rolanda Dlatego bardzo lubię ten wątek, bo ma się wrażenie że całość wychodzi poza książkowe ramy i mamy do czynienia ze spisanymi przez Kinga wspomnieniami. Super motyw. Wątek KK Heh pojedynek z Karmazynowym Królem uważam za udany, chociaż spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Otoczenie w którym rozgrywała się walka było niesamowicie klimatyczne. Pole róż, Mroczna Wieża, nie wiem czy mogło by być lepsze. Samo zakończenie żywota pana szalonego uważam za ciekawie rozwiązane. Nie da się go zabić? Więc go wymarzmy. Czemu nie Też spodziewałem się czegoś innego I tak jak teraz wspominam to muszę powiedzieć że trochę rozczarowujący był ten "pojedynek", już nawet walka z Mordredem była bardziej satysfakcjonująca. Karmazynowy Król okazał się w sumie słabym przeciwnikiem. Ale pomysł z wymazaniem ciekawy IV. Roland i zakończenie.Roland jest postacią tragiczną, rewelacyjnie wykreowaną przez Kinga. Prawdopodobnie najlepszą jaką kiedykolwiek stworzył. Mimo, że większość czasu śledzimy losy Rewolwerowca z perspektywy innych postaci bardzo dobrze go przy tym poznajemy. I może dzięki temu poznajemy go jako postać wręcz legendarną, mityczną niczym z eposu rycerskiego i ciągle tajemniczą. Zakończenie jego wątku może i spodziewane ale naprawdę dobre. Przez dłuższy czas po przeczytaniu epilogu zastanawiałem się czy chcę czytać dalej i poznać całą prawdę o zakończeniu lubię otwarte zakończenia i gdyby wszystko zakończyło się po prostu wejściem Rolanda do Mrocznej Wieży przyjąłbym to spokojnie. Przeczytałem jednak ostatni rozdział i nie żałuję kompletnie. Mimo, że jak ostatnie słowa pokazują ka jest kołem i Roland wchodząc do najwyższej komnaty w MW powoduje rozpoczęcie swojej wędrówki od nowa i skazanie na wieczną tułaczkę jest nadzieja. Róg daje tą nadzieję na ukojenie i odpoczynek dla strudzonego Rewolwerowca. Zakończenie jest po prostu genialne
|
|
|
Zapisane
|
Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
|
|
|
|