michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #1 : Grudnia 23, 2019, 16:53:05 » |
|
Uwielbiam fantasy, więc cieszy mnie, że po sukcesie jakim okazał się hit HBO "Gra o Tron" każda stacja i platforma chce mieć własny serial fantasy. Za kilka lat doczekamy się od Amazona serialu w świecie "Władcy Pierścieni" na którą poszły już bardzo duże pieniądze, ale nie będzie to kolejna ekranizacje tej książki, tylko akcja ma rozgrywać się w uniwersum stworzonym przez Tolkiena. Jak mnie pamięć nie myli ma powstać też serial o Conanie (choć coś ucichło o tej produkcji) i jeszcze kilka projektów, które mi wyleciały z głowy (tak na marginesie czemu nikt nie bierze się za naszego Thorgala?).
Ale nim pojawi się serial w świecie stworzonym przez Tolkiena, to już w tym roku, w którym zakończyła się "Gra o Tron" pojawiło się kilka produkcji z gatunku fantasy, jak choćby doskonały "The Dark Crystal Age of Resistance" i nie gorszy 3 sezon "Smoczego Księcia" (obie produkcje na Netflixie), na HBO GO można oglądać dobry 1 sezon "His Dark Materials" stworzony przez HBO ze współpracą z BBC, a na Amazonie "Carnival Row", który odpuściłem po 3, 4 odcinkach, ale może kiedyś wrócę.
Więc dla miłośników magii i miecza, szeroko pojętej fantasy są to idealne czasy, jeśli chodzi o seriale, ale akurat na Wiedźmina nie czekałem tak jak na te wszystkie co wcześniej wymieniłem. Nie czekałem z takim zainteresowaniem jak większość Polaków przez średni zwiastun. Książki i opowiadania Andrzeja Sapkowskiego o Geralcie z Rivii bardzo lubię, ale ta produkcja zapowiadała się po zwiastunach na kolejną słabą/ średnią produkcję Netflixa, który kręci milion seriali, nie stawia na jakość, ale na ilość (choć jest parę wyjątków, dobrych seriali Netflixa). Wiedźmin zapowiadał się na kolejną produkcję Netflixa o której się zapomni zaraz po seansie. A showrunnerka jak w wywiadach wydaje się bardzo sympatyczną osobą, to jej dorobek dotychczasowy nie jest specjalnie wybitny, jedna z miliona typowych i porządnych scenarzystów seriali.
Ale nim przejdę dalej napiszę co sądzę o polskim serialu. Zgadzam się, że jest słaby, ale znajduję kilka plusów, czyli muzykę, Michała Żebrowskiego i Zbigniewa Zamachowskiego w rolach głównych, no i Grażyna Wolszczak w Yennefer była całkiem w porządku.
A wracając do amerykańskiego Wiedźmina tworzonego przy udziale Polaków to od ogłoszenia tego projektu wielu widzów w naszym kraju zaczęło traktować serial jak dobro narodowe, jak nasz polski serial, choć trzeba powtórzyć, że to jest amerykański serial stworzony przez Netflixa po ty by utrzymać widza przy platformie na kilka lat (już zamówiono 2 sezon), dla jak największej grupy widzów, nie tylko dla Polaków, by spodobał się na świecie.
Choć stworzony przy dużym udziale Platige Image Tomasza Bagińskiego. To jest jego zasługa, że serial powstał, ale też powstanie serialu zawdzięczamy światowemu sukcesowi gry Wiedźmin 3 Dziki Gon (i dodatkom do niej), uważanej za jedną z najlepszych na całym świecie, to gra wypromowała książki na cały świat, bo wcześniej były popularnie głównie u nas i może w Rosji. Tomasz Bagiński chodził od stacji do stacji przez wiele lat, walczył o powstanie serialu. Choć wieki temu jak pojawiła się informacja, że Bagiński bierze się za Wieśka mówiło się, że nakręci film i ten projekt zamienił się z czasem w serial.
Więc przez to że to adaptacja książek naszego pisarza, tworzona przy udziale lubianego Bagińskiego, to pewnie wiele osób liczyło na arcydzieło, ale ja nie z powodów co już wymieniłem i dlatego nie rozczarowałem się. Wiadomo jakie seriale ostatnio kręci Netflix i jak wyglądał zwiastun, więc nie miałem aż takich dużych oczekiwań. Ale przyznam, że spodziewałem się w polskim internecie zjechania serialu przez fandom, a oceny są mieszane, jest sporo negatywnych, ale też sporo pozytywnych, że to dobra, porządna produkcja z potencjałem, ale też kilkoma wadami.
Co innego za granicą bo tam to recenzje są dziwne, a właśnie za granicą spodziewałem się lepszego przyjęcia jak w Polsce. Rozumiem jak ktoś daje niskie oceny, nawet takie jak 2 lub 3/10, ale jak podaje argumenty, dlaczego mu się nie podoba, ale nie rozumiem jak ktoś daje 1/10 lub 0, tak, ZERO, czyli nic w serialu nie ma dobrego. No i jeszcze przyznaje w recenzji że nie widział pięciu odcinków przedpremierowo tylko jeden, a potem przeskoczył kilka i obejrzał od razu piąty, a inna osoba przyznaje że nie widziała całego jednego odcinka, może z połowę, i wystawiają podobną ocenę - chodzi mi o recenzję jaka pojawiła się na EW za którą oberwało się dziennikarzom w komentarzach. Jak się coś ocenia to całość, tyle co się dostało a nie malutki fragmencik. Ale może koniec o opiniach innych osób, dziennikarzy (jak można ich tak nazwać), tylko przejdę do serialu.
W Wiedźminie mamy trzy główne wątki, które prowadzone są nieliniowo. Są to wątki Geralta, Yennefer i Ciri, w których mamy retrospekcje i futurospekcje. Niektóre wątki w połowie sezonu się ze sobą łączą, zaczynają mieć wspólną linię czasu, a niektóre w ostatnich epizodach się równoważą. Najlepsze że w 1 i 2 odcinku trudno zauważyć, że historia przedstawiona jest za pomocą retrospekcji i futurospekcji, bo nie ma napisów np. 20 lat wcześniej, za 20 lat, więc niektórym wątki wydawać się mogą chaotyczne. Są sygnały oczywiście, że dzieje się wiele rzeczy wcześniej, np Geralt widzi portret króla na którym jest dzieckiem, a z którym chwilę wcześniej rozmawiał, a później, w tym samym odcinku, ale w innym wątku widzimy właśnie tego króla jako dziecko.
No i wtedy załapałem, że wątki się dzieją w różnych czasach, to był chyba trzeci odcinek, ale jak już myślałem, że połapałem się, to w drugiej połowie gdy wątki zaczynają się splatać akcja tak przyśpiesza, że nie do końca rozumiałem decyzje jakie podejmują bohaterowie, np. Geralt postanawia zrobić to co każe przeznaczenie, związane z prawem niespodzianki. Wiele rzeczy dzieje się też w tle albo między odcinkami, np relacje Geralta z Yennefer, w jednym odcinku widzimy jak się poznają, a w następnym widzimy któreś tam spotkanie po latach. Więc musiałem sobie dopowiedzieć, że było ileś spotkań, których nie pokazano nam. Wiem że w książce tak samo było, a raczej w opowiadaniach bo 1 sezon to adaptacja opowiadań. Pilot to Mniejsze zło, 2 odcinek to Kraniec świata, 3 to Wiedźmin, 4 to Kwestia ceny, piąty to Ostatnie życzenie, szósty to Granica możliwości, siódmy to Miecz przeznaczenia" i finał to Coś więcej. Więc zostało 4 lub 5 opowiadań na drugi sezon, wiec albo rozszerzą opowiadania na 2 odcinki w kolejnej serii albo dostaniemy pozostałe opowiadania w pierwszej połowie sezonu, a w drugie pierwszy tom sagi.
A skoro każdy epizod to kolejne opowiadanie, więc ogląda się trochę jak antologię, gdzie każdy odcinek różni się klimatem, podróżujemy z Geraltem od jednej wiochy do drugiej (trochę jak w Mandalorianie), a jednocześnie produkcja w której obserwujemy kilka seriali w jednym, bo też dostajemy rozbudowane wątki Ciri i Yennefer. Moim zdaniem jest to jednak poprowadzone trochę za bardzo chaotycznie. Zabawa w retrospekcje i futurospekcje najlepiej wychodzi Damonowi Lindelofowi co pokazał w Lost, The Leftovers, Watchmen. Wszystko się ładnie łączy w produkcjach Lindelofa, nie ma wrażenia chaosu, ale w Wiedźminie jednak to jest problem, można się pogubić.
Rozumiem czemu twórcy tak zrobili, że podzielili odcinki na historie 3 bohaterów, bo jak pamiętam to Ciri i Yennefer pojawiają się dość późno i mało razy w opowiadaniach. Są seriale gdzie ważne postacie pojawiają się w kolejnych sezonach, ale nie wprowadza się głównych bohaterów, np. w 2, 3 serii, tak trochę znikąd. W książkach tak poprowadzona fabuła działa, ale jakby poszli dokładnie za opowiadaniami to byśmy pod koniec sezonu poznali Ciri i Yennefer, a seriale rządzą się innymi zasadami prowadzenia fabuły.
Dla mnie to dobry pomysł że poprowadzono 3 wątki jednocześnie, choć nie jest idealnie poprowadzony, jak już powiedziałem, zbyt chaotyczny, bo dzięki temu lepiej poznałem trójkę głównych bohaterów. Ale co najważniejsze polubiłem nie tylko Geralta, ale też Yennefer i Ciri. Zwłaszcza bardzo mi przypadł wątek Yennefer do gustu, tak samo aktorka.
Wiadomo że najlepsza w tej roli byłaby Eva Green, ale Anya Chalotra stworzyła świetną, dwuznaczną postać, taką trochę femme fatale. Rola Ciri ogranicza się głównie do podróży, odnalezienia Geralta, ale Freya Allan też daje radę. Brawa dla młodych aktorek, które wypadły dobrze, a to są też role bardzo fizyczne, zwłaszcza Yennefer. Taka konstrukcja fabuły przyniosła owoce w dwóch ostatnich odcinkach, gdy Wiedźmin schodzi na drugi plan, a najważniejsze są Ciri i Yennefer. Bo gdyby aktorki nie dały rady i nie polubiłbym dziewczyn, to by dwa ostatnie odcinki były tak nudne i słabe jak pierwszy, który jest najgorszym epizodem całego serialu.
Joey Batey wcielający się w barda, Jaskra, też jest super, nie dość że dobrze gra, to też potrafi śpiewać. No i w ogóle tworzy świetny duet z Geraltem Rivii, mają fajną chemię. Aktor przyrównał swojego bohatera do psa, który nie odstępuje właściciela na krok i coś w tym jest. Relacje Wieśka i barda przypomina trochę relacje ogra i osła ze Shreka, zresztą pada nawet w jednym z odcinków dialog o cebuli (jeśli kojarzycie to w Shreku był tekst o warstwach cebuli). No i przeszedłem do najważniejszej postaci, czyli Wiedźmina.
Znałem Henry Cavilla nie tylko z roli Supermana i w Misji Niemożliwej z Cruisem, z wcześniejszych ról, choćby z roli w "Dynastii Tudorów" o królu Anglii, Henryku VIII, który miał dużo żon gdzie wypadł dobrze w roli przyjaciela króla, Charlesa Brandona. Była to zupełnie inna postać od tych jakie grywa od czasu obsadzenia go w roli Supcia, do której musiał porządnie przypakować. W The Tudors wypadł całkiem dobrze, lubiłem też jego wcielenie Supermana, ale też nie uważam anglika za wybitnego aktora, wiec jego wybór do tej roli był dla mnie dziwny, choć też nie krytykowałem wyboru showrunnerki serialu.
Nie skreślałem go, uznałem że ocenię jak serial obejrzę. No i muszę przyznać, że Cavill jak dla mnie daje radę w roli pozornie mruka, buca, który nie ma uczuć, nie chce mieć żadnych relacji z nikim, pozornie ma wszystko w dupie. Fajnie wykreował bohatera, który odpowiada krótko, jednym, dwoma wyrazami albo mruczeniem, Cavill mruczy tak idealnie jak Tom Hardy w Mad Max - Fury Road.
Oczywiście Geralt w książkach nie był tak pięknym mężczyzną i tak przepakowanym, inaczej wyglądał u Sapkowskiego (i w grach), ale kupuję to postać w takim wydaniu. A jak jeszcze towarzyszy mu Jaskier to wtedy świetnie się uzupełniają milczek i wieczna gaduła, podobnie jest z Yennefer, z którą Geralt ma świetną chemię. Wypowiadał się Henry Cavill jak ważna dla niego jest ta postać, jak uwielbia świat Sapkowskiego, który poznał dzięki grze, a potem nadrobił książki i widać ile serca wkłada do tej postaci. Może na początku przeszkadzało mi trochę jak zmienił głos, bo postanowił mówić głosem podobnym do angielskiego głosu z gry "Wiedźmin 3", ale w końcu się przyzwyczaiłem. No i przyznaję że przekleństwo na F brzmi doskonale w jego wykonaniu.
Więc może to nie jest jakiś wybitnie dobry aktor, ale widać starania by wypaść jak najlepiej, widać mu jak zależy i już w drugom odcinku nie widziałem Cavilla w peruce, ale Geralta. No i anglik się świetnie rusza, a wykonał wszystkie sceny walk sam na czym mu bardzo zależało. Jak załącza się mutantowi tryb wiedźmiński to ja na miejscu każdego przeciwnika bym uciekł. Choreografia walk jest super, jest to jeden z najlepszych elementów serialu. No i aktorstwa jak już wcześniej powiedziałem.
No i czym dalej to coraz bardziej mi się podobała muzyka. Co prawda główny motyw średnio mi podszedł, przypomina biedną wersję doskonałego głównego motywu serialu "Black Sails", ale reszta muzyki świetnie buduje klimat. A z tego co czytałem to podobno przypomina muzykę z gier. A co do samych odcinków to jak pisałem wcześniej Pilot jest nudny, pełen ekspozycji, trochę lepszy jest drugi, choć wcale nie za dobry, ale nawet w tych najgorszych odcinkach są dobre momenty, jak choćby ostatnie 15 minut pilota, gdzie dostajemy najlepszą scenę walki w wykonaniu Geralta. Świetnie nakręcona, zrealizowana, wygląda jakby była na jednym ujęciu.
A za to w drugim odcinku na plus historia z przeszłości Yennefer. Nie było w książkach genezy Yennefer, jest to pomysł showrunnerki, który okazał się dobrym wyborem. Ale to co dobre zaczyna się od trzeciego odcinka, który jest najlepszym epizodem całego sezonu.
Jest to epizod, który poszedł w horror, ma świetny klimat i praktyczne efekty specjalne. Chodzi mi o strzygę, która wygląda super za co brawa dla ekipy, pewnie Tomka Bagińskiego. No i właśnie to jest jeden z największych plusów, oprócz wspomnianych już scen walk w wykonaniu Geralta, czyli praktyczne efekty specjalne. Ale za to efekty CGI są słabe, jak choćby diabeł z drugiego odcinka, który przypomniał mi seriale jakie oglądałem za dzieciaka, czyli "Herkulesa" z Kevinem Sorbo.
A jak już piszę o efektach specjalnych to wspomnę o smoku, który wypadł lepiej jak w polskiej serialowo filmowej wersji Wiedźmina co nie było trudne, ale też nie jes to poziom smoków z "Gry o Tron", które wyglądały doskonale. Nie ten budżet, nie ta kasa. No i smokowi z Wieśka bliżej jest do wyglądu naszego smoka wawelskiego, a nie do smoków z GoT co pewnie było pomysłem Bagińskiego.
A wracając do odcinków to kolejne może nie są tak dobre jak ten ze strzygą, ale też super. Mam na myśli zarówno czwarty z Jeżem, gdzie też rozwinięto ponownie wątek Yennefer (zapomniałem wspomnieć, że sceny, gdy bohaterowie używają magii wypadają dobrze), piąty z dżinnem, czy szósty ze smokiem. Dwa ostatnie odcinki gdzie wszystkie wątki się łączą ze sobą są najsłabsze, ale wciąż pozytywnie je oceniam, mimo tego że Geralt jest na drugim planie. Wyszedł na plan pierwszy wątek polityczno wojenny, nie ma podróży z Wieśkiem i Jaskrem od wiochy do wiochy, ale za to Yennefer jest dużo.
Serial nie ma budżetu jak ostatnie sezony Gry o tron, więc zrozumiałe, że nie wygląda filmowo, z rozmachem, zwłaszcza sceny bitw są słabe, to nie poziom GoT i Wikingów, i efekty CGI są mocno takie sobie. Do minusów dodałbym też jak serial wygląda wizualnie, czyli zbyt sterylnie, czysto, a przecież w tym świecie panuje brud i syf. No i przez to The Witcher wygląda jak teatr co było widać w trailerach, ale z czasem przywiązałem się do tego jak wygląda wizualnie produkcja.
Ale te elementy co wymieniłem wśród plusów, czyli aktorzy, postacie, ich wątki (Geralt, Ciri, Yennefer, Jaskier, ale też np babcia Ciri albo Myszowór) oraz stwory, jak zrealizowane są za pomocą efektów praktycznych, czy to jak nakręcono walki, to są elementy przez które nie mogę źle myśleć o tej produkcji, mimo tylu wad. A muszę pochwalić też kostiumy, np. Yennefer i Ciri.
Zapomniałem wspomnieć o tym, że jest w serialu sporo dobrego humoru dzięki bardowi, Jaskrowi, choćby w epizodzie ze smokiem to jak rozwiązano sprawę rycerza idącego na misję. Udało się zachować w tej amerykańskiej produkcji coś z humoru Sapkowskiego. No i też pochwalę polski oddział Netflixa za to jak przyłożyli się do tej produkcji.
Nie dość, że są trzy ścieżki dźwiękowe czyli angielska, z lektorem i dubbing, gdzie głos Wieśkowi podkłada Michał Żebrowski, co jest niespotykane, to pochwała się należy też pani Magdalenie Adamus, która odpowiada za tłumaczenie w polskich napisach, które są bardzo dobre. Moim zdaniem oddają ducha dialogów znanych z książek Andrzeja Sapkowskiego. Jest choćby słynne chędożenie i inne suchary padające z ust bohaterów, w sumie to napisy polskie lepiej "brzmią" jak teksty oryginalne, angielskie.
Więc mimo zerowych oczekiwań i tego jak słabe są 1 i 2 odcinek to od trzeciego do samego końca na tyle dobrze się bawiłem, że nie przeszkadzały mi wady, które już wymieniłem, czyli chaos w prowadzeniu fabuły, można pogubić się kiedy co się dzieje, w jakiej linii czasu, wygląda serial jak teatr, słabe CGI, ale za to nadrabia The Witcher aktorstwem, a co za tym idzie bohaterami, historią, muzyką, efektami praktycznymi, scenami walk Geralta i klimatem.
A co do klimatu to słowiańskości jest tyle co w książkach, czyli mało. Oczywiście niektóre odcinki nawiązują do naszych legend, tak jak opowiadania, które zaadaptowano, ale są wymieszane z elementami innych kultur, np. legendami pochodzącymi z Anglii. Andrzej Sapkowski wziął mity i legendy z różnych stron świata i wrzucił do jednego kotła, w którym całość wymieszał.
Na koniec powiem tak, że zasiadając do seansu najbardziej oczekiwanego amerykańskiego serialu przez Polaków wiedziałem czego mam oczekiwać, jakiej produkcji, a wyszło lepiej jak zapowiadały słabe zwiastuny. Chętnie zobaczę 2 sezon, w którym liczę na lepszy poziom, choćby dlatego że wątki wydają się być połączone. Pewnie już nie będzie skakania po trzech liniach czasu, czyli nie powinno być chaosu. No i liczę, że na 2 sezon Netflix sypnie więcej kasy jak na 1 sezon, który oceniam na 6/10.
|