Dzisiaj polską premierę ma "
Enter the Void" (chociaż film można było oglądać już od jakiegoś czasu, chociażby na festiwalu Era Nowe Horyzonty). Ja obejrzałem go wczoraj i sądzę, że jest na forum kilka osób, które on zainteresuje, a których uwadze mógłby umknąć.
Najpierw ostrzeżenie: Za filmem stoi
Gaspar Noé, facet który nakręcił "
Nieodwracalnie"..., ale "Wkraczając w pustkę" jest zupełnie inne! Dlaczego więc to piszę? Bo jeżeli zdecydujecie się kiedyś wybrać do kina lub obejrzycie ten film w domu, to będziecie musieli się przygotować na dużą ilość seksu i to pokazanego w zaskakując i naturalistyczny sposób. Noé za "Enter the Void" otrzymał nominację do Złotej Palmy - może dla kogoś to dodatkowa rekomendacja
Głównym bohaterem "Wkraczając w pustkę" jest Oscar - mały diler i narkoman. Pewnej nocy, Oscar wpada w policyjną zasadzkę i zostaje zastrzelony. Jego duch opuszcza ciało. Oscar pozostając wierny obietnicy złożonej siostrze, że nigdy jej nie zostawi, odmawia rezygnacji ze świata żywych. Zostaje w naszym świecie. Wędruje przez Tokio, odwiedza ludzi z którymi się stykał. Błądzi między przeszłością i teraźniejszością.
Tak mniej więcej maluje się fabuła filmu. To co się dzieje i to co Oscar przeżywa po śmierci, jest o ile rozumiem dość luźna interpretacją tego co napisano w "Tybetańskiej księdze umarłych", którą bohater zresztą czyta przed śmiercią. Oscar wybiera Drogę Marności zamiast przejść dalej. Widzi wydarzenia ze swojego życia, które doprowadziły go do śmierci.
To co dzieje się z Oscarem, sytuacje które wspomina i obserwuje są ciekawe, chociaż momentami nużące i powtarzające się, ale to nie one stanowią siłę filmu. Esencją jest to jak ten film nakręcono, jak ukazano duchową tułaczkę bohatera..., a nakręcono go bardzo nowatorsko... bo z perspektywy "oczu" Oscara. Siedzimy dosłownie w jego głowie, a później jesteśmy jego duchem. Widzimy halucynacje których doznaje po DMT. Widzimy jego twarz w lustrze i ekran robi się ciemny gdy zamyka oczy, przeciera ręką twarz czy po prostu mruga. Słyszymy jego myśli. Jesteśmy świadkiem intymnych scen, na które natrafia w swojej wędrówce, tyle że wielokrotnie pokazanych z najdziwniejszych z możliwych perspektywy. Nakręcono to w niesamowity sposób - unosimy się nad miastem, przenikamy przez ściany, osoby, wisimy pod sufitem. Zrobiło to na mnie wrażenie, które ciężko mi określić słowami. Do tego dochodzą barwy i światła, które dodają trochę surrealizmu, hipnotyczne dźwięki i narkotyczne wizje, jakich doświadcza Oscar. Nie było to na pewno dla mnie łatwy i przyjemny seans. To kino artystyczne i europejskie w pełnym tych słów znaczeniu. Jest symbolika, odniesienia do religii, filozofii. Ale cholera warto!
Od strony technicznej film jest... no kurcze, już to pisałem... niesamowity! To genialne połączenie tradycyjnych zdjęć z CGI. Całość wypada wybornie. Benoît Debie brał udział w konkursie głównym zeszłorocznego Camerimage. Jestem pod olbrzymim wrażeniem tego co zobaczyłem. Jeżeli nawet komuś się nie spodoba historia, którą Noé to jestem pewien, że obok zdjęć nie przejdzie obojętnie.
Polecam wszystkim którzy nie boją się obejrzeć odważnego, artystycznego kina. No i ostrzegam jeszcze raz... bo szokujących obrazów, nagości i ostrego seksu jest sporo.
i jeszcze na koniec trailer: