Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: The Dark Crystal: Age of Resistance  (Przeczytany 579 razy)
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« : Września 23, 2019, 12:43:06 »

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=a3_owZfYVR8" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=a3_owZfYVR8</a>

Ciemny Kryształ: Czas Buntu to jeden z najlepszych nowych seriali Netflixa i jeden z najlepszych seriali 2019 roku. Dla mnie to najlepsza rzecz jaką obejrzałem na Netflixie w tym roku, obok rewelacyjnej drugiej serii Mindhuntera Davida Finchera. Jest to prequel kultowego filmu Jima Hensona i Franka Oza "Ciemny Kryształ" z 1982 roku. Film się broni po latach, nie postarzał się, ale serial jest jeszcze lepszy. W Czasie Buntu ekipa serialu w doskonały sposób rozbudowuje i rozszerza świat planety Thra i jej mitologię. W filmie można było zobaczyć tylko drobny fragment historii Gelflingów (tak na marginesie wyglądają jak bohaterowie kultowego komiksu Szninkiel) i Skeksów, jak została zakończona, a w serialu mamy początek wydarzeń, które doprowadziły do wydarzeń znanych z filmu.

Jedynie do czego bym się przyczepił to do pilota serialu, gdzie widz zostaje wrzucony na głęboką wodę, pojawia się jedno wprowadzenie do historii oraz bardzo dużo bohaterów i sporo wątków przez co można się pogubić, ale czym dalej to jest coraz lepiej. Wątki ładnie się łączą i przeplatają, tworzą się drużyny bohaterów, a co najważniejsze produkcja jest w klimacie filmu.

Serialowy TDC idealnie łączy technologię efektów specjalnych CGI z animacją kukiełek i tradycyjnymi efektami specjalnymi. Serial wygląda wizualnie przepięknie i epicko. W ogóle nie czułem, że oglądałem serial, tylko fantasy nakręcone za grubą kasę. Jedyna różnica jest taka, że z muppetami w rolach głównych, a nie ludźmi co dla mnie nie jest żadnym problemem, bo uwielbiam twórczość Jima Hensona, nie wybija mnie taka forma realizacji ze świata przedstawionego, a nawet bym powiedział, że dodaje sporo magii.

Może dlatego nie przeszkadzają mi lalki, bo wychowałem się na produkcjach Hensona, ale też Petera Jacksona (słynne Przedstawiamy Feeblesów, czyli Muppety dla dorosłych i wciąż sobie cenię. Mam na myśli nie tylko Muppety, ale też uwielbiam filmy jakie tworzył w latach 80- ych, jak Labirynt z Jennifer Connelly i Davidem Bowie. Cenię sobie też to co tworzą następcy Jima Hensona, np. ostatni serial z Muppetami (nie lubię jedynie tej padaki filmowej z Muppetami i Melissą McCarthy z zeszłego roku).

Wracając do serialu sporo scen nakręconych jest z rozmachem, ogólnie mamy w DC ładne zdjęcia i doskonałą muzykę Samuela Sima i Daniela Pembertona (znanego ostatnio ze Spidermana Into the Spider-Verse). Jedynie do czego mógłbym się przyczepić to do tego, że mimo tego jak się technologia rozwinęła to sceny walk są nakręcone trzęsącą się kamerą, wyglądają trochę jak u Paula Greengrassa, przez co trudno się połapać o się dzieje, ale za to sceny akcji, jak np. pościgi, ucieczki wyglądają realizacyjnie super. Są tak dobrze zrealizowane, że idzie się połapać w akcji.

Oglądałem serial z oryginalnym dubbingem, który polecam wszystkim, bo jest znakomity. Nie dość że same znane nazwiska podkładają głosy, to grają tak doskonale samym głosem, że nie poznałem nikogo, oprócz Sigourney Weaver w roli Narratora  w Pilocie i Marka Hamilla w roli Naukowca. A oprócz nich głosów użyczają, np. Taron Egerton (Kingsman, Rocketman), Anya Taylor Joy (The Witch, Glass, Split), Gugu Mbatha Raw, Eddie Izzard, Helena Bonham Carter, Caitriona Balfe (Outlander), Toby Jones, Natalie Dormer, Lena Headey, Nathalie Emmanuel (znana z Gry o Tron, podobnie jak dwie wyżej wymienione aktorki, choć Lena i Nathalie to nie tylko GoT, wiele innych dobrych i znanych ról mają), Alicia Vikander, Mark Strong, Jason Isaacs, Simon Pegg (to co Pegg wyprawia w roli Szambelana to trzeba usłyszeć, te jego pomruki) i Bill Hader. Wszyscy się spisują doskonale, podobnie jak mniej znane nazwiska, które w niczym nie ustępują gwiazdom.

Wierzy się w każdego bohatera, w każdą postać, jednym się kibicuje, innym współczuje, a jeszcze innych nienawidzi się. Jest to oczywiście baśń, więc wydawałoby się, że będzie podział na dobro i zło, ale jest jest trochę odcieni szarości w tym świecie, wśród bohaterów.

Słyszałem porównania z Grą o Tron i coś w tym jest.  Chodzi mi o o to, jak przedstawiony i rozbudowany jest świat, o podział na klany. A poza tym serial jest okrutny i brutalny, nie oszczędza swoich bohaterów, podobnie jak w serialu HBO, więc niby produkcja dla dzieci, ale nie wiem czy puściłbym serial dzieciom poniżej 10 roku życia.

Choć film też jest mroczny i brutalny, a niby przeznaczony dla dzieci, czyli to nie powinno mnie zaskoczyć, że prequel w tym elemencie przypomina film Hensona i Oza. Miałem też sporo skojarzeń z Władcą Pierścieni Jacksona (zwłaszcza to jak pracuje kamera, w podobnym stylu jak w trylogii Jacksona) i Niekończącą się opowieścią Petersena, co też zapiszę po stronie plusów.

Serial jest bardzo dobrze rozpisany, ma dobre tempo, nie ma żadnych odcinków zapychaczy, a poza tym fajni i ciekawi bohaterowie, których się kocha lub nienawidzi, jak i relacje są ciekawie rozbudowane. Ale liczy się przede wszystkim  ogromny i piękny świat stworzony za pomocą tradycyjnych efektów specjalnych i CGI, który dla mnie o wiele lepiej się prezentuje, jak to co pokazali twórcy innego serialu fantasy jaki zadebiutował w ostatni dzień sierpnia, ale na Amazonie, czyli Carnival Row. Więcej magii widzę w prequelu klasyka Oza i Hensona.  Serial wizualnie prezentuje się cudownie, zachwyca kadrami.

Zaskoczeniem dla mnie jest to, że za reżyserię wszystkich odcinków odpowiada Louis Leterrier, znany z takich filmów jak Transporter 1 i 2, The Incredible Hulk, Grimsby z Sachą Baronem Cohenem i  Starcie Tytanów. W najlepszym razie większość tych filmów jest średnia, żeby nie powiedzieć gorzej, a w przypadku Kryształu francuski reżyser wspiął się na wyżyny, jeśli chodzi o poziom swoich dzieł. Widać w każdym odcinku jak kocha ten świat i wcale mu się nie dziwię. Teraz tylko czekać na 2 sezon, który po takim a nie innym zakończeniu musi powstać.

Po ostatnim odcinku można założyć, że twórcy są pewni powstania kolejnej serii kończąc w takim a nie innym momencie.  1 sezon to wprowadzenie do większej historii i nie mogę się doczekać kontynuacji. Mam nadzieję, że Netflix nie skasuje serialu dopóki z fabułą nie dojdą do wydarzeń z filmu.

A ci co oglądali film wiedzą jak historia Gelflingów się zakończyła, więc  sezon, w którym dojdzie fabuła do tego momentu to będzie mocny cios emocjonalny dla widzów, nawet jak się pamięta fabułę filmu. Nie napiszę nic by nie zdradzić ważnych faktów z filmu tym co nie oglądali filmu Hensona i Oza, a postanowili obejrzeć w kolejności wydarzeń, a nie w kolejności produkcji, czyli wpierw prequel, a później film.

Polecam też po serialu zobaczyć bardzo dobry materiał zza kulis dostępny na Netflixie po którym nabrałem jeszcze większego szacunku do ekipy tworzącej prequel jak po obejrzeniu serialu. Nie mam żadnych zastrzeżeń i uwag, jestem zachwycony. Takie seriale chce się aż dawkować, nie oglądać na raz lub dwa posiedzenia, tylko żeby trwały jak najdłużej. Ocena: 9/10.

Po obejrzeniu serialowego prequela na Netflixie przypomniałem sobie film i wciąż daje radę. Oczywiście można się bardzo wielu rzeczy przyczepić, jak choćby tego, że jest bardzo prosta fabuła, którą można opowiedzieć w kilku zdaniach, niewiele się dzieje, nakręcony jest bardzo statycznie, kamera stoi w jednym miejscu, ale ja nie narzekam, bo film broni się klimatem i magią, światem przedstawionym, choć może nie wygląda świat tak pięknie i nie jest tak epicki jak serial, ale wiadomo że w latach 80-ych nie mieli takiej technologii efektów specjalnych jak teraz. Choć praktyczne efekty specjalne wciąż dają radę.

 Mógłbym się czepiać że Jen, czyli głowny bohater jest strasznie nudny, tylko zadaje pytanie "co to za kryształ?, po co jest?, co ma robić?, czy dobrze robi, i nic o nim tak naprawdę nie wiadomo, poza tym że jest jedynym Gelflingiem, a przynajmniej tak mu się wydaje. Nie przeszkadza mi też to, że praktycznie każdy dialog w filmie to ekspozycja. O wiele ciekawszy jest każdy z Gelflingów w serialu, są postacie rozbudowane, mają jakiś tam charakter, co zasługą jest właśnie tego, że to serial, czyli dłuższy metraż, można było rozbudować świat i bohaterów. A co do Skeksów to są mniej chałaśliwi jak w serialu, pewnie dlatego że o wiele starsi, ale wciaż przerażają.

Uwielbiam klimat tego filmu, magię wylewającą się z ekranu, świat przypominający mi trochę bohaterów znanych z kultowego komiksu Szninkiel, uwielbiam muzykę, i ogólnie dobrze się bawiłem. Więc to wciąż dobra robota, choć trzeba przyzwyczaić się do tego jak jest nakręcony, że nie tak dynamicznie jak serial. Oceniam po latach na 7/10, czyli dobra rzecz, ale jest to też jeden z niewielu przypadków, gdy prequel powstały po wielu latach naprawia błędy klasyka i jest lepszy jak oryginał.
« Ostatnia zmiana: Września 23, 2019, 13:26:22 wysłane przez michax77 » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: