Gotham Cafe

(http://www.moviepostershop.com/the-walking-dead-tv-movie-poster-1010552619.jpg)

Ekranizacja genialnego komiksu Roberta Kirkmana.
Rick był wzorowym policjantem w małym amerykańskim miasteczku. Ranny podczas służby, trafił do szpitala w stanie śpiączki. Obudził się już w innym świecie. Świecie, który opanowały stwory. Rick stanął przed niezwykle trudnym zadaniem ? w świecie pełnym zombi musi odnaleźć swą żonę i dziecko. Ale najpierw: przeżyć każdy kolejny dzień... A nie jest to łatwe.

trailer (http://www.youtube.com/watch?v=yg46DWI_fCE#ws)

Będę pierwszy. Jeżeli serial będzie chociaż w połowie tak świetny jak komiks, to będę wniebowzięty  :D Czytałem gdzieś, że ma być nawet drugi sezon.

Jest to najbardziej wyczekiwana przeze mnie rzecz w tym roku. Nawet nowy King schodzi w tym momencie na drugie miejsce ;) O kolejnych sezonach oglądanych przeze mnie seriali nie wspominając ;)
Darabont ma u mnie ogromny kredyt zaufania. Do tego dochodzi stacja AMC, genialny materiał wyjściowy i mamy jeden z najlepszych seriali w historii telewizji :) Inaczej być nie może!

Komiks czytam od pierwszego nr jak sie pojawił w Polskich empikach i... o rany! Serial musi być ekstra!

Bardzo czekam na ten serial, zarówno osoba reżysera, jak i pierwsze zdjęcie oraz trailer wskazują, że będzie to świetna pozycja i nie powinienem się zawieść. Genialną sprawą było też wprawienie komiksu w ruch, kto nie widziałem, polecam, zresztą widać po tym jak wiernie przeniesiono komiks na ekran małego kina:

http://www.youtube.com/watch?v=riKsI6covPA

Fox International Channels Polska prowadzi rozmowy z operatorami kablowo-satelitarnymi na temat wprowadzenia nowego kanału Fox - w całości poświęconego serialom. Nadawca zapowiada, że nowa stacja od razu będzie dostępna w HD.

Nowy kanał ma rozpocząć nadawanie jesienią br., ale nadawca nie precyzuje kiedy. Data uzależniona jest od wyników negocjacji z operatorami. Fox emitować ma takie seriale, jak np.: "The Walking Dead" (...)

Gdyby nadawali z napisami a nie lektorem to bym pewnie czekał te parę dni by obejrzeć odcinek w lepszej jakości w TV. Jeżeli będzie tylko lektor to będę najpierw oglądał z napisami z netu a później drugi raz w lepszej jakości z beznadziejnym lektorem   :]

Świetna fanowska czołówka serialu:

http://www.youtube.com/watch?v=E8Dzf0-jrlE

Dla mnie twórcy nic w niej zmieniać nie muszą  :D Tylko brać :)

Ogólnie już się doczekać nie mogę.

Jako, że link z YT nie działa daję nowy:

http://vimeo.com/15266890

Fantastyczna czołówka.

Rewelacja. Pełna profeska.

Pierwszy odcinek świetny !!!

Dokładnie tak jak powinno być. Dramat na pierwszym miejscu, horror na drugim, wszystko pięknie wyważone i świetnie zrealizowane. Świetnie trzyma w napięciu i ogólnie nie mam nic do zarzucenia. A trzeba pamiętać, że to tylko wprowadzenie do jednej z najlepszych opowieści w gatunku.
Darabont się spisał :) Chwała mu za to.

No może czołówka mogłaby być ciekawsza :D

Zgadzam się z ingo. Początek serii wielce obiecujący, ale końcówka epizodu wprost rewelacyjna. Motyw z czarnoskórymi ojcem i chłopakiem, oraz ich matką - zarówno wzruszający, jak i straszny (ten obracający się zamek w drzwiach... brrr...). Ogólnie główny bohater to trochę za wielki harcerzyk, jak na mój gust, ale sądząc po wydarzeniach z końca odcinka, niedługo będzie musiał zmienić swoje podejście do sytuacji :-)

Bardzo dobry początek serii - szkoda, że na kolejny odcinek przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Żałuję że obejrzałem 1 odcinek bo teraz na kolejny będe musiał czekac bardzo długo ;(.

Właściwie nie mam nic do dodania, było rewelacyjnie. Pierwsza połowa przepełniona klimatem i napięciem chyba się nawet trochę bałem :D.

Niech zgadnę, nie czytałeś komiksów? :> Jeszcze nie oglądałem 1 odcinka, ale wnioskując z tego co tu czytam, nie powinienem być zawiedziony (a wielkim fanem komiksowej serii jestem).

Pierwszy odcinek nie wygląda jak produkcja telewizyjna. Bez problemu mógłby być puszczany w kinie jako zombie movie z dużym budżetem. Realizacja stoi na genialnym poziomie. A zdjęcia opuszczonych miejscówek robią wielkie wrażenie. Sam odcinek świetny, bardzo klimatyczny. Gra aktorska na wysokim poziomie, a charakteryzacja zombie jest super. Nawet czołówka jest bardzo dobra. Trochę mi szkoda, że jednak się mniej więcej orientuję co będzie dalej.

Ale już wiem co będzie moim ulubionym serialem jesieni  :) (wybacz Dexter).

Nie czytałem, i teraz poniekąd się z tego cieszę. Nie ujmując komiksowej serii, to jeśli ekranizacja jest dobra, to większą radochę sprawia, jeśli się nie zna uprzednio fabuły. Po komiks zawsze mogę sięgnąć później, żeby sobie to i owo porównać, a na razie podchodzę do serialu tabula rasa :-)

Ja czytałem cztery pierwsze tomy, ale i tak do serialu pochodzę na luzie. Komiksowy tasiemiec o zombiakach, który tak naprawdę płynie sobie swoim torem bez z góry okreslonego celu może na moje mieć luźną interpretację. Ja z tego komiksu i tak 90% bohaterów nie pamiętam, a jak siadam do czytania to dopiero pod koniec tomu zaczynam ich rozrózniać :D Wydarzenia też nie muszą się ściśle trzymać tego co było w pierwowzorze. Oczekuję ogólnego szkieletu i dobrego przekładu na szklany ekran. A kiedy obejrzę pierwszy odcinek to niestety nie mam pojęcia. cieszą mnie jednak tak pozytywne oceny.

Darabont znowu wyciągnął jeszcze więcej z opowieści, niż to było w oryginale. Rozbudowa wątku Morgana to strzał w dziesiątkę. Świetnie to wyszło. Widać, że Darabont czuje klimat tych komiksów i próbuje ulepszyć historię tam gdzie można. A do tego pozostaje bardzo wierny. W sumie dobrze, że rozbudował również wątek 'wędrówki' po opustoszałej Atlancie - świetny jest ten motyw z czołgiem. Jestem ciekaw jacy okażą się nowi bohaterowie - po zdjęciach promocyjnych widać, że akcja potoczy się trochę inaczej niż w komiksie - czy też te drobne zmiany wyjdą na plus czy jednak na minus.
Oj z przyjemnością sobie jeszcze raz obejrzę pilota jak już się ukaże w lepszej jakości. Bardzo byłem zdziwiony jak szybko mi minęła ta ponad godzina ;)

Właśnie obejrzałem i muszę się zgodzić, że wątek Morgana jest świetny. W ogóle inna postać od tej jaką znam z komiksu, co moim zdaniem wyszło na dobre. Świetne wątki dramatyczne (znowu Morgan) dają ogromną nadzieję na to, że serial pójdzie tropem komiksu i będzie więcej dramatu niż horroru. Zbytnie odstępstwa od fabuły mnie nie drażnią. Mam nadzieję, że serial będzie miał kilka nowych, ciekawych wątków. Jedyne czego się boję to serialowy Carl. Co prawda nie było go na razie zbyt wiele, ale jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Mam nadzieję, że to się zmieni. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki.

Długo czekałem ale było warto  :)

Premierowy odcinek zrobił na mnie duże wrażenie, zapowiada się genialny serial. Mam nadzieję że twórcy utrzymają tak wysoki poziom przez cały sezon. Czegoś takiego jeszcze w TV nie było! :]

Kawał świetnego pilota! Jedyny minus to taki, że autentycznie się wściekłem, gdy się skończył (te 66 minut minęło jak z bicza strzelił) - myślałem, że pociągną go jak pierwszy tom komiksu.

Za to cała reszta miodzio - świetna charakteryzacja zombie, napięcie, dramatyzm, muzyka (w śladowych ilościach, ale przy niektórych scenach genialnie wkomponowana - przy scenie z zombiem bez nóg autentycznie zrobiło mi się żal truposza) i świetne aktorstwo. Darabont wykonał kawał dobrej roboty. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.

Właśnie obejrzałem i hmmm, mam mieszane uczucia (zapowiadam na stracie że nie znam komiksu...ale to w sumie nie ważne bo oceniam film :P )

Po pierwszym odcinku kłócą się we mnie dwie rzeczy. Jedna to fakt że widać że jest to profesjonalnie zrobione (wizualnie) pod każdym względem. Zombie są dopracowani to granic chyba możliwości (babka w parku-miazga). Pojedyncze sceny wizualnie wypadają znakomicie.

Jednak...

Historia póki co mnie nie ruszyła, za dużo dramatu, za dużo zamulania i postojów w akcji, wiem że to miało swój sens,ale... no momentami było ziewanie. I mimo że zombie świetnie zrobione to ja lekki lek odczułem tylko jak Rick (Rick?) musiał schodzic po ciemku po schodach. Potworki świetne ale albo z nich wyrosłem (choc tej z parku sie tez ciut bałem :P) albo jako całośc odcinek był jednak dość... no nie powiem że "nudny" bo to może złe slowo, ale 1sze jakie przyszlo mi na myśl.

Wykonanie  dla oczu raj, sama historia poki co oki, ale jakos tak nie do końca mnie to przekonało. Jednak profesjonalizm trzeba docenic wiec takie 7, może 7,5/10.

Obejrze nastepny :) choć myślalem ...no myslalem że bedzie lepiej po tych wszystkich pochwałach.

Fakt. Ale te seria nigdy tak właściwie horrorem być nie miała (może dlatego, że naprawdę ciężko zrobić komiks horror, o wiele ciężej niż film, czy książkę). Na pewno będziemy świadkami wielu wstrząsających i smutnych wydarzeń, ale zdecydowanie nie "horrorowatych".

A dla mnie odcinek idealny, a sam serial zapowiada się być najlepszych z obecnie oglądanych. I bardzo dobrze, że horror jest tu przemieszany z dramatem. Sieczka, krew i flaki mogą zapełniać 1,5 godzinny film nie oferujący nic poza taką rozrywką. Serial musi oferować coś więcej by zatrzymać mnie przy sobie na dłużej.

Obejrzałem kilka dni temu pilota. Jestem pod dużym wrażeniem. Darabont i cała reszta odwalili kawał porządnej roboty.
Już teraz wiem, że serial będę śledził na bieżąco.

Głównego bohatera kojarzę tylko z roli w komedii romantycznej "To właśnie miłość" i przez to kojarzy mi się on raczej jako zakochany ciapciak a nie glina, ale mam nadzieję, że niebawem poprzednia rola mi się zatrze w pamięci.

Podoba mi się to, co Stebbinsowi nieco przeszkadza - te przestoje, dramat i rozterki bohaterów. To dodaje klimat, i robi z serialu coś ambitniejszego niż zombie-papkę za którą nigdy nie przepadałem.

Same zombie zrobione są perfekcyjnie. Czy będzie to dziwne, kiedy powiem że są piękne? :D :D :D

Jak napisał wczoraj ingo na fejsie (i inne osoby w innych miejscach) polska wersja serialu okazała się krótsza o 20 minut, a co za tym idzie Polacy znów robią wszystko by piractwo było opłacalne i szeroko propagowane :D

Ja natomiast wczoraj obejrzałem odcinek jeszcze raz z żoną i siostrą i za drugim razem trochę mnie już nudził. Poza tym takie pytanie - czemu żona Morgana przychodziła do tego domu skoro to nie był ich dom?

Morgan mówi że umarła w pokoju obok na łóżku czy jakoś tak... więc na chwilę, to tak jakby był ich dom... to by tłumaczyło dlaczego kręci się po okolicy. Zombie przyciągają głośne dźwięki, może też przyciąga ich znajomy zapach albo coś ;)

Szef kuchni poleca- pasta z trupa + flaczki ;]. 2 Odcinek dośc horrorowaty, dużo obrzydliwości i klimatu wg mnie. Podobał mi się chyba nawet bardziej niż 1, bo przy pilocie było tak że większośc scen znaliśmy ze zwiastunów itp. a tutaj już zupełnie nowy materiał. Na razie serial trzyma poziom a oglądanie go sprawia mi wielką przyjemnośc :D Szkoda że będzie liczyc tylko 6 odcinków  ;(

Kurcze, oglądam właśnie 2 odc. i mam duży problem z zaakceptowaniem zmian jakie występują w serialu w stosunku do komiksu :D Jakoś dziwnie mi się ogląda scenę Nie wiem, na razie tego nie kupuję.

Dla mnie drugi odcinek to BOMBA. Jak w pierwszym brakowało mi emocjonujących scen tak w drugim epizodzie dostałem ich bardzo dużo. Zmiany w stosunku do komiksu traktuję na duży plus (przynajmniej nie wiem co się stanie w następnej scenie? jak było prawie w całym pilocie).


I jeszcze dodatkowo muszę znowu napisać o realizacji. Stoi na genialnym poziomie. Czegoś takiego jeszcze w telewizji nie widziałem. Szkoda, że tylko 6 odcinków a potem długie czekanie na następny sezon.

Po odcinku drugim - dla spokoju:


Jestem super zadowolony z tego serialu. Najlepsza rzecz w TV. Potwierdzony już został oficjalnie kolejny sezon (13 odcinków).

Ja komiksu nie czytałem, więc dla mnie ten serial to jest świeże mięso :D I wgryzam się w niego coraz bardziej :]  Odcinek drugi, rewelacja. Świetnie się to ogląda!

Ja komiks czytałem, ale nie podchodzę do tego aż tak fanatycznie. W zasadzie ja i tak po każdym odcinku muszę sprawdzać jak to było w komiksie bo nie pamiętam. Odcinek 1x02 jak dla mnie przebija pilota. Po prostu perfekcyjny epizod.

Nie znam komiksu, nie czytam komiksow, nie interesuje mnie komiks wiec napisze co widzialem w serialu.

Drugi odcinek obejrzalem znow z kumplem ktory nie jest milosnikiem horroru,zombie itp., i po 1szym epizodzie mowil "no spoko calkiem, tylko ja mnie nie krecą takie stworki". Po dzisiejszym odcinku z wielkimi oczami powiedzial "no w porownanuiu do 1szego to bylo w ***j lepsze!!!".

Ano było.

Wszystkie moje zastrzezenia do 1szego odcinka zostaly wymazane z nawiązką przez odcinke numer dwa!!
O to wlasnie mi chodzilo jak uslyszalem o tym serialu.

Sceny z rąbaniem siekierą kolesia i chodzenie ulicą wśrod zombie- to było mistrzostwo horroru!1 przez duze "M"!!

Caly czas akcja, nawet przestoje byly żwawsze!!

Moglbym wypisac jeszcze troche komplementów ale najlepiej jak w skrocie powiem że było klawo!!

Oby tak dalej.

Komiksu oczywiście nie znam i nie poznam, to jest więcej niż pewne. :D Generalnie zombiaki nie są moimi ulubionymi straszydłami, ale tutaj, po dwóch odcinkach stwierdzam, że owszem, potrafią być niedenerwujące. ;) Świetnie się zapowiada ten serial, oby tak dalej, bo od czasów "Marzeń i koszmarów" nie oglądałam żadnej grozy w odcinkach. A scena, w której eeee... przebierali się za trupy... o ludzie. Obrzydliwe jak rzadko, ale robi wrażenie. :D
Na razie wszystko mi się podoba, jedyne, czego mogłabym się poczepiać to spokój, z jakim Rick przeszedł nad sytuacją, w której gnijące zwłoki ganiają go po ulicy. Albo facet jest z gatunku tych, co to niczemu się nie dziwią, albo ja czegoś nie zrozumiałam - ale wydaje mi się, że zanim trafił do szpitala, to takie rzeczy nie były na porządku dziennym? :D


A biedna Laurie Holden znów musi uciekać z marketu otoczonego przez potwory. Hmmm... ja bym na jej miejscu już w życiu po zakupy nie poszła. :P

Przysięgam, że każdy odcinek tego serialu jest lepszy od poprzedniego  :faja:. Najbardziej miażdżące motywy w tym odcinku to wg mnie   No na prawdę jaram się tym serialem, szkoda że nie mam na razie możliwości przeczytania komiksu ;( bo chętnie bym to uczynił. A tak poza tym, to czekamy na kolejny odcinek ! ;)

Kocham ten serial :D
Świetna pierwsza scena trzeciego odcinka. Trzyma w napięciu pomimo tego, że jest raczej przewidywalna (chociaż jeżeli chodzi o komiksowe  "Żywe Trupy" to  'konwencjonalne rozwiązania' wcale takie oczywiste nie są :D). Później w sumie cały odcinek niczym nie zaskakuje, ale ogląda się rewelacyjnie. Teraz znowu cały tydzień będę czekał na kolejny odcinek...

PS: Zolw to nie jest miejsce w Internecie gdzie można znaleźć napisy...

Ogladalem dzisw najnowszego Dexa i TWD i ... no roznica jest bardzo zauwazalna.

nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuda. Pierwszy odcinek nieco nudny ale ok, drugi- mistrzostwo, trzeci- zamuła. Niby akcja idzie na przod ale w zasadzie to ziewanie. Mam nadzieje ze nastepny epizod bedzie lepszy bo ten był conajwyzej sredni.

Moim zdaniem nie masz co oglądać tego serialu, skoro uważasz ep1 i 3  za nudne. Tu nie chodzi o same zombie (co nie zmienia faktu, że od czasu do czasu będą mocno w natarciu). Nie dowiemy się zapewne (jak ktoś wcześniej się o to upominał) jak doszło do apokalipsy. To nie jest w tej historii ważne. To właśnie te pozostałe elementy napędzają historię. To bohaterowie są najważniejsi a nie akcja...

Ale bohaterowie teraz zanudzili i no prosze Cie, nie wmawiaj sobie że nie ;>

Najlepsza akcja czyli zakonczenia było ok, ale najlepsa beka- zaczyna sie odcinek oglądamy z kumplami i mówie


Nie mowie o tym że ma sie cały czas lac krew, flaki itp., tylko no bez zamuły!! Bio coz takiego stało sie w tym odcinku?

Oznaczaj spoilery!

Nie chodzi o to żeby caly odcinek była jatka, tylko żeby cos sie stało,a jak już nic sie nie dzieje to żeby postacie były bardziej wyraziste, bo jak narazie to wyroznia się jedynie babka z Mgły, koleś z dachu i jak go z chlopakami nazywamy "mały odważny chinczyk".

Jako całośc (3 odcinki) jest bardziej fajnie niz nie fajnie, jednak  pełen emocji i właśnie jatki e02, nie dośc że był najlepszy pod względem tempa to jeszcze lepiej dał poznać bohaterów.

Czekam na następny odcinek z nadzieją że przebije ten ostatni.

edit:

To były spojlery? Przecież to o czym napisałem było oczywiste że sie wydarzy juz po odcinku numer 2, pytanioe było tylko czy dadzą to odrazu na początku odcinka czy rozwleką na cały epizod!!. No bez jaj!!

Ja tam się domyśliłem że kolo sobie już jak go zostawili na tym dachu i było pokazane że obok niego leży skrzynka z narzędziami. Zresztą oczekuje od tego serialu raczej poziomu Breaking Bad, gdzie twórcy nie muszą się uciekac do modnych cliffhangerów i OSZAŁAMIAJĄCYCH zwrotów akcji, żeby jakośc była bardzo dobra :D. Po prostu serial rozwija się swoim leniwym tempem, skupia się na bohaterach, takich pięknych drobiazgach jak właśnie monolog uwięzionego na dachu i kamera pokazująca jego rezygnację od góry. Albo chwytających za serce scen jak np. te z 2 odcinka z celowaniem do żony i wielu innych.

Osobiście jednak mam nadzieję że w serialu co jakiś czas pojawi się tzw. jatka i horrorowa makabra bo to co było w odcinku 2 pt "Guts" baardzo mi się podobało.

Obejrzałem trzeci odcinek i jestem mega zadowolony z jakości tego serialu  :roll: :roll: Sam początek wyśmienity :D Miałem nadzieję, że sprawa z Merlem nie została zamknięta, aż nie mogę się doczekać, co będzie później. No i ogólnie widać, że w tym "obozie" zaczyna się dziać coraz gorzej, więc wątki społeczne też mogą być ekscytujące. Czekam na kolejne odcinki :)

Jestem po 1 odcinku, sporo potencjału, oby nie spieprzyli sprawy. Oryginału nie znam, więc z perspektywy "świeżaka" będę mógł bardziej obiektywnie ocenić całość.

Tradycyjnie ci piszę spuść z tonu! Oświecę cię kolego, ale streszczenie odcinka, bez względu na to czy dla ciebie jest to oczywiste czy nie, jest spoilerem. Ja czytałem komiks, ale mimo to nie wiedziałem, że


A tym bardziej kompletnie nie przypuszczałem, że


Oznaczanie spoilerów to dość prosta funkcja, prostsza nawet od zasad pisowni, więc proszę cię stosuj ją gdy opowiadasz treść jakiegoś utworu. A jeśli z jakiś powodów nie możesz jej stosować to ogranicz się do oceny odcinka bez omawiania każdej sceny. Mi w przeciwieństwie do ciebie ten serialbaaaaaaardzo się podoba i chciałbym przystępować do kolejnych odcinków bez znajomości ich treści.

Dziękuję.

Nadal jestem pełen podziwu dla twórców tego serialu. Wszystko dokładnie przemyśleli i wykreowali naprawdę wciągający świat, wypełniony intrygującymi bohaterami. To właśnie ci bohaterowie sprawiają że ten serial tak mi się podoba! Oni są jego główną siłą, zombie są na drugim planie. Interakcje między głównymi postaciami interesują mnie najbardziej... ich poplątane losy, napięcia w grupie, zachowanie w krytycznych sytuacjach. To jest w tym serialu najlepsze :] Czekam niecierpliwie na kolejne odcinki.

Tradycyjnie proponuje Ci wyjecie wkoncu tego kija z ...y, bo za 1szym razem mozna było pomyslec ze to jest ok, za drugim było juz ciut irytujące, ale kilka lat robienie z siebie alfy i omegi przy tym o nienagannych manierach i to nie tak zwyczajnie tylko usilnie pokazujac to w kazdym poscie to juz troszke rzeżnia jest. Te zaczepki słowne ("to dośc prosta fukcja, prostsza nawet od..") ktore rzeczywiscie są niezłe.. ale jesli masz 5 lat i dokuczasz koledze w przedszkolu!! A z tego co sie oreintuje to przedszkole mamy juz za sobą i nie jestem Twoim kolegą. Ogarnij. Czasami wystarczy powiedziec czy napisac cos normalnie MAndo. Normalnie :) Trzymaj sie :)

Stebbins ale ktoś kto przebywa na forum jednak powinien dostosować się do zasad na nim panujących. Dla mnie NAJWIĘKSZĄ zbrodnią jaką ktoś może na forum popełnić  to właśnie niezaznaczanie spoilerów. I to naprawdę nie jest trudna funkcja do ich zaznaczenia :diab9:.  A że świeżak na forum nie jesteś to powinieneś już jednak coś takiego wiedzieć. No chyba, że lubisz psuć innym zabawę. Każdy ma jakiś fetysz  :D

Co do 3 odcinka to moim zdaniem jest coraz lepiej. Wszystko rozwija się po mojej myśli i widać, że zombie to tylko tło dla ukazania ludzkich zachowań. Czego w sumie w telewizji ani kinie na taką skalę chyba jeszcze nie było. Już po 3 odcinku będzie mi naprawdę żal jeśli niektóre postacie staną się kolacją dla nieumarłych umarłych.

Ale fajna kropka ;>

I generalnie nie mialem zarzutu glownego do Mando o ostatni post że spojler tylko sposob w jaki to napisal ;> Tak sobie moze z kolegami gadac... jak ich ma ;>

ps. dobrze ze sobie jaskrawy image na forum zrobilem to może ktos swiezy uzna ze ta kropka to celowo :)

edit:
"pyskowanie" heh, nie no za te zwroty to sami sobie powinniscie dac ostrzezenia. W rodzicow sie bawicie? Moze jeszcze bedziecie osobiscie przyjezdzac zeby puknac kogoś linijka w reke? Żenada.


mod: Kontynuuj, to zobaczysz fajną żółtą kropkę. :)

Odcinek 4:

W sumie już się nudne robi wychwalanie tego pod niebiosa :D. 4 Odcinek wymiata tak samo jak poprzednie, a końcówka szokująca. Smutno mi, że jeszcze tylko 2 odcinki i czeka nas rok czekania na 2 sezon.

Przez poprzednie 3 odcinki nie widzielismy na ekranie ani jednej żywej osoby zabitej przez zombie,

EP 4

Najpierw jedna sprawa ktora nie daje mi spokoju od początku. Wiecie kto to jest Zach Randolph. Nie sądzę. Zach Randolph jest koszykarzem, koszykarzem grającym w NBA. Więcej- jest całkiem niezłym koszykarzem.

Oto jak wygląda Zach Randolph:

(http://sportsillustrated.cnn.com/2007/basketball/nba/01/02/zach.randolph.jpg)

czy tez:

(http://www.memphisflyer.com/images/blogimages/2009/12/30/1262228212-zach_randolph__funny_.jpg)

Kojarzycie?
Nie pamiętam nazwisko postaci którą gra ten murzyn w serialu i nie pisze tego z jakis rasistowskich powodów, ale... podobni są nie?
Nie wiem jak się nazywa postać grana przez tego aktora, ani nuie wiem jak sie aktor nazywa. Mówie na niego Zach Randolph :) Bekowo są podobni :D Ot, taka ciekawostka:)

Co do epizodu 4 to...
Najlepszy po epizodzie numer dwa. Odratował serial po poprzedniej nudzie.
Tutaj znów były wątki na zamulanie ale tak jak w ep02 ładnie komoponowały się z częsciami kiedy działa się akcja.
Co by nie powiedzieć mocna akcja (nie jedna).

Tak to powinno wyglądać włąsnie, ja rozumiem że nie można cały czas zabijac i walczyć i trzeba pokazać też na spokojnie tych ludzi i ich emocje, ale to musi się równoważyć żeby nie było za dużo zamulania!!

W tym odcinku udało się :)

ps. Ten chińczyk jest wg mnie bohaterem serialu :D

sorry, koreańczyk ;]

s01e04 kciuk w górę.

I też moim ulubionym bohaterem jest Glenn (koreańczyk). Swoją drogą pomijając cały absurd apokalipsy zombie i tego że broń jest cenniejsza niż złoto w tym serialu, gdzie w USA na jednej ulicy są z 3 sklepy z bronią, to nie uważacie że to mordowanie bohaterów przez zombie jest troche naciągane ? Ja rozumiem zostac rozszarpanym w bandzie 1000 truposzy, no ale jakby sie do mnie zakradło zombie,   bym zaczął spierrdalac tak szybko, jak nie biegłem jeszcze nigdy w życiu :D. Prawdą jest, że zombiaki w WD są dosc mobilne, ale i tak  ludzie są szybsi chyba i to jeszcze pod wpływem adrenaliny :D

mazi

A co za różnica, skoro słyszał to tylko zombie? ;-)

EP 5

Odcinek 5:

Ten serial ma o tyle nie farta że zawsze oglądam go po Dexterze a tu niestety nie może sie równać w żadnym stopniu, mimo wszystko daje rade. Odcinek był ok, taki bez szaleństw ale spoko do obejrzenia.

Ja mam odwrotną kolejność  :D I w tym tygodniu wygrał WD nad Dexterem moim zdaniem. Więcej scen zapadło mi w pamięć.

Z WD utkneły mi w pamięci dwie sceny , natomiast w Dexie caly odcinek jak na szpilkach siedziałem a scen to aż za duzo by wymienić :D

Swoją drogą lipa bo został jeden odcinek WD i dwa Dexa :(

Wybacz ale nie umiem mówić twoim językiem. Choć może bym umiał ale wstydziłbym się potem pod tym podpisać :D

Dopiero teraz obejrzałem trzeci odcinek i głupota co niektórych przybrała dla mnie całkowicie nowy wymiar. Jakoś po tej całej dyskusji przestałem śledzić ten wątek, chwilowo straciłem zainteresowanie serialem i nie dziwota bo odcinek trzeci mi się cholernie źle oglądało właśnie przez fakt, że w zasadzie cały epizod (włącznie z finałową sceną) jakiś kretyn opowiedział na forum w 3 zdaniach i jeszcze palmował, że to nie spoiler :D

Raczej daruję sobie dalsze śledzenie tego wątku więc możesz sobie darować komentarze pod moją osobą. Zresztą kto wie może tym razem dla odmiany ktoś z władzy zareaguje i ja dostanę kropkę na 3 dni :D A może na więcej skoro obraziłem kogoś ważniejszego niż moderator :D

I po sezonie. Konkretny serial, dobrze się oglądało. Te 6 odcinków to dobry wstęp do dłuższej serii, choć po ostatnim odcinku mam trochę obaw jak to się może potoczyć - nie chciałbym żeby zombiaki zeszły na trzeci plan, na rzecz skupienia się na przedstawianiu relacji między postaciami. Drugi sezon będzie decydujący, po pierwszym daję serii kredyt zaufania.

Mam wrażenie jakby ten sezon to był dopiero początek długiej opowieści drogi

Odnoszę identyczne wrażenie. I chyba właśnie tak jest. Pierwsze 6 odcinków pokazuje wielki potencjał tego serialu. Aktualnie WD moim zdaniem jest świetny, a mam nadzieję, że po drugim sezonie będzie rewelacyjny. Jednak 6 odcinków to trochę za mało i wyostrza apetyt. Plusem jest to że twórcy mają teraz rok na wzięcie sobie do serca sugestii widzów i stworzenia czegoś jeszcze lepszego.

Co do odcinka finałowego TS-19

Sezon pierwszy dostaje ode mnie 9/10. Czekam na więcej

I teraz aż do premiery Game Of Thrones nie ma co oglądać. Całe szczęście, że mam do nadrobienia Six Feet Under :-) A co do odcinka finałowego... jeszcze nie mogę się wypowiadać, bom go nie oglądał.

Oj oglądaj oglądaj bo to moim zdaniem najlepszy serial w historii, z najlepszym zakończeniem jakie widziałem.

Teraz będzie posucha serialowa niestety. "Walking Dead" się skończyło, "Dexter" kończy się za tydzień i poniedziałki już nie będą takie miłe...Trzeba zainteresować się czymś nowym.

Ja w ogóle jakiś czas miałem przerwę z forum, nie śledziłem tego wątku i przepraszam że nie reagowałem. Dziękuję że ktoś mnie wyręczył w rozdaniu ostrzeżenia.
Wracając do meritum.

Serial jest świetny. Strasznie podoba mi się to, że wprowadzono olbrzymią ilość zmian, że pewnych postaci nie ma, pewne dodano, pewne jeszcze żyją. Że pojechali gdzie indziej niż w komiksie. Po prostu wyszło to kapitalnie. Serial ma zupełnie inną dynamikę niż komiks, który jest świetny, ale moim zdaniem genialnie sprawdza się w albumach, a gorzej w zeszytach. Tutaj trochę miałem podobne obawy. Bałem się, że sezon będzie świetny, ale poszczególne odcinki będą mnie nudzić - z racji że albo będą za bardzo przegadane, albo że będę doskonale wiedział jak potoczy się akcja.

TWD to idealna ekranizacja. Bo po pierwsze jest skierowana do fanów którzy są z lekturą na bieżąco i pewnie niejednokrotnie już te pierwsze tomy czytali - Kirkman + Darabont postarali się ich potrzymać za jaja przed telewizorem. Po drugie ludzie, którzy poznali serial i sięgną po komiks też się zaskoczą - nowymi postaciami, innymi rozwiązaniami. No po prostu CUD.

Czekam z niecierpliwością na drugi sezon.

Zakończenie sezonu... Cóż, nie było źle, ale dobrze też nie było. Kilka momentów naprawdę chwytających za serce, ale to niestety za mało, jak na finał serii. Może to wina tego, że jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że końcówki sezonów wywołują małe trzęsienia ziemi i spodziewamy się "krwi i flaków" (jak mawia Małgosia Foremniak ;-) a tego było trochę za mało w tym odcinku. Rozumiem skoncentrowanie się na relacjach międzyludzkich, ale nie zawadziło by dodanie trochę emocji bazujących na bardziej prymitywnych instynktach...

Ten sezon był też zdecydowanie za krótki, tak więc odcinek finałowy sprawia wrażenie kolejnego, "zwykłego" epizodu, po którym nagle serial jakby się urywa i trzeba czekać na kolejny odcinek cały rok. Szkoda.

Stephen King scenarzystą jednego z odcinków drugiej serii The Walking Dead !!!!!!! (http://hatak.pl/news/12325/Stephen_King_scenarzysta_The_Walking_Dead/)

Właśnie zepsułem sobie początek drugiego sezonu oglądając 4:30 minutowy klip. I w sumie nie żałuję bo dzięki temu znowu się w "Żywe Trupy" wkręciłem. A po klipie widać, że może być naprawdę ciekawie i dużo lepiej jak w pierwszym sezonie. Warto czekać.

Dla osób lubiących psuć sobie seriale jak ja  :D:

http://www.youtube.com/watch?v=1OZ0mu8Ey6A

Internetowa akcja promocyjna drugiego sezonu:

http://www.youtube.com/watch?v=Qajfj5wzcCU

6 odcinkowy miniserial internetowy przedstawiający wydarzenia, które nastąpiły przed oryginalną historią. Lubię takie zabiegi promocyjne i mogę polecić ten króciutki projekt. Dużo czasu nikt przez to nie straci :)

Chociaż zobaczyłem to do końca i wcale takie fajne nie jest. Więc na własną odpowiedzialność :P

Pilot drugiego sezonu za mną. I nie jest źle :) Co prawda odcinek się trochę ciągnął, ale nakreślił podstawowe dylematy i wątki z jakimi będą zmagać się bohaterowie. Dalej jest więcej dialogów niż akcji co uważam za plus. I jedna scena z odcinka jest bardzo emocjonująca :) Jak ktoś polubił pierwszy sezon na drugim chyba się nie zawiedzie. Ja już czekam na przyszły poniedziałek.

Nie wiem czy to kogoś jeszcze na forum interesuje :D ale pojawił się trailer sezonu 3. Jestem ogromnie ciekaw czy akcja w więzieniu będzie miała podobnie szokujący przebieg jak w komiksie.

http://www.youtube.com/watch?v=ShQz68Zkb3Y

Jak nie jak tak, że interesuje :P

Świetny klimat, a jako, że nie czytam tych komiksów jestem cholernie ciekawy co pokażą w tym sezonie  :)

Świetne otwarcie zanotował trzeci sezon. Dwa rewelacyjne odcinki. Sporo się zmieniło w stosunku do sielanki na farmie zaprezentowanej w sezonie drugim. Klimat stał się o wiele mroczniejszy, wszędzie czuć zaszczucie, brud, szaleństwo i bezkompromisowość. Klimat klimatem, ale największym plusem nowych odcinków są zmiany jakie nastąpiły w bohaterach. Postacie stały się zaradne i o wiele ciekawsze niż to było w poprzednich epizodach. Przykładowo taka nikomu niepotrzebna w grupie Carol zmieniła się niesamowicie. Z zaszczutej przez męża cichej myszki stała się pewną siebie kobietą której rola w grupie nie sprowadza się już jedynie do prania i gotowania dla reszty. Młody Carl przestał irytować, Lori stała się o wiele ciekawszą postacią. Rick skończył z demokracją i wyszło to na dobre. Stał się bezwzględnym przywódcą nie cofającym się przed niczym aby chronić grupę. Lubię to. I to bardzo :)

Czekam na więcej. Ze wszystkich seriali jesiennej ramówki, które wróciły po przerwie (i które oglądam) to właśnie WD zrobił na mnie najlepsze wrażenie :) 

Ja ostatnio zabrałem się za nadrabianie zaległości i najpierw połknąłem 2 sezon a ostatnio dogoniłem też 3 sezon i... jest niesamowicie, 2 sezon tak od 6 odcinka po prostu pozamiatał totalnie, z każdym kolejnym odcinkiem było lepiej. 3 sezon początkowo też jest niezły a oglądając zapowiedź następnego odcinka zapowiada się niezła jazda :) Już nie mogę się doczekać.

Dopiero w tym tygodniu zainteresowałem się tym serialem  :haha:.
Pierwszy sezon - choć krótki był kapitalny.
Drugi do połowy całkiem nudny, a potem się rozkręcił lekko. 3 ostatnie odcinki już świetne.
Trzeciego jak narazie widziałem tylko 2 odcinki.

Może ktoś zaspojlerować kto zginie jeszcze  :haha:? Dużo punktów wspólnych z komiksami?

Olej słaby serial, czytaj genialny komiks  :D

Cześć, jak wrażenia z trzeciego sezonu ?
ja jestem bardzo mile zaskoczony, po mizerniutkim wegetowaniu na farmie :)
w kwestii zobrazowania chronologii jestem po odcinku, gdzie Rick "negocjuje" z Gubernatorem - zabieg fabularny, który przy ogromie wrażeń i akcji z 3 odsłony, mogę wybaczyć :)

Obejrzałem 3 sezony, pomimo dość mętnego pierwszego, sezon 2 i 3 wymiata. Szczególnie podobał mi się trzecie ze względu na klimat grozy, strachu (nie tylko przed Szwendaczami) no i postać Michonne, która to dla mnie bardzo dużo wniosła do serialu. jak dla mnie jest ona czołową teraz postacią, bardzo podoba mi się jej charakter (w przeciwnieństwie do Daryla, którego lubiłem do 2 sezonu).

Z niecieprliwością oczekuję sezonu 4!

http://www.youtube.com/watch?v=Dxg27QsaIEY

I znowu robią mi nadzieję, że będzie rewelacyjnie... No nic nabiorę się i tym razem. Czekam z niecierpliwością :)

Obejrzałem pierwszy odcinek czwartej serii. Początkowo było zwyczajnie, akcja w sklepie trochę mnie rozśmieszyła, choć trzymało to wszystko w napięciu - jednak końcówka pierwszego odcinka rozłozyła mnie na łopatki - powiem tak: będzie siecha, już nie mogę się doczekać dalszych odcinków!!!

Ja także już jestem po. Wrażenia jak najbardziej na plus. Po słabym (na pewno jeśli chodzi o klimat) 3 sezonie, 4 zapowiada się bardzo fajnie. Zobaczymy jak to się wszystko rozwinie :)

Obejrzałem w tamtym roku dwa pierwsze sezony po tym jak zobaczyłem na Fox 3x01.
Potem jakoś zapał na trzeci sezon mi siadł, i nie oglądałem.
Teraz zaczynam znów na Foxie oglądanie. Dwa pierwsze odcinki czwartego obejrzane, ale jakoś średnio jest.

Jak to średnio??! :o Jak dla mnie wszystko zaczyna się rozkręcać i to w fajnym kierunku. W końcu dostajemy zmagania bardziej wewnątrz grupy, czego było naprawdę mało w trzecim, jak na razie dla mnie najgorszym, sezonie. Szkoda tylko, że nie pociągnęli tak wątku Carla, ale kto wie, może jeszcze coś wymyślą :)

4 sezon oglądam na bieżąco za sprawą FOX.

Pierwszy odcinek był dla mnie nieco zbyt sielski. Może nie sielski, ale taki... powolny, wyważony. Nie jest to jakaś duża wada, ale jakoś wiedziałem, że to wolne prowadzenie akcji ma służyć jakiemuś walnięciu w ostatniej scenie.

Zupełnie nie rozumiem natomiast po co...

Drugi odcinek już znacznie lepszy, nie tylko za sprawą wewnętrznego zagrożenia, ale jakoś co wątek, to więcej kart się odsłoniło. Strasznie podobał mi się moment
Czekam co będzie dalej, oraz jak rozwinie się wątek

jak dla mnie póki co to strasznie kiepściuni ten sezon, a

Tak, każdy odcinek strasznie podobny jest, nic świeżego. A ostatnia scena... Serio twórcy kolejnego serialu robią z odbiorców idiotów...?

Nie rozumiem narzekania... przecież czwarty sezon jest ze sto razy lepszy od kiepskiego trzeciego.

No nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje.

Myślałem że padnę, ze śmiechu.

Odnośnie akcji ala Rambo :D

Włącz dowolny odcinek trzeciego sezonu. Dostaniesz takich kwiatków w każdym odcinku kilka. Zresztą lepszego rozwiązania nie było aby załagodzić problem z walkersami w tym odcinku.

Ten sezon jak na razie trzyma się kupy. Truposze powróciły do łask, nareszcie znowu stanowią zagrożenie. Postacie ewoluują. O wiele lepiej się na to patrzy. Lepsze są też dialogi. Już nie mówiąc o tym, że głupot i nielogiczności jest o wiele mniej. Moim zdaniem serial po olbrzymiej zapaści wychodzi na prostą.

Aaa, tzreci sezon to ja w plecy mam  ;), wolałbym żeby pojechali gdzieś w cholere bo to więzienie już nudne.

Wydaje mi się, że pojadą :) Też bym posłał ich w trasę.

Dlatego pewnie póki co jest przetrzebianie załogi, żeby nie musieli jechać więziennym autobusem  :haha: (choć fajnie by to wyglądało). A tak zapakują się w trzy samochody i gaz do dechy  :faja:

Ponarzekać lubię, ale póki co czwarty jest o półkę wyżej od trzeciego. Faktycznie by już ich stamtąd wywalili, aczkolwiek nadaje to też lekkiego realizmu, bo kto w sumie takie miejsce chciałby opuszczać ;)

Kompletnie zgłupiałem po wczorajszym odcinku. Z tego co zrozumiałem (a nie oglądałem sezonu 3) Gubernator to była menda i świnia. Wczorajszy odcinek pokazał jego inne oblicze. Nie wiadomo co było dalej
Mimo wszystko jakoś mnie to nie przekonuje. I mieliśmy też kolejne widowiskowe głupie sceny. Przecież czemu tego dziadka rozwalił tą butlą z tlenem?? A potem w tej dziurze tak samo z pięści walił? Przecież powinien mieć jakiś nóż.

Czwarty sezon jak narazie trzyma o wiele lepszy poziom od 3. Gubernator wrócił i zastanawia mnie czy zamierzają w jakimś stopniu wrócić do toru jakim idzie komiks czy nie za bardzo. Podobno twórcy więc można mieć nadzieję na powrót do komiksu

Serio, nie oglądałeś 3 sezonu, a oglądasz 4? Dla mnie kompletnie niezrozumiałe i dziwne. Już nie chodzi o to, czy ten sezon był dobry, średni, czy słaby (choć moim zdaniem był delikatnie lepszy od 1, i jak dotąd na równi z 4) , ale to burzy koncepcję oglądania seriali w ogóle :D

Trzeciego nie oglądałem, bo dopiero wtedy oglądałem 1 i 2, potem przeglądałem trzeci ale wydawał mi się głupi.
A teraz oglądam na Foxie bo i tak nie ma co ogladać  :haha:

Hehe :D

No ale tak czy siak, nie wiesz mnóstwa rzeczy z sezonu 3, a wydarzyło się tam znacznie więcej niż w sezonie 2. Serio, warto nadrobić, bo faktycznie, początkowe odcinki 3 sezonu były mocno średnie, tak już od 5-6 zaczęło być gęsto i genialnie. W sumie najlepiej w całym serialu dla mnie było od połowy 3 sezonu do teraz.

Szczerze ? Nie rozumiem jak można oglądać 4 sezon bez obejrzenia 3 sezonu ;D to tak gdyby zacząć czytać drugą część jakiejkolwiek trylogii bez przeczytania pierwszej ;d

Skończyłem (póki co) oglądanie na odcinku, w którym

Jak dla mnie 4ty sezon trzyma poziom, ale jest póki co słabszy od trzeciego, do którego ja nie miałem żadnych zastrzeżeń. Też nie rozumiem wątku kobiety w lesie z pierwszego odcinka, potem całkiem fajny motyw z grypą ale trochę za długo przeciągany. Zrobił się z tego temat pierwszej połowy sezonu a to trochę słabe jak na temat sezonu. A potem nagle obrót o 180 stopni i sezon zupełnie o czymś innym... Też mi się średnio podoba tak mocne czerpanie z "Narodzin gubernatora", ale filmowe uniwersum TWD to osobna rzecz a książka rozwija komiksy a nie filmy więc teraz już mogą dowolnie czerpać z tego z czego im się podoba. Na chwilę obecną serial ogląda mi się tak samo dobrze ale jednak ten sezon jest chyba jak dotąd najsłabszy. Choć są to minimalne różnyce bo jednak serial równy.

PS. A oglądanie seralu bez środkowego sezonu i do tego komentowanie i ocenianie go... no wybacz stary...

W 8 odcinku jest ładne zamknięcie tego wątku i niejako jest to klamra spinająca ten sezon (ok połówkę sezonu) :)

Co do finału.

Bardzo dobry odcinek, trzymający w napięciu. Serial wrócił na odpowiednie, komiksowe tory i ten epizod pokazuje jak miał wyglądać finał sezonu trzeciego. Co prawda dostajemy powtórkę z rozrywki, ale jakoś nowi scenarzyści musieli ten bajzel po Mazzarze posprzątać. Jest dobrze. Był dramatyzm, była adrenalina, był żal i smutek. Aktorsko wszyscy sprostali. Odcinek kończy się niemal identycznie jak zakończenie wątku więzienia w pierwowzorze.

