Wiecie co? Obejrzałem w końcu ten cały "Creepshow" i naprawdę nie mam pojęcia o co tyle hałasu. OK, forma miejscami fajna, ale fabularnie to jest nędza. Nie chodzi o to, że kiczowate te historyjki, wiem, że to miało być w klimacie tandetnego komiksu z lat 50., ale do licha opowiedziano to tak, że nie chce się tego oglądać. Nie wywołuje to absolutnie żadnych emocji. Po kolei.
0. Prolog bardzo fajny. Postać ojca trochę przerysowana, ale o to chodziło. Dobre wejście.
1. "Father's Day". Średni epizod, ale jak się później okazało jeden z lepszych. Ponieważ to dopiero początek to oglądałem z zaciekawieniem. W miarę solidny scenariusz, jest "backstory", trochę niejasne motywacje bohaterów, ale jako wprowadzenie do klimatu filmu jest OK.
2. "Weeds". Ciężko się to oglądało. Pomysły niby fajne, ale absolutnie nic się w tej historii nie działo.
3. "Something to Tide You Over". Tu już dużo lepiej. Do momentu, w którym Leslie Nielsen pokazuje, że tak naprawdę jest zły ogląda się to z zaciekawieniem. Totalny sadyzm, który nawet mi nie przyszedł do głowy. Z 4 piętra ląduje w rynsztoku kiedy pojawiają się zombiaki. Ot tak.
4. "The Crate". Porażka montażowa, fabularna i logiczna. Nawet nie chce mi się o tym pisać. Kostium małpiszona dorównał gremlinowi z oryginalnego odcinka Strefy Mroku, w którym potworek rozwalał silniki. Nie, naprawdę... to myło tak słabe, że straciłem wiarę w ludzkość. Nie wiem co King napisał, ale nie wierzę, że to samo znalazło się na ekranie.
5. "They're Creeping Up On You!". Nawet fajne. Klaustrofobiczna atmosfera + koszmar insektofoba. Scena z gasnącymświatłem wypruwa widzowi wnętrzności. Szkoda, że w tym momencie już czekałem aż w końcu się ten film skończy.
0.5 Epilog mocny. Podobnie jak prolog.
Dziś włącze dwójkę