Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 14   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Książki elektroniczne  (Przeczytany 80936 razy)
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #100 : Września 03, 2011, 16:45:47 »

No, widzę, że nie można was jednak zostawić samym sobie, bo już zaczynacie skakać sobie do gardeł :D

Cichy - setki razy powtarzałam, że prawdziwa autocenzura nie polega na zamianie kilku literek na gwiazdki, ale na unikaniu przekleństw. I naprawdę mogłeś sobie darować to słowo. Tak samo Mando - po kij powtarzasz? Dbajmy o poziom, nie bądźmy drugim onetem :)

Lorddemon - daruj sobie to podsycanie dyskusji złośliwymi uwagami.

Kujot - nie liczysz się ze słowami. Nie używaj mocnych słów typu "chłam" etc, bo to zawsze będzie prowokowało ostre odpowiedzi. Już raz musiałam Cię pacyfikować, nie każ mi robić tego drugi raz. Staraj się tak wyrażać swoje zdanie, by nikt nie czuł się urażony. Jeszcze jeden tekst z stylu " Nie musisz wyrzucać tu swoich frustracji skoro cierpisz na manię prześladowczą" i dostaniesz kolejne ostrzeżenie. Jak dla mnie to nie Mando tutaj jest sfrustrowany - nawet jeśli używa ciętego języka to nie zniża się do tego typu wypowiedzi. Be warned.

I na koniec może wyjaśnie krótko, o co chodziło mi, gdy mówiłam o stetryczeniu, bo zdaje się, że ja pierwsza użyłam tego słowa, a potem tylko było to przekręcane. W żadnym wypadku nie miałam na myśli tego, że każdy, kto nie chce czytnika, jest starym dziadem. Nie - chodziło mi tylko o ostre wypowiedzi Kujota, którego zdecydowane "nie" dla wszelkich nowinek technicznych przypomina mi bardzo słynne "a za moich czasów". Korzystasz z telefonu komórkowego, ale już e-czytnik nazywasz chłamem - dlaczego? Tylko dlatego, że jest gadżetem, który wszedł wtedy, gdy ty już zamknąłeś się na nowinki techniczne? Krótko: rozumiem bycie na "nie" z tych czy innych względów, ale nie rozumiem (i nazywam stetryczeniem :D) odrzucanie i piętnowanie (vel "chłam") czegoś tylko dlatego, że jest czymś nowym.

Jak coś mi się z nowinek nie podoba to nie mówię, że to chłam dla dzieciaków, a nie dorosłych ludzi, tylko przedstawiam argumenty - a czy odwołują się do moich uczuć, przyzwyczajeń czy techniki, to już inna brocha.

I żeby było jasne - będę teraz na bieżąco obserwować dyskusję i jak zacznie się obrażanie to posypią się ostrzeżenia.

Jeszcze jedno :D Chyba rozumiem zdenerwowanie Mando. Ciacho - przecież Mando już nie raz wyjaśniał, że nie jest przeciwnikiem tradycyjnych książek. Po co wy ciągle drążycie ten sam temat? Ja osobiście chciałabym mieć cały pokój pełen książek, ale i czytnik, z którego mogłabym korzystać na co dzień. I naprawdę nie widzę powodu, bym musiała wybierać między jednym a drugim :D
« Ostatnia zmiana: Września 03, 2011, 16:49:23 wysłane przez crusia » Zapisane
kujot666

*

Miejsce pobytu:
Działdowo

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #101 : Września 03, 2011, 17:33:44 »

Ależ rozumiem Pani Crusiu, już raz to przerabialiśmy i wykasowała pani wszystkie moje wpisy, a te które były zarzewiem konfliktu są na forum do dziś. Ponownie chce Pani mi dać do zrozumienia, że cała zadyma to moja wina. Powtarzam więc raz jeszcze, ja liczę się ze słowami, ale jak ktoś mi przywala to nie będę biernie tego czytał i mu przyklaskiwał. Jakoś inni rozumieją to co napisałem w moim pierwszym poście tego tematu, tylko dla Mando stanowi to problem. Ludzie używają na forum dużo bardziej dosadnych słów niż "chłam" i jakoś nikt nie widzi w tym problemu, tym bardziej, że w tym przypadku jest mowa o sprzęcie elektronicznym.

Cytuj
Jeszcze jeden tekst z stylu " Nie musisz wyrzucać tu swoich frustracji skoro cierpisz na manię prześladowczą" i dostaniesz kolejne ostrzeżenie.
To tylko podsumowanie wszystkich wypowiedzi Mando, a głównie tego jednego poniżej.
Cytuj
Bo na razie ta cała dyskusja wygląda tak, że weszło kilka osób, które popluły sobie trochę na eczytelnictwo (oczywiście "nikogo nie obrażając tylko wyrażając swoją opinie", bo to w końcu znacząca różnica ), a jak dyskusja zrobiła się bardziej zdecydowana, bo ja osobiście nie lubię jak ktoś pluje na coś choć nie ma o tym pojęcia i wprowadza w błąd przypadkowe osoby szukające jakichś informacji, to zaraz nastąpił jakiś dziwny zwrot akcji i odwrócenie kota ogonem.

Także jeśli chce Pani dalej traktować forumowiczów wybiórczo to trudno. Jak najbardziej rozumiem, że nie wolno prowadzić dyskusji z Panią moderator Crusią, bo to grozi strasznymi konsekwencjami (w sumie i tak zostanie to usunięte). Kłania się uniżony sługa i prosi o wybaczenie. :] 
Zapisane

Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #102 : Września 03, 2011, 17:45:34 »

Nawet już nie chce mi się tłumaczyć, czemu teskt skierowany do Mando był obraźliwy i chamski. Jeśli nie rozumiesz różnicy między tym, jak do innych forumowiczów zwraca się Mando, a tym, co sam piszesz, to prędzej czy później znowu z czymś wyskoczysz i pewnie będę musiała dać Ci bana. I to naprawdę nie będzie żadna osobista wycieczka, bo ja nigdy nie kieruję się sympatią czy antypatią. I nie wyskakuj ze szczeniackimi tekstami w stylu "a bo on zaczął". Nie obchodzi mnie kto zaczął dyskusję, ale komu puściły nerwy i przestał panować nad tym, co pisze. Jak nie potrafisz poradzić sobie z tego typu dyskusjami to przestań w nich uczestniczyć. Bierz przykład z innych. Z Cichym się nie raz ostro pożarliśmy, a żadne z nas drugiemu nigdy nie napisało, że jest "sfrustrowanym konusem" albo "niewyżytą pipą". Finito. Nie wiem, czemu tak strasznie boli co niektórych usuwanie postów. To normalna procedura, gdy dyskusja pójdzie w złym kierunku i zacznie się wyzywanie. Potem nikt nie ma powodu, by kontynuować rzucanie mięsem.
Zapisane
kujot666

*

Miejsce pobytu:
Działdowo

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #103 : Września 03, 2011, 18:04:58 »

Radzę jeszcze raz prześledzić ten wątek, może czegoś Pani nie doczytała. W pełni nad sobą panuję i nic mi nie puściło. No to Finito! :haha:
Zapisane

Graham, Dean & Stephen rules!!! ;-) Preston & Child kicks like a mule!:-D
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #104 : Września 03, 2011, 18:51:59 »

Stary proszę pokaż mi palcem gdzie nazwałem ciebie albo kogoś innego pojebanym.

Przepraszam, no faktycznie nie nazwałeś nikogo w ten sposób. Po prostu chyba zbyt wiele wyczytałem spomiędzy wierszy. Jakoś tak mnie nastroiła twoja wypowiedź do tego, że naprawdę uważasz ludzi, dla których książki mają duszę, za dziwnych. A że znam cię osobiście to wyobraziłem sobie nawet kategoryczny ton, w jakim to mówisz :). Jeszcze raz sorry.

Bo na razie ta cała dyskusja wygląda tak, że weszło kilka osób, które popluły sobie trochę na eczytelnictwo

A wskażesz może w których słowach ktoś oprócz kujota pluł na e-czytelnictwo?

wprowadza w błąd przypadkowe osoby szukające jakichś informacji

To właśnie po to są takie osoby jak ty. Ktoś popsioczy na e-booki, przyjdziesz i wyjaśnisz, że nie ma racji, i tyle. I jeśli ktoś wejdzie tu, żeby poczytać o e-booku, to chyba posłucha kogoś, kto ma już na ich temat pojęcie i widział je w ogóle na oczy niż jakiegoś malkontenta ;).

A książki nie mają duszy. Dobrze się zrozumieliśmy. Książka to historia a nie człowiek, a historia przetrwa zarówno papier jak i elektronikę i nie jest istotne w jakiej formie ją przyswoimy.

No właśnie, czyli jednak potwierdzasz, że ma duszę :D. Bo dusza to jest to coś w opowieściach, co jest ponadczasowe, co charakteryzuje historię nie poprzez same litery, a to, co jest przekazywane w warstwie metafizycznej że tak powiem. I odpowiednie tło dla książki (w tym specjalne wydanie, starość papieru, odpowiednia muzyka), jest w stanie tę duszę uczynić jeszcze bardziej wyraźną, odciskającą jeszcze silniejsze piętno na czytelniku. Może to właśnie dlatego skarżysz się, że tak szybko zapominasz książki? Bo nie obchodzi cię uwypuklanie tej duszy właśnie, przynajmniej tak mi się zdaje.