To teraz czekam do lutego :)

W końcu!! Odcinek jest świetny, na reszcie twórcy TWD pokazali coś, co mnie całkowicie wciągnęło. Czwarty sezon śledziłem z takim średnim zainteresowaniem i jakoś do mnie nie przemawiało, lecz dzięki temu odcinkowi uwierzyłem, że ten serial może jeszcze wrócić klimatem do pierwszych sezonów :)

Mid-season finale doprawdy zmiatający kapelusz z głowy. :)

Gdzie? Bo nie zwróciłem na to uwagi.

W komiksach też przeciągali ten wątek więzienny niemiłosiernie, a gdy już go zakończyli to okazało się, że był jak do tej pory najlepszy wątek w komiksie, którego jeszcze (czytałem 17 tomów) nie udało się przebić. Jesienny finał pozamiatał i jak na razie był to chyba najlepszy odcinek tego serialu ale obawiam się, że wzorem komiksu w lutym będzie trochę nudy.

Cholera, Mando, przepraszam, namieszałem trochę. ;)

Może to tylko puszczenie oka do widza, ale mi się to bardzo podobało :)

No tak ale to nadal nie wyjaśnia kim ona jest i po co był ten cały wątek z pierwszego odcinka, którego ja do końca nie zrozumiałem. A jak jest ta scena to nawet się zastanawiałem chwilę po cholerę tak długo jednego zombiaka pokazują.

Ja, zażarty antyserialowiec w końcu zmiękłem i wsiąkłem w świat The Walking Dead ;)
 
Na początku napiszę, że komiksów nie czytałem i nie wiem, czy zamierzam, bo tak przeglądałem tylko kilka zeszytów i jakoś średnio to do mnie przemawia. Może po prostu komiksowa estetyka nie jest już dla mnie? Tym samym wszelkie argumenty z cyklu "znaczne odstępstwa od komiksów", kwituję krótkim "a co mnie to" :D
 
Po drugie - to, co najbardziej lubię w serialu to bohaterowie i relacje między nimi. Chwile, gdy muszą stanąć ramię w ramię, pomimo różnic, jakie ich dzielą. Chwile, w których ich osobiste racje okazują się ważniejsze od racji ogólnych. Chwile, w których muszą się poświęcać dla kogoś, lub poświęcają kogoś w imię wspólnego dobra. To napędza ten serial, a nie zombiaki, których już trochę w kinie oglądaliśmy ;) Zresztą tak naprawdę - to wszystko już gdzieś było. Przebudzenie w szpitalu choćby w "28 Days Later" (nie wiem, czy wcześniej był komiks czy film Boyle'a, ale mówię teraz o świecie filmu), akcje w supermarkecie w "Dawn of the Dead", baza naukowa w "Day of the Dead", etc.
 
Osobną sprawą jest muzyka, a w zasadzie wykorzystane utwory. Czasami dzięki nim serial nabiera jakiejś głębi. Ot, np. scena wspólnej przejażdżki Ricka z Shanem, gdy w tle rozbrzmiewa "Civilian" Wye Oak. Albo końcówka odcinka, w którym Hershel dwoił się i troił, by uratować jak najwięcej zarażonych, z "Oats in the Water" Bena Howarda. Coś pięknego.
 
Skoro wymieniłem Hershela, słówko o ulubionych postaciach. Po pierwsze - Shane. O ile Rick z początku mnie drażnił swoim "harcerzykowaniem" (choć z czasem ta postać uległa ciekawej ewolucji), o tyle Shane... no, to zupełnie inna historia. Już same sprzeczne emocje, jakie odczuwa w stosunku do Ricka, stawiają tą postać na piedestale najciekawszych i najbardziej złożonych. . Po drugie - Hershel. Mógł na początku drażnić swoją, że tak powiem, bogobojnością, ale z czasem zaczął mi imponować swoim spokojem i mądrością. . O Ricku już było. W sumie ciekawa postać. Daryl? Jest ok, taki zawadiaka z miękkim sercem (tak w głębi), ale szkoda, że Norman Reedus jest tak kiepskim aktorem :) A w kategoriach: najciekawsza ewolucja postaci, wygrywa chyba jednak Carol na spółę z Carlem. Ten drugi na początku strasznie mnie irytował, teraz imponuje mi swoją dojrzałością. Kto jeszcze? Z początku lubiłem Dale'a, potem zaczął mnie nieco irytować swoim gadulstwem i świętoszkowatością ;) Glenn był super w pierwszym sezonie, potem już mi się mniej podobał. Postaci kobiece? Tu trochę bida. Czy to Andrea, czy Lori były w gruncie rzeczy irytujące. Zwłaszcza ta druga, która chcąc nie chcąc robiła Shane'owi wodę z mózgu. Maggie jest przede wszystkim śliczna i jej można wiele rzeczy wybaczyć ;) Najciekawsza jest pewnie Mishonne, serial faktycznie sporo dzięki niej zyskał.
 
Pokrótce o poszczególnych sezonach:
 
S01:
 
Tylko 6 odcinków, więc całość jest zwarta i mocna. I w zasadzie stanowi pewnego rodzaju wstęp do "serialu właściwego", w którym bohaterowie, po akcji w ostatnim odcinku tego sezonu, zdają sobie sprawę, że . Świetny to wstęp. Od przebudzenia Ricka w szpitalu, poprzez akcję w Atlancie, zarysowanie podstawowego konfliktu Rick-Shane-Lori, wyprawę po Merle'a, masakrę w obozie i finał w centrum zakażeń.
 
S02:
 
Jako że zwiększono liczbę odcinków, siłą rzeczy akcja została nieco rozwodniona. Zwłaszcza w pierwszej połówce serialu całość nieco zamula. Ale to właśnie ten sezon może pochwalić się najlepszymi, moim zdaniem, odcinkami. Akcja w stodole w odcinku "Pretty Much Dead Already" była wręcz zadziwiająco wstrząsająca. Wściekłość Shane'a, rozpacz Hershela, a gdy . Majstersztyk. No i końcówka - - stanowi finał przez duże F.
 
S03:
 
Chyba najsłabszy sezon. Wątek Woodbury mnie drażnił, zwłaszcza, że czasami to tam toczyła się większa część odcinków, poza tym Andrea nigdy nie należała do moich ulubionych postaci. Niby można uznać za plus pojawienie się Gubernatora, naprawdę wrednej postaci, ale... takie czarno-białe się to trochę zrobiło. No i momentami, nawet w momentach kulminacyjnych, za bardzo skręcało to w stronę kina akcji. Dużo strzelania, mało czegoś głębszego. Wnerwiały mnie też zwidy Ricka. Końcówka też trochę niewyraźna, teraz wiem, że prawdziwy koniec tych wątków nastąpił dopiero w połowie sezonu czwartego. I jak tak sobie pomyślę, to najlepszy w tym sezonie były sceny z Merlem ().
 
S04:
 
Tu oceniam tylko połówkę. O ile motyw supergrypy nie do końca mnie satysfakcjonował i był nieco przeciągnięty, o tyle jego kulminacja, w "odcinku Hershela" (e05) była wyborna. W drugiej ćwiartce satysfakcjonujące zakończenie wątku Gubernatora. Mi pasuje.
 
Przede mną odcinek 9. i będę już wreszcie na bieżąco. Choć nie wiem, czy dam radę tak sobie to oszczędnie dawkować. Przez ostatnie 3 tygodnie oglądałem niemalże wyłącznie Walking Dead, po 2, czasami 3 odcinki dziennie. A teraz niby tylko jeden na tydzień? :)
 

Zdumiewające jak bardzo różni ludzie mogą postrzegać poszczególnych bohaterów inaczej. To samo tyczy się scen, oraz sezonów.

Sezon II to było istne "Talking Dead" i generalnie 3/4 fanowskiej społeczności na to narzekało. Na szczęście dla serialu twórcy naprawdę bardzo zwracają uwagę na to, co ludzie piszą na forach, czego efekty były w całym sezonie III. I o ile sezon II mimo, że w przynajmniej 8 odcinkach potwornie nudny i coraz bardziej męczący, to były tam genialne sceny. Nie dość, że budujące napięcia u widza to i między grupą .

Za to III sezon to w większości majstersztyk. Gubernator to jedna z najlepiej napisanych i odegranych czarnych postaci w serialach. Zgodzę się odnośnie Andrei. Jej wątek strasznie irytujący, a . Samo Woodbury robiło duże wrażenie - zorganizowanie tak prężnie funkcjonującego miasta/społeczności w świecie niemalże skończonym? Ogromny szacunek i w serialu to bardzo interesująco oddali. Brak lub mało głębszych przemyśleń? No proszę Cię ;)
Druga rzecz, że wreszcie w serialu poszli w "moją" stronę i pokazali w tym III sezonie, że to nie zombie stanowi najgorszy problem świata (i bohaterów) ale właśnie ludzie. Magia. To takie iście Kingowskie podejście, w którym chodzi o pokazanie potworności ludzkiej przez pryzmat innych potworów. I pod tym względem III sezon jest najlepszy ze wszystkich do tej pory. Czarno biało też tak do końca nie było. Wiadomo, serial skonstruowano tak, żeby kibicować jeśli nie Rickowi, to ogólnie "jego" grupie i to ich postrzegano jako "białych" a Gubernatora i jego ludzi (choć tu też nie wszystkich, bo niektórzy zwyczajnie nie wiedzieli/nie chcieli wiedzieć co jest grane) jako "czarnych". Jednak było kilka scen w tym III sezonie, w którym widz był wystawiany na przewartościowanie swoich poglądów/sympatii. Przykładem tutaj choćby Merle, czy Glenn, któremu całkiem sporo się pozmieniało od pierwszego sezonu i

Zgodzę się, było dużo akcji, jednak moim zdaniem była uzasadniona fabularnie, podobnie jak fabularnie uzasadnione były dłużyzny sezonu II. Zwidy Ricka? Hmm... Mi się to strasznie podobało. Ja w ogóle lubię sposób, w jaki gra odtwórca Ricka. To aktor w 90% teatralny, nie mający zbyt wielkiego obycia z kinem/tv i to widać w wielu scenach. Dla mnie kulminacją jego genialności (jako aktora, bo jako postać to jest bardzo, bardzo złożony i nie mogę dziś powiedzieć, że go lubię lub nie) była choćby scena ale wrócę do zwidów - dla mnie te zwidy to nie tylko zwidy były, tylko narzędzie do ukazania większej głębi i złożoności Ricka. To jego zagubienie na te 3-5 odcinków było przerażające, duszne, irytujące, męczące i przykre jednocześnie. Bardziej w tych zwidach
O IV sezonie nie gadam, bo się zgadzam w większości, choć IV sezon był też momentami bardzo ciężki emocjonalnie. Druga rzecz, że w sumie aby w pełni docenić sezon III trzeba obejrzeć do tego 8 odcinka sezonu IV, gdzie tak jak piszesz - następuje rozwiązanie lub dopełnienie wielu wątków z poprzedniego sezonu.


Co do postaci - Shane faktycznie jako postać tragiczna rewelacja, jednak po
Hershel - jego lubiłem w zasadzie od początku.
Daryl - dla mnie rewelacja serialu. Nie dość, że właśnie taki bad boy w wieśniacko-amerykańskim stylu (co Reedus odgrywa właśnie świetnie) to jeszcze ma te swoje przebłyski ciepłego serca. Do tego to chyba najczęściej rozluźniająca atmosferę postać w serialu.
Lori, Andrea - szkoda pisać  :leather:
Carol - tak, cudownie ta postać ewoluowała. Jak na początku byłem na nią obojętny, tak później szczerze polubiłem.
Carl - on niestety z sezonu na sezon drażni coraz mocniej. Ok, ma przebłyski dorosłości jednak jak obejrzysz 9 odcinek to nie wiem czy dalej będziesz gnojka uważał za coraz fajniejszą postać. Rick - pisałem o nim już wcześniej. Tu dodam, że nie jest to postać, do której mam największą słabość czy sympatię, jednak pod względem złożoności i sprzeczności jest to najciekawsza postać w serialu.
Michonne - nie wiem, ciągle przekonać się do niej nie mogę.

Sezon trzeci był strasznie kiepski. Już o wiele bardziej wolałem przegadany, za to bardzo klimatyczny sezon II. Trzeci nieraz przypominał kiepski serial sensacyjny z lat 90-tych. Wiele wątków, które wystarczyło żywcem przenieść z kart komiksu zostało zepsutych, zniszczonych, zmienionych na gorsze. Sezon trzeci to też kiepskie prowadzenie postaci. Andrea, Lori, Maggie, Glenn, T-Dog zero wykorzystania potencjału tych postaci. Gubernator też wyszedł bardzo kiepsko w porównaniu z jego pierwowzorem. Tylko Carol zaczęła wybijać się z tłumu. Sezon trzeci to też najgorsze zakończenie sezonu jakie widziałem. Tak kiepskiego finału dawno nie widziałem w jakimkolwiek serialu.

Za to sezon czwarty naprawia powoli błędy wyrządzone temu uniwersum przez partacza odpowiedzialnego za III. A odcinek dziewiąty jest jednym z najlepszych.

Dobra, ale Ty się skupiasz na porównaniach z pierwowzorem. A ja, idąc w myśl p.a. - a co mnie to? :D
Skupiam się na serialu samym w sobie i dla mnie ten III sezon był bardzo dobry. Kiepski serial sensacyjny z lat 90 to MacGyver albo drużyna A (choć nie wiem, czy to lata '80 nie były nawet :D) i jakoś nie miałem odczucia oglądania czegoś takiego w Walking Dead. Druga rzecz, że dzięki kumplowi wiem coś o replikach broni, sposobie w jakim powinno się te bronie trzymać itd i pod tym względem (chyba tylko poza jednym partactwem - mianowicie "strzelaniem" z krzywą lufą) serial jest dopieszczony na maximum, co też doceniam. I znów powtórzę - nie rozumiem czepiania się zbyt dużej akcji w III sezonie, skoro była ona fabularnie uzasadniona? Zgodzę się co do niewykorzystania potencjału Maggie i Glenna. Jednak na cholerę jakoś wykorzystywać potencjał T-Doga Do zakończenia nic specjalnego nie mam. Mogli skończyć III sezon tak
Druga rzecz, ze w tym II sezonie może tylko w 2 odcinkach był faktycznie oddany "duch" całego serialu, czyli ukazania, że to ludzie są największymi potworami, nie jakieś tam zombie. Pod względem socjologicznego eksperymentu - całość (serial w sensie, nie konkretny sezon)  prezentuje się zajebiście.

Tu mi chodziło raczej o te kulminacyjne sceny, a nie o sezon jako całość. W sezonie 2 jednym z punktów kulminacyjnych była scena ze stodołą. I ona zarówno była rozwiązaniem , jak i cudownym wglądem np. w osobowość Hershela. Ta jego rozpacz, świadomość porażki i życia w ułudzie... to wszystko było widać jak na dłoni. W sezonie trzecim po prostu się strzelali, koniec, kropka.


O tak. Cudowna scena. Świetnie zagrana, a na dodatek z wyczuciem: dokładnie tego typu zachowania oczekiwałem od takiej osoby, jak Rick.


No tak, ale jednocześnie straszna łopatologia :)



No tak, ale sezony są po to, by jakoś lokalnie wątki pozamykać, więc sorry, sezon 3, jako w pewnym zakresie niekompletny, jest pod tym względem kiepskawy.



Tyle, że on się tak naprawdę aż tak po tej akcji nie zmienił. Jego nikczemny plan pewnie nie powstałby w jego ogolonej głowie, gdyby nie paplanina Lori.


Ech, on niczego nie odgrywa, on po prostu odpowiednio wygląda :D Przecież on gra z jedną miną przez 90% czasu. Szczególnie kiepsko wygląda to, gdy rozmawia z inną postacią i swoje aktorskie braki w operowaniu mimiką zastępuje nerwowym krążeniem ;)

Walking Dead po przerwie wraca i to w jakim stylu! Wątek więzienny już mi się tak strasznie ciągnął i nareszcie zaczyna się dużo dziać! Drużyna rozproszona, znowu powrócił klimat nieustannego zagrożenia ze strony szwendaczy (w więzieniu rozprawianie się z nimi stało się normalną codzienną czynnością, wykonywaną bez emocji, jak np. mycie zębów ;) ).

No i być może nie obchodzi Was co działo się w komiksie, ale ja jestem bardzo zadowolony z tego, kto pojawia się na koniec najnowszego odcinka. :D

A mnie te dwa pierwsze odcinki drugiej połówki czwartego sezonu (sic!) nieco nudziły. Bardzo intymne takie jakieś, skupione na poszczególnych bohaterach, aniżeli na grupie. A mi się jednak najbardziej podoba wgląd, jak może taka mini-społeczność funkcjonować. Niby faktycznie powróciło poczucie zagrożenia, ale brakuje mi interakcji między bohaterami. I czy ja wiem, czy dużo się dzieje? Że niby Carl zgubił trampka? ;) Nowa postać może będzie fajna, a może nie, ale ja jednak czekam aż się rozproszeni bohaterowie zbiorą do kupy :)

A tam, trampka. W tym odcinku przecież miała miejsce najbardziej emocjonująca scena w całym serialu

No, trzeci "wiosenny" odcinek wreszcie przypadł mi do gustu. Było napięcie (niespodziewani goście w chwilowym azylu Ricka), było wzruszenie zmieszane ze szczyptą humoru (Michonne & Carl), nowi bohaterowie ze starymi zaczynają się jakoś docierać... Oby tak dalej :)

Wielu osobom 12 odcinek czwartej serii się nie spodoba. Skupiony jedynie na dwóch postaciach, przegadany, może wydawać się dość błahy i oderwany od reszty. Mi za to bardzo się podobał. Świetnie pokazał Daryla i dobrze przedstawił Beth dzięki czemu po 3 sezonach mogliśmy ją dokładniej poznać. Żal mi będzie tych postaci jak coś się im przytrafi. Zresztą wszystkie osoby pozostałe przy życiu są jakieś. Każdego by mi teraz brakowało. Nawet jak mnie irytuje :)

Ja powiem tak: jak na tak nudny odcinek, całkiem fajnie się to oglądało ;) Akcja szczątkowa, choć nieźle skonstruowane były sceny w tym klubie golfowym. Ale wiadomo, że najważniejsza w tym odcinku były napięcia na linii Daryl-Beth, ich alkoholowa gra i wyłaniające się z niej obrazy poprzedniego życia. Choć w gruncie rzeczy nie wiem, czy było to potrzebne, bo obrazu życia Daryla domyślaliśmy się chyba wcześniej, nie powiedziałbym też, byśmy dowiedzieli się czegoś nowego o Beth. Dlatego też moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby tą treść zmieścić w 2/3 odcinka, a w pozostałej - popchnąć wydarzenia do przodu.

Generalnie, jak na mój gust, twórcy nie mają pomysłów na aż 16 odcinków. Lepiej by było zrobić o kilka mniej odcinków i bardziej zintensyfikować wydarzenia. Bo jak na razie w tych 4 odsłonach drugiej połówki 4. sezonu wydarzyło się bardzo niewiele.

Ale są podstawy, by stwierdzić, że za chwilę zacznie się dziać. Tak bywało w poprzednich sezonach. Po wyjątkowo spokojnym odcinku, kolejny przynosił jakieś rewolucyjne wydarzenia. To skupienie się w ostatnim odcinku na Beth jest nieco złowieszcze; do tej pory każda postać, której jakiś odcinek był w większym stopniu poświęcony (zwieńczony piosenką powiązaną w pewnym sensie z postacią), źle kończyła... () Daryla chyba nie uśmiercą, bo z tego, co się orientuję, to bardzo popularna postać, ale Beth..?


EDIT

No cóż, rewolucji na razie nie było, chociaż widać, że wszystko pomału zmierza do końca, tzn. do Terminusa ;) Coś podejrzewam, że raj na ziemi to to nie będzie...  A ostatni odcinek przyzwoity. Całość jakby nabiera wreszcie tempa.

No, muszę przyznać, że najnowszy odcinek miał wyjątkowo mocny zwrot akcji. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się czegoś takiego.


Podoba mi się też motyw pokazywania w każdym odcinku losów poszczególnych, porozrzucanych po okolicy, członków grupy. Ich drogi zapewne się przetną jakoś w finale, albo jeden odcinek przed, ale nikt już nie będzie taki jak w epizodzie więziennym.

Tak mocny odcinek.

Epizod tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Carol to najlepiej poprowadzona i najciekawsza postać kobieca (i nie tylko) w serialu. Kto by pomyślał po pierwszym sezonie, że to właśnie ona pod koniec czwartego sezonu będzie rozsądną osobą stanowiącą opokę dla innych.

Co do głównego wątku odcinka.
Oczekuję już kolejnych epizodów. Finał przez twórców zapowiadany jest jako bardzo szokujący. Szkoda mi bohaterów. Wolałbym aby już nikt życia nie tracił. Wszystkich lubię, każdego będzie mi brakować. Dodatkowo lubię postacie drugoplanowe a jak wiadomo to one zawsze mają pod górkę w świecie opanowanym przez truposzy :D

Mam wrażenie, że spotkanie nastąpi pod koniec następnego odcinka. W końcu tytuł "Us" z czegoś się wziął. Chyba, że chodzi np. tylko o Glenna i Maggie, których w sumie w tej drugiej połówce 4. sezonu bardzo mało.

Nie wiem, czy nie zrobię tak, iż oleję najbliższy odcinek, a potem zobaczę dwa pod rząd, przedostatni i ostatni. Bo czekanie na ostatni odcinek, patrząc na poprzednie sezony, może być ciężkie.

A bieżący odcinek? Mocny, ale mi w sumie podobał się w stopniu zbliżonym do pozostałych. Pewnie dlatego, iż jednak wolałem, gdy można było śledzić losy wszystkich postaci. A tutaj? Jak się skupią na jednych, to mi brakuje innych. I tak dalej. Co do Lizzie -
A co do Terminusa - cały czas się zastanawiałem, co mi to przypomina. I wreszcie mi się przypomniało: Kingowską "Komórkę". Choć tutaj w sumie nie było nawet śladów ewoluowania zombiaków, więc to chyba odpada ;)

Terminus to zapewne nic dobrego. Mam swoje tropy i podejrzenia odnośnie tego co bohaterowie tam zastaną (spoiler z komiksu) I jeżeli tak się stanie to naprawdę będzie mocne zakończenie, a i pewne postacie raczej cało z tego nie wyjdą.

Zobaczyłem sobie właśnie 2 ostatnie odcinki...

