Worek kości
śmierc Mattie była i smutna i cholernie szokująca. Czytając po raz pierwszy książkę doznałam opadnięcia szczęki, gdy King zastosował swój słynny myk: "Kiedy odezwała się do mnie następnym razem, tylko kilka chwil dzieliło ją od śmierci" Długo nie mogłam mu wybaczyć zabicia Mattie! A jakieś 10 stron dalej mała Kyra mówi do Mike : "Zaopiekuj się mną - powiedziała - Zaopiekuj się mną, bo jestem jeszcze mała" To mnie z kolei wzruszyło strasznie.
Smętarz dla zwieżąt
Gage biegnący za latawcem, roześmiany i nagle... ta scena za każdym razem robi na mnie wrażenie
Zielona mila
Wzruszająca była troska Delacroix o myszkę, gdy sam szedł na krzesło, no i scena jego egzekucji okropna. No i oczywiście śmierć Johna Coffey'a - która jednocześnie jest jego wybawieniem od bólu. U mnie są tu zawsze potoki łez, zarówno przy książce jak i filmie
Smutno i melancholijnie jawią mi się tez: Carrie, Harold (Bastion), Arnie (Christinie), Cujo, Blaze...