HAL9000
Miejsce pobytu: Discovery One | SPONSOR FORUM |
|
|
« : Listopada 15, 2013, 11:01:47 » |
|
Opis z Filmweb: Szczątki satelity uderzają w stację kosmiczną na orbicie ziemskiej niszcząc i zabijając niemalże wszystkich poza parą astronautów, którzy walczą o przetrwanie i powrót do domu. Trailer: IMDbFilmweb------------------- Tworzę osobny wątek bo według mnie ten film raczej na to zasługuje Ale też nie wszystkim się aż tak podoba, więc nie ma co zaśmiecać "Niewartych Tematu..." i lepiej prowadzić dyskusję tutaj Wklejam tu moja opinię i rozmowę emu i dampf'a: Grawitacja [2013]Ten film to zastrzyk emocji prosto w serce. A jeśli filmy robi się po to żeby wywołać w ludziach emocje to Grawitacja jest kinem kompletnym, można nawet powiedzieć: Totalnym Takie kino chcę oglądać. Cuaron pokazał, że jest mistrzem. Kolejne ujęcia buduje z precyzją jakiej nie powstydziłby się sam Hitchcock. Suspens w tym filmie przekracza wszelkie granice Po prostu jazda bez trzymanki Miałem też skojarzenia ze "Szczękami" (jedna scena była wręcz zerżnięta właśnie z tego filmu ). Tylko tutaj zamiast bezkresu wody mamy bezkres kosmicznej pustki, z której co jakiś czas wyłania się kolejne niebezpieczeństwo. I jeśli patrzeć tylko z wierzchu to faktycznie ten film jest typowym survivalowym dramatem z mnóstwem akcji. Ale pod spodem kryje się piękna historia o sile ludzkiego ducha, która mnie chwyciła za serce. O technicznych aspektach nawet nie wspominam. Oscar za efekty, dźwięk, efekty dźwiękowe... i jeśli jest sprawiedliwość na tym świecie to również za zdjęcia, montaż i reżyserię. Arcydzieło. 10/10---------------------------- Moje oczy przeżyły dzisiaj orgazm. Trwał dokładnie 90 minut. Związany był z pewnym filmem... Grawitacją. Piekielnie wspaniały wizualnie film. Pierwsze ujęcie trwające 17 minut to coś niesamowitego. Cały film sfilmowany jest tak inteligentnie i pięknie, że można się wczuć w postacie i to co ich spotyka dotyka nas osobiście. Ciary na plecach w kilku momentach wystąpiły. Kilka momentów wzruszeń za samo dobranie muzyki do sytuacji. Dźwięk, a raczej ukazanie jego braku... świetne. Efekty specjalne to prawdziwy kosmos. Byłem w Imaxie i jestem rozłożony na łopatki. Efekty 3D w tym filmie miały sens i dały radę. Sandre Bullock można by nawet za tyłek złapać... takie fajne wrażenie było Ale film to nie tylko wizualia i oprawa dźwiękowa. Co oferuję poza tym? Prostą ale satysfakcjonującą historię. Co ważne walka o przeżycie na orbicie jest bardzo realistycznie przedstawiona. I poza kilkoma zbiegami okoliczności nie ma w tym filmie błędów wynikających ze złego interpretowania praw fizyki. Bardzo dobre, wyważone aktorstwo. To najlepsza rola Sandry do tej pory. Nie wiem czy jest to rola na nominację do oscara ale kto wie. Chcę jeszcze raz, a potem następny! Kosmos to straszne, ale i piękne miejsce. Ciężko znaleźć tańszą i lepszą alternatywę dla turystycznego lotu na orbitę. Wystarczy zobaczyć "Grawitację" aby poczuć się choćby odrobinę jak bohaterowie zawieszeni w przestrzeni. Dla mnie mocne 9,5/10. Polecam gorąco Tak się złożyło, że również i ja obejrzałem dzisiaj w kinie "Grawitację" w wersji 3D i generalnie żałuję, że to zrobiłem. Zgodzę się z emu, że pierwsza scena, która nie ma żadnego cięcia jest oszałamiająca. Tak jak wszystkie ujęcia kosmosu i Ziemi, coś rewelacyjnego. Niestety są to jedyne pozytywy tego filmu (ok, świetna jeszcze była scena "embrionalna"). Od momentu "wypadku" jest tylko coraz gorzej. Początkowe zagubienie w kosmosie przeraża, ale potem nie ma w filmie praktycznie nic dobrego. Mamy za to nadmiar wypadków, katastrof, przypadków i złośliwości rzeczy martwych. A motywacja głównej bohaterki jest bardzo sztampowa. Tak naprawdę były dwa dobre momenty, aby ten film zakończyć wcześniej Stone wzywająca pomocy na ISS przy zachodzącym Słońcu i próba samobójcza zakończona żałosną wręcz sceną halucynacji , ale niestety pociągnięto go dalej. Końcówka to już totalny kicz. Od momentu jak kapsuła wylądowała miałem szczerą ochotę wyjść, ta walka pod wodą wyglądała jak dodana na siłę, a wyjście na ląd było patetyczne ponad miarę. W moim odczuciu można było ten film zrobić o wiele lepiej. Pozbawić go nadmiaru patosu, wyciąć łzawe historyjki i skupić się na jednym podejściu do "jakiegokolwiek obiektu na orbicie". Tak mamy do czynienia niestety z bardziej naukową i ładniejsza wizualnie wersją kiczowatego "Armageddonu". A motywacja głównej bohaterki jest bardzo sztampowa.
Hmm jaka miała być motywacja głównej bohaterki walczącej o przeżycie w kosmosie? Moim zdaniem jej walka o przeżycie była przedstawiona w sposób poprawny, w taki w jaki powinno się to odbyć. Nie wiem co by miała zrobić aby nie było to sztampowe... strasznie mnie ten zarzut zaciekawił Niestety są to jedyne pozytywy tego filmu (ok, świetna jeszcze była scena "embrionalna"). Od momentu "wypadku" jest tylko coraz gorzej. Początkowe zagubienie w kosmosie przeraża, ale potem nie ma w filmie praktycznie nic dobrego.
Rewelacyjny dźwięk, bardzo dobra, nienachalna muzyka, świetne efekty specjalne, dobra gra aktorska, logicznie (!!!) następujące po sobie katastrofy, efektowność. Jasne są i zbiegi okoliczności i złośliwość rzeczy martwych. Ale ta złośliwość po części wynika z warunków w jakich rozgrywała się akcja filmu. I wszystko się trzyma kupy i nie widzę gdzie można by to zakwestionować. Co było żałosnego w scenie ? Tylko proszę o argumenty, nie pisz, że wszystko Końcówka jest patetyczna, ale czy do przesady? Nie sądzę. Scena końcowa bardzo mi się podobała. Nie widziałem niczego na siłę. Wszystko rozegrało się tak jak by pewnie to wyglądało w rzeczywistości. I gdzie te łzawe historyjki? Była może jedna. Przybliżająca nam główną bohaterkę. Bardziej naukowa wersja kiczowatego "Armageddonu"? Czy my oglądaliśmy te same filmy? Mam wątpliwości Jak chyba nigdy mamy totalnie różne podejście Hmm jaka miała być motywacja głównej bohaterki walczącej o przeżycie w kosmosie? Ok, teraz wyraziłem się nie do końca precyzyjnie. Chodziło mi o jej wspomnienia na temat córki i ciągłe przypominanie tych wydarzeń. To taki trochę oklepany motyw jednak jest i o wiele bardziej wolałbym jakieś rozmowy/monologi na temat kosmosu, a nie wracanie do tych wydarzeń. Rewelacyjny dźwięk, bardzo dobra, nienachalna muzyka, świetne efekty specjalne, dobra gra aktorska No tutaj się z Tobą zgodzę Od strony dźwiękowej było super, a gra wszystkich ( ) aktorów też dobra. I nawet Clooney, którego nigdy nie lubiłem wypadł ciekawie Jasne są i zbiegi okoliczności i złośliwość rzeczy martwych. Ehh no właśnie odniosłem wrażenie, że było ich zdecydowanie za dużo. Wiem, że filmy katastroficzne rządzą się swoimi prawami, no ale jednak Co było żałosnego w scenie ? Wszystko Dobra, żartowałem Generalnie nie trawię rozwiązań w stylu deus ex machina i tutaj niestety takiego użyto. Na początku jak Kowalsky zapukał w szybę, to bałem się, że to jest element akcji i wtedy by to była już bardzo słaba scena. A tak zrobili z tego halucynację i prawdę mówiąc... no nie lubię takich rozwiązań. O wiele fajnie by to wypadło, jakby Stone sama wpadła na pomysł z hamowaniem. Teraz jak tak czytam nasze posty, to może i trochę za mocno naskoczyłem na film na początku, ale paru rzeczy (w sumie tych opisanych tutaj w spoilerach) dalej mu nie daruję
|
|
|
Zapisane
|
Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
|
|
|
J1923
Miejsce pobytu: Sto(L)ica | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #1 : Listopada 15, 2013, 16:05:40 » |
|
Ja również byłem w kinie, za namową emu, który napisał, że można złapać Sandrę za pupę W swoim, trudnym określeniu gatunku, jest to rzeczywiście arcydzieło. Film odrębny od tego, co się dzieje w kinie, pozwala nam przeżywać na równi z główną bohaterką wydarzenia w kosmosie. No kurde, ile to razu to wyciągałem już rękę, by uchronić przed czymś astronautkę. Emocje i napięcie gwarantowane przez cały seans. Film jest zrealizowany perfekcyjnie, doskonały montaż, praca kamer, dźwięk. Przyczepić można się tylko do fabuły, jakby nie patrzeć są elementy dość naiwne :/ Ode mnie mocne 8/10
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Caroline
Miejsce pobytu: Inferno | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #2 : Listopada 17, 2013, 15:24:54 » |
|
Ja także wybrałam się do kina na Grawitację. Zazwyczaj jak chodzę do kina na nowości to przyglądam ie głównie scenografii oraz efektom specjalnym. Osobiście wolałabym żeby George Clooney zamienił się z Sandą Bullock. Jego lubię bardziej^^ Ale muszę przyznać że film był dobry. Także oceniłabym go na 8/10
~
|
|
|
Zapisane
|
"Przełykasz nerwowo ślinę i modlisz się. Modlisz aby to coś co kryje się w mroku nie usłyszało że nie śpisz."
|
|
|
Mandriell
Moderator Globalny
Miejsce pobytu: Częstochowa | SPONSOR FORUM |
SHADYXV
|
|
« Odpowiedz #3 : Stycznia 26, 2014, 00:25:23 » |
|
Obejrzałem właśnie "Grawitację". I chyba spotka mnie tu spory lincz z waszej strony, chłopaki Jednak zupełnie nie jestem w stanie zgodzić się z większością zachwytów. Fabularnie film jest... kiepski i w żaden sposób zasługujący na Oscara czy inne nagrody w kategorii "Film Roku". Jeśli chodzi o warstwy wizualne, sposób pracy kamery, dźwięk - zgadzam się, jest to perełka a w przeciwieństwie do Was - nie widziałem filmu w 3D lub w IMAX. Mój główny zarzut to... może nie beznadziejna, ale mocno irytująca Bullock. Niemal cały film "przedyszała". Te jej ciągłe oddechowe spazmy doprowadzały mnie do szału od połowy filmu. Drugą rzeczą jej motywacja, a raczej jej brak? Dla mnie też jednym z podstawowych zarzutów dyskredytujących "fajność" tego filmu jest Pani Ryan Stone, która to zwyczajnie jest rozchwiana emocjonalnie. Czy ludzi wysyłanych w kosmos na jakiekolwiek misje specjalnie się nie bada i przepuszcza przez wszystkie psycho-fizyczne filtry? A Główna bohaterka nie dość, że przez większość filmu zachowuje się jakby niewiele ogarniała (poza pobytem w Sojuzie, gdzie ogarniała), to jeszcze chyba 2-3 razy próbowała się poddać/popełnić samobójstwo. Ok, finalnie zwyciężyła wszelkie przeciwności, miała troszkę filmowego farta (żaden odłamek jej nie trafił mimo, że niszczył całe kosmiczne konstrukcje) ale sam ten szczęśliwy finał jakoś niestety mi obrzydł przez wcześniejsze zachowanie bohaterki. Wielka szkoda, że Clooney dostał tak mało czasu w filmie, bo w sumie dzięki niemu dałem 6 a nie 5. Bo 5 za rewelacyjną reżyserię, zdjęcia, montaż, dźwięk. Muzyka? Nie wiem, było ok ale szczególnie zachwycająca nie była. Cuaron rzeczywiście jest mistrzem! Co też mi przeszkadzało? To, że film jest przesadnie patetyczny i jednak mocno hollywoodzki. Ten heroizm godny superbohtera po wyjściu na ląd... Fabularnie niestety ten sam zarzut, co w przypadku Avatara - to bajka dla dorosłych, podana w przecudownie pięknej otoczce (nie wiem, może licząca na to, że perfekcyjne walory techniczne przyćmią dość kiepską fabułę właśnie). Mamy tego dobrego, mamy złego, mamy przeciwności losu no i na koniec dostajemy morał. Jest to dopiero pierwszy z 10 filmów nominowanych do Oscara za film roku, jednak już teraz wiem, że zwyczajnie nie chcę, żeby ten film wygrał, bo i za co? Taki Avatar nie wygrał, jeśli Akademia będzie konsekwentna - taki sam los spotka Grawitację.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
valar0
|
|
« Odpowiedz #4 : Stycznia 26, 2014, 00:52:37 » |
|
Mnie się nie podobał, bardzo słaby, poza efektami specjalnymi, które po kilku minutach nie robią już takiego wrażenia, pozostaje tylko nudna fabuła. Bardzo się zawiodłem na tym filmie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ciach_eemuu_ciach
Miejsce pobytu: Łaziska Średnie | SPONSOR FORUM |
Where is Jessica Hyde?
|
|
« Odpowiedz #5 : Stycznia 26, 2014, 13:20:07 » |
|
Mój główny zarzut to... może nie beznadziejna, ale mocno irytująca Bullock. Niemal cały film "przedyszała". Te jej ciągłe oddechowe spazmy doprowadzały mnie do szału od połowy filmu.
Sandra to jeden z głównych atutów filmu. Nie rozumiem kompletnie zrzutów odnośnie "przedyszania". Co niby miała robić? Jak się zachowywać na swojej pierwszej misji, podczas której wszystko się wali i rozpada i nadzieja na powrót do domu jest niewielka? Jasne niektórym to by nawet ciśnienie nie podskoczyło gdyby byli sami w przestrzeni kosmicznej w obliczu niechybnej śmierci. Jeszcze by ziewali i mówili ależ tu nudno Zresztą zachowywała się bardzo spokojnie. Co do motywacji bohaterki. To film o sile ludzkiego ducha i pokonywaniu własnych słabości. To, że Ryan miała chwile zwątpienia nie przekreśla jej jako osoby. Nie przekreśla jej również jako astronauty. W takich chwilach każdy by je miał. Bohaterka jest człowiekiem, ze swoimi wadami i zaletami. Jest też osobą z historią, która niejako motywuje jej niektóre zachowania. Zarzut odnośnie tego, że bohaterka niewiele ogarnia jest wyjątkowo nietrafiony. Skoro niewiele ogarnia to jak sobie radziła samotnie przez większość filmu? Jak już pisałem to była jej pierwsza misja. Pierwsza. Ćwiczenie różnych rzeczy na symulatorze to coś zupełnie innego niż w przestrzeni i to w warunkach zagrożenia życia. Z zarzutów wyciąganych na siłę (zwykłe czepialstwo): odnośnie nieszczęsnych odłamków, które rozwalają stacje kosmiczne a nie potrafią trafić w astronautę. Hmm ja w tym widzę dużo sensu. Prawdopodobieństwo trafienia czegoś tak małego jak człowiek jest o wiele mniejsze niż rozwalenie stacji kosmicznej Wielka szkoda, że Clooney dostał tak mało czasu w filmie, bo w sumie dzięki niemu dałem 6 a nie 5.
Co też mi przeszkadzało? To, że film jest przesadnie patetyczny i jednak mocno hollywoodzki.
Postać Clooneya najbardziej hollywoodzki element tego filmu. Wszystko co wkurza mnie w jankesach. Chciałbyś aby było tego więcej w filmie, a zaraz potem piszesz o tym, że film jest przesadnie patetyczny i hollywoodzki ;] Gdyby Matt był głównym bohaterem tego filmu to byłby on niestrawny w taki sposób jak tylko niestrawne może być przesadzone hollywoodzkie kino. A co do zakończenia W jaki sposób bohaterka miała wyjść na brzeg tego jeziora? Po kilku godzinach walki o życie w stanie nieważkości? Zresztą ten heroizm superbohatera należał się głównej bohaterce. Zasłużyła sobie na niego. Fabuła w filmie jest prosta. Nie da się ukryć. Za to jest bardzo uniwersalna, dobrze przeprowadzona. Czasem naprawdę lepiej nie kombinować. Zresztą powiedz mi czy widziałeś kiedykolwiek taki film? Ja nie. Nikt nigdy nie mówił, że to będzie coś więcej niż dramat katastroficzny w przestrzeni kosmicznej. Czego o Avatarze powiedzieć nie można. Że tylko przypomnę: najlepszy film w historii kina. A wyszła kiepska podróba Pocahontas Grawitacja jest technicznym mistrzostwem z nieprzeszkadzającą w podziwianiu walorów technicznych fabułą. Tyle i aż tyle.
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopada 05, 2014, 17:28:39 wysłane przez ciach_eemuu_ciach »
|
Zapisane
|
|
|
|
HAL9000
Miejsce pobytu: Discovery One | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #6 : Stycznia 26, 2014, 16:07:04 » |
|
Co też mi przeszkadzało? To, że film jest przesadnie patetyczny i jednak mocno hollywoodzki. Ten heroizm godny superbohtera po wyjściu na ląd... Końcówka jest genialna Ten film się kończy w miejscu gdzie wiele filmowych przygód się dopiero zaczyna. Ryan ląduje w jakimś odludnym miejscu (wyglądającym trochę jak jakiś pierwotny ląd). W takim Cast Away byłby to dopiero początek walki o przetrwanie w Grawitacji jest to koniec historii. Wiemy, że bohaterka jest już bezpieczna. Wypełza z wody, przez chwilę czołga się na czworaka aż w końcu staje wyprostowana na dwóch nogach. Jedno ujęcie które pokazuje całą ewolucję. A cały film przy okazji pokazuje jak daleko już zaszliśmy jako gatunek Ten film ma tyle poziomów, że można go oglądać 100 razy i za każdym wynajdywać coś nowego. GENIUSZ!!!!! Muzyka? Nie wiem, było ok ale szczególnie zachwycająca nie była. No weź przestań... Ciary Sama muza wgniata w fotel
|
|
« Ostatnia zmiana: Stycznia 26, 2014, 16:36:58 wysłane przez HAL9000 »
|
Zapisane
|
Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #7 : Marca 17, 2014, 11:41:31 » |
|
Pogłoski okazały się prawdą i Grawitacja ponownie zawitała do kin Przynajmniej do katowickiego Imaxu - w minioną sobotę i niedzielę można było wybrać się na 13:30 i nadrobić zaległości. Jak zwykle moje stanowisko będzie tu najbardziej wyważone Warstwa wizualna oszałamia. Momentami same obrazy wyciskały łzy, na zasadzie: o rany, na jakiej my pięknej planecie żyjemy. Sekwencje bardziej dynamiczne również zrealizowano w perfekcyjny sposób. Ale też technologiczne aspekty filmu nie są tu podważane. Muzyka - świetna. Niepokojąca w scenach z odłamkami, kojąca w spokojniejszych ujęciach kosmosu. No ale mimo wszystko film to przede wszystkim historia i tu już jest tak sobie. Przerysowana postać Clooneya, irytująca momentami postać Sandry Bullock. Ja rozumiem, że panika i te sprawy, ale mimo wszystko tego dyszenia było nieco za dużo, jak na - było nie było - profesjonalistkę, która jest świadoma tego, iż kończy się jej tlen. Na przeciwnym biegunie mamy wiecznie opanowanego Clooneya. Można było te postaci w lepszy sposób wyważyć. Też w pewnym momencie miałem wrażenie, że tych przeciwności losu nieco za dużo, zwłaszcza, iż cały pomysł na fabułę na takim wielkim pechu się osadza. A tutaj dodatkowo pożar, tutaj plątanina różnego ustrojstwa, tutaj brak paliwa... Ale to nie jest jakiś wielki zarzut. Im bliżej końca, tym, niestety, scenarzyści z coraz to większą ochotą wkraczają na mielizny. Motyw halucynacji jest dla mnie nieznośny. O wiele lepiej byłoby, gdyby np. nie utraciła całkowitej łączności z postacią Clooneya. Ja wiem, że to jej podświadomość wyciągnęła potrzebną wiedzę, ale nie lubię takich motywów i nic na to nie poradzę. Od tego momentu Sandra zrobiła się też przesadnie dzielna, co kontrastowało z jej wcześniejszą nieporadnością zbyt silny sposób. No i te "I'm going home" czy generalnie wszystkie monologi z nurtu "ja się nie poddaję"... Rzyg. Jeśli o sceny bardziej wzruszające idzie, to mi to nawet pasuje. Główna bohaterka to tego typu postać, która po śmierci dziecka prowadziła dosyć jałowe życie i dopiero, gdy sama znalazła się w obliczu śmierci, zdecydowała, że jednak warto żyć. Tylko - znów - dlaczego wcisnęli również tutaj tą halucynację Clooneya? Generalnie - warto się było wybrać. Pomimo kilku wątpliwych momentów cały film to jednak fantastyczna przygoda z nie tak znowu głupim -choć niezbyt oryginalnym -przesłaniem. Nie jest to film, który zasługuje na dziesiątki, nazywanie go arcydziełem jest jednak pewną przesadą. Ale też nazywanie go gniotem jest przesadą jeszcze większą. I myślę, że nic złego by się nie stało, gdyby film jednak zgarnął statuetkę za najlepszy film, bo bez większego wysiłku jestem w stanie wymienić przynajmniej kilka większych pomyłek Akademii. A ode mnie - mocne 7/10, bliskie ósemki, ostateczna ocena ustali mi się w głowie za jakiś czas
|
|
« Ostatnia zmiana: Marca 17, 2014, 13:34:51 wysłane przez p.a. »
|
Zapisane
|
|
|
|
Aga
Miejsce pobytu: Szczecin
.
|
|
« Odpowiedz #8 : Sierpnia 19, 2014, 06:36:31 » |
|
Fabularnie film jest... kiepski i w żaden sposób zasługujący na Oscara czy inne nagrody w kategorii "Film Roku".
Mój główny zarzut to... może nie beznadziejna, ale mocno irytująca Bullock.
Całkowicie zgadzam się z Mandriellem. Gdybym chciała oglądać piękne pejzaże kosmosu włączyłabym jakiś naukowy program na National Geographic, według mnie Grawitacja jest po prostu nudna. Dopisywanie przeszłości bohaterom też wyszło moim zdaniem "bardzo na siłę". A wizualnie dużo lepszym filmem jest Moon.
|
|
|
Zapisane
|
"Jestem realnością twardszą niż grawitacja. Jestem jej granicą, jej kamieniem, bólem zęba, wschodem Słońca i drapieżnikiem nad kołyską. (Linią oporu)." - Jacek Dukaj
|
|
|
HAL9000
Miejsce pobytu: Discovery One | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #9 : Sierpnia 19, 2014, 22:58:05 » |
|
A wizualnie dużo lepszym filmem jest Na razie nie ma takiego filmu Żaden film, którego akcja dzieje się w kosmosie, nie zbliża się do poziomu Grawitacji. Zobaczymy co pokaże Nolan w Interstellar. Nie liczę na nic specjalnego, bo poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko Ja już Grawitację widziałem kilka razy. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że ten film to arcydzieło. Od lat żaden film mnie tak w kinie nie poruszył. Zadziałał na wszystkich poziomach: emocjonalnie, intelektualnie a nawet fizycznie (serce mi waliło jak na rollercoasterze ). To było jak jakieś religijne doświadczenie. Przepiękny film, magia kina w czystej formie. Aż mi szkoda, że nie wszyscy mogą poczuć to samo co ja na tym filmie A jak widzę jak ktoś jeszcze pisze, że się nudził to już w ogóle wymiękam.
|
|
|
Zapisane
|
Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #10 : Sierpnia 20, 2014, 08:13:46 » |
|
A ja tradycyjnie nie rozumiem ani jednych, ani drugich W sensie: podobało mi się, w kwestiach audiowizualnych nawet bardzo (czytaj: wgniotło mnie w fotel), ale fabuła już dość przeciętna, ogólnie - dobry film. Tak więc daleko mi i do religijnych doświadczeń HALa, i do nudy Agi
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ciach_eemuu_ciach
Miejsce pobytu: Łaziska Średnie | SPONSOR FORUM |
Where is Jessica Hyde?
|
|
« Odpowiedz #11 : Sierpnia 21, 2014, 09:15:18 » |
|
A wizualnie dużo lepszym filmem jest Moon.
W tym przypadku obiektywnie można stwierdzić, że absolutnie nie masz racji. Ja już Grawitację widziałem kilka razy. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że ten film to arcydzieło. Od lat żaden film mnie tak w kinie nie poruszył. Zadziałał na wszystkich poziomach: emocjonalnie, intelektualnie a nawet fizycznie (serce mi waliło jak na rollercoasterze ). To było jak jakieś religijne doświadczenie. Przepiękny film, magia kina w czystej formie. Otóż to Nie wiem czy "Grawitacja" nie zaliczyła syndromu "Slumdoga". Gdyby film nie dostał tylu nagród to pewnie podobałby się większej ilości osób. Przynajmniej tak było z filmem Boyle. Zanim przyszły Oscary i Złote Globy film się niemal wszystkim podobał. Gdy nabrał rozgłosu, gdy posypały się wyróżnienia ludziom się odmieniło i zaczęli szukać dziury w całym. Że tylko wspomnę o końcowym bollywoodzkim tańcu na napisach końcowych, który to motyw zdaniem wielu przekreślał cały film Z "Grawitacją" jest podobnie, to jakich pierdół się można czepiać przechodzi jakiekolwiek pojęcie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
p.a.
Administrator
Miejsce pobytu: Katowice | SPONSOR FORUM |
|
|
« Odpowiedz #12 : Sierpnia 21, 2014, 10:56:43 » |
|
E, Slumdog jest zbyt cukierkowy, w sensie z początku ok, ale później ta cała seria nieprawdopodobnych zdarzeń zaczęła mnie mocno drażnić. Napisy końcowe zgodne z konwencją, więc jest ok, ja je po prostu wyłączyłem A z tymi nagrodami to też chyba częściej działa w drugą stronę: filmy nienagrodzone są cenione czasami aż zbytnio mocno (np. "Skazani na Shawshank"). Koniec końców wydaje mi się, że dobra historia zawsze się obroni, niezależnie od ilości nagród.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|