Strony: 1 ... 45 46 [47] 48 49 ... 57   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Niewarte tematu filmy rozmaite  (Przeczytany 226705 razy)
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #920 : Września 25, 2022, 19:41:21 »

Don't Worry Darling (2022)

Czyli film wokół którego wytworzyła się medialna burza zanim go ktokolwiek obejrzał :haha: Czy Harry napluł na Chrisa? Czy Olivia Wilde to nowa Amber Heard? Czemu Florence nie przyszła na konferencje prasową w Wenecji? Niestety nie znam odpowiedzi na te pytania nawet po obejrzeniu filmu :D

Ja bez oglądania filmu znam odpowiedź, na ostatnie pytanie, a nie wczytywałem się w temat za bardzo, tylko ogólniki znam. Nie przyszła bo się obraziła na reżyserkę, bo nie podobało jej się, że romansowała z Harrym na planie, a jednocześnie Olivia była jeszcze w związku z Sudeikisem. Okazało się też, że podobno bardzo narzekała reżyserka na aktorkę w głównej roli, więc laski się po prostu nie lubią. No i zapomniałeś o pytaniu, czemu Chris był smutny w czasie konferencji w Wenecji? Tutaj jest moja teoria taka, że tak dobiła go atmosfera na planie, że nie wyszedł z tej nędznej atmosfery po zdjęciach. Pewnie pomyślał - to ja dalej mam przebywać w tej toksycznej atmosferze jaką wytworzyła Olivia Wilde ? No i smutno się facetowi zrobiło, bo pewnie miał tak w umowie zapisane :D

A jeszcze jest sytuacja z LiaBeoufem, której już nie pamiętam dokładnie, ale wyszło, że kłamała na jego temat po wywaleniu go z filmu, co wyszło gdy opublikowano chyba emaile aktora :)

Chętnie obejrzałbym film/serial o kręceniu tej produkcji:)
« Ostatnia zmiana: Września 25, 2022, 19:47:45 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #921 : Września 25, 2022, 21:04:11 »

Florence podobno nie przyszła bo musiała szybko wrócić na plan Diuny 2 ;) Hehe.

Jak oglądałem to nie miałem wrażenia, że na planie był jakiś kwas, raczej jest poczucie, że każdy się tu stara... ale wiadomo, różnie mogło być. Nie ważne co mówią, ważne że mówią i to chyba się sprawdziło bo film jest #1 w amerykańskim box office :) I dobrze bo film nie zasłużył na to aby być totalną klapą.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #922 : Października 01, 2022, 23:36:26 »

Elvis (2022)

Odpuściłem ten film w kinie i teraz trochę żałuję bo mi się podobał :) A odpuściłem bo mam już trochę dość tych muzycznych biografii z ostatnich lat. Bohemian..., Rocketman a teraz Elvis. Wszystkie w sumie na tą samą modłę.

Jak możesz porównywać dobrego Rocketmana ze słabym filmem o Mercurym. Zgadzam się, że jest to niby kolejny  biopic o gwieździe muzyki, czyli mamy schematy typowe dla tego gatunku, jak odkrycie talentu, dojście do sławy, uderzenie sodówy do głowy, próba pozbierania się, ale różni ten film od innych schematycznych i takich samych biopiców to, że reżyser Dexter Fletcher (ten sam co starał się uratować Bohemian Rapsody o Queen, gdy wywalono Singera) postanowił zrobić z historii Eltona Johna musical.

Piosenki Johna są nie tylko śpiewane przez obsadę, ale też stanowią komentarz do wydarzeń na ekranie. Coś podobnego Fletcher zrobił w przypadku feel good movie jakim jest Sunshine on Leith z piosenkami The Proclaimers. Gwiazdą filmu jest  Taron Egerton, który bije i deklasuje Malika. Nie dość, że jest nawet podobny do Eltona Johna, ucharakteryzowali go odpowiednio, to jeszcze śpiewa wszystkie hity Johna. Może nie ma głosu identycznego jak piosenkarz, ale daje radę.
Aktor tryska energią, świetnie śpiewa i tańczy.

A na Elvisa BARDZO czekałem, bo uwielbiam filmy Luhrmanna, zwłaszcza Moulin Rouge, który dla mnie jest 10/10 od pierwszego seansu. Polecam artykuł Michała Chacińskiego na Esensji o MR. https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=23239

Może Elvis nie dorównuje opus magnum Baza Luhrmanna Moulin Rouge, ale to najlepszy film od dawna tego australijskiego reżysera. Nie jest to tak dynamiczny i zwariowany jak MR, ale dobra rozrywka. Nasłuchałem się, że w drugiej połowie film zwalnia i nie do końca zgadzam się z tym. No może na chwilę, bo w ostatnim akcie Baz znowu dociska pedał gazu i przyśpiesza tempo. Ale co ważne, film w ogóle nie męczy, a czasami Luhrmann potrafi zmęczyć swoim krzykliwo bombastycznym stylem, ale teledyskowo kiczowaty styl Luhrmanna idealnie pasuje do historii Elvisa Presleya. Choć się dziwię, że nie ma żadnej musicalowej sceny, bo w tak zrealizowanym biopicu by idealnie pasowało dać scenę, w której wszyscy śpiewają. Kupuję uproszczenia fabularne, w tym to, że oprócz piosenkarza i pułkownika inne postacie nie istnieją, może oprócz mamy Presleya, bo taki ma styl reżyser Australii.

Nie nudziłem się ani przez moment przez 2 i pół godziny co jest też zasługą Austina Butlera, któremu Rami Malek powinien oddać Oscara. Butler jest fenomenalny, nie tylko w scenach z koncertów, gdy gra prawdziwe zwierzę sceniczne, ale też w momentach dramatycznych. Może za bardzo nie jest podobny do Elvisa, ale przyznam, że w końcówce gdy jest pokazany ostatni występ, to nie byłem pewien, czy oglądam aktora czy króla rock'and'rolla . Nie dość że aktor jest bardzo charyzmatyczny, to też potrafi śpiewać. No i tak szczerze to bez sprawdzenia, to nie wiem, które aktor zaśpiewał, a które wykonuje Elvis. Szacunek dla aktora też za to, że nie przeszarżował, bo Presley to trudna rola, z którą łatwo można popaść w parodię.  Brawa też dla ekipy Luhrmanna i aktora, że udało się im pokazać, jaki na koncertach miał wpływ piosenkarz na dziewczyny, do jakich uniesień doprowadzał płeć piękną.

Butler nie poszedł w parodię, ale to się stało z rolą Toma Hanksa, który gra jakby grał w kreskówce, albo złola w starych Bondach, ale jakoś nie wybijał mnie jego występ. Kupiłem pomysł na tą postać. Muzycznie film wymiata, zarówno kawałki Elvisa jak i nowoczesne kawałki. Wizualnie Baz to wiadomo, albo się kupuje jego styl, albo się odbijecie od tego zwariowanego cyrku. Ja kupuję, więc postawię 7.5/10. A czym dalej od seansu to zastanawiam się, czy to nie za niska ocena i mam ochotę obejrzeć jeszcze raz, mimo prawie trzech godzin seansu.
« Ostatnia zmiana: Października 01, 2022, 23:54:58 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #923 : Października 02, 2022, 23:05:58 »

Po Elvisie przyszła pora na Blondynkę Andrew Dominika z Ana de Armas, która gra dobrze (tak jak cała obsada), choć nie jest za bardzo podobna do Marilyn Monroe, ale uwierzyłem, że gra tą postać, więc jak dostanie nominacje to nie zdziwię się, bo potwierdziła, jeśli ktoś miał wątpliwości (ja nie miałem), że jest dobrą aktorką. Ana de Armas to był idealny wybór do roli kobiety, która łączy w sobie seksapil i niewinność. Ale problem jest taki, że gra postać, która przez prawie trzy godziny się nie zmienia, nie przechodzi żadnej przemiany. Od początku do końca gra kobietę z problemami, z syndromem tatusia, którą wszyscy traktują jak zabawkę,  jak mięso, jak produkt, chcą wykorzystać na różne sposoby,  oprócz Arthura Millera, który jakieś tam ludzkie odruchy ma.

Wiem, że  to nie jest biografia i doceniam za próbę zrobienia czegoś innego, bardziej w stylu filmów Lyncha (kawałek Nicka Cave'a i Warrena Ellisa, który leci na napisach końcowych brzmi jak utwór Angelo Badalamentiego) lub Arronofsky'ego, ale zupełnie nie wyszło.

Dla mnie Blonde to nie jest obraz o aktorce, ale o micie Marilyn Monroe, jej wizerunku,  co sugerują np. sceny gdy ogląda swoje filmy. Wizualnie film jest cudowny, muzyka i  zdjęcia super,  ale film mnie strasznie wynudził i to już po 10 minutach czułem, że nie będzie to lekki seans. Nie mam na myśli tylko tego, że przez prawie trzy godziny oglądamy jak wszyscy męczą główną bohaterkę psychicznie i fizycznie, co po prostu forma filmu mi nie podeszła, mimo tego że wizualnie film wymiata. Doceniam za próbę zrobienia czegoś nowego w kinie biograficznym, ale ledwo wysiedziałem. Byłem bardzo blisko przewijania w kilku momentach, ale powstrzymałem się.

Słyszałem o wywiadzie z Dominikiem, który przyznał, że nie widział filmów z Marilyn Monroe przed kręceniem Blonde, że uważa ją za słabą aktorkę, że nie przepada za nią, ale dzięki de Armas udało się wzbudzić jakieś uczucia do bohaterki, głownie współczucie. Bez niej seans byłby jeszcze trudniejszy, wyłączyłbym po 30 minutach. Wcześniejsze filmy Andrew Dominika, które też nie krótkie,  podobały mi się, ale Blondynką strasznie przestrzelił. Ocena: 4/10.
« Ostatnia zmiana: Października 02, 2022, 23:30:12 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #924 : Października 06, 2022, 22:26:41 »

The Greatest Beer Run Ever (2022)

Nowy film Petera Farrelly'ego to tak niewiarygodna historia, że jakby nie informacja, że oparta na faktach, to bym nie uwierzył. Ale nawet mimo tej informacji, to i tak przez cały film ciężko było mi uwierzyć w to co oglądam na ekranie. Akcja dzieje się w czasach, gdy w USA szerzą się protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Głównym bohaterem jest Chickie Donohue, nieudacznik, leń śmierdzącym, który śpi cały dzień, mieszka z babcią, siostrą i rodzicami, przebywa w barze z kumplami.  Tak wygląda jego każdy dzień. Ale gdy coraz więcej chłopaków wraca w trumnach do domu z wojny w Wietnamie  wpada na szalony pomysł,  że zawiezie osobiście swoim kumplom piwo w ramach wsparcia.

W roli Chickiego Zac Efron i to jest dobra rola, ale do końca filmu nie wiem, czy bohater którego grał jest tak naiwny, czy po prostu głupi. Trochę główny bohater kojarzył mi się z Forrestem Gumpem przez swoje zachowanie. W małych rolach pojawiają się Bill Murray i Russell Crowe, ale za wiele do grania nie mają.  Obserwujemy wojnę oczyma tego naiwnego chłopaka, który oczywiście zmieni życie Chickiego, ale bohater jest tak miejscami niewiarygodny, mimo dobrej roli Efrona, że nie mogłem uwierzyć w tą historię. Nie udało się Peterowi Ferrelly kupić mnie tą historią, ale też nie ogląda się źle Wielką ofensywę piwną. Jest to porządna produkcja, która mogła być o wiele lepsza. Ocena: 6/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #925 : Października 07, 2022, 18:06:14 »

Emily the Criminal (2022)

Po Black Bear kolejna bardzo dobra rola Aubrey Plaza :rad2: Film opowiada historię Emily, która za młodu popełniła drobne przestępstwo, które ciągnie się za nią przez całe życie. Ma przez to długi, nie może znaleźć dobrej pracy... wszystko to prowadzi ją w końcu w mroczniejsze rejony współczesnego Los Angels, gdzie ludzie dorabiają sobie oszukując podrabianymi kartami kredytowymi.

Ten film ma coś w sobie z kina Michaela Mann'a. Kamera operuje bardzo podobnie jak w jego filmach, jesteśmy blisko bohaterki, prawie zawsze z tyłu jej głowy, ciągle w płynnym ruchu. Realia półświatka Los Angeles też są przedstawione na tyle realnie, że ja uwierzyłem, że taki proceder na pewno się tam odbywa :) No i ta surowość życia w takim wielkim mieście też ma coś sobie chociażby z Gorączki czy Thief. Ale oczywiście ten film nie jest tak epicki...

Ale wracając do Aubrey. Jest naprawdę bardzo dobra :faja: Bardzo mi się podobały jej niektóre sceny, szczególnie te dwie rozmowy o pracę wyszły świetnie. Czuć to takie rozdarcie bohaterki, że chciałby normalnie żyć ale system jest tak skonstruowany, że nie ma szans.

8.5/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #926 : Listopada 05, 2022, 22:24:18 »

Competencia oficial (2021)

Milioner postanawia stworzyć film, dzięki któremu zapisze się w historii. Aby tego dokonać sięga po najlepszych z najlepszych. Na reżyserkę wybiera kontrowersyjną Lolę Cuevas, która do głównych ról angażuje hollywoodzkiego amanta Félixa Rivero oraz ikonę teatru Ivána Torresa. Gwiazda kina i gwiazda teatru cierpią na przerost ego i nieszczególnie za sobą przepadają co odbija się na ich współpracy, której nie ułatwiają też dziwne pomysły reżyserki.  Znakomita satyra na branżę filmową, teatralną i artystów. Świetne role grają Penelope Cruz, która nawet pod charakteryzacją z wielką czupryną na głowie i tak jest piękna, ale też pokazuje kolejny raz jak dobrą jest aktorką w roli wymagającej i wizjonerskiej reżyserki, która stawia dobro filmu ponad wszystko. Scenę ze skałą czy odgrywanie pocałunku zapamiętam na długo. Równie dobry jest Antonio Banderas w autoironicznej roli gwiazdy kina znanego na całym świecie i Oscar Martinez w roli gwiazdy teatru, który niby pluje na popularne kino, a tak naprawdę marzy o tym co osiągnął Felix.  Ocena: 7.5/10.

One Second (2020)

Znakomity film Yimou Zhanga, ale zupełnie inny od np. Shadow, Cienia i Domu latających sztyletów. Jest to dramat,  opowiadający  o ojcu, którego losy łączą się z sierotą i ukradzionym propagandowym filmem. A dlaczego zależy ojcu i sierocie na taśmie z filmem, to nie zdradzę. Pomimo tego, że to nie jest produkcja taka jak wymienione wyżej filmy, dramaty kostiumowe, tylko produkcja za mniejszą kasę  to i tak zdjęciowo zachwyca. Jest to dramat ze świetnymi głównymi rolami, ale niepozbawiony humoru.  Ocena: 8/10.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #927 : Listopada 12, 2022, 01:55:05 »

Causeway (2022)

Lynsey po odbyciu służby wojskowej wraca do znienawidzonego domu w Nowym Orleanie. Poznaje w rodzinnej miejscowości Jamesa, z którym zawiązuje więź. Dawno nie widziana (nie licząc Don't Look Up, w którym zagrała z Di Caprio) Jennifer Lawrence powraca w świetnej roli żołnierki cierpiącej na PTSD. Równie dobry jest Brian Tyree Henry w roli faceta, z którym znajduje wspólny język. Ocena: 7/10.

Don't Worry Darling (2021)

Nie spodziewałem się za wiele, bo poprzedni film Olivii Wilde nie zachwycił mnie, tak jak większiści a drugi film aktorki okazał się być całkiem porządną produkcja w klimatach Truman Show i WandaVision. Film jest ładnie nakręcony, ma świetną muzyką i jak zawsze rewelacyjną Florence Pugh w roli głównej. Harry Styles nie jest tak złym aktorem jak się o nim mówi, przynajmniej w tym filmie. Gdybym nie słyszał o telenoweli, która się działa w czasie zdjęć, jakie dramy odchodziły, to bym się nie domyślił, bo kulisy produkcji wpłynęły na poziom filmu. Ale chętnie zobaczyłbym miniserial albo film o kulisach filmu Wilde. Ocena: 6/10.

The School for Good and Evil (2022)

Przyjaciółki Sophie i Agatha trafiają do Akademii Dobra i Zła. Jest to miejsce, w którym chłopcy i dziewczynki szkolą się, aby zostać bohaterami lub złoczyńcami z bajek. Sofia jest pewna, że zostanie wybrana do szkoły Dobra, gdzie będzie miała szansę pójść śladami np. Kopciuszka. Agatha wydaje się być naturalną kandydatką do szkoły Zła. Ale w wyniku pomyłki staje się zupełnie inaczej.

Sympatyczne fantasy bawiące się kliszami gatunku. Jest to połączenie klimatów jak z Harry Pottera ze Shrekiem, czy takich filmów fantasy, w których twórcy idą w komedię np. Ella Enchanted z  Anne Hathaway. Główne bohaterki są na tyle sympatyczne, że kibicuje im się. Drugi plan też jest spoko a pojawiają się m.on Laurence Fischburne, Kerry Washington, Charlie Theron, Michelle Yeoh, choć tylko Washington i Theron mają co grać.  Chętnie zobaczę kolejną część, a jest to adaptacja pierwszej powieści z  serii książek Somana Chainani, więc pewnie wcześniej czy później Netflix zekranizuje kolejne tomy. Ocena: 7/10.

Bullet Train (2022)
 
David Leitch, czyli specjalista od kina akcji i mordobić, zaangażował Brada Pitta (gra rolę, w której idealnie odnalazł by się Jackie Chan), Joey King, Aarona Taylora Johnsona (najlepszy z całej obsady), Briana Tyree Henry'ego, Andrew Koji, Hiroyuki Sanadę, Michaela Shannona i inne znane twarze do produkcji będącej połączeniem kina w stylu Guya Ritchiego, Tarantino i, Vaughna,  ale dawno nie widziałem tak nudnej rozrywki. Sceny walk są na porządnym poziomie, ale bez zachwytów. Film jest chaotyczny, jest pełno retrospekcji, które wybijały mnie z filmu. No i bohaterów jest tak wielu, że Brad Pitt często schodzi na drugi plan. Ale największy zarzut jaki mam do filmu to taki, że mieć takich aktorów jak np Koji na planie, który zna sztuki walki, a nie może pokazać swoich zdolności. Ocena: 4/10.

See How They Run (2022)

Na przyjęciu po premierze sztuki opartej na kryminale Agathy Christie ginie jeden z gości. Jest to kryminał bawiący się kliszami gatunku trochę jak Na Noże Riana Johsnona, w którym bawił się też tym gatunkiem i jednocześnie film przypominający produkcje Wesa Andersona.  Uważam, że twórcy mogli bardziej poszaleć, bo niby ogląda się jak pastisz gatunku, ale bardziej jak tradycyjny kryminał w stylu Agathy Christie, która zresztą pojawia się w filmie. Prawda, że miło spędziłem czas przed ekranem, co jest zasługą obsady (Saoirse Ronan, Sam Rockwell, Adrien Brody, David Oyelowo, Ruth Wilson), ale nie do końca twórcy wykorzystują potencjał obsady, którą zebrali. Nto i o samo można powiedzieć o filmie, który jest zmarnowanym potencjałem na znakomitą rozrywkę. Ocena: 6/10.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #928 : Listopada 21, 2022, 00:58:52 »

Enola Holmes 2 (2022)

Pierwszy film o siostrze Sherlocka Holmesa to było sympatyczne kino dla całej rodziny, w którym Millie Bobby Brown pokazała, że  potrafi zagrać nie tylko Jedenastkę ze Stranger Things. Słyszałem, że dwójka to lepszy film od przyzwoitej jedynki, a mnie podszedł średnio. No i Brown nie podobała mi się już tak jak w jedynce, ale za to były Wiedźmin wypadł lepiej w roli Holmesa (tak mi utkwił w rolach mięśniaków, że w każdej scenie, gdy się wkurzał detektyw czekałem jak zacznie prać po pyskach) jak w jedynce, w której był bardzo drewniany, nawet jak na ograniczone zdolności aktorskie sympatycznego Henry Cavilla. Nie mówię, że jest to wybitna rola, ale lepszy występ od tego w jedynce. Nie ogląda się filmu źle, szybko minął seans, ale żarty mni nie bawiły, sprawa prowadzona przez Holmesów też nie budziła za wiele emocji. Może dlatego film nie wywołał we mnie za wiele emocji, bo od pierwszej sceny, gdy się pojawia antagonista, to wiadomo kto nim jest, nawet się z tym specjalnie nie kryją twórcy, bo w scenie, gdy ktoś śledzi Enolę, to niby ukrywa się w cieniu, ale poznałem od razu aktora, znanego z ról złych charakterów. Ocena: 5/10.

Disenchanted (2022)

Sequel po wielu latach jednego z fajniejszych disneyowskich filmów bawiących się schematami i kliszami animacji Disneya, czyli Enchanted/Zaczarowanej, w którym Amy Adams zagrała jedną z najlepszych swoich ról, czyli disneyowską księżniczkę, która trafia do naszego świata. Rozczarowana to produkcja, która miło mnie zaskoczyła, bo nie jest to odgrzewany kotlet, ale był pomysł na kontynuację.  Giselle jest zmęczona życiem po żyli długo i szczęśliwie, więc postanawia zmienić nasz świat w bajkę, co powoduje poważne konsekwencje nie tylko dla niej i ludzkiego świata, ale też dla bajkowej krainy.

Świetnym pomysłem  było to, żeby Amy Adams mogła zagrać nie tylko to co w jedynce, w czym jest świetna, ale też mogła pobawić się rolą Giselle, bo w wyniku życzenia jej bohaterka zmienia się w złą macochę. Więc mamy dwa złe charaktery w tej bajce, nie tylko Malvinę Monroe grana przez Mayę Rudolph, ale też złą Giselle i jej złego zwierzaka. Maya i Amy nie tylko świetnie grają, ale też potrafią śpiewać. Może nie ma tak fajnych kawałków jak w Zaczarowanej, ale jest kilka dobrych, np. wspólna piosenka Giselle i Malviny. Reszta obsady też pokazuje zdolności taneczne i wokalne. Może to nie poziom jedynki, ale nie jestem rozczarowany Rozczarowaną. Ocena: 6/10.

My Father's Dragon (2022)

Nowa animacja od studia, które dało nam tak cudowne animacje jak The Secret of Kells, Song of the Sea, Wolfwalkers to też piękna i mądra rozrywka, tak jak wcześniejsze filmy Cartoon Saloon, choć przyznam, że nie chwycił mnie Smok mojego taty tak mocno emocjonalnie jak poprzednie filmy, ale i tak nie mogę się do tej baśni przyczepić. A na dubbingu m.in. Jacob Tremblay, Matarazzo ze Stranger Things, Ian McShane. Ocena: 7/10.

The Good Nurse (2022)

Amy jest pielęgniarką i samotną matką, którą nocne zmiany na OIOM-ie doprowadzają do kresu sił fizycznych i psychicznych. Niespodziewanie otrzymuje pomoc w postaci Charliego,  pielęgniarza, który zaczyna pracę na jej oddziale. Tworzy się między nimi przyjaźń, ale seria tajemniczych zgonów pacjentów doprowadza do wszczęcia śledztwa, w którym Charlie jest głównym podejrzanym. Niby kolejny true crime, ale też dzieło o systemie zdrowia w USA, którego twórcy nie pokazują w pozytywnym świetle. Jest to porządnie zrealizowany film,  który wciąga i wywołuje emocje dzięki aktorstwu Jessicy Chastain i Eddiego Redmayne'a. Już za samo to jak zagrali postawię 7/10.

Noah Emmerich mógłby czasami zagrać coś innego jak policjanta, agenta FBI, itd, itp:)

The Wonder (2022)

XIX wiek. W irlandzkiej wiosce dochodzi do cudu - Anna i jej rodzina twierdzą, że dziewczynka od kilku  miesięcy nic nie je i ma się dobrze. Do zbadania sprawy, czy to rzeczywiście cud czy oszustwo, zostają przysłane zakonnica i pielęgniarka. Z perspektywy pielęgniarki, a w tej roli jak zawsze świetna Pugh, obserwujemy wydarzenia. Ale cała obsada się świetnie spisuje, nie tylko Pugh, ale też aktorka wcielająca się w Anne. A na drugim planie mamy m.in. Ciarana Hindsa i Toby Jonesa, choć akurat Hinds za wiele do grania nie ma, więcej jest Jonesa.

Klimat filmu można kroić nożem, co jest też zasługą, scenografii, reżyserii, zdjęć i doskonałej muzyki, która bardziej pasuje do horroru. No i tak The Wonder się ogląda, jak kino grozy.  Przez cały film miałem uczucie, jakby coś było nie tak, że nie wszystko twórcy mi zdradzają, ale to nie jest horror, tylko dramat psychologiczny, w którym twórcy pokazali rzeczywistość w wiosce w Irlandii w XIX wieku, zderzenie  protestantki - pielęgniarki z katolicyzmem. Ocena: 8/10.

Emily the Criminal (2022)

Aubrey Plaza gra Emily, za którą ciągną się błędy z przeszłości w wyniku, których nie może zdobyć porządnej pracy, ma długi, więc pakuje się w różne przestępstwa. Aktorka świetnie gra kobietę (nawet już nie wiem, która to dobra rola Plazy w ostatnim czasie, nieważne czy w filmach, czy w serialach), która z jednej strony chciałaby żyć normalnym życiem, ale system jest tak skonstruowany, że pakuje się w coraz większe problemy. Słyszałem porównania filmu z Breaking Bad i coś w tym jest, bo główna bohaterka jest trochę jak Walter White, tylko różnica jest taka, że Emily budzi sympatię, kibicuje się dziewczynie, żeby udało się jej w życiu, a jak popełnia błędy to było mi przykro. Ocena: 7/10.

Ticket to Paradise (2022)

Nie przypominam sobie czy Julia Roberts i George Clooney zagrali razem wcześniej główne role. W TtP grają rozwiedzione małżeństwo, które się nienawidzi i jedyne co ich łączy to miłość do córki, która zaprasza rodziców na ślub, więc będę musieli ze sobą wytrzymać kilka dni na pięknej wyspie. Rodzice zakopują topór wojenny, bo chcą zniechęcić córkę do wyjścia za mąż. Był potencjał na dobrą komedię, ale nawet urocza para,  jaką tworzą Clooney i Roberts, którzy w realu są przyjaciółmi od wielu lat, niewiele pomogła. Dostałem zmarnowany potencjał na dobrą komedię. Nie wyszło tragicznie, tylko bezpiecznie i nijako. Ocena: 5/10.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #929 : Listopada 27, 2022, 23:20:50 »

Amsterdam (2022)

Nie mam nic do Davida O. Russella, kręci lepsze i gorsze filmy, większość dobrze oceniam, ale mieć w obsadzie tyle znanych nazwisk (Christian Bale, Margot Robbie, John David Washington, Andrea Riseborough, Anya Taylor - Joy, Chris Rock, Matthias Shoenaerts, Michael Shannon, Taylor Swift, Timothy Olyphant, Zoe Saldana, Rami Malek, Robert De Niro) i zrobić tak nudną komedię kryminalną, w której większość aktorów nie ma co grać (oprócz Bale'a, no i może Washingtona i Robbie), to trzeba mieć talent. Stawiam 4/10 głównie za stronę techniczną, bo muzyka i zdjęcia (Lubezki) świetne, ale co z tego, bo już po 30 minut zacząłem się męczyć.

Everything Everywhere All at Once (2022)

W końcu obejrzałem jeden z lepszych filmów 2022 roku i potwierdzam zachwyty większości widzów. Jest to połączenie multiuniwersum jak z Marvela (wśród producentów bracia Russo) z Matrixem z małymi elementami Ratatuj i Odysei Kosmicznej i wielu innych filmów, a tak naprawdę dramat o problemach rodzinnych. Mamy też hołd dla kariery Michelle Yeoh, która świetnie się spisała w kilku wersjach swojej bohaterki. Ale nie tylko Yeoh świetnie gra, bo też aktorzy wcielający się w córkę i jej męża. A co do męża to gra go dzieciak z Indiany Jonesa 2 i Goonies, który bardzo mi tutaj przypominał Jackie Chana. Nie chodzi mi o sceny walk, ale o podobieństwo fizyczne, z twarzy. Ciekawą drugoplanową rolę ma Jamie Lee Curtis. Nie tylko aktorsko, ale też wizualnie film się dobrze prezentuje, np. kostiumy, scenografia. No i montaż jest doskonały i mamy też świetne sceny akcji.

Jest to film z prostym przekazem, którego domyśliłem się od pierwszych scen z mamą i córką. W filmie dzieją się totalnie pojechane i absurdalne motywy, tempo jest zabójczo szybkie (jeden z reżyserów ma ADHD co odkrył w czasie produkcji filmu)  ale należą się brawa reżyserom, że to całe szaleństwo filmu nie przesłoniło historii, którą Dan Kwan i  Daniel Scheinert opowiedzieli. A nawet więcej powiem, że można się na filmie wzruszyć, mimo tempa jakie reżyserzy narzucili w filmie.

Nie zdziwię się jeśli to szaleństwo niektórych widzów zmęczy, ale ja od początku bylem wciągnięty w tą szaloną przejażdżkę  i nie byłem po seansie zmęczony. Nie jestem zaskoczony jak to dobry film jest, bo już swoim debiutem Człowiekiem scyzorykiem z pierdzącymi zwłokami Harry Pottera duet Daniels pokazali, że tworzą oryginalne i dobre kino (choć nie przeznaczone dla każdego widza). Po drugi filmie Danielsów czekam na każdy ich film. Ocena: 8/10.

Paws of Fury: The Legend of Hank (2022)

Sympatyczna animacja dla całej rodziny, która jest hołdem dla kina blaxploitation, filmów samurajskich i westernów, ale przede wszystkim jest to animowana przeróbka Płonących Siodeł Mela Brooksa, który napisał też scenariusz do animacji i podłożył głos pod jednego z bohaterów. Zamiast czarnoskórego szeryfa mamy psa trafiającego do miasteczka, w którym mieszkają koty. Może to nie poziom Płonących siodeł, ale całkiem nieźle się bawiłem. Są żarty meta, np. Samuel Jackson ma sceny, w których przekleństwa z których słynie są przerobione na dialogi jakie mogą polecieć w kategorii dla dzieci.  Cała obsada jest super, nie tylko Samuel L. Jackson, ale też Michael Cera, Ricky Gervais, Michelle Yeoh (nie sprawdzałem wersji polskiej, ale pewnie też nasz dubbing daje radę).

Ale największym zaskoczeniem jest muzyka Beara McCrearyego, który jest znany z soundtracków do Outlandera, Pierścieni Władzy, Black Sails, God of War, czyli zupełnie inne klimaty, a w Paws of Fury stworzył soundtrack zupełnie nie w swoim stylu (hołd dla kina blaxploitation, westernów, kina samurajskiego), który wyszedł super. Ocena: 6/10.

Wendell & Wild (2022)

Animacja poklatkowa dla starszych widzów łącząca w sobie kino Henry Selicka (reżyser) i Jordana Peele'a, który napisał scenariusz (jest oczywiście ważny przekaz społeczny i polityczny w filmie). Peele gra jednego z tytułowych bohaterów razem z komikiem, z którym kiedyś występował. Jest to też trochę film w stylu Tima Burtona, czyli kino jakie lubię, ale kolejny raz, mimo całej mojej sympatii do Jordana Peele'a nie zachwycam się tak jakbym chciał.

Jestem miłośnikiem animacji poklatkowej, więc za tytaniczną pracę jaką Selick wykonał ze swoją ekipą należą się wszystkie nagrody świata. Dubbing daje radę, film ma klimat, ale problemem jest to, że nie polubiłem głównej bohaterki, tak samo jak reszty bohaterów, więc nie było emocji. Film nie trzymał mnie w napięciu, nie rozbawił, nie wzruszył, tylko podziwiałem stronę techniczną animacji. Wyżej stawiam od Selicka Miasteczko Halloween oraz Koralinę. Oceniam na 6/10 za stronę techniczną i dubbing.
« Ostatnia zmiana: Listopada 27, 2022, 23:28:25 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #930 : Listopada 29, 2022, 23:47:40 »

Willow (1988)

Przed premierą serialowej kontynuacji filmu Willow Rona Howarda przypomniałem sobie tego klasyka fantasy, z którego okazało się, że zaskakująco dużo pamiętałem, mimo nie wracania do filmu od wielu lat. Willow pomimo tego, że niektóre efekty specjalne trochę się zestarzały, broni się klimatem i sympatycznymi bohaterami. Choć są to proste postacie, o których za wiele nie można powiedzieć. Cały czas się coś dzieje, kibicuje się bohaterom, ale najlepszy jest, tak jak zapamiętałem, Val Kilmer (ciekawe jak wyjaśnią jego brak w serialu).

Jedyne czego bym się czepiał to tego, że córka złej królowej, zagrana przez (przyszłą - wtedy, a dziś byłą) żonę Vala Kilmera, dość szybko zmieniła strony i przeszła na dobrą stronę mocy. Rozumiem że to proste fantasy i bez rozwoju bohaterów, a Joanne Whalley nie ma za wiele do grania, ale jakoś i tak wyszła biednie przemiana jej bohaterki. Wystarczyło kilka spojrzeń na walczącego Vala Kilmera i dziewczyna nie ma żadnych wątpliwości. No i też od tego momentu córka złej królowej nie ma prawie w ogóle żadnego dialogu. Ocena: 7/10.

Im Westen nichts Neues (2022)

Nie pamiętam poprzednich adaptacji książki, chyba nawet ich nie widziałem, więc nie będę porównywał, tak jak i z książką, którą tak dawno czytałem, że nic z niej nie pamiętam. Więc to (anty)wojenne dzieło będę oceniał jako samodzielny film. No i trzeba powiedzieć, że Niemcy się postarali. Nie zdziwię się, jeśli Na Zachodzie bez zmian dostanie nominację, a może nawet Oscara, bo to realizacyjne znakomite wojenne widowisko. Doceniam też za to, że to film o Wielkiej Wojnie, która nie jest tak popularna w kinie, choć to chyba nie jest odpowiednie słowo, jak II wojna światowa.

 Film mnie wciągnął, były emocje, tylko że nie dostałem nic nowego czego wcześniej nie pokazano i nie powiedziano w filmach z tego gatunku, czy to był film o I wojnie, czy II wojnie, czy o wojnie w Wietnamie lub innych. No i jednak do poziomu genialnego serialu Kompania Braci, filmów Szeregowiec Ryan i Idź i patrz to trochę brakuje, ale nie zmienia to faktu, że to znakomite kino, choć oczywiście ciężkie w odbiorze, które najlepiej oglądać na jak najlepszym sprzęcie i na jak największym ekranie. A jeśli miałbym się czegoś przyczepić, ale to tak bardzo na siłę, to tego, że twórcy walą łopatą z przekazem wprost w widza scenami z dowódcami i politykami, jakby widź się nie domyślił jaki film ma przekaz, ale i tak polecam, zwłaszcza miłośnikom kina wojennego. Ocena: 8/10.

Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #931 : Grudnia 04, 2022, 23:59:14 »

Benedetta (2022)

Historia inspirowana faktami o tytułowej zakonnicy mającej sny/wizje z Chrystusem, w których jest jego oblubienicą. A sceny są takie, że Jezus ją ratuje niczym rycerz z mieczem w dłoni, gdy np. atakują ją węże, które sieka i krew się leje.  Dziewczyna uważa, że jest mistyczką przez którą przemawia Jezus, co objawia się stygmatami. Stygmaty budzą zainteresowanie przełożonej zakonu, ale też sprawa wychodzi na jaw poza zakon. A czy to są prawdziwe cuda, czy dziewczyna udaje, to (może?) dowiecie się z filmu. Drugim równie ważnym wątkiem jest przyjaźń Benedetty z Bartholomeą, która dopiero co wstąpiła do zakonu. No i ta relacja dość szybko przechodzi we wzajemne pożądanie i seks (ale zaskakujący zwrot akcji u Verhoevena), więc mamy połączenie historii o cudach z lesbijskim romansem, z dużą dawką golizny, ale jeśli znacie twórczość Paula Verhoevena to nie powinniście być zaskoczeni tematami jakie film porusza i kontrowersyjnymi, tak bardzo ogólnie powiem, scenami.

Jest to verhoevenowy film, czyli seks, przemoc, torture porn, erotyk z zakonnicami, grindhouse, kicz, i to nie są wszystkie atrakcje w tym chaosie, który ogląda się z zainteresowaniem, co jest zasługą sprawnej reżyserskiej ręki Verhoevena, który połączył wszystkie te pozornie nie przystające do siebie elementy w jedno i film się nie rozsypał, ale też obsady, przede wszystkim cudownej Virginie Efira w roli Benedetty.  Nie chodzi mi o odwagę aktorki, a Verhoeven to reżyser, który lubi pełną goliznę, tylko mam na myśli grę aktorki, która tworzy intrygującą i  wielowymiarową postać.

Ale też reszta aktorów ma znakomite role, np. zakonnica - szefowa i przyjaciółka/dziewczyna Benedetty. Widać rękę jednego z najlepszych specjalistów od łączenia satyr z dużą dawką brutalności i kinem gatunkowym (SF, thrillery) i filmów z mocnym klimatem erotycznym. Paul Verhoeven mimo wieku ma w sobie wciąż reżyserską bezczelność z jakiej był znany w latach 80 i 90. Są elementy do których mógłbym się przyczepić, ale całościowo to jeden z lepszych filmów Vehoevena w ostatnich latach. Bardziej mi się podobał od jego poprzedniego filmu, czyli Elle z Isabelle Huppert, która tutaj gra matkę przełożoną. Ocena: 7/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #932 : Grudnia 10, 2022, 22:15:02 »

The Fabelmans (2022)

Sezon Oscarowy oficjalnie otwarty  :rad2: A zaczynamy najnowszym filmem Stevena Spielberga. The Fabelmans to nostalgiczne, ciepłe i pełne humoru spojrzenie Spielberga na własną młodość, rodzinę i pasję do kina.

Najważniejszy jest tu wątek rodziców. W wielu filmach Spielberga przewija się wątek nieobecnego ojca i spodziewałem się, że główne rozdrapy będą się skupiały wokół tej postaci ale wcale tak nie jest. Przez dużą część filmu to matka jest główną osobą wokół której rozgrywa się dramat. W tej roli występuje Michelle Williams i jest bardzo, bardzo dobra. To jest rola warta nominacji.

Oczywiście film jest dobrze zrobiony, bo Spielberg nigdy nie schodzi z pewnego poziomu ale nie jest to jego najlepszy film jeśli chodzi o reżyserię. Jest tu na pewno kilka scen, które mają magię Spielberga. Sam film ma trochę dziwną konstrukcję. To jest trochę taka zbitka anegdotek z życia, brakuje tutaj typowych trzech aktów. Więc z nominacją dla Stevena może być różnie. Jak konkurencja nie będzie duża to oczywiście się załapie. Zdjęcia Kamińskiego też są świetne ale nie tak efektowne jak w zeszłym roku w West Side Story.

Mnie się ten film bardzo podobał. Chętnie do niego jeszcze wrócę. Oglądasz ten film i widzisz w nim inne filmy Stevena i po seansie masz ochotę oglądnąć jakiś jego film z tą nową perspektywą  :faja:

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)


8.5/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #933 : Grudnia 17, 2022, 16:14:24 »

Avatar: The Way of Water (2022)

Czy Cameron zrobił kolejne arcydzieło na miarę T2 czy Titanica? Nie. Niemniej jednak trzeba oddać The Way of Water fakt, że czegoś takiego nigdy wcześniej nikt nie zrobił i już pewnie nigdy nie zrobi. Skala tego filmu jest powalająca.

Początek mnie trochę zaniepokoił bo przez pierwsze kilkanaście minut nie mogłem się przyzwyczaić do 3D...  :haha: ale w końcu moje oczy się przyzwyczaiły. I początek jest też najsłabszy w tym filmie, bo w krótkim czasie dostajemy dużo bardzo skompresowanych informacji i co tu dużo mówić jest to też trochę powtórka z rozrywki z pierwszej części. Nawet efekty nie wydają się być jakieś lepsze niż w jedynce. I dopiero gdzieś po 40 minutach, gdy zmienia się miejsce akcji z lasu na wioskę wodnego plemienia rozumiemy na co poszła kasa w tym filmie ;)

Podwodne efekty są zachwycające. Nie da się tego nawet za bardzo opisać to trzeba zobaczyć. Przez godzinę dostajemy taką dawkę piękna, że znów mamy to samo pragnienie przebywania z naturą, które tak dobrze działało na widzów w pierwszym filmie. A wizualnie Cameron znów przebił samego siebie.

Potem mamy powtórzony schemat z części pierwszej czyli smutne wydarzenie, który pokazuje nam jak bezmyślna jest ludzka rasa  ;( No i chwilę później zaczyna się godzinny finał, który też spektakularnością przebija jedynkę i gdzie pojawia się klasyczny Cameron i mamy tu motywy rodem z Głębi, Titanica i T2 zmiksowane w jedną epicką scenę akcji.

I w tym wszystkim mi osobiście trochę zabrakło połączenia z bohaterami. Problem tu chyba polega na tym, że jest ich za dużo. Jake i Neytiri mają całą gromadkę dzieci i każde z nich ma swoje pięć minut w tym filmie, tylko jest trochę tak, że mimo długości  nie ma czasu żeby ich wątki odpowiednio wybrzmiały. To jest mój największy problem z tym filmem. Ale jeśli to będzie trylogia (albo coś jeszcze większego) to nie mam wątpliwości, że w kolejnych filmach będzie tylko lepiej. Bo na przykład bohaterka Sigourney jest  intrygująca i na pewno można z niej zrobić centralną postać w kolejnych filmach. Wątek Quaritch'a i Spider'a też zmierza w interesującym kierunku. Cameron musiał w tym filmie położyć podwaliny pod epicką historię i to trochę działa na niekorzyść ale może niesamowicie zaprocentować w kolejnych odsłonach.

Ale jako fanboy James'a stwierdzam, że absolutnie warto było czekać 13 lat na ten film.

Waham się miedzy 8/5 a 9/10. Ale znając mnie po powtórkach będzie 9 ;) Pójdę na to jeszcze z trzy razy :P
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #934 : Grudnia 17, 2022, 17:03:35 »

Biorąc pod uwagę, że jesteś fanboyem Jamesa, a 9-ki wystawiasz dość nagminnie, to chyba naprawdę musi być słaby film :D :D
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #935 : Grudnia 17, 2022, 17:11:47 »

Jak ty dasz temu filmowi 5/10 to będzie oznaczać, że to świetny film bo ty dajesz bardzo dobrym filmom tylko 5  :D Co tylko potwierdzi, że moje 9/10 jest odpowiednią oceną ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #936 : Grudnia 17, 2022, 18:02:22 »

Jest w tym pewna wewnętrzna logika :D
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #937 : Grudnia 18, 2022, 01:01:25 »

Avatar: The Way of Water (2022)

Niemniej jednak trzeba oddać The Way of Water fakt, że czegoś takiego nigdy wcześniej nikt nie zrobił i już pewnie nigdy nie zrobi.

Jedyny reżyser, który Camerona może przebić w rozwoju technologicznym/efektów specjalnych w kolejnych filmach jest on sam.

Ja też jestem fanem Camerona i u mnie żaden jego film nie ma mniej jak 8/10 (właśnie Avatar i Prawdziwe kłamstwa tyle dostały), a reszta ma 9/10. Choć jak na fana nigdy Cameronowi nie dałem 10/10, nawet oba Terminatory (zdałem sobie teraz sprawę, że nigdy nie widziałem w całości serialu Kroniki Sary Connor z Leną Headey w roli głównej, z muzyką mojego ulubionego kompozytora Beara McCreary; a z tego co pamiętam i co widziałem to nie była zła produkcja, ale całkiem dobra alternatywna wersja Terminatora 3 - widzieliście może ten serial?), Aliens, Titanic i Otchłań mają u mnie "tylko" 9 (no i jeszcze jest Alita Rodrigueza, bo  tak naprawdę to cameronowy film, któremu dałem 7/10 i Strange Days jego byłej żony, czyli pani Bigelow, z Ralphem Fiennesem ma u mnie 8/10).

A co do Aliens to pozwolę sobie na powrót do przeszłości, na wspomnienia. Aliens to był jeden z moich pierwszych seansów w kinie, gdy miałem 11 lat i film z którym związane są fajne wspomnienia rodzinne. Pamiętam jak byłem na wczasach w Węgierskiej Górce i z tatą i bratem, który miał 9 lat, poszliśmy na film Camerona do kina w domu kultury.

Pamiętam całą sytuację. Przy kupowaniu biletów bileterka pytała tatę o wiek brata, a tata, że on taki nie wyrośnięty, ale to nic w porównaniu z tym co się działo na sali kinowej. Bo za  ostatnimi siedzeniami było rusztowanie i przed seansem filmu wychodzi jakiś facet na środek i mówi, żeby nie reagować zbyt emocjonalnie, zbyt głośno, bo kino jest w trakcie przebudowy. Facet tym tekstem wywołał takie napięcie, że nikt nawet nie jęknął, nie mówiąc o jakiś krzykach ze strachu na Aliens, dosłownie muchy nie było słychać. Dzięki temu tekstowi napięcie w czasie seansu można było kroić nożem.

A jeszcze na dodatek tata czytał bratu bardzo cicho napisy, dlatego usiedliśmy w ostatnim rzędzie, żeby nikomu nie przeszkadzać. Aliens to był pierwszy film Camerona jaki widziałem, od tego filmu fanem reżysera zostałem, ale też SF i horroru. A rok później byłem sam w kinie na Terminatorze 1 (jak wracałem do domu to miałem wrażenie, że jakiś wielki facet za  mną idzie, byłem pewien że to elektroniczny morderca, tak na mnie film podziałał). Nigdy sytuacji z Aliens w domu kultury w Węgierskiej Górce nie zapomnę:)

Też wybieram się w najbliższym tygodniu na Avatara 2, tylko że seans który mnie najbardziej interesuje (3D, HR czy jak to tam się nazywa, napisy), to grają tylko o 19.30, ale wpierw powtórzę sobie jedynkę. Choć dość dobrze pamiętam, powtarzałem ją kilka lat temu i nawet w domu, na telewizorze, bez 3D dobrze się bawiłem.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 18, 2022, 01:44:27 wysłane przez michax77 » Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #938 : Grudnia 18, 2022, 10:00:34 »

Kino w Węgierskiej Górce działa na wyobraźnię, niezależnie od seansu :) Niedawno w Milówce mijałem nieczynne już raczej kino i obudziła się we mnie tęsknota za tamtymi małymi kinami. Sam Aliens też oglądałem za dzieciaka. Byliśmy na koloniach bodaj w Ustce, w jakimś ośrodku wojskowym (tak to przynajmniej wtedy zrozumiałem). I poszliśmy też do takiego wojskowego kina. Już wtedy wydawało się stare i zaniedbane. A tu jeszcze jakimś cudem puszczono nam właśnie Aliens. Strasznie to przeżywałem, bo to chyba też pierwszy horror, jaki w życiu oglądałem. Film własnej legendy nie udźwignął, bo gdy oglądałem go po wielu latach wydał mi się dość zwyczajny i mało straszny, raczej kino akcji, aniżeli horror. I raczej zawsze będę wolał oryginał Scotta.

Z Camerona najbardziej lubię TII i Titanica, a swego czasu takie "Prawdziwe kłamstwa" mnie rozczarowały, bo oczekiwałem mocnego filmu z Arniem, a film, wiadomo, jest taki z przymrużeniem oka kręcony. Dziś lubię bardziej, choć dawno nie wracałem. A zwalniałem się wtedy z lekcji, by iść na seans :D
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #939 : Grudnia 18, 2022, 10:51:19 »

Niedawno w Milówce mijałem nieczynne już raczej kino i obudziła się we mnie tęsknota za tamtymi małymi kinami.

A ja zupełnie nie tęsknię za takimi kinami. Mimo tego, że większość moich ulubionych filmów oglądałem właśnie w takich kinach i dokładnie pamiętam te seanse... to jednak wolę multipleksy Cinema City :) Siedzenia wygodne... a jako sobie przypomnę Braveheart w kinie Uciecha w Krakowie... to pod koniec filmu cierpiałem równie mocno co William Wallace   Multipleksy wymogły jednak wyższą jakość seansu, cyfryzacja wszystkiego sprawiła, że filmy zawsze wyglądają dobrze... a w tych starych kinach z kopią filmu bywało różnie.

Ale pamiętam dokładnie seans Se7en w kinie Warszawa (też Kraków, później się chyba zmieniła nazwa na Atlantic). Siedzieliśmy z rodzicami na balkonie :faja: I byłem tak posrany... a na koniec byłem wstrząśnięty bo nigdy nie widziałem takiego filmu... i tak zaczął się fanatyzm Finchera w moim życiu  :D ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
Strony: 1 ... 45 46 [47] 48 49 ... 57   Do góry
Drukuj
Skocz do: