No cóż, pierwsza powieść obyczajowa Grahama za mną. Czemu akurat "Władcy przestworzy"? Ano dlatego, że tłem tej opowieści jest lotnictwo i poniekąd II Wojna Światowa (niestety tylko poniekąd
). Podobać się podobało i na pewno nie omieszkam przerobić kolejnych tego tupu książek spod ręki dziadka Mastertona.
O samej treści nie będę się rozpisywał gdyż okładkowe streszczenie wydawcy (raczej ciężko to nazwać spoilerem ), które zawarte jest w poście bazowym tego wątku zdradza 99% fabuły tej książki. Kurcze jak tak można robić!!! Pomimo tego, że jest to typowa historyjka obyczajowa, w której przeważają dialogi w pięknych lokalizacjach z epoki, to według mnie powstałby z tego całkiem fajny film na podobę "Aviatora". Wszak jest tu też całkiem sporo scen lotniczych z ciekawymi maszynami w tle.
Nie wiem czy to zamierzony efekt autora, ale po przeczytaniu "Władców przestworzy" straciłem całkowity szacunek dla najmożniejszych tego świata. Ci najbogatsi, czyli elita polityczna i przemysłowa, to nic innego jak wilki w owczych skórach. Jak dla mnie nie ma w tej książce nawet jednego pozytywnego bohatera, a jeśli tak wygląda życie wyższych sfer to nie ma im czego zazdrościć.
Z początku ciężko było przestawić mi się na taką tematykę i pierwsze rozdziały szły mi dość opornie, ale im dalej w las tym lepiej. Kiedy intrygi się nawarstwiają - czytaj wszyscy zakochują się we wszystkich - zaczyna być naprawdę ciekawie. Bez wątpienia najbardziej pustym sloganem w tej historii jest właśnie słowo miłość, wszak wszyscy kopulują tu z kim się da i nie przegapiają najmniejszej okazji na dobry seks.
O dziwo sceny łóżkowe w tej powieści są podane w odpowiedni sposób, próżno tu szukać opisów rodem z Mastertonowskich horrorów.
Największym zarzutem jest dla mnie totalnie olane tło historyczne, czyli sama wojna. Według mnie dużo ciekawiej byłoby wtedy, gdyby któryś z braci okazał się asem lotniczym i wziął udział w wojnie jako pilot bojowy.
Poza tym zakończenie nie jest zbyt satysfakcjonujące i wychodzi na to, że bolączka znana z horrorów odezwała się i tutaj. Im bliżej finału tym bardziej zawrotne tempo, czyli tak jakby Grahama goniła sfora wygłodniałych psów.
Przeczytać warto, szału nie ma, a książka według mnie skierowana bardziej dla kobiet, które znajdą zapewne w ciągłych zdradach masę namiętności.