Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Too Old To Die Young (Amazon Prime)  (Przeczytany 491 razy)
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« : Lipca 21, 2019, 23:01:07 »

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=O0KO8My-90g" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=O0KO8My-90g</a>

Opis pochodzi z Amazona - Jedna tragiczna noc powoduje, że życie zastępcy szeryfa hrabstwa Los Angeles Martina Jonesa lega w gruzach i zmusza go do wejścia w podziemny świat mafijnych żołnierzy, jakuzy i tajemniczych samozwańczych mścicieli.

Nicolas Winding Refn to jeden z tych reżyserów, który budzi skrajne emocje wśród dziennikarzy, krytyków, ale też zwykłych widzów. Czasami nakręci produkcję taką jak Drive, którą się zachwycają wszyscy, ale raczej jest znany z tego, że mocno dzieli widzów. Ja mam z nim tak jak z większością reżyserów artystów, czyli lubię obejrzeć ich odjechane, (bez)pretensjonalne dzieła, nawet jak mnie rozczarują, bo w większości przypadków jest to coś nowego, co wyłamuje się klasyfikacjom gatunkowym.

Mógłbym wymienić zamiast Refna np. Davida Lyncha i Darrena Aronofsky'ego, których też bardzo sobie cenię, nawet jak nie zawsze nakręcą coś dobrego. Z filmografii Refna cenię sobie bardzo oczywiście wymienione już Drive, ale też trylogię Pusher, Bronson z jedną z najlepszych ról Toma Hardy'ego, ale lubię też te produkcje Refna, które spotkały się ze słabym przyjęciem.

Nie żałuję seansów wszystkich filmów Refna co widziałem, bo warto było obejrzeć choćby dla strony wizualnej, klimatu i muzyki. Mam na myśli Valhalla Rising czy Tylko Bóg wybacza, które nie są udanymi filmami, ale do dzisiaj pamiętam sekwencje z tych produkcji. Podobnie jest z Neon Demon, który spotkał się z mieszanymi recenzjami w najlepszym przypadku, a mnie film się podobał. Współtwórcą serialu Refna jest też Ed Brubaker, który  będzie odpowiadał za serial Falcon and Winter Soldier z uniwersum MCU, ale głównie jest znany jako autor komiksów, podobno jednych z ciekawszych historii z np. Batmanem, Daredevilem, Kapitanem Ameryką, Xmenami.

Byłem ciekaw serialu Refna nie tylko ze względu na to, że to kolejny reżyser kręcący bardzo autorskie kino biorący się za serial w ostatnich latach po Davidzie Lynchu, Paulo Sorrentino i Danny Boyle'u ale też z powodu obsady, bo występują Miles Teller, John Hawkes, Jena Malone, Babs Olusanmokun (aktor z bardzo charakterystyczną twarzą, więc nawet jak nazwiska nie kojarzycie, to twarz pewnie znacie). Nawet pojawia się William Baldwin, w dość istotnej drugoplanowej roli, którego wieki nie widziałem, a znam z Ognistego Podmuchu, Sliver, Czystej gry, Wydziału Wewnętrzego. Przypomniał w tym serialu, że obok Aleca to chyba najbardziej utalentowany aktor z klanu Baldwinów.

Choć z aktorstwem w tym serialu jest tak, że większość gra postacie nie okazujące emocji, zachowują się jak roboty, pozornie bez uczuć, zawsze ten sam wyraz twarzy, prawie w ogóle się nie odzywają i domyślam się, że taki pomysł miał reżyser.  Najlepiej w graniu bez okazywania emocji wypadli moim zdaniem John Hawkes, Jena Malone i Olusanmokun. No i Baldwin, który gra postać przypominającą psycholów z filmów Lyncha, takich jak Blue Velvet i Dzikość serca. Bohater Baldwina zachowuje się tak jakby teleportował się z filmów twórcy Twin Peaks.

Gra obrzydliwego typa, zresztą większość postaci jest niesympatyczna, porypana i ciężko z kimkolwiek z bohaterów w serialu sympatyzować. Chyba jedynie Viggo grany przez Hawkesa wywołał we mnie jakieś tam ciepłe uczucia, ale to bardziej zasługa mojej sympatii do aktora, którego bardzo sobie cenię, bo Viggo to jest morderca. A przy okazji Hawkesa to jedna z ostatnich z nim scen to niezła beka, ale podobała mi się. Będziecie wiedzieć o jaką mi scenę chodzi w przedostatnim odcinku, jak tylko ją zobaczycie. Dla ułatwienia dodam, że chodzi o strzelanie.

Równie dobrze wypadli aktorzy, których nie znałem wcześniej, czyli Augusto Aguilera w roli Jesusa i Cristina Rodlo jako Yaritza. Para jest ostro pojebana (sorry za wyrażenie, ale to słowo idealnie oddaje jakie to są postacie), ale też tworzą fascynujący duet na który chce się patrzeć, nawet jak popełniają najgorsze rzeczy. Zwłaszcza Rodlo jest super. Niezła jest też w roli dziewczyny Martina Jonesa, granego przez Tellera, Nell Tiger Free.

Od obejrzenia trailera, który wygląda niesamowicie musiałem serial zobaczyć. No i powiem tak, że jeśli chodzi o stronę wizualną, to nie sądzę bym zobaczył w tym roku coś wyglądającego tak doskonale jak produkcja Refna, mam na myśli filmy i seriale. Zresztą muzycznie serial też zachwyca. Serial nie ma skomplikowanej fabuły, historia jest bardzo prosta, jest to kryminał, sensacja, tylko fabuła, która starczyłaby na dwugodzinny film rozciągnięta jest do prawie 13 godzin. Odcinków jest 10, ale prawie wszystkie trwają od 70 do 90 minut. Jedynie finał trwa 30 minut o którym napiszę później.

Przyznam, że dwa pierwsze odcinki mnie strasznie wynudziły, zwłaszcza pilot, ale ja tak łatwo się nie poddaję. Zresztą tak szczerze to dostałem dokładnie to czego się spodziewałem, czyli serialu z prostą fabułą rozciągniętą w nieskończoność. Z takimi reżyserami jak Refn, czy Lynch jest tak, że tak po prawdzie to nie wiadomo, czy każdy kolejny film/serial reżysera artysty podejdzie, czy nie, nawet jak się lubi reżysera.

Mam kumpla, któremu się serial podobał, w tym pierwsze odcinki, które mnie wynudziły masakrycznie, mamy identyczny gust, a mnie akurat nie podszedł pierwszy i drugi odcinek. Więc postanowiłem jak on, mieć wyrąbane na fabułę, i zacząłem oglądać dla pięknych obrazków i doskonałej muzyki Martineza. Lubię oglądać produkcje będące testem cierpliwości dla widza, a Refn widocznie chciał przeskoczyć Lyncha, bo u Refna fabuła snuje się baaaardzoooo poooowooooli i wszyscy oczywiście mówią baaaaardzo woooolnooo, czeka się kilka minut na odpowiedź, bohaterowie stoją/jadą/siedzą w długim milczeniu i tym podobne zagrania zastosował reżyser.

Identycznie było w 3 serii Twin Peaks, który uwielbiam (choć ma trochę wad), gdzie też było pełno scen jak bohaterowie stali/siedzieli/szli/jechali w długim milczeniu, gdy mówili bardzo wolno z przerwami między wyrazami, sceny przeciągane w nieskończoność jak np. słynne zamiatanie, ale jak to mój dobry kumpel powiedział 3 sezon Twin Peaks to w porównaniu z serialem Refna jest jak Speed, Twierdza Baya, ostatni Mad Max i Szybcy i Wściekli w jednym. Powiedział mi też, że pewnie odbiję się od drugiego odcinka, ale ciekawe, że właśnie drugi, gdzie Refn przebił sam siebie, chyba nie ma wolniejszego odcinka jak drugi, to oceniam troszkę lepiej, bo zaczęły bawić mnie te przedłużane sceny.

Zwłaszcza mam na myśli sceny z emerytowanym gangsterem, który w czasie rozmowy nagle sobie uśnie, a z szacunku do niego nikt go nie budzi. Więc razem z bohaterami czekałem kilka minut jak się obudzi i kontynuuje to co mówił wcześniej, jeśli oczywiście pamięta, bo jak nie to wtedy zaczyna od początku i znowu uśnie. No i tak kilka razy w jednej scenie. Oczywiście mnie ta scena frustrowała, przewracało mi się wszystko w żołądku, ale powstrzymywałem się przed oglądaniem na przyśpieszeniu, bo wszystkie te sceny z będącym w sędziwym wieku gangsterem bawiły mnie, zwłaszcza jak nawijał o Pele.

W ogóle w serialu jest sporo dowcipnych, zabawnych momentów, jak np. scena pościgu samochodowego, w którym przestępcy nie mogą zdecydować się jakiej piosenki będą słuchać, albo moment jak szef głównego bohatera, czyli Martina Jonesa każe mu wracać z chorobowego mimo tego co przeszedł, jest z nim kiepsko fizycznie i za przykład podaje Chrystusa, który wrócił  po 3 dniach jak go przybili do krzyża. Oczywiście na te doskonałe żarty sporo trzeba czekać, ale warto było przebrnąć przez tą nudę mimo wszystko.

Przyznaję, że ja lubię takie filmy i seriale co bawią się tak oczekiwaniami widowni, które są testem cierpliwości dla widzów, a ja jestem bardzo cierpliwym widzem, i wywołują skrajne emocje, czyli zachwycają, bawią, ale też jednocześnie frustrują i wkurzają. A muszę powiedzieć, że od 3-go odcinka poziom serialu się podnosi, a czwarty i zwłaszcza piąty uważam za najlepszy odcinek całego serialu. Nie dziwię się, że akurat 4 i 5 odcinek miały premierowy pokaz na festiwalu w Cannes (podobnie jak Twin Peaks 3, ale w tym przypadku puścili 1 i 2 odcinek).

Bardzo dobry jest epizod piąty, w ogóle mnie nie nudził, idealne połączenie artystycznych ciągot Refna z kinem sensacyjnym plus sporo fajnych komediowych momentów. Niestety szósty odcinek niby fajny, albo inaczej, bo do pojawienia się tytułu, czyli po około 20 minutach jest dobrze, ale później mnie wynudził. Za to siódmy znowu dobry, a ósmy to bardzo dobry finał serialu. Nie pomyliłem się, choć serial ma 10 odcinków, bo w tym odcinku zakończono większość wątków.  Od pierwszej do ostatniej minuty to bardzo dobra rzecz, podobnie jak piąty odcinek idealnie łączy ciągoty artystyczne Refna z komedią, sensacją, kryminałem, horrorem.

Ciekawe jest to, że Refn ogranicza się z przemocą, co w jego przypadku mnie trochę zdziwiło. Jest brutalnie, ale jak są np sceny tortur, to słyszmy głównie same odgłosy, jęki, płacz, krzyk, widzimy tylko oprawcę, a ofiary nie pokazuje nam Refn. Uważam że dobrze, że czasami się ogranicza, a mógłby pokazać jeszcze więcej i bardziej dosadniej, bo sceny przemocy fizycznej lub psychicznej robią takie wrażenie, że i tak bardzo ciężko się serial ogląda. Więc obok piątego epizodu ósmy odcinek uważam za najlepszy epizod, który ładnie zamyka całą historię, ale są jeszcze dwa odcinki, które można nazwać epilogiem całej historii.

Powiem ogólnie, że w dwóch ostatnich odcinkach serialu, który wydaje się być mocnym, męskim kinem sensacyjnym dochodzą elementy zupełnie innych gatunków, a jakich to nie zdradzę, sami zobaczycie. Choć w sumie to już w ostatniej scenie ósmego odcinka jest zapowiedź tej zmiany gatunku jaka nastąpiła w 9 odcinku. Dwa ostatnie odcinki średnio oceniam, ale nie były tak nudne jak dwa pierwsze, miały kilka fajnych momentów. Zresztą tak jest z całym tym serialem, że oprócz tych najlepszych odcinków co wymieniłem, to w pozostałych dostałem około 60 minut nudy i 10-20 minut świetnych scen, dialogów, które będę pamiętał długo, jak choćby pościg samochodowy z piątego odcinka, dialog o Pele z drugiego epizodu, taniec Diany w finale, wszystkie sceny z Arcykrólową Śmierci, scena strzelania z 9-go odcinka z Hawkesem, cały wątek z twórcami pornosów, itd.

 Jak wcześniej wspomniałem finał trwa tylko 30 minut i słyszałem taką plotkę, że serial się kończy jak się kończy, bo Refnowi brakło kasy. Przyznam że jak dowiedziałem się o tym przed seansem to śmiechłem, bo tego to nawet Lynch by nie wymyślił. Więc historia nie dość że poszła w nowe rejony na koniec, to została urwana na koniec, ale też nie jest to aż tak urwany finał jak myślałem, bo większość wątków zakończono wcześniej jak już wspomniałem. Dla mnie to jest epilog całej historii, a jak widzowie odbiorą finał, to od nich zależy, bo pewnie część będzie po finale jechać, a część zachwalać,  a ja jestem pośrodku, tak jak  z całym serialem.

Ogólnie to wizualnie i muzycznie jest super, to poziom arcydzieła. Uważam, że Refn ma talent do mocnych, męskich filmów sensacyjnych, w stylu Michaela Manna. Było sporo scen, gdy czułem się jakbym oglądał np. remake serialu Miami Vice, tylko uwspółcześniony. Zresztą Mann od dawna nic nie nakręcił i chętnie obejrzałbym jakiś normalny gatunkowy film od właśnie Refna, bo facet ma talent do takich produkcji co pokazał też w Drive, tylko musiałby ograniczyć swoje artystyczne zapędy co raczej się nie stanie.

Więc jakbym oceniał za samą stronę techniczną, czyli zdjęcia, muzykę, to dałbym najwyższą możliwą ocenę, ale te elementy zawsze u Refna trzymają wysoki poziom. Choć jak mogło być inaczej skoro za zdjęcia odpowiada m.in. mistrz Darius Khondji, którego chyba nie trzeba przedstawiać. Jeden z najlepszych zdjęciowców, znany choćby ze współpracy z Davidem Fincherem, Jean Pierre Jeunetem, Woody Allenem, Bernardo Bertolucci, Romanem Polańskim. Ale nie odpowiada za wszystkie odcinka.  Serial ma dwóch zdjęciowców, nie tylko Dariusa Khondji, ale też nieznanego mi Diego Garcie, który odwalił tak samo doskonałą robotę co bardziej znany zdjęciowiec (odpowiada za odcinki 2, 5 oraz od 8 do 10).

Muzycznie to stały kompozytor Refna od czasów Drive, czyli Cliff Martinez, więc można być pewnym, że odpowiednio wysoki poziom muzyki jest zagwarantowany. Martinez znany jest też ze współpracy z np Stevenem Soderberghiem i większość tego co tworzy to jest świetny poziom, nie tylko jak współpracuje z Refnem. Ale oceniam całość, nie tylko stronę wizualną i muzyczną za którą dałbym 10/10, czyli nie mogę przy ocenie pominąć reszty, nudnych momentów, przeciągniętych aż za bardzo. Jestem pewien że gdyby zrobiono z serialu film 120minutowy to byłoby świetne, a tak muszę postawić 6-/10.