To forum dyskusyjne, a tak obiektywnie to na tym forum nigdy nie było tak gorącej dyskusji. Także dyskutujcie sobie dalej, o wyższości jednej formy czytelnictwa nad drugą.

Czy to źle, że dyskutujemy? Po prostu wydaje mi się, że niepotrzebnie jedni próbują nawracać drugich, wykorzystując przy tym niejednokrotnie doświadczenia wyciągnięte z innych forów i własnych doświadczeń z innymi ludźmi, które nie przekładają się na sytuację w tym wątku. Nie powiem - sam rozogniłem tę dyskusję, tym "pojebanym", ale żałuję tego. Czasem ciężko powstrzymać nerwowość, bo poczułem się trochę obrażony. Ale już mi przeszło.

Cichy - setki razy powtarzałam, że prawdziwa autocenzura nie polega na zamianie kilku literek na gwiazdki, ale na unikaniu przekleństw.

Ale nie rozumiem dlaczego mam unikać przekleństw. Wiem, że grozi to całkowitym rozpasaniem i sypaniem wyrazami na "ch" z rękawa przez wszystkich, ale ja jestem święcie przekonany, że przekleństwo może być środkiem wyrazu, co więcej - bardzo dobrym środkiem wyrazu. Tu co prawda się zagalopowałem, bo nie miałem do końca racji, ale takie mam ogólnie zdanie w sprawie przekleństw. A autocenzura z mojej strony jednak pokazuje, że "sorry, wiem że to niedozwolone, ale muszę". I nikt raczej po czymś takim nie będzie pisał 100-linijkowych postów z wygwiazdkowanym co drugim słowem :).

Odpiszę ci tutaj, żeby już nie kontynuować tego wątku - generalnie się zgadzam, ale sam wiesz, że później każdy tego typu wyjątek będzie mi wypomniany, więc niestety muszę być trochę nadpobudliwa w tej kwestii. A moim zdaniem cała sztuka polega na tym, by jednak nie używać takich słów :> Zwłaszcza w takiej dyskusji, gdy tylko podsycają niepotrzebnie konflikt. - crusia

Z Cichym się nie raz ostro pożarliśmy, a żadne z nas drugiemu nigdy nie napisało, że jest "sfrustrowanym konusem" albo "niewyżytą pipą".

:D :D :D :D :D :D
« Ostatnia zmiana: Września 03, 2011, 19:36:20 wysłane przez crusia » Zapisane
czarnaJagoda

*

Miejsce pobytu:
Toruń




« Odpowiedz #105 : Września 03, 2011, 21:04:18 »

Piękna dyskusja.
Swojego czasu często bywałam na forum kulinarnym i tam co jakiś czas pojawiał się wątek: polećcie mi jakąś dobrą margarynę (później zdarzało się, że ktoś nauczony doświadczeniem własnym bądź cudzym pisał: i tylko proszę mi nie mówić, że margaryna to zuo i dobre jest tylko masło, bo mi zależy dla różnych przyczyn na dobrej margarynie). Wątek oczywiście dość szybko zaczynał się przeradzać właśnie nie w dyskusję o wyższości jednej margaryny nad drugą, tylko o wyższości masła nad margaryną. Bez vice versa.
Czytając ten wątek mam dziwne uczucie deja vu. Z całych 6 stron dowiedziałam się, że Kindle to nie dla mnie (dla różnych przyczyn), natomiast miło by było, gdyby ktoś zechciał mi sprezentować (bo jednak kasy mi na to szkoda, bo to diablo drogie) Onyxa.
Sama długo byłam na "nie" do ebooków, ale to tylko dlatego, że podobnie jak większości "nieoświeconych" kojarzyło mi się to czytaniem z monitora. Jak sobie jednak poczytałam (nie tylko w tym wątku) o wyższości czytników nad monitorem (bo to już kryterium obiektywne a nie dyskusja o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocy), i jak pomyślałam ile książek zbędnych zajmuje mi miejsce na półce, to pomyślałam, że taki czytnik to całkiem nie głupia sprawa. Poczytać sobie książkę w wersji elektronicznej a dopiero potem zdecydować, czy warta jest tego, by posiadać ją na półce w wersji papierowej. A jeśli już warto, to czy koniecznie w sztywnej okładce, czy miękka zupełnie wystarczy.
No, ale skoro dyskusja już zboczyła na duszę książki, to może się i do tego ustosunkuję (jak najbardziej w kontekście ebooków). Otóż, tak czytając niniejszy wątek naszło mnie, że to nie tyle książka ma duszę, co właśnie historia+sposób w jaki została opowiedziana. A książka papierowa to poniekąd "ciało" w jakie owa dusza została włożona. Oczywiście, opowieść ma duszę, o ile ją ma, a ma ją nie każda. Ale ja o tych opowieściach z duszą - gdybym mogla mieć takie np. Pachnidło Suskinda w takim wydaniu, w jakim je czytałam, to ja a i owszem, bardzo chętnie, ale wówczas biedna licealistka byłam, więc na takie ekstrawagancje nie było mnie stać. A kiedy już posiadałam gotówkę, to "ciało" w jakie ubrano ową duszę zdecydowanie mi nie leżało. Konkretnie filmowa uroda tego ciała była nie w moim guście. Podobnie rzecz się ma z Jestem legendą Mathesona - to ciało to już w ogóle profanacja owej duszy. A mając owe powieści w pliku .pdf czy .doc posiadałabym samą tylko duszę, którą bym się delektowała od czasu do czasu, a żadne paskudne ciało nie szpeciło by mi biblioteczki. Oczywiście, duszę może także zeszpecić lub uszlachetnić tłumaczenie, ale to już temat na odrębny wątek, a jak kto chce 100% spirytus (czyt. duszę w czystej postaci), to cóż - języków powinien się pouczyć.

edit
Jeszcze coś o "zapachu książek", a konkretnie szerzej, o zapachu słowa drukowanego. Swojego czasu nie dawałam rady z czytanie ś.p. magazynu Lśnienie gdyż śmierdział okrutnie. Jak więc widać, czasem nawet "zapach słowa pisanego" może być bardziej wadą niż zaletą  Diabeł 9
« Ostatnia zmiana: Września 03, 2011, 21:15:20 wysłane przez czarnaJagoda » Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #106 : Września 03, 2011, 21:50:48 »

Czytelnicy dzielą się na dwie grupy - kochających każdy rodzaj książki i tych którzy kochają tylko papier, a nienawidzą wszystkiego co inne.

No, ale przecież nie chodziło o negowanie na ślepo czytników, Mando. Są po prostu osoby, którym nie odpowiada taki sposób czytania. Ja akurat wiem jak wygląda czytnik i jak się go używa, bo mój ojciec z tego korzysta.
Nie przeszkadza mi w ogóle, że ludzie używają takich urządzeń - jestem jak najbardziej za :). Argumenty, które podaję przemawiają przeciwko klasyfikowaniu mnie jako tetryka albo osoby zacofanej tylko dlatego, że wolę papierowe książki... To kwestia gustu... po prostu mam taki kaprys.
I tak jak już pisałam, moim zdaniem jest wiele zastosowań, w których mogłabym używać czytników (notatki, materiały naukowe, prasa), po prostu na razie nie widzę sensu ani potrzeby sięgania po kolejną elektronikę.

Porównanie jak najbardziej na miejscu. Przecież literki w książce papierowej to coś napisane na kompie.

No tak, ale sens rewolucji gutenbergowskiej był taki, że książki stały się ogólnodostępne. Wcześniej przepisanie jednej książki mogło trwać nawet całe życie. Książka była iście królewskim darem i co zrozumiałe ze względu na koszty nie wszystko można było przelewać na papier. Po wynalezieniu maszyny drukarskiej nastąpił wykwit wszelakiej literatury, bo wydawanie i kupowanie książek znalazło się w zasięgu bardzo dużej liczby ludzi. Nie sądzę, żeby w tamtych czasach powstał jakikolwiek sprzeciw co do drukowania książek... jedynie kościół mógł mieć coś przeciwko, bo powstała okazja do "plenienia się" nowej teologii, co zaowocowało ruchami reformacyjnymi. Tak więc widzisz, że sens przerzucenia się z rękopisu na druk nie był związany z żadną "duszą" książki i porównanie nie jest do końca trafione.
Dostępność literatury przez wprowadzenie e-booków raczej jakoś drastycznie nie wzrośnie, tu wchodzą w grę takie kwestie jak wygoda, szybszy przekaz informacji, oszczędność papieru. Wszystko to bardzo sensowne idee, ale wolę patrzeć na istnienie e-booków jak na drogę równoległą, nie alternatywę.

EDIT:
ludzie, którzy nie lubią ebooków wala tylko jeden "argument": '' lubię jak książka ma duszę", co również bardzo mnie śmieszy, bo dusza w tych książkach znajduje się w tekście, a nie w papierze czy okładce.

No to znaczy, że nie czytasz moich postów ;). Wymieniłam kilka argumentów, które skłaniają mnie (podkreślam mnie) do czytania przede wszystkim książek papierowych i specjalnie podkreśliłam, że nie chodzi o "duszę". Co śmieszniejsze właśnie od mojego posta zaczęło się gadanie o tej nieszczęsnej "duszy"...
Nie rozumiem też podziału lubię e-booki, a ty wolisz papier = nienawidzisz e-booków.

A jak niektórzy piszą mi, że nie będę czytał na ekranie bo od tego oczy bolą - to, aż mnie skręca w żołądku i pięść sie zaciska.

I to jest akurat dla mnie bardzo przykre... Nie mam zamiaru się tutaj użalać nad sobą, ale kurcze, wykonujesz inną pracę niż ja i być może nie zdajesz sobie sprawy z tego jaka jest różnica. Już napisałam o specyfice mojej pracy i tym czym różni się dla oczu od pracy np. przy tekście. Ja robiłam jedno i drugie. Poza tym to był argument dlaczego sama nie sięgam po czytnik, przecież nikomu nie wmawiam, że jego oczy też na tym ucierpią... O tym, że z czytnikiem już miałam do czynienia, też pisałam. Sprawdziłam i stwierdziłam, że to nie dla mnie. Nigdzie natomiast nie napisałam, że nie akceptuję czytników. Czemu każda różnica zdań musi się skończyć przepychankami.
« Ostatnia zmiana: Września 04, 2011, 00:07:17 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #107 : Września 03, 2011, 22:19:57 »

Tak więc widzisz, że sens przerzucenia się z rękopisu na druk nie był związany z żadną "duszą" książki i porównanie nie jest do końca trafione.
Wycinek historii tyleż prawdziwy, co zbędny, bo tu chodzi o co innego - o relatywność. Równie dobrze można posądzić książki drukowane o brak "duszy" - bo nie przepisuje się ich w pocie czoła i wszystkie są kopiami - co książki elektroniczne.

Myślę, że jeszcze kilka osób musi się zaopatrzyć w czytniki, żeby można tu było pogadać konkretnie o nich, a nie o wyższości jednej formy nad drugą ;) Ja nastawiam się na zakup - jak tylko trochę stanieją, bo 500 zł to dla mnie trochę za dużo.
Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #108 : Września 03, 2011, 22:28:14 »

Wycinek historii tyleż prawdziwy, co zbędny, bo tu chodzi o co innego - o relatywność. Równie dobrze można posądzić książki drukowane o brak "duszy" - bo nie przepisuje się ich w pocie czoła i wszystkie są kopiami - co książki elektroniczne.

A książka "przepisana" przez mnicha nie jest kopią? Zaraz zaczniemy się kłócić o to czy opowieści przekazywane z ust do ust są lepsze od słowa pisanego :P.
Crusia, w kwestii "duszy książek" polecam Ci przeczytać mój poprzedni post jeszcze raz... być może przegapiłaś edit.
Nie wiem jak inni, ale ja podawałam całkiem rzeczowe argumenty za tradycyjną książką. Podkreślam też, że nie chodzi mi o "duszę". To są argumenty, które przemawiają do mnie, nie koniecznie do wszystkich.

Serio, czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy nie czytają co kto pisze i dalej swoje. Klapki na oczy. Trochę jak walka z wiatrakami. Tylko po co? Tak ciężko zrozumieć: NIKT TU NIE NEGUJE E-BOOKÓW?? A jedynie wyraża swój osobisty brak przekonania do tej formy
Podpisuję się pod tym, co powiedziała Agata.

EDIT:
Jeszcze czytam, więc będę odpowiadać na bieżąco.

Ale tak na serio - no w pewnym sensie masz racje, przyznaje, ale wiele razy słyszało się jakieś słowa na temat ebookowców równie nie miłe, jak np. zabijanie książki - co też jest w pewnym sensie obrażaniem ebookowców.

Pewnie, że na świecie, a zwłaszcza na forach internetowych, jest pełno ludzi którzy szukają okazji, żeby komuś nawrzucać... Ale chyba nie powinniście o to posądzać użytkowników tego forum. Ja nie wyzywam e-bookowców, mam ich we własnej rodzinie.
Mam też pojęcie o tym jaka jest różnica między czytaniem z komputera (lub komórki... ktoś w ogóle czyta z komórki?) a z czytnika.

Oczywiście, opowieść ma duszę, o ile ją ma, a ma ją nie każda. Ale ja o tych opowieściach z duszą - gdybym mogla mieć takie np. Pachnidło Suskinda w takim wydaniu, w jakim je czytałam, to ja a i owszem, bardzo chętnie, ale wówczas biedna licealistka byłam, więc na takie ekstrawagancje nie było mnie stać. A kiedy już posiadałam gotówkę, to "ciało" w jakie ubrano ową duszę zdecydowanie mi nie leżało. Konkretnie filmowa uroda tego ciała była nie w moim guście. Podobnie rzecz się ma z Jestem legendą Mathesona - to ciało to już w ogóle profanacja owej duszy. A mając owe powieści w pliku .pdf czy .doc posiadałabym samą tylko duszę, którą bym się delektowała od czasu do czasu, a żadne paskudne ciało nie szpeciło by mi biblioteczki.

Tutaj masz rację. Twój post uzmysłowił mi też dlaczego w dużej mierze nie ciągnie mnie do czytnika. Mam w domu dużo książek w dość starych wydaniach, sporej części jeszcze nie czytałam. Kiedy kupuję coś co nie jest z nowości również staram się szukać w antykwariatach i podobnych miejscach. Zaraz znowu ktoś mi zarzuci stetryczałość, ale ja po prostu uważam że kiedyś ładniej wydawano książki...
A "kinowych" okładek bardzo nie lubię. Mam angielską wersję "Lord Of The Rings" z filmową okładką i moim zdaniem wypada to bardzo słabo w porównaniu z moim ukochanym wydaniem tłumaczenia Skibniewskiej, które obiektywnie rzecz biorąc ma i tak trochę kiczowate obrazki.

Oczywiście, duszę może także zeszpecić lub uszlachetnić tłumaczenie, ale to już temat na odrębny wątek, a jak kto chce 100% spirytus (czyt. duszę w czystej postaci), to cóż - języków powinien się pouczyć.

To prawda... Możliwość przeczytania Bułhakowa w oryginale to dla mnie jeden z niewielu argumentów by nauczyć się rosyjskiego ;).

Jeszcze tylko chciałam dodać, że oczywiście są bardziej i mniej udane wydania wielu książek. Ale te udane są po prostu unikatowe. Dlatego czasem robi się reprinty. I to jest właśnie magia papierowej książki. Niektórych rzeczy (nie twierdzę, że wszystkich) nie da się przenieść do formy elektronicznej. Wiadomo, że najważniejsza jest treść książki. Uważam jednak za niesprawiedliwe imputowanie osobom, które doceniają także graficzne walory wydawnictwa, że książka to dla nich tylko ładny przedmiot, a treść już się nie liczy.
« Ostatnia zmiana: Września 04, 2011, 00:13:16 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
dampf

*

Miejsce pobytu:
Trójmiasto




« Odpowiedz #109 : Września 04, 2011, 10:30:03 »

Zaraz zaczniemy się kłócić o to czy opowieści przekazywane z ust do ust są lepsze od słowa pisanego :P.
W 451 stopni Fahrenheita Bradburyego była o tym mowa ;) I jak dobrze pamiętam to uznano tam, że nie liczy się czy historia/powieść przetrwa w formie pisanej czy mówionej - byle istniała. I to ma sens.

lub komórki... ktoś w ogóle czyta z komórki
Em no zdarza mi się. Ale to bardzo rzadko, jak już nie mam nic pod ręka do czytania w podróży, a się nudzę to w ten sposób czytam ze 3-4 recenzje na sk.pl i carpenoctem i mi starcza.

Mam angielską wersję "Lord Of The Rings" z filmową okładką i moim zdaniem wypada to bardzo słabo w porównaniu z moim ukochanym wydaniem tłumaczenia Skibniewskiej, które obiektywnie rzecz biorąc ma i tak trochę kiczowate obrazki.
Bo polskie wydania LOTR-a mają ogółem mało sensowne okładki niestety. Jedyna fajna jaką widziałem ostatnio, to jednotomowe wydanie Łozińskiego, ale z uwagi na tłumacza nie będę go kupował :D Jeśli szukasz dobrego wydania anglojęzycznego to polecę 50-tkę, ale to tylko wtedy gdy nie przeszkadza Ci, że jest to wersja z poprawkami dokonanymi po śmierci Tolkiena (mnie jakoś odstrasza...) lub box, który jak pamiętam zawiera wersję poprawioną przez Tolkiena (tak na 90% jestem tego pewien).
Zapisane
Ciacho

*

Miejsce pobytu:
Bytom

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



WWW
« Odpowiedz #110 : Września 04, 2011, 10:55:26 »

Jeszcze jedno :D Chyba rozumiem zdenerwowanie Mando. Ciacho - przecież Mando już nie raz wyjaśniał, że nie jest przeciwnikiem tradycyjnych książek. Po co wy ciągle drążycie ten sam temat?

Ale chyba mnie nie zrozumiałaś,bo ja miałem co innego na myśli. Wiem,że przeciwnikiem nie jest, ale wiem też, że sam nie czuje klimat tej książki, o czym zresztą pisał tu albo mówił na sk, że nie rozumie jak się może podobać zapach książki,że zwraca się uwagę na papier itp itd I nie, że wielki przeciwnik książek,tylko wywnioskowałem, że gdyby żył w czasach,gdzie e-book jest szeroko dostępny to wolałby mieć to wszystko w czytniku zamiast namacalny tekst,oprawiony i postawiony na półce,co dla mnie jest dziwne patrząc na kolekcję jaką ma :) Ot niewinne pytanie, nie mające w zamiarze podsycać agresji. ;)

Cytuj
Ja osobiście chciałabym mieć cały pokój pełen książek, ale i czytnik, z którego mogłabym korzystać na co dzień. I naprawdę nie widzę powodu, bym musiała wybierać między jednym a drugim :D

Też nie widzę,dlatego napisałem,że nie mam nic przeciwko. Teraz na pewno nic nie kupię,ale w przyszłości nie wykluczam. :)
Zapisane

"W głębi duszy zdajemy sobie sprawę z własnej głupoty, a poświęcamy zbyt wiele czasu albo na ukrywanie tego, albo na udowadnianie, głównie sobie, że tak nie jest"-Jonathan Carroll

http://swiat-bibliofila.blogspot.com
www.facebook.com/swiat.bibliofila
Kaja

*




« Odpowiedz #111 : Września 04, 2011, 15:27:03 »

W 451 stopni Fahrenheita Bradburyego była o tym mowa ;) I jak dobrze pamiętam to uznano tam, że nie liczy się czy historia/powieść przetrwa w formie pisanej czy mówionej - byle istniała. I to ma sens.

Tak, bo ludzie zawsze, bez względu na warunki, będą opowiadać historie ;).

Bo polskie wydania LOTR-a mają ogółem mało sensowne okładki niestety. Jedyna fajna jaką widziałem ostatnio, to jednotomowe wydanie Łozińskiego, ale z uwagi na tłumacza nie będę go kupował :D Jeśli szukasz dobrego wydania anglojęzycznego to polecę 50-tkę, ale to tylko wtedy gdy nie przeszkadza Ci, że jest to wersja z poprawkami dokonanymi po śmierci Tolkiena (mnie jakoś odstrasza...) lub box, który jak pamiętam zawiera wersję poprawioną przez Tolkiena (tak na 90% jestem tego pewien).

Ooo Łozińskiego nie kupię nawet gdyby okładka była zrobiona z mithrilu :P.
Mi z polskich wydań graficznie podoba się ta seria z ilustracjami Alana Lee, tylko książki mają za duży format i niestety tłumaczenie nie to...
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
dampf

*

Miejsce pobytu:
Trójmiasto




« Odpowiedz #112 : Września 04, 2011, 18:43:30 »

Moim zdaniem ta "czarna seria" od Ambera jest prawie idealna, mam z niej Silmarillion, Niedokończone Opowieści, Dzieci Hurina oraz Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa i jedyne co mnie powstrzymało przed wymienieniem swoich kopii Hobbita i Władca na wersje z tego wydawnictwa jest wspomniane już tłumaczenie. A szkoda, bo grafiki w środku są świetne i gdyby Amberowi udało się dostać prawa do tłumaczeń Skibniewskiej "H" i "WP" (bo "S" już mają) to mielibyśmy prawie idealną serię wydawniczą (piszę prawie, bo ekhm... History of Middle Earth tego prawda, po polsku, wydać ktoś by mógł kiedyś jednak...).
A "WP" to masz może ten mały format Muzy z tymi kulkami i innymi dziadostwami na okładce z 2003 roku? Bo tak mi się przypomina, że to ono miało najdziwniejsze fronty...
Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #113 : Września 04, 2011, 19:37:00 »

Offtop nam rośnie... Mam stare wydanie z tłumaczeniem Skibniewskiej, to był chyba Czytelnik (nawet w 2 sztukach, bo trochę mi się rozlatywały i Cichy wypatrzył mi drugi egzemplarz w antykwariacie). Oprócz tego mam wydanie Muzy z kulkami na okładce, wydanie Ambera i pierwszy tom w jakimś dziwnym wydaniu z lat sześćdziesiątych... no i jeszcze to wydanie angielskie z filmową okładką (mam obłożone białym papierem i nie muszę jej oglądać :D).
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
dampf

*

Miejsce pobytu:
Trójmiasto




« Odpowiedz #114 : Września 04, 2011, 20:36:37 »

Odpisałem w temacie o Tolkienie: klik.

Dziękuję - crusia :)
« Ostatnia zmiana: Września 04, 2011, 21:03:43 wysłane przez crusia » Zapisane
RandallFlagg

*




« Odpowiedz #115 : Października 22, 2011, 09:11:18 »

Bardzo fajna inicjatywa, dla posiadaczy eCzytników i nie tylko:

31.10 Halloween po polsku




Może wśród autorów publikujących w tej książce znajdują się nazwiska ludzi, którzy za jakiś czas "namieszają" na polskiej scenie horroru literackiego (pomijając nazwiska tych, którzy do debiutantów nie należą)? :-)

EDIT:

Dodałem książkę na www.lubimyczytac.pl - możecie teraz w łatwy sposób zapoznać się z dorobkiem twórczym publikujących w zbiorze autorów. Okazuje się, że trochę pośpieszyłem się z tym "debiutanctwem", bowiem wielu z pisarzy okazuje się mieć już, nierzadko niemały, dorobek. Kilku pojawiło się różnych, wydanych nie tylko w self-publishingu pozycjach drukowanych. Zapowiada się to coraz ciekawiej...
« Ostatnia zmiana: Października 22, 2011, 09:56:58 wysłane przez RandallFlagg » Zapisane

"...Pnie się w górę ścieżką kamienistą
Wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał,
Ale nie przeraża go to wszystko
Bo nie takie bajki z domu znał..."
terebka

*

Miejsce pobytu:
Nowogródek Pomorski




tekst osobisty ;)

WWW
« Odpowiedz #116 : Października 23, 2011, 19:40:47 »

Zachęcam do 'zakupu'  ;) wyżej wspomnianego ebooka z dwóch powodów. Po pierwsze, zawiera on dwa opowiadania mego skromnego autorstwa, co cieszy mnie niezmiernie. Ich tytuły to "Confessio" i "Tama". Po drugie, Czytelnicy zebrani wokół Carpe Noctem będą mieli możliwość porównania obu tekstów z tym, który pojawi się w najbliższym jesiennym biuletynie Carpe Noctem, a który swego czasu wygrał pewien fajny konkurs  :)


Dodam, że ebok w całości jest darmowy. Należy dodać go do koszyka pod adresem wskazanym na stronie 31.10 i kupić za 0 zł.  :)

temat dotyczący antologii jest tutaj - crusia
« Ostatnia zmiana: Października 23, 2011, 20:12:44 wysłane przez crusia » Zapisane

Marek Ścieszek
RandallFlagg

*




« Odpowiedz #117 : Października 23, 2011, 20:54:25 »

"Tama" jest rewelacyjna! Dla wszystkich miłośników kingowego "Ciała" to rzecz wręcz obowiązkowa ;-) Raz, że tchnie naprawdę cudownym, nostalgicznym klimatem, a dwa, że jest to ten rodzaj opowieści o duchach, które mnie zawsze najbardziej w literaturze i kinie przerażały. Po prostu nosi w sobie wszystkie cechy tych historii "prawdziwych", które sobie czasem opowiadamy. Historii, które przydarzyły się komuś, "na prawdę"...

Szersza, aczkolwiek i tak krótka opinia, na temat zbiorku w temacie jemu poświęconym.
Zapisane

"...Pnie się w górę ścieżką kamienistą
Wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał,
Ale nie przeraża go to wszystko
Bo nie takie bajki z domu znał..."
ingo

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #118 : Grudnia 20, 2011, 23:06:30 »

W zeszłym tygodniu odebrałem swojego Amazon Kindla no i po paru dniach używania stwierdzam, że komfort czytania na tym czytniku jest o wiele wyższy niż czytanie 'normalnie wydanych' książek. Czyta mi się zdecydowanie wygodniej (a dodam, że obecnie czytam plik PDF, który jest trochę gorszy do czytania niż specjalnie przygotowane pliki na czytniki)

Jedynym minusem dla mnie jest to, że przeczytanej książki nie mogę odłożyć na półkę. Ale jeżeli ktoś nie ma takiego zboczenia i zależy mu jedynie na samej treści książek to zdecydowanie polecam zapoznanie się z Kindlem. Może i oferta wydawnicza nie jest jeszcze tak szeroka jak być powinna, ale jest w Polsce coraz lepiej. A jeżeli ktoś czyta po angielsku to już w ogóle bym się nie zastanawiał. Do tego odchodzą problemy ze sprowadzaniem książek.

Zapisane
Master

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #119 : Stycznia 14, 2012, 11:05:08 »

Pozostaje kwestia ceny (czytnik od 500 do 1000 zł) i popularność, dostępność i cena "książek". Wszedłem sobie na ebook.pl Książki Kinga cenowo podobne do papierowych (ok. 28 zł), popularność innych tytułów - to zależy. Ja np. czytam sporo książek popularnonaukowych/historycznych, a z takich to ciężko coś znaleźć.
Podsumowując powyższe, na obecną chwilę jest to (przynajmniej dla mnie) totalnie nieopłacalne. Taki gadżet do zaszpanowania i nic więcej... Warunek jest tu jeden: równoległa premiera książki papierowej i elektronicznej. Wtedy można się nad tym zastanowić, a nie kupować zabawkę, na którą znajdę może kilka interesujących mnie pozycji.
Zapisane
Strony: 1 ... 4 5 [6] 7 8 ... 14   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: