Jest temat o serii, a że pojawił się japoński serial na Netflixie Ju-On Origins, wiec tutaj o nim napiszę.
Ale zacznę od zdania mojego o filmach. Wiadomo jakim cieszyły się sukcesem pod koniec lat 90 i na początku lat 2000 japońskie horrory, zwłaszcza Ring i Klątwa Ju-on. Filmy doczekały się miliona kontynuacji, a gdy skończyły się pomysły, to nowych wersji, rebotów, amerykańskich remaków i koreańskich (mam na myśli koreański Ring) oraz seriali. No i powstał też kilka lat temu crossover, gdzie doszło do spotkania demonów z obu serii, czyli Sadako vs. Kayako (lubię takie zabawy, ale średnio wyszło). Przyznam, że odpadłem od obu serii, nawet już nie wiem przy których częściach, mam na myśli zarówno wersje japońskie jak i amerykańskie. Ale pierwsze filmy z obu serii wciąż cenie, uważam za dobre (z amerykańskimi remakami jest tak, że podobał mi się Ring z Naomi Watts, amerykańska Klątwa Ju-On już nie do końca, kontynuacji nawet nie pamiętam). Choć wolę Klątwę Ju-on, bo bardziej mnie przeraziła.
Pamiętam jak oglądałem japońską Klątwę JU-ON pierwszy raz to prawie narobiłem w gacie ze strachu, nie żartuję, a nie oglądałem sam, tylko z bratem. Japoński Ring też był dobry, ale wiecej wspomnień (i traum oraz koszmarów) mam związanych z Klątwą Ju-On, ale nie powiem, który z filmów tak mnie przeraził. Nie pamiętam czy pierwszy JU-ON jaki widziałem to była wersja niskobudżetowa, jedynka i dwójka przeznaczona prosto na wideo, ktora odniosla na tyle duży sukces, że nakręcili jeszcze raz to samo, za większą kasę i przeznaczoną do kin, a może to właśnie kinowe japońskie filmy widziałem jako pierwsze. Chociaż pamiętam, ze film wyglądał dość tanio, wiec może jako pierwszą japońską wersję widziałem, ale pamiętam że pierwsze cztery filmy są super. I przypomniałem sobie po serialu cztery pierwsze filmy i te na VHS się bronią, choć tak naprawdę Cursed 1 i 2 to jest jeden film, podzielony na dwie części. Przecież ostatnie 30 minut jedynki to jest dosłownie pierwsze 30 minut dwójki, scena do sceny to samo.
Wciąż filmy działają, ale jeszcze lepsze są japońskie kinówki, dwie pierwsze, które niby sa remakami, ale rozwijają historię z pierwszych filmów, zwłaszcza kinowa część druga jest świetna, dla mnie najlepsza część z całego cyklu, która mocno rozwinęła historię, a raczej rozszerzyła. Ale też druga japońska kinówka tak się kończy, że nie dziwię się że twórca pożegnał się z cyklem (no jeszcze zrobił amerykańską dwójkę), że gdyby zrobili kontynuację dwójki, poszli drogą zapoczątkowaną w kinowej dwójce, to by przeskoczyli rekina w końcu. Kolejne części robili inni twórcy, ale nie interesują mnie, tak jak i czwórka amerykańska sprzed paru m-cy.
W drugiej kinówce japońskiej moim zdaniem twórca cyklu doszedł do ściany z historią. I dwójka dla mnie to trochę taka japońska wersja horrorów o koszmarach, snach, trochę ogląda się jak japońską wersję Freddy Kruegera, albo innym w podobnym stylu filmów. Reszty nie oglądałem/nie przypominałem sobie, oprócz crossovera z Ringiem, który nie okazał sie tak zły, choć wolę z takich filmów Freddy vs Jasona, ale po prostu średniak. Najgorsze w tym filmie jest to że w ogóle nie straszy w przeciwieństwie do pierwszych czterech Klątw i pierwszych Ringów (choć wolę chyba jednak remake amerykański z Naomi Watts), ale nie ogląda się źle tylko średnio.
A o serialu Netflixa dowiedziałem sie jak pojawił się kilka m-cy temu dobry trailer, który zapowiadał produkcję w klimacie pierwszych filmów.
Przed seansem nie przejmowałem się tym, że nie pamiętam za dobrze już fabuły, ani tym że nie widziałem większości z 13-u czy ile tam powstało części, zwłaszcza że serial jak tytuł sugeruje to jest coś między prequelem a rebootem. Ale też nie jest to serial, który pokazuje genezę klątwy od nowa, na nowych zasadach, tylko mówi o tym mimochodem, tak przy okazji. Z filmów kojarzę do dzisiaj przerażającą muzykę (a raczej pewien długi dźwięk) oraz dziewczynę z długimi włosami, jak to w azjatyckich horrorach bywa i dziecko pełzajace po schodach, a w serialu tego akurat elementu jest bardzo mało, praktycznie nie ma i to mi się podoba (choć to że tego dźwięku nie ma to mnie początkowo rozczarowało). Te sceny pamiętam do dzisiaj, ale ile razy można straszyć tak samo i też dlatego przestałem oglądać kolejne części.
Twórcy serialu straszą z jednej strony podobnie jak w pierwszych filmach, czyli stawiajac na klimat, muzykę, aktorstwo i charakteryzację, nie ma jumpscarów, tak jak w filmach, ale też są mocniejsze sceny, brutalne i obrzydliwe, z efektami praktycznymi (w czasie jednej sceny w czwartym odcinku akurat jadłem, co nie było dobrym pomysłem, zresztą cały odcinek czwarty to powiem tak, że dowalili mocno Japończycy poziomem pojechanych scen), a takich sekwencji nie pamiętam z tych japońskich horrorów.
Choć nie jest tak, że serial epatuje mocnymi scenami, że są przeciągane w nieskończoność, to nie slasher, gdzie krew się leje litrami, tylko jest pokazane tyle ile potrzeba. Podobnie jak w japońskich filmach z tej serii w serialu jest kilka wątków, które się nawzajem przeplatają, ale fabuła nie jest ułożona linearnie. Fabuła jest dość prosta, choć czasami można się pogubić, więc lepiej uważnie oglądać. Jedyną uwagę jaką mam to do finału, bo skończyło się tak, że chyba planują twórcy zrobić kontynuację, a wolałbym mniej otwarte zakończenie. Ale też kolejny sezon może opowiadać zupełnie inne, nowe historie, z nowymi bohaterami, a o wątkach z serii 1 wspomnieć przy okazji, np. dadzą scenę z wiadomościami w telewizji, gdzie wspomniane będą zbrodnie z 1 serii.
Całość składa się z sześciu 30 minutowych odcinków,więc obejrzałem calość za jednym razem, bo całość trwa trzy godziny. Seans zleciał szybko, mimo przytłaczającego i mrocznego klimatu. Akcja toczy sie powolutku,nieśpiesznie, ale nie jest nudno. Plusem jest też aktorstwo, które nie jest tak ekspresyjne jak w innych produkcjach azjatyckich. Trochę ogladam kina z Azji i zawsze jak trafiam na japońskie produkcje to aktorzy grają bardzo krzykliwie, hałaśliwe, drą się, wrzeszczą (co innego w filmach z Korei gdzie grają bardzo spokojnie, bardziej jak w europejskich i amerykańskich filmach) , a w przypadku serialu zostałem zaskoczony, bo aktorzy grają spokojnie, bez nadmiernej ekspresji. Oczywiście to japoński horror, wiec czasami jest mocno pojechany, ale jak lubicie azjatyckie horrory, to powinien serial Wam przypaść do gustu.
Jakbym miał kogoś ostrzec, to może lepiej niech nie oglądają kobiety w ciąży i rodziny spodziewające się dziecka.
Klątwa Ju-On: Początek to dobry japoński horror, który niby ma podobną formułę, jak filmy, czyli nielinearna fabuła, mroczny, przytłaczający klimat, ale też pokazuje coś nowego w tym cyklu, przerabia motywy Klątwy, więc nie jest to powtórka z rozrywki tak do końca, ale nowe podejście do franczyzy. No i jak powstanie 2 sezon to chętnie zobaczę. Ocena:
7/10.
A tak przy okazji polecam tą podcastową recenzję Mando i jego kumpli, z którą się zgadzam się w 100%. Panowie lepiej wyrazili to co o tym serialu myślę, jak ja w moim tekście:)
https://konglomeratpodcastowy.pl/nawiedzony-podcast/klatwa-ju-on-poczatek/