Ta ocena to suma ocen wszystkich odcinków, ich poziomu, a nie tylko te najlepsze elementy serialu. A jeśli wydaje się Wam ocena za niska, zwłaszcza jak jesteście fanami Refna, to powtórzę, że podobał mi się jego ostatni film, czyli Neon Demon, choć prawie wszyscy po nim jadą. No i ogólnie cenię sobie reżysera, ale z twórczością artystów reżyserów tak bywa, że nigdy nie można być pewnym przed seansem jak film/serial podejdzie, nawet jak znajomi co mają podobny gust ocenią pozytywnie lub negatywnie,to nie można być pewnym, że też będę się zgadzał, nawet jak (prawie) zawsze się zgadzamy. I tak jest w tym przypadku, bo mnie pierwsze odcinki nie spodobały się, wynudziły masakrycznie, ale też może być tak, że kogoś serial kupi od pierwszego odcinka.

Ale też mogą być takie opinie, nawet wśród hardcorowych fanów Duńczyka, że to jest kupa, dziadostwo, przerost formy nad treścią, pretensjonalne dzieło, totalnie odleciał Refn. No i moim skromnym zdaniem rację mają wszyscy, bo to co dla jednego będzie nudne, tak jak dla mnie, albo pretensjonalne to dla innego będzie objaw geniuszu, dzieło sztuki i seans każdego odcinka minie szybko, a nie tak jak mnie, że męczyły mnie.

W przypadku twórczości reżyserów artystów nie da się ocenić, zmierzyć co jest pretensjonalne, a co nie jest, co nie jest nudne, a co jest, bo każdy widź ocenia film, serial, książkę, czy inne dzieło (pop)kultury wg własnego gustu,  uczuć, przeżyć. W przypadku takich seriali jak produkcja Refna, ale też dzieł innych reżyserów artystów jest tak, że to co dla jednego jest objawem geniuszu, to dla innego widza jest objawem zbyt dużego odlotu we własne ego artysty. Ja z filmów Lyncha, którego uwielbiam nienawidzę Inland Empire (ma u mnie niezmiennie ocenę 1) , jest to dla mnie nieoglądalna kupa, a dla innego widza to może być arcydzieło. No i  się z tym nie kłócę, tylko szanuję opinię, jeśli jest podana z sensem.

Jak już jestem przy Lynchu, to powiem, że bardziej doceniam od serialu Refna 3 sezon Twin Peaks i już mówię dlaczego. W nowym TP lubię (ewentualnie nienawidzę) bohaterów na pierwszym i drugim planie, nawet postacie epizodyczne. Mam na myśli też nowe postacie, nie tylko tych znanych z 1 i 2 serii, jak choćby wszyscy z Las Vegas na czele z braćmi z kasyna i Naomi Watts, a co za tym idzie interesowały mnie ich losy, a w serialu Za starzy na śmierć miałem wywalone na każdą postać, może oprócz mordercy granego przez Johna Hawkesa i Yaritzy, i dlatego mnie eksperyment serialowy Refna znudził bardziej jak zachwycił, nie licząc wspomnianej już strony technicznej. Pewnie wrócę jeszcze nie raz do niektórych scen jak np. pościgu z piątego odcinka, ale nie do całego serialu. Ale ogólnie to nie żałuję seansu, doceniam Refna za wystawienie mojej cierpliwości na próbę i po prostu lubię sobie obejrzeć takie dziwne eksperymenty czasami:)

W przypadku serialu Refna i Brubakera mają rację ci co wychwalają pod niebiosa, ale też ci co mówią, że to gówno, jak i widzowie tacy jak ja, którzy są po środku z opinią, że to nie jest arcydzieło (oczywiście i powtórzę to n-ty raz oprócz strony muzyczno wizualnej, za którą serial powinien dostać wszystkie nagrody świata),  ale też nie jest to chała, tylko przyzwoity/średni serial. No i dlatego postawiłem co postawiłem, a i tak jest to wysoka ocena, bo jak czytałem recenzje to większość po serialu jedzie równo. Recenzji na plus jest mniej jak tych negatywnych, a ja się z tym do końca nie zgadzam. Bo do chały to serialowi jednak sporo brakuje.
« Ostatnia zmiana: Lipca 22, 2019, 00:31:03 wysłane przez michax77 » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: