Co do "Władcy..." to bezapelacyjnie przekład Skibniewskiej. Niedawno czytałem "Drużynę Pierścienia" i wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Dodam, że jest to moje trzecie tłumaczenie, jakie czytam. Na początek przerobiłem "legendarny" przekład Łozińskiego
i choć bym już do niego nie wrócił (słynny Bilbo Bagosz z Bagoszna, Aragorn jako Łazik
), to nie da się ukryć, że czytając po raz pierwszy opus magnum Tolkiena, w ogóle się nie zraziłem. Potem trzykrotnie przeczytałem tłumaczenie Marii i Cezarego Frąców (wydanie Amberu) i choć dobrze się czytało i nie było jakiś zgrzytów, to jednak sam tekst (a w szczególności piosenki i wiersze) wydawał się trochę suchy i drętwy.
Co do innych książek, to "Hobbita" czytałem w przekładzie Pauliny Braiter - i było ok, a wrażeń ze "Silmarillionu" nie pamiętam - było to dawno i nawet nie przypominam sobie w czyim przekładzie (albo Braiter, albo Skibniewska - wydanie z Amberu).