Przyznam, że z jednym z najbardziej chwalonych przez dziennikarzy, krytyków jak i zwykłych widzów serialem stworzonym przez Aleca Berga (z niczego go nie kojarzę) i Billy Haderem opowiadającym o mordercy z depresją miałem kilka przepraw. Dałem szansę serialowi w marcu 2018 roku jak leciała seria 1 na HBO i wszyscy się tą czarną komedią zachwycali. Ja też byłem na tak, podobał mi się, ale uznałem że może kiedyś obejrzę. A przynajmniej tak pamiętam, bo postanowiłem teraz dać drugą szansę i oglądając pierwszy sezon zdałem sobie sprawę, że widziałem wszystkie osiem odcinków 1 serii za premiery. I co najważniejsze za drugim razem serial od Pilota kupił mnie o wiele bardziej jak za pierwszym seansem. Nie wiem czy miałem jakieś złe dni, czy coś mi w serialu nie pasowało, choć podobały mi się odcinki, że odłożyłem go na dalszą przyszłość czyli w domyśle, że raczej do historii Barryego nie wrócę. Na szczęście powróciłem i nie żałuję tego.
Zacznę od tego, że to kolejny serial o antybohaterze, a takich produkcji jest sporo od wielu lat. Można wymienić Breaking Bad, Shield, Dextera, a z ostatnich produkcji np. Killing Eve gdzie też mamy mordercę, a raczej psychopatę, tylko płci pięknej. I dla mnie
Barry to takie połączenie trochę Breaking Bad (mam na myśli wątki gangsterskie) z Dexterem, tylko podlane bardzo czarnym humorem, często mocno absurdalnym i egzystencjalnymi rozważaniami.
Jest to też serial pokazujący jak wygląda zawód aktora, czyli dostajemy coś na kształt satyry na współczesne Hollywood, ale może zacznę od początku. Cała historia zaczyna się od tego, ze tytułowy bohater przyjeżdża do LA by wykonać kolejne zadanie. Śledząc potencjalny cel trafia na lekcję aktorstwa co zaczyna mu się podobać. Barry Berkman to bohater z depresją, morderca który się wypalił i nie chce dalej zabijać, a zajęcia z aktorstwa są dla niego jak psychoterapia, gdzie może powiedzieć jak się czuje, wyrzucić z siebie cały ból, choć oczywiście nie zdradza że jest mordercą.
Główny bohater zaczyna odkrywać w sobie człowieka, emocje jakich dawno nie czuł w czym pomaga mu Sally, która za wszelką cenę chce przebić się do Hollywood. Zajęcia prowadzi Gene Cousineau, który tak naprawdę jest jak terapeuta dla wszystkich uczestników zajęć. Na przykładzie tego wątku zobrazowano w ciekawy sposób wszystko z czym kojarzy się Hollywood. Ważną postacią jest też przybrany wujek Barry'ego, czyli Fuchs. To dzięki niemu po powrocie z Afganistanu, gdzie okazało się, że Barry świetnie strzela, zaczął zarabiać na eliminowaniu ludzi za niewielką kasę.
Barry to specyficzny miks pomysłów i humoru jak z filmów Tarantino, bardzo czarnej komedii, często totalnie absurdalnej i pojechanej, a jednocześnie sporo w serialu melancholii. Wszystkie te elementy składają się na opowieść o facecie, który poszukuje swojej lepszej strony, człowieczeństwa, chce być normalnym mężczyzną mającym zwykłe problemy, i chciałby porzucić mordowanie, być aktorem, choć jest marnym aktorem. Ale jak to bywa w produkcjach o antybohaterach to w wyniku różnych okoliczności coraz trudniej jest mu zrezygnować z tego co potrafi najlepiej.
Scenarzyści na czele z odtwórcą głównej roli rzucają bohaterowi co odcinek poważne decyzje dotyczące często życia, nie tylko Barry'ego, i śmierci. A co do twórcy serialu, czyli Billy Hadera, który nie tylko pisze odcinki i gra główną rolę, ale też reżyseruje niektóre odcinki, to muszę powiedzieć, że gwiazda Saturday Night Live, znany chyba najlepiej ze współpracy z Kristen Wiig, którą też bardzo lubię (mógłby ją ściągnąć do swojej produkcji) jest sercem i duszą serialu HBO.
Głównie kojarzy się go z wygłupami w SNL, w których jest świetny, ale chyba chciał Hader pokazać wszystkim niedowiarkom, że nie tylko jest dobrym aktorem komediowym, ale też dobrym aktorem dramatycznym. Moim zdaniem radzi sobie w głównej roli świetnie, nie tylko w tych scenach jak gra Barry'ego, który nie jest dobrym aktorem.
Jest też Hader świetnym scenarzystą i reżyserem, więc to jeden z tych aktorów, których zaszufladkowano w szufladce komedia, a okazało się, że kryje w sobie wiele innych talentów. Zresztą odcinki przez niego pisane i reżyserowane to są jedne z najlepszych w całym serialu. Reszta obsady też bardzo dobrze wypada, czyli Henry Winkler, Stephen Root, Sarah Goldberg, ale nawet postacie trzecioplanowe, jak np. gliniarze, czy przestępcy świetnie są obsadzeni, nawet trzecioplanowe postacie są wyraziste.
Wspomniałem o przestępcach i nie mogę nie wymienić szefów czeczeńskiej mafii, czyli Gorana Pazara i Noho Hanka, którzy są fenomenalni. Anthony Carrigan i Glenn Fleshler tworzą rozbrajający duet, zwłaszcza Hank to jest postać gangstera jakiego chyba jeszcze nie widzieliście. Hank to najmilszy i najgrzeczniejszy gangster na świecie, który robi złe rzeczy, bo taka praca, trzeba jakoś zarabiać, ale nie zapomni np. o wysłaniu słodkiego mema z kotkiem. Faceta trudno nie polubić od pierwszych scen, choć to bandzior. Podobnie jest z Barrym, którego się lubi do Pilota, kibicuje mu się w tym, by porzucił zawód mordercy, ale twórcy serialu mu tego nie ułatwiają, a czym dalej to coraz ciężej mu kibicować mimo całej sympatii do postaci.
Przykro jest patrzeć jak rozczarowuje sam siebie, przy okazji zawodząc swoimi decyzjami wątpliwymi moralnie widza, czyli mnie. Nie będę pisał osobno o 2 serii tylko powiem, że drugi sezon jest równie znakomity co pierwszy, a pod pewnymi elementami jeszcze lepszy jak 1 sezon, ale jednocześnie poziom czarnego humoru i absurdu jest jeszcze większy w 2 serii, np odcinek 5 drugiej serii to rzecz której nie zapomnicie, ja jestem zachwycony odcinkiem.
Zresztą cały 1 i 2 sezon trzyma wyrównany poziom, nie mogę się przyczepić do żadnego epizodu. Oczywiście czym dalej to robi się coraz bardziej ciężki klimat, choć humoru nie jest mniej, gdy decyzje bohatera coraz trudniej usprawiedliwiać, a jednocześnie nie traci się do niego sympatii, bo przykro się robi jak wpada w coraz większe szambo.
Sezon drugi zakończył się świetnym odcinkiem, zresztą wcześniejsze też są znakomite, i podobnie jak w 1 sezonie serial zakończył się tak, że nie mam pojęcia jak bohater wyjdzie z szamba w jakie się wpakował. Choć chciałbym, żeby miał szczęśliwe życie, a jednocześnie wiadomo, że wcześniej czy później dopaść go musi sprawiedliwość. Dla wielu widzów 2 sezon lepszy jest jak 1 sezon, ale ja oglądałem oba sezony razem i podobały mi się tak samo, więc za obie serie postawię
8/10. Nie zdziwię się jak za kilka lat
Barry obrośnie kultem, jeśli poziom się nie obniży, i będzie to jedna z tych produkcji, którą każdy będzie nadrabiał, czyli podobna sytuacja jak z Breaking Bad, i znajdzie się na listach najlepszych seriali.