Strony: 1 [2]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Czarny Łabędź (2010)  (Przeczytany 13318 razy)
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #20 : Lutego 03, 2011, 13:11:49 »

Pozwolę sobie dodać parę komentarzy ;):

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Cytuj
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Cytuj
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Cytuj
I cholera, dla mnie odkryciem tego filmu nie jest Portman, tylko Kunis. Już nie chodzi o to że jest ładniejsza (moim zdaniem - są różne gusta), ale to pierwszy poważny i ambitny film w którym ją widziałem.

Też uważam, że była dużo ładniejsza od Portman. Jak dla mnie Natalie była trochę, jakby to powiedzieć, odstręczająca. Nie podobała mi się zupełnie i
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Cytuj
No i na koniec jeszcze jedno - strasznie uderzyło we mnie to, że praktycznie wszystkie te dziewczyny (z Portman włącznie) były tak przeokropnie chude, że widać było tylko kości i mięśnie. Mnie to osobiście u kobiet odtrąca i aż nieprzyjemnie mi się oglądało, ale to też nie wina filmu, ale moje wrażenia, bo zapewne to jest tylko na plus do wiarygodności filmu - te prawdziwe baletnice pewnie też takie chudzielce

No to było akurat na plus dla filmu moim zdaniem, chociaż faktycznie nie oglądało się tego przyjemnie ;).
Mam nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie co do "Czarnego Łabędzia", bo jak dla mnie był świetny, co najmniej na 9/10. Szaleństwo ogarniające główną bohaterkę było tak wiarygodne, że jakby ktoś powiedział, że to zdarzyło się naprawdę, to bym uwierzył.
« Ostatnia zmiana: Lutego 03, 2011, 13:15:20 wysłane przez Cichy » Zapisane
lorddemon1991

*

Miejsce pobytu:
Warszawa




WWW
« Odpowiedz #21 : Lutego 03, 2011, 23:13:37 »

Właśnie jestem po i jedyne co mogę powiedzieć, to to, że ten film jest tak świetny, że brak mi słów.

A najlepszy moment, który chyba teraz będzie jednym z ulubionych to:
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane

"In ancient days, in an ancient world, the Sibyls sung their melodies
But the song is lost, and no one hear when Sibyls speak the words of gods the world is deaf" - Therion
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #22 : Lutego 06, 2011, 22:24:07 »

Zobaczyłem i mam ambiwalentne odczucia :)

Film bardzo szybko przykuł mnie do ekranu i powodował od czasu do czasu dreszcze... do czasu ;) Ale po kolei. Wizualnie piękny, okraszony piękną muzyką Czajkowskiego (aczkolwiek nie wiem, jaki procent stanowi muzyka z tego baletu, bo nie słyszałem nigdy całej), z świetną rolą Natalie Portman (ale dziwi mnie brak nominacji dla Mili Kunis, podobała mi się jej naturalność). Natomiast nie dziwi mnie, iż metascore dla tego filmu to "tylko" 79/100. Bo ten film jest mniej więcej tyle wart. Po pierwsze - troszeczkę mnie te sztuczki Aronofsky'ego nużą. Ciągle ta sama praca kamery (która "chodzi" wraz z bohaterem), ciągle te same zwidy...No właśnie, zwidy.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
. Film, pomimo tych zastrzeżeń, oglądało mi się świetnie ze względu na niezwykle mroczną atmosferę i rzadko spotykaną (chociaż może nie u tego Pana) intensywność. Dobrze ukazana pasja, obsesja, piękno sztuki... Niezwykle pięknie została nakręcona scena z Czarnym Łabędziem, nie znając się kompletnie na balecie odnosiłem wrażenie, iż było to zagrane idealnie. Bez zwidów byłoby 9/10. A tak to chyba 8/10.
Zapisane
Faay

*

Miejsce pobytu:
Poznań




Quoth the Raven, "Nevermore."

« Odpowiedz #23 : Lutego 07, 2011, 00:17:49 »

Bez zwidów byłoby 9/10. A tak to chyba 8/10.
A wiesz, ja właśnie za te zwidy dałam 9/10 zamiast 8/10 ;) Może zbyt nachalne to w którymś momencie faktycznie było, jakby film koniecznie chciał podryfować bardziej w kierunku niemal horroru chwilami, jednak na mnie to robiło tak duże wrażenie, że uznałam te sceny koniec końców za plus. Może i bez nich film byłby odpowiednio mroczny, ale lubię po prostu takie motywy. W ogóle "Czarny łabędź" bardzo mnie sponiewierał i stroną wizualną i emocjami, a ja uwielbiam wychodzić z kina taka sponiewierana, nie wiedząc co powiedzieć na początku ;) Scena przemiany w czarnego łabędzia na scenie naprawdę wgniata w fotel - piękna, intensywna, porywająca. Końcówka sprawiła, że nawet rozwrzeszczani licealiści, z którymi miałam pecha siedzieć na sali kinowej i którzy wybuchali śmiechami w bardzo dziwnych momentach, wreszcie się zamknęli ;)

Czy film jest genialny, wart nazwania arcydziełem? Chyba wahałabym się jednak, troszkę zabrakło, nie wiem czego do końca. Na pewno bardzo, bardzo dobry. I Portman zdecydowanie Oscar się należy, bo dała z siebie wszystko, była świetna. Jednak występ Mili Kunis też bardzo mi się podobał, była, jak wspomniał p.a. niezwykle naturalna.
Zapisane

"If this is a dream, the whole world is inside it." Stay
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #24 : Lutego 07, 2011, 07:56:03 »

W ogóle "Czarny łabędź" bardzo mnie sponiewierał i stroną wizualną i emocjami, a ja uwielbiam wychodzić z kina taka sponiewierana, nie wiedząc co powiedzieć na początku ;) Scena przemiany w czarnego łabędzia na scenie naprawdę wgniata w fotel - piękna, intensywna, porywająca. Końcówka sprawiła, że nawet rozwrzeszczani licealiści, z którymi miałam pecha siedzieć na sali kinowej i którzy wybuchali śmiechami w bardzo dziwnych momentach, wreszcie się zamknęli ;)

Fakt, sponiewierać to mógł, ale dla mnie ww sceny były jak otrzeźwiające policzki ;)  Scena przemiany również mi się podobała. Bo nie można jej zaliczyć w poczet zwidów (jest to ujęcie zza kulis niejako, nie oglądamy tego oczami Niny), to raczej taka -może trochę nachalna - poetyka była. Ale doprawdy pięknie nakręcona.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane
Faay

*

Miejsce pobytu:
Poznań




Quoth the Raven, "Nevermore."

« Odpowiedz #25 : Lutego 07, 2011, 16:12:40 »

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
« Ostatnia zmiana: Lutego 07, 2011, 16:16:02 wysłane przez Faay » Zapisane

"If this is a dream, the whole world is inside it." Stay
Stebbins

*

Miejsce pobytu:
Dorne




WAR is NOT the ANSWER

« Odpowiedz #26 : Lutego 07, 2011, 19:46:06 »

1.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

oraz

2.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane

"Podróż donikąd też zaczyna sie od pierwszego kroku."

(Ch. Palahniuk 'Rozbitek')
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #27 : Lutego 07, 2011, 20:30:34 »

1.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Z tym b) to chyba pewna przesada.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)


Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Wszystko pięknie, tylko że
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
.
Zapisane
Stebbins

*

Miejsce pobytu:
Dorne




WAR is NOT the ANSWER

« Odpowiedz #28 : Lutego 07, 2011, 22:07:19 »

Z tym b) to akurat mi zaswitalo najpierw w filmie, potem troche zwatpilem bo mysle sobie "no jak to?" ale jest wiele skladnych opinii argumentujacych to  (choć zdarząja sie i nadinterpretacje :D )

Wedlug mnie ten film ma wielkie zalety w postaci: jest 1. mroczny 2. co by nie mówić- piękny (wizualnie) i 3. jednak zmusza do dyskusji, nie jest to ot taki sobie film jeden z wielu. Moim zdaniem.
Może sie nie znam, ale ja to kupuje.

Ile w kinie jest teraz belkotu??!! ile filmow na prawde pseudartystycznych gdzie najczesciej jakby amatorski przekaz ma sie okazac dla widza tym BUM,tak to był mądry film kinomanie a jak tak nie sadzisz to jestes glupi.

Ten film nie stara sie byc NAD, PONAD niewiadomo czym, nie wciska nam tego ze ma być "dziełem", że jest przerysowane. Tam jest po prostu niespotykane tło - balet. Nie znam sie na balecie, nie jestem też psychologiem, ale gdybym osobiscie wpadl (to po pierwsze) na tak genialny pomysl jak "black swan" to (po drugie) nie wyobrażam sobie pokazania tego lepiej.

Jestem fanem ;]
Zapisane

"Podróż donikąd też zaczyna sie od pierwszego kroku."

(Ch. Palahniuk 'Rozbitek')
Ballaczka

*




« Odpowiedz #29 : Marca 20, 2011, 12:22:02 »

Powiem szczerze, że nie miałam wielkich oczekiwań co do tego filmu i dzięki temu zostałam pozytywnie zaskoczona. Trzeba przyznać, że trzymał w napięciu od pierwszych chwil, nie było momentów dłużyzn, naprawdę miło się oglądało.

Nie wiem, czy to, co zrobili z moją Natalie bardziej zasługuje na podziw czy na oburzenie. Uwielbiam tę aktorkę, uważam ją za jedną z wybitniejszych w naszych czasach i zawsze pałałam wielką miłością do kreowanych przez nią postaci. Natomiast główna bohaterka The Black Swan była odpychająca, zarówno poprzez swój charakter, jak i stronę wizualną (jak zwykle piękna twarz, ale jej wychudzone ciało poruszyło nawet mojego chłopaka). Do tego z początku kompletnie nijaka, sztywna, nudna, dopiero w trakcie przemiany zaczęło się coś dziać.

Film był dobry, aktorstwo stało na bardzo wysokim poziomie, fabuła także poruszająca, ale coś nie mogę nazwać go wybitnym. Czegoś mi tam brakowało, pewne sceny były wprowadzane bardzo łopatologicznie ('o, popatrzcie, bohaterka ubrana jest na CZARNO, więc jest ZŁA, zamienia się w CZARNEGO łabędzia"), nie potrzebowałam prowadzenia za rączkę przez cały film. Mój problem z tym filmem polega chyba na tym, że nie mogę go nazwać filmem inteligentnym. Kiedy słyszę, jak połowa internetowego światka się zachwyca głębią tego filmu, jego kunsztem i faktem, że 'to nie jest film dla zwykłej hołoty' to mi się coś w żołądku przewraca. To jest film dla mas, nie ma w nim nic alternatywnego i wielce wybitnego. Poziomem pozytywnie odbiega od 'arcydzieł' pokroju "Och, Karol, 314151" czy "Tylko miłość", ale znowu nie prezentuje jakiejś wybitnej głębi.

Ale to tylko taka moja uwaga, wcale nie oczekiwałam filmu, który zdepcze moją inteligencje i wywróci światopogląd do góry nogami. Oceniając to jako film czysto rozrywkowy, o nieco wymuszonym morale - zasłużone 8+/10. 
Zapisane

Chciałem wyssać z życia całą kwintesencję. Wykorzenić wszystko, co nie jest życiem, by nie odkryć tuż przed śmiercią, że nie umiałem żyć.
Henry Thoreau
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #30 : Marca 20, 2011, 13:07:47 »

pewne sceny były wprowadzane bardzo łopatologicznie ('o, popatrzcie, bohaterka ubrana jest na CZARNO, więc jest ZŁA, zamienia się w CZARNEGO łabędzia"), nie potrzebowałam prowadzenia za rączkę przez cały film.  

Ja bym powiedział, że m.in. z powodu ww scen ten film miejscami ocierał się o kicz. Strasznie to było jakieś takie kanciaste i -czasami -nazbyt dosłowne.
Zapisane
dampf

*

Miejsce pobytu:
Trójmiasto




« Odpowiedz #31 : Maja 30, 2011, 21:41:45 »

Filmu z różnych przyczyn nie mogłem zobaczyć w kinie, ale nadrobiłem to kilka dni temu na DVD (30 PLN za nowość to tanio moim zdaniem niesłychanie). Od czasu "Requiem..." uwielbiam wprost duet Aronofsky/Mansell (swoją drogą "Requiem" to dzieło absolutne dla mnie: książka, film i soundtrack, wszystkie genialne) i "Black Swan" tylko mnie umacnia w tym przekonaniu. Ocena filmu to moim zdaniem spokojnie 9.5/10. Momentami nawet więcej.

Po kolei. Przede wszystkim zarówno Aronofsky jak i Mansell używają swoich chwytów dosyć charakterystycznych (kamera, zbliżenia, muzyczne fragmenty), ale jest to podane w taki sposób, że nie nuży. Ogółem montaż i praca kamery są wręcz genialne w niektórych scenach (ukazanie tańca tylko w lustrze, drgania obrazu, śledzenia postaci). Uwielbiam takie małe smaczki. Fabuła rewelacyjna, może trochę za szybko poprowadzona (czułem, że film mógłby spokojnie być dłuższy o 30 minut). Klimat wręcz wylewający się z ekranu. Muzycznie to już sama ekstraklasa. Scena w klubie wykorzystuje rewelacyjnie utwór The Chemical Brothers.

Bałem się jakiegoś słabego zakończenia. Ale zostałem nagrodzony chyba najlepszym możliwym. Zresztą ostatnie powiedzmy 15 minut to już jest pełna jazda bez trzymanki
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Jedna z ulubionych scen?
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Arcydzieło. Tyle.
« Ostatnia zmiana: Maja 30, 2011, 21:47:25 wysłane przez dampf » Zapisane
Strony: 1 [2]   Do góry
Drukuj
Skocz do: