michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #5 : Stycznia 13, 2022, 01:10:17 » |
|
The Many Saints of Newark (2021)
Rodzina Soprano to arcydzieło, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Żałuję, że widziałem tylko raz, jak serial leciał ileś tam sezonów/lat temu, i nie miałem czasu na powtórkę tego klasyka, który zmienił telewizję i jest wymieniany obok innych arcydzieł HBO jak The Wire, Rzym, Carnivale, Sześć stóp pod ziemią. Jest to też serial, który podzielił widzów tym, jak go zakończono - jedni akceptują, inni nie akceptują, a ja kupuję ostatnia scenę serialu, po której wielu widzów myślało, że prąd wyłączyli, a jak zrozumieli co się stało z Tony (albo co się NIE stało), to się wkurzyli.
Ale nie potrafię zrozumieć po co robić prequel, o ojcu i wujku Tony'ego, jeszcze w formie filmu, co było pewne, że to będzie historia nie tak ciekawie psychologicznie rozwinięta jak w serialu, gdy twórca Sopranos miał kilkadziesiąt godzin, by przedstawić każdy wątek dokładnie w serialu, który był przeciwieństwem Ojca chrzestnego czy filmów Scorsese (zresztą występuje Ray Liotta). No i taki jest film, który bardziej przypomina właśnie klasyczne i schematyczne kino gangsterskie, albo dwugodzinny zlepek scen z serialu z bohaterami, o których nie wiemy nic, jeśli serialu nie oglądało się, albo nie pamiętacie.
A przyznam, że może poza dwoma, trzema bohaterami, czyli Tonym, jego mamą, wujkiem i może jeszcze kilku ludzi wujka Tony'ego, to nie wyłapałem powiązań kto kogo gra, do jakiej sceny film nawiązuje, bo zbyt dawno serial widziałem. Jak w większości filmów robionych na fali sukcesu seriali, jest to produkcja skierowana tylko i wyłącznie dla hardcorowych fanów Sopranos, którzy mają serial w małym paluszku. Jest dobrze zagrany, co nie zaskakuje, bo mamy Raya Liottę, Jona Bernthala, Verę Framigę i syna ś.p. Jamesa Gandolfiniego w roli młodego Tony'ego, który wypada bardzo wiarygodnie. Wierzy się w to że to nastoletni Tony, odziedziczył po ojcu talent aktorski. Realizacyjnie to też dobra robota, ale po seansie miałem myśl, czy w ogóle komukolwiek ten film był potrzebny?
Oczywiście są dobre prequele seriali jak np. Better Call Saul, czyli historia prawnika z BB, który dorównuje poziomem serialowi matce, świetnie rozwija postać prawnika i ten świat, ale to raczej wyjątek. No i są dobre filmy inspirowane serialami jak np XFiles: Fight the Future, a z seriali HBO, to filmowa kontynuacja Deadwood, ale akurat w przypadku TMSoN nie rozumiem co skłoniło twórcę serialu do zrobienia tego filmu (oprócz powrotu do tego świata i tych bohaterów, choć nie do konca, bo akcja się dzieje kilkadziesiąt lat wcześniej). W przypadku Deadwood nie byłem zaskoczony bo serial urwano, wiec zrobiono ostatni odcinek jako film. To już wolałbym, żeby HBO za kasę na ten film nakręciło pełnometrażowy ostatni odcinek Carnivale albo Rzymu, czyli seriali, które urwano w najciekawszym momencie, i nigdy nie doczekały się zamknięcia. Choć akurat Rzym sie tak skończył, że to możę od biedy być zakończenie, ale nie jest tak z Carnivale. Niech będzie 6/10, ale nie jest to rozczarowanie, bo dokładnie takiej produkcji się spodziewałem, jaką dostałem.
|