Może tylko jedno, otóż Koontz chyba staje się bardziej taki znieczulony czy jak to nazwać, bardziej idzie w stronę Mastiego:
Miałem już wcześniej wejść w polemikę w tej kwestii, ale gdzieś mi to umknęło
. W każdym razie istotnie, ta pozycja Deana jest dość mocna pod tym względem; autor nieczęsto poruszał tego typu tematykę w swojej twórczości, a jak już zdarzały się opisy zabójstw, czy dewiacji, to były one raczej ukierunkowane na płaszczyźnie dorośli - dorośli, a tymczasem tutaj pisarz pokazał taki bardziej diaboliczny pazur swojej twórczej natury
. Może to nieco inny klimat aury ciemności, ale taką duszącą esencję mroku w prozie Koontza odczuwałem jeszcze przy lekturze wyśmienitej
"Intensywności" .
A psi motyw to już chyba będzie na wieki wieków, choć znów bardzo spłaszczony. Ale nie nachalny więc czemu nie.
To i tak szokujący, wręcz skrajny minimalizm, w porównaniu z psim akcentem ostatnich lat w twórczości Deana
.