O kurde, teraz zauważyłam, że poruszyliście temat najważniejszego wydarzenia muzycznego 2023 roku
Wiadomo, Warszawa również kusi, bo to Walentynki, idealna data na moje zaręczyny z Ville Valo, no ale jednak wygodniejszy Kraków, od razu będę mogła przedstawić go rodzinie XDDD
No i jak tam? Ponoć wszystkie bilety wyprzedane! Przyczyniłaś się?
Kupiłaś 10, by wspomóc ukochanego artystę?
Ja mam w tym roku ciekawy rok koncertowy, bowiem jedyne koncerty w jakich uczestniczę, to wykonawcy na jakich długo czekałem.
Wpierw Paradise Lost. W końcu zawitali do Warszawy, którą omijali regularnie od lat. Letnia scena Progresji, dość rekordowe upały, średnia to sceneria dla PL, ale zawsze muzyka broni się sama. Zagrali całe Draconian plus kilka innych kawałków. PL nie kombinują, grają swoje, prawie nuta w nutę z tym co na płycie. Szczerze mówiąc, wolałbym po prostu przekrojowy koncert. Niestety, trzeba było bardzo długo czekać aż się ściemni, nawet Nick przywitał ciemność podśpiewując hello darkness my old friend. I od tego momentu było znacznie ciekawiej. Koncert poprawny, ale bez magii. Może jeszcze wrócą i ujrzę ich w klubie. Czekałem długo, utrzymywali się na mojej liście koniecznych do zobaczenia i na pewno nie żałuję, że się pojawiłem.
Potem bardzo dobrze dobrany gig w Progresji: Ad Infinitum, Butcher Babies, Beyond the Black, Amaranthe. Ktoś kapitalnie wybrał skład. Wszystkie zespoły z kobietą na wokalu, podobne style i w każdym growl lub krzyk po prostu. Na start Ad Infinitum, nie porwali, dziwnie dobrali kawałki, każdy trochę z innej parafii, ale na pewno zaprezentowali się godnie. Inna sprawa, że nie lubię jak zespół zamiast grać prosi o hałas dla następnych zespołów. Niestety trochę sucho się zaprezentował repertuar. Na płytach jest dużo wstawek, które nie zostały zaprezentowane na żywo. Największe wrażenie robiła wokalistka. Zarówno wokalnie (ekstra naturalne przejścia w growl) jak i wyglądowo, natomiast muzycy grali dość topornie. Potem nastąpiła totalna masakra. Na Butcher Babies czekałem i myślałem, że nigdy się nie doczekam występu na żywo. A tu taka niespodzianka. Nie to, żebym specjalnie lubił ich muzykę. Płyty w domu bym nie puścił, ale co innego koncert. Niemniej nawet ja się nie spodziewałem takiego wulkanu na scenie. Dziewczyny dawały czadu, a Heidi to po takim występie powinna się zastanowić czy nie ma jakiejś konkurencji olimpijskiej dla niej. Była kapitalna energia, sala skakała, no ogólnie wszystkim się podobało, występującym na scenie i publice, która nie chciała puścić wykonawców z estrady.
Następnie BTB, czyli zespół, który mnie przyciągnął. Widziałem ich do tej pory dwukrotnie i niestety zawsze nie jako gwiazdę wieczoru. Ponownie zaprezentowali się z kapitalnej strony. Zagrali przebojowo, przekrojowo, ale też mocno. Owacja też należyta. Jennifer zapowiedziała, że wrócą wkrótce - czekam z utęsknieniem. W Warszawie na pewno pójdę. Może tym razem w charakterze gwiazdy wieczoru. A tą tym razem był Amaranthe, fenomen, którego nie rozumiem. Na poprzednim koncercie tej kapeli zawiedli mocno. Szczególnie Ryd, no ale mieli problem z dźwiękiem. Myślałem, że będzie lepiej. Teraz przybywali w glorii, setki fanów na nich czekało, wejście bardzo dobre, a mi się nie podobało
Ich set był monotonny po wszelakie granice. Skrócę to tak: elektrowstawka, mocny czysty śpiew faceta, który ma tragiczną manierę zachowania się na scenie, melodyjny growl drugiego wokalisty i coś na kształt piania Elize. Najgorzej to wychodziło właśnie w połączeniu z tym śpiewającym czysto facetem, albo wraz z hałaśliwymi gitarami bądź wstawkami z taśmy. Zgiełk z którego wyłania się jakieś pianie. Trzeba sobie uświadomić, że nie ma po prostu warunków wokalnych. Jeszcze bardziej irytuje poza gwiazdy jaką przybiera wokalistka, szczególnie biorąc pod uwagę, że nawet słabo jej wychodzi liryczny kawałek Amaranthine. Podczas występu zastanawiałem się też czy oni kiedyś robili odsłuch z tego jak wypadają na koncertach. Chyba że to właśnie tak ma wyglądać. W każdym razie publika się bawiła, więc może nie było źle? Był też bardzo dobry moment, czyli wspólne wykonanie z wokalistką BTB jednego kawałka. Przy okazji objawiła się cała skala różnicy w umiejętnościach wokalnych.
Do końca tego roku mam w planach jeszcze dwa koncerty wykonawców, którzy bardzo wysokie miejsca zajmowali na liście tych, których muszę zobaczyć. Oba zaraz obok siebie. Beth Hart na Torwarze oraz Amorphis (który omijał Warszawę chyba jeszcze z lepszą skutecznością niż Paradise Lost). Co ciekawe Amorphis niestety nie będzie główną gwiazdą, bo tą będzie Eluveitie i co ciekawe, tych widziałem już dwukrotnie i zawsze w charakterze gwiazdy, choć bardziej ciekawił mnie support: raz Lacuna Coil, a raz ...... Amaranthe [!]
Do dyskusji o cenach biletów. Najtańsze sensowne bilety na Petera Gabriela to 500 zł i przyznam, że to jest chyba ta granica, której nie przekroczę. Jakbym nie był wcześniej, to pewnie bym się zdecydował, ale teraz, jeszcze przy obecnych cenach paliwa, to taki wyjazd to pewnie wyjdzie w konsekwencji z 1000 zł. Potężny wydatek.