Ooo to ja sie chetnie podziele wrazeniami i opinia, glownie zeby przestrzec przed tą książką...
Po co?
Pytanie które cisnęło mi się na usta w trakcie jak i po lekturze - po co i dla kogo została napisana ta książka?
Ale po kolei...
Stephen King - Sprzedawca strachu to książka o Kingu, głownie o ekranizacjach jego powieści/opowiadań.
Co można zaliczyć do plusów tej lektury?
Na pewno można autorowi pogratulować chęci, tego że chciało mu się zebrać wszystkie informacje ( i poukładać chronologicznie), zarówno o samym Kingu jak i poszczególnych filmach. Znajdzie się tu kilka ciekawostek (dosłownie kilka) o których nie każdy fan Króla pewnie wiedział.
Poza tym lekkość pisania, Pan Ziębiński pisze dość sprawnie, książke czyta się naprawdę szybko.
No i to by było na tyle.
Wracamy teraz do punktu wyjścia czyli dla kogo i po co ta książka została napisana?
Serio zachodzę w głowę.
Dla kogo?
Teoretycznie dla fanów pisarza z Maine, tylko że właściwie nie ma w tej książce wiele więcej niż to co można znaleźć w internecie.
Większości zagorzałych miłośników Króla treść Sprzedawcy strachu nie jest w stanie zaskoczyć.
Po co?
No właśnie, po co autor pisał książkę o ekranizacjach skoro 2/3 z nich...uważa on za słabe?
Fajnie że Pan Ziębiński obejrzał tyle filmów ale skoro większość z nich nie trafia w jego gusta to po co było się wysilać?
No i najważniejsze - styl.
Jak już wspomniałem wcześniej Sprzedawce strachu czyta się szybko, nie zmienia to jednak faktu że styl w jakim jest napisany często powoduje irytacje.
Oczywiście każdy ma swoje zdanie ale Pan Ziębiński niejednokrotnie opluwa (że tak to ujmę) naprawdę bardzo dobre książki Stephena (chociażby Sklepik z marzeniami), czy też same ekranizacje (pisząc m.in. o Zielonej mili że to "dziełko głęboko naiwne").O innych ekranizacjach nie wspomnę.
Jak mówiłem, każdy może mieć swoje zdanie, nie jest jednak dobrze gdy autor nam swoje zdanie narzuca, pisząc tak że nie sposób odebrać jego wypowiedzi inaczej jak wypocin wszechwiedzącego bufona.
Takie właśnie wrażenie odniosłem, jakby Pan Ziębiński czuł się lepszy, dużo bardziej oświecony niż przeciętny zjadacz chleba.
Genialne wręcz było chwalenie sie tym że autor sam wymyślił określenie "niedzielny fan" dla tych którzy znają tylko najpopularniejsze ekranizacje twórczości Stephena Kinga.Brawo.
No chyba że to było coś w rodzaju żartu. Jakby co - boków ze śmiechu nie zrywałem.
Nie ma w tej książce miejsca na " według mnie" itp., tylko Ja-Tak-Mówie-To-Znaczy-Że-Tak-Jest-Kropka ("tak oto Stephen King swoją powieścią zniszczył karierę człowieka...").
Zdarzają się też inne kwiatki w stylu pisania, chociażby "Pech chciał, że James Mason, który miał się wcielić w postać hitlerowca, zmarł na zawał serca. Jakby tego było mało, Richard Burton, który miał go zastąpić, TAKŻE NAGLE ZSZEDŁ".
Oczywiście takie zdanie to nic złego tylko śmiesznie wygląda to puszenie się w niektórych miejscach by później rzucać teksty typu "zszedł".
Jak ogólnie oceniam książkę?
Raczej średnio.
Czyta się szybko, są informacje o których nie wszyscy wiedzą i widać że twórca Sprzedawcy strachu chciał dobrze, jednak ilość minusów przeważa.
To monolog o tym co Pan Robert sądzi o poszczególnych ekranizacjach.
Dla fanów, jako ciekawostka.. .może ujdzie.
Ja tą książke wygrałem i fajnie że się z nią zapoznałem, jednak gdybym miał ją kupić...cena okładkowa to 35 zł, uwierzcie że można za te pieniądze kupić mnóstwo innych, lepszych pozycji.