No i cóż, oba fajne, sporo się działo. Jeśli o przedostatni idzie - szkoda, że tak nie była poprowadzona cała druga połówka 4. sezonu albo przynajmniej nieco większa jego część. Czyli: bohaterowie rozproszeni, ale co chwila podglądamy, co się dzieje u innej grupy. Lepsza dynamika. Choć z drugiej strony wcześniej losy poszczególnych grup były rozdzielne, a dopiero tu się wreszcie zaczęły zazębiać, więc takie przeskakiwanie od jednej grupy do drugiej miało głębszy sens.

A ostatni odcinek bardzo mocny. Scena, w której - bardzo mocna. Ale sam finał nieco może rozczarowujący. . No ale grunt, że
W sumie ciekawi mnie, jak się to dalej potoczy, szkoda, że teraz pół roku przerwy... A, i polubiłem tego pułkownika jak-mu-tam :)

Jak wygląda poziom 2 połówki 4 sezonu?? Bo szczerzę mówiąc odpuściłem sobie TWD bo jak dla mnie po bardzo dobrym 1 sezonie i genialnej końcówce drugiego potem to już równia pochyła z kilkoma wyjątkami. Jest do czego wracać?? Czy mogę już z czystym sumieniem wykreślić TWD z listy seriali do oglądania?

Hm, większość odcinków ma bardzo intymny charakter, skupia się na 2-3 bohaterach i czasami niewiele się w nich dzieje, można niecierpliwie tupać nogą w oczekiwaniu na poważniejsze ruchy. Końcówka już bardziej dynamiczna i w kontekście piątego sezonu dość obiecująca.

Ale nie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że Ci się spodoba, bo nie wiem, czy mimo wszystko nie była to najsłabsza połówka... choć nie, pierwsza połówka 3. sezonu była chyba najsłabsza.

No, za sobą też mam już finał i tak szczerze powiedziawszy to jestem nieco zawiedziony. Zbyt duży niedosyt pozostawili, zwłaszcza w ostatnich minutach. Sam odcinek poprowadzony bardzo przyjemnie, napięcie budowali po mistrzowsku. Jednak właśnie to zbyt mocno zbudowane napięcie spowodowało, że liczyłem na jakieś potężne pierdyknięcie a tu... no dobra, stało się to, czego się spodziewałem w sumie. Było dobrze, jednak nie idealnie.

Niemniej - Walking Dead wciąż utrzymuje się w czołówce moich ulubionych seriali. To świetny dramat z nieskończoną pulą możliwości obserwacji ludzkich zachowań.

No, Rick przebył długą drogę... Na początku strasznie mnie irytował swoim "znajdźmy jakieś rozwiązanie", był taki - jak to ktoś już ujął "harcerzykowaty". Gdy jednak przekonał się boleśnie, iż stare sposoby nie działają...coraz częściej zaczął sięgać po broń. A przy tym wszystkim (jeszcze) nie zamienił się w jakiegoś potwora, wciąż stara się żyć na jakimś poziomie człowieczeństwa.

Dokładnie! I ostatni odcinek moim zdaniem bardzo dobrze to pokazuje. Bo w moim odczuciu

Miałem dokładnie takie same odczucia. To mógłby być przed-finał, a finał właściwy w kolejny poniedziałek. :D

A Rick przeobraża się w takiego Ricka, jakiego znamy z komiksów. Prawdziwy przywódca, dbający o swoich i bezlitosny dla wrogów.

Może dlatego od razu zaplanowali sezon 5 - wymyślili sobie, by akcję w Terminusie rozciągnąć tak, że zajmie to raczej kilka odcinków, aniżeli jeden (bo faktycznie, Twoja opinia, Mike, że odcinek smakował jak przedostatni, jest bardzo celna). Osobiście podejrzewam, iż mogą to rozciągnąć na połówkę kolejnego sezonu - tak, jak stało się z wątkiem więziennym i Gubernatora, który zakończył się dopiero w 8. odcinku 4. sezonu.

Bonus: dla "fanów" Lori ;)

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=742821499083884&set=p.742821499083884&type=1

Także jestem trochę zawiedziony finałem czwartego sezonu. Ogólnie odcinek mi się bardzo podobał, lecz niedosyt pod koniec się pojawił. Ten sezon śledziłem z jako takim zaciekawieniem, po prostu mi się nie podobał. Pojedyńcze sceny ok, fajne ale całościowo mnie nic nie intrygowało. Natomiast ostatni odcinek był rewelacyjny i właśnie tego typu powinien wyglądać prawie każdy epizod. Co do Ricka, to mam identyczne odczucia. Ten odcinek chyba też miał ukazać widzowi jak on się zmienił. . Ale widziałem gdzieś w sieci wypowiedź Kirkmana na temat serialowego Ricka, który wypowiedział się jakoś tak: "Jeśli wydaje wam się, że widzieliście Ricka na skraju, to się grubo mylicie". W piątym sezonie może być ciekawie ;)

Bardzo, ale to bardzo intrygujący "news" (bo to info z końca 2013 roku)

Darabont pozywa AMC (http://www.strefawalkingdead.pl/hot-news-czyli-frank-darabont-pozywa-amc/#more-12165)

Odnośnie Lori:

Memy z WD rządzą  :diab9: A z czwartego sezonu to już całkowicie rozkładają mnie na łopatki.

Co do finału. Bardzo udany. Na szczęście nie sprawdziły się pogłoski odnośnie Finał był emocjonujący, rozwinął bohaterów (wiadoma scena z Rickiem! Michonne i Carl), odkrył tajemnice skrywane przez ostatnie odcinki. Kilka rzeczy przeszło na sezon piąty Ja czekam z niecierpliwością.

Po sezonie trzecim byłem zdegustowany, teraz serial wrócił na prostą. Sezon czwarty oceniam bardzo pozytywnie. Dobrze rozwinięto postacie, ciekawie poprowadzono niektóre wątki. Pobawiono się formą (odcinki skupiające się na małych grupkach bohaterów). Widać, że AMC tnie budżet serialu, na szczęście twórcy jakoś sobie z tym radzą. 

Co do Beth:


Co do memów - bardzo lubię ten z Carol i jej giwerą i napisem "People of Terminus, look at the flowers" :D

Co do wątku Waszyngtońskiego - ja na to bardzo czekam, ale tu chyba nie obejdzie się bez nieco większego budżetu, tego w stodole nie nakręcą.

Jakby to kogos z fanów interesowało mały news:

Jakie nastroje przed początkiem 5. sezonu? :) Coś czuję, że to będzie wyjątkowo krwawy sezon i że pożegnamy się z wieloma postaciami. Aż się boję :)

Czekam aż się pojawi całość i oglądam. Powiem szczerze, że podszedłem do tego serialu na totalnym chillu, bo nie miałem co oglądać i nie miałem wymagań, a że słyszałem wiele dobrego, to sobie włączyłem pierwszy odcinek, potem drugi, trzeci i kolejne. I spodobało mi się bardzo. :) Lubię klimaty Romerowskie i filmy o zombiakach, więc wsiąknąłem i kibicuję serii aż do końca. :)

Też się boję. A to dlatego, że lubię wszystkich bohaterów. Nikt mi nie przeszkadza, nikt mnie nie irytuje. Przywiązałem się do nich i nie wyobrażam sobie aby ktoś miał zostać odstrzelony. A do tego niestety wszystko zmierza, bo postaci nagromadziło się tyle, że zrobiło się tłoczno :(

A ja na piąty sezon się nie nakręcam. Po słabym czwartym sezonie odrzuciło mnie nieco TWD na ekranie telewizora. Będę oglądał piąty sezon, ale raczej z umiarkowanym entuzjazmem. Chyba że twórcy mnie zaskoczą i będzie tak dobrze jak w pierwszych dwóch sezonach, ale w to niestety wątpię :(

Dla mnie czwarty sezon był po stokroć lepszy od dennego trzeciego. Dlatego ja czekam z niecierpliwością. Tym bardziej, że w moim odczuciu serial wyszedł na prostą i może być tylko lepiej :)

Dla mnie trzeci to najsłabszy z sezonów. W czwartym genialna była pierwsza połówka, druga za bardzo się ciągnęła, no ale przynajmniej swoim zakończeniem można oczekiwać niezłej jazdy w sezonie nr 5.

Bardzo dobre otwarcie sezonu piątego.

Dawno w Walking Dead nie było odcinka tak wyważonego. Wszystko co powinno się znaleźć w odcinku WD: akcja, gore, dramat, wzruszenie, ukazania stadiów ludzkiego zezwierzęcenia, emocje, niepewność, napięcie i wiele zombiaków... było na swoim miejscu i nie zostało przesadzone.

Świetna akcja z Terminusem. Świetnie przedstawione, ukazujące co nieco jednak nie odkrywające wszystkich kart Carol okazała się gwiazdą odcinka. Sposób w jaki pomogła grupie był bardzo fajnie przedstawiony i mimo moich obaw o Rambo-Carol wszystko było zrobione z głową i sprytem.

I na plus scena w rzeźni. WD wiele razy już przekraczał granicę w TV, ale nie spodziewałem się, że coś takiego pokażą tak dosłownie.

A i scena: bardzo wzruszająca :)

Początek sezonu narobił mi smaku na resztę. Jest bardzo dobrze i to może być dobry sezon. Jeżeli tylko zostanie dobrze i konsekwentnie poprowadzony.

Dla mnie to jeden z lepszych odcinków całego serialu. Od dłuższego czasu nie było epizodu, który by miał to wszystko za co polubiłem komiks. Podpisuję się pod tym co napisał eemuu.
Ale paradoksalnie nie jest to równoznaczne z tym, że cały sezon będzie udany :D Można powiedzieć, że zostały zamknięte wątki z poprzedniej serii i nie wiadomo czego się teraz spodziewać ;)
Ale wiara w serial zdecydowanie odżyła :)

I w zasadzie ten odcinek powinien być finałem poprzedniej serii. Ale nie, oczywiście musieli dać wielkiego cliffhangera...

Odcinek obejrzę jutro, ale... zaniepokoiliście mnie w sumie. Bo ja generalnie byłem raczej przeciwnikiem zakończenia 4. sezonu, bo to wyglądało jak odcinek przedostatni,a nie ostatni. I jeśli teraz dopowiedzieli ten wątek w jednym ledwie odcinku... no słabe jest takie silenie się na cliffhangery. Tym bardziej, że przez większość drugiej połówki 4. sezonu psinco się działo.

Również uważam, że lepiej by się on sprawdził jako zamknięcie poprzedniego sezonu. Ala oceniając go jako 'kolejny odcinek w serialu' nie mam mu nic do zarzucenia.
Choć z drugiej strony, gdyby poprzednia seria tak się zakończyła to

Jestem przeciwnego zdania. Właśnie tak kończy się sezony, z cliffhangerem! Pół roku czekałem z myślą "co dalej" a gdyby sezon zakończył się tak jak 5x01 to zapomniałbym nawet, że czekam na nowy sezon.

No ja uważam jednak, że to był właściwy finał i skoro już zdecydowano się na cliffhanger to powinni dłużej pociągnąć wątek azylu. Poza tym, własnie tak się nie kończy sezonów. Jesli robi sie cliffhanger to niech to bedzie coś co ma wpływ na kolejny sezon a nie coś co zostaje rozwiązane w pierwszym odcinku. I tak plus, że zajeło im to cały odcinek bo są seriale, które kwestie finałowego cliffhangera rozwiązują w pierwszej scenie. Gdyby to był finał to skończyłoby się bardzo podobnie jak trzeci sezon, wielką rozpierduchą, z tą różnicą, że tam się ekipa rozlazła na kilka grup. W trzecim sezonie nie było cliffhangera a i tak jest to najlepszy finał sezonu jaki nam w tym serialu zaserwowano i gdyby czwarty skończył się odcinkiem 5x01 to zająłby drugie miejsce. Natomiast pomijając kwestie tego kiedy ten odcinek powinien polecieć to dołączam się do zachwytów. Bardzo dobry epizod. Przyznam, że w scenie z wanną trochę liczyłem na to, że posuną się jeszcze dalej, ale i tak bardzo fajny odcinek.

Odcinek sam w sobie dobry, ale... no to miał być jednak ostatni epizod poprzedniego sezonu. Cliffhangery? Jak najbardziej, ale pokończmy wpierw lokalne wątki. Tak się stało w sezonie pierwszym czy drugim. No może nie były to książkowe cliffhangery, ale pozostawało pytanie: co dalej? Albo nie było do końca wiadomo, co podziało się z bohaterami. Więc ja to widzę tak, iż należało ten odcinek dołączyć do 4. sezonu, lekko go jednak modyfikując, by zostawić więcej spraw otwartych. Ot, jakieś sceny z Garethem pragnącym zemsty czy coś w ten deseń.

Poza tym to był punkt kulminacyjny całego wątku Terminusa. A punkty kulminacyjne są punktami nie tylko samymi w sobie, ale również z powodu narastania napięcia, dochodzenia do tego punktu w poprzedzających odcinkach. Osobiście nie odświeżałem sobie drugiej połówki 4. sezonu, by wejść w klimat i takie wejście buciorami w akcję było dla mnie trochę nienaturalne, nie pamiętałem np., że Carol nie dotarła w 4. sezonie do Terminusa.

I jestem takiego zdania, jak Mando. Ba, ja byłem przekonany, że w Terminusie będzie się rozgrywać połowa piątego sezonu. A tu jeden odcinek i po ptokach.

Natomiast sam odcinek na plus, dobrze wyważone proporcje, sporo napięcia i mocnych scen. Garść wzruszeń. Ale w oderwaniu od kontekstu całości (podkreślam, że nie przypomniałem sobie 4. sezonu) robiło to o wiele mniejsze wrażenie, niż powinno.

Ja wolę kończyć sezon z myślą "o ja, to było świetne!", bo to jest prawdziwa zachęta do obejrzenia kolejnego, a nie cliffhanger. Jak w ostatnim odcinku SoA zrobili chamski cliffhanger to bardziej mnie to zirytowało i odrzuciło od serialu niż zachęciło do wypatrywania kolejnego odcinka. A już w WD to tak jadą po bandzie z takimi zagrywkami, że głowa mała. 3/4 odcinka najczęściej jest o niczym, a potem dadzą dwie fajne sceny i koniecznie jakiś cliffhanger, bo normalnie już dawno nikt by tego nie oglądał :P Ja się zawsze pół odcinka zastanawiam, po co jeszcze to ciągnę, a potem w pozostałych piętnastu najczęściej mam odpowiedź ;)

A poza tym uparcie nam wciskali kit, że kolejny sezon to będzie taki strasznie krwawy i brutalny, a potem załatwili wszystko w jednym odcinku i w zasadzie ta cała badassowatość Ricka ograniczyła się do jednej sceny, w której chce wracać sami wiecie po co. I to wszystko sprawia, że skądinąd bardzo dobry jak na WD odcinek pozostawia po sobie jednak jakiś niesmak...

Tak, tylko Ty z góry zakładasz po jednym odcinku jaki będzie cały sezon. Nie wiesz czy nie będzie krwawy i brutalny. To, że szybko (w teorii) załatwili wątek Termitów nie oznacza, że potem nie będzie ostrych akcji. Wydaje mi się, że będą i to nie jedna. Jak dla mnie ten odcinek tylko potwierdził, że sezon może być dobry i trzeba dać twórcą mimo wszystko (po tylu zmarnowanych pomysłach przez lata) jakiś kredyt zaufania. A Rick to już nie jest baranek idący na rzeź i to widać. Wygląda świetnie i badassowo. I nie potrzebuje udowadniać tego w każdej scenie.

I tak teraz patrzę na plakat promujący piąty sezon... strasznie obsada się rozrosła. W samej głównej grupie bohaterów jest 15 postaci, z których każda ma potencjał na dobre poprowadzenie. A chcą wprowadzić jeszcze inne charaktery. Niechybnie czeka nas jakiś zgon.

To może rzućmy typami: kto najszybciej zginie? :D

Parę charakterów jest mało wyrazistych, np. ta laska, której imienia nawet nie pamiętam, co lata z Eugene. Podejrzewam też, że zginie ktoś z rodzeństwa Tyreese & Sasha. Ciekawe, czy odważą się rozerwać Glenna i Maggie... oby nie dosłownie ;)

Przez pierwsze sezony TWD było aż karykaturalne w sprawie czarnoskórych. Jak pojawiał się nowy to stary automatycznie ginął. Od jakiegoś czasu poszli w przeciwną stronę i ja w pewnym momencie przestałem rozróżniać niektóre postacie a jeszcze ma dojść przynajmniej dwóch. Stawiam, że alkoholik nie zagrzeje długo miejsca w serialu.

Odcinek 2 sezonu 5
Spowolnienie akcji. Zarysowanie relacji między bohaterami + poznanie nowej postaci. Wszystko na plus. Tyle tylko, że za spokojnie. Właściwie to sielanka pełną gębą. Są żarciki (odruch Michonne przy próbie wyciągnięcia zza pleców zagubionej katany) są uściski i przebaczanie błędów przeszłości (Tara & Maggie) są całuski (Bob & Sasha), Tyreese ciągle jest nianią na pełen etat. I tak to wszystko pięknie się toczy. Dostajemy fajna scenę z "rozmiękczonymi" przez wodę szwendaczami. I na zakończenie sielankę w scenie grupowej.

Za to ostatnie 5 minut odcinka ścina z nóg

I jeżeli po zakończenie tego odcinka crusia mi powie, że cała brutalność zakończyła się na pierwszym odcinku i twórcy ją oszukali to wyjdę z siebie.

Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek. Sezon po dwóch odcinkach rokuje bardzo dobrze.

Ciach, a może trochę dystansu do opinii innych użytkowników forum?

Nie oglądałam jeszcze, ale jak widzę tekst o sielance i 5 minutach "ścinających z nóg" to śmiać mi się chce :D Widać, że przepis na WD dalej taki sam :D

Ależ ja mam dystans :) Po prostu nie cierpię gdy ktoś ocenia coś z góry poznając 1/16 całości. To tak jakby przeczytać 10 stron książki i powiedzieć, że jest kiepska. Albo wyrażać opinię o albumie muzycznym po odsłuchaniu tylko singla. Nie rozumiem takiego postępowania i sposobu myślenia.

A co do powiększającej się obsady serialu:
(http://images5.fanpop.com/image/photos/26100000/Moira-american-horror-story-26138480-2048-1366.jpg)
Alexandra Breckenridge znana z pierwszego sezonu American Horror Story (oraz epizodu w sezonie trzecim) dołączy do obsady w połowie sezonu piątego. A jej postać ma być ważna.

Może źle się wyraziłam, ale mi chodziło o to, że cała promocja nowego sezonu była oparta na krwawej zemście Ricka i reszty na ich prześladowcach, a wszystko rozegrało się w ciągu jednego odcinka, który w zasadzie powinien być finałem poprzedniego sezonu. I naprawdę nie widać tego Twojego dystansu. A seriale mają to do siebie, że często ocenia się je w trakcie trwania kolejnego sezonu, jeszcze zanim obejrzymy całość. A sądząc po Twojej opinii o drugim odcinku właśnie miałam słuszne przypuszczenia i wbrew zapowiedziom będziemy dalej jechać według utartego schematu pt. pół godziny o niczym i mocny akcent na koniec.

(a obrazek się nie wyświetla)

Mi się wyświetla :)


No i właśnie dalej może tak być :) Nic się nie skończyło w przeciągu tego pierwszego odcinka, co więcej wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie tak jak piszesz :)

Tak szczerze, to mi się ten drugi odcinek podobał bardziej, niż pierwszy. Bo tamten niby trzymał w napięciu, ale poszło to wszystko za szybko, za gładko. I nie pasowało na początek sezonu. Wątek Terminusa został zakończony, tak jak został zakończony wątek Woodbury pod koniec 3. sezonu. Co nie było jednoznaczne z końcem wątku Gubernatora. Tu został zastosowany ten sam chwyt, tyle, że ostatni odcinek dali bezsensownie na starcie sezonu nr 5.

Dlatego też ten drugi odcinek to dla mnie właściwy początek nowego sezonu. Bardzo obiecujący początek. Niby sielanka, ale cały czas podszyta pewnym podskórnym napięciem. Świetna scena w zalanym magazynie. Ciekawa postać Gabriela. Jakieś tam zarysy konfliktu między Rickiem a Abrahamem. Jakieś dopowiedzenia dotyczące starszych wątków, w końcu ta grupa istnieje jako grupa od zeszłego odcinka dopiero. No i mocna końcówka. Coś czuję, że będzie się na kim mścić, oj będzie (to a propos zapowiedzi).

Heh, a o Beth to przyznam, że zapomniałem kompletnie  :hahaha:

Będę jak zdarta płyta, ale kurcze - i nie mogli dać takiej sceny jak z końcówki drugiego odcinka jako ten obowiązkowy cliffhanger na koniec sezonu? Mielibyśmy rozwałkę w Terminusie, potem jakieś dwie malownicze scenki z ponownego spotkania całej grupy, a na koniec by się okazało I wtedy cały aktualny sezon już by dotyczył konkretnie tego wątku, a my mielibyśmy rewelacyjny finał poprzedniego.

Ja tam Crusia Twojej zdartej płyty słucham z przyjemnością, bo dokładnie to miałem na myśli pisząc jeszcze przed 2. odcinkiem "ja to widzę tak, iż należało ten odcinek dołączyć do 4. sezonu, lekko go jednak modyfikując, by zostawić więcej spraw otwartych. Ot, jakieś sceny z Garethem pragnącym zemsty czy coś w ten deseń."

Nie ma co ukrywać, nie wyszło im to kompletnie. Ale np. jeśli wrócimy do serialu za jakiś czas, nie będzie to miało znaczenia, gdy np. będziemy to sobie oglądać jednym cięgiem. Innymi słowy - o ile po pierwszym odcinku byłem jakiś zobojętniały na dalsze losy bohaterów, o tyle teraz nie umiem się doczekać kolejnych odcinków :)

Tak jak w sprawie 5x01 się zgadzam tak w sprawie 5x02 nie. Bo równie dobrze można napisać, że to co będzie dalej (a już w 5x03 powinno się coś mocnego okazać, coś co będzie wynikało bezpośrednio z 5x02) tez trzeba by dołączyć. chcecie mieć wszystko w jednym odcinku to oglądajcie filmy. TWD jest z założenia telenowelą w świecie po apokalipsie zombie i komiksy tez nie mają zamkniętych historii w poszczególnych tomach a po prostu się ciągną. Wątek kanibali na bank nie zajmie całego sezonu, obstawiam, że nawet nie zapełni pierwszej połowy. To będzie coś jak motyw grypy w sezonie 4. Po maksymalnie czterech odcinkach będzie po wszystkim a wiedząc jak to ma się dalej potoczyć nie zdziwiłbym się gdyby za tydzień zamknęli ten watek. I za tydzień znów napiszecie, że odcinki 5x01, 5x02 i 5x03 powinny być w poprzednim sezonie :D

Nie dopowiadaj teraz sobie, bo my cały czas mówimy o jednym odcinku, który byłby idealnym zwieńczeniem sezonu. Tylko tyle i aż tyle.

No nie, teraz mówicie o dwóch. O jednym mówiliście tydzień temu. Wtedy ja tez o nim mówiłem.

Ale ogólnie ja sie jakoś specjalnie nie czepiam bo uważam, że cały 4ty sezon był źle rozpisany i równie dobrze można go było skończyć dosłownie w kazdej chwili bo nie miał żadnego głównego wątku. I piąty tez się taki zapowiada.

Ja mówię o jednym, który pod pewnymi względami byłby kombinacją dwóch pierwszych :P Czy S05E01 powinien być S04E16, przy czym wzbogacony o podobny motyw co końcówka S05E02 :)

Dla mnie tej końcówki z S05E02 mogłoby nie być w finale, ale że oni uważają takie cliffhangery za absolutny mus to podpowiadam, że mogli zrobić to właśnie tak ;)

No, co odcinek to lepszy :)

Jeszcze brakuje troszeczkę tej dramaturgii na granicy szaleństwa, obecnej w kilku najlepszych odcinkach WD, ale jest naprawdę dobrze.

Nie wiem, Mando, czy jesteś prorokiem, czy po prostu wynikało to ze znajomości zarówno komiksu, jak i serialowych obyczajów, ale stało się dokładnie tak, jak napisałeś:


Było więc krwawo, było nerwowo, było wzruszająco, a na dodatek na koniec znów dorzucili do pieca. Wiadomo, najbliższe odcinki będą się koncentrować na wątku .

Najważniejsza rzecz-  przez całą drugą połowę 4. sezonu i większość sezonu nr 3 ten serial nie cieszył mnie tak, jak teraz :)

No nawet im się ten odcinek udał :D Sceny w kościele (wiecie które) bardzo fajne. Trochę sztucznie wyszedł motyw z podziałem grupy, ale trudno, jakoś to przełknę :P I wreszcie nie było epizodu pt. "pierdu, pierdu, pierdu, jebut, koniec" :D

Jeden pies właściwie. Chodzi o ucięcie sceny po tym tekście.

Obstawiałem dwa rozwiązania. Albo zakończą ten watek już w tym odcinku albo rozciągną to tak by to co Bob powiedział na początku zostawić na koniec a z kanibalami rozprawić się w czwórce. Odcinek dobry, scena w kościele mocna, podziału grupy nie zrozumiałem... coś mi umknęło? Dlaczego Abraham chciał tak koniecznie zabrać Glenna i Meggie? Końcówka taka jakich nie znoszę, zrobiona po to by teraz przez kolejne odcinki trzymać nas w napięciu kto z pary Beth/Carol zginął a kto przeżył. Bo chodzi raczej tylko o to. Nie sądzę by tam jakaś inna postać się pojawiła bo wtedy lepiej byłoby ją pokazać już teraz.

.

No mam nadzieję, że się mylicie, więc proszę mnie tu nie denerwować ;p

Ale Beth ładniejsza ;)

Tak jak przypuszczałem, mieliśmy odcinek poświęcony jej historii. Generalnie nie przepadam za takimi, gdyż boli mnie ta rozłąka z główną grupą ;) Ale ten był naprawdę ciekawy, poznaliśmy kolejną ciekawą lokalizację czasów zombie, w której aż kipi od niezdrowych emocji i szemranych relacji. No i ta policjankta (Dawn?) wydaje się być naprawdę interesującą postacią.

E tam, Carol ładniejsza :D Starsza, ale ładniejsza.

W sumie może i racja, ale że bliżej mi (wciąż ;)) wiekiem do Beth, to jej kibicuję ;)

Nie chce aby komukolwiek było przykro, ale nie :) p.a. niekoniecznie jesteś bliżej Beth :) Carol jest w wieku około 45 lat, a Beth 18. Więc jesteś pośrodku ze wskazaniem na Carol  :jezyk:

A co do odcinka to pozytywnie. Mam tylko nadzieję, że nie zrobią teraz odcinków poświęconych jednej grupie jak to miało miejsce w sezonie czwartym. Oznaczałoby to, że to z kim Daryl wyjdzie z krzaków zobaczymy za kilka tygodni :D

Nie, skoro pokazała się już pod koniec tego odcinka, to myślę, że kolejny odcinek opisze wyprawę Daryla i Carol. Inna kwestia jest taka, że już tylko 4 odcinki do półmetka i jeśli będą chcieli postawić (a będą) na jakiś wielki cliffhanger, to mogą to trochę pociągnąć.

Panie kolego ;) Emily Kinney (Beth) jest ode mnie ledwie o 6 lat młodsza, podczas gdy Melissa McBride (Carol) - starsza o lat 14 :P

Nie mówimy o aktorkach a postaciach  :diab9:

A następny odcinek ma być o

Dobra, dobra :P

Hm. Skoro o tym ma być następny odcinek (nie widziałem zapowiedzi), to faktycznie mogą to pociągnąć do końca tej połówki.

Po ostatnich wyczynach .

Ech, co by się nie chciało w tym wątku napisać, to dla bezpieczeństwa publicznego lepiej oznaczyć jako spoiler :D

Mam ochotę pisać tu same brzydkie rzeczy, bo ostatni odcinek był po prostu straszliwie słaby.

Ja nie rozumiem dlaczego znowu brną w podział odcinków na poszczególne grupy postaci. W takim tempie tego kto wyszedł z Darylem z lasu w odcinku 3 dowiemy się w odcinku 8 :D Trochę to przegięte, robią cliffhanger i potem przez 3 kolejne odcinki nic z tego nie wyniknie.

A odcinek 5 to najgorszy odcinek sezonu jak do tej pory.

No tak, to był najsłabszy odcinek tego sezonu. Ewidentnie nie mieli materiału na cały epizod, więc tu i ówdzie wepchnięto trochę mdłych dialogów nie wnoszących wiele do całości. Na dodatek ten wątek z Eugene i Abrahamem zawsze wydawał mi się nieco niedorzeczny a przynajmniej - naciągany. No i wszystko jasne -

Mimo wszystko jednak dobrze, że się to wyjaśniło, znów jakiś to krok naprzód. Co do Abrahama... poniekąd go rozumiem. .

A generalnie - lepiej byłoby nieco zmniejszyć ilość odcinków w sezonie, bo twórcy nie mają ciekawych pomysłów na aż 16 odcinków.

Kolejny straszliwie słaby odcinek. Próbują tylko na siłę dociągnąć do półfinału, żeby znowu nam wcisnąć czyjąś śmierć albo cliffhangera...

Straszliwie to Ty dziwna jesteś :D Świetne odcinki, każdy jeden. Uwielbiam ten serial.

Też nie łapię tej krytyki ostatnio. No taki jest ten serial po prostu i taki był i taki będzie. I jak się nie podobał i nie podoba to już się raczej nie spodoba :D Własnie nadrabiam bo znów narobiłem sobie zaległości. Obejrzałem tak krytykowany ep. 5 i był na normalnym poziomie serialu. Nie bardzo mi sie podoba brak pomysłu na główny watek od momentu rozwiązania więzienia i Gubernatora, ten sam moment nie podobał mi się w komiksie, mam nadzieje, że coś z tym zrobią bo trochę to rozwadnia serial ale ten i tak cały czas nie spada poniżej jakiegos wypracowanego poziomu.

No jest taki. Słaby taki. Szkoda, że jakichś skrótów nie puszczają :D

Ten serial bywa dobry, dlatego go oglądam jednym okiem i czekam na te lepsze momenty. Przy okazji sobie sudoku robię albo coś czytam :D

I jeszcze mnie bawi wątek pseudo-doktorka.

Tak na szybko, bo jestem w trakcie nadrabiania.

S05E06:


Sam odcinek nieco nudnawy, momentami przegadany. Był w nim mimo to jakiś taki nerw, jednak Walking Dead w wersji miastowej jest taki niepojący. Do tego świetne pojedyncze sceny - widoki zniszczonej Atlanty, cienie zombie-dzieci na szklanych drzwiach, spadające truposze na samochód bohaterów.

Tym niemniej nietrudno zauważyć, że po kilku pierwszych, świetnych odcinkach zrobiło się wyraźnie słabiej...

To teraz jeszcze epizod nr 7...

EDIT

Plusy: wreszcie obserwujemy losy wszystkich bohaterów
Minusy: nie wszystkie losy warte są dokumentowania :D

Generalnie coś się niby dzieje, ale jak na przedostatni odcinek tej połowy sezonu, trochę słabo. W ostatnim odcinku powinno się dziać, choć wcale się nie zdziwię, jeśli półfinał zakończy się w momencie wejścia bohaterów do szpitala :D

Generalnie odcinek dość dobry, choć jak dla mnie najlepszym odcinkiem piątego sezonu pozostaje "Four Walls and a Roof" (czyli bodajże trzeci). Półfinał miał mocne otwarcie i końcówkę, środek też nie najgorszy. Zaskoczyli mnie jednak . Nie przekonuje mnie też do końca
Scena po napisach to niby jakiś cliffhanger, ale tak naprawdę trudno teraz mi ocenić, w jakim kierunku to wszystko dalej pójdzie. Serial nadal nie ma jakiegoś głównego wątku i w zasadzie wszystko może się teraz wydarzyć.

W sumie ta połówka była lepsza, niż druga część czwartego sezonu, więc generalnie można powiedzieć, że serial trzyma poziom.

Dla mnie to najlepszy odcinek tego sezonu. A dlaczego? Z powodu emocji jakie we mnie wyzwolił.

Pierwsza scena z Rickiem doskonale wprowadza do akcji epizodu

Akcja w szpitalu

Zakończenie

Pierwszą połowę sezonu oceniam na plus. Właściwie to ze wszystkich odcinków nie podobał mi się tylko ten o Abrahamach. Reszta miała swoje walory i w każdym znajdzie się jakaś ciekawa scena godna zapamiętania.

U mnie ten odcinek jest na drugim albo trzecim miejscu, jeśli o tę połówkę idzie :) A ostatnio tak patrzyłem na listę epizodów z poprzednich sezonów i uświadomiłem sobie, że pierwsza odsłona S05 była lepsza od jakiejkolwiek połówki trzeciego i drugiej połówki czwartego sezonu. Czyli naprawdę nieźle. Zresztą kurcze. Smutno mi nieco na myśl, że teraz dwa miesiące przerwy. Oglądałbym dalej :)

Co do Ricka, to masz rację. Miałem lekki opad szczęki, bardzo mocna scena. Zgadzam się również co do Maggie. Zresztą wiele postaci w tej połówce nie było należycie wykorzystanych. Ot, chociażby Michonne albo Carl (choć tu to może nawet dobrze :D). Myślę, że grupa Ricka wciąż cierpi na nadmiar postaci :D

Ale do emocji, jakie wywołał we mnie "Pretty Much Dead Already" (podobnie, jak następny w kolejce "Too Far Gone") jednak sporo mi tu brakowało :) No ale to pewnie moje dwa ulubione odcinki Walking Dead w ogóle.

Gdybym ja miał typować ulubione odcinki to zapewne pierwsze miejsce miałby finał sezonu drugiego "Beside the Dying Fire". Brakuje mi tego klimatu gdy bohaterowie naprawdę obawiali się truposzy. Od trzeciego sezonu twórcy ruszyli w kierunku "Fight the Dead. Fear the Living" co z jednej strony jest dobre ale z drugiej... marzy mi się aby bohaterowie znaleźli jakieś bezpieczne schronienie, które zostanie zniszczone przez hordę, a połowa obsady przetrzebiona. To by było coś :) A tak patrząc teraz to rzadko jakaś postać umiera z ręki walkersów zazwyczaj odbywa się to z ręki innych ludzi. 

Ta, pomieszało mi się. "Too Far Gone" to inny odcinek, sezon, etc. :D Generalnie najbardziej podobał mi się też finał drugiego sezonu, ale i półfinal (czyli "Pretty Much...") był świetny. Ja zresztą generalnie najbardziej lubię drugi sezon... Pomimo pewnych dłużyzn punkty kulminacyjne były tu imponujące.

I masz rację co do przesunięcia akcentów. W bodaj 6 albo 7 odcinku piątego sezonu jest taka scena, w której ktoś dobija się do samochodu Carol i Daryla, po czym ta pierwsza z ulgą stwierdza, że to tylko zombie...

I dlatego ja czekam na zapowiadany od jakiegoś czasu spin-off Walking Dead. Ma się rozgrywać podczas początków zombie apokalipsy. Liczę na chaos i dobre wykorzystanie potencjału jaki w tym drzemie.

S05E09

Średnio mi się podobało. Niby był jakiś klimat, ale... Z plusów - fajnie ukazane rozterki bohaterów, którzy pomału tracą nadzieję i przestają widzieć sens w swojej tułaczce. Inny plus - . Najważniejsze, że pomysł na tę połówkę został nakreślony. .

A mi się podobało. To był odcinek trochę inny od tego, do czego WD zdążyło nas przyzwyczaić. Powiało nawet odrobiną surrealizmu.

Główny motyw odcinka

Tylko tak się zastanawiam, czy z tego tematu (jakim jest WD) da się wyciągnąć coś więcej... Survival, poszukiwanie spokojnego miejsca do mieszkania, ucieczka, poszukiwania, znalezienie nowego schronienia, znowu coś poszło nie tak... i tak w kółko. Przy wielomilionowej oglądalności można to ciągnąć w nieskończoność.

Drugi odcinek tej połówki podobał mi się bardziej. Niby mniej się działo, ale pojawił się wreszcie klimat prawdziwego survivalu, jest jakaś interakcja między bohaterami, napięcia. Widać, że grupa jako całość przeżywa teraz kryzys. To oczywiście tylko faza przejściowa między wątkami z pierwszej połówki a zasadniczą linią fabuły na najbliższe tygodnie - finał tego wraz z zajawką kolejnego odcinka wzbudził apetyt :)

Własnie pisałem na fejsie, że to był najgorszy odcinek ever. Już nawet mówić przestali. Po prostu chodzili, siedzieli i milczeli przez prawie cały odcinek. Niestety o ile dobrze pamiętam motyw Alexandrii z komiksów to finał zwiastuje jeden z nudniejszych wątków.

Ale serial sporo rozmija się z komiksem więc może tutaj być coś zupełnie innego. Chociaż nie pamiętam co było w komiksie :D

Mi się ten odcinek podobał bo w końcu skupiono się odrobinę na Maggie. Fajna to postać, która ostatnimi czasy była bardzo ignorowana przez twórców serialu. Miło że wyjaśniła się jej postawa wobec Beth.

Grupa znalazła się chyba w najgorszej sytuacji od początku serialu. Głód zajrzał im w oczy, brak wody, widać beznadzieję i zwątpienie oraz żałobę po ostatnich wydarzeniach. Dobrze, że pojawił się taki motyw w serialu. Dodało to odpowiedniego realizmu. Sama grupa została bez określonego celu co też pogłębiło depresyjny klimat całości.

Podobało mi się też to, że nareszcie zobaczyliśmy całą grupę razem bez sztucznego podziału na podgrupy.

Zakończenie zwiastuje zmiany związane z Jestem ciekaw co to będzie dalej bo komiks przestałem czytać gdzieś w tych okolicach właśnie.

S05E11

Początek fajny, trzymający w napięciu, później naprawdę mocna scena z . Dawno zombiaki nie były tak niebezpieczne. W drugiej połówce mieliśmy stopniowe uspokajanie emocji, wkradła się jakaś tam nuda. No ale tak to bywa, gdy wkracza nowy wątek. Ogólnie odcinek na plus, choć początek zwiastował coś jeszcze lepszego.

S05E12

Alexandria nie zapowiada się na jakiś mega pasjonujący wątek, do tego Rick znów wygląda jak harcerzyk, chociaż... łatwo dostrzec jakieś tam tarcia w starciach ;) grupy z pierwotnymi mieszkańcami osady. Biorąc pod uwagę złowieszcze słowa Ricka z końcówki odcinka, może się to wszystko ułożyć inaczej, niż do tej pory w wątkach z zorganizowanymi osadami. Ciekawie pokazano też, jak trudno grupie przywyknąć do spokojnego trybu życia, po wielu miesiącach, latach właściwie, spędzonych w drodze, w poczuciu ciągłego niebezpieczeństwa. Jak bardzo boją się oni, że staną się miękcy, nieprzystosowani do życia na zewnątrz.  I chociaż teoretycznie w odcinku niewiele się działo, to jakieś tam podskórne napięcie było cały czas wyczuwalne. Na plus humorystyczna scena z Carol oddającą gigantyczną giwerę :D

Ogólnie serial cały czas trzyma poziom, chociaż pierwsza połówka tego sezonu miała mocniejsze otwarcie. I cały czas wydaje mi się, że grupa za bardzo się rozrosła, niektóre postaci (a właściwie większość z nich) są w danym odcinku statystami w zasadzie. Grupa stała się bohaterem zbiorowym, serial zaczyna się koncentrować na niej, jako na pewnej nierozerwalnej całości, co z jednej strony ma uzasadnienie w faktycznym zżyciu się bohaterów, ale z drugiej... no trochę szkoda jednak.

Numerki Ci się pomyliły.

Wybaczcie, wczoraj śnięty chodziłem :D

5x14
Świetny odcinek. Z serialem jest coraz lepiej od czasu Aleksandrii. Dawno już z taką niecierpliwością nie czekałem na kolejne odcinki. Wydarzenia nabrały takiego obrotu, że aktualnie wydarzyć się może wszystko. Pomimo bezpiecznej strefy trup w odcinku ścielił się gęsto. A sposób w jaki Mieszkańcy Aleksandrii mieli nie lada szczęście przez długi czas skoro z takim zachowaniem i nieumiejętnością radzenia sobie z walkersami dali radę przetrwać tak długo.

Plus dla postaci takich jak: Abraham, Eugene i Carol (ciasteczkowy potwór) :)
A minus dla: Gabriela... to co zrobił kwalifikuje się do dekapitacji.

Czekam na więcej. Ostatni odcinek przed finałem to pewnie wyciszenie, a potem finał zapowiadany na półtorej godziny.

S05E13

Trochę bezbarwny odcinek. Naturalne uzupełnienie poprzedniego. Było spokojniej, trochę może nudniej, ale taki odcinek był potrzebny. Generalnie więc jednak na plus. A, no i to "W" (chyba jednak M?) na jednym z truposzy... Już zdążyłem zapomnieć, jak zakończyła się poprzednia połówka.

S05E14

To z kolei chyba najlepszy odcinek tej połówki. Świetny, dynamiczny montaż. Sporo napięcia (często podskórnego), bardzo mocne i drastyczne sceny (, garść wzruszeń. Fajnie, że trochę zajęli się olewanymi postaciami. Grupa wciąż jest za duża i sporo jej członków to zwykli statyści, o których czasem się wręcz zapomina. I rzeczywiście, teraz się to może potoczyć w wielu różnych kierunkach. Deanna niby zna się na ludziach, ciekawe, czy dostrzegła zakłamanie w Gabrielu. Z drugiej strony to, co się dzieje z Carol i Rickiem... Do tego fakt, że . Ogólnie podoba mi się ta połówka, bo dawno nie mieliśmy np. tak mocnych scen z zombiakami, w poprzednich dwóch sezonach to ludzi należało obawiać się najbardziej. Generalnie motyw Alexandrii na plus, bo to coś innego, niż do tej pory. Bohaterowie w jakimś zakresie pokazani są tu jako osoby, które po tylu latach niebezpiecznego życia nie są w stanie funkcjonować w nieco gnuśnej społeczności tego miejsca. Tylko nie wiem, czy przekonuje mnie ewolucja Carol. Czy ona nie zrobiła się nieco nazbyt demoniczna?

Carol zachowuje się dziwnie, w ogóle nie pasuje to do jej postaci. Ta zmiana wzięła się znikąd. I jej tekst na zakończenie odcinka też przesadzony.

Też mam takie wrażenie, nawet jeśli mam jakąś małą teorię psychoewolucyjną ;)

Carol była zahukaną żoną, terroryzowaną przez męża. Wraz z rozwojem wydarzeń ewoluowała, stała się silną i niezależną kobietą, w jakimś stopniu nie do końca wyważoną, nastawioną na przeżycie kosztem wszystkiego (w więzieniu jej akcje też bywały kontrowersyjne), tym samym najmniej potrafiącą się odnaleźć w rzeczywistości Alexandrii. Może jakaś jej część boi się, że takie miejsce spowoduje, że zmięknie, wróci do starych nawyków i dlatego dąży do jego zniszczenia a przynajmniej do wprowadzenia nowego porządku.

Ale i tak ten końcowy tekst stanowił jakiś zgrzyt, do tego Rick też nieszczególnie się zdziwił.

Dzięki Bogu za Michonne w ostatniej scenie 15 odcinka, bo myślałam, że już nie zniese tej przemowy! XD

Ja mam mieszane uczucia. Poprzez fakt, że bohaterów jest tyle, ile jest, straciłem jakąś taką ciągłość psychologiczną, że się tak wyrażę. I czasami zachowania, wypowiedzi bohaterów, wydają mi się wyrwane z kontekstu, szokujące na siłę.

A sam odcinek? No nie wiem, poprzedni wywarł nie tylko lepsze wrażenie, ale i silniejszą reakcję z cyklu "co dalej?". Tutaj niby chmury się gromadzą, ale nie jestem nie wiadomo jak ciekawy, jak się to wszystko zakończy. Bardziej od wewnętrznych problemów wewnątrz grupy czy w całej Alexandrii ciekawi mnie konfrontacja z tym kimś, kto czai się poza murem... A tu w zasadzie cały czas zastój, zostawiono to wszystko na ostatni odcinek. Oby tym razem pokończono wszystkie "lokalne" wątki, oby nie zakończono piątki tak, jak zakończono czwórkę...

Ja może nie o fabule na razie, bo...

miało być 90 minut niby. A sam na necie znalazłem odcinek, który miał tych minut ok. 65. Jak to w końcu jest? Są dwie wersje ostatniego odcinka? Normalna i rozbudowana?

90 to z reklamami w amerykańskiej tv ;)

Carol prawie od początku była własnie taka jak w tym odcinku. Już wcześniej w więzieniu prowadziła kółko biblioteczne dla dzieci. Potem zajęła się chorymi. Przeprowadziła jednoosobowy szturm na Azyl. Dla mnie to bardzo naturalne dla tej postaci choć oczywiście nie twierdzę, że to jakieś super fajne jest, bo nie jest :D

Tradycyjnie nadrabiam zaległości. Pierwszy raz od lat wziąłem się za to tak szybko i dzisiaj obejrzałem ep. 12-15. Trochę chyba straciłem zainteresowanie tym serialem bo ani mnie to ziębi ani grzeje ale ogląda się błyskawicznie więc chyba jest ok.

Dla mnie generalnie połówka na plus, choć trudno mi nie wysuwać wniosku, że to tylko takie przygotowanie gruntu przed sezonem szóstym (albo jakąś jego częścią) było. Ostatni odcinek d... nie urwał; jak na finał, trochę słabawo było. Jak sobie przypomnę dwa ostatnie odcinki sezonu drugiego... ileż tam było emocji, ile nagłych, niespodziewanych wydarzeń. W ogóle mam wrażenie, że ostatnimi czasy bardziej wybuchowe są odcinki kończące pierwszą połówkę. Tak było i w sezonie 4. i 5. Ale odrzucając taki kontekst, odcinek raczej dobry. Znów ten fajny, intensywny montaż. No i w jakiś tam sposób porozwiązywali różne wątki związane z napięciami w Alexandrii. Myślę, że dobrze się stało, że serial zyskał (?) jakiś stały wątek, lokalizację.
Parę rzeczy mi się jednak nie podobało. . To niby detale, ale troszkę psują odbiór.

Dla mnie to dwie różne rzeczy. Teraz ona i Rick nagle jakby oszaleli. W ogóle zauważyłam, że strasznie nie kleją się dialogi. Postaci zaczynają jakiś temat i nagle walą jakimś tekstem znikąd, jakby scenarzystom nie chciało się dochodzić logicznie do momentu, w którym postać mówi coś dla odpowiedniego efektu. Niby przyzwyczaiłam się do nieco abstrakcyjnych rozmów w WD, ale ostatnio te dialogi są... dziwne. Podobał mi się bardzo odcinek , ale już finał w ogóle.

I jeszcze w kwestii nielogiczności:


Eidt.

Chociaż w sumie przemiana Ricka to jeszcze ma sens, tu jest okej. Tylko ta nowa Carol jak dla mnie wyskoczyła jak filip z konopi. Jej problem z mężem tej babki (crusia i zapamiętywanie imion bohaterów ftw) rozumiem, ale akcje z dzieciakiem to kosmos. I mam wrażenie, że nawet jeśli jej postać szła w tym kierunku to z odcinka na odcinek zrobiła stumilowy krok i bez wyraźnego powodu. W ogóle to ciągłe gadanie o tym, jak to za długo byli na zewnątrz też pojawiło się nagle i w ciągu jednego odcinka urosło do rangi motywu przewodniego i wszystko jest pod to podciągane. Czuję się, jakby ominęło mnie parę odcinków. A może przespałam coś? Też możliwe, bo często robię się senna przy TWD :D

S06E01:

Jeden z bandytów, przerażony, woła do ukrytego przeciwnika: "Who are you?!?"
Cięcie, pokazana Carol ukryta między drzewami: "Your worst nightmare" ;)

Co do Ricka to chyba się nie zgodzę. W takiej sytuacji szybkość działania jest kluczowa, więc rozumiem powody, dla których sam zaczął działać. Poza tym może miał i coś do udowodnienia ekipie z Alexandrii. Ale właśnie, przypomniało mi się, że gdy

Zresztą w ogóle między sceną przy wejściu a sceną przy ognisku nagle zrobiło się ciemno ;)

A z tą "zmianą pory dnia w sekundę" to częsty problem był w Lost, strasznie mnie to wnerwiało, tutaj też teraz mieliśmy taką sytuację, nie rozumiem dlaczego coś takiego trafia do ostatecznie zmontowanego odcinka.

Hah, faktycznie, nie zwróciłem na to uwagi :D

Tu już się czepiacie :D To nie dzieje się w czasie rzeczywistym. Pomiędzy sceną przy bramie a ta przy ognisku mogło upłynąć i pół godziny a w pół godziny robi się ciemno skoro przy bramie był już bardzo późny wieczór. Ale to, że Rick zachował się dziwnie to fakt. Toć tam w kilka minut mogło dojść do błyskawicznej epidemii. Ci ludzie nie mają większego doświadczenia i tam może już być pół miasta zarażone :-) Poza tym wyszedłby na dużo większego bohatera gdyby biegł i ogłaszał alarm zamiast pokazać grupce ludzi swoje zwierzęce oblicze. W ogóle to całe zebranie przy ognisku tez głupie. Wielkie miasto a tam garstka ludzi z czego większość to kumple Ricka :D Wielkie mi głosowanie :-) W ogóle to przerysowane jest to do bólu. Wielkie miasto istnieje od początku apokalipsy. Żyją sobie ile już? Rok? Kilka lat? I nic się nie dzieje. Pojawia się ekipa Ricka i w 2 dni robi się armagedon :-)

A co do finału to mnie się podobał. Jakoś szalenie tyłka nie urywał ale od Azylu (czyli od odcinka 5x01) to był chyba najlepszy epizod.

No i jeszcze jesli chodzi o to o czym napisał p.a. to nikt nie zastrzelił ostatniego zombieka. Rick naderwał mu głowę i dlatego tak trysnęło oczami i buzią i mogło to wyglądać na strzał :D

Czyli jednak. To była druga możliwość, ale nie byłem co do tej teorii przekonany :)

Co do zebrania, mam dokładnie te same odczucia. Strasznie to naciągane było. W ogóle ostatnio w serialu pojawia się trochę takich naciągniętych sytuacji. A jeśli o piąty sezon idzie, dla mnie najlepszymi odcinkami były:

E03 (Four Walls and a Roof) - to tu ekipa E08 (Coda) - no cóż, E01 (No Sanctuary) - czyli akcja w Terminusie
E14 (Spend) - akcja z Noah, Aidanem...
E16 (Conquer) - czyli finał sezonu

Dwa najsłabsze, jedyne, które na FW oceniłem na 5/10, to:

E05 (Self Help) - nie pamiętam, co to było, wiem, że było nudno :D
E09 (What Happened...) -
Ogólnie sezon ok, choć tylko jeden odcinek wyceniłem na 8/10. W czwartym były dwa takie odcinki, no ale z drugiej strony w trzecim - ani jednego. Niedoścignionym wzorcem jest wciąż sezon drugi, z trzema takimi odcinkami :) Ok, tamten sezon był może momentami nudnawy, ale kulminacje miał przepiękne.

Teraz jak to piszesz to se uświadomiłem, że zapomniałem o niektórych dobrych wątkach. To co było przed przerwą jakoś podpiąłem pod poprzedni sezon. To faktycznie było kilka lepszych odcinków od finału.

Trailer 6 sezonu zapowiada się ciekawie:
http://www.youtube.com/watch?v=cgX1geb4FlA

Chociaż mi o wiele bardziej podoba się to co widzę w Fear the Walking Dead:
http://www.youtube.com/watch?v=yzXglr5bc3w

Pokazanie początków apokalipsy zombie jest materiałem na coś rewelacyjnego. Mam nadzieję, że nie skopią tego :)

Piąty sezon został skopany okropnie. Bardziej niż dwa poprzednie, co wydawało mi się niemożliwe.

 Dialogi wołające o pomstę do nieba, przykład


decyzje i działania postaci, których nie można wytłumaczyć w żaden sposób, na przykład


papierowe postaci, irytujące swoją drętwotą, na przykład


zarżnięcie kilku fajnych pomysłów,  na przykład



wątek Aleksandrii zrobiony topornie, chociażby dlatego że:


 Ciesze się, że nie czytam komiksów, zaobserwowałem że frustracja i irytacja fanów serii rysunkowej są dużo większe. Dla mnie ten serial jest przykładem na to, jak mając cudowny materiał wyjściowy, zero konkurencji, budżet i markę, można zepsuć produkcję.


Oczywiście jest kilka plusów TWD: scenografia, zdjęcia, aktorstwo i muzyka. Świetna! Z fabuły broni się jedynie wątek Terminusa, pokazany oszczędnie, lakonicznie wręcz, czuć w nim było autentyczną grozę. Tak poza tym, fabularnie serial jest dnem.

Tymczasem za nami 3 odcinki szóstego sezonu. Jest nieźle, póki co twórcy postawili na mocną akcję. Z jednej strony - hordy zombiaków (nie było jeszcze chyba scen z taką ich ilością), z drugiej - zaznaczająca coraz wyraźniej swoją obecność ekipa Wilków. No i napięcia między bohaterami. Z jednej strony ciapowata ekipa z Aleksandrii, z drugiej - ekipa Ricka. Sam Rick (wraz z Carol) zaczynają jakby coraz mocniej odstawać od reszty, no a na kompletnie innym biegunie jest Morgan. Swoją drogą nie przekonuje mnie ewolucja tej postaci. .

No i podstawowe pytanie po ostatnim odcinku - .

No mocne sceny, mocne, tylko kompletnie nie ruszają. Ten serial się już zupełnie wypalił. Mam wrażenie, że jakąś tam wersję dialogów i problemów z większości scen trzeciego odcinka już mieliśmy w tym czy innym sezonie. Ten serial kręci się w kółko, a postaci z grupy Ricka są już tak przerysowane, że nie trzymają się kupy. Carol znowu jest robotem, nie mogę patrzeć na to, jak spartolili tę bohaterkę.

Niby coś w tym jest, ale pytanie, na ile serial się wypalił, a na ile po prostu dla widza 6 sezonów skoncentrowanych na tym samym problemie stanowi dawkę zbyt dużą?

Nie ruszają mnie te nowe odcinki tak, jak np. w sezonie 2. czy 3., ale pytanie, jak bym je odbierał, gdybym np. nie znał wcześniejszych sezonów?

Natomiast z postaciami to jest rzeczywiście problem - ekipa Ricka coraz bardziej przypomina avengersów w sensie pewnej niezniszczalności. Aczkolwiek trzeba przyznać, że tak mocno przyciśniętych do muru to nie widziałem bohaterów od czasów Gubernatora.

Kompletnie się z tym nie zgadzam. Jak bardzo przerysowana by ta postać nie była jest aktualnie najlepszą postacią kobiecą w WD. I kto by coś takiego powiedział po pierwszych trzech sezonach gdzie każdy obstawiał ją w roli mięsa armatniego i potencjalnego zgonu w następnym odcinku.


Nie zgadzam się też ze stwierdzeniem, że serial już nie wzbudza emocji na widzu. Jest aż nazbyt subiektywne. Co widać choćby po piekiełku jakie zapanowało w internetach po trzecim odcinku tego sezonu. Ja dalej przeżywam losy bohaterów. Tym bardziej gdy cierpią te postacie, które występują w serialu od samego początku. A jest ich już bardzo niewiele.

A sezon trzyma poziom. Chociaż nie ma się co nastawiać na utrzymanie bo z poprzednikiem było podobnie. A i przyszły odcinek o najgorszej postaci serialu czyli beznadziejnym Morganie.

A i tak dodatkowo: pierwszy sezon "Fear the Walking Dead" bardzo dobry. Miał sporo błędów i skrótów wydarzeń, jednak i tak ciekawie. Ma ta historia potencjał.

A mnie się bardzo ten sezon podoba. Forma pierwszego odcinka trochę mnie wytrącała. Gdyby tych retrospekcji nie zrobili czarno-białych to ten odcinek byłby nie do oglądania ale i tak mocno wybijało to z rytmu. Tak czy inaczej bardzo mi się podoba jak ten sezon się zaczął.

6x03

O, czyli poznamy tego... jak go ostatnio nazwał? Cheesemaker? :) No nie wiem, odcinek pewnie porywający nie będzie (jak zresztą większość odcinków skupiających się na historii jednej tylko postaci), ale może przynajmniej "kupię" tę jego przemianę w miłującego pokój buddystę ;)

Ja mam nadzieję, że wątek z Wilkami będą spokojnie dawkować, że nie skończą tego tak szybko, jak wątku z ludźmi z Terminusa (podkreślam: z ludźmi, bo samo dotarcie do osady zajęło bohaterom połowę sezonu ;))

To jest postać, która robi się na obrońcę moralności i wszelkiego życia, przy okazji krytykując sposób postępowania innych. A sam Morgan jeszcze w czwartym sezonie był kompletnym wariatem mieszkającym w miasteczku otoczonym najrozmaitszymi pułapkami. Motywu kija jako broni w walce z zombie nie kupuję :) To tak jakby miotłą walczyć i jeszcze wygrywać. Szczerze to mam nadzieję, że wątek mistrza z shaolin zakończy się na sezonie szóstym, a najlepiej już w jego połowie ;)

To trochę jak z sutanną w Matriksach :D Nie szkodzi, że kompletnie bez sensu i nieporęczna - wygląda efektownie (czy też raczej: efekciarsko) :)

No cóż, wkrótce się przekonany, czemu Morgan zawdzięcza swoją przemianę.

Jeśli umie się walczyć kijem to jest on akurat dość dobrą bronią na zombiaki. Zachowujesz bezpieczniejszą odległość niż walcząc nożem czy jakąś zwykłą pałką. Jedną z głupszych broni na zombiaki to jest akurat kusza, która ani poręczna nie jest ani szybka ani łatwa w ładowaniu a do tego ma raczej ograniczoną ilość strzałów. Jak dla mnie Morgan jest fajną postacią, cieszę się że wrócił do głównej obsady i mam nadzieję, że na trochę w niej zostanie. Najgorszą pistacią nadal jest czarnoskóry ksiądz, którego imienia nie pamiętam i nawet nie chce mi się go sprawdzać. To jest bohater, którego od dawna nie powinno już być w tym serialu.

On nie jest najgorszy, tylko wzbudza najgorsze emocje ;) Wyrazista postać, wobec której odczuwa się niechęć. Dla mnie najsłabszą postacią jest ta Conchita czy inna Esmeralda, która jak wypowie w całym odcinku dwa zdania to i tak dużo ;) I jest kompletnie bezbarwna.

Powiem Wam, że początkowo (1,2 sezon) wydawały mi się taką typową sieczką o miałkiej fabule. Ale obejrzałem wszystkie i jest to zdecydowanie świetny serial. Obejrzałem 4 sezony i czekałem na piąty. Skończyłem ostatni sezon i szkoda mi było, że kolejny rok czekania.

E tam Rosita :D jest świetna. Ma mało kwestii, ale to postać, która w każdej chwili może przesunąć się do przodu jak to już kiedyś wielokrotnie bywało w tym serialu. Poza tym:

(http://img.pandawhale.com/post-53328-Walking-Dead-Duke-Nukem-Lara-C-wGXY.jpeg)

Rozwala mnie za każdym razem :D

A ostatni odcinek o Morganie nadspodziewanie strawny i dobrze się go oglądało. Postać jednak dalej do mnie nie trafia.

Hm, no nie wiem, czy ktoś się wysunął do przodu z aż tak głębokiego cienia. Powiedziałbym raczej, że nigdy osoba tak mało znacząca nie utrzymywała się w ekipie tak długo :D

Ostatni odcinek dla mnie koszmarnie nudny. I również mnie ta przemiana nie przekonuje. Był szaleńcem typu A, stał się szaleńcem typu B. W świecie opanowanym przez zombie i ludzi pokroju Wilków, taka pacyfistyczna postawa jest chyba nawet większym szaleństwem, niż "czyszczenie" ;)

Carol pierwszy sezon. Daryl pierwszy sezon. Byli tylko tłem do wydarzeń. Wtedy ważniejsze były zawirowania miłosne trójkąta R-L-S :D Beth też sobie stała gdzieś tam na trzecim planie przez większość czasu spędzonego na antenie.

Ale to są tylko wyjątki. Zazwyczaj jak ktoś był z tyłu dawano mu się wykazać przez jeden odcinek aby można go było w jakiś ciekawy sposób pozbawić życia.

Wiedziałem, że wyskoczysz z Carol, ale... ja się z tym porównaniem nie zgadzam :D Jasne, to była cicha i uległa myszka, ale choćby z tego powodu, że mąż ją lał, jakoś stała się charakterystyczna ;) Zresztą wtedy ekipa była mniej liczna, niż obecnie i siłą rzeczy dostawało się więcej czasu antenowego.

Daryl? Niby tak, ale pierwszy sezon był króciutki, a sam bohater pojawił się dopiero w którymś tam odcinku, więc raptem pozostawał w cieniu przez jakieś 4-5 odcinki. Zresztą ponoć jego postać w komiksie szybko ginie, a tu spodobał się tak bardzo, że stał się jedną z ważniejszych postaci w grupie Ricka (inna sprawa, że zarżnęli tę postać ostatnimi czasy). Rosita siedzi cicho od odcinków już kilkudziesięciu :D

Porównanie z Beth chyba najbardziej trafne, choć była charakterystyczna z powodu śpiewanych piosenek ;) Wcześniej jakoś tak zalotnie patrzyła na syna Ricka :D Mimo wszystko jakoś bardziej zapadała w pamięć. Wyszła z mroku chyba w drugiej połówce 4. sezonu no i cóż, długo już nie pożyła :D

Była na tyle charakterystyczna, że przez pierwsze trzy sezony byłem zaskakiwany z odcinka na odcinek, że ciągle żyje a inne postacie już nie :D A w finale sezonu drugiego z hordą na farmie to już święcie przekonany byłem, że już po niej. I w sumie dobrze się stało, że jest jak jest :) Wyrobiła się kobieta w czasie tej apokalipsy. Na ile ta przemiana jest realna to już nie będę oceniać.

A Daryla w komiksie nie ma i nigdy nie było. To postać stworzona na potrzeby serialu. I może przykład na wyrost z tym staniem w cieniu podałem. Jednak fanklub Daryla dopiero w drugim sezonie się utworzył :D

A aktualnie ciężko swoje trzy grosze dodać do serialu takim postacią jak Rosita gdy promuje się Morgana i jego gębę wszędzie wciska. I nawet całe 60 minut odcinka mu się poświęca :D Dlatego wskazane byłoby aby horda jednak przeszła się przez Aleksandrię, w celu posprzątania statystów i nierokujących nadziei postaci :)

Z tym ostatnim zgadzam się w całej rozciągłości :D I mam nadzieję, że pacyfistyczna postawa Morgana zostanie brutalnie sprowadzona na ziemię w starciu z Wilkami :) Już zresztą końcówka ostatniego odcinka sugerowała, że jego zachowanie jest dość absurdalne :)

I niech wreszcie porządnie wykorzystają Abrahama, bo to konkretna postać jest.

A z Darylem to zostałem wprowadzony w błąd w takim razie. Komiksów nie czytałem i chyba nie zamierzam. Przeglądałem jakiś zeszyt i ta forma mi nie odpowiada.

Odcinek nr 5 to był taki typowy odcinek środka połówki sezonu ;) Widać, że twórcy pomału zaczynają dreptać przed "półfinałem", który w ostatnich latach bywał mocniejszy od finału właściwego.

Pomimo ogólnie dość oszczędnego tempa, tym razem mi się podobało: specyficzna, żałobna atmosfera całości, poczucie osaczenia przez zombiaków, wyjątkowo makabryczne sceny w kanałach... No i ekipa z Alexandrii wreszcie zaczyna się docierać z prawdziwą rzeczywistością. Bo już pomału mam ich dość, tej ich roszczeniowej postawy i ogólnej nieudolności. Generalnie - im dłużej akcja toczy się w tym miejscu, tym bardziej żałuję, że nie pociągnięto bardziej tego wątku szpitala w Atlancie, który miał moim zdaniem o wiele większy potencjał.

Teraz odcinek z Darylem i spółką, a potem pewnie przygotowania do finału. Ciekawy jestem, czy starcie z Wilkami już teraz, czy dopiero w drugiej połówce? Sam stawiam na drugą możliwość, w tej zombiaki raczej przetoczą się przez Aleksandrię, być może przy małej pomocy Wilków, ale ich wątek pewnie pozostanie nierozwiązany przynajmniej do finału 6. sezonu.

Pytanie: czy tylko mi Deanna (która jakoś mnie irytuje) przypomina Zirę z oryginalnej "Planety małp"? :D

No i kolejny niezły odcinek. Generalnie jestem z tego sezonu jak na razie bardzo zadowolony - cały czas utrzymywane jest napięcie, niepewność odnośnie losów bohaterów, a jednocześnie sporo kart pozostaje do odsłonięcia. Wilki, Glenn... Internet huczy na temat Negana,  który podobno jest nawet bardziej niebezpiecznym typem od Gubernatora...

A wracając do tego konkretnego, szóstego odcinka. Trochę napięcia było, trochę też może zbędnych dialogów, ale generalnie - cały czas się coś dzieje. I nieźle zaaranżowane są sekwencje z zombiakami. Choćby te dwie ślicznotki w spalonym domu. Albo dyndający żołnierz. Fajnie, że Abraham wreszcie dostał nieco więcej czasu antenowego. Wreszcie - ostatnia scena znów napędza apetyt. Tak trzymać :)

Przestałem czytać po zeszycie #100 i będę musiał zacząć nadrabiać bo serial już niebawem się z nim zrówna, ale wejście Negana w #100 zeszycie było jedną z mocniejszych scen. Dzisiaj wyciekł niby jakiś filmik do neta pokazujący jakieś słabe nagranie tej sceny (nie wiem czy to prawdziwe czy fejk) i cholera nie sądziłem, że to ma być już w tym sezonie. Niestety obawiam się, że wiem kto nie przetrwa tego starcia w filmowej wersji i już mi się to nie podoba a jednocześnie to byłoby coś mocnego. Co do Glenna to sprawa raczej oczywista.

Mando, piszesz o Neganie i nie komentujesz wyboru aktora? :D

A ja odkryłam, że jak nie ma Ricka to mi się przyjemniej WD ogląda ;) I fakt, jakoś więcej kreatywnych scen z zombiakami się trafia. Te pod szkłem ostatnio były świetne.

Tak se właśnie pomyślałem wchodząc na forum, że zapomniałem skomentować wyboru aktora :D Ale to krótki komentarz. Bardzo mi się podoba wybór "Javera Bardema" klona niedoszłego Rolanda. Fajnie powinien sprawdzić się w tej roli i zapowiada się naprawdę dobry siódmy sezon. A szósty sezon naprawdę dobrze się ogląda. Niby od jakiegoś czasu jest ten sam schemat - rozbicie na kilka grup, naprzemienne pokazywanie wydarzeń, jakaś wielka "tajemnica" utrzymywana do końca... ale  ogląda się fajnie. W tym roku to jeden z niewielu seriali, któe oglądam od razu po premierze.

Ok, a powiedzcie mi tylko - ten cały Negan będzie szefem Wilków, czy to inna grupa?

To nowa grupa the Saviors. Grupa, którą chyba
Wybór aktora na Negana bardzo trafny. Co do Glena (i pierwszego występu Negana)

Wilków to nie ma chyba w komiksie także to serialowy wymysł i cholera czy będzie to miało jakiś związek czy nie.

Kurde, ja tych błędów jakoś nie widzę. Generalnie widzę po Internetach, że ludzie marudzą. Za mało zombie, za mało akcji i tak dalej. Według mnie jednak spin Żywych Trupów jest zdecydowanie  lepszy, niż seria macierzysta. Nie jestem jakimś wielkim specjalistą od zombie apokalipsy, ani od fantastyki postapokaliptycznej, ale  to chyba najlepsze przedstawienie samego upadku cywilizacji jakie widziałem. Nie wiem, jaki jest związek między komiksem a tym serialem. Wydaje mi się jednak, że scenarzyści mocno inspirowali się w sumie niezłą "World War Z" Maxa Brooksa

 
Co mnie urzekło FTWD to postaci. O ile w TWD są to jakieś przerysowane karykatury, o tyle w spinn offie to prawdziwi ludzie, z przekonującą psychologia, których motywacje są zrozumiałe. Druga sprawa to klimat. Samych zombie jest mało, większość wydarzeń z drugiej połowy (trzy ostanie odcinki) obserwujemy z perspektywy obozu dla cywilów, co było świetnym pomysłem.

Mnie się spin-off bardzo podobał. Ale jednocześnie uważam, że od momentu wprowadzenia obozu tak zrobiło się bardzo nudno. I tak jak trzy pierwsze odcinki były bardzo dobre tak kolejne dwa mocno wynudziły i dopiero finał wrócił na dobre tory. Przynajmniej tak to zapamiętałem bo jakbym miał bardziej w szczegółach pogadać to musiałbym se trochę przypomnieć. Z komiksem to nie ma nic wspólnego. Mam też nadzieje, że w przyszłości jakoś bardziej połączą te seriale bo na chwile obecną to są dwie oddzielne i kompletnie różne historie.


Natomiast co się tyczy TWD to dwa ostatnie odcinki przeciętne. Po dobrym początku wyciszenie przed półfinałem.

EDIT: Wziąłem się z 6 sezon. Po trzech odcinkach stwierdzam, że się dzieje. Jeśli jednak okaże się


EDIT 2: a po siedmiu odcinkach stwierdzam, że serial jest żałosny. Już nawet nie chodzi o tego trzy ostatnie odcinki byłyby straszliwie nudne, gdyby nie fakt, że od czasu do czasu czułem przejmujące zażenowanie, słuchając grafomańskich dialogów.

Krótko.

S06E07

Nudnawo. Najsłabszy odcinek, nie licząc retrospektywnego. Źle wyważono akcję z elementami obyczajowymi. W sensie - akcji w zasadzie nie ma :D Poza jakąś absurdalną sceną z synem Deanny. No i Rosita nagadała się tu więcej, niż we wcześniejszych odcinkach razem wziętych :D

S06E08

Nie wiem, jak Wy, ale ja czuję się nieco oszukany. To byłby dobry materiał na odcinek siódmy, a nie półfinałowy. Wydawało się, że będzie wypełniony akcją, a wyszło coś innego. . W sumie to chyba najsłabszy półfinał w historii serialu.

Generalnie więc początkowe odcinki tej połówki najlepsze i zapowiadały coś lepszego, niż w efekcie otrzymaliśmy. I niby mógłbym teraz napisać, że druga odsłona tego sezonu zapowiada się pasjonująco, ale z grubsza to samo pisałem pół roku temu :D

Ja trochę nie rozumiem kiedy nastała moda na pierd@%^%cie w połowie sezonu. Wszyscy spodziewają się po odcinku przed zimową przerwą nie wiadomo czego. A na ostatni odcinek Walking Dead wylała się w internecie ogromna fala krytyki. Której nie rozumiem bo dla mnie to był epizod, może nie rewelacyjny ale na pewno bardzo dobry z kilkoma znakomitymi scenami i świetnym cliffhangerem. Chyba najlepszym w serialu od czasu 12 odcinka drugiego sezonu.

Zaczynając od początku

Ogólnie jestem zadowolony z tego epizodu i czekam na kolejny. Scena po napisach zapowiada nowe, ogromne zagrożenie.
A i z połówek sezonu ten wcale nie był najgorszy. Piąty sezon ze szpitalem był o wiele gorszy. 

Heh, nie widziałem sceny po napisach, ale może to i dobrze :)

Generalnie mamy różne zdanie na temat tego odcinka (przy okazji wyjaśniam: podobał mi się, ale liczyłem po prostu na więcej), ale fakt, momenty były. Mi się np. bardzo podobała pierwsza scena, z tymi robalami wchodzącymi do pokoju Sama. Było w niej coś niepokojącego. No i ten Sam... coś nie gra, kamera podejrzanie często go pokazywała tak, jakby zaraz coś się miało wydarzyć. Zdecydowanie - sceny z małym autystykiem (bo to jest chyba jego przypadłość? Czy nie?)należały do najlepszych w całym odcinku.

A propos Morgana. Ja się boję, że to się nieco inaczej potoczy. Że np. Wilk na jego oczach zabije kogoś ważnego i w tym momencie bohater jednak złamie swoje głupie zasady, może później będą go zżerać wyrzuty sumienia... coś w ten deseń.

Akurat mi się motyw ze szpitalem w Atlancie podobał (pomijam finalną decyzję Beth, która rzeczywiście była dyskusyjna) i żałuję, że nie pociągnięto tego dłużej. Tym samym - półfinał piątego sezonu zaliczam do udanych, choć lepszym odcinkiem było "Four Walls and a Roof" czy jakoś tak. Połówka czwartego sezonu to jeden z mocniejszych odcinków w ogóle - rozprawa z Gubernatorem. Trójki nie jestem pewien, ale zdaje się, że śmierć Andrei. W dwójce - otwarcie stodoły Hershela z niespodzianką w środku ;)

To nie tyle moda co sami twórcy doprowadzili do takiej sytuacji. W drugim sezonie dali nudną pierwszą połowę i półfinałem powrócili na odpowiednie tory, w trzecim był atak Gubernatora i motyw ze "śmiercią" Judit. Prawdziwy finał wątku Gubernatora nie nastąpił natomiast wraz z finałem sezonu tylko z półfinałem w kolejnej serii bo nie wiedzieć po co został niepotrzebnie przeciągnięty.

Kurde nie widziałem sceny po napisach. Muszę znów wypożyczyć z internetu :D

s06e08

Początek odcinka bardzo fajny. To co w zombi - horrorach lubię, i w czym TWD zawsze dawał radę. Skoro początek jest dobry, to należy oczekiwać, że reszta odcinka będzie kiepska. I błąd: reszta odcinka, nie była kiepska, była tragiczna. Ja nie potrafię tego zrozumieć, zaiste, nie jestem w stanie pojąć, o co chodzi scenarzystom serialu.

Zaczynamy epizod od dynamicznej sceny "zombie overrun", więc całe czterdzieści czy tam pięćdziesiąt minut możemy wypełnić akcją, aby trzymać widza w napięciu. Dać mu rozrywkę, trochę postraszyć, sprawić, żeby z nerwów poobgryzał paznokcie do krwi. A tu dostajemy KOLEJNY KURNA raz odcinek, w którym odizolowani od reszty grupy bohaterowie, po prowizorycznym zabezpieczeniu się, zamiast walczyć i jakoś starać się wybrnąć z sytuacji toczą puste i źle napisane dyskusje. Tamta temu nie ufa, ten tamtej prawi kazania.

OK, dobra, w serialu miało nie chodzić jeno o czystą akcję, TWD ma pokazywać postawy i poczynania ludzkie w sytuacjach skrajnych. Ale robi to tak głupio, tak nieumiejętnie, tak topornie, że widz (a przynajmniej ja) tęsknię za prostą, odmóżdżającą akcją. Rany boskie, jestem w stanie wybaczyć nawet patetyczno - bzdurne dialogi, ale pod tym warunkiem, że nie polegają one na powtarzaniu w kółko dokładnie tych samych frazesów. Przykład
Cóż, wypada mi tylko pożegnać z serialem, miło wspominać pierwsze trzy sezony i czekać na kolejny sezon Fear The Walking Dead

Bardzo mnie to raduje, bo już powoli to narzekanie robiło się irytujące. A tak mądra decyzja, nie podoba się więc nie oglądasz i swojego czasu nie marnujesz :)

S06E09

Szokujący odcinek. Więcej trupów, niż w całym poprzednim sezonie ;) I szokująco dobry. Rewelacyjna scena na otwarcie, a to tylko przedsmak tego, co pewnie w jakimś zakresie otrzymamy w tej połówce... oby :) Oby nie przeciągali spotkania z Neganem do ostatniego odcinka.

No a potem otrzymujemy coś, co powinno być treścią odcinka półfinałowego.  Z tym szokiem to twórcy może nawet nieco za bardzo polecieli
A jeśli ktoś narzekał, że ostatnio za mało akcji, to powinien być usatysfakcjonowany. Siekali, aż miło ;)

Świetny powrót po zimowej przerwie. Od ponad roku żaden odcinek TWD tak bardzo mi się nie podobał.

S06E10

Dziwny epizod. Bo z jednej strony jest to typowe wyciszenie po wypełnionym akcją odcinku poprzednim. Z drugiej - chyba po raz pierwszy w środku sezonu mamy sytuację, w której jest wyczuwalny pewien okres czasu, jaki minął od zakończenia poprzedniego epizodu. To powoduje, że nie ma tu jakichś żałobnych tonów czy innych traum, co biorąc pod uwagę wydarzenia z E09 sprawa dość dziwne wrażenie. Mało tego - to jeden z najzabawniejszych odcinków w historii . Inna sprawa, że bohaterowie zachowują się tu zadziwiająco mało ostrożnie i nieco głupkowato. Cóż, widać można i tak. Do tego wszystkiego dopisano epilog do losów Deanny. Przy tym wszystkim widać jednak jakieś chmury na horyzoncie, w tych wszystkich scenach jest jakaś dawka niepokoju. Największe zaskoczenie jednak na koniec - .

Mimo wszystko jednak, choćby ze względu na ciekawą nową postać, odcinek na plus.

Nikt nie ogląda? Żałujcie, bo jak na razie jest dobrze.

Odcinek 11 to zawiązanie właściwej akcji na tę połówkę. Może nie było tu bardzo wiele akcji, ale jednak gdzieś tam ten nerw był cały czas obecny. No i . Jak na razie wątek Negana ma bardzo dobrze stopniowane napięcie. Będzie się działo, oby jeszcze w tym sezonie. Ale ten odcinek to też chyba początek pożegnania z .

Oglądam. I potwierdzam. Jest dobrze. Nawet bardzo. Druga połowa sezonu szóstego zaskakuje bardzo pozytywnie. Akcja ruszyła z kopyta po pierwszej części kręcącej się właściwie wokół jednego tematu.

Jak jeszcze odcinek dziewiąty podobał mi się umiarkowanie, tak dziesiąty (zrobiony z jajem zapychacz) już bardzo. A jedenasty to powiew świeżości jakiego w tym serialu dawno nie było.

A jedenastka to już całkowicie na plus. Świat się bohaterom rozrósł, wprowadzono dwie świetne postacie. I nową fajną miejscówkę. Rozwój bohaterów również pozytywny.


Ostatnie 5 odcinków może być jazdą bez trzymanki. W szczególności gdy wszystko rozegra się podobnie jak w komiksach. Można spodziewać się ogromnych emocji. Powolne wprowadzanie wątku Negana jest robione świetne.

Nie jestem w stanie wierzyć w to co piszę, ale ostatnie dwa odcinki (10 i 11) są znakomite. To jest zupełnie inny serial, niż przez kilka ostatnich sezonów. Jestem tuż przed senesem 12 i mam nadzieję, że też utrzymają poziom

No nie mogę uwierzyć. Przez kilka pierwszych minut ostatniego odcinka myślałem sobie: "aha, zaczyna się dreptanie, które potrwa aż do ostatniego odcinka sezonu". Nic bardziej mylnego :) Po leniwym początku akcja rusza z kopyta. Chyba od sezonu 3 nie drżałem tak bardzo o losy bohaterów. A przecież jeszcze Negan nam się nie objawił...

Druga uwaga - solidnie zabrali się za wątki okołomiłosne. W tym temacie była w zasadzie cisza, a tu proszę... I nawet Rosita dostaje więcej czasu ekranowego - czyżby niedługo mielibyśmy się z nią pożegnać? ;)

Trzecia uwaga - świetna/śmieszna scena z Rickiem tłukącym odciętą głowę zombie :D

Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki :)

Twórczy nieźle pogrywają sobie z widzem na przestrzeni kilku ostatnich odcinków. Jest wiele postaci, które w najbliższych kilku odcinkach może spotkać zły los. Rosita, Abraham, Tara, Heat, Daryl, Carol, Glenn.

Odcinek świetny. Kolejny w serii. Bardzo emocjonujący. I nawet Gabriel zaprezentował się z dobrej strony. Wydarzenia nabiorą na sile w ciągu następnych epizodów do wielkiego finału. Jeżeli tak ma wyglądać Walking Dead to proszę o więcej. 

Maggie też bym tutaj dodał i to na czele listy. Kolejny niemowlak w serialu byłby bardzo problematyczny. Ostatni odcinek świetny. Jak na szpilach siedziałem. I powoli muszę się wreszcie przeprosić z komiksami bo zbliżamy się do momentu na którym skończyłem.

Komiksu nie znam. Książek o zombie też nie, jakoś ten temat mnie omijał. Ostatnio jednak z nudów skakałem po kanałach i natrafiłem na jakiś odcinek "The Walking Dead" właśnie. Zacząłem oglądać i jakoś nie do końca byłem przekonany. Postanowiłem sprawdzić pierwsze odcinki i się wkręciłem :). Sporo do nadrobienia mam ale to dobrze  :usmiech:

Miałem podobnie, ale po 3.5 sezonach :) W miesiąc nadrobiłem zaległości i od tej pory śledzę wszystko na bieżąco :)

S06E13

No i znów dobry odcinek. Chyba najbardziej "kobiecy" z wszystkich dotychczasowych. Sporo emocji i konkretów. Mocne sceny walki. I jednocześnie widać, po raz pierwszy od chyba zawsze, że tak Carol, jak i Maggie doszły do pewnej granicy, że już tak dłużej nie mogą... zobaczymy, co z tego wyniknie.

S06E14

Ta połówka jest dobra również dlatego, że poszczególne odcinki miewają odmienne nastroje, różne smaki. Ten miejscami był kontemplacyjny. Sporo muzyki, długich ujęć, klamrowa budowa... Pomiędzy tym wsadzono trochę akcji (czasami nieco na siłę, niestety - ta kłótnia bohaterów na torach była nieco od czapy moim zdaniem), by wszyscy byli zadowoleni. I chociaż odcinek wydawał się z początku mniej istotny, pod koniec już tego taki pewien nie byłem. Specyficzne to było wyciszenie, ale i potrzebne przed mam nadzieję mocnym uderzeniem na koniec sezonu.

I tylko się boję, co ten cholerny Morgan wymyśli.

Ja się tam o Morgana nie boję. To nie on będzie stanowić główny wątek ostatnich dwóch odcinków.

Boję się za to piekielnie o Rosite :D Wiem, że mało mówi i ogólnie jej mało, ale wysunęli ją na pierwszy/drugi plan ostatnio a to nie wróży dobrze postaciom w Walking Dead. A szkoda by było, bo to postać, która ma potencjał aby się rozwinąć.

Odcinek 14 uderzył mnie

Boję się jak ognia również tego, że ostatnia scena sezonu będzie cliffhangerem. A na to się zanosi. W komiksie jest to scena kultowa. Mocna, szokująca i bardzo klarowna. I mam nadzieję, że twórcy nie pokuszą się o trzymanie widzów w niepewności przez kolejne pół roku.

WD w drugiej połowie sezonu szóstego jest w świetnej formie. Może nawet życiowej. Świetnie się to ogląda, losy bohaterów przejmują, zagrożenie jest namacalne i wyczuwalne. Nikt nie jest bezpieczny i wydaje mi się, że w końcu zginie ktoś z głównej obsady.

Generalnie - absolutnie się z Tobą zgadzam. Jak tego nie spieprzą, to zapowiada się najlepsza połówka w historii. I również się obawiam, by za bardzo tego nie przeciągnęli. Że Negan pojawi się i zrobi, co ma zrobić.

Co do Morgana - jasne, masz rację. Ale co innego śmiertelny wróg, jakim już w sumie jest Negan, a co innego osobnik, który powinien przynajmniej być po stronie bohaterów. W tym sensie się boję, że coś nasmrodzi.

W sprawie Rosity masz absolutną rację, ale...

I w sumie zagrożeni są wszyscy oprócz Ricka i Carla myślę. Ostatnio potworzyły się nowe relacje między bohaterami, nowe romanse, nowe pary, że kogo by nie dosięgnęła ręka Zbawców to i tak będzie emocjonująco.

Ostatni odcinek troszeczkę może słabszy, ale wciąż trzyma poziom. Tak na szybko patrzę - w każdej połówce w ostatnich dwóch sezonach przynajmniej jeden odcinek oceniałem tylko na 5 lub nawet niżej, tu takich sytuacji na razie nie ma.

Boję się tylko, jak to skończą, tzn. w którym miejscu. Żeby nie było to tak, jak z Terminusem, że sezon się skończył zdecydowanie za szybko.

Co do końcówki, to... .

Czekam z niecierpliwością i niepokojem na finał :)

Co do ostatniego odcinka


Na ostatni odcinek czekam z niecierpliwością. Doczekać się nie umiem. Dawno tak z serialem żadnym nie miałem. Nawet się już spoilerów naczytałem i ponoć zapowiada się chamski cliffhanger. Czekać i tak warto, bo twórcy przez całą drugą połowę sezonu ładnie podbijali napięcie.

Ale super ten sezon był. Ostatni odcinek dla mnie już zbędny i na siłę przeciągany przed finałem ale wcześniejsze bardzo mi się podobały. Nie kupuję za bardzo zachowania Carol ale to już standard, że ta postać się dziwnie zachowuje.

Co się tyczy końcówki

Wiesz, wypowiedź po wystrzale mogła być sardoniczna :D Ale faktycznie, śmierci nie pokazuje się w taki sposób.
I też obawiam się, że padnie na Abrahama. Choć może lepiej byłoby, gdyby padło na jakąś kobietę? Wiecie, to jednak mocniejsza akcja w sumie. Postać Darryla rzeczywiście nieco zarżnięto, znam osoby, które przestały go tak wielbić, więc coś jest na rzeczy.

Najgorsze będzie, jeżeli twórcy wyjmą z szafy jakiegoś Tobina, Aarona czy innego NN i to taką postać poświęcą w finale. Co będzie rozczarowujące.

Jakby popatrzeć tak z boku to od czasu wejścia Gubernatora w połowie sezonu czwartego do więzienia nie zginęła żadna główna postać z obsady. A od czasu Alexandrii umierają tylko lokalsi, a grupa Ricka trzyma się dzielnie.

No, od biedy Tyreese i Beth. To może nie pierwszy plan, ale też nie dalszy.

Finał 6. sezonu

Jak dla mnie spieprzyli ten po całości. Świetny odcinek, świetnie budowane napięcie, podprowadzali nas pod tę jedną scenę przez cały sezon, przeciągali do bólu ale udało im się utrzymać napięcie tak że ten finał ogląda się jak na szpilkach a ostatnie 10 minut to poezja...

Ogólnie na temat odcinka już wylane zostało wiadro nienawiści... jednak co tu się dziwić po takim zakończeniu.

Sam odcinek jest świetny. A stopniowe budowanie napięcia zrobiło robotę. To jak bohaterowie z każdą minutą zdawali sobie sprawę jak bardzo są w szambie i jak mało wiedzą o wrogu było świetne.

Co do końca.


Na finał czekałem z zapartym tchem, dostałem dobry odcinek i tyle. Dla osób będących przed finałem, lepszy efekt osiągniecie odpuszczając sobie teraz ten odcinek. Lepiej zobaczyć go przed startem kolejnego sezonu.  

Wczoraj wreszcie obejrzałem.

Jeśli ktoś się zastanawia, jak jednocześnie zrobić jeden z najlepszych odcinków w historii serialu, a jednocześnie - jeden z najbardziej spartaczonych, musi obejrzeć finałową odsłonę sezonu szóstego ;)

Wszystko pięknie grało, cudowne budowanie napięcia (każda blokada na drodze była coraz to bardziej niepokojąca), może jedynie nieco za dużo wątku Carol & Morgana, no ale przynajmniej wiedzieli, kiedy to skończyć. Świetne wprowadzenie Negana, bezlitosne trzymanie widza w niepewności i napięciu i... taki klops w końcówce... Generalnie zrobili to, czego się obawiałem.

Czy decydenci nie zdają sobie sprawy, że już sama nowa sytuacja bohaterów (nie ulega wątpliwości, że na razie muszą w jakiś sposób przyjąć warunki Negana) jest wystarczającym cliffhangerem, by zachęcić widzów do oglądania kolejnego sezonu? Czy nie zdają sobie sprawy, że rozwalają całą wymowę końcowej sceny, ukrywając tożsamość zamordowanego?

Od co najmniej trzeciego sezonu twórcy mają problem z satysfakcjonującym finałem. Ten z sezonu piątego był po prostu mało wyrazisty. Finał czwartego mieliśmy na początku piątego tak naprawdę. Finał trzeciego dawał radę, choć w sumie wątek Gubernatora zakończył się dopiero w półfinale sezonu czwartego (ale przynajmniej nie w pierwszym odcinku drugiej połówki ;))

Uczepiłbym się też jednak pewnej wszechmocy Zbawicieli. Rozumiem, że to liczna i świetnie zorganizowana grupa, ale mimo wszystko... Daryl dał się w poprzednim odcinku podejść jak dziecko (zupełnie, jak nie on), z kolei w finale... w porządku, drogi łatwo zablokować. Ale to, że Zbawiciele czekali na grupę Ricka było jednak pewnym przegięciem - skąd wiedzieli, że akurat w tym momencie wyjdą z lasu? Niby można to jakoś wytłumaczyć, ale chyba lepiej byłoby, gdyby np. bohaterom dwie grupy odcięły drogę ucieczki i w ten sposób zostali pojmani.

Co do tożsamości pierwszej ofiary Negana...
Nie zgadzam się jednak, że spartaczona ostatnia scena niszczy cały sezon. Był świetny tak czy owak, Negana poznaliśmy - do tego zmierzał ten sezon, a nie do śmierci bohatera ;)

Trochę pod wpływem emocji to napisałem.

Hehe, ok, zrozumiałe :)

Jeszcze inna kwestia, która mnie wczoraj uderzyła - skąd Zbawiciele wiedzieli, że ekipa Ricka gdziekolwiek się wybierze? Koczowali tam? A co, gdyby Rick twardo siedział w Alexandrii? ;)

I jeszcze pytanie dla tych, którzy  czytają komiks - ta siedziba, którą ileś tam odcinku temu odwiedzili bohaterowi, wyrzynając mieszkańców - to była tylko jedna z wielu siedzib Zbawicieli, czy oni po prostu raczej w drodze żyją?

EDIT

Analiza ostatniej sceny sezonu szóstego nie ma sensu ponieważ kto jest szczęśliwcem nakręcone zostanie dopiero pod koniec maja i nawet aktorzy nie wiedzą, kto dostąpił zaszczytu :) Przynajmniej tak twierdzą  ;)

A co do kwestii Zbawców, którzy wiedzieli, że Ricki wybiorą się z Aleksandrii na przejażdżkę to nawet sam Negan w swoim monologu stwierdził, że przygotowanie ustawki i pokazu siły jaki zaprezentował sporo środków go kosztowało. Więc mogli koczować :)

Wiem, czytałem też o tym, ale może jednak ktoś z ekipy wie już teraz i nakazał taką, a nie inną, pracę kamery :)

Wow


Generalnie - bardzo mocny, wstrząsający i smutny odcinek.

Aha, jeszcze jedno. Jeśli coś mnie może martwi w perspektywie tego sezonu, to fakt, że pewnie będzie on silnie "rozczłonkowany" (niefortunny dobór słów :D)

Obejrzałem i mam mieszane uczucia.
Z jednej strony było wszystko: napięcie, zaskoczenie, trochę rozwałki, smutek z powodu odejścia postaci. Z drugiej strony męczyła mnie postać Negana i ciągłe jego biadolenie odnośnie "nowej rzeczywistości" Ricka i jego kompanii. Facet wydaje być się zdrowo porąbany - podobnie rzecz ma się w komiksach - ale w sumie... niejedno już widzieliśmy. Pan z maczugą - czy jakkolwiek nazywa się fachowa ta broń - jest antybohaterem więc siłą rzeczy będziemy świadkami konfrontacji Ricka z w/w Super Łotrem. Kiedy ta walka będzie miała miejsce? Zgadzam się z poprzednikiem, że będzie to fabularnie rozczłonkowany sezon a finalne starcie będzie nam oglądać zapewne w kolejnym sezonie.

Nie da się ukryć, że było mocno... nawet bardzo. Do tego stopnia, że już w myślach prosiłem Negana aby dokończył dzieła zamiast patrzeć na jego cierpiącą ofiarę.

Odcinek na pograniczu tego co można, a czego nie powinno się jednak w telewizji pokazywać. Z drugiej strony AMC nie pozwala przeklinać swoim postacią, ale skrupułów nie ma aby pokazać zmasakrowaną głowę po uderzeniach kijem baseballowym.

Cała sytuacja po wyliczance

I tylko teraz pytanie kto to wszystko streści Tarze? Biedna pojechała na wycieczkę, a jak wróci to zastanie zupełnie nową rzeczywistość.

Otóż to, napięcie było momentami nie do wytrzymania. Widzowi w jakimś stopniu udzielało się cierpienie klęczących bohaterów.

Co do Tary - właśnie, co z nią? Bo zapomniałem :)

Komiks uwielbiam, fanem serialu nie jestem. Oglądam raczej z przyzwyczajenia i ciekawości, w którą stronę się to potoczy. Zobaczyłem i przyznam, że z jednej strony mocne to było, ale z drugiej stało się to, co przewidywałem. Czyli że mało mnie już obchodziło, na kogo trafi i bardziej się skupiłem na przeglądaniu neta w drugim oknie.
I za cholerę nie pamiętam, kim jest Tara  :D

Chciałbym mieć kiedyś tyle czasu, żeby móc go poświęcać na rzeczy, które mnie wcale nie interesują. Musi być fajnie tak go bez skrupułów marnować :)

A Tara pojechała na wyprawę z Heathem jakoś w przeddzień akcji ze strzałą w oku. I do tej pory nie wróciła. Pewnie szykuje się jakiś epizod z tą dwójką w roli głównej jako odskocznia od głównego wątku.

Taki mój guilty pleasure  :D Po prostu ciekaw jestem jak to zakończą, bo pewnie inaczej niż w komiksie, który Kirkman chce ciągnąć nie wiadomo jak długo.


Musiałem wpisać w google, kim jest Tara i po zdjęciach skojarzyłem twarz, ale dalej nie pamiętam, skąd się wzięła w serialu i kim jest.

Gubernator ją przywlókł ;)

Drugi odcinek mnie nie powalił ;) Ale też tego się spodziewałem. Raz, że Carol i Morgan to nie są moi ulubieni bohaterowie. Dwa - najlepsze odcinki to jednak takie, w których mamy szerzej zakrojoną interakcję między bohaterami. Trzy - Królestwo to kolejna niby-sielska kraina, których już kilka było. Cztery - akcji mało, nic nie wnoszących dialogów mnóstwo. Jedynym ważnym motywem jest to, że

Trzeci odcinek bardzo interesujący. Rzut oka na to, jak funkcjonuje Negan i jego świta. O ile wątek Daryla dość standardowy, o tyle na coraz ciekawszą postać wyrasta Dwight. . Sceny Daryl vs Negan magnetyzujące. Cały czas jednak mam wrażenie pewnej delikatnej przesady... W jaki sposób Negan zdobył sobie aż taki posłuch? Może odpowiedź na to pytanie dał Król Ezekiel w poprzednim odcinku, że ludzie potrzebują przywódcy... może. Tak czy owak dobrze, że widać pęknięcia w tym jego światku. Strasznie jestem ciekaw dalszego rozwoju wydarzeń...

Nikt nie ogląda?

Dwa kolejne odcinki za nami, już tylko 3 zostały w tej połówce... Ależ ten czas leci. Odcinki niezłe, pokazujące nowy porządek. Interesujący. . Jak przypuszczałem, zajrzeliśmy też na Wzgórze. Tam mniej ciekawie, postać Gregory'ego zanadto przerysowana. Rozumiem, że chciano pokazać jego ignorancję, ale że mieszają mu się imiona ludzi ze Wzgórza, ekipy Ricka, absolutnie wszystkie (prócz Jezusa)? Gruba przesada jak dla mnie. Może ukłon w stronę komiksu, nie wiem, ale wyszło to sztucznie. Ten ostatni odcinek generalnie dość nierówny.

Kolejny odcinek znów nieco słabszy. Czyli w sumie typowy sezon The Walking Dead. Mocny początek, średni środek i - mam nadzieję - mocna końcówka. Czy potrzebowaliśmy osobnego odcinka poświęconego Tarze? Śmiem wątpić. Czy potrzebowaliśmy kolejnej społeczności? Ja wiem? Oczywiście wiadomo, dlaczego tak się stało . Są i plusy. W tym sezonie przybliżane są nam postaci do tej pory traktowane po macoszemu - Rosita czy Tara. Wizja świata po apokalipsie zatacza coraz to szersze kręgi. W sumie więc cały czas jest nieźle, ale czekam na jakieś "wow" w końcówce tej połówki.

Wydaje mi się że nie można tego odcinka odbierać jako poświęconego Tarze bo w gruncie rzeczy jest ona tylko pewnego rodzaju otoczką do tego co jest głównym tematem odcinka czyli

7 już odcinek w przeciwieństwie do szóstego to coś świetnego  ;) Negan a raczej Jeffrey D. Morgan "ciągnie" ten sezon o kilka ładnych poziomów w górę. :D

Ja mam jednak pewne wątpliwości. Trochę ta postać jest aż "za" we wszystkim. Oczywiście to kolos na glinianych nogach - o czym jeszcze sam nie wie ;) - ale trudno mi pojąć, jak zbudował sobie taką pozycję. Odcinek niezły, ale w sumie biorąc pod uwagę, że przedostatni w tej połówce - dość spokojny. Często siódma odsłona danego sezonu to już było ostre budowanie napięcia przed mini-finałem. A tu niby coś się dzieje (Michonne, Daryl...), ale nie odczuwam takiego napięcia. A może po prostu przy pierwszym odcinku wszystko jest takie niewyraźne :)

Odcinek półfinałowy bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Parafrazując klasyków - . Bardzo sensownie wszystko ułożone, z pewnym wyczuciem, do tego dobry montaż, dzięki czemu wreszcie mogliśmy oglądać wielu bohaterów na raz. Wiadomo było, że w tym odcinku nie może wydarzyć się nie-wiadomo-co, ale i tak przecież na brak emocji nie można było narzekać . Jednym słowem - wątki doprowadzone do sensownego momentu. A ja już nie mogę doczekać się drugiej połówki, bo będzie się działo :)

9 odcinek w mojej ocenie nie mógł wypaść lepiej :) Bardzo dobrze pociągnięty główny wątek, jedyne co może denerwować to postawa Morgana

Fakt, wydawałoby się, że wreszcie chłop zmądrzał ;)

Sam odcinek w porządku, troszeczkę może przegadany z początku, ale generalnie sensownie się to rozwija. No i ta scena na autostradzie :)

Jeju jakie to było słabe  :wall: Odcinek w sumie nic kompletnie nie wnosi do fabuły, jedynie utwierdza nas w tym co już wiemy.Typowy "zapychacz" . Scene Rica na tle wysypiska pozostawiam bez komentarza....

Nie mam aż tak negatywnych odczuć, ale faktycznie, zapychacz. Zupełnie niepotrzebne wprowadzenie kolejnej grupy. Na dodatek trochę polecieli z klimatami a la Mad Max - wszystko takie nazbyt groteskowe (jednolita ponurość wszystkich członków nowej grupy + pojedynek Ricka). Naprawdę nie dało się wykorzystać już przecież wprowadzonej "grupy Tary"? Tym bardziej, że wiadomo, skąd wezmą broń ;)

Próba wykorzystania Carol przez gościa z Królestwa (nie pamiętam teraz imienia) też trochę z d... Naprawdę nie potrafił wymyślić innego sposobu, by skłonić Ezekiela do walki?

Ogólnie wniosek jest niewesoły - druga połówka siódmego sezonu na razie raczej rozczarowuje. I nie chodzi o wolne tempo stopniowania napięcia, ile o to, w jaki sposób jest ono budowane, ile w tym wszystkim niepotrzebnych momentów, scen, wątków nawet.

Odcinek 11 był całkiem w porządku. Trudno rozgryźć, czy Eugene'owi nieco sodówa uderzyła do głowy, czy też ma tak chytry plan. Poza tym jak zawsze ciekawy Dwight. Generalnie - widać coraz wyraźniej rysy w wykreowanym przez Negana świecie. Pycha poprzedza upadek - tak bym to widział.

Natomiast odcinek 12... no słaby był. Nigdy nie kupowałem romansu Ricka i Michonne, a tutaj takie jakieś romantyczne śmichy i hihy, i polowania na zwierzątka. Ostatecznie odcinek ten nie wniósł absolutnie niczego, bo i tak wszyscy dobrze wiemy, skąd Rick i spółka ostatecznie wezmą odpowiednią ilość broni... ale twórcy wolą odsuwać ten moment w czasie nie wiadomo po co.

Nic no. Zostały tylko 4 odcinki. Może być już chyba tylko lepiej, dlatego mimo wszystko ostrzę sobie zęby. Choć obawiam się, że sezon zakończy się w dość nijaki sposób, a główna walka zostanie odłożona co najmniej do połowy sezonu 8.

Mi się wydaje że całe napięcie jest stopniowane w taki sposób że jest po prostu nie zauważalne.W drugiej połowie sezonu, okej było kilka dobrych odcinków ale nawet tam zdarzały się nudniejsze momenty.Czasem dłuższe, czasem krótsze.

Rzeczywiście, można się zgodzić że odcinek 12 nie przekazuje nam nic nowego, ale jednak uważam że był to odcinek potrzebny.Przynajmniej po to by ukazać emocje Ricka i Mishon ( mimo wszystko  :rad2: )

A teraz nie pozostaje nic innego tylko się modlić abyśmy za kilka dni piali z zachwytu  :D

No, wreszcie konkretny odcinek. Morgan oficjalnie zostaje przeze mnie mianowany najmniej logiczną postacią w TWD :D Ok, tak naprawdę .Generalnie były emocje, były wzruszenia, nawet szok, ale mimo wszystko jedną scenę trochę ciężko mi przełknąć. . Fajnie też, że pokazane jest, że Zbawcy to nie są tylko i wyłączenie pozbawione skrupułów dranie, bardzo mi się podobało zmęczone, udręczone wręcz spojrzenie lidera tamtej grupy na wieść o .

Chciałoby się powiedzieć po obejrzeniu 14 odcinka "kurczę,wreszcie-TO JEST TO" no ale niestety trochę brakuje temu odcinkowi.Wątek Rosity i Sashy bardzo fajnie się rozwija, ale trochę robi się jednocześnie przegadany.

No ja tak nie powiem, bo odcinek jakby zanadto skupił się na wątkach osobistych, tak, jakby twórcy chcieli mieć je z głowy - można to było lepiej rozłożyć na kilka odcinków. A tu za jednym zamachem załatwili wyrzuty sumienia Daryla wobec Maggie i relację Sashy z Rositą. Swoją drogą ten ich plan jest o kant d... potłuc.

Ciekawe, co z tym Eugene...

Tak czy owak - ledwie dwa odcinki do końca i na razie niewiele zapowiada bombastyczny finał. Aczkolwiek parę osób pewnie znów zginie. Za to kolejny sezon powinien być mocny :D

No to dalej nic nie zapowiada nie wiadomo jak spektakularnego finału :D Odcinek za to dość przyjemny ;) Świetny motyw z tymi zombiakami ze statku - mogli go nieco bardziej uwypuklić, bo niektórym mogło to nawet umknąć. A poza tym wyprawa, której wszyscy się od dawna spodziewaliśmy i przygody Sashy, już nie do końca spodziewane. Natomiast coś mi się wydaje, że w następnym odcinku

Wróżenie średnio mi wyszło, bo nie spodziewałem się . Generalnie - bardzo dobry finał raczej kiepskiej połówki sezonu, jednej ze słabszych połówek w historii TWD. Śmiem za to twierdzić, że to jeden z najlepszych finałów w ogóle, bo z jednej strony przynosi satysfakcję (w przeciwieństwie choćby do finału sezonu 5), a z drugiej pozostawia wątki otwarte, ale nie w tak chamski sposób, jak to bywało w poprzednich sezonach (głównie 4 i 6).  Najłatwiej go porównać do finału sezonu 3 (pierwszej bitwy z Gubernatorem), ale mam wrażenie, że odcinek wyszedł generalnie ciekawszy.

.

Obejrzałem 1 odcinek 7 sezonu i jestem ABSOLUTNIE ROZPIER****Y. Twórcy zrobili mnie mega w bambuko, bo serio myślałem, że doszło do takiego hardkoru i ilości śmierci postaci. I całe to pohańbienie, mnóstwo emocji. 10/10. Rewelacja.

Heh, przez pewien moment też tak myślałem, już nie pamiętam, co jednak naprowadziło mnie na to, że to taka projekcja wyobrażeń była. To najmocniejszy odcinek w historii TWD, trudno będzie to przebić :)

Na ten moment też tak uważam. Ale fajne jest to, że ten serial w zasadzie z sezonu na sezon coraz bardziej mi się podoba, a na początku prawie w ogóle nie miałem ochoty go oglądać. :)

Heh, ja tam uważam, że serial trzyma poziom - czasami połówka danego sezonu jest nieco słabsza, ale następna jakoś to nadrabia i tak dalej. I w zasadzie w każdej z nich zdarza się jakiś odcinek zwalający z nóg - dla tych momentów jestem w stanie przebrnąć przez te mniej ciekawe odcinki, które stanowią zwykle gdzieś połowę sezonu ;)

Dużo też robią fajnie rozpisane postaci - chce się im kibicować (tudzież: nienawidzi się ich) i to powoduje, że wszelkie mielizny fabularne nie mają AŻ takiego znaczenia.

8 sezon nadchodzi  :) Jak wrażenia po trailerze?

Nie oglądam, bo trochę jeszcze trzeba poczekać, a nie chcę się napalać za bardzo :D

p.a możesz już oglądać trailer  :) Do premiery coraz bliżej  :D

No i wracamy z ósmym sezonem. Pierwszy odcinek oglądało się  bardzo fajnie.Podobało mi się przeplatanie scen w tym odcinku.Mam nadzieję  że ten sezon nie będzie miał od pierwszego odcinka tendencji spadkowej jeśli chodzi o jakość.Tak jak to było rok temu.

Niezłe otwarcie, nie tak mocne, jak rok temu, no ale takie otwarcie trudno byłoby przebić. Trochę za dużo przemów i głupot (sporo tych nabojów wystrzelali...), ale odcinek trzymał w napięciu, a także wzbudzał niepokój niejasnymi przebitkami z przyszłości. .

Drugi odcinek niezbyt mi się podobał. Trochę za dużo tego strzelania się robi. Do tego epizod wydał mi się chaotyczny: nieszczególnie ogarniam poszczególne lokalizacje Zbawców, więc trochę się gubiłem, kto gdzie, co i po co robi a intensywny montaż nieszczególnie tu pomagał. Poza tym z Jezusa robi się drugi Morgan. Jednemu przeszło, to drugi zaczyna :D Zakończenie też takie trochę nie bardzo, choć ponoć nawiązujące do memów z

Drugi odcinek nie przynosi nam nic nowego ani ciekawego.Z tym że za dużo już strzałów to akurat się zgadzam w 100 procentach.No cóż zobaczymy co jutro nam 3 odcinek pokaże.

Trzeci odcinek pokazał niewiele więcej, to są takie "działania pozorne". Nawet trudno oszacować straty po obu stronach, na pewno zginęło co najmniej kilkudziesięciu Zbawców, ale nie wiem, czy to dużo, czy niekoniecznie. Zresztą ginie mięso armatnie tylko ;) Wątek Moralesa zakończył się dokładnie tak, jak przypuszczałem. Ale też to, co mówiła ta postać w tym odcinku, w połączeniu z działaniami niektórych bohaterów, było tym, co mi się w tym odcinku najbardziej podobało. Momentami faktycznie trudno odróżnić "naszych" bohaterów od Zbawców, dotyczy to głównie Darryla i Morgana, któremu nieźle obija. Wątek jego bójki z Jezusem kompletnie od czapy, gdyby swego czasu tłukł się z Rickiem miałoby to sens, tam było skrupulatnie budowane napięcie między tymi postaciami. A tu... trochę z niczego się to wzięło. Tak czy owak stawiam, że to ostatni sezon Morgana ;)

Z innych rzeczy niekoniecznie przekonujących: wątek związku Aarona. Czyli coś, co zostało wyraźniej zasygnalizowane tylko jakieś 2 sezony temu, później twórcy nic z jego partnerem nie robili a tu nagle każą nam się wzruszać ;)

Zapomniałem napisać świeżo po ósmym odcinku, spróbuję nadrobić zaległości.

Ogólnie słaba połówka, może nawet najsłabsza w historii serialu. Dużo strzelania, z którego niewiele wynikło - pod koniec można było odnieść wrażenie, że zbawców ile było, tyle nadal jest. Irytowały decyzje bohaterów, a nieporozumienia między nimi wydawały się mocno na siłę. Irytowały niedomówienia, dotyczące choćby planu Ricka, momentami przecież dyskusyjnego (wizyta u Złomiarzy). Ogólnie dominowało dreptanie w miejscu, wątpliwe decyzje tak bohaterów (a więc i scenarzystów) oraz chaos montażowy. Momentami naprawdę nie wiedziałem, co się dzieje.

Na plus: odcinek pokazujący swoisty "upadek Króla", postawa Maggie i... sam nie wiem, co jeszcze. Co do finału i .

Ogólnie - niewiele się w sumie wydarzyło, sytuacja bohaterów niby gorsza, niż na starcie, ale i tak zdecydowanie lepsza, niż na początku poprzedniego sezonu. Spodziewam się planu B i dalszych strzelanin, oby tym razem bardziej kreatywnych.

Odcinek dziewiąty taki, jak cały ten sezon - taki sobie. Największym plusem - . Miało to ręce i nogi i kilka mocnych scen. Choć to też zależy od stosunku do tego konkretnego bohatera. Ja wielkim fanem nigdy nie byłem.  A na przystawkę otrzymujemy wytłumaczenie
Cała jednak ta gadka Carla, w powiązaniu z nawiązaniami do odcinka "Mercy" i sielskimi wizjami może być wskazówką, w jakim kierunku się to może toczyć.

Już nawet p.a tego nie ogląda?  :D

Ogląda, ale nie chce mu się samemu z sobą gadać :D

Ale nie wiem, jak czy będę oglądał to długo, to jednak nie to samo. Ogólnie w szoku jestem, bo o ile o tym, że , wiadomo było od dawna, o tyle nie spodziewałem się  .

Miło, że zombiaki ewoluują, jest to powiem świeżości jakiś, aż dziw, że dopiero teraz ten motyw się pojawił, bo nie jest on w tej "mitologii zombie" czymś nowym - motyw taki pojawił się i u Romero, i u Herberta, i u Kinga. I pewnie w wielu innych dziełach kultury. Mimo wszystko jednak nie wiem, czy nie zakończę swojej przygody z tym serialem. Na razie to jak zupełnie nowe show i trudno mi to zaakceptować.

Najnowszy odcinek był dość słaby, demoniczna Carol rozśmieszyła mnie :D

Zresztą o ile długo broniłem tego serialu, o tyle poprzedni sezon i jego końcówka były dramatycznie słabe i po raz pierwszy naprawdę się rozczarowałem.

Przestałem oglądać już ze 3 sezony temu. Tak z ciekawości - jak

Co do tego, że przestałeś oglądać... Moim zdaniem serial się bronił aż do sezonu siódmego. Miał lepsze i gorsze momenty, ale co jakiś czas zdarzał się jakiś niesamowity epizod. Niestety, w ósmym sezonie tego zabrakło i coś czuję, że zakończę swoją przygodę z serialem.

A o co chodzi z tym

Myślę, że nade wszystko chciano zaakcentować tu nowy początek serialu.

Zombiaki nie ewoluowały :D Nie znasz komiksów widzę, ale nie pisz takich rzeczy bo ludzi możesz zrazić ;)

Fakt, nie znam, ale ostatecznie twórcy już podobno nieraz odchodzili od linii fabularnej z komiksów ;)

To są podejrzewam , o których fani komiksów nieraz wspominali tu i tam, no ale co poradzę, że budzą moje automatyczne skojarzenia z zachowaniami opisywanymi w "Mgle" Herberta czy "Komórce" Kinga :) Ale skoro to nie są zombiaki poddane ewolucji, to ciekawy jestem, skąd - innymi słowy zachęciłeś mnie jednak, bym przedłużył swoją przygodę z tym serialem ;)

To jest bardzo fajny motyw z komiksow, na ktory duzo osob czekalo ale tez grono osob, ktore nie czytalo komiksow zle odebralo pojawienie sie szeptaczy dlatego napisalem, ze mozesz zniechecic ludzi.

O, nie byłem tego świadom. Ja ich pojawienie się odebrałem jako powiew świeżości jednak i powrót na właściwe tory. Za dużo w ostatnich sezonach było strzelanin i tym podobnych.

Ok, za nami połówka 9. sezonu. Trudna połówka dla twórców, widzów w sumie też :D I ryzykowna. Zobaczymy, czy to ryzyko się opłaci. Jeśli chodzi o wrażenia, to być może najsłabsza połówka w historii, ale... to niejako wynika z jej charakteru. Bo mieliśmy tu tak jakby epilog do "starego Walking Dead" (pierwsze 5 odcinków) i prolog - do nowego.

Epilog wypadł tak sobie. Te różne napięcia między poszczególnymi grupami, po zakończeniu wojny z Neganem, wypadły wiarygodnie, ale niekoniecznie interesująco. Później nadszedł odcinek piąty, nieszczególnie porywający (tak to już jest z odcinkami z marami w roli głównej), ale bardzo ważny. Od odcinka 6. mamy jakby zupełnie inny serial i to "wdrożenie", znów niejako z definicji, nie mogło być porywające. Co bardziej istotne, to fakt, że ostatni odcinek niesie z sobą sporo obietnic dotyczących drugiej połówki. Bo może być ciekawie.