Czekałem na tą grę od pierwszych zapowiedzi, następnie po pierwszych średnio przychylnych ocenach postanowiłem się wstrzymać z kupnem w dniu premiery (choć przyznam, że przyczyniła się do tego też nieco zaporowa cena, jak na tamten okres) i w ostatecznym rozrachunku bardzo się cieszę, że jej wtedy nie kupiłem. Dlaczego?
Otóż w międzyczasie pojawiła się wersja na PC - której to platformie od czasu zakupu nowego, jak to się teraz krzykliwie nazywa
cutting edge komputera ;-) hołubię - wersja
Complete Edition zawierająca wszystkie dodatki, jakie ukazały się od czasu premiery gry. Dodatki, za które wcześniej trzeba było dodatkowo płacić... Cóż, znak czasów... Teraz wszystkie dodatkowe "sprawy" - a jest ich pięć - i inne pomniejsze dodatki w stylu dodatkowych spluw i garniturków wydane zostały w jednym i na dodatek dużo tańszym niż początkowa cena podstawowej gry, pakiecie. Nadmienię tu, że w jednej ze świątecznych promocji na platformie
Steam można było kupić
L.A. Noire za 1/4 ceny (ok. 60 polskich złotych). No, ale było minęło... chociaż jeśli ktoś jest naprawdę grą zainteresowany to pewnie znajdzie ją w podobnej cenie, bo gra oberwała niezłe - i od razu napiszę NIEZASŁUŻONE - "bęcki", więc wydawcy i sprzedawcy musieli nieco spuścić z tonu i ceny. Co w zasadzie jest dość pozytywne dla potencjalnych graczy, choć dla samej gry mocno krzywdzące.
Doskonale jednak rozumiem zawód tych, którzy spodziewali się po
L.A. Noire kolejnej odsłony
GTA. Było
Red Dead Redemption, czyli "GTA na Dzikim Zachodzie", tak więc fani
Rockstara liczyli pewnie tym razem na coś podobnego, tyle że jakby bardziej w klimatach
"Mafii". Tymczasem okazało się, że to, co w
L.A. Noire najbardziej jest bliskie temu, co znamy z
Grand Theft Auto jest tylko jednym i to w zasadzie nie tak istotnym elementem tej gry. Owszem, jeździ się oldsmobilami po
Los Angeles lat czterdziestych ubiegłego wieku, wykonuje się poboczne misje zbliżone do tego, co znamy z wcześniejszych produkcji
Rockstara - czasem ścigamy przestępcę samochodem, innym razem pieszo, czasem musimy zapobiec napadowi na bank / sklep / i temu podobne, są strzelaniny i pojedynki na gołe pięści, ratujemy samobójców, uwalniamy zakładników i tak dalej - ale głównym trzonem rozgrywki są tak zwane "śledztwa", tudzież "sprawy", które niekoniecznie muszą przypaść do gustu zwolennikom szybkiej i intensywnej rozgrywki, jakimi cechowały się dotąd gry R*.
Nie owijając dalej w bawełnę powiem teraz, że ja jestem wprost urzeczony tym elementem gry. Owszem, dla odmiany lubię sobie przyjąć czasem jakieś zgłoszenie do
street crimes - czyli spraw, w których przede wszystkim musimy popisać się naszymi zdolnościami manualnymi - ale najbardziej fascynujące jest przeszukiwanie miejsc zbrodni, przesłuchiwanie świadków i podejrzanych, i rozwiązywanie wszelkiej maści łamigłówek w sprawach z wątku głównego. To nie lada gratka dla wszystkich fanów gier przygodowych, zwłaszcza tych - jak ja - pamiętających czasy takich hitów "policyjnych", jak seria
Police Quest, czy
Blue Force. Mamy tu wiele elementów wspólnych z "przygodówkami" z tamtego okresu, choć tutaj wszystko jest dużo bardziej skoncentrowane na samym śledztwie, czyli powiązania między poszlakami, śladami, podejrzanymi i świadkami są o wiele bardziej logiczne i czytelne. Nie ma tego, znanego z dawnych gier tego typu (choć w przypadku serii
Police Quest nie było to aż tak upierdliwe) próbowania "wszystkiego na wszystkim". W przypadku
L.A. Noir wystarczy pewna doza koncentracji i spostrzegawczość, żeby doprowadzić sprawę do końca z dobrym wynikiem.
Nowinka techniczna, o której najwięcej chyba w przypadku tej gry trąbiono, czyli bardzo dobre odwzorowanie mimiki twarzy postaci, sprawdza się tutaj rewelacyjnie. Obserwując przesłuchiwanych nieraz miałem spory dylemat przed podjęciem decyzji, czy dana osoba kłamie, czy mówi prawdę. Bohaterowie prezentują swoją fizjonomią tak szerokie spektrum emocji, że z czasem bardzo łatwo dać się nabrać. Owszem, czasem jakimś uśmieszkiem, czy nerwowym odwróceniem wzroku sugerują, że mają coś do ukrycia, ale są też postaci, które obserwować trzeba dłużej, żeby wychwycić jakiś detal, mogący nas naprowadzić na dany trop. Warto też zwrócić uwagę, jak dana postać zachowuje się wcześniej, kiedy na przykład okazuje się, że mówi prawdę, bowiem różnice między pewnym siebie zachowaniem a dystrakcją bywają czasem dość subtelne.
Dla mnie
L.A. Noire to gra bardzo dobra, acz nie pozbawiona wad. Po pierwsze - elementy zręcznościowe mogą się okazać nieco łatwe dla bardziej wymagających graczy. No, ale jeśli potraktować je, jako przerywnik i dodatek do głównej rozgrywki, to nie jest aż tak zupełnie źle, a czasem zdarza się, że do niektórych z tych misji zręcznościowych podchodziłem po kilka razy... Druga sprawa, to... cóż, bez bardzo dobrej znajomości angielskiego w tej grze daleko się nie zajdzie. Tu ważne jest, co mówią przesłuchiwani, ważne jest to, czego dowiadujemy się na miejscach zbrodni a co zapisujemy w naszym "kapowniku", jest nawet motyw (trochę w stylu tego znanego z
"Aniołów i demonów"), że przestępca zostawia strofami z wierszy
Shelleya naprowadza nas na kolejne ślady. I niestety, z tych wierszy należy wychwycić czasem niedosłowny sens wskazówki, odnoszący się do jakiegoś znanego zabytku, czy charakterystycznego budynku w
Los Angeles. Bez znajomości języka pozostaje granie ze słownikiem w ręku (co w gruncie rzeczy nie jest takie złe, bo też się angielskiego w młodości właśnie na "przygodówkach" w ten sposób uczyłem :-)
Gry jeszcze nie ukończyłem, ale wciąż jestem zachwycony - świetne zagadki, znakomite postaci, klimat powieści
noir, odniesienia do filmów i rzeczywistych zbrodni z tamtego okresu (
Czarna Dalia), bardzo dobry scenariusz i niebanalne, czasem bardzo złożone śledztwa. Nie dla wszystkich, bo to dość specyficzna gra - ale fani przygodówek i "czarnego kryminału" poczują się tutaj bardzo, bardzo dobrze.
Polecam!