Strony: 1 ... 35 36 [37] 38 39 ... 54   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Niewarte tematu filmy rozmaite  (Przeczytany 200537 razy)
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #720 : Września 16, 2020, 19:53:19 »

Ty chyba mieszkasz poza Polską, prawda?

Mieszkam w Polsce. A skąd taka teoria, że za granicą? Chyba nie dlatego że telewizji nie oglądam. Po prostu oglądam to co chcę w internecie, na vodach stacji jak coś mnie interesuje z takich kanałów jak tvp, tvn, polsat (choć raczej nic). Sam sobie wybieram filmy i seriale jakie oglądam, kiedy i o jakiej godzinie, bo mam Amazon Prime, HBO GO i Netflixa. Wystarczą mi te platformy na zapełnienie czasu przed telewizorem. Nie mam czasu na  programy rozrywkowe z celebrytami i interesować się ich życiem,  nie mam czasu na talkshowy, a nawet wszystkie te programy, gdzie śpiewają to dawno temu przestałem oglądać (skończyłem na Szansie na Sukces i pierwszej edycji Idola). Po prostu nie interesują mnie aktorzy, w sensie co u nich słychać prywatnie, jakie mają poglądy polityczne, ani w jakich programach się pojawiają, tylko to gdzie grają, i czy w dobrym/złym filmie, serialu, sztuce :)
« Ostatnia zmiana: Września 16, 2020, 19:55:21 wysłane przez michax77 » Zapisane
J1923

*

Miejsce pobytu:
Sto(L)ica

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #721 : Września 17, 2020, 07:51:30 »

Najzwyczajniej w świecie pomyliłem Ciebie z innym użytkownikiem forum. Pewnie upewniło mnie w pomyłce to, że często piszesz o nieznanych mi filmach używając ich anglojęzycznej nazwy :)

A tak z ciekawości jaki jest koszt miesięcznych tych wszystkich platform streamingowych?
Ja ostatnio mam dostęp do netflixa, ale nie mogę powiedzieć, by mnie jakoś specjalnie porwała oferta.
Zapisane

PIŁKA NOŻNA DLA BANDYTÓW!!! Gra jaki to film NOWA LISTA: https://docs.google.com/document/d/1j5W9T3ORWWTjePVR1hwrIwJWa1Yr09A4dkSc_fNJ3E0/edit
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #722 : Września 17, 2020, 19:20:12 »

Netflixa masz, więc nie muszę Ci pisać, ile się płaci za usługę.
Za HBO GO płacę miesięcznie 24.90 zł, a Amazon Prime miesięcznie płacę 5.99 euro.

Co do Netflixa to już od kilku lat jest tak, że jeśli chodzi o ich oryginalne produkcje (filmy i seriale), to sporo średniactwa jest. Idą w ostatnich latach na ilość a nie jakość produkcji, oczywiście są wyjatki jak Crown, Mindhunter, Dark Crystal, Sex Education i jeszcze by się coś znalazło dobrego, ale większość oryginalnych seriali Netflixa, w sensie ich nowości w ostatnich tygodniach i miesiącach jakie wrzucają to produkcje, które zapomina się zaraz po seansie. Co innego seriale które od lat kręcą to raczej trzymają poziom jak np. Crown, The Last KIngdom choć też poziom może spaść jak w House of Cards.

Z filmami też różnie bywa, czysto rozrywkowe są słabe, jak kino akcji z Theron, albo średnie jak kino akcji z Thorem, co niedawno wrzucili, ale ambitne im wychodzi (Irlandczyk, Historia małżeńska, Roma, Diabeł wcielony, To się musi skończyć Kaufmana, itd), i więcej jest dobrych jak słabych filmów, z  tych ambitniejszych.

Ale wrzucają też sporo nie swoich produkcji jak seriale BBC, AMC na przykład, które cały czas trzymają poziom (Peaky Blinders, Better Call Saul spinoff Breaking Bad, Line of duty - bardzo polecam ten ostatni), a z nowości, do których mają prawa do emisji to też trzymają dobry poziom (np. Bodyguard).

Moim zdaniem o wiele mniejszą, ale lepszą usługę, jeśli chodzi o jakość seriali to ma HBO GO,a le wiadomo tam są wszystkie seriale HBO, w tym te ich najlepsze klasyki z początku lat 2000, z których chyba każdy uważany jest za arcydzieło (Kompania braci, Deadwood, Rzym, Sopranos, Wire, Carnivale, Oz, Sześć stóp pod ziemią, itd), a ostatnie produkcje HBO, nawet jak nie dorównują ich najlepszym serialom, to i tak trzymają dobry poziom. Podpisali też niedawno umowę z FX, dzięki czemu wiele seriali tej stacji (i Hulu też) można oglądać na bieżąco na HBO GO. FX to jedna z najlepszych jakościowo stacji, kręcą najlepsze obecnie seriale w FX.  Ale HBO GO ma jedną wadę, ma najgorszą usługę, obraz i dźwięk woła o pomstę do nieba (przyznam się że płacę co miesiąc, ale jest wiele seriali które chcę obejrzeć w jak najlepszej jakości więc wolę ściągnąć weby z zagranicy, w jak najlepszej jakości, bo zwłaszcza jak coś się w nocy dzieje, to na HBO GO nic nie widać). Więc jak jakością seriale HBO biją większość seriali Netflixa to jakością usługi, obrazu i dźwięku, wygrywa Netflix.

Amazon też nie ma tak dużej biblioteki swoich seriali jak Netflix, ale też większość ich starych seriali, ale też nowości trzyma poziom. No i też zapełniają bibliotekę klasykami, ostatnio np. wrzucili całe Mad Men, The Shield (najlepszy policyjny serial), XFiles, Buffy, 24 godziny i wiele innych. Amazon też ma najlepszą jakość obrazu i dźwięku, dorównującą Netflixowi, a nawet chyba lepszą.

Nie wiem czy są w HBO GO i Amazonie jakieś promocje, ale pewnie są. A nie przepraszam, gdzieś ostatnio widziałem reklamę i jest  usługa Amazona przez 6 mcy za darmo dla użytkowników Playa.
https://www.play.pl/uslugi/amazon/
« Ostatnia zmiana: Września 17, 2020, 19:27:12 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #723 : Września 17, 2020, 21:20:55 »

Ja dorzucę swoje trzy grosze bo niedawno przerabiałem temat. Kupiłem nowy TV i przetestowałem przy okazji te popularniejsze serwisy. Wnioski moje są takie:

Netflix #1. Poziom seriali i filmów, jak już wspomniał michax, jest różny ale oferta jest tak bogata, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Sprawdziłem HBO GO i pierwsze wrażenie... O wow ile tutaj świetnych seriali! Z tym, że zrezygnowałem po tygodniu bo jakość jaką oferuje HBO GO to według mnie porażka. O 4K HDR albo Dolby Vision nie ma co marzyć... a nawet nie wiem czy niektóre seriale nie są puszczane w jakości gorszej od HD. HBO GO jest dobre na telefon, tablet albo laptopa. Na duży TV się według mnie nie nadaje. Pod tym względem Netflix jest wyznacznikiem jakości.

Z tych samych powodów odpadł Canal+. Też bogata oferta, też mają HBO w pakiecie i kilka innych stacji... ale jakość strumienia taka sama jak na HBO GO.

W Amazon Prime widzę potencjał. Na razie nie mają tak bogatej oferty jak Netflix ale powoli, powoli się rozkręcają i już tam znalazłem kilka serialowych produkcji, które są jak najbardziej na plus. Z filmami jest gorzej, ale mam wrażenie, że pod tym względem będzie wkrótce lepiej. Co do jakości to jest dobrze. Nowe, oryginalne produkcje Amazona są w 4K HDR i bardzo dobrze się prezentują. Mam też wrażenie, że Amazon oferuje najlepszą jakość jeśli chodzi o streaming filmów w HD. Nawet na dużym TV wyglądają bardzo dobrze.

No i na koniec Apple TV+. Czyli pewnie najmniej popularny ze wszystkich... ale jeden z moich ulubionych :) Seriali mają mało... Filmów jeszcze mniej. Ale tak z 60%-70% procent tych serial akurat idealnie trafiła w moje gusta :D Nawet mi nie przeszkadza, że na nowe odcinki trzeba czasami czekać tydzień :P Co do jakości to jest bardzo dobrze. Porównywalnie z Netflixem.

Także moje eksperymenty skończyły się tak, że subskrybuję Netflixa, Amazon Prime i Apple TV+. Tylko te trzy sprostały moim wymaganiom jeśli chodzi o jakość obrazu i dźwięku ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #724 : Października 01, 2020, 22:03:00 »

Ava (2020)

Kolejny z wielu filmów, w którym kobieta pierze po pyskach facetów, a w roli głównej kolejna gwiazda, która chciała się sprawdzić w kinie akcji, czyli Jessica Chastain, ale niestety nie wyszło. Może to nie jest tak słaby film jak produkcja Netflixa z Charlize Theron o nieśmiertelnych, ale na więcej jak na 4/10 nie zasługuje.

Enola Holmes (2020)

Anglia, rok 1884. Enola Holmes odkrywa, że jej mama opuściła dom. Enola trafia pod opiekę swoich braci, Sherlocka i Mycrofta , którzy planują odesłać ją do szkoły z internatem. Dziewczyna ma inne plany ? pragnie odnaleźć mamę. Sympatyczne kino przygodowe dla całej rodziny ze świetną Millie Bobby Brown, która pokazała, że nie jest tylko Eleven ze Stranger Things, ale potrafi zagrać inne role. Co innego Sherlock Holmes w wykonaniu Wiedźmina i Supermana w jednym, czyli Henry Cavill. Lubię go, to przesympatyczny aktor się wydaje, ale ma dość ograniczone zdolności aktorskie, w każdej roli wypada tak samo. Ocena: 6+/10.

Hamilton (2020)

Co prawda to sztuka, ale została nagrana i zmontowana jak film, udostępnili ją na Disney+, więc w drodze wyjatku wypowiem się o tym sceniczym musicalu. Nie oglądam sztuk teatralnych ani scenicznych musicali, ale jeśli pojawia się sztuka o której jest głośno, np. jak było kilka lat temu z Tramwajem zwanym pożądaniem z Gillian Anderson, to chętnie obejrzę nagranie z takiej sztuki, jeśli jest taka możliwość. Inną sztuką o której było słychać też w mojej bańce, choć nie śledzę co jest popularne na Broadwayu to musical Lin Manuela Mirandy, o jednym z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Hamilton to twórca dolara amerykańskiego, powołał bank Centralny, miał też inne zasługi dla USA.

Wszyscy się musicalem zachwycali od pierwszych pokazów, odniósł ogromny sukces, nie ma chyba nikogo komu by się nie podobał Hamilton, ale tak dobre opinie powodują u mnie to, że obawiam się seansu, że dzieło nie sprosta oczekiwaniom, albo że będzie dobry, ale nie tak dobry jak się mówi. W ostatnich latach najlepszy przykład, gdy wszyscy zachwycali się, ale nie ja, to film Roma. Rozumiem czemu film spotkał się z tak świetnym przyjęciem, ale dla mnie jest tylko dobry.

Ale nie jest tak z Hamiltonem, który jest świetnym musicalem od początku do końca. Sztuka trwa 160 minut, ale nie zmęczył mnie seans. Choć jest to musical, który mógłby napisać Aaron Sorkin. Teksty wyśpiewywane są w zawrotnym tempie, czasami ciężko było nadążyć za napisami (czytam szybko). Jest to jedna z tych sztuk, którą powinno się obejrzeć dwa razy.

Za pierwszym razem by skupić się na tekście, a za drugim razem, żeby skupić się na tym co dzieje się na scenie, na szczegółach, na twarzach aktorów. Historię Alexandra Hamiltona oraz początków Ameryki przedstawiono w nowoczesnym i lekkim stylu. Jest to rewelacyjna rozrywka wywołująca wiele emocji z idealnie pasującym mi poczuciem humoru.

Mamy w musicalu np rap, lip sync, wiele ciekawych i oryginalnych pomysłów, oraz doskonałą muzykę i piosenki zaśpiewane, oczywiście rewelacyjnie, przez całą obsadę. Powinienem wyróżnić wszystkich, bo każdy aktor zasługują na oklaski, ale na mnie największe wrażenie zrobiła Renee Elise Goldsberry (Angelica), Leslie Odom Jr. (Aaron Burr), Christopher Jackson (George Washington), Daveed Diggs (Marquis de Lafayette i Thomas Jefferson) i Jonathana Groff (król Jerzy III Hanowerski).

Diggsa cenię odkąd zobaczyłem film Blindspotting, w Hamiltonie jest tak samo świetny, choć gra zupełnie inaczej, bo to komediowa rola. Podobnie jest z Groffem, znanym mi z głównej roli w serialu Davida Finchera Mindhunter, który też ma świetne wyczucie komedii. Diggs i Groff jak pojawiają się na scenie to nikt więcej się nie liczy.

Ciekawe, że najsłabiej z całej obsady wypada w głównej roli, twórca spektaklu, autor piosenek, muzyki, człowiek orkiestra, czyli Lin Manuel Miranda. Jest po prostu ok i tyle. Każdy aktor podobał mi się bardziej, ale całościowo to tak dobra sztuka, że uważam Hamiltona za najlepszy musical, jaki widziałem, obok Moulin Rouge Baza Luhrmanna. Mam ochotę na powtórkę tego nowoczesnego i energetycznego musicalu. Ocena: 9/10.

Howling Village (2019)

Każdy kto znajdzie się na terenie tunelu, gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej była wioska Inunaki zginie. Dawno nie widziałem japońskich horrorów, nie licząc serialu Klątwa Ju-On Początek, a akurat wspominam o tej produkcji, bo twórcą Howling Village, jest autor pierwszych Klątw Ju-on, Takashi Shizimu. Może to nie jest poziom czterech pierwszych japońskich filmów z serii Ju-on, które trzymały poziom, ale dobry horror, w klimacie typowym dla japońskiego kina grozy.

Nie ma jump-scare?ów, potworów, ale film trzyma w napięciu i wywołuje niepokój, bo Japończycy straszą w inny sposób, jak Amerykanie przez co widz czuje się nieswojo cały seans. Nie ma kobiety z długimi włosami popularnej w azjatyckich horrorach, ale nowy film Shizimu mógłby być spin-offem Ju-On. Widać rękę reżysera odpowiedzialnego za sukces tej franczyzy. Shizimu ma swój styl, którego się trzyma i cały czas działa jego pomysł na straszenie, a przynajmniej w tym filmie. Ocena: 7/10.

The Babysitter: Killer Queen (2020)

Kilka lat temu obejrzałem The Babysitter z Samarą Weaving, to była chyba pierwsza rola w jakiej ją widziałem i od tej pory oglądam większość filmów z nią, ale o Opiekunce 2: Zabójczej Królowej nie słyszałem. Nie wiedziałem, że powstaje sequel i może byłoby lepiej jakby nie powstał. Opiekunka to nie był idealny film, ale fajny komedio-horror, a w dwójce twórcy docisnęli pedał gazu jeszcze bardziej, odlecieli mocno, co nie wyszło filmowi na dobre.

Pewnie miało być zabawnie jak w jedynce, a wyszło słabo i żenująco miejscami. Może z jeden lub dwa dowcipy się udały na cały film. No i Judah Lewis poradził sobie w głównej roli, więc można go zaliczyć do plusów, ale całościowo to słaba komedia. Nie piszę o horrorze, bo mimu kilku krwawych scen, to jest komedia. Nie mam nic przeciwko zmienianiu gatunku, co pokazała seria Śmierć nadejdzie dziś. W części drugiej poszli w SF i komedię, horroru nie było w ogóle, a film nie był gorszy od jedynki, ale Opiekunka 2 to nie jest ten sam przypadek co sequel komediohorroru z Jessicą Rothe. Ocena: 4/10.

The Devil All the Time (2020)

W Knockemstiff w stanie Ohio, kaznodzieja, przerażające małżeństwo oraz szeryf zaciskają pętlę wokół Arvina Russella próbującego chronić siebie i rodzinę przed silami zła, tak jak nauczył go jego ojciec, czyli używając siły. Same znane twarze występują, nawet w epizodzie, ale film jest jedynie przyzwoity. Uważam że przydałby się tutaj lepszy reżyser np. bracia Coen, Paul Thomas Anderson albo David Fincher, którzy wyciągnęli by więcej z tej produkcji. Nie ogląda się źle, ale w paru momentach film przynudza i przydałoby się skrócić, bo trwa 2 godziny i 19 minut. No i jak nie mam nic przeciwko narratorom w filmach, to akurat w tym filmie jest niepotrzebny.

Nie lubię gdy dopowiada się to co widać na ekranie, jakby twórcy nie ufali widzom, że załapią, a film nie ma skomplikowanej fabuły. Choć ciekawym pomysłem jest, że za narratora robi autor książki, który ma fajny głos. Ale mimo kilku uwag warto obejrzeć dla obsady. Nie wszyscy maja co grać, zwłaszcza role kobiece są takie, że żadnej roli aktorki nie zapamiętałem, a występuje np. Eliza Scanlen, znana z Ostrych Przedmiotów.

Z męskich ról wyróżniłbym Sebastiana Stana w roli skorumpowanego gliniarza, a przede wszystkim Roberta Pattinsona. Już nawet nie wiem, która to świetna rola tego aktora w ostatnich latach. Anglik ma dobrą passę od dawna i mam nadzieję, że rola w Batmanie nie zmieni tego i nie pójdzie w same superprodukcje za grubą kasę Hollywood.

Tom Holland pokazał też w głównej roli, że nie interesuje go granie tylko Spidermana. Nie widziałem w jego roli Petera Parkera, stworzył zupełnie inną wiarygodną postać. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do talentu chłopaka, to udowodnił w tym filmie, że nie jest tylko gwiazdą uniwersum Marvela i ulubieńcem widowni. Diabeł wcielony powinien nieprzekonanych przekonać, że Holland jeśli nie wpadnie w żadne problemy, to długa kariera przed nim. Za aktorów postawię 6/10, ale to mógł być sporo lepszy film jak jest.

The Rental (2020)

Dwie pary wynajmują dom na weekendowy wyjazd. Dobrzy aktorzy (Alison Brie, Dan Stevens, Sheila Vand, Toby Huss) w udanym debiucie reżyserskim Dave?a Franco, który postanowił zrobić thriller, ale trochę inny jak większość filmów z tego gatunku. Film nie zmienia gatunku, jest schematyczny, ale przez inne rozłożenie akcentów ogląda się go z zainteresowaniem. Przez godzinę nic nie wskazuje,  że mamy do czynienia z thrillerem o psychopacie polującym na urlopowiczów. Oglądało się jak obyczajówkę, w której dwie pary spędzają czas, np. bawią się, nudzą, popełniają błędy, ale nie jest nudno. Film trzyma w napięciu za nim zacznie się thriller. Nie jest to rewelacyjny debiut, ale na tyle porządna rozrywka, że postawię 6+/10. Jedynie przyczepiłbym się Jeremy Allen White?a, który nie gra źle, ale gra dokładnie tak samo, jak w każdej roli, poczynając od serialu Shameless, a kończąc na Homecoming.

The Silencing (2020)

Rayburn jest byłym myśliwym, który strzeże rezerwatu nazwanego imieniem zaginionej przed laty córki. Pewnego dnia dostrzega w lesie uciekającą dziewczynę i zamaskowanego osobnika, który na nią poluje. Trzymający w napięciu thriller z dobrymi rolami Nicolaja Coster Waldau (znany z roli Jaime Lannistera w Grze o tron), Annabelle Wallis i Zahna McClarnona. Jest to film przypominając klimatem produkcje Taylora Sheridana, np. Hell or High Water i Wind River. Może im nie dorównuje, ale i tak dobra rozrywka. Ocena: 7/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #725 : Października 17, 2020, 09:59:07 »

Ava (2020)

Może to nie jest tak słaby film jak produkcja Netflixa z Charlize Theron o nieśmiertelnych, ale na więcej jak na 4/10 nie zasługuje.

Ej film z Charlize mi się nawet podobał i oceniam go dużo wyżej :) Ava faktycznie nie pokazuje nic nowego. A jeszcze jak spojrzeć na obsadę to wręcz przestępstwo zrobić taki nijaki film mając do dyspozycji takich aktorów.

The Babysitter: Killer Queen (2020)

Pewnie miało być zabawnie jak w jedynce, a wyszło słabo i żenująco miejscami. Może z jeden lub dwa dowcipy się udały na cały film.

Jedno z większych rozczarowań tego roku. Bardzo lubię część pierwszą, uważam ją za bardzo niedoceniony film. Ale dwójka już zasługuje na niskie oceny. Co mnie najbardziej raziło w oczy to... taniość tej produkcji. Połowa filmu wygląda jakby była kręcona w jednym miejscu na green screenie.

Powoli wchodzimy w sezon nagród (chociaż nie wiem czy jakiekolwiek zostaną przyznane w tej pandemii). Pierwszy w wyścigu wystartował Aaron Sorkin ze swoim filmem The Trial of the Chicago 7 (2020). Jest to druga reżyserska próba Sorkina, po całkiem udanym debiucie jakim był Molly's Game. I ja uważam, że chłop zrobił postęp bo Chicago 7 jest jeszcze lepszym filmem :) W Molly Sorkin się trochę miotał, tak jakby nie do końca wiedział jak rozłożyć akcenty i za bardzo wymieszał dramat sądowy ze wspomnieniami bohaterki. W nowym filmie postawił na to co zna najlepiej czyli rasowy dramat sądowy :faja: Film jest opowiedziany z werwą, bawi się montażem, ma te charakterystyczne dla Sorkina dialogi i jest dobrze zagrany. Najlepiej z całej obsady wypada Sacha Baron Cohen, który jak zwykle gra tutaj takiego śmieszka, ale tym razem nie musi ukrywać swojej inteligencji ;) I nawet jak czasami czuć, że to jest wszystko tak filmowo podkręcone, to to nie przeszkadza, bo ten film po prostu działa. 8/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #726 : Października 23, 2020, 19:04:07 »

Love and Monsters (2020)

Obejrzałem i sobie pomyślałem, że w kinie to bym to obejrzał co najmniej dwa razy... cholerna pandemia. Mimo, że to w sumie komedia, to klimat post-apo jest naprawdę bardzo fajny. Dobrze pokazano tutaj jak wyglądałby świat gdyby grasowały po nim olbrzymie robale :) Dylan O'Brien wraca tutaj do swoich korzeni czyli znów musi uciekać, bo coś chce go pożreć :D Sprawdziło się w Maze Runner to sprawdza się i tutaj ;) Tylko tutaj jego bohater jest dużo bardziej sympatyczny. Efekty specjalne super i to ich najbardziej żałuję, bo na kinowym ekranie ten film by wymiatał całkowicie. Chociaż na moim TV też wyglądał zacnie :faja: Za świetną warstwą wizualną idzie też świetna oprawa dźwiękowa, odgłosy robali robią robotę. A sam film wydał mi się wyjątkowo na czasie :P Ale bije z niego jakiś optymizm, że jako ludzkość może jednak damy radę ;)

8/10 Bardzo miłe zaskoczenie.

Borat 2 (2020)

No co tu dużo pisać... To raczej trzeba zobaczyć, bo ciężko to nawet opisać :D 7/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #727 : Listopada 01, 2020, 21:40:18 »

 Alone (2020)

Kobieta będąca w czasie przeprowadzki natyka się na podejrzanie zachowującego się mężczyznę, który nie ma wobec niej przyjaznych zamiarów. W ten sposób rozpoczyna się walka o przeżycie. Trzymające w napięciu kino survivalowe połączone z thrillerem o psychopatach. Film nie wywraca do góry nogami gatunku, nie próbuje przełamać schematów, ale udało się twórcom przedstawić wiarygodną historię.

Dziewczyna to nie jest głupia laska, ale kobieta po przejściach, która potrafi logicznie myśleć, więc od początku filmu budzi sympatię. Psychol to gość, który może zmylić swoja sympatyczną i przeciętną twarzą, ale też nie jest nadczłowiekiem. Nie jest geniuszem zbrodni, tylko gościem postawionym przed sytuacją w jakiej nigdy nie był. Niby oklepana fabuła, ale twórcy wyciągnęli dużo z tej historii, którą milion razy widzieliśmy. Ocena: 7/10.

Becky (2020)

Becky straciła rok temu mamę, a Jeff żonę, co powoduje między nimi sporo konfliktów. Wyjeżdżają na rodzinny weekend do domku nad jeziorem, gdzie będzie też dziewczyna Jeffa, której Becky nie cierpi. Rodzinny weekend nie jest najlepszy, są nieporozumienia i kłótnie. W międzyczasie z więzienia ucieka kilku kryminalistów, którzy kierują się do tego samego domku nad jeziorem. Może opis fabuły nie brzmi zbyt ciekawie, ale jest to udane połączenie home invasion, slashera z Kevinem samym w domu, tylko podanym bardziej na poważnie.

Oczywiście to nie jest dramat, tylko home invasion z dużą dawką czarnego humoru (scena z okiem), w której dziewczynka grana przez Lulu Wilson (znana jako młodsza wersja Shirley w serialu Flanagana Haunting of Hill House, ale też z Ouija, kolejnego dzieła Flanagana i z Annabelle Creation, czyli tej lepszej części) rozwala bandę nazistów, kierowaną przez Kevina Jamesa. Oczywiście trzeba kupić konwencję, że dziewczynka załatwia większych i silniejszych facetów, ale ja kupiłem pomysł na film. Jest to bezpretensjonalna rozrywka, która gatunku nie zmienia, ale seans mija miło i szybko. Ocena: 6+/10.

Bill & Ted?s Excellent Adventure (1989)

Nie oglądałem wcześniej przygód Billa i Teda, mimo obejrzenia większości filmów z Keanu Reeves?em, nawet z początku jego kariery. Jakoś ominął mnie kult tej serii pod koniec lat 80 i na początku lat 90 XX wieku, ale niedawno Bill i Ted powrócili w trzeciej części i postanowiłem nadrobić całą trylogię.

Wspaniała przygoda Billa i Teda to sympatyczny film, ale nie do końca rozumiem kultu Billa i Teda. Choć może to wina wieku, jestem za stary. Nie twierdzę, że to słaby film tylko przyzwoita robota, ale nic więcej. Alex Winter i Keanu Reeves tworzą fajny duet, przypominają trochę bohaterów z filmu Świat Wayne?a. No i dla mnie Bill i Ted to właśnie połączenie Świata Wayne?a, Doktora Who (wehikuł czasu jako budka telefoniczna) i Powrotu do przyszłości.

Pomysł na fabułę jest spoko ? bohaterom grozi nieukończenie liceum, jeżeli obleją historię. Przy pomocy wehikułu czasu poznają najwybitniejsze postaci z dziejów świata. Ale uważam, że nie do końca jest to wykorzystany pomysł, można było więcej z nim zrobić, i dlatego oceniłem tak jak oceniłem. Ocena: 6/10.

Bill & Ted?s Bogus Journey (1991)

Druga część przygód Billa i Teda to ujmę to tak ? co ja właśnie obejrzałem i co twórcy ćpali?
Złe siły z przyszłości wysyłają do lat 90 roboty ? sobowtóry Billa i Teda, żeby zabili tytułowych bohaterów. Więc przyjaciele trafiają do zaświatów i część druga zamienia się w pewnym momencie w Koszmar z ulicy Wiązowej. No i grają ze Śmiercią o powrót do życia, m.in. w statki, czyli Siódma pieczęć w wersji Billa i Teda, a to jest dopiero połowa filmu.

Najlepszy jest William Sadler jako Śmierć, gość ukradł show. Ale dalej nie rozumiem dlaczego ta seria obrosła kultem. Jedynka to przyzwoity film, ale dwójka to średniak, w którym trafiają się dobre żarty, ale też żenujące. I nie sądzę, żebym lepiej ocenił część drugą, gdybym widział ją kilkadziesiąt lat temu, jak byłem sporo młodszy, a nie starym narzekającym dziadem. Ocena: 5/10.

Bill & Ted Face the Music (2020)

Trzecia część przygód Billa i Teda, nakręcona kilkadziesiąt lat po poprzednich filmach, to ten sam poziom co jedynka. Keanu Reeves i Alex Winter wciąż potrafią grać tych sympatycznych bohaterów przypominających główne postacie ze Świata Wayne?a, a mimo tego, że są sporo starsi, to nie odczuwałem żenady jak widziałem wygłupiających się Reevesa i Wintera. Nie raz powrót do dawnej roli, zwłaszcza takiej gdzie się robiło z siebie idiotę, albo grało się naiwniaka nie wychodzi najlepiej, a tutaj wyszło. Powraca też Nocny Żniwiarz czyli William Sadler.

Z nowych postaci warto wymienić córki Billa i Teda, które grają Brigette Lundy-Paine i Samara Weaving. Są równie ważne co ich ojcowie, mają swój wątek. Brigette świetnie gra kobiecą wersję Teda, można odnieść wrażenie że to córka bohatera Reevesa, nie tylko charakterem go przypomina, ale też podobna jest do Keanu. Samara Weaving też wypada dobrze, jak w każdej roli, ona poniżej poziomu pewnego nie schodzi. Choć nie uwierzyłbym, że to córka bohatera granego przez Alexa Wintera, podobieństwa fizycznego nie zauważyłem.

Nie ma wstydu w powrocie po 29 latach, a jakbym był fanem Billa i Teda to pewnie byłbym zadowolony, że twórcy nie popsuli franczyzy po tylu latach, tylko wyszedł film w klimacie poprzednich produkcji z wadami i zaletami tej serii. Ocena: 6/10.

David Attenborough: A Life on Our Planet (2020)

Jeśli się nie mylę jest to pierwszy serial przyrodniczy, przepraszam film, z sir Davidem Attenborough wymienionym w tytule, w którym odgrywa tak istotną rolę. Opowiada o swoim życiu, podróżach i jak przez całe jego ponad 90-letnie życie przyśpieszyły się zmiany na naszej planecie, jak zanika dzika przyroda przez decyzje człowieka.

Więc kolejna lekcja od sir Davida, który opowiada o tym jak człowiek niszczy przyrodę, ale też sugeruje pewne rozwiązania, jak możemy powstrzymać to co się dzieje z planetą i przedstawia wizję przyszłości, co może czekać planetę za 30, 50, 100 lat, jeśli ludzkość żadnych zmian nie wprowadzi.

Większość materiałów są to fragmenty z programów pana Attenborough, poczynając od pierwszych seriali BBC i Netlixa. W porównaniu z innymi dokumentami sir Davida o Ziemi to najsłabszy ze wszystkich jakie widziałem, ale mimo wszystko warto obejrzeć, bo jest to cenna lekcja dla ludzkości. Choć oczywiście lepiej obejrzeć każdy z wymienionych seriali (i niewymienionych) w filmie przez sir Davida. Poruszają te same tematy i są po prostu lepsze. Ocena: 6+/10.

Deliver Us From Evil (2020)

W Tajlandii dochodzi do porwania dziewczynki. Płatny zabójca In-nam dowiaduje się, że porwaną może być jego córka. Tymczasem gangster Ray dowiaduje się, że jego brat został zabity przez In-nama. Męskie kino sensacyjne z Korei Południowej, ale to nie jest aż tak brutalny film, jak niektóre produkcje z Korei. Oczywiście krew się leje, jest ostro, ale jakby twórcy nie chcieli przesadzić z ilością krwi i brutalności.

W filmie mamy dwa wątki ? jeden o porwaniu dziecka, a drugi to polowanie gangstera na płatnego zabójcę, który zabił mu brata ? i obie historie ładnie się łączą fabularnie. A poza tym to kolejna dobra koreańska produkcja. Ocena: 7/10.

Holidate (2020)

Komedia o kobiecie, która jako jedyna z rodziny jest sama, mimo 30-i na karku, więc rodzina ciągle ją swata, aż poznaje Australijczyka, który właśnie rozstał się z dziewczyną i postanawiają spotykać się tylko w święta, np. w Walentynki, Boże Narodzenie, Wielkanoc, itd.

Niby jedna z wielu komedii romantycznych, ale dzięki chemii między Emmą Roberts (znowu gra sympatyczną dziewczynę i daje radę) i Luke Bracey?em miło spędziłem czas. Nie każdy żart wypalił, zwłaszcza te związane z ciotką są słabe, ale jest kilka dobrych, jak związany z Dirty Dancing, więc jest to przyzwoity rom-com, na którym dobrze się bawiłem. Ocena: 6/10.

Rebecca (2020)

Przyznam szczerze, że nie widziałem klasyka Alfreda Hitchcocka z Laurence Olivierem i Joan Fontaine, choć widziałem większość najbardziej znanych filmów mistrza suspenu, więc nie miałem żadnych oczekiwań co do remake?u klasyka kina. Jedynie oczekiwałem dobrego filmu skoro odpowiada za niego Ben Wheatley (np. Kill List, Free Fire), a występują Lily James, Armie Hammer, Kristin Scott Thomas.

Dostałem średniaka, który czym dłużej trwa to coraz bardziej się dłuży. Nie pomaga też brak chemii między Lily i Armie. To dobrzy aktorzy, ale za wiele do grania nie mają. Czym bliżej końca to przyznam, że zdarzyło mi się przysnąć, a nie byłem zmęczony, to film mnie tak zmęczył. Ocena: 5/10.

Out in the Open (2019)

Hiszpania, kilka lat po zakończeniu II wojny światowej. Chłopiec pracujący dla bogatego zarządcy postanawia uciec, by uwolnić się od okrucieństwa jakie go spotkało. Dobry hiszpański western ze świetnym duetem, Jaime Lopezem i jednym z najpopularniejszych hiszpańskich aktorów, Luisem Tosarem, w rolach głównych.

Bohaterowie są brudni, spoceni, żar leje się z nieba i nie oszczędza nikogo, ani dobrych ani złych. Jeśli miałbym porównać z innymi westernami to Intempiere (oryginalny tytuł) bliżej klimatem do włoskich westernów i współczesnych amerykańskich, a nie do klasycznych produkcji o kowbojach. Ocena: 7/10.

The Tax Collector (2020)

Kino o meksykańskich gangsterach, a tym jest The Tax Collector, to produkcja idealna dla Davida Ayera, żeby stworzyć pierwszorzędne męskie kino sensacyjne, a wyszła wydmuszka, która nudzi. Jedyny plus to Shia LaBeouf, ale nawet dobra rola aktora nie pomogą na tak słaby film. Zaczynam dochodzić do wniosku, że Ayer to przereklamowany reżyser i scenarzysta, bo ostatnio każdy jego film bardzo zawodzi. Ocena:3/10.

The Trial of the Chicago 7 (2020)

Film oparty na faktach. Pokojowy protest przeciwko wojnie w Wietnamie przerodził się w brutalne starcie z policją, a jego organizatorzy stanęli przed sądem. Tak rozpoczął się jeden z najgłośniejszych procesów w historii USA. Drugi film w reżyserskiej karierze jednego z najlepszych scenarzystów Hollywood, Aarona Sorkina, to lepsza produkcja od debiutu, czyli Molly?s Game z Jessicą Chastain.

Proces Siódemki z Chicago to udany dramat sądowy z wszystkimi wadami i zaletami tego gatunku. Film może nie zachwyca realizacyjnie, bo prawie w ogóle nie opuszczamy sali sądowej, nie licząc retrospekcji, więc ogląda się trochę jak teatr, ale jak dobry teatr. Film kiedy trzeba to bawi (sporo humoru jest), a kiedy trzeba to wzrusza, czyli wywołuje emocje.

Choć jak to w dramatach sądowych bywa najważniejsi są aktorzy i z całej obsady bym wyróżnił Sacha Barona Cohena, Marka Rylance, Yahya Abdul-Mateena II, Jeremy Stronga i Franka Langella, który jakimś cudem nie przeszarżował roli sędziego, a jest to taka postać, którą łatwo było popsuć. Reszta jest dobra, np. Michael Keaton, albo nijaka np. Joseph Gordon Levitt.

Może to nie jest poziom Ludzi Honoru do którego Sorkin pisał scenariusz, ale i tak warta uwagi produkcja. Wiem że narzeka wielu widzów na ostatnią scenę, zbyt amerykańską, ale przyznam, że kupiła mnie ta scena, choć ja łatwo się daję ponosić emocjom na filmach i serialach. Ocena: 7/10.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #728 : Listopada 02, 2020, 07:47:10 »

Też nie rozumiem kultu Billa i Teda ;) Nadrobiłem stosunkowo niedawno, ale przecież jeszcze później oglądałem "The Breakfast Club", który uważam obecnie za jeden z lepszych ejtisowych filmów. Przygody Billa i Teda są okropnie głupkowate i nieznośnie dla mnie absurdalne. Nie jestem w stanie też patrzeć na aktorstwo ;) Najlepszy z całej oryginalnej dylogii faktycznie jest William Sadler.

I trochę też dziwne, że postanowili zrimejkować akurat "Rebekę", która jest chyba jednym z trudniejszych filmów Hitcha. Sensowniej byłoby zabrać się za te rzeczy, w których jest więcej bezpośredniej akcji, np. "Północ-północny zachód".

Choć tak naprawdę to niech lepiej Hitchcocka nie biorą na warsztat ;)
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #729 : Grudnia 01, 2020, 01:40:55 »

25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy (2020)

Chyba nie ma Polaka, który by nie słyszał o tytułowej sprawie. Wydawałoby się, że to temat za świeży by przedstawić w kinie, ale gdy okazało się, że to będzie debiut reżyserski w pełnym metrażu, Jana Holoubka, reżysera, który odniósł sukces dobrym serialem Rojst z Dawidem Ogrodnikiem i Andrzejem Sewerynem, to moje obawy zmalały, mimo tego że to produkcja TVN-u, czyli stacji znanej z telewizyjnej przezroczystości i stylu zerowego.

Syn Gustawa Holoubka pokazał, że sukces Rojsta to nie był przypadek. Stworzył dobrą produkcję, ale nie idealną. Ogląda się jak trzy filmy w jednym ? wątek relacji mamy z synem, wątek śledztwa po latach i więzienne życie Tomka Komendy. Najsłabiej z tych wszystkich wątków wypada śledztwo, choć dobrze zagrane m.in. przez Dariusza Chojnackiego. Lepszy jest wątek więzienny, choć pewnie domyślacie się czego można spodziewać się w tej części filmu, ale też Holoubek nie epatuje przemocą. Pokazuje tyle ile trzeba by wywołać w widzach emocje, nie przesadza.

Najlepszy wątek to relacje Tomka z mamą, w których doskonale się wcielili Piotr Trojan i Agata Kulesza. Co do pani Kuleszy, to wiadomo od dawna, że to jedna z najlepszych polskich aktorek, więc poziom jej gry nie zaskakuje, ale równie dobry jest nieznany mi Piotr Trojan. To jak zagrali razem miłość między nimi, czasami subtelnymi gestami, to ręce same składają się do oklasków. Wątek matki i syna to tak duża siła filmu i pięknie pokazana walka mamy o dziecko, że można wybaczyć produkcji parę błędów.

A jak wspomniałem wcześniej jest to głównie wątek kryminalny, który jest najmniej ciekawy. Może jakby więcej mu czasu poświęcić to by lepiej wybrzmiał. Ale nie zmienia to faktu, że Jan Holoubek z ekipą odwalił kawał dobrej roboty i czekam na kolejne produkcje syna wybitnego aktora. Ocena: 7/10.

Antebellum (2020)

Ostatnio pojawia się sporo filmów i seriali o rasizmie w USA, niestety nie wszystkie z nich trzymają poziom. Ta produkcja wyróżnia się tym, że ogląda się jak film M. Night Shyamalana, czyli ze zwrotami akcji, które wywracają całą fabułę do góry nogami. Ciężko pisać o tej produkcji bez zdradzania twistów, jakie twórcy zaserwowali, więc napiszę ze spoilerami moją opinię.

Film zaczyna się od ucieczki niewolników z plantacji bawełny w Luizjanie.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Przyznam, że dałem się zaskoczyć dwa razy, ale to jest film na poziomie słabego Shyamalana, jeśli mam się trzymać porównań z innymi reżyserami. Akurat z nim porównuję, bo widać podobieństwa fabularne z Osadą, choć to akurat jeden z najlepszych filmów tego reżysera, tylko, że trzeba umieć sprzedać zwroty akcji, a twórcy tego filmu nie potrafią. Nie dość, że nie kupiłem zwrotów akcji, choć mnie zaskoczyły, to film od pewnego momentu zaczyna męczyć.

Nie mam nic do zarzucenia aktorom na czele z Janelle Monae, Ericiem Lange i Jackiem Hustonem, którzy grają na dobrym poziomie. Realizacyjnie jest to porządna robota, film ma świetną muzykę, ładne zdjęcia, więc widać potencjał debiutujących scenarzystów i reżyserów, ale całościowo to porażka filmowa. Przejrzałem recenzje amerykańskie będąc pewnym, że w USA film został dobrze przyjęty, ale dominują opinie negatywne, więc nawet amerykanie uznali, że Gerard Bush i Christopher Renz (scenarzyści i reżyserzy) mocno przestrzelili ze zwrotami akcji. Ocena: 5/10.

Dreamland (2020)

Czasy Wielkiego Kryzysu. Nastolatek trafia przypadkiem na poszukiwaną przez policję Alison Wells, która obrabia banki. Postanawia jej pomóc w ucieczce. Margot Robbie w roli przestępczyni daje radę. Ale też za bardzo starać się nie musi, bo jedzie na swojej charyzmie i uroku osobistym, więc nie dziwne, że Eugene Evans grany przez Finna Cole?a, z miejsca w dziewczynie się zakochuje, nawet jak Robbie gra postać, która najprawdopodobniej zabiła dziecko w czasie napadu.  Jest to jeden z mniej znanych filmów z Robbie i wcale się nie dziwię, bo mimo porządnej realizacji i aktorstwa, to czym dalej od seansu to tym mniej pamiętam. Ocena: 6/10.

Fatman (2020)

Bogaty, rozpieszczony dzieciak, który nie znosi przegrywać, wynajmuje mordercę na zlecenie, żeby załatwił Świętego Mikołaja, bo dostał w prezencie węgiel, za to że był niegrzeczny przez cały rok, np. oszukuje babcię i wydaje jej pieniądze, straszy i szantażuje dziewczynę, która wygrała z nim w konkursie.

Pomysł na film szalony i genialny w swojej prostocie, ale wyszła nuda, której nie ratują Walton Goggins w roli mordercy i Mel Gibson jako Święty Mikołaj. Problemem filmu jest to, że nie da się przedstawić realistycznie Mikołaja. Film musiałby iść np. w camp, kicz, więc nie kupiłem tego realistycznego Mikołaja ani przedstawionego świata. A poza tym jest nudno, akcja zaczyna się dopiero po 70 minutach. A co do aktorów to grają tak jakby im się nie chciało. Gibson ma dosłownie jedną dobrą scenę, w końcówce, gdy straszy dzieciaka, który wynajął mordercę. Ocena: 2/10.

Greenland (2020)

Niby jeden z wielu schematycznych katastroficznych filmów, ale przyznam, że nawet podobało mi się. Głównie dlatego, bo przez większość seansu dostałem dramat rodzinny z Moreną Baccarin i Gerardem Butlerem, którzy w obliczu apokalipsy zbliżają się do siebie, naprawiają relacje. Widzimy walkę o ich syna, ale też o małżeństwo po zdradzie męża. Kino katastroficzne dostajemy dopiero w akcie trzecim, ale też bez specjalnych fajerwerków, więc jeśli nastawiacie się na rozpierduchę w stylu filmów Emmericha to się rozczarujecie.

Dużo dobrego do filmu wnoszą Butler i Baccarin, którzy wiarygodnie wypadają w roli małżeństwa po przejściach. No i dzieciak w roli syna też jest spoko. Aktorzy grają na tyle dobrze, że przyznam że kilka razy coś mi wpadło do oka. I paradoksalnie końcówka z efektami specjalnymi, jest najsłabsza, nie robi wrażenia, nie tylko z powodu nędznych efektów specjalnych. Zresztą wszystkie sceny jak z kina katastroficznego są w trailerze. Postawię nawet 6/10, bo nie jest to dno dzięki aktorom, którzy grają lepiej niż powinni w przypadku takiej produkcji. A biorąc poziom ostatnich filmów Butlera to jest zaskakująco dobrze.

Hillbilly Elegy (2020)

J.D. Vance, student Uniwersytetu Yale?a, jest blisko zdobycia wymarzonej pracy, gdy kryzys rodzinny zmusza go do powrotu do domu. J.D. musi poradzić sobie z problemami swojej appalaskiej rodziny, zwłaszcza z uzależnioną od narkotyków matką Bev. Film oparty na prawdziwej historii, opisanej w książce przez właśnie J.D. Vance?a, został zjechany w USA, a nie jest to aż tak zły film, tylko średniak, który ogląda się bez bólu dzięki Ronowi Howardowi za kamerą.

Reżyser jest rzemieślnikiem, zna się na swojej robocie i to widać w filmie, w którym mamy prowadzone równolegle dwa wątki. Widzimy jak Vance próbuje uwolnić się od rodziny, a jednocześnie są retrospekcje, w których widzimy jak ciężkie miał dzieciństwo, w którym pomagała mu babcia, grana świetnie przez Glen Close. Dobra jest też Amy Adams, choć widać że to rola skrojona pod nagrody. Nie gorzej od bardziej znanych nazwisk radzi sobie młodziutki Owen Asztalos w roli małego J.D i Gabriel Basso w roli dorosłego J.D. (widać podobieństwo między aktorami, od razu się wierzy że grają tą samą postać).

Dobra jest też muzyka Hansa Zimmera, która nie brzmi jak Zimmer z ostatnich lat. Warto zobaczyć dla aktorów, którzy wyciągają Elegię dla bidoków razem z reżyserem i resztą ekipy do oglądalnego poziomu, ale też nie ma się czym zachwycać. Film ogląda się trochę jak This is Us, gdyby zastąpiono idealnych bohaterów z serialu patologiczną rodziną z filmu. Ocena: 5.5/10.

Love and Monsters (2020)

Joel Dawson i Aimee są na randce, którą muszą przerwać, gdy prawie doszło do seksu, bo po zniszczeniu asteroidy zmierzającego na Ziemię, opad chemiczny powoduje, że wszystkie zwierzęta mutują w wielkie potwory. Joel obiecuje dziewczynie, że ją znajdzie. Siedem lat później Joel mieszka w jednym z wielu podziemnych bunkrów zwanych koloniami, z innymi ocalonymi z apokalipsy. Kiedy wielka mrówka przedostaje się do ich kolonii Joel postanawia udać się do kolonii, w której jest Aimee.

Przesympatyczne kino przygodowo post-apokaliptyczne połączone z komedią młodzieżową w stylu Johna Hughesa. Choć jest też tutaj sporo klimatu z filmów Stevena Spielberga, ale dawnego Spielberga, który był w formie. Niby historia schematyczna, bo dostajemy coś w stylu Jestem Legendą czy A Boy and His Dog, ale bohater jest tak fajny, że kibicuje się Joelowi w jego wyprawie w odnalezieniu dziewczyny. Podoba mi się, że Joel to nie jest typowy bohater kina akcji, ale postać, która przechodzi przemianę.

Świat po apokalipsie jest ciekawie pokazany, ma potencjał. Można by z tego filmu zrobić całą serię. Zmutowanie zwierzęta są zrobione dobrze, efekty specjalne dają radę. Partnerem w wyprawie Joela jest pies, który jak to bywa w filmach gdzie dużą rolę odgrywają zwierzęta ukradł produkcję Dylanowi O?Brienowi. Tworzą świetny duet, w którym to zwierzak jest tym mądrzejszym. Ale też pozostałe postacie są ciekawe, które pojawiają się na drugim planie. Miłość i potwory to dobra bezpretensjonalna rozrywka dla całej rodziny. Chętnie zobaczyłbym kontynuację z tymi samymi bohaterami. Ocena: 7/10.

On the Rocks (2020)

Lubię Billa Murraya (a kto go nie lubi?), który świetnie wypada w roli ojca Laury, granej przez równie dobrą Rashidę Jones, ale chyba nie jestem fanem filmów Sofii Coppoli. Jedyny jej film, który mi się podobał to Na pokuszenie z 2017 roku z Nicole Kidman. Nie ważne czy kręci dramaty, czy lżejsze kino, to ja na większości jej filmów może nie nudzę się, co nie jestem zainteresowany bohaterami i akcją.

Podobnie jest w przypadku tej komedii, choć dla mnie to bardziej obyczajówka o mężatce, która nie jest pewna wierności męża, więc razem z ojcem ? playboyem, postanawiają odkryć jaka jest prawda. Jones i Murray fajnie razem grają, seans minął miło, ale dla mnie On the Rocks to trochę nijaki film. Postawię 5.5/10, głównie za aktorów.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 13, 2021, 21:15:13 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #730 : Grudnia 01, 2020, 01:42:10 »

Possessor (2020)

Lubię twórczość Davida Cronenberga, zarówno jak kręcił dawno temu cielesne horrory, SF, thrillery ale też ostatnie filmy, które mają mało wspólnego z jego filmami z lat 70-90, nie operują tak dużą dawką krwi, obrzydliwych scen i przemocy (czasami nawet w ogóle nie ma tych elementów). Kilka lat temu w kinie zadebiutował syn Davida, filmem Antiviral, który mi średnio podszedł, ale byłem ciekaw drugiego filmu Brandona, do którego zachęcił mnie świetny trailer.

Reżyser ma swój styl, ale też widać w obu produkcjach wspólne cechy z kinem jego ojca. Odziedziczył po ojcu testowanie granic komfortu widzów oraz pokazywanie ludzkiego ciała w różnych okropnych i obrzydliwych sytuacjach. Trailery były intrygujące, obsada też obiecywała że to będzie coś interesującego, a mamy takie nazwiska jak Andrea Riseborough (ostatnio specjalistka od dziwnych filmów i horrorów), Jennifer Jason Leigh, Rossif Sutherland (z tych Sutherlandów, choć niezbyt podobny do ojca i brata) i Sean Bean (Cronenberg nieźle zabawił się tym z czego znany jest aktor).

Zapowiedź filmu sugerowała produkcję inspirowaną twórczością Philipa K. Dicka i nie wiem, czy reżyser przyznał się kto go inspirował, oprócz ojca, ale oglądając Possessor cały czas w głowie miałem myśl, że oglądam uwspółcześnioną adaptację któregoś z dzieł Dicka. Przecież zarys fabuły brzmi jak typowy Dick.

Tasya pracuje dla tajnej organizacji i na zlecenie bogatych klientów pozbywa się niewygodnych dla nich osób, czyli zabija ich. Za pomocą zaawansowanej technologii jej osobowość przejmuje kontrolę nad ciałem oraz umysłem wybranej ludzkiej jednostki, która/który eliminuje cel. Po wykonaniu zadania, żeby mogla wrócić do swojego ciała Taysa musi zostać zabita albo popełnić samobójstwo. Kolejnym celem Tasyi jest John Parse. Taysa wchodzi w ciało Colina, który pracuje w firmie Johna i chodzi z córką Parse?a, ale osobowość Colina walczy z osobowością Tasyi.

Nie nazwałbym Possessor horrorem, a raczej thrillerem z elementami cielesnego thrillera i SF. Film wyróżnia się wolnym tempem, dopiero po godzinie akcja nabiera tempa, ale nie nudziłem się dzięki znakomitej obsadzie. Andrea to świetna aktorka, więc nie ma zaskoczenia jak gra. Choć niektóre sceny z jej udziałem w ciele Colina musiały być dziwne do grania, jak np. scena erotyczna z Abbottem, a tak naprawdę w tej scenie mamy bohaterkę graną przez Andreę.

A co do Abbotta to miło zaskoczył mnie, nie spodziewałem się aż tak dobrej roli. Moim zdaniem jest równie dobry co Riseborough i jest to też główna rola. Wizualnie film prezentuje się bardzo dobrze, tak samo efekty specjalne, które są zrobione starą metodą, czyli efekty praktyczne.

Ale mam mały problem z Possessor. Przez to jak zimny to jest film to nie wywołał we mnie emocji i nawet rewelacyjna gra aktorów nie pomogła bym się przejął losem bohaterów. Myślałem że dlatego, bo Andrea gra mordercę, ale Abbott gra zwykłego gościa i też było mi obojętne co z Colinem dzieje się. Choć jak zacznie się dziać to są szalone rzeczy, pokazane bardzo ciekawe, ale z ostatnich odjechanych filmów z Andreą podobał mi się bardziej Mandy.

Possessor ma klimat, ale przez to jak długo się rozkręca, a bohaterowie nie budzą u mnie żadnych emocji, to miałem gdzieś co z nimi się dzieje. A co do brutalności, to film jest mocny, krew się leje, ale ostrych scen za dużo nie ma. Może dlatego jak już są brutalne sekwencje to działają i człowieka aż odpycha, ale też nie odniosłem wrażenia, że syn Davida Cronenberga lubuje się w tych scenach, są to sekwencje które wynikają z fabuły. Ale jak już napisałem przez to jak zimny to film nie postawię więcej jak 6/10, choć czekam na kolejne projekty Brandona Cronenberga.

Run (2020)

Poruszająca się na wózku inwalidzkim Chloe zaczyna podejrzewać swoją mamę o to, że nie opiekuje się nią, ale tak naprawdę ją krzywdzi. Nie napiszę nic więcej, ale od pierwszych scen będziecie wiedzieć o co mi chodzi, zwłaszcza gdy oglądaliście serial Hulu (tak na marginesie Run też jest Hulu), The Act z Patricia Arquette i Joey King opowiadający prawdziwą historię toksycznej relacji mamy i córki, Dee Dee i Gypsy Blanchard, która miała tragiczny finał, albo jeśli widzieliście dokument HBO o Gypsy Blanchard.

Film nie opowiada tej samej historii, ale widać mocne inspiracje wydarzeniami jakie pokazano w serialu. Choć czym bliżej końca Run przypomina coraz bardziej typowy schematyczny dreszczowiec, ale dobrze się ogląda dzięki aktorstwu Sarah Paulson i debiutującej Kiery Allen. Rola nadopiekuńczej mamusi to kolejny dobry występ w ostatnim czasie ulubionej aktorki Ryana Murphy?ego, ale równie dobra jest Kiery, która w rzeczywistości jest niepełnosprawną aktorką.

Run ogląda się jak horror, choć z horrorem nie ma nic wspólnego, ale trzyma w napięciu, co jest zasługą reżysera, którego możecie kojarzyć ze słynnego debiutu z 2018 roku, Searching. To była dobra produkcja, a swoim drugim filmem potwierdza, że warto zwracać uwagę na twórczość Aneesha Chaganty. Ocena: 7/10.

Spontaneous (2020)

Uczniowie jednej z amerykańskich szkół zaczynają wybuchać jeden po drugim. W każdej chwili może zginąć każdy dzieciak, więc Dylan postanawia wyznać uczucie dziewczynie, Marze, w której się podkochuje. Jak powiedział Dylan ?sytuacja jak z filmu Cronenberga?, tylko w tym przypadku mamy do czynienia z komedią z dużą dawką czarnego humoru połączonej z kinem młodzieżowym.

Ale też żarty nie są najważniejsze, bo między jednym gagiem a kolejnym są też sytuacje dramatyczne, które działają. Główni bohaterowie na czele z Marą, graną świetnie przez Katherine Langford, znaną z serialu 13 powodów, budzą sympatię i kibicuje się im. Pomimo absurdalnego zawiązania fabuły udało się twórcom pokazać powagę sytuacji, gdyby rzeczywiście doszło do takiej sytuacji. Zabawny, mądry i wzruszający film nie tylko dla młodzieży. Ocena: 7/10.

The Burnt Orange Heresy (2020)

Ekscentryczny milioner Cassidy zaprasza do swojej posiadłości krytyka sztuki Jamesa Figuerasa. James pojawia się z piękną i tajemniczą Berenice. Cassidy składa Jamesowi propozycję nie do odrzucenia. To nie jest kryminał ani thriller, a film o sztuce i krytykach. Nie mam nic przeciwko temu, zwłaszcza że zapowiedzi wcale nie sugerowały dreszczowca, ale nie zmienia to faktu, że wynudziłem się. Występują Claes Bang, Elizabeth Debicki, Donald Sutherland, a w epizodzie Mick Jagger i grają na poziomie, poniżej którego nie schodzą, ale też nie są to role, które się zapamięta na długo, podobnie jest z filmem. Ocena: 5/10.

The Christmas Chronicles Part 2 (2020)

Dwa lata temu obejrzałem netflixowy świąteczny film, który byłby jednym z wielu słabych świątecznych netflixowych filmów, gdyby nie wymiatający Kurt Russell w roli Mikołaja, dzięki niemu dało się bez bólu film oglądać. Kwestią czasu było powstanie dwójki, w której dołączyła do Kurta, jego żona Goldie Hawn, grająca oczywiście Panią Mikołajową. Tworzą uroczy duet i to jeden z niewielu plusów. Dzieciaki też wypadają fajnie, no i to wszystko. Elfy podobnie jak w jedynce wyglądają koszmarnie, zresztą wszystkie efekty CGI są nędzne.

Obejrzałem głównie dla Russella, tylko że dwójka co zapowiadały trailery jest jeszcze słabsza od jedynki. Kurt Russell ciągnie film na swoich barkach, wymiata tak jak w jedynce (jest oczywiście piosenka), ale nie dam więcej jak 4/10. Pomimo słabego trailera trochę zdziwiony jestem poziomem produkcji, bo reżyserem jest Chris Columbus, który potrafi w kino dla całej rodziny.

The New Mutants (2020)

Nowi mutanci to jeden z najbardziej pechowych filmów ostatnich lat, którego premierę przekładano z różnych powodów, ale nie będę pisał o problemach produkcji, bo za długi to byłby tekst. A jak już wydawało się, że filmu nigdy nie zobaczymy, to trafił do wybranych kin akurat jak przyszła epidemia koronawirusa.

Ostatecznie film okazał się porządną produkcją dla młodzieży, po której nie widać za bardzo problemów jakie miał w czasie produkcji. Choć powinienem napisać, że prawdopodobnie miał problemy, bo podobno to jest wersja jaką Boone sobie wymarzył. Zauważyłem, że wycięto sekwencje horrorowe, których sporo było w pierwszych zwiastunach, a w filmie scen jak z kina grozy, czym Nowi Mutanci początkowo mieli być za wiele nie ma.

Więc jeśli oczekiwaliście horroru o mutantach to zmieńcie oczekiwania, bo Josh Boone zrobił kino dla młodzieży. Powstał jeden z lepszych filmów o mutantach, co nie było trudne, bo ostatnie filmy z x-menami to były porażki, ale też najpewniej ostatni, skoro wytwórnię Fox przejął Disney. Dużo dobrego dla filmu robi obsada na czele z Anyą Taylor- Joy i Maisie Williams oraz muzyka Marka Snowa (seriale X-Files, Millennium, Smallville). Wyszło porządne kino i można się tylko dziwić, czemu było tyle zamieszania wokół produkcji, że 3 lata czekaliśmy na premierę. Ocena: 6/10.

The SpongeBob Movie: Sponge on the Run (2020)

Lubię SpongeBoba Kanciastoportego, choć wszystkich odcinków serialu nie widziałem, ale widziałem każdy z filmów. W przypadku SpongeBob Film: Na ratunek wyszło średnio i problemem wcale nie jest nowa animacja do której trzeba się przyzwyczaić, ale mała ilość absurdalnych pomysłów w porównaniu z poprzednimi filmami, czy nawet krótkimi odcinkami serialu.

Oczywiście całkowicie nie pozbyli się twórcy absurdu i humoru, ale nie zaśmiałem się tyle razy co przy poprzednich filmach. Choć jest też możliwość, że jestem już starym zgrzybiałym tetrykiem i SpongeBob nie jest dla mnie. Jest kilka fajnych gościnnych występów, np. Keanu Reeves, który myślałem, że zaliczy jedynie mały epizod, a gra ważną rolę drugoplanową. Ocena: 5/10.

The Wolf of Snow Hollow (2020)

W miasteczku w przerażający sposób zaczynają ginąć kolejni ludzie, są rozrywani na strzępy przy pełni księżyca. Sprawę prowadzi syn poważanego szeryfa, John Marshall, który ma na głowie wiele innych problemów. Od wielu lat jest niepijącym alkoholikiem. Ma też problemy z byłą żoną i dorastającą córką oraz ojcem, który za nic nie chce przejść na wcześniejszą emeryturę, więc John jest wiecznie zestresowany, a nadchodzą nowe (paranormalne) kłopoty, których nie spodziewa się.

Jest to drugi film Jima Cummingsa po udanym debiucie Thunder Road, gdzie grał podobną postać. I nie mam na myśli tego, że znowu gra gliniarza, ale chodzi mi o charakter postaci, że to dokładnie taki sam bohater jak w Thunder Road. Kolejny film Cummingsa to mieszanka różnych gatunków. Ogląda się  jak połączenie dramatu rodzinnego, komedii w stylu braci Coen z epizodami Archiwum X albo odcinkami Supernatural.

Mnie pasuje humor jaki jest w tej produkcji, polubiłem głównego bohatera i ogólnie dobrze się bawiłem, ale nie zdziwię się jak nie do wszystkich film trafi, bo Cummings ma specyficzne poczucie humoru. W roli ojca Johna występuje Robert Forster i jak zwykle zagrał z klasą. Jest to ostatnia rola aktora. Ocena: 7/10.

Unhinged (2020)

Thriller klasy B, który ogląda się jak połączenie Autostopowicza z Rutgerem Hauerem i Upadku z Michaelem Douglasem. Film byłby pewnie hitem ery VHS, w latach 80 albo 90, zresztą ogląda się tak, jakby przeleżał kilkadziesiąt lat na półce i ktoś przypomniał sobie po latach o tej produkcji. Jedynie obecność starego Russella Crowe?a przypomina, że to jednak nowsza produkcja. A wygląd aktora może być dla niektórych szokiem, zwłaszcza widzów, którzy nie widzieli z nim żadnego filmu od czasu Gladiatora i Tajemnic LA, ale dla mnie nie była, bo od wielu lat wiadomo, że nie przejmuje się swoim wyglądem (już w Nice Guys był grubszy). O dawna zrobił się z niego wielki chłop, a dodatkowo przytył do roli szefa FOXA w serialu  Gladiator to jedyny plus filmu. Może nie ma co grać, tylko chodzi z wkurzoną miną, to nie jest rola na poziomie szefa stacji FOX, którą zagrał w serialu Na cały głos, ale aktor ma tyle charyzmy, że nawet nie musi się starać. Ale nawet dla Crowe?a nie mogę filmu polecić. Ocena: 5/10
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #731 : Grudnia 05, 2020, 19:52:13 »

Mank (2020)

Film opowiada o  okolicznościach pisania przez Hermana Mankiewicza scenariusza do arcydzieła Orsona Wellesa Obywatel Kane. Mam problemy z filmami o Hollywood, o pracy za kulisami. Artysta był spoko, ostatni film Tarantino Dawno temu w Hollywood taki sobie, jedynie Ave Cezar Coenów mi się podobał. Są to  produkcje bardzo hermetyczne, a mimo tego że interesuję się kinem to wiem, jak dużo mi umyka z seansu tych produkcji. Są to  filmy dla kinomaniaków i filmoznawców, którzy wyłapią wszystko. A co do Obywatela Kane'a to  oglądałem o wiele lat za wcześnie, jak chodziłem do ogólniaka, albo renoma filmu przehajpowała m goi,  bo uznałem za dobry, ale też nie rozumiałem czemu uważany jest za arcydzieło. No i przyznam, że po seansie filmu wg scenariusza zmarłego ojca Davida Finchera, więc to osobisty projekt dla reżyseria Siedem, dalej nie wiem skąd taka renoma filmu Orsona Wellesa.

Z Mankiem czułem, że będzie podobnie, czyl zbyt hermetyczny dla mnie. No i tak jest, ale w przeciwieństwie do filmu Tarantino nie nudziłem się miejscami. Reżyseria wiadomo mistrzowska, jak zawsze u perfekcjonisty jakim jest David Fincher, tak jak każdy inny element produkcji. Choć ja bym wyróżnił muzykę, Reznor i drugi, którego imienia zapomniałem musieli mieć ubaw zrobić taki nieoczywisty dla nich soundtrack. No i doskonały dźwięk. Aktorsko dobra robota, choć chyba Amanda Seyfried mi się najbardziej podobała. A ogólnie film dobry, miejscami bardzo dobry, który nie nudzi, nie męczy, ale jednak bardziej dla miłośników kina zainteresowanych Hollywood lat 30.  Ocena: 8-/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #732 : Grudnia 11, 2020, 11:15:03 »

Czas rocznych podsumowań się zbliża. Ze statystyki wyszło mi, że najczęściej oglądaną przeze mnie aktorką w tym roku była... Aubrey Plaza :D I tak się właśnie składa, ze niedawno obejrzałem dwa filmy w których wystąpiła, po których stwierdzam, że jej kariera idzie w bardzo dobrą stronę i z Aubrey robi się naprawdę dobra aktorka.

Pierwszy z filmów to Happiest Season (2020). Świąteczna komedia romantyczna w której Kristen Stewart i Mackenzie Davis grają parę. Bohaterka Mackenzie zaprasza Kristen na rodzinne święta, tylko okazuje się, że jej rodzina jeszcze nie wie, że jest lesbijką i wynika z tego dużo niezręcznych sytuacji. Trailer trochę kłamie bo podbija najśmieszniejsze fragmenty a film jest raczej wypełniony poważniejszymi, obyczajowymi scenami. A te śmieszne scenki są takie trochę wymuszone. Ale ogólnie odbieram ten film pozytywnie. A Aubrey gra tutaj rolę drugoplanową ale dość ważną i wypada bardzo dobrze, to już zdecydowanie nie jest Aubrey z komedyjek z Zackiem Effronem :P 6/10

Drugi ma tytuł Black Bear (2020). Aubrey gra w nim już główną rolę i jest to jej najlepsza rola w karierze. Gra w nim reżyserkę filmową, która w poszukiwaniu inspiracji wynajmuje pokój u pewnej pary mieszkającej na odludziu. No i w skrócie można napisać, że jej pojawienie się burzy idyllę. A gdy już myślimy, że wiemy co będzie dalej film robi przewrotkę i... więcej nie napiszę ;) Ale napiszę, że w tej "drugiej części" Aubrey daje mały aktorski popis. Jak jeszcze w Ingrid Goes West mogła się schować za komediowymi wstawkami, to tutaj nie ma takiej opcji. Ale dzięki temu Aubrey pokazała wachlarz umiejętności, których wcześniej nie widzieliśmy. Sam film to takie niezależne kino spod znaku "WTF!?" ale właśnie dobrze zagrane. 7/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #733 : Grudnia 11, 2020, 23:01:30 »

Aktorka dobra to jest od kilku lat już.

Happiest Season obejrzę właśnie dla niej i Davis, a Czarnego misia już widziałem. Ale nie tylko Aubrey ma kolejną świetną rolę w ostatnim czasie, ale też Christopher Abbott (a dopiero co widziałem go w filmie Possessor i jak film trochę mnie rozczarował to gość zalicza kolejny doskonały występ) i Sarah Gadon, która kolejny raz pokazuje, że ma coś więcej do zaoferowania jak ładną buzię, że potrafi grać.

Dobra psychodrama. Jest to jeden z tych filmów, które najlepiej oglądać bez czytania recenzji. Jest to psychodramat, ale też czarna komedia i film w filmie. Gdybym miał porównać z innym filmem to najbliżej jest tej produkcji do Mulholland Drive, tylko podane w normalniejszym stylu, a nie tak odjechane jak dzieła Davida Lyncha. Zadaje też pytania ciekawe, jak np. o granice wykorzystania emocji aktora dla oddania prawdziwości gry.

 I czy ja dobrze widziałem, że Plaza miała scenę jak Sharon Stone w Nagim Instynkcie na posterunku policji?
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Dla mnie jedna z najlepszych ról Plazy, to oczywiście Lenny w Legionie, gdzie pokazała szeroki wachlarz umiejętności aktorskich. Oczywiście dla wielu to jest April z Parks and Recreation, ale nie widziałem tej komedii. Pewnie gdzieś mi mignęła w jakimś filmie, ale odkryłem ją za premiery 1 serii serialu Noaha Hawleya o synu Profesora X.

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=6AfE3TDJwHs" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=6AfE3TDJwHs</a>

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=rw9EV0zqYuQ" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=rw9EV0zqYuQ</a>
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #734 : Grudnia 30, 2020, 19:07:34 »

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją (2020)

Film o sylwestrze na którym, jak spoileruje tytuł, wszyscy zginęli. A jak do tego doszło to dowiecie się z tej polskiej produkcji, dostępnej na Netflixie, która łączy w sobie czarną komedię z kinem młodzieżowym, ale też są elementy jak z horroru, zwłaszcza końcówka, choć bardziej slashera, w którym krew się leje, a nie horroru, który ma przestraszyć i trzymać w napięciu. Kolejne kino gatunkowe z Julią Wieniawą w roli głównej, którą wcześniej można było zobaczyć w polskim horrorze W lesie dziś nie zaśnie nikt (też mi się podobał). Film sylwestrowo noworoczny.

Nie każdy dowcip trafił do mnie, jak np. dowcipy o sikaniu albo z Jezusem, które są przeciągnięte i niektóre nawet mój poziom czarnego poczucia humoru przekroczyły, ale fajnie się bawiłem. Choć jak podejrzewałem większość jedzie po filmie równo, podobnie jak po W lesie dziś nie zaśnie nikt. Film mocno dzieli widzów, identycznie jak poprzedni film z Wieniawą.

Wydaje mi się, że to właśnie przez Wieniawę, która nie wiem czemu jest hejtowana przez wszystkich, ale ja nie oglądam telewizji, nie śledzę mediów społecznościowych, więc ją poznałem tak naprawdę właśnie w tych dwóch produkcjach z kina gatunkowego i w obu wypadła spoko. Można powiedzieć, że znowu gra final girl, tak jak w polskim slasherze. Zresztą cala obsada daje radę, nawet Karolak;-)

A przepraszam, kojarzę ją z ciętej riposty, gdy zapytała ją dziennikarka czy marzy o ślubie chyba w Tańcu z gwiazdami czy jak to tam się nazywa, którą zobaczyłem w programie komediowym Lekko Stronniczy i za jej odp., jej minę i sposób w jaki to powiedziała ma mój szacunek:D

Twórcy oddali hołd kinu klasy B z udanym skutkiem, ale też do filmów uważanych za klasyki kina nawiązują. Moim zdaniem lepiej wpletli nawiązania do fabuły z innych dzieł, jak twórcy polskiego horroru z Wieniawą, nie walą tak wprost w twarz z nawiązaniami jak W lesie dziś nie zaśnie nikt. No może poza nawiązaniem do Lśnienia, które jest rzucone w widza jak siekierą w drzwi.

Wydaje mi się, ze jakby w USA nakręcono taki film to by Polacy mówili, że czemu nie potrafimy nakręcić takiego kina rozrywkowego w jednym miejscu z pomysłem, a jak powstał, to narzekają że durne kino i bez ambicji. W czym ma być ambitny hołd dla filmów klasy B?

Może też dlatego film zbiera tak skrajne oceny, bo raczej nie kręci się u nas kina gatunkowego. A niech kręcą Polacy jak najwięcej takich filmów jak te dwie produkcje z Wieniawą, bo czym więcej takich produkcji, to będą coraz lepsze.  Film idealny do puszczania w Sylwestra i na imprezach, ale lepiej nie na imprezach z dziećmi. W lesie dziś nie zaśnie nikt chyba dałem 6+/10, więc Wszyscy moi przyjaciele nie żyją niech mają 7/10. Bawiłem się lepiej jak na Magnezji, która mnie strasznie zawiodła, a sporo obiecywałem sobie po kolejnym filmie Bochniaka, który wcześniej zrobił świetne Disco Polo.

Czekam na trzeci film z kategorii kina gatunkowego z Wieniawą, który podzieli tak widzów jak W lesie... i Moi przyjaciele nie żyją.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 30, 2020, 21:54:45 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #735 : Stycznia 01, 2021, 18:41:43 »

Debt Collectors (2020)

Kontynuacja Komornika ze Scottem Adkinsem i Louisem Mandylorem w rolach przyjaciół ściągających długi dla przestępców. Poprzedni film był nawet ok, ale zakończył się tak, że ciężko było zrobić kontynuacje z tymi samymi bohaterami, więc jeśli nie będziecie mieli problemu z tym, jak wrócili do akcji, to będziecie się dobrze bawić tak jak ja. Porządne buddy movie z Adkinsem i Mandylorem, których łączy twarda, męska przyjaźń.

Trochę żartów, wystrzałów i dobrych bijatyk w wykonaniu obu panów. Louis Mandylor to dobry aktor i dziwne, że nie zrobił kariery. A przynajmniej ja nigdy nie słyszałem o tym aktorze, do czasu tej serii o komornikach. W Komorniku 2 przypominał mi Mickeya Rourke?a. Miło zaskakuje Scott Adkins, bo nieźle zagrał. A to że się dobrze bije to wiadomo. Ocena: 6+/10.

Honest Thief (2020)

Tom postanawia zerwać ze złodziejskim fachem i rozpocząć uczciwe życie. Chce przyznać się, zdradzić gdzie schował całą kasę, więc dzwoni do FBI, ale sprawa z czasem mocno się komplikuje. Jeden z wielu sensacyjniaków z Liamem Neesonem, który tym razem nie gra bohatera, który jest silny fizycznie, mimo prawie 70-u lat (tyle ma aktor), tylko bohatera, który jest sprytny i inteligentny.

Liam Neeson, Jefrey Donovan, Robert Patrick, a nawet Jaj Courtney dają radę, tylko problem mam z tym, dlaczego się Tom chce oddać policji, a powodem jest to, że poznał kobietę i się zakochał. Kate Walsh tworzy uroczą parę z Liamem Neesonem, ale jakoś ciężko mi było uwierzyć w to jak szybko pogodziła się z tym, że zadaje się ze złodziejem, nieważne że uczciwym, honorowym, który nie zabija i nie wydaje ukradzionej kasy. Niby się Annie wkurza, ale dość szybko widać, że jej to imponuje jak Tom załatwia złych. Film nie ogląda się źle, ale przez to naiwne zawiązanie akcji oceniam na 6-/10.

I?m Your Woman (2020)

Kobieta razem z dzieckiem, zostaje zmuszona do ukrywania się i ucieczki, gdy jej mąż zdradził wspólników. Fajnie zobaczyć Rachel Brosnahan w innej dobrej roli, a nie tylko jako cudowną panią Maisel, ale całościowo jest to zmarnowany potencjał na dobre kino gatunkowe. Film się za długo rozkręca i dlatego postawię 5/10.

Tenet (2020)

Lubię filmy Nolana, nawet te uważane za słabsze jak Dark Knight Returns i Interstellar podobają mi się. Chyba nie ma filmu Nolana, którego bym sobie nie cenił, zarówno te mniej rozbuchane produkcje jak i mniejsze, oczywiście jak na tego reżysera i scenarzystę. Sporo słyszałem o Tenet opinii, że to jeden ze słabszych, że przesadnie skomplikowany, że nie ma emocji, itd, ale tak samo mówi się o prawie każdym filmie Nolana z ostatnich lat. Nawet jak emocjonalnie filmy Nolana nie działają to przynajmniej dostarczają wizualnie super rozrywkę, bo reżyser i scenarzysta preferuje efekty specjalne, tradycyjne, praktyczne, jak najmniej CGI, więc sceny akcji wyglądają u niego super.

Niestety tym razem muszę zgodzić się z krytykami. Nie przeszkadza mi że, nie ma emocji w filmie. Problem jest w tym, że nawet sceny akcji to nic zachwycającego. Scena z naprawdę wysadzonym samolotem to śmiech na sali. Spodziewałem się, że mi szczęka opadnie, tak zostanie pokazane, a to nawet nie był wybuch, scena wygląda jakby kilka butli z gazem poszło z dymem. Podobnie jest ze sceną na autostradzie, która w trailerze wyglądała super, a w filmie wypadła tak sobie, np. scena na autostradzie w Matrixie 2 wciąż robi wrażenie. Finałowa akcja też taka sobie, tak chaotycznie nakręcona, że nie mam pojęcia kogo pokazywano.

A co do cofania czasu, to pewnie nie zamierzone, ale każda scena, w której bohaterowie mówili jak duchy z Twin Peaks, czyli o tyłu, to śmiać mi się chciało. Podobnie ze scenami bójek było. Doceniam Nolana za to, że wyglądają te sceny bardzo realistycznie, sporo pracy musiało go pewnie to kosztować, ale co z tego jak sceny zamiast trzymać w napięciu albo bawić tak jak powinny bawić sceny akcji to wywołały u mnie śmiech. A co do skomplikowania fabuły to powiem tak, że jak film mnie nie wciąga emocjonalnie, ani przynajmniej samą historią, to mam gdzieś czy załapałem wszystko. Zresztą finałowe zwroty akcji nie zaskoczyły mnie, można było nich oczekiwać, choć przez cały seans nie zastanawiałem się nad tym jak historia się potoczy.

Aktorzy nie mają co grać, bo są tylko pionkami, które Nolan przestawia na swojej szachownicy. Młody Washington wypadł nijako, a przecież pokazał choćby w filmie Spike Lee, że odziedziczył talent po ojcu. Roberta Pattinsona wiele osób chwali, a moim zdaniem jeden z najlepszych aktorów swojego pokolenia też nie ma co grac i nadrabia swoim urokiem. Po prostu fajnie jest na niego popatrzeć, identycznie jest z Elizabeth Debicki, którą ładnie ubrano.

Jedynie wyróżnia się Kenneth Branagh w roli złego ruska, jak ze starych Bondów, a tym Tenet jest, czyli nolanowskim Bondem. Błaznuje Branagh i to nie jest dobra rola, ale przynajmniej go zapamiętam. Więc aktorsko film nie działa, historia nieangażująca, a co najgorsze sceny akcji nie robią wrażenia, a przynajmniej na to liczyłem (jedynie początkowa sekwencja w operze się broni), że dostanę fajne widowisko. Zdjęcia mogę pochwalić, rozmach produkcji, kostiumy, a muzyka to przyznam, że sam nie wiem, bo raz działa, a innym razem przeszkadza.

No i jeszcze typowa dla Nolana zabawa z formatem ekranu ? raz panoramiczny, innym razem pełny ekran, czyli imaxowy. Do tej pory kręcił IMAXEM sceny akcji, a w Tenet mamy w każdej scenie, nawet w zwykłej rozmowie przeskakiwanie od jednego formatu do drugiego, co jest zupełnie niepotrzebne. W poprzednich filmach rozpraszało to bawienie się formatem obrazu, ale w Tenet poszedł Nolan z tym na całość. Jak dla mnie najsłabszy film Nolana w całej jego karierze. Ocena: 5/10.

The Godfather Coda: The Death of Michael Corleone (1990/2020)

Przemontowana i skrócona, ale też z kilkoma dodanymi scenami nowa wersja trzeciej części Ojca Chrzestnego, która jest uważana za najgorszą. I jest to najsłabszy film, ale jedynka i dwójka to przecież arcydzieła (niektórzy stawiają wyżej jedynkę, inni dwójkę, ja obie oceniam tak samo wysoko). Wątek z córką Michaela wydaje mi się, że jest skrócony, ale nie uważam że Sofia Coppola jest beznadziejna w tej roli. Romans z Vincentem jest zepchnięty na trzeci plan.

Film bardziej się skupia na próbie przejścia na dobrą stronę mocy przez Michaela, naprawy relacji z rodziną i dziećmi oraz interesach z Watykanem, ale mimo zmiany w kolejności scen, dodania i usunięcia niektórych, to wciąż przyzwoity film. Początek jest inny, ale po prostu sceny późniejsze dał Coppola na początek, a ostatnia scena jest taka samo (ta po scenie na schodach w operze), tylko jest trochę skrócona przez co zakończenie jest troszkę inne, ale nie mogę napisać jakie, bo to byłby zbyt duży szczegół. A co do sekwencji w operze i na schodach to mnie się zawsze podobał ten fragment.

Aktorsko super. Pacino to klasa, ale też przypomniał mi film jak obiecującym aktorem był Andy Garcia, który  znanym aktorem jest, w paru dobrych filmach grał w latach 90, ale kariery za bardzo nie zrobił. Miło też zobaczyć było w epizodzie Bridget Fonda, która przeszła na filmową emeryturę spory czas temu. Dla mnie to taki sam film jak wcześniej, przed zmianami, czyli na 6/10.

The Midnight Sky (2020)

W 2049 roku na Ziemi doszło do kataklizmu, który zabił prawie całą populację silnym promieniowaniem. Naukowiec Augustine odmawia opuszczenia bazy na Arktyce wiedząc, że dużo życia mu nie zostało z powodu choroby. Postanawia ostrzec załogę statku, która wraca z nadającego się do zamieszkania księżyca Jowisza. Załoga jest nieświadoma wydarzeń na Ziemi. Najnowszy film Georga Clooneya i z nim w roli głównej to zaskakująco udane kino SF w starym hollywoodzkim stylu.

Film jest krytykowany, że nuda i nic się nie dzieje i znowu dodane elementy filozoficzne do kolejnego SF, a mnie film kupił klimatem od pierwszych scen. Oprócz SF dostałem też kino zimowe, surwiwalowe, które ładnie się łączy z opowieścią o wracających do domu astronautów z podróży na nową Ziemię. Film urzekł mnie swoją empatią do bohaterów i świata, pięknymi zdjęciami i cudowną muzyką Desplata. Świetnie wypadli George Clooney i Caoilinn Springall w rolach głównych.

Pewnie że film nie zaskakuje, np. to kim okazała się ostatecznie Iris pewnie każdy się domyśli, ale nie żałuję seansu. Oczywiście są schematy typowe dla tego typu filmów z akcją w kosmosie, np. w czasie naprawianiu statku jest wszystko ok, ale nagle pojawiają się setki meteorytów, które uderzają w statek, a nikt z astronautów wewnątrz statku i na zewnątrz nie zauważył wcześniej, tylko jak już za późno było, ale później dostajemy jedną z najlepszych scen z kroplami krwi. Film wywołał we emocje, więc nie mogę go za bardzo skrytykować. Nie jest idealny, ale ja lubię takie kino nakręcone w starym hollywoodzkim stylu. Ocena: 6+/10.

The Prom (2020)

Jak pojawiły się pierwsze informacje o musicalu, w którym zagrają Meryl Streep, James Corden i Nicole Kidman, to nie mogłem się doczekać, mimo tego że odpowiada za film Ryan Murphy, który od przejścia do Netflixa tworzy średniaki. Ale miło się rozczarowałem, bo to przyzwoita rozrywka, dla mnie najlepsze netflixowe dzieło Murphy?ego, obok Politician. Debiutująca w roli głównej Joe Ellen Pellman daje radę, nie zjadła ją trema, choć gra z gwiazdami kina i estrady. No i za to ma mój szacunek Ryan Murphy, że w swoich filmach i serialach obsadza aktorów, którzy potrafią śpiewać, ale nie znanych widzom, którzy nie interesują Broadwayem. Akurat nie wiem czy Pellman występuje na Broadwayu, ale nie zdziwiłbym się.

Ale może dlatego się udał musical, bo rozbuchano kiczowato kolorowy styl Murphy?ego idealnie pasuje do musicali. Oczywiście poziom słodyczy w filmie jest poza jakąkolwiek skalą, to poziom słodyczy co w Mamma Mia (też z Meryl Streep), ale dobrze się bawiłem, nawet się wzruszyłem. Oczywiście trzeba zaakceptować, że to musical, więc są zasady typowe dla tego gatunku, np. zmiana poglądów dotycząca LGBT następuje w kilka sekund dzięki piosence. Meryl Streep dobrze gra, nie przeszarżowała.

Nie rozumiem czepiania się Jamesa Cordena. W Kotach był strasznie słaby, ale tutaj dał radę w roli geja. Wiem że chodzi o to, że aktor hetero zagrał homoseksualistę, ale nikt się nie czepiał jak Daniel Criss (hetero) zagrał główną rolę, też geja, w 2 serii American Crime Story ? może dlatego, że zagrał (doskonale) złego, mordercę? Szkoda tylko, że Kidman niby gra jedną z ważniejszych ról, ale jest na drugim planie. Choć  dostała jedną piosenkę, której nie śpiewa z całą obsadą, ale z dziewczyną w głównej roli. Równie dobry jest też Andrew Rannells. Może potrzebowałem takiej dawki cukru w cukrze, ale tym razem nie będę narzekał na kolejne dzieło Ryana Murphy?ego. Ocena: 6/10.

Wolfwalkers (2020)

Robyn przeprowadza się z ojcem, Billem, do Irlandii, który służy Lordowi Protektorowi. Bill Goldfellowe dostaje rozkaz zniszczenia ostatniej wilczej watahy. A tym czasem Robyn poznaje ceniącą wolność dziewczynkę z tajemniczego plemienia. Jest to kolejna znakomita animacja od irlandzkiego studia Cartoon Saloon, znanego z takich filmów jak The Secret of Kells, Song of the Sea, The Breadwinner. Podobnie jak dwa pierwsze co wymieniłem jest to piękna baśń. Może fabularnie to nic oryginalnego, ale film ma tak niepowtarzalny klimat, że pewnie nie raz coś Wam wpadnie do oka. Ocena: 8/10.

W obsadzie głosowej jest m.in. Sean Bean. Nie wiem czy to zamierzone, czy wszystko z wszystkim już mi się kojarzy, ale co trochę Bill, czyli bohater Seana Beana rzuca tekstami do córki o lordzie protektorze, żeby opowiadała o smokach, itd, więc od razu skojarzenia miałem z Grą o Tron. No i to drugi nowy film, jaki obejrzałem ostatnio, w którym Bean przeżył. Niby baśń dla dzieci, ale przypomniało mi się, jak rok temu aktor mówił, że ma dość umierania w kinie, bo robi się to schematyczne, nie zaskakuje widzów. Więc czyżby to był początek zmian w filmografii Seana Beana? To pytanie retoryczne:)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #736 : Stycznia 05, 2021, 08:53:23 »

A dla mnie krytyka jaka spadła na "Tenet" z niektórych tylko (co trzeba podkreślić) stron jest przesadzona mniej więcej w podobny sposób, jak przesadzone są opinie o tym, że "Incepcja" to jeden z najlepszych filmów wszech czasów. (Metascore: 69 to wcale nie tak nisko, zwłaszcza, że ta rzekomo genialna "Incepcja" ma 74. Swoją drogą "Interstellar" też ma taki wynik, do tego bardzo wysokie oceny na portalach, więc nie wiem, skąd to "uważane za słabsze"). Na imdb film ma 7,5 przy 8,8 "Incepcji" - i choć obie oceny uważam za zawyżone, to jednak mniej więcej chyba dobrze odzwierciedlają różnice między tymi filmami. Bo dla mnie na chwilę obecną "Tenet" to film tylko nieco słabszy od takiej "Incepcji" właśnie.

Dlaczego? Bo to typowy Nolan, tyle, że może z nieco podkręconymi parametrami. Film intrygujący, zawiły i efekciarski - dokładnie tych samych słów można użyć w odniesieniu do takiej paru wcześniejszych filmów. Ok, gdzieś po drodze zagubiły się emocje - ale też bez przesady, że "Incepcja" to takie emocjonalne dzieło, jeśli już to buzowało nimi "Interstellar", który swoją drogą lubię bardziej. Ok, łatwo się było w tym wszystkim pogubić, ale dla mnie jest to tylko zachęta, by obejrzeć film ponownie. Sceny akcji wyglądały dziwnie, no ale... tak miały wyglądać, w końcu to były starcia normalnych i odwróconych ;) A że niektóre sceny przeciągały się? No cóż, u tego reżysera to też żadna nowość (vide znów "Incepcja" i ta nużąca strzelanina w tej górskiej twierdzy, czy co to tam było).

Ogólnie mam ochotę zobaczyć to po raz kolejny. A, 2,5 godziny minęły mi bardzo szybko, w ogóle się nie nudziłem, może jedynie w końcówce miałem uczucie pewnego przesytu tym wszystkim a jednocześnie wkradło się pewne rozczarowanie, że to już to. Akurat zakończenie w takiej "Incepcji" było bezsprzecznie lepsze. Mimo wszystko oceniam film na 6/10 ("Incepcję" - na 7/10). I jeśli nawet to najsłabszy film Nolana, to różnica jakaś wielka moim zdaniem nie jest. Choć zobaczymy, co przyniesie seans nr 2.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #737 : Stycznia 10, 2021, 20:29:34 »

Pieces of a Woman (2020)

Martha i Sean mierzą się z żałoba po stracie dziecka, które zmarło w czasie porodu.  Dobry dramat ze świetną rolą Vanessy Kirby. Nie zdziwię się jak zbierze nominacje do Oscara, bo zasługuje na to. Gra kobietę, która trzyma w sobie emocje, a jednocześnie widać, jak się czuje. Wiele razy pokazała np w serialu The Crown, jak jest dobrą aktorka i w filmie potwierdza, że jest jedną z ciekawszych aktorek ostatnich lat. Gra drobnymi gestami, bardzo wewnętrznie, ale wiemy co jej bohaterka czuje. Fajnie, że dostaje Kirby też role w filmach, w których  może się wykazać aktorsko, a nie tylko role w hollywoodzkich superprodukcjach, jak w spinoffie Szybkich i Wściekłych i Mission Impossible. Choć jako bohaterka kina akcji też się sprawdza.  Gwiazdą jest Kirby, ale Shia LaBeouf (Sean), Ellen Burstyn(mama Marthy) i Molly Parker (gra położną) mają co grać i pokazują aktorstwo z jak najlepszej strony. Nie rozumiem jedynie czemu wsród niektórych widzów Cząstki kobiety zbierają tak skrajne oceny na IMDB, albo 1 albo 10, bo to nie jest arcydzieło, ale też nie chała, tylko dobry film (do symboliki też nic nie mam). Może powodem jest LaBeouf i jego prywatne życie, więc stawiają 1. Innego powodu nie znajduję. Ocena: 7+/10.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 10, 2021, 20:34:51 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #738 : Stycznia 18, 2021, 22:36:36 »

News of the World (2020)

Świetny western. Trochę w stylu True Grit ale ciut bardziej epicki ;) W roli głównej jak zwykle niezawodny Hanks. Gra tutaj byłego wojskowego, który teraz jeździ po miasteczkach dzikiego zachodu i czyta ludziom widomości z gazet. W drodze spotka dziewczynkę, która za młodu została porwana przez Indian. Jej los nikogo za bardzo nie obchodzi, więc nasz bohater postanawia sam zwrócić ją rodzienie i tak się zaczyna droga pełna przygód... Film odhacza wszystkie punkty pożądanego westernu. Są strzelaniny, są rozległe widoki prerii, są bandyci i indiane... ale w bonusie mamy też całkiem wzruszającą historię i takie słodko gorzkie spojrzenie na trudy życia w tamtym czasie.

Technicznie film jest naprawdę pięknie zrobiony. Za kamerą Paul Greengrass czyli spec od akcji, tutaj zdecydowanie bardziej wyciszony ale jak trzeba to potrafi podkręcić napięcie. Zdjęcia bardzo ładne, niektóre widoki podrasowane komputerem ale zrobione tak dobrze, że prawie nie widać ;) Kostiumy i scenografia też na duży plus. Muzyka mi się bardzo podobała, do tego stopnia, że piszę tą recenzję słuchając soundtracku ;) Dźwięk cudowny, odpaliłem film dość głośno i na dwie godziny przeniosłem się na dziki zachód... a w scenie burzy mi się kanapa trzęsła :P

Aktorsko, jak już wspominałem, Hanks jest dobry ale show kradnie Helena Zengel. Ewidentny talent i pewnie o niej jeszcze nie raz usłyszymy.

Ogólnie super. 9/10.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #739 : Stycznia 19, 2021, 01:45:50 »

Domyślam się że film nigdzie w Polsce na razie legalnie nie wyszedł, na jakimś vodzie?

Właśnie przeczytałem, że Netflix kupił prawa do dystrybucji poza USA, ale według jednych już wyszedł na Netflixie, a innych nie, i na polskim nie widzę go.

Ja czekam, bo ogólnie bardzo lubię większość filmów Greengrassa, zarówno te rozrywkowe jak Bourny, ale też ambitne dzieła, oparte na faktach. No i też jest to jedyny reżyser, u którego akceptuję trzęsącą się kamerą i wiem co się dzieje w scenach akcji. A western zapowiada się na zupełnie coś nowego w jego filmografii. Wydaje mi się, że trzęsącej kamery nie będzie, bo za bardzo nie byłoby gdzie wcisnąć takich trzęsących się scen, prawda? No chyba że byłaby wielka strzelalina , czyli całe miasto kontra złe siły, ale po trailerze nie zapowiada sie na Dziką Bandę, Siedmiu wspaniałych, czy coś w tym stylu, tylko bardziej jak współczesne westerny, czyli dużo psychologii, mało akcji, strzelaliny pewnie są, ale takie mniejsze, taki bardziej kontemplacyjny i wyciszony western.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 19, 2021, 01:55:48 wysłane przez michax77 » Zapisane
Strony: 1 ... 35 36 [37] 38 39 ... 54   Do góry
Drukuj
Skocz do: