Strony: 1 ... 52 53 [54] 55   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Niewarte tematu filmy rozmaite  (Przeczytany 203342 razy)
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1060 : Stycznia 14, 2024, 00:35:50 »

Chicken Run: Dawn of the Nugget (2023)

Doceniam Uciekające kurczaki z 2000 roku, ale wolę inne animacje Aardman (wszystko co powstało z Wallacem i Gromitem oraz wszystko co powstało z Barankiem Shaunem oraz Artur ratuje gwiazdkę, Jaskiniowca, ale chyba najbardziej lubię Wpuszczonego w kanał i Piratów), wiec na kontynuację po 23 latach nakręconą dla Netflixa za bardzo nie czekałem. No i może dlatego miło się rozczarowałem, bo to dobra rozrywka, która bawi od początku do końca. Cały czas się coś dzieje, fajni bohaterowie i dobry dubbing oryginalny (polski sprawdziłem w kilku momentach i też był spoko), sporo fajnego humoru, ale Era Nuggettsów to nie jest poziom najlepszych animacji tego studia. Jedynkę wieki temu widziałem, wiec może się mylę, bo za wiele z niej nie pamiętam, ale wydaje mi się, że dwójka to jest podkręcona wersja jedynki, czyli szybciej i więcej tego samego co w jedynce i  w bardziej nowoczesnym stylu.  Nie trzeba przypominać sobie  koniecznie filmu z 2000 roku, najważniejsze fakty z Uciekających kurczaków są podane na początku, a potem zaczyna się akcja. Ocena: 7/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1061 : Stycznia 14, 2024, 10:33:03 »

Beekeeper (2023)

Pierwszy seans w tym roku i jak to bywa albo się trafi na oscarowy film albo na typową styczniową premierę, czyli kiepski film który wychodzi w czasie gdy nikt nie chodzi do kina ;) I Beekeeper to typowa styczniowa premiera. Początek jeszcze mi się podobał, bo zawiązanie akcji jest w stylu Johna Wicka, czyli Statham robi rozpierdówę bo bezczelni złodzieje internetowi ukradli pieniądze starszej kobiety i Jason nie może przejść obok tego obojętnie. Niestety im dalej w las tym to kopiowanie Wicka było coraz gorsze. Twórcy chcą tu wykreować podobną mitologię świata elitarnych zabójców, który rządzi się własnymi prawami ale według mnie robią to marnie. No i z biegiem czasu fabuła robi się po prostu idiotyczna. No ale dobra nie dla fabuły oglądamy filmy Stathama ;) Sceny akcji i kopania są tu całkiem niezłe ale też nic czego już wcześniej nie widzieliśmy w wykonaniu Stathama. Ostatecznie dam 5/10.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1062 : Stycznia 14, 2024, 11:14:04 »

Ja jestem tego filmu ciekaw, bo już sam tytuł jest kuriozalny :D Oczywiście do kina iść nie zamierzam, ale kiedyś zerknę :D Ale skoro nawet Ty dajesz 5/10, to wiem, że może być ciężko :D
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1063 : Stycznia 14, 2024, 14:24:31 »

A ja widziałem bardziej pozytywne recenzje (Ponarzekajmy o filmach i Brody z kosmosu), że to jeden z tych lepszych bklasowców łysego. Opinie takie na 6+/10.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1064 : Stycznia 27, 2024, 03:08:23 »

Chłopi (2023)

Powieść Władysława Reymonta to była jedna z moich ulubionych lektur szkolnych (choć nie pamiętam już czy w LO czy w podstawówce ją przerabialiśmy), która mnie tak zachwyciła, że przeczytałem ją więcej razy jak wszystkie powieści Sienkiewicza (a to mój ulubiony pisarz) w ciągu jednego roku (inna sprawa, że ja czytałem każdą lekturę szkolną, też uzupełniające, bo uwielbiam czytać książki, zwłaszcza te bardzo grube). Czytałem ten epos trzy razy w ciągu jednego roku szkolnego, serial stary bardzo lubię, a na wersję od twórców Mojego Vincenta czekałem, choć wiedziałem, że niemożliwe jest żeby wszystkie wątki z powieści wybrzmiały dobrze w dwugodzinnym, a nawet trzygodzinnym filmie.

To jest powieść, która nadaje się najlepiej na serial i domyślałem się, że twórcy będą musieli wybrać jeden wątek. No i skupiają się na Jagnie, która w filmie nie jest manipulantką jak w książce (może to przesadzona opinia, ale powiedziałbym że w powieści to trochę taka postać jaką grała Sharon Stone w Nagim Instynkcie), ale jest bardziej jak przedmiot, który wszyscy wykorzystują. A jeśli ma jakieś swoje zdanie, to je ukrywa, tak naprawdę robi to co chce dopiero w ostatniej scenie filmu, której w książce nie ma. Do aktorki nic nie mam, bo dobrze gra, ale trochę za bardzo pasywna to postać.

Reszta obsady też bardzo dobrze się spisuje, ale najlepszy jest Mirosław Baka - idealny casting do roli Boryny. Nie pamiętam kiedy ostatnio go widziałem w tak dobrej roli. Ale najlepszym elementem filmu jest doskonała muzyka, która buduje klimat i napędza wydarzenia, zwłaszcza świetne sceny to sekwencje tańców, obrzędów, imprez, a niektóre sceny to mi się kojarzyły nawet z Wiedźminem. Animacja bardzo mi się podoba, choć uważam, że w niektórych scenach, gdy jest dużo osób, to za bardzo obraz rozmazany. W filmie jest dużo skrótów przez co niektóre decyzje bohaterów wydaja się takie trochę zbyt pośpieszne, ale tego się spodziewałem, więc nie będę narzekał. No i jak na film o ciężkim życiu na wsi to mało jest pokazanej pracy w polu, ile wyrzeczeń kosztuje mieszkanie, jaka to harówka, więcej wszyscy imprezują i romansują. Ale postawię 7/10, co jest wysoką oceną biorąc pod uwagę jak uwielbiam klasyka polskiej literatury.

The Childe (2023)

Jeden z moich ulubionych koreańskich specjalistów od kina rozrywkowego Park Hoon- jung, który nieważne za jaki gatunek się bierze to zawsze dowozi (sensacja, kino gangsterskie, thrillery, SF, kino surwiwalowe). Podobnie jest w przypadku najnowszego filmu  Park Hoon-junga (napisał scenariusz do Widziałem Diabła, reżyser  takich filmów jak The Tiger, Witch 1 i 2, New World, V.I.P.),który ogląda się jak połączenie gangsterskiego kina z  Sukcesją, z kinem Quentina Tarantino i Johna Woo.

Plus dla Parka, któremu udało się w logiczną całość połączyć kilka wątków jakie mamy w filmie (wątek głównego bohatera, Marco, wątek  mafii, i wątek zabójcy, który nie wiadomo, jakie ma zamiary do Marco,  czy go ściga, czy go ochrania). No może w końcówce reżyser i scenarzysta w jednym trochę przesadził ze zwrotami akcji (jest też scena po napisach końcowych), ale oprócz tego to znakomita rozrywka ze świetnymi scenami pościgów i mordobić i pięknie nakręcona  (zdjęcia są cudowne), ze świetną muzyką, która trzyma w napięciu od początku do końca.

The Childe  to też film, w którym nie ma za dużo krwawych scen, a w azjatyckim kinie lubią jechać po bandzie,co pokazał Hong-jung w I Saw the Devil, ale to nie jest taki film, tylko produkcja lżejsza ze sporą dawką humoru, który działa (piszę to jako osoba, która nie przepada za azjatyckim poczuciem humoru, choć jestem fanem kina koreańskiego i chińskiego). Świetna jest cała obsada, choć gdybym miał kogoś wyróżnić, to aktora w roli zabójcy, który ochrania/chce zabić Marco. Jest to postać tak intrygująca, że chce się go oglądać na ekranie cały czas. Ale też reszta obsady się spisuje bardzo dobrze. Kibicuje sie Marco,  a historia angażuje, więc nie mogę postawić mniej niż 8/10, bo Park Hoon-jung pokazał kolejny raz, że potrafi w dobre kino rozrywkowe (nieważne jaki to gatunek). To też film, który powinien się spodobać Tomowi Cruise'owi, bo dużo biegają.

One More Shot (2023)

W 2021 James Nunn stworzył niezłe kino akcji klasy B One Shot,  w którym Scott Adkins rozwala złych, ale wyróżniającym elementem tej kolejnej produkcji klasy B z Adkinsem było to, że film nakręcono na jednym ujęciu, a przynajmniej tak, żeby wyglądało że nie ma żadnych cięć. Akcja One Shot działa się w polskim więzieniu (czyżby nawiązanie do Starych Kiejkut?), a część druga dzieje się zaraz po jedynce (szef Adkinsa pyta go - co takiego się wydarzyło w Polsce?) - ale można obejrzeć bez  znajomości jedynki. Oglądałem jedynkę dwa lata temu i nic z niej nie pamiętam, ale to nie przeszkadzało w czasie seansu OMS. Szczerze to gdzieś dopiero po 40 minutach załapałem że to sequel, a raczej że już widziałem już coś podobnego z Adkinsem i po chwili doczytałem, że to kontynuacja.

Podobnie jak w jedynce więcej Adkins strzela niż się bije, ale nieźle zainscenizowane są strzelanki i bijatyki (mało ich jest, ale są). Dużą rolę ma dawno niewidziany Tom Berenger i wciąż daje radę aktorsko, nic nie stracił ze swojej charyzmy, mimo wieku. Z innych zapomnianych twarzy pojawia się też Michael Jai White, który ma mordobicie z Adkinsem. Bawiłem się nawet lepiej niż na jedynce, więc postawię 6+/10. Czekam na trójkę, która wydaje się być więcej niż pewna po takim a nie innym zakończeniu. Ale też to nie jest urwany koniec, po prostu zakończono drugi rozdział/etap śledztwa/sprawy, której początek dostaliśmy w One Shot.

In the Land of Saints and Sinners (2023)

Niby kolejny film sensacyjny z Liamem Neesonem,  tylko że jest to produkcja irlandzka, która bardziej może się kojarzyć z filmami Jima Sheridana (W imię ojca z Danielem Day Lewisem). Jest to film, który Sheridan mógłby zrobić, gdyby chciał poruszyć tematykę IRA, ale w konwencji kina gatunkowego, filmu sensacyjnego. Za wiele akcji nie ma (wszystkie sceny akcji, łącznie z finałem, znalazły się w trailerze, wiec lepiej zwiastuna nie oglądać), ale to nie jest zarzut, bo film skupia się na bohaterach. Kraj świętych i grzeszników ma klimat, świetną muzykę, która trochę brzmi jak soundtrack ze spaghetti westernów.

No i grają sami dobrzy aktorzy z Wielkiej Brytanii, którzy nie schodzą poniżej swojego poziomu, nawet w mniej ambitnych produkcjach, a z taką mamy do czynienia w przypadku tej produkcji. Dawno nie widziałem tak dobrego aktorsko Liama Neesona. A oprócz niego mamy Ciarana Hindsa, Kerry Condon, Colma Meaneya. Wszyscy z nich, nawet jeśli pojawiają się na parę minut tworzą ciekawe i prawdziwe postacie. Zapomniałbym wspomnieć o Jacku Gleesonie, który po roli Joffreya w Grze o tron przeszedł na filmową emeryturę przez to z jaką nienawiścią spotkała się jego postać, bo fani serialu nie potrafili oddzielić aktora od jego roli. Ale widocznie ma już to za sobą, bo wrócił do grania. No i nie odstaje aktorsko od starszych aktorów i aktorek, jest równie dobry, choć początkowo wydaje się, że gra podobną rolę jak w Grze o tron, ale nic bardziej mylnego. Dobre sensacyjne kino z Liamem Neesonen (nie żartuję). Ocena: 7/10.

Silent Night (2023)

Powrót Johna Woo do Hollywood nie można zaliczyć do udanych. Szczerze gdybym nie wiedział, że to film Woo, to bym nie poznał (nie ma gołębi, scen slow motion jest bardzo mało), a sceny akcji i mordobić nie robią najlepszego wrażenia. Jest to produkcja, która od początku do końca wygląda na film przeznaczony prosto na VHS, film wygląda biednie. No i jak na kino zemsty to za długo film się rozkręca, dopiero po godzinie mamy scenę akcji. W roli głównej występuje Joel Kinnaman. Lubię tego aktora i wypadł zaskakująco przyzwoicie jak na swoje drewniane zdolności aktorskie (choć pamiętam, że w serialu Killing był naprawdę dobry). Może dlatego, że przez cały film nie wypowiada żadnego dialogu, a dlatego, bo główny bohater został postrzelony w szyję, więc nie może mówić. Choć nie rozumiem czemu nie ma w Cichej nocy żadnego dialogu, nie tylko ojciec mszczący się za śmierć syna nie wypowiada ani słowa, ale też postacie, z którymi się spotyka, które mówią.

Film jest tak nakręcony, że widzimy interakcje między bohaterami za pomocą smsów, a jak są rozmowy jakieś to pokazywane po zakończeniu dyskusji. Nie wiem czemu służył taki eksperyment, żeby pasował do tytułu filmu (?). Choć jak porównam film Woo z Niezniszczalnymi 4 to sobie tak myślę, że kolejny romans Woo z kinem amerykańskim nie jest taki zły (tak na marginesie uważam że Bez twarzy to rewelacyjna rozrywka, bez ironii piszę, w której Cage jechał manierą aktorska Travolty, a Travolta cageował, Broken Arrow i Nieuchwytny cel to też niezłe kino rozrywkowe, zwłaszcza film z Van Damme i szarżującym na całego Lance Henriksenem). Ocena: 4/10.

Expend4ables (2023)

Doceniam pomysł na Niezniszczalnych czyli bierzemy (zapomniane i zdziadziałe) gwiazdy kina akcji, które najlepsze lata mają dawno za sobą i oddajemy im hołd, tylko jak lubię niektóre z filmów z tej serii, choć tak szczerze to już nie pamiętam,która część była dobra, a która słaba, to uważam, że ta seria to jest niewykorzystany potencjał na dobrą, bezpretensjonalną rozrywkę. A najnowsza część to jest jakieś totalne nieporozumienie. Nie pamiętam jak oceniałem trójkę, ale nie sądzę żeby to była taka chała nad chałami jak czwórka, którą ogląda się jak najnowsze filmy Seagala (nie mówię Van Damme'a, bo niektóre z jego nowych filmów to są całkiem niezłe produkcje klasy B).

Problemem filmu jest też to, że chyba ekipa zapomniała co w tej serii było najważniejsze czyli dziadkowie, a w tej serii mamy tylko dwóch przedstawicieli bohaterów kina akcji z lat 80 czyli Sylwka i Lundgrena, tylko że Sylvester jest na ekranie 15 minut, a Lundgren nie ma za wiele do roboty, bo przez połowę filmu siedzi w zamknięciu z resztą ekipy Niezniszczalnych. Tak naprawdę to jest kolejny z akcyjniaków z Jasonem Stathamem, ogląda się jak spinoff o przygodach jego bohatera, a nie o ekipie Niezniszczalnych rozwalających złych ludzi. Nie miałbym nic przeciwko takiemu pomysłowi, tylko że od filmu bije taka bieda realizacyjna, a sceny akcji i mordobić są tak żenująco słabo nakręcone, że od pierwszych minut cierpiałem przed ekranem. Na dodatek reżyser nie potrafi wykorzystać charyzmy Stathama.

To co teraz napiszę to na poważnie - lepiej obejrzeć jakikolwiek film sensacyjny z Jasonem Stathamem (filmy Guya Ritchiego z którym znowu współpracuje pomijam, bo to osobna kategoria), bo każdy film ze łysym jest lepszy nawet taki jak Adrenalina 2 (ok, Meg 1 i 2 to ten sam niski poziom co Niezniszczalni 4) od tego dziadostwa. Oprócz Stallone, Stathama i Lundgrena w grupie Niezniszczalnych mamy takie  gwiazdy kina akcji jak... Megan Fox. Pamiętam te wszystkie akcyjniaki z Fox;-)

Chyba ktoś uznał, że skoro grała w Transformersach Baya to się nadaje do tej franczyzy. To już mogli, no nie wiem, ściągnąć Pamelę Anderson. Megan Fox tak bardzo nie pasuje do tej produkcji, czym powinna być, a na dodatek zostaje szefem Niezniszczalnych (serio?). Ściągnięto też gwiazdy kina azjatyckiego, ale są zupełnie niewykorzystani. Niby mogą się popisać swoimi zdolnościami w sztukach walki, ale totalnie położone są sceny mordobić. A nie będę się więcej rozpisywał, bo szkoda marnować klawiatury na tą żenadę. Ocena: 2/10.

Różyczka 2 (2023)

Nie spodziewałem się kontynuacji jednego z popularniejszych filmów Jana Kidawy Błońskiego, który odkrył talent Magdaleny Boczarskiej. A okazało się że powstała kontynuacja, która dzieje się we współczesnej Polsce. Pani Boczarska gra tą samą rolę co w jedynce, ale też córkę głównej bohaterki z Różyczki, i to właśnie córka jest głównym bohaterem dwójki. Ważną drugoplanową rolę polityka pociągającego za wszystkie sznurki, który ma teczki na każdego,  wzorowanego na prezesie Kaczyńskim gra Janusz Gajos. Oczywiście jeden z najlepszych polskich aktorów nie zawodzi,  ale podoba mi się że nie gra karykatury, nie zrobili z odpowiednika Kaczyńskiego w filmie złola jak z Bondów. Dobrze wypadła Boczarska w głównej roli. No i ciekawy epizod ma Braciak. Mała rola, ale zapadająca w pamięć. Więckiewicz też wypadł dobrze, choć jest go mało, to drugoplanowa rola.  Realizacyjnie nie mogę się do niczego przyczepić, ogląda się nieźle, ale czegoś tej produkcji brakuje, żebym postawił więcej niż 6/10, mimo tego, że nie miałem żadnych oczekiwań, bo nie wiedziałem że powstaje kontynuacja.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1065 : Lutego 04, 2024, 16:00:49 »

Argylle (2024)

Do kina wybrałem się na to trochę w ciemno. Widziałem oczywiście zwiastun i sobie pomyślałem, OK kolejna komedia szpiegowska od Matthew Vaughn'a. Nie jestem jakimś wielkim fanem jego produkcji a znany jest głównie z serii Kingsman, która dla mnie jest średnia. Zwiastun zapowiadał kolejną historię pisarki, której szpiegowskie powieści nagle stają się rzeczywistością i nasza bohaterka nagle znajduje się w środku międzynarodowej intrygi. I oczywiscie znajduje tu miłość życia... Znamy tą historię już z innych filmów, chociażby z Miłość, Szmaragd i Krokodyl czy ostatnio z The Lost City. I tak, dostajemy tu dokładnie tą sama historię... ale podjechaną do absolutnego maksimum  :D Są tu naprawdę świetne zwroty akcji, których nie powstydziłby się filmy z serii o Jasonie Bourne ;) Co mi się bardzo spodobało to to, że Vaughn jakby parodiuje tu sam siebie. Sceny akcji są szalone nawet jak na niego  :haha: ale nadal mega efektowne. Miłe zaskoczenie  :rad2:

7/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1066 : Lutego 04, 2024, 18:27:35 »

Wczoraj o serialu Pan i Pani Smith napisałeś - Jak patrzę na ocenę na Filmweb 4.9 i IMDb 6.1 to po prostu czekam na kometę która skończy ludzkość, bo nie zasługujemy żeby istnieć skoro nie potrafimy docenić tak dobrych seriali - i równie dobrze mógłbyś zacząć swoją opinię o nowym filmie Vaughna podobnym tekstem. Choć jak jeszcze o serialu Glovera można napisać, że są pozytywne recenzje, to o filmie jednego z moich ulubionych reżyserów chyba nie ma pozytywnej opinii od krytyków i dziennikarzy w Polsce i zagranicznych.

Film jest totalnie zjechany, ale nie przejmuję się tym, bo poprzedni film reżysera, czyli Kings Man Pierwsza misja, prequel całej serii, też nie miał najlepszych opinii, a dla mnie to jeden z lepszych filmów 2021 roku (serio, bez ironii piszę). Nie ma słabego filmu Vaughna jak dla mnie, nie tylko seria Kingsman. A najlepsze są te dwie recenzje, Michała z Ponarzekajmy o filmach, który totalnie zjechał (i tutaj mam obawy, że mogę podzielić jego opinię, bo też podobała mu się Pierwsza misja, mimo słabych recenzji, tak jak mnie, i przyznał, że każdy film reżysera XMen Pierwszej klasy podobał mu się) i opinia chłopaka z Na gałęzi, który zachwycony jest filmem (choć przyznał, że nikomu się nie podoba).  Gratuluję, obok chłopaka z Na Gałęzi, jesteś drugą osobą (w Polsce), której film się spodobał :)

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=PcWvZcPyXXI" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=PcWvZcPyXXI</a>

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=BrQQI2vQ0CQ" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=BrQQI2vQ0CQ</a>


« Ostatnia zmiana: Lutego 04, 2024, 18:33:47 wysłane przez michax77 » Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1067 : Lutego 04, 2024, 18:44:35 »

Ja się na film napaliłem w kinie, gdy zobaczyłem trailer. A potem zrobiłem błąd, wlazłem na FW, a tam zdradzona jednym, k***a zdaniem, fabuła - tego nawet w trailerze nie było, a przecież dzisiejsze zwiastuny pokazują i tak za dużo. I tak jakoś mi się odechciało ;)
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1068 : Lutego 04, 2024, 18:55:39 »

No widzę, że recenzje są mieszane. Za granicą Stuckman zrobił całkiem pozytywną. Chociaż z nim ostatnio jest tak, że jak robi recenzje to znaczy że mu się film podobał a jak nie ma recenzji to znaczy że mu się film nie podobał ;) Tu recenzje zrobił, czyli uznał że film ujdzie :D AngryJoe, który co prawda nie jest guru recenzji filmowych, dał 8/10. Czyli jednak są ludzie, którzy kupili konwencje tego filmu i im się podobał.

@p.a. Może tam jednak nie zdradzili całego, bo w tym filmie jest tyle twistów, że ciężko mi sobie wyobrazić żeby to w jednym zdaniu dało się wszystko zaspoilerować  :D
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1069 : Lutego 04, 2024, 19:43:31 »

Oglądam wszystkie recenzje Stuckmana odkąd pamiętam i zaskoczony jestem, że tego nie zauważyłem co napisałeś, że robi od jakiegoś czasu recenzje tylko filmów, które mu się podobają. Próbuję sobie przypomnieć recenzje nowości którą zjechał, albo ocenił jako średniak i rzeczywiście nie potrafię:)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1070 : Lutego 04, 2024, 20:00:23 »

O, ja tam lubię być tabula rasa, nie lubię ani oglądać zwiastunów, ani czytać recenzji, chyba, że po projekcji filmu. A tak to widzę oceny, które jakoś tam polaryzują człowieka.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1071 : Lutego 04, 2024, 20:17:19 »

Oglądam wszystkie recenzje Stuckmana odkąd pamiętam i zaskoczony jestem, że tego nie zauważyłem co napisałeś, że robi od jakiegoś czasu recenzje tylko filmów, które mu się podobają. Próbuję sobie przypomnieć recenzje nowości którą zjechał, albo ocenił jako średniak i rzeczywiście nie potrafię:)

Hehe. Zaczął tak robić mniej więcej w czasie gdy ogłosił, że idzie w reżyserię i będzie robił swój własny film. I jak już został filmowcem to chyba mu było głupio oceniać źle filmy ludzi z którymi może chciałby kiedyś współpracować  ;)

Tak na marginesie ten jego film wyjdzie chyba w tym roku i będzie to horror. Ja się spodziewam kaszany bo te jego krótkie metraże, które wrzucił na swój kanał, zupełnie mi się nie podobały. No ale może mnie miło zaskoczy :)
« Ostatnia zmiana: Lutego 04, 2024, 20:28:45 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1072 : Lutego 05, 2024, 03:02:51 »

A kilka dni temu Stuckmann wrzucił długi podcast z Vaughnem.

Też nie oczekuję zbyt wiele, ale horror Talk to Me też zrobili youtuberzy i wyszło dobrze.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1073 : Lutego 06, 2024, 03:14:12 »

Wonka (2023)

Film Tima Burtona Charlie i fabryka czekoladek nie ma zbyt dobrej prasy, a dla mnie to jest jeden z ostatnich naprawdę dobrych filmów reżysera Soku z żuka ze świetną rolę Johnny'ego Deppa, który nie jedzie na autopilocie, grając kolejny raz pirata Sparrowa, ale bardziej postać inspirowaną Michaelem Jacksonem. Depp w roli Wonki to postać wywołująca u widzów dyskomfort, niepokój, to postać, którą ciężko polubić. Przeciwieństwem Deppa w filmie Paula Kinga jest Timothee Chalamet w roli młodszego Wonki, bo to przesympatyczna, kochana i naiwna  postać, której od początku do końca się kibicuje, bo ma dobre serce,  nawet w ostatnich scenach filmu ani trochę nie ma w tej postaci nic z cech Wonki z poprzednich filmów (nie widziałem wcześniej wersji z lat 70, ale słyszałem że w tamtym filmie Wonka to też nie jest sympatyczna postać).

Nie mam nic przeciwko takiemu podejściu do tej postaci jakie dostałem od Kinga, ani co  do tego, że dostałem prequel przeznaczony do młodszych widzów, zwłaszcza jeśli odpowiada za niego reżyser jednego z najlepszych filmów na świecie, czyli Paddingtona 2. Jeśli widzieliście obie części Paddingtona  to wiecie jaki klimat dostaniecie w filmie Kinga. Chalamet wypadł ok, ale najlepszy jest drugi plan, przede wszystkim Olivia Colman i Hugh Grant.

Grant podobno nienawidził grać w tym filmie, przez to, że dużo musiał pracować z efektami specjalnymi, ale to tak profesjonalny aktor, że nawet, gdy mu coś na planie nie pasowało i frustrował się to nie widać tego w jego roli. Ale zaznaczam, że Granta nie ma za dużo, to jest trzecioplanowa rola.

Wonka to musical, o czym wiedziałem przed seansem i to dla mnie plus, choć trailery starały się to ukryć. Całkiem nieźle śpiewa Chalamet, choć też bez przesady, ale reszta obsady ma dużo lepsze głosy. No i jest kilka ładnie zainscenizowanych musicalowych scen, ale do Paddingtona 2 filmowi jest bardzo daleko, jeśli już to poziom bliższy pierwszej części Paddingtona. Nie żałuję seansu, ale Wonka nie skradł mojego serca tak jak sequel produkcji o gadającym misiu. Ocena: 6/10.

Bastarden (2023)

XVIII wiek, Dania. Były żołnierz Ludwig Kahlen próbuje zagospodarować połać jałowizny w zamian za obiecany przez duńskiego króla tytuł szlachecki. Ludwig zamierza udowodnić, że ziemię da się uprawiać i chce założyć na niej kolonię w imieniu władcy, dzięki czemu czeka go awans społeczny. Na drodze staje mu szlachcic Frederik de Schinkel, który wierzy, że grunt należy do niego. Znakomite kino kostiumowe, które mógłby nakręcić Ridley Scott, ale ten z czasów Pojedynku, czyli debiutu reżyserskiego, albo Stanley Kubrick.

Bękart to western. Główny bohater jest jak jeździec znikąd, który zmuszony przez różne okoliczności rozpętuje walkę między niesprawiedliwością a sprawiedliwością. Ludwig to uparty człowiek, który nie odpuszcza, ale też w wyniku różnych wydarzeń zostaje pokazana inna twarz Kahlena, który potrafi się zmienić. Mads Mikkelsen świetnie gra przemiany jakie następują u jego bohatera, jak się zmienia, choć przychodzi mu to z trudem. Wystarczy jedno spojrzenie Mikkelsena i wiemy co bohater czuje w danym momencie.

Świetnym antagonistą jest Simon Bennebjerg w roli szlachcica, a tak naprawdę rozpieszczonego dzieciaka, który myśli że wszystko mu się należy, że wszystko ma pod kontrolą, że nikt nie może mu się sprzeciwić. Równie dobry jest drugi plan. Mam na myśli aktorów wcielających się w służących, którzy pomagają Ludwigowi, Ann Barbarę i jej męża, ale też dziewczynkę, w roli małej Anmai Lui. To są postacie, które odgrywają kluczową rolę dla historii głównego bohatera, którym się kibicuje (oczywiście nie mówię o szlachcicu). Każda postać w Bękarcie jest jakaś, są to pełnokrwiści bohaterowie, np ksiądz albo księżniczka, która ma zostać żoną Frederika de Schinkela.
 
Reżysersko nie mogę się do niczego przyczepić. Flm się wolno rozkręca, ale reżyser trzyma od początku do końca widza w napięciu, więc dwie godziny mijają szybko. Dostajemy też chamówy, choć też nie epatuje reżyser brutalnymi scenami, pokazuje tyle ile trzeba. Nie mogę się też przyczepić do pięknych w swej surowości zdjęć, do kostiumów, scenografii, charakteryzacji i muzyki. Bękart to najlepszy film o uprawianiu ziemi jaki kiedykolwiek widziałem. Polecam wszystkim. Ocena: 8/10.

The Caine Mutiny Court-Martial (2023)

Ostatni film Williama Friedkina (i Lance Reddicka) to film telewizyjny, który ogląda się trochę tak jakby reżyser Egzorcysty zamarzył sobie zrobić swoją wersję Ludzi honoru czy czegoś w podobnym stylu. Cały film dzieje się na sali sądowej, oprócz ostatniej sceny, więc nie ma żadnych popisów reżyserskich, a nawet chyba Friedkinowi nie marzyła się zabawa formą, tylko chciał się skupić na historii, więc najwięcej zależy od scenariusza i aktorów. No i dla mnie scenariusz nie do końca dowozi, jest średni, ale aktorzy wyciągają ile tylko mogą. Wszyscy wypadają nieźle,ale gdybym miał kogoś wyróżnić to Kiefera Sutherlanda i Jasona Clarke'a (monolog jaki wygłasza jego bohater w ostatniej scenie filmu, ujmę to tak, że gdybym był na tej imprezie co jego bohater to bym mu zaklaskał z aprobatą). Za tych dwóch aktorów postawię 5/10.

Wish (2023)

Musiałbym sprawdzić, ale nie przypominam sobie tak słabo ocenianej przez widzów i krytyków animacji Disneya (nie Pixara) jak Życzenie. No i rzeczywiście film jako całość jest taki jak większość mówi czyli taki sobie. Główna bohaterka nie jest za ciekawa, więc jej los za bardo nie interesował mnie. No może główny zły to jak na bajkę dla najmłodszych dzieci, to dość ciekawa postać. Ale nawet film nie dowozi w piosenkach, które w animacjach Disneya zawsze dają czadu, a w Życzeniu przynudzały, ani raz nie tupałem nogą. Ok, przyznaję, że dwie piosenki są całkiem spoko. Przede wszystkim  ta piosenka, nazwę ją mobilizacyjną, gdy buduje się drużyna i decyduje się zespół na rewolucje w kraju i walczyć z królem. No i finałowa całkiem ok, ale daleko jest do klasyków Disneya.  Polski dubbing tak jak oryginalny dowozi, a zauważyłem coś czego na innych animacjach Disneya nie sprawdzałem, ale zakładam, że tak jest w większości animacji Disneya, że polski głos głównej bohaterki jest bliźniaczo podobny do głosu oryginalnego, szczególnie słyszalne jest to w piosenkach (gdy przełączałem z angielskiego na polski, to w ogóle różnicy nie było). Ocena: 5/10.

Dream Scenario (2023)

Jest to film, który ma w sobie coś z kina Spike'a Jonza,  Michela Gondry'ego i Charliego Kauffmana, ale w mniej odlotowej wersji, bardziej przyjaznej dla widzów. A nawet bym zaryzykował, że to produkcja która zaskakująco trzyma się ziemi, mimo absurdalnego pomysłu na fabułę.  To nie jest film, w który ciężko się wchodzi, mimo pojechanego zawiązania historii, czyli ludzie zaczynają śnić o nudnym profesorze, ale nie tylko rodzina i ci którzy go znają, ale na całym świecie zaczyna się pojawiać .

Nicolas Cage ma ostatnio dobrą passę. Jest to kolejna dobra produkcja w której może pokazać, że wciąż jest dobrym aktorem, ale też nie jest to rola,  w której szarżuje na całego jak w Złym Poruczniku czy w Mandym, gdy jest większy niż życie, krzyczy, jest bardzo ekspresyjny, tylko film, w którym możemy zobaczyć bardziej subtelne oblicze talentu Cage'a. Jest to rola bliższa świetnemu występowi w niedawnym znakomitym filmie Pig. Aktor gra nudnego męża i profesora na uczelni, który nie robi nic by zmienić swoje życie, a jednocześnie jest to bohater, w którym widać frustrację jaka w nim siedzi przez to jakie ma życie, że nic nie osiągnął.  Paul to taka postać, że jakbyście spotkali go w życiu, to byście zaraz o nim zapomnieli,  jest nikim. Cage świetnie odgrywa manieryzmy i ukrytą frustrację swojego bohatera.

Dostałem historię faceta, który jest niespełniony i dostaje szansę na to, żeby coś zmienić w swoim życiu gdy staje się sławny. No i próbuje wykorzystać swoją nieoczekiwaną popularność. Dream Scenario to satyra na media społecznościowe, komentarz na temat popularności, komentarz na temat cancel culture i dzieło o popularności memicznej (a jaki aktor jest najbardziej memicznym w ostatnich latach to nie muszę pisać). Film jest dobrze napisany, ma świetne dialogi, i wyreżyserowany, łączy w sobie dramat, obyczajówkę z czarna komedią i trochę też SF rodem z Incepcji, a nawet elementy horroru się pojawiają.

Aktorsko liczy się przede wszystkim Cage, ale reszta też daje radę. Jedyny problem jaki mam to z zakończeniem, bo odniosłem wrażenie, że reżyser i scenarzysta Kristoffer Borgli nie do końca wiedział, jak zakończyć Dream Scenario, dołożył jeden nowy wątek przez co trochę ginie w końcówce historia bohatera granego przez Cage'a i jego rodziny, jakby reżyser i scenarzysta nie mógł się zdecydować w którą stronę pójść z epilogiem. Ocena: 7/10.

The Palace (2023)

Wierzyłem że słabe recenzje najnowszego (ostatniego?) filmu Romana Polańskiego to wynik kontrowersji z nim związanych, że nie można o nim coś pozytywnego napisać i powiedzieć, więc dostaje się też jego filmom, choć zdaje sobie sprawę, że ostatnie filmy Polańskiego to były w najlepszym razie średniaki,   ale jednak recenzje The Palace nie kłamały. Zamarzyła się Polańskiemu i scenarzystom satyra na bogatych, a ostatnio to modny temat w kinie i w serialach, widocznie naoglądali się Sukcesji, White Lotus i innych filmów i seriali o bogatych dupkach.

Jest to satyra, komedia, tylko że dostałem dowcipy na bardzo niskim i żenującym poziomie, np scena w której John Cleese seksuje się ze swoją młodszą żoną i jest tak szczęśliwy, że umiera w czasie aktu miłosnego,  a żona ma problem, bo nie może wyciągnąć jego członka z siebie, więc dzwoni po szefa hotelu. Humor to oczywiście kwestia mocno subiektywna, więc kogoś takie żarty może i rozbawią, ale mnie żaden żart Polańskiego i Skolimowskiego (jest jednym ze scenarzystów) nie rozbawił.

Tak mnie zażenował, obrzydził i wynudził The Palace, że ledwo wysiedziałem 90 minut, myślałem że nigdy się nie skończy. Jest to najgorszy film Polańskiego w całej karierze i film, który może być na pierwszym zaszczytnym miejscu najgorszych filmów jakie widziałem w 2024 roku. Mało kiedy stawiam 1/10, ale zupełnie nic mi się nie podobało (ok, pochwalę aktora grającego dyrektora hotelu, znanego z serialu Dark, który próbuje ogarnąć burdel jaki panuje w hotelu i zaspokoić wszystkie zachcianki gości).  No i powtarzam, że oceniam film jako film, oddzielając życie prywatne Polańskiego od jego dzieła.

The Son (2023)

Kilka lat temu obejrzałem Ojca z genialną oscarową rolą sir Hopkinsa. Film wyróżniał się też tym, że Florianowi Zellerowi udało się pokazać zagubienie głównego bohatera chorującego na Alzheimera i przenieść to zagubienie bohatera na widza, który czuł się, tak jak Anthony chorujący na  Alzheimera. Przez cały film można było się poczuć tak jakby było się w skórze głównego bohatera. Ojciec to była tak rewelacyjny debiut, że Zeller postanowił przenieść kolejną swoją sztukę teatralną do kina, która jest w pewnym sensie kontynuacją  Father, bo Syn to produkcja, w której pojawia się sir Anthony Hopkins w tej samej roli. Anglik gra ojca jednego z głównych bohaterów Syna, czyli Petera Millera, którego gra Hugh Jackman. A w pozostałych rolach pojawiają się Laura Dern i Vanessa Kirby.

Wszyscy spisują się bardzo dobrze, nie można odmówić talentu aktorskiego całej dorosłej obsadzie na czele z Jackmanem, który przypomina że jest też dobrym aktorem dramatycznym. Laura Dern nie odstaje aktorsko od Australijczyka, może Kirby ma mniej do grania, ale spisuje się też dobrze. Najsłabiej w porównaniu z dorosłą obsadą wypada Zen McGrath, wokół którego toczy się cała akcja filmu, ale też nie jest zły w roli syna Petera Millera, wypada poprawnie.

A przyznam szczerze, że zupełnie zapomniałem o tej produkcji co było spowodowane tym, że Syn zebrał bardzo złe recenzje, więc długo zwlekałem z seansem. Dopiero przypomniało mi się o filmie gdy pojawił się na HBO Max. No i jestem pozytywnie zaskoczony. Oczywiście Syn to nie jest poziom Ojca, ale przez cały film zastanawiałem się skąd tak słabe recenzje i wciąż nie wiem. Można filmowi zarzucić melodramatyzm, że bywa agresywny w swoim przekazie emocjonalnym, ale ja łatwo daję się nabierać na filmowe sztuczki i kupił mnie film dobrym aktorstwem.

Reżyseria nie jest tak ciekawa jak w Ojcu, bo nie bawi się twórca w pokazywanie wydarzeń z punktu widzenia chorego Nicholasa Millera, tylko obserwujemy jak reszta rodziny wokół niego orbituje i próbuje sobie radzić z jego chorobą, więc nie ma żadnych zabaw formą. A co do zakończenia to jest dokładnie takie jakiego oczekiwałem, ale też nie przeszkadza mi to. I naprawdę nie wiem skąd aż tak niskie oceny, bo to jest dobra produkcja, której postawię 7/10. Czekam na ostatnią część trylogii o rodzinie Millerów czyli The Mother.
« Ostatnia zmiana: Lutego 06, 2024, 22:54:12 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1074 : Lutego 17, 2024, 23:34:00 »

Priscilla (2023)

Lekki zawód. Nawet jak na Sofie to za dużo w tym filmie patrzenia się w ścianę i takiej bezemocjonalnej melancholii. To się sprawdziło w Lost in Translation ale tam jednak w bohaterach coś w środku buzowało. A tu nie za bardzo buzuje. Rozumiemy, że bohaterka została zamknięta w pięknej klatce ale za często wracamy tu do tych samych ujęć, właśnie albo patrzenia w ścianę, okno czy dywan :D Zabrakło tu czegoś więcej, jakiejś większej walki żeby się z tej klatki wyrwać. Priscilla się prawie nie buntuje, jej przemiana zachodzi bardzo wolno i bez większych emocji. Ot po prostu sobie kiedyś odchodzi i tyle. Cailee Spaney w roli Priscillii jest OK. Tak jak chyba tu kiedyś już pisałem, uważam ją za jedną z najciekawszych aktorek jakie się ostatnio pojawiły i podtrzymuję tą opinię. Chociaż ten film nie zrobi z niej mega gwiazdy ale myślę, że oglądający dostrzegą jaki ma potencjał. Czekam co zaprezentuje w Civil War u Garlanda (ich współpraca przy Devs mi zryła beret ;) ). Ale żeby nie było, że tylko krytykuję... Nawet jeśli tu trochę przesadziła, to ja nadal lubię ten styl Coppoli i po rozdmuchanym do granic możliwości Elvisie Luhrmanna, spokojna Priscilla jest fajnym kontrastem :) Kostiumy też ładne.

6/10

Jak oglądałem ten film to mnie naszła refleksja, że najlepszym filmem z wątkiem związku gwiazdy rock'n'rolla z nieletnią dziewczyną pozostaje Great Balls of Fire z Quaid'em i Winoną  :D
« Ostatnia zmiana: Lutego 17, 2024, 23:36:47 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1075 : Marca 02, 2024, 19:21:14 »

Tydzień temu wybrałem się na The Iron Claw. Będę się trzymał tego tytułu, bo jest po prostu lepszy, niż polski ;) Bo i tak nazywał się finisher Von Erichów, i można potraktować to jako metaforę - w takim stalowym uścisku trzymał swoich synów Von Erich senior.

Ogólnie - ta historia jest tak mocna (i tak nieprawdopodobna), że obroni się w każdej formie, nawet takiego dość standardowego jednego biopicu. Więc tak czysto filmowo to może nie jest wybitna rzecz, ale ta historia... po prostu warto ją poznać. Ja z grubsza znałem (interesuję się nieco wrestlingiem, choć w epoce, w akcji na ringu widziałem tylko Kerry'ego alias Texas Tornado), ale i tak przykuło mnie mocno do fotela. Co jeszcze? Dla fanów wrestlingu sporo smaczków, bo przewija się kilka istotnych dla tego show postaci (m.in. Harley Race i Ric Flair). Ogólnie oddano tu wrestlingowi sprawiedliwość: pokazano nieco działań od kuchni, ale i podkreślono rolę umiejętności przy mikrofonie, równie istotnych, jak biegłości na ringu. Aktorsko jest co najmniej dobrze, choć Zac Efron wygląda dziwnie :D Fajny jest też soundtrack, świetnie wypadł w filmie "Tom Sawyer" Rush. Ode mnie 7/10, może nieco naciągane, ale ciągle mi mało filmów o wrestlingu, a biografie wrestlerów to wspaniały materiał na niejeden film.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1076 : Marca 03, 2024, 02:32:24 »

Efron wygląda jak połaczenie Shreka z tym księciem egoistą z animacji o tym tytule. A z tego co słyszałem to kolejny raz pokazał jak jest dobrym aktorem. W jednej z recenzji przeczytałem że to jak wygląda, w sensie twarz, to wynik wypadku jaki przeszedł. Wpisałem w google i znalazłem taką informację -  W 2013 r. Efron poślizgnął się w domu na skarpecie i uderzył o róg fontanny. 36-latek stwierdził, że "kość podbródka zwisała mu z twarzy", a obecny wygląd szczęki to wynik "nadmiernej kompensacji mięśni żwaczy".

Fast Charlie (2023)

Nowy film Phillipa Noyce'a z Pierce Brosnanem w roli tytułowego zabójcy pracującego dla mafioza, któremu wiele zawdzięcza. Ale w wyniku różnych wydarzeń pojawiają się problemy, w które wmieszana jest była żona jednego z gangusów, więc Charlie postanawia rozwiązać problem. Seans mija szybko dzięki Brosnanowi, który nie stracił nic ze swojej charyzmy i uroku. Dobrze też zobaczyć Jamesa Caana, którego wieki nie widziałem, w jednej z ostatnich ról. Za aktorów (jest też Morena Baccarin) postawię 5/10, ale równie dobrze to mógł być film w reżyserii jakiegokolwiek rzemieślnika, a nie reżysera Czasu Patriotów, Martwej ciszy, Sliver i wielu innych dobrych filmów.

Jedna dusza (2023)

Obejrzałem ten polski dramat tylko i wyłącznie dla Dawida Ogrodnika, Małgorzaty Gorol,  Doroty Kolak i Tomasza Schuchardta, bo zwiastuny zapowiadały typowy polski dramat o ciężkim życiu, gdy na głównych bohaterów spadają same nieszczęścia. No i to jest taki właśnie film czyli patologiczny dramat. Ogrodnik gra górnika, który lubi sobie wypić,  a gdy wypije to maltretuje psychicznie, fizycznie i seksualnie żonę, czego nie pamięta.  Dzieci też nie mają lekko. Nie przypominam sobie, choć widziałem większość jego ról, by grał kiedyś tak nieprzyjemnego typa, któremu źle się życzy, więc nie dziwne, że żona życzy mu jak najgorzej, ale jednocześnie nie ma siły od niego odejść.  I spełnia się to życzenie, co powoduje tylko kolejne problemy dla całej rodziny. Starają się twórcy i aktor pokazać też dobre strony Alojzego. No i jakoś udaje się, ale uważam że to zasługa Ogrodnika.

Równie dobra jest pani Gorol w roli cierpiącej, cierpliwej i (chyba?) kochającej żonie i matce. Schuchardt gra epizod, ale ciekawą rolę ma pani Kolak w roli toksycznej mamy Alojzego.  I jeśli warto obejrzeć Jedną duszę to tylko dla aktorów, za nich postawię 5/10. Film jest napisany i wyreżyserowany przez Łukasza Karwowskiego, najlepiej znanego z Kac Wawa, którego nie widziałem, ale wierzę, że to takie dno, jak się o tej chale pisze i mówi, ale jest jakiś postęp w filmografii reżysera bo Jedna dusza to średniak.  

Next Goal Wins (2023)

Lubię twórczość Waititiego, zarówno superprodukcje i większość niszowych produkcji, które kręcił reżyser przed romansem z Marvelem/Disneyem i między jednym a drugim Thorem, ale Pierwszy Gol bardzo mnie zawiódł. Film jest naiwny, uroczy i pokrzepiający, ale zupełnie do mnie nie trafił, tak samo jak połączenie lekkości z dramatycznym wątkiem związanym z przeszłością trenera granego przez Fassbendera. Podobną sztuczkę scenariuszową mieliśmy w Jojo Rabbit, w scenie z bucikami, która bardzo zadziałała, a w tym filmie nie, bo domyśliłem się tego zwrotu akcji dużo wcześniej niż nam go zdradzono. Michael Fassbender za bardzo się nie stara, ale to tak dobry aktor, że daje radę, nawet jeśli gra poniżej swoich możliwości. Ale duzo lepiej wypadł w Kilerze Finchera. Ani mnie film nie rozbawił, ani nie wzruszył, tylko wynudził, więc postawię 3/10.

The Book of Clarence (2023)

Oglądając zwiastun tej produkcji kilka miesięcy temu nie wiedziałem z jaką produkcja mam do czynienia, czy to jest parodia kina biblijnego w stylu np. Żywotu Briana, czy próba zrobienia kina sandałowego/biblijnego na poważnie, ale wyszła niezamierzenie komedia. Trailer był bardzo mylący, bo Księga Clarence'a to jest hołd dla kina sandałowego,  biblijnego połączonego z kinem blaxploitation. Jest to też komedia, ale humoru jest bardzo mało. Wszystkie społeczności grają w filmie czarnoskórzy, a Rzymian grają biali aktorzy (w tym jedną postać, biedaka, znany angielki aktor). Pomysł sam w sobie jest ciekawy - brat bliźniak apostoła Tomasza po wypaleniu marihuany widzi światło i postanawia naśladować Jezusa Chrystusa, żeby uwolnić się od długów i zdobyć chwałę. No i ludzie zaczynają wierzyć że jest jedynym Mesjaszem, a Clarencowi zaczyna się coraz bardziej podobać rola, którą gra.

LaKeith Stanfield gra typową rolę dla siebie, bo przymulonego i wyluzowanego faceta, ale jest na tyle wiarygodny, widać że przeszedł Clarence jakąś przemianę, że kupiłem go w tytułowej roli. Choć z całej obsady najbardziej podobał mi się Omar Sy w roli Barabasza. Reżyserem i scenarzystą oraz autorem muzyki jest Jeymes Samuel, którego znam ze świetnego filmu The Harder They Fall z Jonathanem Majorsem i Idrisem Elbą, będącym połączeniem blaxploitation z westernem, tylko to co się udało w filmie nakręconym dla Netflixa, to zupełnie nie udało się w Księdze Clarence, która jest nieudanym eksperymentem. Wyszedł nijaki i nudny film. Ocena: 3/10.

The Color Purple (2023)

Uważam Kolor Purpury Spielberga ze świetnymi rolami Whoopi Goldberg (dziś pamięta się ją głównie z komedii) i Danny Glovera za jeden z bardziej niedocenianych poważnych filmów mistrza kina rozrywkowego. Byłem ciekaw kolejnej ekranizacji powieści, bo tym razem dostałem ekranizacje musicalu scenicznego, a ja lubię musicale, ale nie kupiłem tej historii w takiej wersji. Nie powiem że artyści grający w tym filmie źle śpiewają i tańczą, bo powiem tak, jaki czarnoskóry artysta nie potrafi się ruszać, tańczyć i śpiewać? Proszę podać przykłady. A na serio to mimo starań obsady to nie podobała mi się większość piosenek. Do tego pierwszy raz oglądając doszło do takiej sytuacji, że w musicalu piosenki mi przeszkadzały.

Nie kupiłem horroru jaki przeżywa główna bohaterka, gdy za chwilę zaczęli śpiewać, więc wszystko co ją złego spotykało spływało po mnie jak po kaczce. Nie kupiłem świata przedstawionego, który był bardzo sterylny, czysty, a co chwilę dostawałem piosenki, które mnie oddalały od bohaterów i ich emocji. Nowy Kolor Purpury kojarzył mi się z filmami Spielbergami, ale tymi współczesnymi, czyli bezpiecznymi produkcjami, zrealizowanymi porządnie, ale nie wywołującymi żadnych emocji. Ale najgorsze że film jest po prostu nudny. Ocena: 3/10.

« Ostatnia zmiana: Marca 03, 2024, 03:01:32 wysłane przez michax77 » Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1077 : Marca 03, 2024, 09:05:07 »

Ja bez bicia przyznam, że "Kolor purpury" wiecznie mnie omijał i obejrzałem dosłownie kilka tygodni temu. I po tym mam jeszcze mniejszą ochotę na oglądanie nowej wersji :D

A z tym Efronem to nie wiedziałem. Myślałem, że po prostu przypakował, zmienił fryzurę i temu tak dziwnie wygląda. I tak, bardzo dobrze oddał złożone emocje bohatera, takiego nieco nieśmiałego twardziela, odpowiedzialnego jednak za resztę braci.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1078 : Marca 03, 2024, 14:51:54 »

A to że przypakował do roli (zresztą nie pierwszy raz, Słoneczny patrol na przykład), to widać.
Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #1079 : Kwietnia 01, 2024, 13:47:22 »

All of Us Strangers (2023)

Mam dużo problemów z tym filmem, który większości widzów i krytyków się podoba. Niby ma wszystko co powinien mieć dobry snuj filmowy, czyli świetne minimalistyczne aktorstwo Andrew Scotta (wolę go w takich rolach niż gdy szarżuje jak w Doktorze Who), wizualnie film jest przepiękny, zwłaszcza scena w dyskotece i z choinką bardzo mi się podobała, muzyka też trzyma poziom i buduje klimat produkcji, ale mimo tych poszczególnych elementów które mnie zachwyciły, to całościowo film mnie znudził. Może to wina tego że byłem z lekka zmęczony po zmianie czasu, sam nie wiem, a lubię filmy, w których niby się nic nie dzieje, a najlepszy przykład to rewelacyjny Aftersun z Paulem Mescalem, który gra w AoUS chłopaka bohatera granego przez Scotta. A właśnie co do Mescala to może wina scenariusza, ale tym razem nie zachwyca, Scott zjadł go aktorsko i nawet za bardzo nie musiał się starać. O wiele bardziej podobali mi się Bell i Foy w rolach rodziców. Więc nie wiem jak mam ocenić bo to film, który ma wszystko żeby mi się spodobał. No i jest to produkcja o której można dyskutować, bo ma spore pole do interpretacji tego co się wydarzyło, a co jest wyobraźnią Adama, ale znudził mnie i emocji we mnie nie wywołał, a ja łatwo daję się ponieść emocjom na filmach. Ocena: 6/10.

Le salaire de la peur (2024)

Płonący szyb naftowy zagraża życiu setek ludzi. Na miejsce zostaje wezwana specjalna ekipa, która musi przewieźć nitroglicerynę przez pełną niebezpieczeństw pustynię. Jeśli fabuła wydaje się Wam znajoma, to nie przypadek, bo francuska Cena strachu z 2024 roku to remake znakomitego filmu z lat 50, który już doczekał się jednego remaku, czyli świetnego Sorcerer Williama Friedkina z Royem Scheiderem. No i to też był bardzo dobry film, jeden z bardziej niedocenianych dzieł reżysera Francuskiego łącznika. Nie miałem nic przeciwko kolejnej wersji bo to tak prosta historia, że można ją kręcić w kółko, tylko najważniejsze żeby reżyser miał pomysł, ale niestety powrót francuzów do tej historii zaowocował średnio angażującą opowieścią, która w ogóle nie trzyma w napięciu i jest pozbawiona klimatu, a tego nie można powiedzieć o filmach z lat 50 i 70. Nową wersję ogląda się jak typowy francuskie kino sensacyjne klasy B. Do aktorów nic nie mam na czele z głównym aktorem, który wygląda jak zmiksowanie Jasona Stathama z Vinem Dieslem. Lepiej powtórzyć sobie oryginał i wersję amerykańską, to są filmy, które się nic nie zestarzały  Ocena: 5/10.

Damsel (2024)

Miłe zaskoczenie. Nie twierdzę, że to znakomite kino ale spodziewałem się po recenzjach dziadostwa, a dostałem przyzwoite fantasy połączone z survivalem i horrorem. No i trochę taką Szklaną Pułapkę, tylko z księżniczka, która zamknięta jest w jednym miejscu ze smoczycą przed ktorą próbuje uciec. Film jest  brutalny jak na produkcję dla dzieci, trochę ogląda się jak młodzieżową wersję Gry o Tron (kościotrupy, spalone ciała). Miło zaskakuje Brown, która nie irytuje. No i zakończenie jest satysfakcjonujące. Ocena: 6/10.

Road House (2024)

Oczywiście lubię film Wykidajło z Patrickiem Swayze, jest typowe kino akcji lat 80, kultowa w niektórych kręgach produkcja, ale przyznam, że nie wiedziałem że tak kultowa, iż postanowił Doug Liman zrobić nową wersję. No i wyszło nieźle, bo dostałem bezpretensjonalna rozrywkę, która od początku do końca wie czym jest, czyli głupiutkim filmem, w którym Gyllenhaal pierze się po pyskach z przerysowanymi antagonistami.  Liman to taki rzemieślnik, że mało kiedy schodzi poniżej dobrego poziomu. Główny bohater trochę różni się od postaci granej przez Swayzego, starano się pogłębić bohatera przez dodanie retrospekcji dzięki czemu mamy zrozumieć dlaczego jest taki jaki jest, ale są to ponure informacje, zbyt ciężkie jak na taką lekką rozrywkę jaką jest nowe Road House. Ale kupiłem głównego bohatera dzięki aktorstwu Gyllenhaala i formie fizycznej jaką zrobił. A Doug Liman ze swoją ekipą świetnie zrealizował mordobicia, które wydają się trochę podkręcone (to jak kamera szaleje) ale działają. To oczywiście nie jest poziom choreografii walk z Johna Wicka czy Raidów, ale nie mają się czego twórcy wstydzić. Pozostałe postacie są proste, ale na tyle interesujące że tym dobrym kibicowałem, a tym złym  życzyłem jak najgorzej.

W filmie jest też sporo humoru, zwłaszcza przypadł mi do gustu gangster, który zawsze mówi prawdę i jego pierwsze starcie z głównym bohaterem, czym to się skończyło.  Nie mam na  myśli rozróby pod barem, ale to co po tym mordobiciu nastąpiło. A finałowa scena akcji (pościg i walka) to bardzo dobre zakończenie filmu, choć trochę w końcówce zaleciało mi klimatami jak ze Speed, ale to nie jest minus filmu. Conor McGregor jest słabym aktorem, ale idealnie pasował zawodnik mieszanych sztuk walki do tej produkcji, nie przeszkadza mi jak przerysowanie zagrał. Facet ma świetne wejście do filmu. Dla mnie obie wersje Road House to dobra rozrywka i nie potrafię wybrać, która jest lepsza. Ocena: 7/10.
 
Ricky Stanicky (2024)

Kiedy trójka najlepszych przyjaciół z dzieciństwa robi dowcip, który się nie udaje, wymyślają przyjaciela Rickiego Stanickiego, aby uniknąć kłopotów. Dwadzieścia lat później nadal używają nieistniejącego Ricky'ego jako wygodnego alibi dla swojego niedojrzałego zachowania.? Peter Farrelly (tak jeden z tych braci Farrellych od Głupiego i Głupszego i Sposobu na blondynkę) wraca do głupiutkich komedii. No i czasami się zaśmiałem, ale do poziomu wymienionych filmów jest daleko. Jeśli warto obejrzeć to dla epizodycznej roli Williama H. Macy'ego masturbującego niewidzialne penisy i dla Johna Ceny, który gra aktora śpiewającego piosenki o masturbacji, którego główni bohaterowie wynajmują żeby udawał Stanickiego. Cena kolejny raz pokazuje, ze dobrym aktorem komediowym, ale też gra najciekawszą postać z całego filmu, bo jest w tej postaci coś więcej niż tylko zabawa. Za Cenę i Macy'ego postawię 6/10.
Zapisane
Strony: 1 ... 52 53 [54] 55   Do góry
Drukuj
Skocz do: