Gotham Cafe

fakt, że tytuł, trailery i pół pierwszego odcinka cały czas mówi o "legendach", a tu się okazuje, że Rip Hunter leciał z nimi w wuja i są nic nieznaczącymi frajerami  :D :D

no to ile ten Dhark ma lat? 150? No i fakt, że zabili Hawkmana, lol! Dobrze w sumie, że padł, bo to były jedyne fragmenty, które mi się nie podobały, te o miłości; no i dwie postaci z podobnymi mocami to kiepsko, więc dobre wyjście (choć wolałbym śmierć Hawkgirl, w scenach akcji wygląda tak tragicznie że ho ho). Kiedy w ogóle CW zabiło kogoś ważnego ostatnio? W finale Flasha?  :D Lekka nielogiczność w wątku młodego Martina - swoją drogą sporo się na tych scenach uśmiałem - mam uwierzyć, że tak po prostu gość "zapomniał" o tym, że znalazł ludzi z przyszłości, bo ktoś go o to poprosił? Jasne, pewnie nikt mu nie uwierzy, bo wiecznie zjarany, no ale jednak no  :D

uśmierceniem Hawkmana to się nie spodziewałam :D Też mnie to osobiście cieszy, bo ten wątek miłosny ptaszorów był strasznie tandetny. Już nie mogłam słuchać o tym, że są sobie przeznaczeni :regan:
Jeszcze żeby ta zębata Kendra gdzieś po drodze odpadła to byłby git ;)
Humor fajny, bracia Snart są pocieszni :D Sara fajnie się bije, wyrobiła się jak nie wiem :D Ray nawet mnie nie denerwował, no ale tu nie robi maślanych oczu do Felki, więc też się zupełnie inaczej go ogląda :D W ogóle w takich serialach powinno się zakazać głupich love story. To zawsze wszystko psuje :P
Z tym młodym Martinem faktycznie trochę dziwnie wyszło, no ale może on taki zjarany był w tych czasach, że jeszcze można założyć, że faktycznie tego nie pamiętał, albo uznał to za jakieś halucynacje ;)
Jest dobrze, czekam na następny odcinek :)!! Ciekawe do którego roku trafią tym razem?
Aha, ten Dhark to się dobrze trzyma, skubaniec :D!!

Felicity żyje

Śmierć Hawkmana zaskakująca ale jako, że oni się ciągle odradzają a serial jest o podróżach w czasie to myślę, e jeszcze często będziemy go spotykać. Nie zdziwiłbym się jakby trafili do czasów gdzie ona zginęła a on przeżył i stwierdzili na podstawie jakiejś swojej pokręconej logiki, że jak go zabiorą na pokład to nie będzie miało wpływu na bieg czasu

Zabijają tu Vandala i co? Uciekają tylko po to, żeby za 10 lat znów się z nim zmierzyć? Nie można było zakosić jego ciała na statek i coś pokombinować? No i dlaczego nie zrobią znowu akcji z cofnięciem się w czasie i zabiciem go w Egipcie, kiedy jeszcze nie był nieśmiertelny?  :D

No to samo sobie pomyślałam, bez sensu to jest xD! Po co w ogóle za tym Vandalem gonili, jak Kendra tylko może go zabić, mogli spokojnie zaczekać, aż ona wyzdrowieje i przenieść się w czasie, najlepiej do czasów kiedy Vandal był dzieckiem i go na luzie ubić :D Ech...
No i co ten Snart sobie myślał? Poleci sobie do tatusia ze szmaragdem i wszystko się ułoży?
Mógł już mu jakąś kasę ukraść, bo to było do przewidzenia, że starego złapią przy próbie opchnięcia takiego kamula :D haha
No i już ten przygłupi Rory ma więcej rozumu, bo mówił Coldowi, że im nie wolno z linią czasową kombinować :D
Jak oni tak dalej będą robić to ja dziękuję :D

W pomieszczeniu jest Rip Hunter, trzyma na muszce Savage'a a przed nimi stoi jeszcze Hawkgirl - przypominam, że jedyna, która na dobre może zakończyć życie Vandala. I co się dzieje? Rip tak po prostu mówi jej, że może sobie iść!!! No bulwa, serio?! Gdzie tu logika, gdzie sens?  :D I jeszcze sobie na relaxie gadają we dwóch i okazuje się, że tylko o foteczki rodziny chodziło, no prośba!!!  :D

Oli będzie, a to jakiś czarny łeb. Czyli Oliver pewnie siedzi sobie w Arrow Cave i tylko nadzoruje działania drugiego Arrowa. No i zastąpienie nazwiska "Palmer" na "Smoak" na budynku zapowiada chyba, że Felicity w 2046 ciągle żyje...  ;( ;(

z Vandalem, Hawkgirl i Ripem :D Nosz kruca fuks :facepalm:!! Co to ma być? Kiedy oni chcą tego Savage'a ubić? No po co jest ta misja? Oni sobie tak podróżują w czasie dla rozrywki? Bo na razie tak to wygląda :D
Ech, ale przymykam oko, bo odcinek fajnie się oglądało. No i końcówka świetna! Też myślałam, że to Oliver, a to jakiś Black Arrow :D No ale wydaje mi się, że widziałam na necie zdjęcie Amella z tego odcina, to Green Arrow też się powinie pojawić w następnym epizodzie...

ta mierna podróba Deathstroke'a (niegodna nosić to imię) to jakiś kiepski żart, a finałowy pojedynek trwa 2 minuty. Co prawda Oliver radzi sobie zdecydowanie lepiej niż w młodszej wersji  :D no ale nie o to tu chodziło. Najlepiej wypada skonfrontowana z nieciekawą przyszłością Sara i rozdarty między większym dobrem a naturą złodzieja Cold, ale to żadne zaskoczenie. Wątki obyczajowe z Hawkgirl są tak słabe, że nie warto o nich wspominać  :D No i, kurde, Felicity żyje w 2046?  ;(

tym wypierdku Slade'a :D Jak on śmiał się nazwać po ojcu :D Tragedia jak tą maskę ściągnął, swoją drogą nie godzien jej nosić w ogóle :P Taki ryj to niech papierową torbą zakrywa :D ;)
No i co to miało być z tą Hawkgirl? Nagle się na nią wszyscy rzucili. Co to? Jakiś spóźniony odcinek walentynkowy :D Jeszcze starego dziada w to wmieszali, to już przechodzi ludzkie pojęci, profesor się zniżył do poziomu jakiegoś wsiowego swata :D

Najfajniejszy Heat Wave, który poczuł się panem świata :D :D

Ollie faktycznie jak na dziadka, dawał radę. Ale myślałam, że więcej go będzie ;/
A czemu o nie ma tej ręki? :D W komiksach to jest wytłumaczone :D?

fakt, że Sara, kładąca po 50 chłopów na glebę w każdym odcinku nie dała rady nakopać Rory'emu... no prośba!  :D Ale na plus już sam fakt, że nie dowalili klasyki, że Heat Wave ostatecznie okazałby się dobry i te całe oddanie statku piratom to był podstęp... to by było w stylu Arrowa  :D No i sama relacja Snarta i Rory'ego fajnie zarysowana, czuję się źle z tym, że ten pierwszy jest tak świetnym bohaterem, kiedy on zły powinien być i prawdopodobnie kiedyś znów będzie  :(

Co oni powariowali? Czyżby mojego ulubieńca ubili :D Toż Mick z nich wszystkich najlepszy i najmądrzejszy :D Ja też bym zrobiła wszystko żeby wrócić do 2016 roku :D :D
No nie wiem jak to teraz bez Heat Wave'a będzie, nie wyobrażam sobie tego :D

go nie ubiją :D To zbyt duża strata by była, zresztą to CW, oni nie potrafią dostarczać mocnych wrażeń związanych z pozbywaniem się bohaterów (czy w ogóle ze smuteczkami, Sara nie żyła przez jeden sezon, Thea 12 h, a Felicity była sparaliżowana dwa odcinki - więc nawet jak coś złego się dzieje, to potem się naprawia :D), cud, że Carter padł. Więc to pewnie taki typowy cliffhanger i okaże się że Cold jednak jakoś lepiej to rozkminił  :P

no to się doczekałem, bo końcówa mnie zaskoczyła że nie wiem co! Odcinek jak odcinek, całkiem niezły, zabawny, nawet Hawkgirl z Atomem nie przeszkadzali; Sara z lesbijskimi ciągotami to wiadomo, że 10/10, dużo napięcia było i akcji i jaki poprawnie polityczny im odcinek wyszedł, bo czasy, gdzie ani czarni, ani homo, ani kobiety nie miały za dobrze  :D Bawiło mnie tylko, że Atom leciutko strzelił Savage'a, ten wypadł przez okno, a następnego dnia łazili sobie po miasteczku, jakby go zabili. O tak po prostu Hawkgirl wyprowadza się z mieszkania, Jax żegna dziewczynę, a Sara kochankę - to nie tak, że nagle wasz śmiertelny wróg może wyskoczyć zza ściany, co nie?  :D Ale wracając do końcówki... zajebisty pomysł z tym, żeby ich zostawić w latach 50., ale ja nie o tym. Naszła mnie taka myśl na temat Rory'ego...
Snart ani razu nie przyznał, że go zabił, o tym mówili inni, a on od razu zmieniał temat. I tak sobie myślę, że na przykład Cold go zamroził tylko, czy unieruchomił i zostawił w... no właśnie, jaki to rok był tydzień temu? :D W każdym razie, Rory został zdradzony przez drużynę i partnera i pozostawiony samemu sobie w obcym miejscu i czasie. Time Masters znaleźli go, napakowali sprzętem, pobudzili jego chęć zemsty i to właśnie on od pierwszego odcinka ściga drużynę jako Chronos. Brzmi sensownie?  :D

Hawkgirl popisała się jak zwykle, nie wiem w ogóle co oni sobie wyobrażali? że przechytrzą Vandala :D? Od początku było wiadomo, że on doskonale wie, że oni wiedzą kim on jest i po prostu rozwalił mnie tekst Kendry, że on nie wie, że ona go rozpoznała xD lol :D
No i ta jej wyprawa z nożem w torebce, mogła sobie ten nóż wsadzić za dekolt lepiej :D
Końcówka super, Twoja teoria Yave ciekawa, w sumie to wygląda, że ten cały Chronos jest mega zdeterminowany żeby ich dopaść, zupełnie tak jak zdeterminowany mógłby być Mick :jason:
I co Yave, myślisz, że Savage przeżył ten atak Atoma? Bo ja założyłam, że spadając z wysokości to się zabił, no ale w sumie to nie wiem teraz :D Jak oni utknęli w tych latach 50. to faktycznie przydałoby się żeby VS jednak żył :zeby:

W sumie fakt, może on i umarł od upadku, ale oby przeżył, no bo coś poza nieakceptowaniem lebisjskiego związku (choć nie będę rozpaczał jeśli ten wątek dalej się potoczy... :slina: tylko lepszą partnerkę mogliby Sarze znaleźć, bo to to taka mimoza) i czarnych musi się dziać w tych latach 50 :D W ogóle to jestem pod wrażeniem CW (a to się rzadko zdarza) jak dobrze udało im się rozpisać Sarę. Bądźmy szczerzy, od połowy 2 sezonu Arrowa jej postać poza wyglądem była prostym zapychaczem, elementem fabuły służącym do biadolenia Laurel i Quentina, a tu... kurde, dostaje najlepsze wątki obyczajowe, najwięcej robi (dziś to jako jedyna sobie dawała radę z tymi pół-ptakami i to na strzała raz!), czasem nawet coś śmiesznego zasadzi, no i - choć to możliwe dlatego, że ja oglądam od zajechania zdjęć i filmów z planu, a Caity tam się wszędzie rzuca pod obiektywy - ma najlepszą chemię z resztą drużyny, zwłaszcza ze Steinem, Coldem i Ripem. Jakoś tak łączy tą drużynę w całość moim zdaniem. Szkoda, że inne seriale nie poprawiają tak kiepskich postaci  :D

Hehe, wiedziałem, że tak się sprawa z Chronosem potoczy, mówcie mi "pan Jasnowidz" :D Szkoda, że tak szybko go zgarnęli i już zaraz się dobry zrobi, ale w sumie i tak wątek tej postaci się ciągnął od początku. Największym zaskokiem w odcinku było to, że oni aż 2 lata spędzili w przeszłości :D Myślałem sobie, że jak już dziesięć tygodni minie to dużo, a tu proszę, życie sobie ułożyli :D Wiadomo, wątek Hawkgirl najgorszy, mogliby się jej pozbyć, w sumie w drugim sezonie nie będzie już niezbędna to może by tak ją ubić w finale czy coś? Proszę... A tak to tylko biadolą i biadolą, nawet jak są w niewoli w Lidze to dalej biadolą, no ile można... Ech, tak niewiele zabrakło Sarze, jedno pociągnięcie mieczem więcej  :( Najlepsze było to, jak ekipa klepała się z Chronosem, a Ra's sobie stał plecami do nich, pełen relax, wyjebane i się wpatrywał w Lazarus Pit  :D :D  Dobry motyw ze Snartem i tym, że sobie łapę rozbił, ale oczywiście zbyt długo nie mogli tego utrzymać  :D

Marzy mi się, żeby drugi sezon polegał na walce z Time Masters. Cały czas podrzucają takie akcje, że tej ekipy frajerów po prostu nie da się lubić, więc mogliby im nakopać czy coś

Yave, miałeś nosa z tym Mickiem :roll: Dobrze, że byk wrócił :D

Nieźle sobie pożyli w tych "średniowiecznych" czasach :D Dobrze, że nie pokazano nam tej sielanki przez cały odcinek, tylko ładnie to scenarzyści przeskoczyli ;) Kendra mnie rozwaliła, podczas gry, jak wspomniała, że ona zarabiała więcej jako barista... :D Błagam, niech ona nie używa tego słowa, bo mnie skręca wtedy :D :D
Sara dała czadu, z tym jak jej znowu odjebało :D No doprawdy szkoda, że nie była posłuszna swojemu mistrzowi i nie ubiła Kendry :D
Ra's  jakiś inny taki, Sarę tak łato uwolnił :D Już myślałam, że ona, tam na końcu wróciła się, żeby go uściskać, bo taki z niego miś kochany był ;)
O co może chodzić z tą Nyssą i tym by się nie pojawiła przy tym wybrzeżu wyspy? To ma coś wspólnego z Oliverem? :mysli:
No i co to za Talia? :D Czemu nigdzie jej nigdy nie było?? Nyssa zawsze się panoszyła po Nandapanda ;)
Ahh, zapomniałabym, no rozwala mnie to jak łatwo można się dostać do tej warowni Rasa :hahaha: Wchodzą jak do siebie :D

I też się właśnie zastanawiam o co chodzi z tą Nyssą i wyspą... Arrow to serial z 2012, czyli 2008 to rok po katastrofie statku, co Nyssa miała wtedy do roboty? Będę nad tym rozmyślał...  :D  I w ogóle co ta Sara? Taka najlepsza i najinteligentniejsza z grupy a tu tak na relaxie pełnym mówi Ra'sowi o dziecku, które mu się urodzi?  :pff4: Zabawa czasem na poziomie Flasha...

A Talia to ta bardziej znana i bardziej kozacka córka Ra'sa, kochanka Batmana i w ogóle myślałem, że w CW jej nie będzie, bo prawa czy cośtam i dlatego tak Nyssą się chwalą, kiedy to cienka postać jest... a tu proszę, taki debiut. Ciekawe czy jeszcze jakoś jej postać pociągną.

w sensie, może i cała akcja odcinka była taka tam, przeciętna, ale ten motyw, że po raz pierwszy decyzje podejmowane przez Ripa przyniosły negatywne skutki i przez niezabicie jednego dzieciaka doprowadził do wcześniejszej anihilacji Świata  :D Brawo! No i to czego chciałem, choć może nie do końca, walka z Time Masters (a przynajmniej ich poddanymi)! Jak oni z jednym Chronosem nie dawali rady, to co będzie, jak cały oddział na nich wpadnie  :diab9: Fajnie, że skończyli już wątek Micka, choć trochę się z tym pospieszyli, ale nie wyszło aż tak źle... Ale oczywiście dzięki komu to się stało? No Sara, wiadomo! Nie wiem, czy to zamysł scenarzystów, ale ona wszystko w tym serialu robi, posrali by się bez tej postaci  :D :D Tym bardziej boli, że tak się dała upokorzyć i Savage wziął ją na zakładnika... Zawiodłem się, wstyd  :facepalm: Śmiechłem za to, jak się okazało, że to nie Ray odpowiada za roboty, tylko jego brat... o którym oczywiście nigdy wcześniej nie wspomniano :D I w tym wszystkim jest tylko jeden wielki minus... tak, zgadliście, chodzi mi o skrzydlatą Felicity, no nie mogę z nią, każda scena we mnie wywołuje gniew, z całej ekipy najbardziej kozackie moce, a służy jako teen drama... 

, że zakończą ten głupi wątek Kendry i Ray'a, że ona nie będzie mogła zdradzać tego swojego ptaka Cartera xD No ale się przeliczyłam :D
Jeszcze te retrosy, już nie mogłam patrzeć jak oni sobie ucinają pogawędki zamiast stamtąd spierdalać ;)

Kurde, odcinek trochę taki bez sensu, bo jednak jak już wyruszyli w tą przyszłość, w celu pozbycia się tyrana, to kuźwa chyba powinni się go byli pozbyć?? Co z tego, że to jest dziecko jeszcze? Przecież doskonale wiedzieli do czego mały gnój jest zdolny :D Ubić go trzeba było dla dobra ogółu :D
Albo ubić Vandala kiedy była okazja, kiedy oni mają go zamiar zabić? Na co czekają :D

Przemiana Micka faktycznie trochę ekspresowa, no ale nawet wiarygodne to było, ja to kupuję, zwłaszcza, że widać, że przez te wieki nabrał trochę rozumu do głowy :D No i w sumie to on się nie miał o co na Snarta obrażać, bo tak jak mu Sara wygarnęła, to on pierwszy sprzedał ich piratom xD

Żeby nie było że tylko narzekam, to muszę powiedzieć, że doceniłam wątki komediowe :D
Uśmiałam się jak Ray przedstawił się jako dr Lecter, Hannibal Lecter :D Dobre to było :D
No i on jest naprawdę poszkodowany, niczego nie może osiągnąć :D Z tym bratem to pojechali ostro :D

Sarę z tą beznadziejną grzywką, czyli możemy się spodziewać łamiącego serca, rozpieszczonego Olivera, Laurel i Tommy'ego? Może być fajnie.

Pod koniec się zrobiło fajnie, jak zaczęli walczyć, ale już te Omega Protocol to przesada moim zdaniem... Najpierw straszyli Chronosem, tydzień temu tą bandą frajerów, teraz tą... i każdy niezniszczalny, łohoho, jak się boję  :D Znaczy się, fajny motyw z tym zabijaniem młodszych wersji, mam nadzieję, że choć tego nie skopią. Choć prawdopodobnie czeka nas kolejny gwałt na logice, bo idę o zakład, że Sara spotka się z młodszą Sarą (albo Ray z Rayem)

myślałem, że więcej czasu spędzą w tej przeszłości i coś tam podziałają a tu raz, dwa z powrotem na statek i git  :D No ale wyszło całkiem nieźle, bo było sporo śmiechu, ta młodziutka, pizdowata Sara "ojoj jaka biedna, tatusiu, ratuj"  :D :D (tylko dlaczego na komisariat na ratunek Sarze poszła Sara? Czemu nie Atom na przykład? Przecież dwadzieścia minut później Rip [?] mówi, że niezbyt mądrym jest spotykanie samego siebie z przeszłości) Scena ratowania młodego Colda też była przezabawna, tak samo jak i ze Steinem, tak po prostu na pełnym relaksie zabrali sobie dzieciaka świeżym rodzicom  :D No uśmiałem się sporo na tym odcinku. Poza tym, jak ja się cieszę, że Mick wrócił do tej drużyny, kurde. Jego wątek w tym epizodzie był zdecydowanie najlepszy, w życiu bym się nie spodziewał tak dobrych dialogów z wykorzystaniem tej postaci, która, nie ukrywajmy, do najmądrzejszych nie należy. Ale i tak zwycięzcą odcinka jest... Amnesia Pill! Eureka! Po 12 odcinkach zdradzania istnienia podróży w czasie i pokazywania statku absolutnie wszystkim wpadli na to, że coś takiego jak substancja do kasowania pamięci się przyda, BRAWO!!!  :fala: No... a teraz do tego co gorsze. Pomijając oczywistości, jak Hawkgirl, źle wypadła też Pilgrim. Jakie w ogóle były jej moce? Ona spowalniała czas, sama szybko się poruszała czy może tym czasem władała? Mogliby to lepiej wyjaśnić. Finałowy pojedynek z nią też marny, w ogóle to nie był pojedynek tylko morderstwo z zimną krwią. Stanęli w kółku i wyjechali jej z całą mocą z każdej strony aż obróciła się w proch. Brutalnie! (najlepsze, że w tej walce 5 typów strzelało do Pilgrima, Sara zajęła się małym Ripem, a Hawkgirl... przeleciała nad nimi, kozak bohaterka!). Nie wykorzystano też do końca potencjału drzemiącego w rodzinach ekipy. Próbowali cośtam z ojcem Jaxa, ale ta postać jest za mało znana, żeby miało mnie to mocno obchodzić. 20 sekund rozmowy Barry'ego z matką na Earth-2 było lepsze i bardziej emocjonalne niż ten cały wątek. A Quentin biedak tam na komisariacie pewnie myślał, że Sara zaginęła albo nie żyje... po raz trzeci już  :D :D

Robią z linią czasową co chcą :D Już nawet nie chce mi się pisać ile razy się za głowę łapałam :D
Ale pomijając głupoty, odcinek przyjemny :D

Najmocniejszy moment: mały Snart w czarnych powijakach :D LOL

Odcinek podobałby mi się bardziej, jakby nie skopali końcówki, strasznie durny był ten wątek Ray'a i Anny, chłop spotyka swoją narzeczoną, która żyje, a o którą tak rozpaczał! A zachowuje się na zupełnym luzie, jeszcze się z Kendrą na korytarzu obściskuje :D
To powinno być dla niego mega dołujące doświadczenie, wstrząs jakiś, a tu tak to lekko zostało potraktowane, że szkoda gadać, psychologia postaci leży i kwiczy :D

No i sama walka z Pilgrim jakaś bez sensu, tylu ich tam było, a sytuacje ratuje mały Rip :P Jaaaaaaaasne :P
Też nie mam pojęcia co ona za moce miała, i dlaczego, pomimo że tyle razy oberwała, nadal żyła. Ja myślałam, wtedy jak Atom uratował młodego Micka, że oni ją schwytali, no bo Ray taką wiązkę jej przyładował... No zero logiki xD

Z tą pigułką na kasowanie pamięci dali czadu :D

No i Jax ostrzegający ojca... Przecież z tego cuda na kiju mogą wyniknąć, ech...

Mieliśmy walki pseudo-transformersów, mieliśmy Savage'a dostającego po mordzie, Rory kozaczył z dobrymi tekstami, czuć było napięcie i w ogóle, aż nagle... masz wybór między pokojem na świecie i rodziną twojego ziomeczka a twoim byłym facetem-warzywem. No jak dla mnie to serio ciężka decyzja!!  :pff4: Jezu jak się wpieniłem!  :D Taki zły w tym sezonie serialowym byłem tylko ostatnio w Arrow jak wiadomo kto zmarł! W ogóle ta Hawkgirl walczyła jak ostatnia ciota, jakaś taka ociężała, ledwo machała tą bronią i Carter jej więcej problemu narobił niż Savage?! Sara to się potrafi ruszać, jakieś to naturalne, tu kop poleci, obrót i jeb z broni, salto... czemu to nie ona ma zabić Vandala? Jak lepszy byłby ten serial wtedy? No jeszcze do minusów mógłbym zaliczyć córkę Vandala, za łatwo to Snartowi poszło. Chyba wolałbym żeby ta dzida dziś zabiła Vandala, a 3 finałowe odcinki polegały na skutkach ich podróży w czasie. Ale nie, za tydzień pewnie dostaniemy GÓWNO. Kendra będzie biadolić, Savage i Rip będą dyskutować o niczym, a jedyną rozrywką będzie troje bohaterów, którzy powinni dostać własny serial  :pff4:

Co za kretynka z tej Kendry, nie zabiła Vandala, bo woli Cartera z wypranym mózgiem, lol! No kto by tak postąpił? Co za jakaś egoistka, żebym nie powiedziała baristka :D Ale bym ją zdzieliła tą maczugą!

I jeszcze ta akcja z tym robotem! W środku statku Ripa przetrzymywana jest córeczka Vandala, a ten robot jeb i rzuca sobie statkiem nie wiadomo gdzie :D No przecież równie dobrze mógł ich pozabijać wszystkich :D bez sęsu xD
Dobrze że ten sezon się kończy, bo gdyby przede mną było więcej odcinków to nie wiem czy bym tego nie przestała oglądać :P Już mnie przeraża myśl o jutrzejszym odcinku, jak sobie pomyślę o tych dramatach, o tym trójkącie Carter - Kendra - Ray :P Wyczuwam niezłą telenowelę :P :facepalm:

Nie będę wymieniać wszystkich głupot bo by mi miejsca nie starczyło, ale z tych głównych:

- sposób w jaki Ray dał się podejść Vandalowi to jakiś żart (i w ogóle dlaczego każdy członek ekipy może sobie na relaxie otwierać cele? Tylko Rip powinien mieć taką władzę)

- w ogóle to jak Savage manipuluje wszystkimi jest marne jak nie wiem co, chodzą sobie do niego pogadać jak z ziomeczkiem, a on robi z nimi co chce. Jeszcze rozumiem, że ktoś tak cienki jak Ray czy Stein daje się zrobić, no ale Sara?  ;(

- o romansach Kendry to nawet pisać mi się nie chce; głupia nie zabiła Savage'a w ostatnim odcinku, bo ponoć się Cartera nie dało bez niego odratować, a tu proszę; wystarczyło mu przez kilka godzin poprzypominać przeszłość i przeczytać wiersz a wrócił dawny Hawkman! ŚMIECH NA SALI  :facepalm:

- to, że dwie kozackie bronie ognisto-lodowe i strój Atoma nie wystarczają na gołe pięści Vandala jest cienkie strasznie (czemu w ogóle Sara nie poszła się z nim klepać, kiedy umiejętności ma zdecydowanie lepsze od Ripa?)

- no i najgorsze z tego wszystkiego, czyli cameo Felicity... <rzyg>

No, to te najważniejsze, choć znalazłoby się tego więcej. Końcówka to... nie chcę się przechwalać, ale ktoś tu stwierdził, że Time Masters są głównymi złymi serialu chyba 8 odcinków temu  :jezyk: Więc ni to zaskoczenie ni emocje  :D JEDYNĄ dobrą rzeczą w tym odcinku jest fakt, że tylko Sara i Cold ominęli aresztowanie, więc za tydzień może być ok. Bo ja nadal będę to oglądać, choć tak naprawdę nie wiem, dlaczego. Takie durnoty w Arrow sprawiały, że mnie wuj strzelał i wszędzie wylewałem swoje hejty, tutaj aż tak mnie to nie razi. Wyżyłem się i za tydzień znów z chęcią spojrzę na odcinek. Jakiś specyficzny urok ma te LoT. Choć i tak wiosna jest tragiczna dla CW. Arrow umarł, Flash biedny, to jest zbieranina jakiś padakowych postaci podejmujących złe decyzje... Ech  :(

Wiadomo było, że Time Mastery to banda po jednych piniądzach z Vandalem :D Nie wiem co ten Rip sobie wyobrażał, zaciągnie tam do nich Savage'a i oni mu pogratulują? Jak mógł im tak ufać skoro oni mu przeszkadzali w tej misji na każdym kroku?
Dlaczego po prostu Kendra nie rozwaliła Vandalowi łba tą maczugą, skoro Carter odzyskał wspomnienia :P

W zwiastunie widać, że dojdzie między nimi do czegoś więcej. Ani mnie to grzeje ani ziębi, choć wiadomo, wolałem jak Sara była z Nyssą... :serducho: Ale obawy lekkie są, wiemy, jak miłość działa na postacie z CW  :pff4:

założony pas cnoty :D ;)

Nie wierzę, że Snarta ubili... to już nawet bardziej na Sarę i Ripa stawiałem, Cold był pewniakiem do przeżycia całego serialu... najciekawsze jest jednak to, że on po prostu przestał być członkiem głównej obsady w LoT, ale wciąż będzie się tam czasem pojawiał, tak samo jak i we Flashu, więc nie wiem, jak to się potoczy  :D Ale już sam fakt jego zgonu to było niezłe zaskoczenie! W ogóle cały odcin pozamiatał, stało się to, co w Arrow. Wystarczy pozbyć się najbardziej irytującej bohaterki i wszystko wygląda świetnie  :D Akcja kozacka - choć oczywiście można się czepiać, że trochę im za łatwo szło momentami, szczególnie Sarze i Coldowi, jak sobie na relaxie wyszli ze statku i spacerkiem po całym Vanishing Point, nikt nie pilnował Waveridera?! Ale jak już się bili to super, brutalny Mick ekstra; no i ten pomysł na to, że Time Masters i Savage od samego początku rządzili planem Ripa, teraz połowa słabych akcji z poprzednich odcinków nie wygląda już tak marnie, bo to nie ekipa bohaterów za nie odpowiadała  :D Zastanawiam się, czy jeszcze ktoś nie zaliczy zgona w finale, bo potwierdzonych jest 2 nowych bohaterów na sezon 2. Oby się nie okazało tylko, że Mick odejdzie! On jest najlepszy! Jego dialogi z Rayem to był kozak w tym odcinku  :haha:

No i bardzo podoba mi się to, że rodzina Ripa zginęła po raz drugi! Jest moc!

to we wczorajszym odcinku Felicity została masową morderczynią, może warto jednak wrócić do tego serialu  :diab9:

Snarta mi ubili! No kurde... To baristka powinna tam stać i przyciskać tego guzika xD!! Tyle dobrze, że to serial o podróżowaniu w czasie, więc na pewno jeszcze Leonarda zobaczę :D :D

Pomimo tej tragedii uważam odcinek za naprawdę bardzo udany, z tym Oculusem to nieźle wykombinowali, faktycznie teraz te słabe akcje można podciągnąć pod to, że Time Masters nimi manipulowali i robili z nimi co chcieli :D lol :D

Mick był świetny!! Jak załatwił tego Mastera :axe:! Ten dźwięk rozgniatanej czaszki :rad1: Tak to powinno wyglądać zawsze, dużo bym dała żeby tak kiedyś chrupnęła czacha Kendry :zeby: Ona nawet jak się pojawia na minutę na ekranie to denerwuje :P

Cytat tygodnia:   

Ray: "Muszę przestać o tym myśleć. Implikacje czasu są nieskończone."
Mick: "Dlatego ja nie myślę"
 :D :D :D

W sumie jak teraz czytam o serialu, to wychodzi na to, że śmierć Snarta była do przewidzenia. Niedługo nowy Prison Break, a aktor miał podpisany kontrakt tylko na jeden sezon. Całe szczęście, że sam potwierdził, że będzie się pojawiać... i to nie tylko w LoT i Flashu, ale w całym świecie komiksowego CW!  :roll:

W pewnym momencie postanowiłem uwierzyć na słowo bohaterom i przyjąć, że to całe gadanie o meteorach, trzech Vandalach i w ogóle to ma sens, dzięki czemu bardzo przyjemnie mi się to oglądało. Dzięki aż trzem pojedynkom satysfakcja po śmierci jest naprawdę porządna, choć spodziewałem się czegoś ostrzejszego. Wiadomo, Mick go spalił, to spoko, Sara troszkę pomęczyła, ale myślałem, że Rip to go konkretnie zmasakruje albo potorturuje w amoku, a tu tylko nożyk...  :( No ale i tak było spoko. I szczerze to się przyznam, że o ile na początku, jak Rip poleciał w stronę Słońca to myślałem "no ta, już widzę jak go zabiją", ale jak zobaczył rodzinę, to nagle stałem się przekonany, że umrze  :D Aż mi się na chwilę smutno zrobiło  :D

Ale i tak największym zwycięzcą było ostatnie dziesięć, obyczajowych minut. Choć wyjątkowo Sara mnie trochę wpieniała, no ja rozumiem, że Laurel, że to i tamto, ale kurde... "o jezuu jak mi smutno, nie potrafię żyć bez siostry, dlatego uciekłam na jakąś Syberię i żyłam tak daleko od niej jak się dało i nie utrzymywałam żadnego kontaktu"  :D I w ogóle to zagrała te przykre sceny na poziomie CW, w innych rolach jakoś od biedy jej to wychodziło... Ale cała reszta na propsie. Scena rozmowy Micka ze Snartem to emocje prawie że na poziomie Flasha! No i po raz kolejny uważam się za proroka!
 
Hawkgirl była taka marna w tym odcinku, że ja nie mogę po prostu... jakież to szczęście, że ich nie będzie :serducho:

No i sama końcówka... Justice Society, nieźle. To uniwersum serialowe tak fajnie zaczyna się rozwijać, że to aż boli, że czasem jest na tak kasztanowym poziomie. Poniedziałek - Supergirl, wtorek - Flash, środa - Awwor, czwartek - LoT, a w piąteczek trzygodzinny crossover podsumowujący... najlepiej wszystko opowiadające o Thanagariańskiej inwazji... ileż ja bym za to dał!!  :roll:

Choć z tym lotem na Słońce to wymyślili!! :D Najpierw zrobili z tego misję samobójczą, a potem się okazało, że statek ma osłony :D I można tego meteora spokojnie ze statku wywalić bez wielkich konsekwencji :D

Ale odcinek dobry, fajnie ta akcja z ubiciem Vandala im wyszła, no i najważniejsze, że ptaszory odfrunęły :D Choć tu nie ma się co zbytnio cieszyć, bo pewnie wrócą :P Czuję się w tej chwili jak prorok ;)
W ogóle to strasznie chamsko ptaszki się zachowały, ile razy drużyna ratowała dupsko Kendrze, a ona teraz sorry, Vandala już nie ma to my się wypisujemy z wycieczki :D Brawo wy!! Jak wrócą w drugim sezonie, to na bank z jakąś prośbą o pomoc :D

Tekst tygodnia oczywiście zaserwował Mick:
"Zawsze jak to robią, to mam ochotę na kurczaka" :D
No i spotkanie Micka ze Snartem bardzo wzruszające. Bardziej niż te płacze Sary o Laurel, która tak jak piszesz Yave, kiedy siora żyła, to jakoś za nią nie tęskniła zbytnio :D

Końców jakoś specjalnie mnie nie podjarała, no ale to raczej było mrygnięcie okiem do starych wyjadaczy komiksowych ;)
Ale drugi sezon obejrzę, przynajmniej do odcinka, w którym pojawią się Kendra i Carter :jezyk:

Co tu się w ogóle odwaliło? Naziści, bomby atomowe, Einstein, dinozaury, JSA... akcjami z tego odcinka cały sezon można by wypełnić :D Głupot jak zwykle, zabawa czasem w stylu Flasha, tyle że tu się z tego śmieją, zamiast biadolić, więc nie wypada tak tragicznie. Ciekawe, czy tym razem Rip padł na dobre? Bo w tym świecie CW to nic nie wiadomo, teraz już widać, że Laurel wróci w końcu :D W ogóle fajnie, że Dhark i Reverse współpracują. Kogo tam jeszcze zapowiadali do nich? Colda i Merlyna chyba, tak? W takiej ekipie może być naprawdę super. A tak to LoT jak zawsze, zero logiki, dobra zabawa, Rory wymiata, no i całe szczęście brak irytujących bohaterów, kiedy ostatnio w CW tak było, żeby mnie nikt nie wkurzył w odcinku?

Jak na razie w porządku. Ja tam się jaram, LoT to najprostsza, a jednak najfajniejsza rozrywka w świecie superhero na tę chwilę.

Też się cieszę na tego Reversa i Dharka, może być ciekawie... No i Ripa się pozbyli, mam nadzieję, że on na serio R.I.P. xDDD

1) Nie podoba mi się strasznie narzucanie powagi i smutku w najmniej potrzebnych scenach, LoT świetnie sobie radzi w tym całym luzie i zabawie i jak nagle jakiś Rex czy Sara wyskakują z pięknymi, mądrymi słowami godnymi nowego Flasha, to jednak się odechciewa, mam nadzieję, że będzie tego jak najmniej

2) To samo, co w przypadku crossoverów - za dużo postaci i to o wiele za dużo, kurde, jarałem się JSA, bo wiadomo, to kozaki są, a tak naprawdę to co o nich wiadomo?  :D Połowa to nawet pseudonimów nie podała :D Ja w ogóle z tej drużyny znałem tylko Vixen i Stargirl, reszta to same nowości i nie wiem, jakie mają mocne  :D I jeszcze jednego ubili do tego  :D W Legendach też słabo, bo ja nie rozumiem, czemu najwięcej czasu poświęcają Rayowi, co to, ulubieniec fanów jest? Nie przeszkadza mi zbytnio, ale wolałbym więcej scen dla Micka i Steina. Jeśli będą robić jeszcze jakieś odcinki ze spotkaniami obu drużyn (a na pewno będą), to powinny w całości polegać na akcji i pojedynkach. Tutaj była nadzieja w ciekawej początkowej scenie, ale jednak każda Legenda dostała po strzale i tyle, szkoda.

3) No i Boże, jakie efekty były kasztańskie w tym odcinku to ja nawet nie mam komentarza  :D Ta podróba Hulka...  :haha:

A poza tym? Klasyczne LoT, przyjemnie się na to patrzy jeśli się zbytnio przy seansie nie myśli, bo bohaterowie wciąż są spoko i jak dla mnie to mogliby na dłużej zostać przy Nazistach, to jest jednak temat na cały sezon, tylko bez jakichś kurde serum potwora tylko walka z całą armią, to bym chętnie obejrzał  :) Może nie było takiego przesytu, śmiechu i czadowości jak tydzień temu, ale kilka scen mocno śmiechowych; ten piękny śpiew Victora Garbera  ;(

No i Eobard to jest w ogóle overpowered jak na razie, nawet we Flashu chyba nie był takim kozakiem jak tutaj.

śmiechałam mocno na widok tego Nazihulka :D Widać, że się wyżyłowali na efekty do pierwszego odcinka i na ten już kasy nie starczyło :D
I w ogóle to niedorzeczne, że Jaxa wpuścili do nazistowskiego klubu, tak samo jak tą Vixen. Może jako służących, ale na pewno nie jako gości, co oni w tej tv pokazują tym Amerykanom! :D
No i też jestem za tym, żeby jeszcze pociągnęli ten wątek nazistowski.
Micka to skandalicznie mało było :( Bez niego już nie ma tyle śmiechu :D  


Hehe, Yave, jakie braki, to ja się czuje teraz niewiele gorsza od Ciebie, bo Vixen znałam, Ty tylko o jedną więcej :D