Pierwsze kroki Cronenberga w horrorze to klasa sama w sobie - może nie tak precyzyjne doszlifowane jak MUCHA, ale wszystkie filmy z pierwszego posta robią niesamowite wrażenie. Ponadczasowe metafory, oryginalne rozwiązania fabularne, intrygujący klimat - nie sposób wymazać z pamięci żadnego z nich. Najlepiej chyba wspominam SKANERÓW oraz DRESZCZE, którymi jawnie inspirowali się twórcy niedawnych ROBALI.
Co do wyliczanki wczesnego Croneberga, to brakuje tutaj świetnego POTOMSTWA.
A może napiszesz coś więcej w pierwszym poście na temat wspomnianych filmów? Tak jak ma to miejsce w przypadku innych tematów filmowych.
O POTOMSTWIE napisał trochę Stephen King w "Danse macabre". Osobiście polecam także mocno surrealistyczny "Nagi Lunch"
Zgadzam się co do "Telepatów" (zwłaszcza części trzeciej - szczególnie polecam zakończenie), "Mucha" jakoś mnie nie powaliła (już wolę oryginalną wersję Kurta Neumanna). Polecam także "Pomiot" (zdaje się, że to o tym filmie myślałeś pisząc o "Potomstwie") oraz "Martwą strefę" (alias "Strefę śmierci")