Ja nie potrafię się zdecydowanie opowiedzieć po którejkolwiek stronie. Zaliczył bym ją wspólnie ze Zwiadowcą piekieł do ekstremalnych eksperymentów Deana.
Ja nie miałem problemów ze sklasyfikowaniem "Ziarna demona", według mnie to całkiem przyzwoita książka. Odmienna i nowatorska, aczkolwiek całkiem przyziemna.
Ale żeby porównywać ją do "Zwiadowcy piekieł", który pochodzi zupełnie z innej galaktyki!
Dziwnie się to czytało ze względu na tą cudaczną narrację i osobę (maszynę?) głównego narratora . Ale fabuła, akcja i intryga całkiem interesujące. Może i dziwna książka, ale nie miałem chęci na rzucenie jej w kąt...
I w tym tkwi cała maestria tej historii, Dean jest świetny jako maszyna (podobnie zresztą jak w "Łzach smoka", gdzie przyobleka się w skórę Woofera).
Co do reszty cytatu zgadzam się w 100%. Ta historia jest nader interesująca, nawet pomimo tego, że miejsce akcji ograniczono do jednej lokalizacji. Wszak to tylko niecałe dwieście stron, czyta się to błyskawicznie.
Enos Shenk jest odrażający, a to że nie ma żadnych psychicznych mocy jeszcze to wrażenie tylko potęguje.
Gościu jest naprawdę niezły z tą swoją
mokrą muzyczką.