J1923
Miejsce pobytu: Sto(L)ica | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #840 : Września 29, 2021, 13:45:55 » |
|
Ostatnio coś tam oglądałem. GhostbustersSzarpnięcie się za klasykę z babami w rolach głównych. Ogólnie film raczej mocno krytykowany zewsząd. Fabularnie rzeczywiście nie grzeszy polotem, ale kilka scenek jest dość śmiesznych. Podobało mi się włączenie oryginalnych bohaterów. A tak to mocne nawiązanie do pierwowzoru. W każdym razie nie krytykuję za mocno, lekkie kino z nutką humoru i nostalgii. 5+/10 KlerDługo się zbierałem do tego filmu, bo trochę mnie zniesmaczył zwiastun ujrzany w kinie. Jakoś spodziewałem się po prostu ataku na instytucję kościoła, co jest zerooryginalne, ponieważ teraz moda na to przeogromna. W każdym razie zacząłem oglądać i zaciekawił mnie, bo zauważyłem, że niesie ze sobą jeszcze coś innego i historia jest dość mądrze opowiedziana. Postaci są ciekawie skrojone i jak to u Smarzowskiego bywa utkane z losów autentycznych osób. Tyle, że nie ma się specjalnie wrażenia przesytu, szczególnie, że nie są to bohaterowie jednostronni. Oczywiście nie wszystko mi się podobało, bo kilka scen było naprawdę słabych, np. wejście do parafii księdza stylizowanego na Międlara, u którego jacyś skinheadzi non stop wykrzykiwali coś w stylu "biała rasa, siła". Słabizna straszna. Ale ponadto, to naprawdę dość ciekawie utkana opowieść osadzona w problemach kleru, a także całego społeczeństwa. 7/10 ViceW "Klerze" nawet w połowie nie mieliśmy takiego ataku, jaki następuje w tym filmie. Mam wrażenie, że każda minuta tego dzieła to siarczysty policzek wymierzony w postać znienawidzonego przez twórcę filmu Cheneya. Poważnie, reżyser chyba znalazł winnego wszystkich win i katastrof świata w jednej żądnej władzy osobie. I tak, z jednej strony film jest niezwykle sprawnie zrobiony, z drugiej strony cały czas pali się lampka, że mamy do czynienia z przeogromną wręcz propagandą. Nie wiem czy kino powinno służyć do rozrachunków z przeciwnikami politycznymi albo czy powinno służyć w takim stopniu. Ogromnym plusem produkcji są role i charakteryzacja głównych postaci dramatu. Niektórzy politycy zostali odwzorowani w ten sposób, że się łapałem na tym, że się zastanawiałem czy to na pewno nie oni samych siebie grają 6/10 O wszystko zadbamJeden z oryginalniejszych filmów ostatnich czasów, który bezsensownie zmierza do rąbanki, z wielką klasą, ale jednak "zabili go i uciekł". Pełny świadomości wad tej produkcji i tak oceniam ją pozytywnie, bo bardzo miło spędziłem czas z bohaterami tej przesadzonej opowieści. No i znów świetna Pike. 6+/10 Iluzja 2Po pełnej bredni pierwszej części, przyszedł czas na drugą, która jest nie mniej wypełniona niedorzecznościami Akcja ani na chwilę nie zwalnia i ani przez chwilę się człowiek nie zastanawia nad sensem tego co się dzieje. Niech po prostu leci i zabawa trwa. 5/10
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
J1923
Miejsce pobytu: Sto(L)ica | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #841 : Września 30, 2021, 12:33:04 » |
|
Margot jedzie na ślubTaki zupełnie bezsensowny dramat. Babka jedzie na ślub siostry z pewnym gościem, który budzi podejrzenia. No i to jest niby osią dramatu, bo nagle się okazuje, że to wydarzenie wywołuje u bohaterów wysyp różnych problemów i zachowań, które - jak dobrze rozumiem - wcześniej były totalnie poukrywane gdzieś wewnątrz bohaterów... Taki film o niczym, a wszystkie postaci jakby były na psychotropach. 4+/10 Fakty i aktyPrzypomniałem sobie ostatnio ten już lekko leciwy film, mocno absurdalny film, który jest niezwykle aktualny. Pokazuje jak w najgłupszy, wręcz niewyobrażalny sposób media starają się sterować opinią publiczną. No przecież przykład z pokrzywdzoną dziewczynką z kotem uciekającą w Albanii to jest idealne odwzorowanie migrantki z kotem na polskiej granicy z ostatnich dni No i film jest rzeczywiście fajny, jeżeli chodzi o absurdalne podejście, ale jest jakiś taki mało przyjemny w oglądaniu. 6/10 Mortal KombatFilm wymagający od widza maksimum skupienia. Podchodzisz zalać herbatę, spuszczasz ekran z oczu na 30 sekund, a tu już przybywa 2 nowych bohaterów i jesteś dwa światy dalej. Dzieje się tak wiele, że aż trudno uwierzyć, że wszystko to jakimś cudem udało się zmieścić w tak krótkim metrażu. Sprawnie zrobione, choć ogrom wydarzeń nie pozwala się tym wszystkim delektować. Za jednym zamachem rozgrywa się kilka bitew w różnych przestrzeniach itd. Można obejrzeć, ale wrażenia nie robi. 5/10 Atomic BlondeDla mnie jedno z większych zaskoczeń ostatnich czasów. Bałem się, że będzie bezsensowna rąbanka, latanie, unikanie kul i zero fabuły, tymczasem jest sporo akcji, ale bardzo dobrze nakręconej, ale też i sporo zwrotów fabularnych. Naprawdę oglądało mi się to bardzo dobrze. Więc pod kątem realizacyjnym bardzo dobre, role też super, jest klimacik, historia nieprostolinijna i wciągająca. Mi się podobało i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. 7/10 NiedobraniKolejny film z Charlize, który oglądałem w ostatnim czasie. Taki na miarę polskich komedii romantycznych, czyli kobieta u władzy i nieudacznik się w jakiś sposób wiążą ze sobą. Historia jest głupiutka, a że jeszcze gra tam Seth Rogen, to wiadomo, że dojdzie specyficzny humor i seks. No i sumarycznie to jest aż za głupie. Można obejrzeć, ale żadnego wrażenia nie robi 5/10
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #842 : Października 07, 2021, 23:58:10 » |
|
Prisoners of the Ghostland (2021)
Lubię Nicolasa Cage'a, więc oglądam te lepsze niszowe produkcje, które pojawiają się w ostatnich latach, ale wiadomo, że między jednym a drugim dobrym filmem, głównie z gatunku SF i horroru (choć trafiają się też takie wyjątki jak dobry Pig, czyli dramaty psychologiczne) trafiają mu się też słabe bardzo filmy. No i dla mnie takim filmem jest dzieło Sion Sono Prisoners of the Ghostland, nieznanego mi japońskiego reżysera (ale ja oglądam głównie koreańskie i chińskie kino, z Japonii omijam), które jest Mad Maxem z Nicolasem Cagem w roli Hero (dosłownie tak się nazywa).
Cage gra skazanego złodzieja, który zostaje wyciągnięty z więzienia przez bogatego gubernatora, Hero ma odnaleźć jego zaginioną wnuczkę, graną przez Sofie Boutellę. Ale żeby nie skrzywdził jej to nosi kostium z bombami na rękach, szyi i na jądrach. Jeśli się zdenerwuje na wnuczkę gubernatora, albo za bardzo podnieci, to wtedy załącza się bombka i musi się uspokoić, bo inaczej wybuchnie. No i jest scena, gdy Hero się za bardzo podniecił przy dziewczynie i nie zdążył się uspokoić, więc wybucha mu jedno jądro i bierze je, tzn urwane, jak odleciało, zdziwiony do ręki i mdleje z krzyku. To nie jedyny raz jak bomby przy ciele wybuchają.
Widać że to produkcja zamierzenie zła, poczytałem o reżyserze i dość znany to twórca jest, ale przyznam, że poza autoironicznym Cagem, który akurat nie cage'uje aż tak bardzo jakby mogło się wydawać, kilkoma pojechanymi scenami np. z lalkami w świecie jak z Mad Maxa połączonym z samurajami i westernem to trochę się męczyłem. Ocena: 3/10.
|
|
« Ostatnia zmiana: Października 08, 2021, 00:08:34 wysłane przez michax77 »
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #843 : Października 12, 2021, 12:28:49 » |
|
Remininscence (2021)
Wojna i zmiana klimatu podtopiły Miami. Nick i Emily prowadzą biznes, mają specjalne urządzenie, które oferuje klientom możliwość przeżycia każdego wspomnienia, jakie sobie zapragną. Pewnego dnia u Nicka i Emily zjawia się tajemnicza kobieta, Mae, która prosi ich o pomoc w znalezieniu zgubionego klucza, by zbadali jej wspomnienia w tym celu. Nick i Mae mają się ku sobie, ale po kilku m-cach kobieta znika bez słowa wyjaśnienia. Nick nie może się pogodzić i odtwarza non stop wspólne chwile z Mae co doprowadza go do odkrycia pewnych faktów, których lepiej by nie poznał.
Połączenie romansu, neo-noir, post-apokalipsy i SF, to niestety zmarnowany potencjał w każdym elemencie tego misz maszu gatunków. Film nie działa ani jako neonoir, ani jako romans, ani jako postapokalipsa i SF. Od początku wiemy, że Maeve to femme fatale, która sprowadzi na biednego Nicka tylko problemy. Lepiej żeby nie próbował dowiedzieć się co się stało z jego miłością. Oczywiście dostajemy monologi głównego bohatera jak z filmów noir i długo można by wymieniać kolejne klisze tego gatunku.
Film nie działa też jako romans mimo tego, że Hugh Jackman i Rebecca Ferguson (jak zawsze wygląda zjawiskowo) to dobrzy aktorzy, starają się, ale za wiele emocji w ich melodramacie nie było. No i to właśnie jest problem debiutu w pełnym metrażu jako scenarzystki i reżyserki Lisy Joy, współtwórczyni serialu Westworld, która szefuje temu serialowi razem ze swoim mężem Jonathanem Nolanem. A oprócz Lisy Joy w ekipie filmu jest też wymieniony brat Christophera Nolana , Jonathan, jako producent, a na drugim planie pojawia się kilku aktorów znanych z Westworld, muzykę zrobił Ramin Djawadi, za zdjęcia odpowiada jeden ze zdjęciowców serialu HBO.
Od początku jak oglądałem czułem się jakbym oglądał spinoffa Westworld albo kolejny sezon, więc nie zdziwię się jak pojawi się któryś z bohaterów filmu w serialu z Anthony Hopkinsem i Edem Harrisem. No i film ma podobną wadę, jak serial Westworld, czyli porządna robota, aktorsko nie można nic zarzucić, ale brakuje emocji. Choć serial jest lepszy bo ma więcej godzin do rozwinięcia historii a w Reminiscencji Lisa Joy musiała się zmieścić w dwóch godzinach z historią. Film nie działa też jako widowisko, jako postapokaliptyczne SF. Wydaje mi się że jej szwagier lepiej by miasto pokazał, bo żaden obraz z podtopionego miasta nie został mi w pamięci. Jedynie co zapamiętałem to śpiewającą Rebeccę Ferguson. Ocena: 5/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #844 : Października 19, 2021, 23:15:20 » |
|
- Free Guy (2021)
Obejrzałem jeden z hitów tego roku, czyli nowa produkcja z Deadpoolem, ale w wersji bez fucków i sucharów nieśmiesznych. No i nawet mi się podobało, to połączenie Truman Show, Westworld, z filmami jak Ready Player One. No i jest na pewno lepszy od tych dziadostw jak Kosmiczny Mecz 2 i właśnie Ready Player One, bo nawet jak wcisną milion nawiązań to tak nie męczą, a czasami fajnie wypadną nawiązania (i gościnne występy) ale zdałem sobie sprawę, że ja Ryana Reynoldsa (tak na marginesie ja go cały czas mylę z Ryanem Goslingiem i zawsze muszę sprawdzić po seansie z jakim aktorem obejrzałem) grającego n-ty raz Ryana Reynoldsa też w wersji dla wszystkich średnio lubię.
Więc to nie tylko fucki i żarty mnie męczyły w Deadpoolach (jedynki nie cierpię), czy w tym filmie nowym z Hayek i Jacksonem, ale gość mi średnio wchodzi, nieważne jakie żarty sprzedaje, dla dorosłych, czy dla wszystkich. Każdy w tym filmie podobał mi się bardziej jak on, nawet przeszarżowany Waititi, a zwłaszcza młody ze Stranger Things i Jodie Comer, która fajnie, że dostaje role w filmach. Więc ogólnie to może być, produkcja na 6/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #845 : Października 28, 2021, 22:51:16 » |
|
Sweat (2021)
W końcu nadrobiłem polski film o influencerce , dzięki któremu zrobiło się głośno o Magdalenie Koleśnik. Ale akurat tak się złożyło, że przed filmem widziałem 2 sezon Kruka Macieja Pieprzycy, który powstał po Sweat, w którym aktorka ukradła show głównemu aktorowi, więc już nie było takiego zaskoczenia, skoro poznałem Koleśnik wcześniej, tylko film potwierdził że to świetna i charyzmatyczna aktorka, którą kamera kocha. A akurat w tym filmie to trochę jak w Zapaśniku z Mickeyem Rourke kamera jest bardzo blisko twarzy i ciała bohaterki, przyklejona do niej. Dziewczyna zagrała doskonale, a jest też sporo fizycznego aktorstwa i delikatnej gry, gdy na twarzy widać, jakie emocje towarzyszą głównej bohaterce , ale reszta aktorów też się spisała.
Ale pochwalić muszę też stronę techniczną, bo muzyka, montaż, zdjęcia i reżyseria też trzyma wysoki poziom. Najlepsza scena to chyba odwiedziny u mamy, ale ogólnie całość trzyma poziom, np wątek ze stalkerem zaczyna się dość schematycznie, a ostatecznie poszedł w ciekawą stronę. Po 2 serii Kruka i Sweat będę wypatrywał kolejnych ról Koleśnik. Ocena: 7/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #846 : Listopada 04, 2021, 21:55:08 » |
|
Hiacynt (2021)
Robert, młody milicjant wpada na trop mordercy gejów. W toku śledztwa poznaje Arka. Postanawia wykorzystać go jako informatora, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ta relacja wpłynie na jego pracę i życie osobiste. Nowy film Piotra Domalewskiego (serial Sexify, filmy Cicha noc i Jak najdalej stąd), to połączenie kryminału z historią miłosną, która działa głównie dzięki aktorom, a przede wszystkim Tomaszowi Ziętkowi w roli głównej (tak się akurat złożyło, że w krótkim czasie miały premierę dwa filmy o latach 80 z Ziętkiem w roli głównej, drugi to Żeby nie było śladów). Ziętek gra świetnie chłopaka, który chce być prawdziwym stróżem prawa, któremu nie podoba się to jak jego przełożeni, w tym ojciec, podchodzą do sprawy, czyli ważniejsze dla nich od znalezienia sprawcy, jest znalezienie kozła ofiarnego i jak najszybszego wyciszenia sprawy.
Ale z czasem równie ważny, a nawet ważniejszy będzie wątek relacji milicjanta ze swoim (nieświadomym kim jest główny bohater) informatorem. A dla osób zainteresowanych polską historią, operacja Hiacynt stanowi jedynie historyczne tło dla kryminalnej intrygi i dramatu jaki będzie przeżywał milicjant. Oprócz Ziętka warto wymienić z obsady też Huberta Miłkowskiego w roli Arka - informatora, Tomasza Schuchardta w roli partnera Roberta Mrozowskiego, który jest klasycznym złym gliniarzem i Marka Kalitę w roli ojca głównego bohatera. Doceniam też stronę techniczną, czuje się klimat lat 80, Warszawa wygląda jak z tamtych czasów. Jest to porządna robota, ale Paweł Domalewski znany jest z tego, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Ocena: 6/10.
W jak morderstwo (2021)
W Podkowie Leśnej ciało zamordowanej kobiety odkrywa Magda, która uwielbia kryminały. Magda dostrzega na szyi zmarłej naszyjnik należący do jej zaginionej przyjaciółki, więc rozpoczyna prywatne śledztwo. Początek był dość ciekawy i klimat filmu, który trochę przypominał mi produkcje Machulskiego, ale niestety czym dalej to moje zaangażowanie w historie malało. Jeśli warto obejrzeć to dla jednej z najbardziej niedocenianych polskich aktorek w roli głównej, czyli Anny Smołowik, która idealnie sprawdziła się w roli nieszczęśliwej żony, świetnego detektywa i fana kryminałów, kobiety, która nigdy nie zapomniała o zaginionej przyjaciółki.
Smołowik ma świetne wyczucie komedii i poszczególnych konwencji. No i uwielbiam jej sympatyczny głos, który od razu wywołuje ciepłe uczucia. Nie ważne jaką rolę gra Anna Smołowik, to zawsze chce się kibicować bohaterkom, które gra i podobnie jest w tym przypadku, a nawet potrafi ukraść film jak było w Juliuszu, w którym grała drugi plan. To nie jest nieznana aktorka, ale nie jest tak popularna jak inne gorzej utalentowane od niej polskie aktorki, a szkoda. Niech będzie 5/10, głównie za przeuroczą jak zawsze Annę Smołowik.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #847 : Listopada 07, 2021, 01:49:03 » |
|
The Harder They Fall (2021) Wyjęty spod prawa przestępca, Nat Love, dowiaduje się, że Rufus Black, który zabił jego rodziców, a jego okaleczył, wyszedł z więzienia, w czym pomógł mu gang Blacka, więc Nat zbiera swój dawny gang i postanawia dokończyć zemstę. Film zbiera bardzo średnie recenzje w polskim internecie, co po obejrzeniu trailera wiem z czym ma to związek, ale mi się podobał ten czarnoskóry western. Biali aktorzy grają dosłownie epizody, każdą rolę grają czarnoskórzy aktorzy, ale za to jacy, bo jak na debiutującego w pełnym metrażu reżysera Jeymesa Samuela, który jest też współscenarzystą i odpowiada za świetną muzykę to udało mu się ściągnąć fajne nazwiska, bo np. Delroya Lindo, Zazie Beetz, Reginę King, LaKeith Stanfielda. Nata Love gra Jonathan Majors, a mordercę jego rodziców Idris Elba. No i wszyscy się spisują doskonale w swoich rolach, a większość, może oprócz Lindo, gra bandziorów, to nie są pozytywne postacie. Szczególnie LaKeith mnie zaskoczył, choć to dobry aktor, bo nie pasuje mi do ról złych charakterów, a gra najbardziej paskudnego typa z gangu Idrisa Elby. LaKeith kojarzy mi się z rolami facetów na prochach, przymulonych, leni śmierdzących, gości bardzo wyluzowanych krótko mówiąc, a sprawdził się w tak innej roli . Dziewczyny też są super i mają najlepszą scenę walki z całego filmu. Największym zaskoczeniem jest Jonathan Majors, którego ostatnio widzę coraz częściej w różnych produkcjach np. Kraina Lovecrafta, Loki, ale jakoś nie zrobił na mnie wrażenia w żadnej roli. Miałem o nim nie najlepsze zdanie, że to średni aktor. Rola Nate Love'a to pierwszy występ aktora, który mi się podobał. Nie odstaje od reszty artystów. Oczywiście filmowi się obrywa za to, że przedstawia nieprawdziwą historię, laurka dla czarnoskórych, bo nie było czarnoskórych rewolwerowców, kowbojów, szeryfów, ale jak poczytałem to wiele z postaci ,które pojawia się w filmie jak np szeryf grany przez Lindo to są postacie prawdziwe. Ale ja ten film nie traktuję jak dokument, tylko jak kino rozrywkowe, które mógłby nakręcić np. Tarantino. Zresztą z jego Django, który jest westernem z czarnoskórym kowbojem w roli głównej skojarzyła mi się Zemsta Rewolwerowca. Widać od pierwszych scen, że to jest wymyślony świat, mocno wystylizowany, jak np. bohaterowie trafiają do białego miasta, to ja myślałęm że to będzie miasto z białymi amerykanami. No i tak jest, tylko że całe miasto jest dosłownie białe, czyli ulice, budynki, itd. Udane kino rozrywkowe z niezłymi dialogami i tempem, które nie przynudza mimo ponad dwóch godzin czasu trwania filmu. Świetną robotę odwalili specjaliści od scenografii i kostiumów, to jak bohaterowie są ubrani. Ogólnie film wizualnie prezentuje się znakomicie. Doskonała jest też muzyka, zarówno współczesne kawałki, jakie wykorzystano w filmie, czyli podobnie jak w Django Tarantino, i soundtrack napisany przez reżysera i scenarzystę filmu. Muzyka świetnie buduje klimat produkcji, która jest też hołdem, listem miłosnym dla kina blaxploitation. Jeśli nie macie nic przeciwko temu, jak to jest wystylizowany film, nie mający nic wspólnego z faktami, mimo pojawiania się prawdziwych postaci i że w 99.9% to jest film nakręcony przez czarnoskórych i zagrany przez czarnoskórych to będziecie się dobrze bawić, bo to dobre kino rozrywkowe. Ocena: 7/10.
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopada 07, 2021, 01:52:48 wysłane przez michax77 »
|
Zapisane
|
|
|
|
Ciacho
Miejsce pobytu: Bytom | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #848 : Listopada 07, 2021, 17:23:35 » |
|
Straszna słabizna, oglądałem wczoraj i moją uwagę przykuwało wszystko dookoła, ale nie ten film. Mi to wystarczy, żeby film uznać za miernotę.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #849 : Listopada 12, 2021, 23:33:43 » |
|
Red Notice (2021)
Jeden z najdroższych filmów Netflixa z Dwaynem Johnsonem, Ryanem Reynoldsem i Gal Gadot to miszmasz przygodówki (zresztą nawet twórcy nie kryją się z nawiązaniami, bo Ryan gwiżdże motyw z Indiany Jonesa), heist movie, buddy movie, więc nic oryginalnego, ale nawet nieźle się bawiłem, mimo tego, że efekty CGI są marne, widać że wiele scen kręcono w studiu, na bluscreenie, tylko że polubiłem bohaterów. Oczywiście Reynolds robi to co w każdym filmie, czyli dużo sucharów i żartów, ale ma chemię z Rockiem, który tak jak Reynolds gra to samo co zwykle - Reynolds deadpooluje, a Rock rockuje. Ze wszystkich ostatnich filmów z Ryanem, to w tym filmie Reynolds mi najlepiej wszedł, czyli akceptowałem go i nie irytował mnie. Ale zaskoczeniem dla mnie jest Gal Gadot, która jest słabą aktorką. W WW 84 była koszmarnie zła, a w tym filmie podobała mi się, choć też nie gra jakoś super. Ale przypasowała mi w roli złodziejki, złego charakteru chyba nawet jeszcze bardziej jak w roli Wonder Woman. Nic oryginalnego, ale żarty mnie bawiły, wspólne sceny z trójką gwiazd były fajne, sceny akcji nie nudziły, więc miło spędziłem czas,ale może dlatego bo miałem zerowe oczekiwania. Ocena: 6/10.
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopada 12, 2021, 23:36:53 wysłane przez michax77 »
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #850 : Listopada 14, 2021, 00:09:53 » |
|
I onde dager (2021)
Niespełniony reżyser Lars (Aksel Hennie), który kręci filmy telewizyjne i aktorka Lisa (Noomi Rapace), która gra głównie w reklamach już się nie kochają. Nic w ich życiu nie potoczyło się tak, jak planowali. Małżeństwo postanawia wyjechać na weekend do domku rodzinnego, w którym planują pozbyć się tej drugiej/tego drugiego, ale sytuacja się mocno komplikuje.
Bardzo czarna komedia, czasami humor jest na granicy, ale dobrze się bawiłem na tej mieszance komedii, home invasion i gore, bo czym bliżej końca to krwi i przemocy jest coraz więcej. Trafiają się obrzydliwe żarty, ale jednak większość to są udane dowcipy, a też film jak trzeba to trzyma w napięciu. Cała obsada na czele z Noomi Rapace świetnie się spisuje, nawet aktorzy w epizodach jak ojciec Larsa. Jest mocno, krwawo i zabawnie. To produkcja, której amerykańską wersję pewnie zrobią za jakiś czas bracia Coen albo Quentin Tarantino. Ocena: 7/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Cobenka666
Gryffindor
|
|
« Odpowiedz #851 : Listopada 14, 2021, 13:17:50 » |
|
I onde dager (2021)
To produkcja, której amerykańską wersję pewnie zrobią za jakiś czas bracia Coen albo Quentin Tarantino. Ocena: 7/10.
Ciekawe czy męża zagra czarnoskóry
|
|
|
Zapisane
|
It is just the beginning of the end
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #852 : Listopada 15, 2021, 00:01:58 » |
|
I onde dager (2021)
To produkcja, której amerykańską wersję pewnie zrobią za jakiś czas bracia Coen albo Quentin Tarantino. Ocena: 7/10.
Ciekawe czy męża zagra czarnoskóry Musiałaś widzieć ten film, bo jest scena na koniec, jak kręcą film w Hollywood na podstawie swoich przeżyć i męża gra czarnoskóry:)
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Cobenka666
Gryffindor
|
|
« Odpowiedz #853 : Listopada 15, 2021, 16:43:11 » |
|
Ano, oglądałam Końcówka tego filmu wymiata, już dawno się tyle nie śmiałam
|
|
|
Zapisane
|
It is just the beginning of the end
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #854 : Listopada 21, 2021, 19:26:35 » |
|
Tick, tick...Boom! (2021)
Obejrzałem debiut w pełnym metrażu Lin Manuela Mirandy i zgadliście, kolejny musical od twórcy Hamiltona. A byłem pewien, iż ma już za sobą debiut w filmie jako reżyser, że taką produkcją był In the Heights, a tam był producentem albo scenarzystą. Tym razem jest to musical oparty na scenariuszu jednego z autorów serialu Fosse/Verdon, czyli kolejny biopic o znanym artyście, a dokładnie o Jonathanie Larsonie, o którym nic nie słyszałem.
Jest to adaptacja scenicznego musicalu autorstwa właśnie Jonathana Larsona pod tym samym tytułem, w którym Jonathan Larson grał Jonathana, czyli w sumie siebie, akompaniując sobie na pianinie z towarzyszeniem sekcji rockowej. Był to autobiograficzny spektakl, a w filmie mamy powtórzenie tego samego co w sztuce pod tym samym tytułem, czyli Jonathana opowiadającego o swoim życiu, którego gra Andrew Garfield.
Więc widzimy go przy fortepianie i w scenach z życia, czyli prawie 30- letniego muzyka, który od wielu lat próbuje napisać wielkie musicalowe dzieło (a dokładnie rock operę Superbia, która w rzeczywistości w końcu powstała), mamy przygotowania do sztuki, próby napisania najważniejszej piosenki do rockopery, a poza tym wątek związany z jego przyjacielem i dziewczyną. Przypominał mi trochę ten musical/biopic doskonałe All that Jazz/Cały ten zgiełk Boba Fosse, w którym mieliśmy główną postać inspirowaną mocno Fosse.
Podobał mi się każdy utwór zagrany i zaśpiewany, a najlepszy moment to trudno mi wybrać, ale chyba ten, jak widzimy jak Jonathan kłóci się z dziewczyną, bo nie porozmawiał z nią, czy ma przyjąć pracę, a scena przerywana jest piosenką o rozpadzie związku, którą śpiewa właśnie Jonathan i dziewczyna z jego zespołu. A nie tylko śpiewają, ale też grają całym ciałem siedząc na krzesłach, trzeba to zobaczyć.
Andrew Garfield nie dość że zagrał super to okazało się, że śpiewać potrafi. Dawno nie miałem tak, żeby dosłownie każdy kawałek w musicalu mi się podobał (nie licząc Hamiltona). Byłem pewien, że to piosenki napisane są przez Mirandę, bo są typowe dla niego, czyli szybkie tempo, milion słów na minutę, a to piosenki autorstwa właśnie Jonathana Larsona. Ocena: 7/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #855 : Listopada 28, 2021, 00:13:30 » |
|
Bruised (2021)
Debiut reżyserski Halle Berry to dramat sportowy pełen klisz i schematów, nie ma w nim nic oryginalnego, wiadomo jak każdy z wątków się potoczy, ale podobała mi się ta kobieca wersja Rocky'ego Balboa zmiksowanego z Zapaśnikiem Aronofsky'ego. Przede wszystkim jest to zasługa Berry, która już w Johnie Wicku pokazała, że mimo wieku, świetnie się trzyma i wypada w scenach walk. Podobnie jest w Bruised, w którym gra upadłą gwiazdę MMA.
Udało się reżyserce i aktorce w jednym stworzyć taką postać, że kibicuje się jej od pierwszych scen, zarówno w sportowym wątku, ale przede wszystkim w relacjach osobistych, np. z synem. Berry świetnie gra, dzieciak też, ogólnie cała obsada dobrze się spisuje. Może poziom tragedii jaki spotyka Jackie to poziom polskich dramatów, czyli tragedia za tragedią, ale dzięki temu ile serca i wysiłku jest włożone przez Berry do tej produkcji to mi te klisze ne przeszkadzają.
Nie chodzi mi tylko o to że reżyserowała i zagrała, ale też o to jak dobrze wypadła w roli fighterki MMA. Widać ile wysiłku fizycznego włożyła, żeby wypaść wiarygodnie w scenach treningu i w finałowej walce, w której nawet nie chodzi o wygraną, ale o to, jak to bywa w tego typu filmach, czyli Jackie Justice walczy dosłownie o wszystko. Nie oglądam walk MMA, pewnie jest w tej scenie choreografia, ale Halle Berry nie odstaje od jej przeciwniczki, którą gra prawdziwa zawodniczka. Nie widać między nimi różnicy. Szacunek za to w jakiej formie jest. No i aktorsko też daje bardzo radę. Miałem postawić jeden punkt mniej, ale za tytaniczną robotę jaką wykonała Halle Berry postawię 7/10.
Cliff Walkers (2021)
Wczesne lata 30. XX wieku. Japonia atakuje Chiny. Czwórka chińskich agentów zostaje zrzucona na teren Mandżurii, marionetkowego państwa założonego przez Japonię. Ich zadaniem jest udowodnienie okrutnych eksperymentów, prowadzonych na ludziach przez okupanta. Szybko okazuje się, że bohaterów ktoś zdradził.
Zhang Yimou to jeden z moich ulubionych chińskich reżyserow, nieważne jaki film nakręci to mi się podoba, np. Dom latających sztyletów, Hero, czy Shadow, a nawet jak romansuje z Hollywood (The Flowers of War i The Great Wall), to nie narzekam, choć akurat te koprodukcje chińsko amerykańskie najlepsze opinie nie zebrały, zwłaszcza Wielki Mur. Nie widziałem wszystkich filmów, bo kręci dużo, np. cały czas poluję na inny film Zhanga z 2021 roku, czyli One Second, który został zakazany w Chinach przez cenzurę i chyba wycofano go z któregoś festiwalu w Europie. Ale obejrzałem inną nową produkcję, która jest dość nietypowym filmem reżysera, przynajmniej z tych jakie widziałem, bo to kino szpiegowsko wojenno sensacyjne.
Ale poza tym to cały Zhang, czyli znowu wizualnie jego film zachwyca, każda scena się nadaje na obraz/tapetę. A poza tym typowy rozmach dla azjatyckich produkcji, widać że kasy poszło sporo. Kostiumy, scenografia, to najwyższa półka. Zdjęcia są cudowne, podobnie jak muzyka, aktorsko dobrą robotę odwalają wszyscy. Więc jeśli nie będzie Wam przeszkadzać Wam, że głównymi bohaterami są dzielni chińscy komuniści (jest na końcu filmu dedykacja dla bohaterów rewolucji), walczący z Japończykami to powinniście dobrze się bawić na tej gatunkowej robocie.
Ale zaskakujące dla mnie byłó to, że film nie jest przesadnie patetyczny, choć to produkcja ku pokrzepieniu chińskich serc i co oczywiste film okazał się w Chinach wielkim hitem. Główni bohaterowie są porządni, dobrzy, ale nie są pokazani jak święci, a jeszcze bardziej mnie zaskoczyło jak Japończyków pokazano. To już nawet nie wiem, który film o konflikcie Chiny - Japonia jaki obejrzałem, pewnie co rok powstaje minimum kilka filmów na ten temat i w większości chińskich filmów Japończycy pokazywani są gorzej od Niemców i Rosjan. No i słusznie, bo byli równie okrutni w swoich czynach. Alle nie są przedstawiani Japończycy jak karykatury, tylko jak ludzie. Są sceny tortur, egzekucji, ale nie przesadza reżyser z przemocą, a w kinie azjatyckim potrafią z przemocą pojechać mocno po bandzie, ale to nie ten przypadek. Może nie tak dobry film jak inne produkcje tego reżysera, ale to kolejny wart seansu film Zhanga Yimou. Ocena: 7/10.
Copshop (2021)
Posterunek policji na zadupiu staje się polem bitwy pomiędzy oszustem, zawodowym zabójcą oraz inteligentną policjantką. Film Joe Carnahana to nic oryginalnego, typowe kino sensacyjne klasy B i hołd dla tego typu filmów z dawnych lat. No i trochę dzieło, które śmieje się z tego typu męskich filmów z lat 80, ale widać, że z sympatią do macho filmów.
Tak zakładam, bo mamy np. czarnoskórego szefa policji, który na wszystko narzeka i każdego woła na dywanik, non stop krzyczy, czy scenę akcji w końcówce, w której co co kilka sekund dostajemy kilka zwrotów akcji, które mnie bawiły, np. strzelają się wszyscy, a nagle pojawia się znikąd kolejny przestępca, a za chwilę kolejny i dalej się strzelają. Widać że film nie traktuje siebie za poważnie. Więc jeśli brakowało Wam takich produkcji, to powinien film Joe Carnahana się Wam spodobać.
Jest to film z Frankiem Grillo i Gerardem Butlerem, czyli specjalistami od tego typu filmów, ale różnica polega na tym, że tym razem grają trochę inne role, bo przestępców, którym nie zaufałbym. Panowie mają wspólną historię i nie przypadkiem trafiają do tego samego więzienia na zadupiu, na posterunku policji, w którym pracują najgorsi gliniarze jakich widziałem w filmach i seriach. Dosłownie, tylko jedna policjantka zna się na swojej robocie, a reszta jej kolegów to takie cienkie bolki, że ja bym sobie poradził lepiej. Niektórzy z policjantów są odstrzeliwani jak cele na strzelnicy, o czym zresztą jeden z morderców mówi - co to za stróże prawa.
Oprócz wymienionych aktorów mamy też w obsadzie Toby Hussa, który ze swoim wyglądem nie kojarzy mi się z rolami zabójców do wynajęcia, na zlecenie, na dodatek o skłonnościach psychopatycznych, ale zwykłych facetów, ojców lub dziadków. A w porównaniu z nim reszta złych charakterów to są aniołki. Huss przypominał mi męską wersję Harley Quinn, w takiej roli, psychola - mordercy, ale też tak szarżującego to jeszcze go nie widziałem.
Równie dobrzy są Grillo i Buttler. A co do Grillo to go nie poznałem. Wystarczyło, że tym razem nie ma włosów, jak wkurzony dyrygent po koncercie, jakby go piorun trzasnął, tylko zadbane, ułożone, związane, jest ogolony, ma zarost, widać że używa żyletek i golarek. Po prostu wygląda jak człowiek, ale to taka rola, czyli faceta, który załatwia różne interesy dla różnych ludzi, z którymi lepiej nie mieć do czynienia, więc nie mógł wyglądać jak w większości filmów, czyli za przeproszeniem, jakby nie chodził do fryzjera i za często się nie mył.
Równie dobra co znane nazwiska jest Alexis Louder w roli jedynej myślącej policjantki na posterunku. Wszyscy grają dobrze, też reszta grająca policjantów wypadła naprawdę spoko, zwłaszcza szef policji. Jest to całkiem ok rozrywka, bezpretensjonalna, na której bawiłem się nieźle, ale zakończenie jest zbyt urwane i nie do końca mi przypasowało, więc nie postawię więcej jak 6/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #856 : Grudnia 01, 2021, 23:47:19 » |
|
Old Henry (2021)
Rolnik pomaga rannemu męźczyźnie z torbą gotówki, co sprowadza na Henry'ego i jego syna duże kłopoty. Jest to bardzo klasyczny western, nie w typie współczesnych, w których więcej jest psychologii, jak akcji, ale taki ze strzelaninami, pojedynkami. Może trochę za długo film się rozkręca, ale to nie przeszkadza, bo świetnie zbudowano relacje między bohaterami, co procentuje w finale. No i jest kilka rozwiązań może nie zaskakujących, ale dość mocnych, trochę jak z serialu/westernu HBO Deadwood (mam na myśli pewną scenę ze świniami). Jest odpowiednio budowane napięcie i są emocje.
Może aktor w roli syna Henry'ego jest za ładny, ale gra całkiem dobrze. Zresztą całej obsadzie nie mogę nic zarzucić na czele z Tim Blake Nelsonem, który doskonale wypadł w roli rolnika z tajemnicą z przeszłości, którą poznajemy na koniec filmu. Choć można się domyślić wcześniej kim jest Henry. Kawał dobrego kina w starym stylu. Ocena: 7/10.
The Power of the Dog (2021)
Właściciel rancza Phil Burbank to nie jest przyjemny człowiek. Gdy jego brat sprowadza do domu nowo poślubioną żonę i jej syna, Phil zaczyna znęcać się nad Rose i jej dzieckiem. Psie pazury uświadomiły mi, że nie jestem miłośnikiem filmów Jane Campion. Jedyny film Campion jaki mi się podobał to Portret damy z genialną Nicole Kidman, ale nawet Fortepian za wysoko nie oceniam, nie wspominając o jej innych filmach.
Doceniam w produkcji dostępnej na Netflixie stronę realizacyjną i to jak film subtelnie sprzedaje to co czują bohaterowie, kim naprawdę są, jakimi są ludźmi. Wizualnie film wygląda przepięknie, ale to Nowa Zelandia udająca Montanę na początku XX wieku, więc żadne zaskoczenie. Muzycznie też film się broni, tak jak i aktorsko. Jesse Plemons, Kirsten Dunst, Kodi Smit-McPhee grają na poziomie, ale to Benedict Cumberbath jest najlepszy, w roli brata bohatera granego przez Plemonsa, który terroryzuję kobietę po przejściach i jej syna, najprawdopodobniej geja, z zazdrości i z innych powodów, których nie zdradzę.
Campion daje subtelne wskazówki, dlaczego bohater grany przez Cumberbatcha jest tak oschły co do żony brata i się śmieje z jej syna. A ostatecznie okazuje się, że to wcale nie Phil grany przez Benedicta jest najgorszą postacią w filmie (tak na marginesie domyśliłem się jak film może się skończyć, co się może stać po scenie z martwym zwierzęciem i chłopakiem), ale nie wciągnęła mnie historia, bo film za bardzo się wlekł. Jakaś taka bez ikry i emocji jest ta produkcja, więc mimo dobrej roboty (zdjęcia, muzyka, reżyseria) i aktorstwa na wysokim poziomie nie postawię więcej jak 5/10, bo mnie film wymęczył. No i zaznaczam, jeśli jeszcze nikt się nie domyślił, że to nie jest western, ani antywestern, tylko dramat psychologiczny , którego akcja się dzieje wśród kowbojów na początku XX wieku.
Midnight (2021)
Kyung-mi, głuchoniema dziewczyna mieszka z mamą, która też jest głucha. Pewnego wieczoru, gdy dziewczyna idzie zaparkować samochód, zauważa ją seryjny morderca. Zmienia jednak cel mordu na So-jung, która mija go, rozmawiając przez telefon ze starszym bratem. Więc morderca dźga nożem So-jung i porzuca ją w ciemnym zaułku. Znajduje ją Kyung-mi, co czyni ją i jej mamę celem mordercy, który zaczyna bawić się nimi. W sprawę miesza się też brat So-jung, który szuka siostry.
Film nie jest tak skomplikowany jakby zawiązanie fabuły na to wskazywało, a to co opisałem to jest pierwsze 20 minut. Kolejne dobre kino gatunkowe z Korei ze świetnymi rolami wszystkich aktorek i aktorów. Sprawdziłem po seansie i Jin Ki-joo grająca Kyung-mi nie jest głucha (nie wiem jak aktorka grająca jej mamę), więc zgaduję, że nauczyła się języka migowego na potrzeby filmu, za co szacunek. Ale jakbym nie doczytał, to bym nie domyślił się, bo tak świetnie zagrała, że uwierzyłbym, że naprawdę nie słyszy. Dziewczyna od pierwszych scen budzi sympatię u widza, jak pokazują ją w miejscu pracy i jak nie pozwala sobą pomiatać. Równie dobra jest dziewczyna grająca So-jung, która też od pierwszych scen z bratem zyskała moją sympatię, podobnie jak mama Kyung-mi i brat So-jung.
Jak na produkcję koreańską to film nie jest aż tak brutalny, jakby mógł być. Realizacyjnie jest, tak jak zawsze w produkcjach koreańskich, świetnie. Reżyser doskonale buduje napięcie z pomocą dźwięku (i braku dźwięku). Wizualnie też nie można się do filmu przyczepić, dla zdjęciowca należą się oklaski. Jedynie przyczepiłbym się do głupoty stróżów prawa, ale już przyzwyczaiłem się do tego, jak policja jest pokazywana w azjatyckich produkcjach. Więc przymykam oko na pewne rozwiązania fabularne związane z policją, ale nie mam pojęcia, dlaczego zawsze takich kretynów się robi z gliniarzy w azjatyckim kinie.
No i tak na marginesie, dziewczyna grająca Kyung-mi jest po 30-e, a wygląda jakby miała 18 lat. Gdyby nie pokazali że pracuje, to bym pomyślał że aktorka gra uczennicę albo początkującą studentkę. Choć to w sumie żadne zaskoczenie, większość azjatyckich aktorów długo wygląda młodziej niż ich wiek na to wskazuje. Polecam, bo to to kolejne dobre koreańskie kino. Ocena 7/10.
|
|
« Ostatnia zmiana: Grudnia 02, 2021, 01:13:37 wysłane przez michax77 »
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #857 : Grudnia 05, 2021, 00:49:32 » |
|
Finch (2021)
Najnowsza produkcja z Tomem Hanksem to SF i postapokalipsa, która składa się z samych klisz i zapożyczeń. A co tam post-apokalipsa i SF, był już podobny film Roberta Zemeckisa z Tomem Hanksem. gdzie grał, tak jak tutaj, sam ze sobą. Ok, tutaj ma psa (co za oryginalność) i robota do pomocy, którego stworzył po to by zaopiekował się psem po tym jak on umrze, bo Finch jest oczywiście ciężko chory. Ale jakimś cudem, mimo tego że widziałem sporo takich filmów, widziałem Cast Away z Hanksem, to oglądałem z zainteresowaniem dzięki talentowi aktorskiemu Hanksa, który może nie gra jednej z najlepszych ról w karierze, ale tworzy fajny duet z psiakiem i robotem, którego gra Caleb Landry Jones. No i też jest świetny.
Podoba mi się pomysł z robotem, który jest jak dziecko, czyli nie od razu wszystko ogarnia, a nawet więcej, bo robi rzeczy, które sprowadzają na bohaterów duże problemy. Więc Finch często traci do niego cierpliwość. Trochę trwa nim zaczną się dogadywać. No i wizualnie film się naprawdę dobrze prezentuje, Jones jest świetnie przerobiony na robota, film ma dobre efekty specjalne. No i jest klimacik i napięcie, co zasługą jest reżysera, Miguela Sapochnika. Jest to reżyser odcinków Gry o Tron, tych najbardziej rozbuchanych, które w całości składały się z bitw, scen z rozmachem, z dużą ilością efektów specjalnych . Potwierdził Finchem, że jest dobrym rzemieślnikiem, bo potrafił sprzedać mi historię, którą milion razy widziałem, i potrafił wywołać we mnie emocje. Ocena: 7/10.
Stillwater (2021)
Bohaterem jest bezrobotny ojciec, Bill Baker, który przybywa do Marsylii, gdzie jego córka została aresztowana za morderstwo, którego jak twierdzi nie popełniła. Stara się zrobić wszystko, żeby pomóc córce, choć nie informuje jej o tym, bo uważa go za nieudacznika. Lubię takie pozytywne niespodzianki. Nie słyszałem nic o tym filmie z Mattem Damonem, który nie gra Jasona Bourne?a, ale prostego faceta, który zrobi wszystko dla swojego dziecka.
Choć to taki przypadek człowieka, który chce dobrze, ale każdy jego uczynek mocno komplikuje sprawę, powoduje dodatkowe problemy dla wszystkich. Dziewczyna nie chce by zajmował się jej sprawą, bo wie czym się to może skończyć, tylko chce by pomógł jej w skontaktowaniu się z prawniczką, bo ma pewne informacje do sprawdzenia. Ale ojciec nie byłby sobą, gdyby sam nie próbował czegoś zrobić, zwłaszcza gdy okazuje się, że francuski wymiar sprawiedliwości nic nie może zrobić.
To nie jest kino akcji, tylko dramat o ojcowskiej miłości. Matt Damon jest świetny w roli zamkniętego w sobie i prostego Amerykanina. Gra bardzo oszczędnie, ale jest wiarygodny. Damon nie gra idealnego faceta, tylko gościa z przeszłością, który ma grzeszki na sumieniu, ale mimo tego kibicuje mu się. No i też w filmie robi pewne rzeczy, w końcówce, które z jednej strony się rozumie, ale z drugiej, od momentu, gdy zrobił to co zrobił to czułem, ze to nie może się dla niego dobrze skończyć. No i tak bardzo ogólnie to nie powinien tego robić przy innych osobach, które są mu bliskie. Dla mnie to nie był święty gość, tylko facet z przeszłością, który stara się naprawić błędy z przeszłości i zrobić coś dobrego.
Równie ważnym wątkiem, oprócz historii ojca i córki, jest wątek znajomości, która przeradza się w przyjaźń, między głównym bohaterem, czyli byłym pracownikiem platformy wiertniczej i aktorką teatralną oraz jej córką. Zupełnie do siebie nie pasują, ale jest chemia między Camille Cottin i Mattem Damonem. Ładnie pokazano rodzącą się przyjaźń między nimi. Kibicuje się tej parze do samego końca i nie powiem jak skończy, ale pod koniec chciałem, żeby ułożyło się między Billem a Virginie. Też bardzo dobry jest wątek relacji Billa z córką Virginie. Te dwa wątki są tak samo ważne i interesujące co historia córki Billego, Allison, i wywołują tyle samo emocji.
Po obejrzeniu dowiedziałem się, że inspiracją dla fabuły była prawdziwa historia Amandy Knox, ale to nie jest jej historia. Nie ma na końcu ani na początku informacji, że historia oparta na faktach, tylko mamy podobny punkt wyjścia, czyli o dziewczynie, która odsiaduje wyrok za morderstwo koleżanki. Zakończenie historii Allison jest dość zaskakujące jak na amerykańską produkcję, ale podoba mi się to jak sfinalizowano jej wątek, to nie jest przekombinowane zakończenie.
Jest to dość nietypowy amerykański film, trochę w klimacie europejskiego kina. Chodzi mi o to, jak to prosty i stonowany film jest. Film toczy się wolno, niektórzy by powiedzieli, że jest nudno, zwłaszcza że trwa ponad 120 minut, ale nie dla mnie. Właśnie dzięki temu jak powolna jest to historia, dzięki skupieniu się na szczegółach to cała fabuła tak dobrze wybrzmiała, podobnie jak bohaterowie, którzy są ludźmi z krwi i kości. Jest to dobry i prosty dramat o prawdziwej przyjaźni i miłości między ojcem i córką. Ocena: 7/10.
The Comeback Trail (2021)
Max Barber od wielu lat zajmuje się kręceniem filmów. Producent jest winien forsę przestępcy ? miłośnikowi kina, który wyłożył pieniądze na produkcję o morderczych zakonnicach (na napisach końcowych jest puszczony trailer tej produkcji). Film poniósł klapę finansową i krytyczną (jak każdy film Barbera), więc albo znajdzie się kasa, albo to Max się znajdzie np. na dnie oceanu. Producent wpada na genialny pomysł. Zatrudnia starego gwiazdora Duke?a Montanę, który nie korzysta z pomocy kaskaderów, do niebezpiecznej głównej roli. Duke zostaje wysoko ubezpieczony, a producent musi dopilnować, żeby na planie wydarzył się aktorowi śmiertelny wypadek.
Nie oglądam większości nowych komedii z Robertem De Niro, bo już same trailery pokazują, jak to słabe są filmy. Nie mam nic przeciwko temu, że na starość poszedł w wygłupianie się na planie, ale gdyby to były dobre filmy, a nie są. Choć zaczęło się od (dobrej) Depresji Gangstera i to chyba po tym filmie poszedł głównie w komedie. A jak już oglądam z De Niro coś nowego, to są to role poważne w poważnych filmach, czyli jak np. wraca do współpracy z Martinem Scorsese.
Ale akurat Cwaniaków z Hollywood byłem ciekaw, bo scenarzystą i reżyserem jest scenarzysta świetnej komedii/buddy movie Zdążyć przed północą, w której De Niro zagrał w latach 80 razem z Charlesem Grodinem. To były lata, gdy w komediach pojawiał się rzadziej jak teraz, grał w poważniejszych filmach, a nie to co teraz, bo dziś to występ u Scorsese jest czymś nietypowym.
Zwiastuny nie były złe, pomysł na film mi się podobał, a oprócz De Niro mamy Tommy Lee Jonesa w roli starej gwiazdy wyciągniętej z domu opieki dla zapomnianych gwiazd i Morgana Freemana w roli przestępcy, u którego De Niro ma dług. Zacznę od Freemana, który nie gra źle, ale cały film martwiłem się o jego zdrowie, bo poza końcówką, to cały film siedzi albo leży. Czyżby aż tak było z nim źle?
Tommy Lee Jones jest świetny w roli kowboja, o którym Hollywood dawno zapomniało. Wypada dobrze w scenach komediowych, ale też ma kilka emocjonalnych scen. Podobał mi się też De Niro, dawno nie widziałem go w takiej roli. Nie chodzi mi o to, że gra niezbyt sympatyczną postać, producenta, który zrobi wszystko dla kasy, ale o to, że jest dość żywiołowy.
Ale jak mówiłem, z ostatnich lat, to za wiele filmów z De Niro nie widziałem, więc może w każdej komedii jest tak dobry jak w tym filmie. Humor może nie jest specjalnie wyszukany, ale miło spędziłem czas na tej produkcji. Wydaje mi się, choć mogę się mylić, że jak na ostatnie lekkie filmy z De Niro to jest jedna z tych lepszych komedii. Ale to nie oznacza, że teraz każdą nową komedię z De Niro będę sprawdzał. Ocena: 6/10.
|
|
« Ostatnia zmiana: Grudnia 05, 2021, 03:25:56 wysłane przez michax77 »
|
Zapisane
|
|
|
|
michax77
| SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #858 : Grudnia 14, 2021, 22:53:11 » |
|
Blithe Spirit (2020)
Ruth i Charles są małżeństwem idealnym. Pewnego dnia małżonkowie biorą udział w seansie spirytystycznym, w czasie którego zostaje przywołany duch pierwszej żony Charlesa. Od tej pory muszą radzić sobie z zaskakującym miłosnym trójkątem. Wiem że to remake klasyka, historia którą milion razy już przedstawiano w filmach, serialach i teatrze, ale nie przeszkadza mi to, jaka to jest ramotka, co jest zasługą sympatycznej obsady. Dan Stevens i Judi Dench to klasa sama w sobie, oni nigdy nie zawodzą. Ale nie odstają od nich poziomem aktorstwa Isla Fischer (szkoda, że gra głównie w komediach, bo stać tą piękność na więcej) w roli żony i Leslie Mann w roli zmarłej żony. Za aktorów i miło spędzony czas oceniam na 6/10.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
HAL9000
Miejsce pobytu: Discovery One | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #859 : Grudnia 23, 2021, 11:05:35 » |
|
The Novice (2021)Miła niespodzianka. Na tyle miła, że w tej chwili film jest już dość wysoko w moim Top 2021 The Novice opowiada historię studentki, która dołącza do drużyny wioślarskiej i ma ambicję by być tam najlepsza. Tylko ta ambicja szybko przeobraża się w chorą obsesję. W intrenecie pojawiają się porównania do Finchera i Aronofskiego. Ja bym dorzucił do tego jeszcze Whiplash (reżyserka The Novice, Lauren Hadaway pracowała przy filmie Chazella jako montażystka dźwięku). W obu filmach mamy podobnego głównego bohatera, który balansuje na krawędzi szaleństwa byle tylko osiągnąć cel. Co prawda The Novice nie jest tak skoncentrowanym filmem jak Whiplash i brakuje mu takiego mega finału jak w tamtym filmie... ale i tak na mnie zrobił duże wrażenie. Już od pierwszych minut tempo jest szybkie i ani na chwilę nie zwalnia. Film jest fenomenalnie zmontowany i ma świetne zdjęcia. W roli głównej Isabelle Fuhrman w swojej najlepszej roli od czasu Sieroty Dziewczyna emanuje mrokiem i jest stworzona do takich ról. 8.5/10
|
|
|
Zapisane
|
Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
|
|
|
|