Strony: 1 ... 6 7 [8] 9   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: [seria] Star Wars  (Przeczytany 49821 razy)
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #140 : Czerwca 04, 2018, 11:45:18 »

A tymczasem:

https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/han-solo-notuje-najslabsze-wyniki-ze-wszystkich-czesci-gwiezdnych-wojen/ylqe8sq

Nie wiem, czy to kwestia przesytu tematyką, czy może jednak to, co zawsze mówię o wiellu fanach SW, że oni są jak inżynier Mamoń z Misia :D
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #141 : Czerwca 04, 2018, 13:53:10 »

Jeszcze się niektórzy nie otrząsnęli po wstrząsie jakim był TLJ, dopiero powstają czterogodzinne analizy na YT o tym filmie, jak to niby zniszczył Star Wars bardziej niż prequele (które nagle się okazuje były świetne)... a tu już kolejny film do znienawidzenia ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #142 : Lipca 22, 2018, 07:31:49 »

A ja się wreszcie zabrałem za The Last Jedi.

I tak sobie myślę - gdzie ta rewolucja? :D Przecież to cały czas w kółko to samo jest. Różnice są w niuansikach, którymi podniecają się tylko twardogłowi fani SW :D A sam film? A ujdzie, choć to chyba najsłabsza rzecz z tych nowych produkcji (Solo nie widziałem). Całość wyszła zdecydowanie za długa, trochę czasu minęło, zanim jakoś wkręciłem się w tę historię. Ostatecznie jednak to nastąpiło, więc mimo wszystko film na plus, choć w końcówce znów wierciłem się ze zniecierpliwienia.

Ogólny zarys historii znany: dobrzy mają przewalone i gdy już-już mają być zniszczeni, znajduje się jakiś cudowny sposób, dzięki któremu będzie można kręcić kolejne części cyklu. Rzeczą, która mi się w filmie podobała najbardziej, to relacja Kylo Ren - Rey. Zresztą Adam Driver odnalazł się w swojej roli zdecydowanie lepiej, niż w "The Force Awakens" i stanowi chyba najmocniejszy punkt całego filmu. Fajnie pokazał się też Benicio del Toro. Ogólnie część względnie mroczna (zwłaszcza w czasach nieustannych heheszków Marvela), do której kompletnie nie pasowało głupkowate poczucie humoru (Finn spadł ze stołu, no boki zrywać). Wątkiem spapranym jest wątek Snoke'a. Liczyłem na lepsze poznanie tej postaci, a tu...
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
. Końcówka z Luke'em też głupawa. Ale najbardziej idiotyczną sceną w całym filmie dla mnie jest jednak
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
.

A co do postaci Rey - to to są właśnie te niuansiki, o których wspominałem wyżej. Przecież
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
.

Za całość, ode mnie, 6/10.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #143 : Marca 02, 2019, 09:51:37 »

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=D-Sv6fu-udU" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=D-Sv6fu-udU</a>

:D
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #144 : Kwietnia 13, 2019, 16:43:05 »

Epizod IX - The Rise of Skywalker

<a href="http://www.youtube.com/watch?v=adzYW5DZoWs" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=adzYW5DZoWs</a>
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #145 : Kwietnia 13, 2019, 16:50:41 »

U mnie standardowo: ani mnie to grzeje, ani ziębi :D Tak, rozpoznaję śmiech na końcu ;)
Zapisane
J1923

*

Miejsce pobytu:
Sto(L)ica

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #146 : Października 22, 2019, 07:33:57 »

Final trailer:
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=8Qn_spdM5Zg" target="_blank">http://www.youtube.com/watch?v=8Qn_spdM5Zg</a>
Mi się nawet podoba, ale i tak wiem, że cały film to będzie kupa  ;)
Zapisane

PIŁKA NOŻNA DLA BANDYTÓW!!! Gra jaki to film NOWA LISTA: https://docs.google.com/document/d/1j5W9T3ORWWTjePVR1hwrIwJWa1Yr09A4dkSc_fNJ3E0/edit
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #147 : Października 22, 2019, 08:52:50 »

Ja standardowo nie czuję mocy ;)

No cóż, zdałem sobie też sprawę, że nie pamiętam w zasadzie, co tam się działo w dwóch poprzednich częściach, tak to po mnie spłynęło ;)
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #148 : Grudnia 21, 2019, 19:41:49 »

The Rise of Skywalker (2019)

Nawet mi się nie chce za dużo pisać o tym filmie... Jak na zwieńczenie czterdziestoletniej sagi to jest strasznie kiepsko. Film stara się odkręcić wszystko to co zobaczyliśmy w Last Jedi. Efekt jest taki, że wprowadza jeszcze więcej zamieszania i głupot, przy których latająca w przestrzeni kosmicznej Leia, to jest mały pikuś :D A już finalne rozwiązanie czyli...

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Próba przypodobania się (i tak narzekającym na wszystko) fanom i robienie trylogii bez konkretnego planu... i tak to się właśnie kończy.

5/10 i to jest bardzo hojna ocena.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
J1923

*

Miejsce pobytu:
Sto(L)ica

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #149 : Grudnia 24, 2019, 08:04:48 »

The Rise of Skywalker (2019)
Mógłbym się pastwić nad tym filmem godzinami, ale postaram się skrócić.

Jak byłem mały, to się lubiłem bawić żołnierzykami, figurkami bohaterów i plastikowymi dinozaurami. Wymyślałem sobie całe historie i za pomocą tych zabawek rozgrywałem potężne batalie, wypełnione kapitalnymi (jak na mój młodzieńczy umysł) zwrotami akcji. Bardzo żałuję, że wówczas Disney nie zauważył mego talentu, bowiem śmiało mógłby mnie brać na scenarzystę, ponieważ najwidoczniej zatrudnił ludzi na moim ówczesnym poziomie.

Ten film się nie trzyma kupy nawet przez 10 minut, choć w sumie jednak nie. Trzyma się kupy bardzo mocno  :D Ilość bredni jakimi wypełniona jest ta produkcja już nawet nie irytuje, ale wywołuje pusty śmiech. Gdy myślałem, że nie da się pobić poprzedniej części ze scenami rodem deus ex machina, ta odsłona pokazuje, że się dopiero rozkręca.
Podczas seansu siedziałem większość czasu z facepalmem na twarzy.

Jeśli miałbym wskazać jakieś plusy to jest warstwa realizatorska. Rzeczywiście jest to zrobione porządnie i chyba tylko dzięki temu nie chce się wyjść z kina po godzinie. Aktorsko jest niezwykle nijak. Nikt nie gra dobrze, niektórzy grają po prostu źle. Postaci nowych jak na lekarstwo i to takie wypełniacze. Zero ożywienia serii, toteż twórcy łapią się trupów - dosłownie.

Infantylność niewiarygodna.

Jak dla mnie 3/10 i jest naprawdę kiepsko.
Najśmieszniejszy fragment filmu: groźne przemówienia imperatora i wtórujący temu chorał gregoriański sithów (choć armia dothraków też była urocza)

Z racji tego, że przed seansem dane było mi obejrzeć zwiastun nowych Psów, to taką parafrazą cytatu z tego filmu chciałem się posłużyć: a kto umarł, ten
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane

PIŁKA NOŻNA DLA BANDYTÓW!!! Gra jaki to film NOWA LISTA: https://docs.google.com/document/d/1j5W9T3ORWWTjePVR1hwrIwJWa1Yr09A4dkSc_fNJ3E0/edit
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #150 : Grudnia 24, 2019, 09:36:05 »

Po paru dniach stwierdzam, że tylko Driver wyszedł z tego filmu (i z całej trylogii) z twarzą. Wyszło na to, że tylko Kylo jako bohater przeszedł najbardziej wiarygodną przemianę. Reszta bohaterów została zmasakrowana przez różnice w podejściu. Ewidentnie widać, że Abrams miał całkiem inny pomysł na Rey niż Johnson. Ale obaj nie mieli pomysłów na Finn'a i Poe  :D Finn w tej ostatniej części był potrzebny Abramsowi tylko po to żeby robić "Wooo" za każdym razem gdy zabijał kolejnych szturmowców (nawiasem mówiąc moralnie dwuznaczne zważywszy, że sam był szturmowcem :haha: ).

Ale dalej uważam, że Johnson miał i tak lepsze pomysły i chciał zabrać tą historię w inne rejony a nie w kółko wałkować to samo.
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
Repta

*

Miejsce pobytu:
Trzebnica

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #151 : Stycznia 08, 2020, 13:21:48 »

Byłem ostatnio na The Rise of Skywalker i.... matko jaki ten film jest głupi... nic się tu nie trzyma specjalnie kupy, ja naprawdę lubiłem Star Warsy, nową trylogię za dzieciaka oglądałem naprawdę z dużą przyjemnością a to coś... no ja nie wiem czy już jestem za stary.... Zdecydowanie nie polecam :( więcej na twory z SW już się raczej nie wybiorę bo z tych nowych każdy kolejny film był gorszy (nie widziałem Solo).
Zapisane

HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #152 : Czerwca 26, 2022, 11:44:21 »

The Mandalorian

Najlepsza rzecz w świecie Star Wars od czasu starej trylogii. Ten serial jest najbliżej klimatu starych filmów ze wszystkiego co ostatnio powstało. Nawet Jar Jar Abrams nie był tak blisko ducha Star Wars w Force Awakens. I sam do końca nie wiem co tak naprawdę stoi za sukcesem tego serialu, ale jakbym miał coś wskazać to będzie to prostota. Stare Star Warsy to były proste historie opakowane w najlepszą filmową technologię. I taki jest właśnie Mandalorian. Prawie każdy odcinek to mała zamknięta historyjka, którą każdy zrozumie. Nie trzeba być znawcą Star Wars żeby wiedzieć co się dzieje. Oczywiście Ci, którzy znają wszystkie filmy i seriale na pamięć i przeczytali wszystkie książki będą wyłapywać każdy najdrobniejszy szczegół... i się cieszyć jak małe dzieci. O nich twórcy też bardzo zadbali  :faja:

Jeśli coś można temu serialowi zarzucić to, że niektóre odcinki to takie typowe do bólu zapychacze czasu. Mamy lecieć na jakąś planetę, ale zepsuł się nam statek i musimy awaryjnie lądować na innej planecie... I po tej krótkiej przygodzie lecimy dalej. Coś w tym stylu i tego jest dość sporo w tym serialu.

Ale są też takie momenty, że... WOW. Kilka razy miałem ochotę wstać i bić brawo albo łzy mi same leciały do oczu  :rad2:

Sezon 1 oceniam na 7/10. Sezon 2 na 8.5/10
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #153 : Czerwca 26, 2022, 23:44:10 »

To teraz czeka Cię sezon 2.5 Mandalorianina, czyli Księga Boby Fata (zamierzony suchar), a potem Obi Wan Kenobi o których napiszę jak wrzucisz opinię.

A co do Mando to wkleję moją opinię z bloga, bo jakbym miał coś napisać na świeżo, to niewiele pamiętam. Nie dlatego, że tak słabe, ale widziałem jak dawno temu premierowo odcinki leciały na Disney+, co tydzień. Choć  po kolejnych serialach, co raz bardziej jestem świadom wad drogi jaką idzie całe uniwersum SW, nie tylko filmy, ale też seriale, która to droga mi się coraz mniej podoba.

1 sezon

Cekałem na ten serial, bo lubię Star Wars, ale też dlatego, bo to pierwsza produkcja serialowa Disneya na którą poszły grube pieniądze, co widać było po świetnych trailerach, które nie oglądało się jak zapowiedź kolejnego serialu niskobudżetowego, ale jak trailer filmu przeznaczonego do kin. Oglądając zapowiedzi miałem wrażenie jakbym oglądał reklamę kolejnego filmu z uniwersum SW.

Oczywiście to żadne zaskoczenie, że obecnie seriale dorównują poziomem filmom. Choć akurat z poziomem efektów specjalnych w serialach różnie bywa. Są produkcje, które mają słabe efekty i wyglądają biednie, ale też takie, które mają efekty specjalne na poziomie filmów, jak choćby ostatnie sezony Gry o tro?, w których poziom efektów specjalnych dorównywał superprodukcjom, np. to jak wyglądają smoki, czy rozmach scen batalistycznych. Ostatnie sezony GoT oglądało się jak blockbustery. Nie widać było w serialu HBO biedoty w ostatnich sezonach i podobnie jest z The Mandalorian. No i też stwory zamieszkujące świat Gwiezdnych Wojen wyglądają jak trzeba, a wydaje mi się, że zrobione są za pomocą efektów  praktycznych. Choć efekty CGI też dają radę, ale nie przesadzono  z ilością efektów komputerowych.

Zaskoczyły mnie dwie rzeczy w przypadku tej produkcji. Po pierwsze ? odcinki są krótkie, trwają około 30 minut (choć ostatnie trwają około 45 minut). A po drugie ? serial niby ma główny wątek, ale tak naprawdę to jest produkcja w starym stylu, tak jak kręcono seriale w latach 80 i 90, czyli serial proceduralny. Przewijają się niektóre wątki i postacie przez serial, ale każdy epizod to osobna historia. Każdy odcinek ma inny klimat, są odcinki, komediowe, horrorowe (oczywiście bez przesady, tylko jak na standardy Disneya),  przygodowe, itd.

Obejrzałem całość na dwa posiedzenia  przez to jak krótkie są odcinki, bo nie chciało mi się co tydzień oglądać jeden odcinek trwający około 30 minut. Dobrze się stało, że poczekałem jak polecą wszystkie, bo przed emisją zakładałem, że dostanę serial z jedną fabułą podzieloną na 8 odcinków, każdy  epizod to będzie kolejny rozdział jednej historii, ale  jak się okazało, że to procedural to mi się zmieniły oczekiwania. Dzięki temu, że wiedziałem z jaką produkcją mam do czynienia to się dobrze bawiłem na większości odcinków. Pewnie jakbym oczekiwał serialu z jedną fabułą to bym się rozczarował.

Oglądało mi się trochę serial Disneya jak najnowsze sezony Doktor Who, czyli od jednej przygody do kolejnej. Oczywiście są wątki w The Mandalorian, które się przewijają, ale  nie zajmują zbyt dużo czasu w odcinkach. Choć w dwóch ostatnich epizodach cały sezon jakoś się tam łączy w jedną całość.  Powracają postacie, które poznał Mando w całym sezonie, serial wraca do głównego wątku z pierwszych epizodów.

Jak wspomniałem oglądałem całość na dwa posiedzenia, ale pomimo tego jak różne to były odcinki nie przeszkadzało to mi w seansie.  Do ideału jest tej produkcji daleko, ale na tyle dobrze się bawiłem, że nie przeszkadza mi prostota serialu, jak jest powierzchowny i płytki miejscami. Pierwsze trzy odcinki są super,  najgorszy jest środek, czyli odcinki od czwartego do szóstego, gdzie fabuła całkowicie stanęła w miejscu, zwłaszcza epizod czwarty nawiązujący do Siedmiu Wspaniałych jest słaby, choć pojawia się w nim Gina Carano, która ma okazję pokazać swój talent w mordobiciu. Carano powróciła w następnych odcinkach, ale jej postać można było wprowadzić w każdym innym, lepszym odcinku.

Cały środek, czyli odcinki od 4 do 6 można by całkowicie wywalić bez szkody dla serialu i wtedy The Mandalorian miałby lepsze tempo. Oprócz czwartego odcinka słabszy jest też  piąty z akcją na Tatooine. No i szósty nie był zbyt dobry, choć z tych najgorszych w sezonie i tak najlepszy. Miał przynajmniej fajne sceny na statku, gdzie Mando z ekipą szukali więźnia.

Odniosłem wrażenie oglądając produkcję Disneya, że to  miał być film, który przerobiono na serial dokładając kilka zapychaczy, żeby dociągnąć do 8 odcinków, które i tak nie są za długie. Bo jakby wywalić epizody 4-6, które nic nie wnoszą, zostawić odcinki 1-3 oraz 7 i 8, to całość by trwała ponad dwie godziny, może trzy, czyli  tyle co pełnometrażowy film.

Dwa ostatnie epizody to powrót do dobrego poziomu, ale też nic wybitnego, mimo tego, że reżyserem finału jest Taika Waititi. Ostatni odcinek jest na dobrym poziomie, ale nie ma klimatu filmów Waititi?ego. Jest dosłownie jeden żart, na początku odcinka w stylu tego komika i to wszystko.  No i jakby mi ktoś powiedział przed seansem kto jest reżyserem finału, to nawet bym nie zauważył,  nie widać że to on stał za kamerą.

W tym elemencie Mandalorianin też przypomina mi seriale z lat 80 i 90. Mam na myśli to, że  reżyser jest w serialach od czarnej roboty, jak niewolnik, który ma przyjść i zrobić swoje, nic nie popsuć, a potem przychodzi kolejny reżyser i to samo robi, czyli nie wybija się ze swoim stylem. W przypadku tej produkcji dotyczy to też znanych nazwisk za kamerą, jak właśnie reżysera Thora Ragnaroka. Jestem pewien, że gdyby reżyserami poszczególnych odcinków byli np. Spielberg, Scorsese, Nolan to też by ich stylu nie zauważyło się w epizodach. Najważniejszy w serialu jest twórca, w tym przypadku John Favreau i reszta scenarzystów, np. Dave Filoni.

Powinienem też wspomnieć o obsadzie, bo oprócz strony wizualnej i efektów specjalnych  jest to rzecz, która wyróżnia  serial Disneya. Choć w dzisiejszych czasach znane nazwiska w serialach po obu stronach kamery to jest normalka, więc to może nie jest takie zaskakujące, że pojawiają się w Mandalorianinie Nick Nolte, Carl Weathers, Taika Waititi (głos robota), Werner Herzog, Giancarlo Esposito, Clancy Brown, ale większość nie ma co grać. No i o żadnej z postaci nic się  nie dowiadujemy, ale jakimś cudem polubiłem większość bohaterów. Najlepiej wypadają Weathers, Herzog i Nolte.

W roli głównej występuje Pedro Pascal i dobrze się spisuje mimo niewdzięcznej roli grania z czajnikiem na głowie, więc nie może grać twarzą, bo jej nie widzimy,  tylko głosem, ale jakimś cudem wiedziałem, co Mando myśli w danym momencie  Choć też nie jestem pewien, w których dokładnie momentach jest Pascal, a w których dubler, bo czytałem, że podobno aktor za wiele czasu na planie serialu nie spędził

Nie mogę nie wspomnieć też o doskonałej muzyce, ale nie mam na myśli tylko świetnego głównego motywu, który brzmi trochę jak połączenie muzyki Johna Williamsa z Gwiezdnych Wojen z muzyką, która brzmi jak ze starych  westernów, trochę jak Ennio Morricone. A czasami brzmiała jak soundtrack z Czarnej Pantery i Creeda. Więc zaskoczeniem nie jest, że za ścieżkę dźwiękową odpowiada Ludwig Goransson, który wcześniej zrobił muzykę do właśnie Czarnej Pantery  i Creeda. Super pomysłem było też dodanie na napisach końcowych storyboardów do serialu, które wyglądają pięknie. Więc polecam oglądać odcinki do samego końca.

Podsumowując pierwszy serial aktorski w świecie Star Was, to nie jest produkcja jakiej oczekiwałem, zwłaszcza po świetnych zwiastunach, tylko produkcja przypominająca proceduralne seriale z lat 80 i 90, ale zrealizowana na wysokim poziomie technicznym, ze świetnymi efektami specjalnymi, dobrymi scenami akcji i  fajnym humorem.  Ale jest to też produkcja fabularnie płytka i powierzchowna, np. za wiele nie wiemy o bohaterach. No i serial, który wydaje się by prologiem do większej historii. Więc mimo tego, że miło wspominam te ponad 4 godziny,  to nie mogę dać więcej jak 6.5/10.

Drugi sezon produkcji Jona Favreau i Dave?a Filoniego to serial niby taki sam jak w pierwszym sezonie, czyli western w kosmosie i dużo fanserwisu, ale widoczne zaczynają być pewne zmiany, o których później. Oczywiście to wciąż produkcja bardzo prosta fabularnie i powierzchowna, w której niewiele dowiadujemy się o postaciach z drugiego planu.


Większość znanych aktorów nie ma co grać, poza wyjątkami jak Rosario Dawson, ale akurat jej postać, czyli Ahsoka, to bohaterka z interesującą przeszłością, którą pokazano w animowanych serialach ze świata Star Wars. Jest to postać wymyślona na potrzeby animowanej produkcji Wojny klonów przez Filoniego (gość dosłownie ma bzika na jej punkcie), która początkowo była nienawidzona przez chyba wszystkich, ale tak ładnie miała rozpisaną historię, tak się zmieniła przez lata, że stała się ulubienicą fanów (choć wciąż są widzowie, którzy jej nienawidzą).

Więc akurat to, że dostanie swój osobny serial fabularny to żadne zaskoczenie. Ale nawet, gdybym nie znał Ahsoki Tano z animowanych seriali, nie wiedział jaka to postać, to Rosario Dawson razem z twórcą odcinka poświęconego tej bohaterce stworzyli tak ciekawą postać w Mandalorianinie, że z miejsca ją kupiłem w tej wersji. Nie mogę się doczekać na Ahsokę z Rosario Dawson w roli głównej, zwłaszcza że odcinek z Ahsoką to najlepszy epizod ze wszystkich w Mandalorianinie, ale nie dziwne, bo odpowiada za niego ojciec tej postaci.

Ale może skończę o drugoplanowej postaci i napiszę o Mandalorianinie. W pierwszym sezonie serial zaskoczył mnie czasem trwania odcinków, około 30 minut, oraz tym, że niby był jakiś tam główny wątek, ale tak naprawdę to była produkcja w stylu seriali z lat 80 i 90, czyli procedural, tylko zrobiony z rozmachem. Każdy epizod to była osobna historia, a na drugim planie pojawiały się jakieś tam wątki niby ważne, ale niezbyt twórców interesowały. Coś się zaczęło zmieniać w drugiej serii. Odcinki są wciąż krótkie, ale też zdarzają się dłuższe jak pilot i finałowa odsłona.


Ale zaczyna widać w Mando jakiś pomysł na dłuższą historię, którą można rozbudowywać przez lata w tej produkcji i kolejnych serialach ze świata SW, które Disney już zamówił. Po pierwszych odcinkach sądziłem, że dostaniemy ponownie, w każdym odcinku, kolejne przygody Mando, ale od połowy na pierwszy plan wychodzi główny wątek. Oczywiście zdarzają się też zapychacze, ale od odcinka, chyba właśnie z Ahsoką, do samego końca fabuła idzie do przodu, dowiadujemy się coraz więcej, a nawet jak dostajemy odcinek, w którym Mando odrywany jest od głównej historii, czyli zapychacz, to nawet w takim odcinku fabuła nie stoi w miejscu. Ale fabuła wciąż nie jest przesadnie skomplikowana, to wciąż bardzo prosty serial, którego fabułę można streścić w kilku zdaniach.

Realizacyjnie wygląda Mandalorianin jeszcze lepiej jak w 1 serii. Poziom efektów specjalnych już w pierwszym sezonie przypominał superprodukcje z rozmachem, a w 2 serii efekty specjalne są jeszcze lepsze, np. smok to poziom smoków z Gry o Tron. W każdym odcinku są sceny, które zachwycają wizualnie. Nie chodzi mi tylko o wysoki poziom efektów specjalnych (mam na myśli też efekty praktyczne, które wyglądają uroczo), bo też serial zdjęciowo, wizualnie bardzo ładnie się prezentuje. Zastosowano też w serialu nową technologię w przypadku efektów specjalnych, którą wymyślono na potrzeby produkcji. Polecam obejrzeć klipy o pracy na planie na youtube, bo sporo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.


Trafiają się też słabsze odcinki, ale jest ich mniej jak w poprzednim sezonie. Postacie, które pojawiają się na drugim planie, niektórych z nich poznałem w 1 serii, to wciąż są bohaterowie o których nie wiem nic, służą tylko do pchania akcji do przodu. Z pierwszej serii zapamiętałem tylko Nicka Nolte, a z drugiej serii zapamiętam Timothy Olyphanta (znowu gra, nie zgadliście, szeryfa), Billa Burra, który powrócił w roli Migsa Mayfelda, Temuera Morrisona, który gra Boba Fetta. Co do Fetta to jakimś wielkim fanem tej postaci nie byłem nigdy,  ale też nie przeszkadza mi, że przywrócili go do życia.

Za to nie wiem co mam myśleć o pojawieniu się w finale 2 serii innego bohatera, ale nie zdradzę o kim mowa, by nie psuć nikomu niespodzianki. Rozumiem dlaczego akurat ta postać się pojawiła, za dużego wyboru nie mieli twórcy, ma to sens, ale nie wiem czy podoba mi się takie rozwiązanie. Chodzi mi o to, że pojawienie się tej postaci odwraca uwagę widza od historii Mando i dzieciaka, którego trochę lepiej poznaliśmy w 2 serii. Poznaliśmy nie tylko imię brzdąca, ale też kilka faktów z jego przeszłości. Do czwartego odcinka 2 serii Grogu to nawet nie była postać, tylko maskotka, żeby Disney mógł zarabiać kasę, ale dzięki temu co dowiedzieliśmy się o dzieciaku postać nabrała jakiegoś tam charakteru, a raczej początki charakteru.


Przez 12 odcinków (liczę z 1 serią) Grogu robił głównie za postać komediową, jak np. w drugim odcinku 2 serii, gdzie zjadał pewne rzeczy, które nie powinien, ale dzięki temu, że poznaliśmy kilka faktów o nim, to w drugiej połowie sezonu relacje między Mando i dzieckiem stały się ciekawsze, pojawiły się w tej relacji emocje. Zresztą bohater grany przez Pedro Pascala też się zmienił w porównaniu z 1 serią. Widać jak ważny dla niego stał się bobas, podejmuje wiele decyzji, których wcześniej by nie zrobił. Pascal ma więcej do grania w 2 sezonie jak w pierwszym, a nawet więcej razy czajnik ściąga z głowy. Ma też nową broń, czyli włócznię, a ci co oglądali Grę o Tron, wiedzą co oznacza Pascal i włócznia (dla niewtajemniczonych ? nic dobrego).

Z gościnnych występów oprócz Rosario Dawson i Timothy Olyphanta wyróżniłbym też Richarda Brake?a, znanego np. z filmów Roba Zombiego. Ma krótki występ, ale zapamiętam jego rolę i scenę z nim. O efektach specjalnych już wspomniałem, więc może przejdę do scen akcji, które są dobrze zrobione. Choć serial przypomniał to co mnie zawsze bawi w filmach star warsowych, czyli szturmowcy, którzy zawsze byli beznadziejnymi żołnierzami Imperium, ale tutaj weszli na wyższy poziom niekompetencji. Czasami mogło by im się coś udać, bo przez to jak są nieudolni to w każdej scenie, gdy walczą nasi bohaterowie ze szturmowcami, to nie ma żadnego napięcia. Ale na szczęście inne złe siły, z którymi walczy ekipa Mando nie są tak beznadziejne w swojej pracy.


1 sezon chwaliłem za muzykę, ale w drugim sezonie Ludwig Goransson stworzył jeszcze lepszy soundtrack. Nie leci non stop mandalorianowy główny motyw i dobrze, choć świetny, bo mógłby się przejeść, tylko dodał sporo nowej muzyki, która idealnie pasuje do scen akcji, lżejszych, dramatycznych, kiedy trzeba buduje napięcie, albo rozluźnia atmosferę. Kompozytor znany z muzyki do np. Czarnej Pantery i Teneta ponownie dowalił do pieca.

Finał to epizod porządny, nie zachwycam się nim tak jak niektórzy, ale też jest ciekawym prognostykiem na 3 sezon i przyszłość serialową Star Wars. Ale ciekawe kiedy nastąpi przesyt, tak jak nastąpił w przypadku filmów (i nieważne czy były to dobre produkcje czy słabe), gdy zaczęto kręcić spin-offy na zmianę z głównymi epizodami sagi.

Sezon drugi się tak zakończył, że historia może pójść w różne rejony, bo wątek z brzdądem wygląda, że został podsumowany. A jakby serial zakończył się w tym momencie, to byłaby w jakiś tam sposób skończona historia, choć kilka wątków pozostało otwartych. Nie chcę zdradzić co takiego się stało, więc powiem tylko tyle, że bohaterowie w finale znaleźli się na nowej drodze życia, ale też nie jest powiedziane, że po jednym lub dwóch odcinkach 3 serii Mandalorianin nie wróci do tego czym był w 1 i 2 serii. Jestem ciekaw w jakie rejony fabuła powędruje w przyszłości.


Oceniam wyżej 2 sezon jak pierwszy, bo twórcy mają pomysł na historie. A to że z serialu wylewa się fanserwis i jest to bardzo prosta historia to mi nie przeszkadza. Mandalorianin bardzo przypomina mi Samuraja Jacka (inni powiedzieli by, że Wiedźmina), który też jest produkcją z prostą fabułą, którą dałoby się streścić w jednym, dwóch zdaniach. Siła Mandalorianina tkwi w prostocie, a skoro 2 sezon jest lepszym sezonem od pierwszego, który był porządnym proceduralem, to liczę na to, że w 3 serii poziom znowu się podniesie albo przynajmniej będzie utrzymany. Ocena: 7/10.

Powtórzę, że pisałem to za emisji, więc nie wiem jak teraz Mando by mi się spodobał, gdy kierunek w jakim zmierza to uniwersum co raz mniej podoba mi się.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 26, 2022, 23:50:34 wysłane przez michax77 » Zapisane
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #154 : Czerwca 26, 2022, 23:46:07 »

Miałem nie pisać o kolejnych serialach SW, dopóki nie napiszesz Ty, ale jednak wrzucę co sądzę o sezonie 2.5 Mando, czyli Księdze Boby Fata.

Jest to serial ze świata Gwiezdnych Wojen opowiadający historię łowcy głów, który stał się bardzo popularny w fandomie Star Wars, mimo tego, że jego występ w oryginalnej trylogii (epizody 4-6), to były góra dwie, trzy sceny. I na dodatek w ostatniej scenie został połknięty przez potwora Sarlacca. Ja z Bobą Fettem (cały czas się pilnuję, żeby nie napisać Fat, przez to jak wygląda Temuer Morrison) mam tak, że nie do końca rozumiem, dlaczego akurat ta postać obrosła taką popularnością w fandomie Star Wars.


Zgadzam się, że to gość, który wyglądał cool, jak macho, ale został szybko pokonany. Wygląd czasami może mocno mylić;-) W filmach nie pokazano go jako genialnego łowcę głów, na którego nie ma mocnych, tylko średniej klasy łowcę głów, którego bym nie zatrudnił. Pamiętam jak czepiałem się trochę tego, jak prosty jest Mandalorianin, jak niewiele fabuły jest w 1 i 2 serii serialu z Pedro Pascalem, ale to nic w porównaniu ze spinoffem Mando, czyli Bobą Fettem, w którym fabuły jest jeszcze mniej.

Jon Favreau to dzisiaj w świecie Star Wars najważniejszy autor, obok Dave?a Filoniego, który też jest współautorem Księgi oraz Mandalorianina. Jestem pewien, że dużo pomysłów w spinoffie wyszło z głowy obu panów. No i Roberta Rodrigueza, który też pracował przy wielu odcinkach Mandalorianina. Odcinki Rodrigueza mają różny poziom, jedne bardzo słabe, a inne dobre (podobnie jest z jego filmami), jak finał, który ma sporo głupotek i naciąganych elementów, ale było kilka momentów, które mi się podobały.

Serial z Morrisonem to produkcja, w której właśnie są fajne pojedyncze sceny, jak np. napad na pociąg na Tatooine, walka z robotem kuchennym, scena jak robak wchodzi do nosa głównemu bohaterowi, sekwencja z Rancorem w depresji i rozpierducha z tym stworem, inspirowana m.in. King Kongiem, sceny z kuzynami Jabby, sekwencje z Krrsantanem , scena z robotem, który popełnia samobójstwo, itd, itp, ale nie tworzą razem wciągającej historii.

A nawet nudną scenę pościgu z dzieciakami na skuterach doceniam, mimo tego, że te skutery zupełnie nie pasują do świata Star Wars. Podobnie jak ich właściciele, czyli dzieciaki ze zmodyfikowanymi ciałami przy pomocy części droidów, którzy wyglądają jakby urwali się z produkcji cyberpunkowej. Coś takiego mógł wymyślić Rodriguez i nie pasuje to do świata SW, ale doceniam za próbę urozmaicenia tego uniwersum.

Doceniam też serial za to, że jest dużo robotów i stworów, nie ogranicza się świat jedynie do ludzkich mieszkańców. Więc Boba Fett ma fajne momenty, ale niestety główny wątek, wzięty z kina gangsterskiego, jest prowadzony nieciekawie. Akcja toczy się bardzo wolno, dosłownie nic się nie dzieje, ale mimo tego jak rozwleczona jest główna fabuła, to historii jest tak mało w siedmiu odcinkach, że dostajemy 20-30 minutowe retrospekcje, w których twórcy odpowiadają na kilka pytań, które pozostały po filmach.

Bo oczywiście musimy wiedzieć wszystko co nie zostało wyjaśnione w filmach, jak np. Bobie udało się przeżyć, mimo tego, że został zjedzony w Powrocie Jedi. Ale muszę przyznać, że retrospekcje podobały mi się. Dostałem w nich ciekawe sceny jak właśnie z robakiem w nosie łowcy i jego wizje, czy napad na pociąg,  ale przede wszystkim za to doceniam retrospekcje, że uczłowieczono w nich Tuskenów. Pokazano ich życie i obyczaje, polubiłem ludzi z pustyni. Ale nie podoba mi się, jak zakończono ich wątek. Retrospekcje były po to, żeby pokazać czego od nich nauczył się Boba Fett, ale nie podoba mi się to, jak pozbyto się ich z historii Boby, gdy przestali być potrzebny dla fabuły.

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Pojawia się też w serialu kowboj znany z animacji Clone Wars. Świetnie wypadł Cad Bane, mimo tego że jest zrobiony z pomocą efektów komputerowych, a nie tak jak większość postaci w serialu, efektami praktycznymi. No i jego pojawienie się to jedne z lepszych scen, mimo tego że postaci nie znam, bo nie oglądałem animowanego serialu. Scena z łowcą jest dobra też dzięki Timothy Olyphantowi, który powrócił do swojej roli z Mandalorianina.

Narzekam, że nie ma historii na siedem odcinków, ale też problemem serialu jest główny bohater, który nie jest ciekawą postacią, mimo ewolucji jaką Fat przechodzi. No i to już starszy aktor z brzuszkiem, więc w scenach akcji za bardzo nie może się wykazać. Wiem do czego twórcy zmierzali z ewolucją Boby, chcieli pokazać przez retrospekcje jak się Boba zmienił, ale ja tej przemiany u Temuera Morrisona nie zauważyłem. Nie mam nic do aktora, ale nie ma talentu aktorskiego i brakuje mu charyzmy.

Ale co tam Boba, równie nudną postacią jest Fennenc Shand. Dosłownie nie mam nic o niej do powiedzenia. Ale chyba sami twórcy zauważyli jak nieciekawy jest Boba i jego przyjaciółka, skoro w piątym i szóstym odcinku serial zamienia się w sezon 2.5 The Mandalorian. W piątym odcinku Boby nie ma w ogóle, w szóstym pojawia się na kilka sekund, a dokładnie stoi i milczy, i wypada w tej jednej scenie lepiej jak w pozostałych odcinkach. Są to odcinki, w których pierwsze skrzypce gra  bohater wcześniejszego serialu i wypada o wiele lepiej od Boby.

Piąty odcinek jest dość brutalny i mocny, jak na produkcję Disneya, ale też wygląda wizualnie najlepiej ze wszystkich odcinków. Wcześniej o tym nie pisałem, ale przez większość epizodów Boba Fett nie wygląda tak dobrze wizualnie jak 1 i 2 sezon Mandalorianina, wygląda na biedniejszą produkcję, jakby na serial poszło mniej kasy jak na serial z Mando.

Odniosłem wrażenie, że twórcy oszczędzali kasę na dwa odcinki Mandaloriana i finał, w którym jest dużo akcji. Przy Bobie pewnie też stosowano nową technikę do efektów specjalnych, którą się zachwyciłem przy 1 i 2 serii Mandaloriana, ale w większości odcinków Boby wieje biedą wizualną. Choć może to wina Tatooine, bo ile można pokazywać pustynne krajobrazy, a akurat w piątym odcinku z Pedro Pascalem (jeśli to był on, a nie dubler) mamy różnorodne krajobrazy i scenografie. W tym odcinku widać, że świat Star Wars to nie tylko pustynia jak w Diunie. Ale za to spinoff doceniam, że większość potworów i scenografii to efekty praktyczne, bo efekty praktyczne są zawsze dobre, lepiej się starzeją jak CGI.

Na szóstym odcinku, który jest kolejnym odcinkiem Mandaloriana, nie bawiłem się już tak dobrze jak na wcześniejszym, choć fandom jest zachwycony. Dostałem w nim festiwal postaci.
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Nowy serial fabularny ze świata Gwiezdnych Wojen pokazuje też, że seriale SW marvelizują się, czyli trzeba każdy serial (lub film) znać, bo w produkcji o innym bohaterze może pojawić się ważne wydarzenie dla innego bohatera z innego serialu/filmu. A jeśli ktoś Boby Fetta nie ma zamiaru oglądać to i tak musi obejrzeć 5, 6 i 7 odcinek Boby, bo jak odpuści to się później zdziwi oglądając 3 sezon Mando,
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)



Twórcy odpowiedzialni za seriale SW boją się ryzykować, np. nie chcą zabijać ważnych postaci i wolą kręcić bezpieczne SW z dużą dawką fan serwisu, żeby robić dobrze fandomowi, co nie dziwi skoro Mandalorianin większość fanów zachwycił i jest hitem, więc zarabiają kasę, ale to może też oznaczać, że pewnie każda kolejna produkcja ze świata SW będzie tak bezpieczna jak dotychczasowe seriale gwiezdnowojenne. No i zgadzam się z tymi, którzy mówią, że to jest stanięcie w miejscu z tym światem, a nawet cofnięcie się w rozwoju tego uniwersum, bo cały czas kręcimy się wokół jednej czy kilku tych samych wątków, planet, wokół tych samych postaci jak Luke, zamiast iść z historią do przodu i pokazywać nowych bohaterów i nowe światy.

A jedno trzeba przyznać serialom MCU, nawet jak  mają różny poziom, to są lepsze są od seriali SW w jednym. Bo nawet jak w MCU są seriale ze starymi bohaterami, to pojawiają się u nich boku nowe postacie, albo mamy seriale z całkiem nowymi bohaterami, bez starych bohaterów. No i robią coś co w SW nigdy nie zrobią, czyli bawią się w różne gatunki. Najsłabszy jest Falcon i Zimowy żołnierz, bo to najbardziej klasyczne MCU, ale chociaż syn Russella dołączył do MCU. WV to była zabawa sitcomami, eksperyment, do czasu, Loki to w sumie Doktor Who i buddy movie, Moon Knight to marvelowa wersja filmów przygodowych i troche Legiona, Ms. Marveil kino dla dorastających dzieciaków, Hawkeye kino sensacyjno świąteczne, jak z lat 80 i 90, She Hulk komedia prawnicza. Różnie bywa z poziomem seriali MCU ale jednak robią coś innego w serialach, jak seriale i filmy SW, które cały czas kręcą się wokół tych samych postaci, wokół jednej planety, a nawet jak inna to i tak pustynia. Niby taki wielki świat, z potencjałem, a jakoś się skurczył w ostatnich latach.

 

Jak średnio przepadam za prequelami (plusy to muzyka Williamsa, McGregor, ostatni film, pościg w epizodzie I i walka finałowa z Maulem) to akurat epizody I-III doceniam za pokazanie innych i nowych światów, a nie ciągle ta pustynia, ile można?!

A najlepsze że ostatni film, czyli Rise of Skywalker został znienawidzony przez fandom, mimo tego że zrobili w nim to samo co w Mandalorianinie i The Book of Boba Fett, czyli próbowano zadowolić wszystkich, co okazało się katastrofą. Film nie jest klapą finansową, zwrócił się, sporo zarobił, ale przyjęcie nie jest najlepsze. W ostatnim filmie przywrócono postaci, których wątki były dawno zamknięte i próbowano odkręcać to co zrobiono w Last Jedi, a widzowie i tak się od filmu odwrócili.



No i tego nie potrafię pojąć jak to jest, że The Rise of Skywalker i The Book of Boba Fat spotkały się ze średnim przyjęciem, a Mandalorianin z zachwytem, jak wszystkie te produkcje opierają się na podobnych rozwiązaniach. Oczywiście The Mandalorian to lepsza produkcja od Księgi, bo jest lepiej napisana, mimo szczątkowej fabuły, i lepiej zrealizowana i zagrana, ale to nie jest też arcydzieło. A Księgę Boby Fetta można podsumować tak, że ma kilka fajnych scen, ale całościowo to słaba produkcja z jeszcze mniejszą dawką fabuły, jak w Mandalorianinie.

No i jak to świadczy o poziomie serialu, w którym najlepszym odcinkiem jest epizod piąty, czyli bez tytułowego bohatera, a główny bohater innego serialu ma więcej charyzmy od Boby? Widać w dwóch odcinkach bez tytułowego bohatera, że Boba Fat nie interesuje nikogo z ekipy serialu (oprócz Temuera Morrisona, tylko ze talentu aktorskiego  nie ma), więc jeśli  twórcy serialu mają gdzieś głównego bohatera, to czemu historia Boby ma mnie interesować? Czemu mam się angażować  w jego historię? I na tych pytaniach retorycznych zakończę moją opinię. Ocena: 5/10.
« Ostatnia zmiana: Czerwca 26, 2022, 23:55:53 wysłane przez michax77 » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #155 : Czerwca 28, 2022, 00:05:35 »

A ja mam trochę inne odczucia co do The Book of Boba Fett. Zgadzam się w tym, że nie jest to aż tak dobra produkcja jak drugi sezon Mando ale tutaj przynajmniej miałem wrażenie, że twórcy mieli wszystko wcześniej wymyślone. I cały sezon od początku zmierzał w jednym konkretnym kierunku. Nie tak jak w Mando gdzie główna fabuła wyklarowała się dopiero w okolicach drugiego sezonu. I to zaliczam na duży plus dla Boby  ;) Też się zgodzę, że główny aktor nie należy do wybitnych, ale przecież nie oczekuję tutaj gry aktorskiej jak w Sukcesji  ;) Boba Fett to ma być badass i Temuera Morrison jeszcze w tym aspekcie daje radę  :faja: Podobały mi się też wszystkie nowe poboczne postacie. Nowy Wookie, Krrsantan... mega  :) Gang Modów, faktycznie jak z Ality, Rodrigueza tylko bardziej dla ubogich  :haha: Ale mi się to w sumie podobało. Coś trochę innego. Dodali trochę koloru.

I tak naprawdę to mnie najbardziej tu wkurzyły te odcinki z Mando  :haha: No bo oglądam Księgę Boba Fett a tu nagle jakby wmieszali w to wszystko wcześniej nie emitowane odcinki The Mandalorian. Nie mam nic przeciwko gościnnym występom ale tutaj trochę przegięli. I faktycznie jak ktoś pominie ten serial i wróci żeby oglądać trzeci sezon Mando, to się nieźle zdziwi...

Oczywiście odcinek z Lukiem mi się cholernie podobał. Efekty były w nim fenomenalne... ale kurde powinni to raczej zostawić na trzeci sezon Mando a nie wstawiać na siłę tutaj. To jest ewidentne marvelowanie Star Wars. Jak dla mnie niepotrzebne. Czy się pojawi Mando, Ashoka, Luke... czy nie i tak będę oglądał.

Na szczęście w finale przywrócili równowagę i to Boba miał najlepsze momenty. Wjazd na Rancorze i cała rozwałka była perfekcyjna.

7/10 za całość, ja to kupuję.

No to teraz Kenobi. Zobaczymy czy aż tak beznadziejny jak się nasłuchałem  ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #156 : Czerwca 28, 2022, 12:31:44 »

Wydaje mi się że Księga Boby Fata jest najbardziej zjechana przez fanów, np. wiem że przez znanego na tym forum Mando, któremu tak się nie podobał, że do tej pory nie nagrał podcastu na konglomeracie.
 
Uwielbiam epizody IV- VI Star Wars jak wszyscy, najnowszą trylogię pomimo wad lubię, zwłaszcza Ostatniego Jedi wysoko sobie cenię. A co do prequeli to uwielbiam w nich muzykę Williamsa, niektóre sceny jak wyścig w epizodzie I, nawet walkę Obi Wana z Anakinem w Zemście Sithów, ale pomimo tego, jakie wady mają epizody VII-IX z uniwersum Star Wars, to jednak są lepsze filmy od prequeli.

No może Zemsta Sithów to całkiem dobry film, a epizod I ma fajne momenty, ale nigdy nie powiem że epizod II Atak Klonów to dobry film, to jest najgorsze dzieło z epizodów I-IX (nie liczę spinoffów, które mi się podobają). Ale mimo tego jak mieszane mam uczucia do prequeli, to na serial o Obi Wanie czekałem, bo powrócił do swojej roli Ewan McGregor. A on był jednym z plusów prequeli, to był jeden z niewielu aktorów, któremu udało się coś zagrać w prequlach, a nie poległ jak np. Natalie Portman.

No i trzeba powiedzieć, że ciągnie serial na swoich barkach, nawet w najgorszym momencie, to dzięki niemu da się oglądać. No i jeszcze jakbym miał kogoś pochwalić, to dziewczynkę, grającą młodziutką Leię, która wygląda jak kopia Carrie Fisher. Inna sprawa jak to napisana postać jest. Jeszcze bym pochwalił niektóre sceny, np. koniec walki Obi Wana z Vaderem, a dokładnie ich rozmowę, zdania jakie wymieniają, która działa. Ale niestety reszta to poziom trochę lepszy od Księgi Boby Fetta, co jest zasługą głównie Ewana McGregora. Podoba mi się to jak grał Kenobiego z zespołem stresu pourazowego, wycofanego, z depresją, którego podróż z Leią zmienia. No i to jest plus serialu, że mimo wad scenariusza, udało się Ewanowi sprzedać emocje bohatera, rozumie się go.

Ale problemem jest scenariusz, i nie chodzi mi tylko o takie głupotki, sceny jak z parodii np. przechodzenie przez bazę z Leią ukrytą pod płaszczem, uciekanie Lei przez las, czy oczywiście beznadziejnie słabi szturmowcy, którzy nie potrafią w nic trafić. Dawno już ich wyśmiano, ale w serialach Disneya poziom ich nieudolności wszedł na nowy poziom, jak można z tak beznadziejnymi żołnierzami cokolwiek wygrać. Dziwię się, że Imperator i Darth Vader rządzą imperium z takimi łamagami, którzy żadnego rozkazu nie potrafią wykonać. Ruch oporu powinien ich pokonać bez problemu, nawet się nie starając.

Ale nawet nie będę się czepiał tych głupotek ani tego co kieruje niektórymi postaciami jak np. ta czarnoskóra dziewczyna jaki ma cel, jak to jest napisane słabo, tylko tego, że historia jaką w serialu dostałem nie wnosi nic nowego do świata Star Wars. Chodzi mi o to, że jesteśmy zamknięci między epizodem III i IV z bohaterami. Postacie znane z filmów jak Darth Vader, Obi Wan, Luke, Leia są niewolnikami historii, bo wiadomo że wszyscy muszą przeżyć, że nic im się nie stanie, więc nawet jak ich życie jest zagrożone, wydaje się że coś im się za chwilę stanie, to nic im nie będzie. Więc nie było napięcia przez większość odcinków. Ale powtórzę, że nawet jak odcinki mnie nudziły to Ewan McGregor trzymał mnie przy telewizorze.

 No i realizacja scen akcji jest naprawdę słaba, jak gonitwy za Leią, pojedynek między Raevą i Vaderem, który wygląda jak taniec, czy parkour na dachach niczym z Bourne'a, ale chyba niezamierzenie tak wyszło. Mogę pochwalić scenę jak Darth Vader ściągnął statek na ziemię, czy walkę w finale między Vaderem i Kenobim, a dokładnie zakończenie, czyli ich rozmowa, to jak głos zmienia się z Earla Jonesa na Haydena Christensena i na odwrót, to jak kolory się zmieniają na pękniętym hełmie. Podoba mi się to jak zagrali Ewan i Hayden, w tej scenie były emocje i widać pogodzenie się Obi Wana z tym co się stało z jego przyjacielem, ale poza tymi momentami to w scenach akcji brakuje energii i emocji.
 
 No i jak już jestem przy stronie technicznej to też muszę ponarzekać na stroną wizualną. Obi Wan Kenobi wygląda brzydko  i dość tanio, podobnie było z Księgą Boby Fetta, ale tam chociaż było kilka scen z praktycznymi efektami specjalnymi, jakby cały budżet seriali gwiezdnowojennych szedł na The Mandalorian, bo tylko ta produkcja wygląda dobrze, jeśli chodzi o efekty specjalnie i ładnie wizualnie. A we wszystkich stosują tą przełomową komorę do tworzenia światów, a tylko w Mando wypada super.
 
 Obi Wan wygląda szaro, brudno i ciemno, przez co niewiele widać w scenach walk, zwłaszcza jak się dzieje w nocy. No i ktoś wpadł na pomysł z trzęsącą kamerą, co do której nic nie mam, bo uwielbiam całą serię o Bournie z Damonem, ale akurat w tym serialu nie dość, że jest ciemno i szaro, to obraz się trzęsie, więc niewiele widać. Taki akurat mieli pomysł twórcy na czele z Debbie Chow, ale nie podeszło mi to.
 
 Dwa ostatnie odcinki są lepsze, nie wkurzały mnie tak bardzo mnie, jak głupotki i absurdy w czterech wcześniejszych odcinkach. Więc jakbym miał ocenić serial, to średniak, tylko że Ewan McGregor robi tak dobrą robotę, a dwa ostatnie odcinki nie męczyły mnie tak jak wcześniejsze cztery, że postawię naciągane 6/10, bo oglądało mi się całość jednak lepiej jak Księgę Boby Fetta.
 
 Disney i Kathleen Kennedy powinni się zastanowić nad przyszłością marki, bo historia ciągle się kręci wokół tych samych postaci w różnym wieku i ciągle na pustynnej planecie, którą już rzygam, a nawet jak na planecie gdzie jest Luke to na innej która też jest pustynią,  a jest tyle światów w tym uniwersum, to jest tak wielki świat, a ciągle stoimy w miejscu, i  ciągle dostajemy stare postacie, którym Disney powinien dać odpocząć. Powinni iść do przodu z tym światem, a nie kolejne historie z przeszłości. Mandalorianin mi się podoba, mimo wad, bo jednak dostaję, tam różnie wyglądające światy, a nie tylko tą samą pustynię. Uniwersum Star Wars to nie tylko świat jak z Diuny Franka Herberta, też inne ciekawsze planety.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #157 : Lipca 02, 2022, 20:28:12 »

Kenobi podobał mi się najmniej z tych wszystkich seriali. Słaby początek, po prostu za wolno się to wszystko rozkręca. Niby fajnie, że Obi-Wan ma depresję i nic mu się nie chce ;) ale mi się to źle oglądało. W kontraście do niego mamy małą księżniczkę, którą rozpiera energia i nie może usiedzieć w jednym miejscu... i też mnie to irytowało  :P Jak już jestem przy Lei to napisze, że ta mała aktorka wypada świetnie w zbliżeniach ale tragicznie w szerokich planach... jak musi biegać to jest tragedia. Biega jak dziecko, które dopiero niedawno zrobiło pierwszy krok  :haha: Mogli znaleźć jej dublerkę do scen biegania, bo to było wręcz komiczne. I tak nam mijają właściwie cztery odcinki i dochodzimy do finału, który jest naprawdę dobry. Obi-Wan wreszcie jest tym kim był. Leia znika na dalszy plan. I mamy świetną konfrontację z Vaderem. Naprawdę to było bardzo dobre. I wreszcie Hayden mógł się też wykazać. Miałem kurde ciary jak rozmawiał w tym rozbitym hełmie  :faja: Jest też wątek Revy, który mógł być pewnie dużo lepszy... ale tu na pewno nie winię aktorki tylko niedopracowany scenariusz i średnią reżyserię. Mam wrażenie, że Deborah Chow miała dobre pomysły tylko na finał, natomiast początek był zupełnie bez polotu.

6.5/10

PS. Jednak jak oglądamy historie o tych najbardziej znanych bohaterach sagi to mi bardzo brakuje muzy Williamsa. Tutaj aż się prosiło o Duel of the Fates w scenie walki z Vaderem  ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
michax77

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM


« Odpowiedz #158 : Lipca 03, 2022, 01:35:50 »

Aktorka grająca Leię wypada dobrze, tylko że gra jak chyba pisałem wcześniej, tak naprawdę dorosłą Leię znaną nam z epizodu 4, a dzieci tak się nie zachowują, w tym wieku.

A co do brakującej muzyki Williamsa to najlepsze, że główny motyw to kawałek stworzony przez legendę kina. No i jest to typowo williamsowy kawałek, tylko że tak nijaki dla mnie, iż w ogóle go nie pamiętam. Ale też w ostatnich latach Williams już nie dowozi tak jak dawniej. Jedyne co pamiętam z jego ostatnich dokonań, to główny motyw Rey w nowej trylogii.
Zapisane
Repta

*

Miejsce pobytu:
Trzebnica

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #159 : Października 03, 2022, 14:45:10 »

W ramach nadrabiania zaległości obejrzałem sobie ostatnio Solo i muszę powiedzieć, że jestem usatysfakajonowany, nie było to może nie wiadomo co, ale z tych nowych filmów to obok Rogue One zdecydowanie najprzyjemniejszy do oglądania. Nie wszystko jest idealne ale dobrze się bawiłem. Ode mnie 7,5/10
Zapisane

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9   Do góry
Drukuj
Skocz do: