Strony: 1 ... 54 55 [56] 57   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Niewarte tematu filmy rozmaite  (Przeczytany 229989 razy)
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1100 : Kwietnia 27, 2024, 18:53:29 »

E, HALu, pozwolę się nie zgodzić, co do Zendayi :D Za chuda :D

Do tego filmu nabrała trochę mięśni i wygląda idealnie. Zaufaj mi, siedziałem blisko ekranu, wiem co mówię  :D
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1101 : Maja 02, 2024, 00:03:46 »

Argylle (2024)

Jednak się rozczarowałem, co niby nie zaskakuje bo film Vaughna zebrał bardzo słabe recenzje i poniósł klapę finansową (pora zastanowić się czy Henry Cavill, który gra tutaj drugi plan, ale reklamowano nim film, rzeczywiście to jest nazwisko które sprzeda film? teraz w kinach leci nowy Ritchie z nim i też duża klapa finansowa), ale tak samo było z poprzednim filmem tego reżysera, prequelem Kingsmana, który bardzo mi się podobał (uważam za najlepszą część franczyzy od czasu jedynki), więc miałem nadzieję że wszyscy się mylą i Argylle też mi się spodoba, że to będzie fajne kino akcji wymieszane z komedią.

Nie mam nic przeciwko temu, że to kolejna wersja historii jak z Miłości, śmierć i krokodyl czyli pisarka pakuje się w grubą aferę z facetem, wiele takich filmów już było, ale jakoś nie kupiła mnie ta historia mimo tego, że fajną obsadę zebrano (Bryce Dallas Howard, Sam Rockwell, Bryan Cranston, Samuel L. Jackson, wspomniany Cavill (z fryzurą jak żywopłot wygląda jak detektyw Rutkowski) Cena, Dua Lipa i wiele innych znanych twarzy). Nie mam nic przeciwko temu w jak absurdalne rejony historia  wędruje ani przeciwko temu, że w drugiej połowie twist twista twistem pogania, bo właśnie takiej produkcji oczekiwałem, ale film jest za długi o przynajmniej 30 minut, przez co miejscami przynudza. No i sceny akcji i mordobić nie są tak pojechane i pomysłowe jak w innych filmach Vaughna. Pochwale jedynie scenę jazdy na łyżwach, która skojarzyła mi się trochę ze sceną tańca Rasputina w poprzednim filmie Vaughna, to jedna z niewielu dobrych scen w filmie.  Obsada wyciąga ile może z filmu i dlatego bez bólu obejrzałem, ale zupełnie nie wciągnąłem w tą pojechaną rozrywkę (no i nie kupuję połączenia tej franczyzy z serią Kingsman). Ocena: 4/10.

Fuks 2 (2024)

Dawno, dawno temu była taka fajna polska komedia z Maciejem Stuhrem, która podobała się (prawie) wszystkim i zebrała dobre recenzje. I nie mówię o Chłopaki nie płaczą, którzy obrośli (zasłużonym) kultem, tylko o Fuksie, który jakimś cudem nie odniósł takiego sukcesu jak film Olafa Lubaszenko, a wcale nie jest gorszą produkcją, w której gwiazdą nie był wcale Maciej Stuhr, czy nawet rewelacyjny Janusz Gajos (legenda kina też powraca w dwójce, ale ma dosłownie epizod), tylko cudowna i niezastąpiona Agnieszka Krukówna, jedna z najlepszych polskich aktorek, która w tej produkcji mogła zagrać coś innego niż wcześniej, bo głównie obsadzano ją w ciężkich dramatach, a tutaj zagrać mogła na luzie, fajną laskę. No i jedyne z czym mi się kojarzy ten polski film to właśnie z nieodżałowaną Krukówną, której kariera się posypała z różnych powodów, o których nie będę pisał, co jest przykre, bo to wybitna aktorka. A nie ma jej w dwójce.  I wydaje mi się, że nawet nie jest wspomniana jej bohaterka, równie dobrze to mógł być inny film z innymi bohaterami.

Fuks 2 to taka produkcja, którą można obejrzeć bez znajomości jedynki. A głównym bohaterem nie jest postać grana przez Macieja Stuhra, ale jego syn, który podobnie jak ojciec lubi zakochiwać się w nieodpowiednich laskach, przez co pakuje się w kłopoty. Może nie ogląda się jakoś tragicznie, ale jest to zupełnie niepotrzebna produkcja, która nie wnosi nic do tej serii i po prostu lepiej załączyć sobie jedynkę, bo to dużo lepszy film, jeśli nie mieliście okazji. Jedyne co dobrego z tego sequela wynika to tyle, że może kogoś ta produkcja zachęci do zobaczenia jedynki i poznania Agnieszki Krukówny, tylko że dwójka, to film, który przeszedł niezauważony przez polskie kina. Tak szczerze to nawet nie wiem czy fani poprzedniego Fuksa wiedzą że w ogóle dwójka powstała. Ocena: 4/10.

Freud's Last Session (2023)

Kolejna dobra rola sir Hopkinsa w ostatnich latach, który ma równorzędnego artystę w pojedynku aktorskim, czyli Matthew Goode'a. Na drugim planie m.in. aktorka którą znam z serialu Tykwera Babilon Berlin i też zagrała na odpowiednim poziomie. Gdy wybuchła II wojna światowa to w Anglii doszło podobno do spotkania Zygmunta Freuda z C.S. Lewisem (pisarz znany choćby z Opowieści z Narnii), czyli odpowiednio ateisty z katolikiem, którzy próbowali się przekonać kto ma rację, czy istnieje Bóg czy nie. Ale to jest tylko plotka, bo nigdy nie potwierdzono że doszło do takiego spotkania, co nie zmienia faktu, że dostałem ciekawy film, który zanudził by mnie gdyby nie główni aktorzy. Są to tak utalentowani artyści, że podobał mi się film, mimo tego, że to równie dobrze mogłaby to być sztuka teatralna. No i więcej Goode'a w kinie i w serialach, bo zasługuje na to. Ocena: 7/10.

Scoop (2024)

Film o kulisach słynnego wywiadu z księciem Andrzejem o jego znajomości z Epsteinem. Jest to produkcja Netflixa, którą ogląda się jak typowy film telewizyjny, który mógłby powstać np dla BBC czy każdej innej stacji telewizyjnej z Anglii, a w rolach głównych takie znane nazwiska z Wielkiej Brytanii, jak Gillian Anderson, Billie Piper, Rufus Sewell i kilka innych znanych twarzy. Już na początku piszę, że rozczarowałem się. Przede wszystkim moja ulubiona aktorka, czyli Anderson, z którą dosłownie oglądam wszystko, każdy film i serial (i sztuki teatralne), nawet jak pojawia się na pięć minut, jest nijaka w swojej roli, a to jest wybitna aktorka dramatyczna i dobra komediowa. Gillian stara jak może, ale to wina scenariusza, bo tak naprawdę nic o jej bohaterce nie wiemy, to jest drugoplanowa rola, choć wymienione jest jej nazwisko jako pierwsze. Tak naprawdę główną rolę ma Billie Piper i wypada dobrze, też dlatego, bo twórcy poświęcają jej więcej miejsca dzięki czemu wiemy jaka to postać i możemy ją zrozumieć. Poniżej swojego poziomu nie schodzi też Rufus Sewell w roli księcia Andrzeja, tak jak reszta obsady. Ale przyznam, ze film skończyłem godzine temu i nic z niego już nie pamiętam. Ocena: 5/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1102 : Maja 11, 2024, 13:47:49 »

Fall Guy (2024)

Byłem w zeszłym tygodniu ale jakoś nie czułem potrzeby żeby coś pisać o tym filmie. Ot taka komedyjka sensacyjna, zrobiona w duchu komedii sensacyjnych z lat 80-tych. Czyli dla mnie nic specjalnie odkrywczego. Zaczyna mnie też Gosling męczyć. Ostatnio we wszystkim gra to samo. Chyba się trochę zaszufladkował. Ale chemię z Emily Blunt ma dobrą  :) Cały film jest hołdem dla pracy kaskaderów. Ostatnio jest duża presja żeby jakoś w końcu docenić ten zawód i ten film jest kolejną cegiełką, żeby w końcu Akademia wprowadziła nową kategorię na Oscarach ;)

6/10

Kingdom of the Planet of the Apes (2024)

Ostatnia trylogia była dobra ale ja osobiście nie jestem jakimiś super fanem. Dawn... było bardzo dobre ale już War... mnie wymęczyło. Za mroczne do tego stopnia, że nie mam za bardzo ochoty nawet wracać do tego filmu. Po Kingdom... miałem nadzieję na to, że seria wróci w trochę bardziej rozrywkowe rejony. Po seansie mam wrażenie, że wpływ poprzedniej trylogii jest nadal duży. Wiem, że filmy z tej serii zawsze poruszały poważniejsze tematy ale chciałbym zobaczyć coś lżejszego. A tu wszystko jest nadal lekko nadęte. I film ma zbyt wolne tempo, strasznie wolno się rozkręca. Motywację bohaterów poznajemy chyba po półtorej godziny i wtedy film się robi dobry  :) Wyjątkowo najbardziej podobała mi się tu postać ludzka  :haha: Freya Allan (którą już poznaję z Baghead ;) ) gra Novę... zacofaną i dziką kobietę... czy może kogoś dużo bardziej inteligentnego? Odpowiedź na to pytanie to było to co mnie najbardziej zaciekawiło w tym filmie i też ten wątek mnie nie zawiódł. Końcówka też sprawiła, że chcę wiedzieć co będzie dalej i jest to też fajne nawiązanie do pierwszego filmu.

6.5/10 Pewnie podniosę na 7 po powtórce. Do tego filmu mam przynajmniej ochotę kiedyś wrócić :)
« Ostatnia zmiana: Maja 11, 2024, 13:59:43 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1103 : Maja 11, 2024, 17:52:45 »

A (prawie) wszyscy zachwalają bardzo Kaskadera, więc jesteś w mniejszości.

A co do Planety Małp to tą klasyczna oczywiście doceniam, ale nigdy aż tak mi się nie podobala, film jest ok, choć zabawne jest to że jeden z najbardziej znanych zwrotów akcji w kinie był zdradzony na plakatach filmu,  a i tak widownia była zaskoczona:)

I może dlatego, że szanuję jako klasyka ale nigdy nie byłem fanem to nie oceniam aż tak negatywnie filmu Burtona, w którym podoba mi się muzyka Elfmana, kostiumy, scenografia i role małp, to jak aktorzy małpują swoje role genialnie, zwłaszcza Roth. Jest to dla mnie film ok.

Ale za to uwielbiam trylogię nową, zwłaszcza dwójke i trójkę, które stawiam na równi. Wiele razy wracałem do tych filmow i jakoś mrok i powaga nie przeszkadzała mi w powtórkach. Ogólnie to jest jedna z najlepszych trylogii jakie widziałem, wiec bałem się czwórki, bo bez genialnego Serkisa to już nie to samo, ale też opinie nie są takie złe, więc najważniejsze że nie powstała padaka.

A myślałem że Freye kojarzysz przede wszystkim jako Ciri.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1104 : Maja 11, 2024, 18:17:59 »

Ja już nie ogarniam tego uniwersum. Jakoś szybko ta nowa część. Ze starych widziałem chyba dwie pierwsze części, niby miałem plany obejrzeć wszystko, ale jakoś mi się odechciało. Wersja Burtona po mnie spłynęła, zła nie była, szczególnie dobra też nie. Nowa trylogia zaczęła się super, a potem coraz gorzej to dla mnie wyglądało...

Nie bardzo jednak rozumiem wymogów "rozrywkowych rejonów" wobec "Planety małp". To zawsze była raczej ponura historia przecież.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1105 : Maja 11, 2024, 21:49:09 »

A (prawie) wszyscy zachwalają bardzo Kaskadera, więc jesteś w mniejszości.

6/10 to też wysoka ocena, po prostu mnie ten film nie porwał ;)

A myślałem że Freye kojarzysz przede wszystkim jako Ciri.

W poście o Baghead pisłem, że nie oglądałem Wiedźmina. Więc jej nie kojarzyłem za bardzo.

Nie bardzo jednak rozumiem wymogów "rozrywkowych rejonów" wobec "Planety małp". To zawsze była raczej ponura historia przecież.

To tylko takie moje rozważania. King Kong też długo funkcjonował w kinie jako tragiczna postać, ale ostatnio już go nie uśmiercają w każdym filmie ;) Po prostu chciałbym zobaczyć jakiś film z nowej serii o małpach gdzie nie wszystko jest na ultra-poważnie. Tu się prawie udało, ale nadal było zbyt pompatycznie momentami.
« Ostatnia zmiana: Maja 12, 2024, 09:04:21 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1106 : Maja 11, 2024, 22:25:54 »

Widmo Charltona Hestona wciąż unosi się nad filmami tej serii :D
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1107 : Maja 20, 2024, 00:57:15 »

Akademia Pana Kleksa (2024)

Powtarzałem sobie kilka lat temu trylogię z Piotrem Fronczewskim o Ambrożym Kleksie (wiem, że jest też część czwarta, częściowo animowana) i jak Pan Kleks w Kosmosie, a przede wszystkim Podróże Pana Kleksa się bronią po latach, nic te filmy się nie zestarzały, to Akademia jest filmem najsłabszym, w którym plus to oczywiście Piotr Fronczewski, kapitalne piosenki, muzyka, niektóre sceny są kultowe,  ale problemem tamtej Akademii jest to, że tytułowy bohater jest na drugim planie, ma dość ograniczoną rolę. Film nie broni się jako całość, co innego dwójka, którą ogląda się jak taką polską wersje Doktora Who, bo Kleks to podobna postać. A jeszcze bardziej jest to widoczne w nowej adaptacji powieści Brzechwy, bo nowy Kleks wydaje się być jeszcze bardziej potężną postacią co wersja Fronczewskiego, a obsadzenie Tomasza Kota w tej roli to idealny casting. Jest to pierwsze nazwisko jakie mi przyszło do głowy że będzie nowa wersja Akademii.

Nie ma innego aktora który mógłby zagrać tą rolę, ale niestety jest położona przez twórców, bo popełniają podobny błąd co w poprzednich filmach (może oprócz Podróży Pana Kleksa), ale idą z tym błędem jeszcze dalej, bo w nowej Akademii Ambroży Kleks jest jeszcze bardziej bierną postacią co w klasyku polskiego kina. Niby taka postać potężna z takimi mocami, ale jak dochodzi do zagrożenia to w ogóle nie korzysta ze swoich mocy, za łatwo go wróg pokonuje, nowy Kleks to jest za przeproszeniem dupa wołowa. No i to nie jest wina Kota tylko twórców filmu, którzy postanowili taką postać napisać, jeszcze bardziej bierną, więc nie ma co grać aktor.

Nie przeszkadza to, że jest na drugim planie, podobne było w Akademii i w Pan Kleks w kosmosie, ale jednak coś w tych filmach robił, szczególnie w Akademii, a w nowym filmie Kleks jest dwa razy więźniem i nic nie robi, nie knuje, tylko siedzi i milczy i tak przez ponad godzinę filmu , to trochę tak jakby Indiana Jones w Poszukiwaczach zaginionej arki przez godzinę filmu był więźniem, który nic nie robi, a nie tylko w końcówce filmu. Nie ma żadnego pożytku z niego, nie ma żadnego wpływu na akcje, a jak już wydaje się, że coś zacznie robić to myśli o jakiś pierdołach, zamiast pomóc uczniom swojej Akademii.  Fajnie że obsadzono Fronczewskiego w jednej z drugoplanowych ról, tylko zaszkodziło to Tomaszowi Kotowi, bo pan Fronczewski pojawia się na parę minut, głównie siedzi i mówi, ale bije charyzmą nowego Kleksa.

 Nie mam problemów z tym, że Adasia zamieniono w Adę (nie zdradzę nic, ale powiem tyle, że nowa Akademia to jest kontynuacja poprzedniej Akademii), ale to nie jest sympatyczna postać, choć przyznam, że dziewczyna gra o wiele lepiej od dzieciaka, który grał Adasia w poprzedniej ekranizacji. Nic nie może się równać z drewnem jakie zagrało w poprzedniej Akademii. Mamy te same piosenki, tylko w nowoczesnej wersji, a to są tak doskonałe kawałki, że nawet w unowocześnionej wersji działają. Jeśli chodzi o efekty specjalne i kilka pomysłów na światy magiczne to wyszło poprawnie, nie jest jakoś bardzo źle.

Niektóre sekwencje są dziwne jak po narkotykach i horrorowe, ale to nie jest problem, bo  podobnie było w poprzednich filmach. Największym problemem filmu jest to, że tempo jest bardzo szybkie. Słyszałem głosy, że Akademia nowa, która okazała się hitem w Polsce podoba się dzieciakom, więc widocznie to nie jest produkcja dla takiego starego zgreda jak ja, i zawrotne tempo jakie mamy od początku, gdy sceny trwają dosłownie kilka sekund (w ciągu minuty jesteśmy chyba w 10 krajach) nie będzie to przeszkadzało młodszym widzom, ale ja odniosłem wrażenie, ze oglądam skróconą wersję 8-godzinnego serialu wypuszczoną do kin, że twórcy zrobili to co lubi robić Vega ze swoimi serialami, czyli przed premiera każdego swojego serialu wypuszcza dwugodzinny trailer do kin, składający się z wielu scen, które się ze sobą za bardzo nie łączą.I tak się ogląda nowego Kleksa.

Nie zdziwię się jeśli za kilka miesięcy okaże się, że twórcy jednak nakręcili więcej materiału, a film który obejrzałem to zwiastun serialu. Bardzo się zawiodłem, a czym dłużej film trwa to zainteresowanie tym co się dzieje u mnie spadało, bo sceny ze sobą za bardzo się nie kleją w jedna całość, bohaterowie są nieciekawi, wiec zacząłem się nudzić. Ale oczywiście obejrzę kontynuacje, którą zapowiada sekwencja w trakcie napisów końcowych. No i może to będzie dużo lepszy film. Postawię 4/10 ale widziałem dużo gorsze polskie dzieła, np filmy Vegi, ale to nie znaczy że to jest dobry film, tylko słaby.

Ferrari (2023)

Mimo mieszanych recenzji nowego dzieła Michała Manna spodziewałem się porządnej produkcji, mimo tego, że to nie jest typowe kino Mannowe, czyli sensacja o gliniarzach i złodziejach, tylko biograficzna produkcja o Enzo Ferrari, ale Mann potrafi(ł) kręcić filmy też nie w swoich gatunkach jakimi są thrillery, sensacyjne produkcje bo przecież zrobił świetnego Ostatniego Mohikanina i niedocenianego, ale równie dobrego Aliego, czyli biograficzny film o Mohamedzie Ali z jedną z najlepszych ról Willa Smitha, a tym razem dostałem nudnego przeciętniaka, który nawet stroną wizualną nie zachwyca, a z tego kino Manna jest znane.

Aktorsko nie jest źle, bo Driver (z takim nazwiskiem musiał zagrać główną rolę) i Penelope Cruz nie schodzą poniżej swojego poziomu, ale też nie są to role które zapamiętam. Problemem filmu jest to, że za bardzo się skupia na wątkach romansowych, które mnie nudziły. Wyścigi też nie są pokazane cudownie. Film skończyłem kilka minut temu, a już mi wyparował z głowy.  Jest to najsłabszy film Manna od czasu Wrogów publicznych z Deppem, to już Blackhat bardziej mi się podobał, z Chrisem Hemsworthem. Dużo lepiej ostatnio Mannowi się wiedzie w telewizji bo Tokyo Vice to dobra produkcja. Za długo na filmowej emeryturze był Mann, widać że filmowo zardzewiał. Ocena: 4/10.

Godzilla: Minus One (2023)

Tyle się naczytałem i nasłuchałem jaki to jest dobry film oddający hołd klasycznej, pierwszej (japońskiej) Godzilli, więc obawiałem się że znajomi, z którymi często się zgadzam (plus recenzje krytyków i dziennikarzy) przesadzili z pozytywnymi opiniami, ale jednak nie, to jest znakomita produkcja. Choć nie uważam za arcydzieło, tylko bardzo dobre kino mieszające w sobie w udany sposób dramat antywojenny o byłym pilocie kamikadze z nieprzepracowaną trauma wojenną i poczuciem winy, że nie zrobił tego co powinien jako kamikadze, który wraca do domu, z kinem katastroficznym w tle. A Godzilla jest  metaforą wielu różnych rzeczy np  bomby atomowej, przepracowania traumy wojennej. Spodziewałem się produkcji w której rozpierduchy za wiele nie będzie, ale i tak mnie film zaskoczył, jak mało jest Godzilli w Godzilli. No i tak się zastanawiam, czy nie jest to spowodowane bardzo niskim budżetem, że miało być więcej scen z potworem, ale musieli napisać scenariusz żeby zminimalizować sceny z efektami specjalnymi do minimum.

Ale nie przeszkadza to w filmie, bo to jedna z tych niewielu produkcji o wielkim potworze niszczącym miasta, w którym ludzie to nie są statyści i postacie bez charakteru, tylko ciekawe postacie, którym się kibicuje. Zależało mi na tym, żeby głównym bohaterom się nic nie stało, gdy pojawiało się zagrożenie, co w tym gatunku za często się nie zdarza. Choć przyznam że w drugiej połowie gdy obmyślają plan jak załatwić kreaturę to trochę za długo trwało to przygotowanie planu, trochę za bardzo w drugiej połowie film zwolnił, ale nadrabia trzymającym w napięciu ostatnim aktem, mimo tego, że to nie jest tak spektakularny finał jak można było oczekiwać. Ale wywołuje emocje końcówka i to jest najważniejsze. Godzilla wygląda super i budzi przerażenie.

O efektach specjalnych wszyscy już powiedzieli jak są dobre, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, jak to niskobudżetowa była produkcja, a film ma lepsze efekty specjalne od wielu produkcji z Hollywood za 500 milionów dolarów, albo więcej kasy. I może się mylę, ale od pierwszych scen odniosłem wrażenie, że ekipa filmu, reżyser to są fani twórczości Spielberga, a przede wszystkim takich filmów jak pierwszy Park Jurajski i Szczęki, czyli produkcje w których efekty specjalne i potwory są ważne, ale historia i bohaterowie są ważniejsi. W JP i Szczękach zagrożenie pojawia się stopniowo, często jest ukryte w cieniu, dopiero w drugiej godzinie filmu widać więcej rekina albo dinozaury, i podobnie jest w MO, co jest plusem. Zakończenie jest takie bardzo spielbergowskie. No i może tego bym się przyczepił, że zbyt słodkie jak na film japoński. Ale tak ogólnie to znakomity hołd dla pierwszej Godzilli. Ocena: 8/10.

Dawno nie widziałem tak tragicznie źle zagranego płaczu przez dziecko jak w Minus one.


Land of Bad (2024)

Typowe kino akcji klasy B reklamowane Russellem Crowe w roli operatora drona, który pomaga w misji oddziału specjalnego, który ma odbić informatora z rąk terrorystów. Crowe ma na tyle charyzmy, że nawet w roli, gdy prawie cały film siedzi i gada do mikrofonu się sprawdza, choć też trzeba powiedzieć że z takim wyglądem to tylko do takiej roli się nadawał.  Gwiazdą filmu jest Luke Hemsworth cyli nowy Wiedźmin. No i przyznam, że czym więcej ostatnio widzę brata Thora w kinie akcji to coraz bardziej go lubię. Nie jest to zbyt dobry aktor dramatyczny, podobnie jak jego bardziej znany brat, ale nadaje się do kina akcji, gdy pierze po pyskach i strzela, ma odpowiedni wygląd. Ale to chyba jakiś rodzinny film, bo w drugoplanowej roli pojawia się też Luke Hemsworth, jeszcze mniej znany z tych Hemsworthów (choć ja go dobrze znam z roli w Westworld), a nie gra brata bohatera granego przez Luke'a Hemswortha, więc trochę dziwnie się patrzyło na wspólne  sceny Hemsworthów, bo jednak są podobni do siebie. Jeśli macie ochotę na dobre klasycznekino akcji klasy B to polecam, bo to przyzwoita sensacja. Ocena: 6/10.

The Beekeeper (2024)

Film Davida Ayera to jedna z lepszych jego produkcji w ostatnim czasie o tytułowym Pszczelarzu, który będąc na emeryturze zaprzyjaźnia się ze starszą panią, której pomaga w jej gospodarstwie. Niestety kobiecina zostaje okradziona ze wszystkich pieniędzy i w ramach zemsty Pszczelarz postanawia się zemścić na organizacji, która doprowadziła do śmierci sympatycznej sąsiadki. Śledztwo w tej sprawie prowadzi FBI, a jedną z agentek FBI jest córka oszukanej i wykorzystanej kobiety. W roli Pszczelarza Jason Statham i gra kozaka nad kozakami, który niczym John Wick, Rambo i Commando w jednym, rozwala złych ludzi.

Jest to typowe kino akcji klasy B z łysym, ale jedna z lepszych tego typu produkcjach, wyróżniająca się tym, że jest to bardzo brutalny film. Łysy nie oszczędza bandziorów. Ale też w pewnym momencie załączyło mi się sumienie, bo jak przez większość filmu rozwala głównie złych, a służby takie jak policja, ochrona traktuje dość łagodnie, czyli nikogo nie zabija, ewentualnie poobija albo połamie kości, ale czym bliżej końca to wydawało mi się że już tak nie patrzył czy to najemnik czy zwykły policjant go zaatakuje. Choć wydaje mi się że nikt z dobrych nie zginął, nawet jak zrzucił z wysokości np agenta FBI albo policjanta to nic mu się nie stało, nie połamał się. Jeden z lepszych akcyjniaków ze Stathamem, któremu postawię 6/10.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1108 : Maja 20, 2024, 07:13:35 »

Też w weekend ogarnąłem "Godzilla Minus One", ale chyba zbytnio się napalałem na ten film, bo czuję się rozczarowany ;) Niby fajne pomieszanie monster movie (choć Japończycy mówią na to Kaiju) z dramatem, niby dobrze przepracowane traumy wojenne, ale... o ile w wymiarze narodowym to do mnie trafiło (społeczeństwo, które po wstydliwej -podkreślono to dwa razy, choć podejrzewam, że to raczej komentarz współczesny, niż rzeczywistość - wojnie chce zrobić coś dobrego), o tyle w osobistym... no nie bardzo. Duża w tym zasługa mojego uczulenia na japońską nadeskpresywność, która mi przeszkadza czy to przy oglądaniu klasycznych anime, czy jakichkolwiek innych rzeczy. Moje uszy, atakowane seria za serią piskliwych, histerycznych wrzasków tego nie lubią... A Godzilla, no fajny. 6/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1109 : Maja 26, 2024, 16:27:11 »

Hit Man (2024)

Tytuł wskazywałby na kolejny film akcji ale tym razem jest to nowa komedia romantyczna w reżyserii Richard'a Linklater'a :) Bohaterem filmu jest Gary, niepozorny profesor, który po godzinach współpracuje z policją. Zaczyna od naprawiania różnych elektronicznych urządzeń a kończy jako... tajniak udający płatnych zabójców. I ta część historii jest podobno na faktach  :D Gary podchodzi do tej pracy bardzo poważnie, tworzy różne osobowości w zależności od klienta. Za każdym razem to jest moment w którym film nabija się z różnych hollywoodzkich schematów, jak ludzie widzą płatnych zabójców :) I wszystko w tym podwójnym życiu Gary'ego układa się świetnie do czasu aż poznaje piękną Madison, która chciałaby się pozbyć swojego męża... Oczywiście Gary i Madison się w sobie zakochują i nie trudno sobie wyobrazić, że w pewnym momencie ten związek będzie wystawiony na próbę ;)

I muszę powiedzieć, że wciągnąłem się w ten ich pogmatwany romans. Duża zasługa w tym, że grający Gary'ego, Glen Powell i grająca Madison, Adria Arjona mają genialną chemię a w komedii romantycznej to jest według mnie połowa sukcesu. Co mnie zaskoczyło, to że Powell jest też współscenarzystą filmu. Chyba jest wyznawcą zasady: jak chcesz dostać dobrą rolę, to ją sobie napisz ;) Adria Arjona... nie wiem czemu nie jest większą gwiazdą, dla mnie ma wszystko co potrzeba  Film ma fajny, lajtowy klimat a przez to, że w tle cały czas przygrywał nowo orleański jazz miałem małe skojarzenia z filmami Allen'a.

7/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1110 : Czerwca 08, 2024, 13:56:23 »

Bad Boys: Ride or Die (2024)

Recenzenci których oglądam / obserwuję ogłosili, że Ride or Die jest równie dobre a nawet lepsze od trójki więc miałem wysokie oczekiwania. I muszę powiedzieć, że początek filmu mnie nie zachwycił, zacząłem wyczuwać lekkie zmęczenie materiału. Akcja mnie nie porwała a żarty były trochę wymuszone... i zacząłem się obawiać, że tak będzie do końca. No i poczułem, że troche za bardzo zaczyna to przypominać Fast and Furious. Motyw "family" zaczyna dominować i w tej serii ;) Ale na szczęście film podnosi się w pewnym momencie z kolan i dostajemy tą klasyczną akcję w stylu Bad Boys a żarty zaczynają śmieszyć. Jest tu scena z Reggie'm, która jest absolutnie genialna i wydaje się jakby czekali z tym żartem 20 lat :D Ktokolwiek wpadł na ten pomysł powinien dostać podwyżkę. Końcówka jest efektowna, fajna strzelanina jak za starych dobrych czasów VHS  :)

Tak więc ostatecznie film się wybronił. Waham się miedzy 6.5 a 7/10. Na razie dam 6.5 ale pewnie po powtórce podniosę na to 7.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1111 : Czerwca 08, 2024, 17:31:11 »

W całej serii Bad Boys żarty są mocno wymuszone :D Jakiś czas temu zrobiłem sobie powtórkę jedynki (gdy chciałem dwójkę nadrobić, ale jeszcze chyba przed trójką) i w szoku byłem, jakie to siermiężne było :D
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1112 : Czerwca 29, 2024, 16:59:29 »

Horizon: An American Saga - Chapter 1 (2024)

Kevin Costner wraca do gatunku w którym od dawna ma status legendy i wydawałoby się, że już wyczerpał temat, ale okazuje się że ma jeszcze wiele do powiedzenia... bo to dopiero pierwsza trzygodzinna część z czterech  :haha:

Film jest dobry ale... Po pierwsze jest zupełnie nie dzisiejszy. To jest Costner z lat 90-tych tylko nie z początku, na poziomie Tańczącego z Wilkami tylko bardziej z końca lat 90-tych czyli z The Postman. Takie miałem skojarzenie jak oglądałem Horizon. Przypomniałem sobie ten rzewny styl z tamtego filmu, wyciskanie łez i patosu z co drugiej sceny... Przypomniałem sobie tamten seans, na którym byłem z tatą i tutaj twist... nam się tamten film podobał :D I gdy dziś siedziałem w fotelu na Horizon dopadła mnie nostalgia za tamtymi czasami i kompletnie kupiłem to jak Costner opowiada tą epicką historię. A historia jest zaiste epicka. W części pierwszej oglądamy dwie historie, które w pewnych momentach rozgałęziają się na kolejne wątki, więc w sumie śledzimy 4 albo 5 historii... Ale dwie są dominujące. W pierwszej oglądamy losy kobiety i jej córki, które po ataku Apaczów na kiełkujące miasteczko o nazwie Horizon (chyba w Arizonie), trafiają pod opiekę żołnierzy Unii. Oczywiście w pewnym momencie dostajemy krótkie spojrzenie z perspektywy Apaczów.

W drugiej oglądamy bohatera Costnera, który przez przypadek wplątuje się w kłopoty i musi uciekać z miasteczka w Montanie z prostytutką i małym dzieckiem, nie swoim... ani jej  :D No samo tłumaczenie tych dwóch wątków zajęło by mi trzy godziny ;)  A najlepsze jak po dwóch godzinach (spojrzałem na zegarek) nagle w filmie wchodzi zupełnie nowy wątek z nowymi bohaterami :roll: W tym wątku oglądamy karawanę pionierów, która przemierza pustkowie w stronę Horizon. Szaleństwo, ale ogląda się to bardzo dobrze  :faja: Wszystkie wątki są interesujące i chcemy wiedzieć jak się potoczą losy tych bohaterów. Wygląda na to, że wszystkie te watki splotą się w jeden a przewodnią ideą jest samo miasteczko Horizon, które ma pokazać jak przez krew, pot i łzy zdobyto dziki zachód ;)

Najbardziej się przyczepię do końcówki. Spodziewałem się, że to się urwie i nie dostaniemy prawdziwego zakończenia. W zamian dostajemy montaż urywków z kolejnej albo kolejnych części, który według mnie za dużo zdradza i trochę psuje klimat. Miałem wrażenie, że film się skończył trailerem. Wiem, że chcieli zachęcić ale bardziej elegancko byłoby urwać historię i napisać to be continued  ;)

7/10
« Ostatnia zmiana: Czerwca 29, 2024, 18:14:21 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1113 : Czerwca 29, 2024, 23:37:25 »

To już wiem skąd te słabe recenzje od krytyków, bo ukochane dziecko Costnera nie ma konstrukcji filmu. Najgorsze jest tylko to że nie wiadomo czy powstaną kolejne rozdziały tego długiego filmu, bo jak dwójkę nakręcono i w sierpniu będzie w kinach, to na trójkę brakło mu kasy, a jeszcze filmy muszą zarobić na siebie. Nie wiem czy lepszym rozwiazaniem nie byłoby wypuszczenie tego na streaming w całości, po nakręceniu wszystkich części tak, jak robi to Snyder (ok wypuścił dwójkę kilka swoich SW kilka m-cy po, ale wiadomo o co chodzi), bo może się skończyć że dostaniemy finalnie niepełną historię której jestem ciekaw bo lubię większość filmów Costnera reżysera i aktora (akurat nie Listonosza, ale np uwielbiam Wodny świat i piszę to bez ironii, uważam za jedno z najlepszych postapo, takie trochę Fury Road na wodzie swoich czasów, ze świetnymi scenami akcji, fajnym antybohaterem, którego się nie lubi, i przechodzi przemianę, szarżującym Hopperem w roli złego i doskonałą muzyką). No i coś tak czuję, jeśli kolejne części nie będą lepsze dla krytyków i filmy poniosą klapę, nie zrobi finalnie ostatniego rozdziału, to film może być zapamietany, a już tak się o nim mówi, że to jest produkcja przez którą Costner zrezygnował z Yellowstone, choć nie tylko.

Z Sheridanem doszło do takiej wojenki, tak poszło na ego z obu stron (a obaj panowie mają duże ego), że jak w końcu zdecydował Sheridan skończyć Yellowstone oryginalne (nie prequele z Harrisonem Fordem i Samem Eliottem, które uważam za dużo lepsze), w tym roku mają być ostatnie odcinki, mówiło się że wróci na finałowe epizody Costner, to z tydzień temu przed biurem Sheridana na ulicy nagrał materiał aktor/reżyser, gdzie wprost mówi że nie będzie go w ostatnich odcinkach Yellowstone.  Więc najprawdopodobniej uśmiercą bohatera Costnera poza ekranem, dostaną fani jednego z najpopularniejszych seriali w USA, nazywanego Dynastią dla facetów, pogrzeb pewnie. Chyba że jeszcze coś się zmieni, bo na jesień mają być finałowe odcinki.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 29, 2024, 23:40:23 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1114 : Czerwca 30, 2024, 07:47:27 »

Ja bym chciał wszystkie 4 części zobaczyć na dużym ekranie. Gdybyśmy faktycznie dostali całą sagę w tej formie to spokojnie przeszłaby do historii jako jeden z najlepszych westernów jaki kiedykolwiek nakręcono. Byłoby poczucie, że to jest taki ostateczny western :) Jak się to rozmyje na wersje streamingowo-serialowe to ten efekt epickiego westernu zupełnie zniknie. Tym bardziej byłoby mi szkoda, bo ta pierwsza część to jest taka podbudowa a kolejne byłby tylko lepsze, jestem o tym przekonany. Coś jak w przypadku Diuny, gdzie w pierwszej cześci tłumaczymy świat i prezentujemy bohaterów a w drugiej już przechodzimy do rzeczy ;)

Ciężko mi powiedzieć czy Costner popełnł błąd odchodząc z Yellowstone, bo nie oglądałem. U mnie mimo wszystko ma duży plus za Horizon, bo ja go podziwiam, że mu się chciało skoczyć na tak głęboką wodę.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1115 : Lipca 01, 2024, 00:15:02 »

Challengers (2024)

Nie wiem jak znawcom tenisa, dziennikarzom i krytykom podobał się film Guadagnino, bo żadnej opinii w polskim internecie nie znalazłem, ale może to właśnie świadczy za tym, ze film im nie podobał się. Choć ja nie nastawiałem się na wierne przedstawienie kulisów tenisa,tylko że dostanę typowy film Guadagnino pełen zmysłów opowiadający o trzech osobach, które się nawzajem przyciągają. Zendaya, Mike Faist i Josh O'Connor zagrali dobrze. Nie zgadzam się że gwiazda dzieląca widzów na fanów i antyfanów gra jedną miną, coś tam trochę innego Zendaya zagrała niż w innych filmach. Cieżko jej bohaterkę polubić, ale rozumie się ją. Podobnie jest z chłopakami, razem tworzą intrygujące trio które z ciekawością obserwowałem mimo tego, że miejccami film w chodzi w rejony jak z opery mydlanej.

Ale Luca Guadagnino to tak dobry reżyser, używa takich wymyślnych sztuczek, że czasami to jest duży przerost formy nad treścią (zwłaszcza w scenach meczów), ale mnie to zupełnie nie przeszkadza bo film trzyma w napięciu. Wizualnie, zdjęciowo film jest cudowny, montaż też bardzo daje radę. Dialogi są też dobre, używając języka tenisowego są pingpongowe, jakby bohaterowie cały czas ze sobą walczyli, ale nie na korcie, jakby ich całe życie to był sport, jakby byli uzależnieni od rywalizacji. Dużo dobrego dla filmu robi też znakomita muzyka Atticusa Rossa i Trenta Reznora.

A co do zakończenia to przyznam że nie wiedziałem co mam myśleć o ostatniej scenie od razu po seansie, ale czym dalej to podoba mi się coraz bardziej  to jak można ostatnią scenę interpretować, co to oznacza dla trójki  głównych bohaterów, dla każdego z nich i z osobna. Ocena: 7/10.

IF (2024)

John Krasinski wraca do reżyserii, ale nie kolejną częścią Cichego miejsca, tylko produkcją dla całej rodziny, dla dzieci, która ma coś w sobie z filmów Pixara (najwięcej miałem skojarzeń z Potworami i Spółka). No i wyszedł sympatyczny film na którym można się bawić i wzruszyć (najlepsza scena to sekwencja tańca). W dubbingu animkom użyczają głosy różne sławy np żona Krasinskiego, Emily Blunt, ale też pojawia się, jeśli można tak powiedzieć, czego dowiedziałem się z napisów końcowych Brad Pitt w roli niewidzialnego, którego w ogóle nie widać. A o tym że jest dowiadujemy się gdy bohaterowie się o niego potykają, bo nawet nie ma żadnego dialogu, więc równie dobrze to może był taki żart/nawiązanie do roli Pitta w Deadpoolu, a wcale go na planie IF nie było. Ocena: 6/10.

Ghostbusters: Frozen Empire (2024)

Może to przez negatywne recenzje, że Imperium lodu to nudy na pudy, ale nieźle się bawiłem na tej kolejnej nikomu niepotrzebnej kontynuacji klasyka lat 80-ych. Poprzedni film oceniłem jako dobry, mimo koszmarnego fanserwisu w końcówce, gdy twórcy dosłownie skopiowali jeden do jednego zakończenie z pierwszych Pogromców duchów. Jeśli mnie pamięć nie myli to ostatni akt, to była dosłowna kopia jeden do jednego scen i dialogów z pierwszego filmu, walczyli z tym samym złem co w filmie Reitmana, sceny i dialogi i były identyczne. No i powrót starej ekipy był tak bardzo na siłę, ale reszta czyli hołd dla Harolda Ramisa, nowa obsada, i klimat produkcji przypominający bardziej kino w stylu Stevena Spielberga niż Ivana Reitmana podpasowały mi.

Kolejny sequel to niezła produkcja, może minimalnie gorsza od poprzedniej, ale nieźle się bawiłem, co jest zasługą postaci, które poznałem w Afterlife. Polubiłem całą nową ekipę, pomimo tego, że większość obsady nie ma co grać, a taki Paul Rudd jest znowu Paulem Ruddem, ale mi to nie przeszkadza. I ponownie jak w przypadku filmu z 2021 seans kradnie McKenna Grace w roli wnuczki Egona Spenglera, szczególnie podobała mi się w scenach ze swoją przyjaciółką, która wydaje się być jedyną osobą, która ja rozumie.  Dziewczyna jest doskonała, co mnie nie zaskoczyło,  bo znam ją z innych dobrych ról, gdy była dzieckiem, takich jak  np Haunting of Hill House, a ostatnio z roli głównej w rewelacyjnym serialu  Friend of the Family i filmów takich jak np Annabelle wraca do domu i Gifted z Chrisem Evansem. Grace od dziecka pokazywała jaki ma wielki talent i szkoda, że jej kariera się bardziej nie rozwija .Uważam, że będąc dzieckiem miała więcej ciekawszych ról niż teraz. Stara, oryginalna ekipa jest lepiej wpleciona w fabułę filmu niż poprzednim razem. Chętnie obejrzę kolejną część, mimo kilku wad, do których mógłbym się przyczepić. Ocena: 6/10.


Monkey Man (2024)

Jest to bardzo osobisty projekt Deva Patel, który nie tylko zagrał tytułową rolę, ale też napisał i wyreżyserował film będący połączeniem kina indyjskiego z produkcją w stylu Johna Wicka. Podobnie jak seria z Keanu Reevesem jest to film wizualnie piękny, więc dostajemy nie tylko dobrze zrealizowane sceny walk, ale też realizacyjnie film stoi na wyższym poziomie za co należą się oklaski Patelowi, bo ma oko do stworzenia ciekawych i ładnych ujęć, scen. Reżysera, zdjęcia, muzyka, montaż wszystko jest tip top. Nie wiem czy to jest jego debiut reżyserki, czy jakiś film ten aktor wcześniej zrobił, ale powinien częściej reżyserować. Ale nie sądzę żeby MM spodobał się wszystkim fanom tego typu kina, czyli facet rozwala wszystkich, bo mamy też trochę artystycznego indyjskiego kina przez co jest dużo przestojów w fabule, co może wielu widzów znudzić, ale mnie nie zmęczyło, bo Patel ma świetne pomysły na każdą scenę, nie tylko akcji, ale też na spokojne momenty. Dev Patel poradził sobie też w scenach akcji jako aktor, choć nie jest przypakowany jak wielu współczesnych aktorów do tego typu ról. Film ma swoje wady, ale czuć miłość Patela do tego projektu i dlatego postawię 7/10.

Kos (2023)


Paweł Maślona  zadebiutował udanym Atakiem Paniki, ale historia z udziałem Kościuszki to dużo lepszy film w każdym elemencie filmowego rzemiosła. I zaznaczam, że nie jak na polski film, tylko tak po prostu dobra,a  miejscami znakomita produkcja pokazująca że najważniejszy w filmach jest dobry scenariusz. Wszystkie postacie są ciekawe i wyraziste, ale najmniej Kościuszko grany przez Jacka Braciaka. To nie jest wina skądinąd dobrego aktora, tylko po prostu dostał taką rolę, czyli faceta wokół którego się dzieją różne rzeczy, postacie się od niego odbijają. Braciak gra postać może nie tyle wycofaną, co zachowującą ostrożność w swoich planach, to bohater który musi kryć się z emocjami, z celami jakie ma, żeby nie wpaść w ręce Rosjan. Kościuszko jest trochę jak agent pod przykrywką,

 który udaje kogoś innego. Równorzędnym bohaterem jest grany przez Bartosza Bielenię chłop Ignacy, z którym losy Kościuszki i jego przyjaciela Domingo (świetna rola Jasona Mitchella) się w pewnym momencie połączą. I to właśnie wokół Ignaczego toczy się akcja, to on jest głównym bohaterem. Domingo i Kościuszko tworzą fajny duet, trochę są jak z buddy movie. Agnieszka Grochowska w roli hrabiny też jest dobra, choć nie gra niczego czego by nie grała w ostatnich latach. Równie dobrzy są złole, czyli Stanisław Duchnowski, Wąsowski i Iwan Dunin. Są to wyraziste postacie, na granicy przeszarżowania, ale ani Piotr Pacek, ani Łukasz Simlat ani Robert Więckiewicz nie idą w parodie.

Film nie jest pozbawiony humoru, jest to dość lekka produkcja, ale udało się reżyserowi na tyle dobrze połączyć humor z poważnymi momentami, że nic nie zgrzyta, kiedy trzeba scena trzyma w napięciu, przeraża, a kiedy trzeba rozładować sytuacje humorem, to Maślona z resztą ekipy robi to pierwszorzędnie. A wrócę do aktorów, bo wydaje mi się, ze nie wybrzmiało to należycie - wszyscy bohaterowie są jacyś, wyraziści, zagranie rewelacyjnie, a niektórzy zagrali jedne z najlepszych rol w karierze choćby Więckiewicz (chyba  najlepsza rola od tej w Ślepnąc od świateł).

Kosa porównuje się z filmami Tarantino i coś w tym jest, zresztą plakat przypomina plakat Django i Nienawistnej ósemki, a bohater grany przez Więckiewicza może się kojarzyć  z Hansem Landą z Bekartów wojny, tylko że w czasie seansu to nie przeszkadza, na czym wzorował się Maślona, a nawet tak tego bardzo nie czuć. Przyznam, że ja bardziej miałem skojarzenia z  polskim hitem Netflixa 1670 opowiadającym o polskiej szlachcie i chłopach, tylko że w Kosie relacje między tymi grupami społecznymi mimo elementów humoru pokazane są poważniej. Film podobnie jak produkcje Tarantino opiera się na dialogach, które są rewelacyjne, niektóre zabawne, inne mądre (tekst odnoszący się do Bóg, Honor, Ojczyzna padający z ust Rosjanina zapamiętam na zawsze), napięcie jest budowane przez rozmowy, a w końcówce wszystko eskaluje, ale też nie przesadza Maślona z ilością krwi.

A co do końcówki to jest jedyna rzecz, do której się trochę przyczepię. Wszystko w finale wybrzmiewa zgodnie ze sztuką pisania scenariuszy, tylko widać, że Maślona nie ma doświadczenia z kręcenia scen z większą grupą ludzi, więc sceny walk może nie wypadają źle, ale jakoś tak nijako. Dużo lepiej Maślonie wychodzą sceny pojedynków jeden na jednego. Ale też nie jest tak źle nakręcony ostatni akt bym ocenę obniżył, a ostatnia scena to dobre zakończenie, więc postawię 7.5/10.

Civil War (2024)

Może nie jestem totalnym fanem twórczości Alexa Garlanda, ale podoba mi się większość jego filmów do których pisał scenariusze i reżyserował (plus serial Devs), oprócz koszmarnego Men. W większości są to produkcje romansujące z kinem grozy i science fiction, a Wojny domowej byłem ciekaw bo tym razem zrobił film, który nie ma nic z horroru, chyba że uznamy fakt, że opowiada o wojnie. Ale nie jest to produkcja oparta na faktach, nie o wojnie w Wietnamie, ani o II wojnie światowej, tylko political fiction, w której śledzimy losy dziennikarzy w czasie wojny domowej w USA. Ale też reżyser stara się uniknąć jakikolwiek połączeń z rzeczywistością, że np prezydent grany przez Offermana, to odpowiednik Trumpa.  

W pierwszych scenach filmu dowiadujemy się że po jednej stronie są Teksas i Kalifornia, jeśli dobrze pamiętam, czyli sytuacja która wydaje się być totalnie niemożliwa w naszym, prawdziwym świecie. Jest to produkcja w której nie dowiadujemy się co doprowadziło do wojny, tylko śledzimy podróż dziennikarzy, którzy chcą przeprowadzić wywiad z prezydentem, więc jadą do stolicy i wpadają w różne ciężkie sytuacje. W podróży biorą udział doświadczeni dziennikarze, którzy już niejedno widzieli, ale też 20-letnia dziewczyna. W obrazku film jest ładny, ma świetny dźwięk podbijający napięcie, dobrze zagrany zwłaszcza przez Kirsten Dunst, dobrze wyreżyserowany i napisany.

Ale tak szczerze to nie wiem do końca co miał Garland do przekazania - czy chciał pokazać że wojna to zło, a bratobójcza tym bardziej, to przecież o tym wiem, a może chciał pokazać na czym polega praca dziennikarzy na polu walki, tylko nie wiem, czy chciał dziennikarzy pokazać jako ludzi, którzy przedstawiają prawdę, czy jednak zafiksowanych na tym, żeby zrobić jak najciekawsze zdjęcie i materiał, dla sławy. Nie wiem o co mu chodziło, choć film mi się podobał. A najlepsza scena to epizod z Jesse Plemonsem i konsekwencje tego co się stało. Ocena: 7/10.

The Three Musketeers: Milady (2023)

Część druga Trzech Muszkieterów to słabszy film od jedynki. Rozbito na dwa filmy książkę a tempo jest tak szybkie, że praktycznie nie ma oddechu i rozwoju bohaterów co najbardziej widoczne jest na postaci Portosa, którego w tym filmie tak naprawdę nie ma. Tempo szybkie, więc nie ma miejsca na nudy, ale też nie ma emocji. A przez to że ogląda się jak taki skrót filmu, mimo rozpisana książki na dwa filmy, to aktorzy za wiele do grania nie ma. Ale to tak dobra obsada, że większość aktorów daje radę i najwięcej Eva Green ma do grania, choć i tak wydaje się Milady postacią nie do końca dobrze rozpisaną. To dzięki aktorce możemy się domyślać jaka to jest postać, ale scenariusz nie pomaga. Zaskoczyło mnie zakończenie (nie przypominam sobie takiego finału z książki), które zapowiada kontynuacje tylko że tym razem  (chyba?) nie nakręcili jednocześnie dwójki i trójki, wiec poczekamy dłużej na trójkę. Ocena: 6/10.

Atlas (2024)

Kino SF o walce ludzi ze sztuczną inteligencja, a jedyną którą może pokonać terrorystę AI, jest Jennifer Lopez, która bardzo dobrze go poznała w przeszłości, wszystko o nim wie. Niby typowy akcyjniak SF o wojnie z AI, ale może przez niskie oczekiwania podobało mi się to połączenie Terminatora z Aliens. Lopez grą trochę kolejną wersję Ellen Ripley, szczególnie pierwsze 30 minut ogląda się jak sceny z żołnierzami i Ripley w filmie Camerona, a ma na tyle charyzmy, że ciągnie film na swoich barkach. A niech będzie nawet 6/10.

Biała odwaga (2024)

Film inspirowany wydarzeniami historycznymi, o których każdy chyba słyszał, czyli współpracy górali z Niemcami w czasie II wojny światowej to produkcja która mnie zaskoczyła w kilku elementach. Nie miałem żadnych oczekiwań do filmu a dostałem ambitne kino, które zmusza do wielu przemyśleń. Oczywiście to historia o tym do jakich ciężkich decyzji są zmuszani  ludzie przez wojnę,  że na wojnie największymi ofiarami są ci najbardziej niewinni. No i że na wojnie nic nie jest biało czarno, że to bardziej skomplikowane, co najlepiej widać na głównym bohaterze granym przez Filipa Pławiaka (kolejna świetna rola w ostatnim czasie), o którym zmieniałem zdanie przez cały film, bo to skomplikowana postać. No i też taka z której aktor ma co rzeźbić bo dostał najlepszy materiał. Drugi plan też jest świetny na czele z Gierszałem, ponownie może pochwalić się dobrą znajomością języka niemieckiego.

 Dużym plusem jest strona wizualna, zwłaszcza zdjęcia i reżyseria. Osobne słowa uznania należą się dla ekipy za sceny wspinaczki, które wyglądają realistycznie. Wwe wszystkich tych scenach brał udział Filip Pławiak i były kręcone w górach i to widać. Oczywiście był odpowiednio zabezpieczony, ale ogląda się te sceny przez to jak są nakręcone, tak że kilka razy to w głowie mi się zakręciło, Pławiak odstawił Toma Cruise'a z Mission Impossible w tym filmie. Przed premierą o filmie było głośno, wielu bojkotowało tą produkcję, a film zaskoczył mnie tym jak jest zniuansowany w przedstawianiu górali. Nie jest tak, że mamy samych zdrajców, sprzedawczyków, ale też postacie pozytywne, które mają gdzieś Niemców i takie,  które się wahają w swoich decyzjach. Ocena: 7/10.
« Ostatnia zmiana: Lipca 01, 2024, 01:23:02 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1116 : Lipca 10, 2024, 11:40:55 »

Beverly Hills Cop: Axel F (2024)

Lubię tą serię (oczywiście najlepsze są jedynka i dwójka, a trójka przeciętna), choć nie tak jak np cykl z Indianą, więc może nie czekałem jakoś bardzo, ale też nie miałem negatywnego nastawienia na ten kolejny powrót po kilkudziesięciu latach bo trailer wypadł nieźle. No wyszła porządna rozrywka, a zaskoczeniem może być to, że reżyserem jest debiutant, a film mnie kupił od początku, czyli od scen w Detroit kupił mnie klimat tej produkcji. Intryga kryminalna jest jaka jest, mówiąc wprost przeciętna i pretekstowa, ale tak samo było w trylogii. W każdym z filmów od pierwszych scen wiadomo było kto jest głównym złym i w tym filmie też dowiecie się od razu, gdy pojawi się pewien aktor, że to jego bohater odpowiada za wszystko.

Ale najważniejsze jest czy Eddie Murphy dalej ma to coś w sonie mimo wieku, i od razu powiem że tak, nie stracił nic z charyzmy. Murphy jak na swój wiek bardzo dobrze się trzyma (choć to chyba normalne u czarnoskórych aktorów, dość długo dobrze wyglądają), a twórcy i aktor zdają sobie z tego sprawę, bo co trochę dostajemy żarty w których Foley nabija się z tego jak wyglądają jego kumple z poprzednich filmów, że wygląda od nich dużo lepiej (dałbym mu 40 a nie 63 lata). Może niektórych zaskoczyć że nie ma słynnego śmiechu Foleya (główny motyw muzyczny oczywiście jest, fajne są nowe kawałki w duchu lat 80 np Axel F), ale to nie przeszkadza, bo Murphy gra tak jakby nie miał przerwy w graniu gliniarza z Beverly Hills. Widocznie Murphy uznał, że jego bohater jednak trochę się zmienił z wiekiem, i nie pasuje do faceta po 60 ten słynny śmiech. Od pierwszych scen to jest ten sam Axel F co w poprzednich filmach, czyli facet, który gadką wkręca ludzi i wkurza, ale różnica jest taka, że tym razem nie dają się tak łatwo nabierać na jego numery jak w poprzednich filmach. No i jednak jest to gliniarz trochę zmęczony życiem i czasami nie ma siły ani ochoty wkręcać ludzi, czasami po prostu odpuszcza co ciekawie wypada gdy przypomni się większą żywiołowość Axela z poprzednich filmów.  

Ważnym wątkiem są relacje Axela z córką. Słyszałem sporo złego, że to niepotrzebny wątek, bo od tej serii oczekuje się przede wszystkim lekkiej rozrywki, a nie dramatu o rozbitej rodzinie, która próbuje się pozbierać. No i może trochę za dużo takich scen, które wiadomo jaki będą miały finał, ale kupiłem ten dramat rodzinny, bo Murphy potrafi zagrać też dramatyczne sceny. W filmie jest dużo fanserwisu (wraca nawet ten gej z jedynki, z bodaj jednej sceny), ale zupełnie mi to nie przeszkadza bo kupiła mnie ta produkcja mimo tego, że śledztwo jest takie sobie, ale Axel F i reszta bohaterów, znanych z poprzednich filmów to tak fajne postacie, że trzymałem kciuki za nich, choć wiadomo że za bardzo nikomu nic nie może się stać.  Podobały mi się też nowe postacie czyli córka Axela i jej były chłopak gliniarz grany przez Levitta. No i jest Bacon, który gra typowego Bacona.

 Film sporo kosztował i to widać po scenach akcji, które wyglądają dobrze. Jeśli nawet są jakieś sceny z użyciem efektów komputerowych to nie widać tego bo większość strzelanin, pościgów, rozwałki wygląda na kręcona na ulicach miasta z użyciem kaskaderów, prawdziwych samochodów, helikopterów. Gliniarz z Beverly Hills to nigdy nie była produkcja w stylu Badd Boys czy innego filmu Baya, akurat BB wymieniłem, bo wydaje mi się, że  Gliniarz i BB są to serie, które mają wiele ze sobą wspólnego. W Gliniarzu scen akcji za wiele nie było, a jak były to po prostu były, bez żadnych zachwytów (no może poza dwójką Tonyego Scotta, ale to dzięki wyróżniającemu się stylowi brata Ridleya Scotta), a w tej części jest ich sporo i nakręcone są z rozmachem. Dziwię się że Netflix wrzucił Axela F na swój streaming z pominięciem kin, bo film wygląda i ogląda się jak typowy wakacyjny blockbuster. Nie wygląda Axel F na tanią produkcję, tylko na kinowy hit nakręcony za dużą kasę. Lekka i bezpretensjonalna rozrywka na 7/10 bawiąca się się kinem akcji lat 80 i próbująca z udanym skutkiem przenieść Axela do dzisiejszych czasów.
« Ostatnia zmiana: Lipca 10, 2024, 11:43:53 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1117 : Lipca 13, 2024, 14:27:10 »

Co do Axel F (2024) to się ogólnie zgadzam z tobą michax77, jedynie inaczej patrzę na Eddy'ego. Dla mnie jednak zabrakło mu trochę tej iskry z poprzednich filmów. Myślałem, że będzie śmieszniejszy, a był tylko OK ;) Ale wizualnie i dźwiękowo film dostracza. Bardzo ładne zdjęcia w stylu Toney'ego Scott'a z lat 80-90. A Lorne Bafle nagrał świetny score  :faja:
6.5/10 ode mnie.

Twisters (2024)

Uwielbiam film z 1996 roku. Zrobił wtedy na mnie takie wrażenie, że mi się tornada śniły po nocach  :haha: Miałem ten film na VHS (gdzieś chyba jeszcze leży ta piracka kaseta  :D), na DVD (oddałem), mam Blu-ray i już sobie ostrzę zęby na wersje 4K, która właśnie wyszła w Stanach (mam nadzieję, że Europie też za niedługo będzie). Więc na Twisters poszedłem z przekonaniem, że w życiu nie przebije filmu De Bont'a. I nie przebił  :P

Zacznę od tego co mnie chyba najbardziej zdziwiło / rozczarowało. Minęło prawie trzydzieści lat od Twistera i technologia filmowa zrobiła spory skok, szczególnie w kwestii efektów komputerowych... i można by założyć, że Twisters w tej kategorii zje poprzednika na śniadanie a ja uważam, że to film z 1996 roku zjada Twisters na śniadanie :D Wiadomo w nowym filmie tornada są lepiej zintegrowane z obrazkiem itd. Ale brakuje im pomysłowości i malowniczości. W filmie De Bont'a każde tornado miało własny charakter, wyglądało i zachowywało inaczej, a w nowym filmie tego nie ma. Wszystkie twistery w Twisters wyglądają prawie identycznie i trochę nijako. Także pod tym względem spory zawód. Ale tak to jest jak się na reżysera bierze kogoś kto się specjalizuje w niezależnych dramatach rodzinnych (Minari).

A teraz to co mnie pozytywnie zaskoczyło, to że postawiono tu dość duży nacisk na w miarę wiarygodne pokazanie głównej bohaterki. Ale tak to jest jak się na reżysera bierze kogoś kto się specjalizuje w niezależnych dramatach rodzinnych ;) Od traumatycznego wydarzenia, przez odzyskiwanie wiary w siebie, po finalne pokonanie lęku / tornada. Z trailerów wynika, że to taki romans jak w pierwszym filmie ale jednak nie do końca tak jest. Glen Powell nie gra tu głównej roli. Daisy Edgar-Jones (Jezus jaka ona jest ładna...  :rad2:) jest tu w centrum uwagi, nawet w pewnym momencie bohater Powell'a mówi, że to jest jej historia i to jest prawda.

Także dam 7/10. Do jedynki nie ma startu, ale nie jest źle i film ma swój urok.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1118 : Lipca 13, 2024, 14:38:56 »

Bo w 1996 roku to się trza było jeszcze mocno postarać, by efekty były dobre. Teraz wrzucają chyba wszystko w daemona efektów specjalnych i temu to wszystko takie bezpłciowe :D
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1119 : Lipca 13, 2024, 15:12:47 »

No tak, wtedy nie mogli sobie pozwolić na niezliczoną ilość efektów z komputera, więc każde takie ujęcie musiało być bardzo mocno przemyślane i warte wydania tej całej kasy ;) No i pierwszy Twister jest trochę jak pierwszy Jurassic Park. Dużo świetnych efektów praktycznych, które uwiarygadniały te komputerowe. Tam prawdziwe ciężarówki lecą z nieba ;)

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=hqieuP9Lf6w" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=hqieuP9Lf6w</a>

Ale żeby nie było, Twisters też jest trochę analogowe bo kręcili na taśmie. Tylko według mnie zupełnie tego nie widać...  :D

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=xqETCXhvB_c" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=xqETCXhvB_c</a>
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
Strony: 1 ... 54 55 [56] 57   Do góry
Drukuj
Skocz do: