Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Jakość [nośniki, formaty, remasterowanie itp.]  (Przeczytany 4934 razy)
Bartek

*

Miejsce pobytu:
Białystok / Kraków




Nahallac

« : Stycznia 11, 2011, 14:08:31 »

Dyskusja w newsach muzycznych nam się zaczęła rozrastać, więc pora ją wyprowadzić na osobny tor.

Temat do rozważań wszelkich odnośnie tego jak się teraz wydaje i sprzedaje muzykę, kto, dlaczego i w jaki sposób przywiązuje wagę do jakości, jakie nośniki mają przed sobą przyszłość, a które należałoby dawno wrzucić do lamusa, a także jaki sens ma remastering, odświeżanie starych nagrań, po których już słychać, że mają swoje lata.

***

Sierżanta Pieprza to ja mam na oryginalnej kasecie:)

Nie no, pewnie, że nikt do niczego nie zmusza, ale wiadomo, hasła o lepszym brzmieniu kuszą. I w tym momencie powstaje pytanie, dlaczego ktoś musi dwukrotnie płacić za to samo dobro intelektualne. Moim zdaniem powinno się umożliwić tym osobom, które mają już dany album, tańsze nabycie płyt. Natomiast zgadzam się, że jeśli ktoś w ogóle nie ma dyskografii danego artysty, to trudno o lepszą okazję.

No tak, ale pierwsze wydanie to wydanie z lat sześćdziesiątych na winylu [w przypadku Beatlesów]. Pierwsze wydanie CD już takiej wartości nie ma,  bo jednak nie jest absolutnie pierwszym.

Może nie do końca się zgodzę że kupujemy dwa razy to samo, jednak jest w tym racja, że ktoś, kto kupił starsze wydanie mógłby mieć możliwość tańszego kupna nowego. Niemniej musimy się liczyć z tym, że technika idzie do przodu - tak jak wymiana nośników to naturalna sprawa, i jeszcze 15 lat temu kupno kasety magnetofonowej wydawało się dobrą inwestycją, tak teraz należy się liczyć z tym, że muzyka nawet na tym samym nośniku może mieć lepszą i gorszą jakość. Niewykluczone, że w ciągu dziesięciu najbliższych lat technika zaliczy taki skok w tej branży, że opłacalnym pod względem jakości brzmienia okaże się wydanie całej serii z okazji pięćdziesięciolecia istnienia Queen, i co wtedy powinni zrobić fani? Wymienić całą dyskografię? Trochę kosztowna sprawa, ale z drugiej strony - skoro można fanom dogodzić, udostępniając im znacznie lepiej przygotowane nagrania, to dlaczego tego nie zrobić? Jasne, każdy chce zarobić i trudno nam teraz uwierzyć, że ktoś takie wznowienia przygotowuje z dobrego serca, co nie znaczy jednak, że muzyka jest tu zupełnie nieistotna.
Swoją drogą modne jest od jakiegoś czasu "uzupełnianie" takich wydań płytą DVD z tym samym materiałem w wersji 5.1, ale także - w wersji stereo o jeszcze lepszej jakości niż ta, którą zapewnia płyta CD. Widać jednak powolne wypieranie DVD przez Blue-ray, pytanie więc, czy to jest kierunek z góry skazany na przegraną? Jeszcze lepiej - przecież wraz ze wznowieniem dyskografii Beatlesów można było kupić także wersję na pamięci USB, gdzie też obok starych, dobrych empetrójek znalazła się cała dyskografia w stereo o jakości lepszej niż CD. Czyżbyśmy jednak zbliżali się do kompletnej rezygnacji z krążków? Skoro już teraz sprzedaje się nośniki pamięci z wgraną na nie muzyką i oprawą graficzną, to może niedługo rzeczywiście przerzucimy się tylko na sprzedaż przez internet, po co zawalać sklepowe półki dziesiątkami kości USB? Ja osobiście nadal czuję się nieswojo wobec perspektywy płacenia za pliki, za coś, co istnieje wirtualnie, a nie mogę tego nawet dotknąć.
Zapisane

Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #1 : Stycznia 11, 2011, 14:27:35 »

może niedługo rzeczywiście przerzucimy się tylko na sprzedaż przez internet, po co zawalać sklepowe półki dziesiątkami kości USB? Ja osobiście nadal czuję się nieswojo wobec perspektywy płacenia za pliki, za coś, co istnieje wirtualnie, a nie mogę tego nawet dotknąć.

Myślę, że to (przynajmniej w najbliższym czasie) nie nastąpi, gdyż zbyt wielu jest ludzi takich jak ja i Ty, którzy odczuwają jakiś taki wstręt przed kupowaniem czegoś, co istnieje zaledwie w postaci pliku na komputerze i nie ma formy fizycznej. :) Ja muszę mieć coś namacalnego - nieważne czy płyta, czy kość USB, czy kaseta - muszę to dotknąć, poczuć, powąchać :D

Na jakość tak bardzo nie zwracam uwagi, jakoś w tym względzie się znieczuliłem przez słuchanie bardzo starych nagrań, które z natury nie mogą być wyczyszczone do końca.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #2 : Stycznia 11, 2011, 15:19:47 »

Osobiście wydaje mi się, że rynek muzyczny powoli umiera. Nie wiem, czy skończy się to rezygnacją z fizycznego nośnika (chociaż de facto dysk twardy czy różnorakie ustrojstwa USB też są fizyczne;)) , ale mam nadzieję, że skończy się to z przepływem gotówki przez ręce nie mające z muzyką wiele wspólnego. Coraz więcej artystów umieszcza pliki z muzyką do pobrania w Internecie - czasami bezpłatnie, czasami odpłatnie. I to chyba jest przyszłość. Mam też nadzieję, że upowszechni się inny rodzaj nośnika - inny, niż płyty. Coś, co byłoby wygodniejsze i bardziej trwałe. Coś, z czym nie trzeba obchodzić się jak z jajkiem. No i kwestia odtwarzaczy - ostatnio nie kupuję płyt, gdyż wieża działa coraz gorzej i miewa problemy nawet z oryginalnymi nośnikami.

Płyty z muzyką to nie oprogramowanie - nie kupujesz licencji na wszystkie przyszłe edycje.

Nie wiem, czy to najszczęśliwsze porównanie, gdyż nowe wersje oprogramowania często istotnie różnią się np. dostępnymi funkcjami, natomiast muzyka jako taka pozostaje taka sama. Wiem, są dodatki i inne takie, ale większość z nich to ciekawostki. Osobiście wolę zawsze obcować z np. oryginalną tracklistą, bo dodatkowe utwory na ogół są słabsze i rozwalają dramaturgię. Nie dotyczy wielu płyt z początków historii rocka, kiedy masa najlepszych utworów danego wykonawcy trafiała tylko na single (np. "Are you experienced" Hendrixa).

Zapisane
murhaaja

*

Miejsce pobytu:
Wrock

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Nox

WWW
« Odpowiedz #3 : Stycznia 11, 2011, 15:55:34 »

Myślę, że to (przynajmniej w najbliższym czasie) nie nastąpi, gdyż zbyt wielu jest ludzi takich jak ja i Ty, którzy odczuwają jakiś taki wstręt przed kupowaniem czegoś, co istnieje zaledwie w postaci pliku na komputerze i nie ma formy fizycznej. :) Ja muszę mieć coś namacalnego - nieważne czy płyta, czy kość USB, czy kaseta - muszę to dotknąć, poczuć, powąchać :D
dokładnie :D ja co prawda cenię sobie takie wynalazki jak YT czy inne tam strony do muzyki i ich ściągania, bo jeśli podoba mi się jedna piosenka jakiegoś zespołu, to mogę sobie przesłuchać i inne, a bez sensu mi kupować od razu całą płytę (zresztą tego czego ja słucham to często na półkach sklepowych nie ma -.-) i wydać kasę, jeśli zespół mi się ma nie spodobać potem, ale sądzę, że dla każdego fana jakiejś kapeli jednak najlepszą rzeczą jest właśnie oryginalna, namacalna płytka, z wkładką do pooglądnia i powąchania ^^ ja mojego zespołu nr 1 chcę wszystkie płytki mieć, nie tylko jakieś mp3 w kompie
Zapisane

raz, dwa, trzy, Merkury w drugim domu
księżyc, pięć, nic nie może pomóc,
sześć, nieszczęście, Anuszka, siedem, wieczór,
olej, głowa, profesor wszystko przeczuł
---------------------------------------------------
uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Król Artur

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Let's tango bitch!

« Odpowiedz #4 : Stycznia 11, 2011, 17:11:29 »

Osobiście wydaje mi się, że rynek muzyczny powoli umiera. Nie wiem, czy skończy się to rezygnacją z fizycznego nośnika (chociaż de facto dysk twardy czy różnorakie ustrojstwa USB też są fizyczne;)) , ale mam nadzieję, że skończy się to z przepływem gotówki przez ręce nie mające z muzyką wiele wspólnego. Coraz więcej artystów umieszcza pliki z muzyką do pobrania w Internecie - czasami bezpłatnie, czasami odpłatnie. I to chyba jest przyszłość. Mam też nadzieję, że upowszechni się inny rodzaj nośnika - inny, niż płyty. Coś, co byłoby wygodniejsze i bardziej trwałe. Coś, z czym nie trzeba obchodzić się jak z jajkiem. No i kwestia odtwarzaczy - ostatnio nie kupuję płyt, gdyż wieża działa coraz gorzej i miewa problemy nawet z oryginalnymi nośnikami.

Myślę, że jeszcze długo nic nie zastąpi zwykłej płyty cd.
Po pierwsze nawet gdyby wynaleziono takie coś to trochę czasu minęłoby, aby trafiło to na rynek.
Po drugie ludzie od tak nie wyrzucą swoich odtwarzaczy płyt cd i od razu kupią ten cudny wynalazek. 
Po trzecie, jaka będzie tego cena? Już dziś ludzie nie kupują płyt, bo ich nie stać a nie sądzę, aby cokolwiek miało zastąpić płytę cd było od niej tańsze.
Po czwarte, co zrobić z tymi stertami płyt w sklepach, na miał?
 
Sam posiadam płyty a nawet kupiłem kasetę ostatnio za 5 zł (płyta 35 zł) a jakość dzwięku na wieży taka sama. 
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #5 : Stycznia 11, 2011, 18:59:08 »

Po drugie ludzie od tak nie wyrzucą swoich odtwarzaczy płyt cd i od razu kupią ten cudny wynalazek. 
Po trzecie, jaka będzie tego cena? Już dziś ludzie nie kupują płyt, bo ich nie stać a nie sądzę, aby cokolwiek miało zastąpić płytę cd było od niej tańsze.
Po czwarte, co zrobić z tymi stertami płyt w sklepach, na miał?


W zasadzie na wszystkie pytania odpowiedź jest ta sama: zmiana musiałaby nastąpić stopniowo. Dzisiaj w standardowym Empiku kaset się raczej już nie kupi, a przez wiele lat kasety wraz z płytami CD były dostępne jednocześnie. Ze stertami płyt stałoby się to samo, co ze stertami kaset- wyprzedaże, etc. Natomiast, co do ceny...  wiesz, to nie bardzo jest tak, jak piszesz, że cena muzyki jest wprost proporcjonalna do ceny nośnika. Wytworzenie jednej płyty CD jest znacznie tańsze od wytworzenia kasety, a mimo to w ostatnich latach kaset kosztowały one ok. 30 złotych, zaś płyty były dwukrotnie droższe (jak nie lepiej; mówię o wykonawcach zagranicznych). Czyli innymi słowy  dobro intelektualne na kasecie było dwukrotnie tańsze od dokładnie tego samego dobra intelektualnego na płycie. I mówiono, że to z powodu tego, że CD to wysoka jakość, luksusy i delicje, nawet w epoce, gdy nośnik powoli stawał się przestarzały. Na mój rozum ktoś po prostu ładuje sobie do kieszeni o wiele za dużo i nie mówię tu o muzykach.
Zapisane
Król Artur

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Let's tango bitch!

« Odpowiedz #6 : Stycznia 11, 2011, 19:20:34 »

  Zgadzam się. Jaki by nie był nośnik to i tak każdy musi na nim coś zarobić a płaci słuchacz. Choć sami muzycy i tak wolą zagrać więcej koncertów, bo z płyt za wiele nie mają (mówię o polskich realiach, choć to też pewnie zależy od popularności danego "artysty", popowi zapewne zarabiają więcej niż tacy, co mają węższe grono odbiorców).     
Zapisane
Willpower

*




a sun that never sets

« Odpowiedz #7 : Stycznia 11, 2011, 19:28:51 »

Jeżeli chodzi o CD - jeżeli ma je coś wyprzeć, to będzie to muzyka cyfrowa, a nie kolejny nośnik. Gdy chodzi o filmy - zawsze da się polepszyć ich jakość - to co teraz nazywamy "high resolution" 1080p, za kilka lat będzie najniższą rozdzielczością z youtuba. Muzyki nie da się tak poprawić - kilka lat temu próbowano wprowadzić jakieś cuda typu Super Audio CD, ale skończyło się tym, że kupują to dla lansu audiofile, bo nikt inny nie słyszy różnicy (albo: nikomu innemu nie wydaje się, że ją słyszy). Trochę martwi, że muzyka cyfrowa to przede wszystkim mp3, a nie formaty bezstratne typu flac + DRM. Płytę można sobie zripować ile razy się chce do takiego formatu jaki się chce.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #8 : Stycznia 11, 2011, 20:41:18 »

A mi się wydaje, że "flaki" są coraz bardziej popularne. Inna sprawa, że ostatnio ściągałem trochę klasyki, a w tych rejonach mp3-ki zawsze wydawały się jakimś zgrzytem. I to chyba pewne, że nigdy nie będą tak popularne, jak mp3 - zajmują jednak więcej miejsca. Inna sprawa, że mp3 z 320BR też takie małe już nie są...ale przyznam, iż źle mi się słucha rzeczy z niższym BR. Słychać braki w wysokich tonach np. talerzy.

SACD faktycznie się nie przyjęło...Były też płyty wydawane na jakiś kartach pamięci (MicroSD?), ale w sumie nie wiem, jaki jest obecny stan tego nośnika. W sumie można sobie wyobrazić sprzedaż albumów w takiej postaci, z plikami .flac, z całą oprawą graficzną, etc.

Co do braku fizycznego nośnika - ciężko powiedzieć. Wciąż rodzą się nowe pokolenia, które poznają magię odpakowywania płyt z folii, wgłębiania się w lekturę wkładki, tekstów, etc. Dopóki tacy ludzie istnieją, nośniki nie upadną. Inna sprawa, że być może takowe nośniki czeka zepchnięcie do swoistego getta, że tylko stosunkowo małe (ale wierne) koło osób będzie w taki sposób zapoznawać się z muzyką (nasuwa mi się analogia do wzrostu popularności płyt winylowych w ostatnich latach).

A co do CD to mogę na końcu powtórzyć za Eddie Vedderem: CD is like a bad acid. Not for production or consumption;)
Zapisane
Willpower

*




a sun that never sets

« Odpowiedz #9 : Stycznia 11, 2011, 21:01:45 »

Jak nie pasi ci mp3, to przerzuć się na inny format. Ja używam musepacka i nie jestem w stanie usłyszeć różnicy między mpc na średnich ustawieniach, a mp3 w 320kbps. Jedyny możliwy problem w tym, że wszelakie krijejtiwy i inne ajpody obsługują co najwyżej mp3 i wma, ale na to też jest lekarstwo.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 11, 2011, 21:10:02 wysłane przez Willpower » Zapisane
Bartek

*

Miejsce pobytu:
Białystok / Kraków




Nahallac

« Odpowiedz #10 : Stycznia 12, 2011, 01:34:38 »

Flaki zyskują na popularności, o czym najlepiej świadczy fakt, że coraz częściej w przypadku rozpowszechniania swojej twórczości przez internet artyści dają możliwość pobrania plików w tym formacie.
Ale co do nośników jeszcze - myślę, że jakaś forma pamięci, jak na przykład pamięć flash, ma szansę się przebić jako coś co wyląduje na półkach zamiast płyt CD. Przywoływałem przykład Beatlesów, ale już kilkakrotnie widziałem w ostatnim czasie obok regularnych wersji albumów dostępne były w sprzedaży właśnie pendrive'y z plikami. Bodajże ostatni album Apocalyptiki jest tak dostępny. A od tego do rezygnacji z nośnika i sprzedaży przez internet już tylko jeden krok, skoro tak czy siak mamy pliki do odtworzenia na komputerze, czy innym sprzęcie obsługującym pamięci z USB.
Obawiam się, że ze srebrnymi krążkami będzie właśnie tak jak z winylami - staną się fetyszem skierowanym do ograniczonej grupy odbiorców. I co gorsze - tak jak winyle są drogie, tak i wydania CD [ew. DVD] nie stanieją, a najwyżej podrożeją ze względu na zmniejszenie się popytu.
I mam ambiwalentne uczucia z tym związane. Bo z jednej strony CD jest nośnikiem nietrwałym i mało odpornym na uszkodzenia, w dodatku nieporęcznym, bo zajmuje sporo miejsca [do kieszeni tego nie włożysz]. Z drugiej strony trudno mi wyobrazić sobie przeniesienie wszystkiego w wirtualny świat - wypasionego opakowania, oprawy graficznej... Tak jak pisze Cichy, lubię dotknąć, poczuć, powąchać, no a obwąchiwanie kości z zapisanymi na niej danymi jakoś mi się nie widzi.  :]
Z drugiej strony jak widzę czasami w jaki sposób wydaje się winyle... to bywają arcydzieła, przy których nawet te droższe, wymyślniejsze wydania CD wyglądają skromnie. Jeśli można w "książeczce" dołączonej do takiego winyla dać piękne, wielgachne zdjęcia formatu pudełka, to niestety każda książeczka dodawana do CD wymięka, a jakoś się do tego przyzwyczailiśmy, że nam to zminiaturyzowano.

Dyskutowałbym tylko z kwestią tego, że tak zwane bezstratne kodeki zajmują dużo miejsca i dlatego są niepraktyczne. Z roku na rok coraz szybsze łącza internetowe stają się standardem i teraz ściągnięcie albumu kupionego w sieci w lepszej jakości nie jest już kwestią uruchomienia komputera na pół dnia, a na 15-20 minut, a może i krócej. W każdym razie ten czas będzie się wciąż skracał. Proporcjonalnie do tego jak rośnie pojemność wszelkiego typu pamięci, szczególnie odtwarzaczy. Jeśli już w tej chwili ipody potrafią mieć nawet 160 giga pamięci, a przeciętny użytkownik nosi w kieszeni te kilka-kilkanaście giga, to niedługo upychanie na te pamięci większych plików nie będzie żadnym problemem. Zwłaszcza, że, jak już ktoś wspomniał - "dobrej" jakości mp3 też swoje zajmuje. Trwająca 50-60 minut płyta w mp3@320kb/s to 120-130 mega. Ten sam album we flacu [zakładając, że nie chcemy obciążać sprzętu i dajemy opcję wymagającą najmniej dekodowania, ale zajmującą najwięcej miejsca, level 0] zajmie 360 mega. Na razie jest to jeszcze spora różnica [nie mam problemu z zapełnieniem empetrójkami mojego iPoda o pojemności 30 giga, więc gdybym bawił się we wgrywanie flaców to wiele rzeczy by mi się nie zmieściło; inna sprawa, że jeśli zgrywam muzykę specjalnie w celu zgrania jej na odtwarzacz, to nie schodzę poniżej 224kb/s], ale wraz ze wzrostem pojemności pamięci będzie nam się wydawała śmieszna.

Mnie jeszcze ciekawi kwestia tego, czy muzyka przeznaczona do odtwarzania na większej ilości kanałów niż dwa ma szansę zdobycia szerszej popularności. Wiele zespołów w specjalnych wydaniach swoich płyt lubuje się w zamieszczaniu miksów 5.1, 5.0, czasami 4.0 i w przypadku przynajmniej niektórych jest to naprawdę niesamowite muzyczne doznanie, jednak na razie wymaga posiadania porządnego sprzętu [jeśli naprawdę chce się mieć przyjemność ze słuchania tej muzyki to sześć pierdzących głośniczków najtańszego kina domowego nie wystarcza]. Gdzieś mi się obiło o uszy, że są już dostępne słuchawki na których można słuchać muzyki zmiksowanej do tych sześciu kanałów [nie chodzi mi tutaj o ten bajer z dźwiękiem przestrzennym w stereo, to inna bajka], ale nie wiem jak to wygląda finansowo, no i jakoś rozgłosu to chyba nie zyskało jak na razie. Mi się marzy jakiś przyzwoity system 5.1, bo tych płyt już trochę mi się nazbierało, a nie mam jak się nimi cieszyć jak na razie. No ale kiedyś dopnę swego :P
A że miksowanie do 5.1 starych nagrań tak jak ma to miejsce w przypadku wznowień King Crimson bardzo chwalę, to chyba nie muszę nawet mówić :)

Hah, i jeszcze jedno, chociaż już mi się i tak rozrósł do strasznych rozmiarów ten post. Wyobraźmy sobie sytuację w której rezygnuje się z płyt CD, a przynajmniej przestają one być priorytetem, stają się jakimśtam bajerem, dodatkiem do innej formy rozpowszechniania albumu. Oznaczałoby to, że artyści przestają być też ograniczeni przez pojemność płyty, która narzucała niejako by przeciętny album trwał te 50-60 minut, a ograniczała do absolutnego maksimum 80 minut [nie mówię tutaj o albumach dwupłytowych, bo jest to jednak rzadkość]. Winyle narzucały limit 40, maksymalnie czterdziestukilku minut, i po nich w spadku mamy dolną granicę - prawie każdy album określany mianem longplaya trwa ponad pół godziny. W momencie kiedy sposób dystrybucji muzyki jako zbioru piosenek trwających łącznie 30-80 minut "wymiera", przy jakiejś spójnej koncepcji musieliby pozostać tylko artyści, którzy rzeczywiście wydając album, prezentują spójną muzycznie całość. Może więc dojść do sytuacji, w której większość popowych gwiazdek odpuszcza sobie nagrywanie całych "płyt", a wypuszcza co jakiś czas jeden-dwa utwory, promując je w mediach. Pojęcie dyskografii zaczyna być bombardowane wątpliwościami, no bo trzeba by było tworzyć jakiś indeksy dziesiątek utworów rozproszonych i nie zebranych w żadne sensowne całości. Gorsza rzecz jest taka, że wielu artystów traci w ten sposób szansę "zaistnienia" debiutanckim "albumem" - jeśli twoja piosenka, a może dwie nie przejdą - odpadasz. A sesje nagraniowe w celu zarejestrowania kilkudziesięciominutowego materiału? Przeżytek. Zamiast jednej porządnej powieści - dziesiątki opowiadań nie związanych ze sobą i rozproszonych zapewne zaledwie w świecie wirtualnym i w mediach. I nie jestem pewien, czy to oznaczałoby śmierć wytwórni płytowych, czy po prostu zmianę sposobu ich funkcjonowania - nietrudno sobie wyobrazić powstawanie portali, które pozwalają szybko i sprawnie udostępnić muzykę do kupienia za grosze przez internet, a także rozreklamowanie jej, wypromowanie. A kasa nadal przechodziłaby przez wiele rąk, które z muzyką nie mają nic wspólnego, by wykonawca wypruwał sobie żyły na trasach koncertowych będących jedynym realnym źródłem dochodu. Bardzo mnie ciekawi, jak w takim świecie odnalazłaby się muzyka, która ma inne funkcje poza umilaniem czasu, gdzie ważna jest treść, konspekt, cała otoczka, przesłanie, gdzie chodzi o inne wartości. Czy i w jaki sposób by się zmieniła, by przystosować się do takiego świata. Przykład Pink Floyd, które nie chciało pozwolić na możliwość kupna ich utworów pojedynczo w sieci [zamiast całych albumów] pokazuje, że jakieś przystosowanie może zostać wymuszone.
Zapisane

Kaja

*




« Odpowiedz #11 : Stycznia 12, 2011, 04:35:32 »

Jest jeszcze jeden argument (moim zdaniem bardzo ważny), który przemawia za sprzedawaniem muzyki na nośnikach.
Artysta sam decyduje które utwory i w jakiej kolejności mają się znaleźć na albumie. Uważam, że to dosyć istotne. Połączenie oryginalnej tracklisty, pachnącego zwiciucha (wszystko jedno z winyla, CD czy kasety) i cała ta otoczka decydują o odbiorze płyty :). Kiedy kupię w sieci kilka MP-trójek to nie będę równie usatysfakcjonowana jak gdybym kupiła zwykły album. Na komputerze mogę poprzestawiać kolejność, wrzucić to do ogólnej playlisty itd, itd. To trochę tak jakby poeta sprzedawał tomik wierszy w formie luźnych kartek wsadzonych do plastikowej koszulki... może nie zawsze ale jednak w większości przypadków jest różnica. Słucham muzyki z komputera, ale zawsze całymi albumami. Nigdy nie używam funkcji shuffle, ponieważ moim zdaniem to rozbija klimat.
Poza tym wydaje mi się, że o ile jest na coś popyt, to na pewno można to kupić w sklepach. Dlatego nawet jeśli CD faktycznie wyjdzie z użycia, zostanie zastąpione jakimś innym nośnikiem. Muzyka sprzedawana w formie materialnej i ta w wirtualnej mogą funkcjonować jednocześnie.
A tak w ogóle może się mylę... ale podobno najlepszą jakość dźwięku oferują winyle.
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #12 : Stycznia 12, 2011, 08:36:27 »

O ile za CD tęsknić nie będę (jak wspomniał Bartek to wszystko kwestia przyzwyczajenia: ja do tego formatu nie przyzwyczaiłem się nigdy, zaś sentymenty kieruję w stronę kaset, których swego czasu kupiłem multum), o tyle nie wyobrażam sobie za bardzo sytuacji, iż artyści rezygnują z formatu albumu jako takiego. Sam słucham obecnie muzyki głównie dzięki mp3-kom (Willpower: nie tyle nie pasuje mi ten format, ile po prostu w przypadku BR<192 słychać obcięcie górnych częstotliwości; w przypadku BR 320 nie mam większych zastrzeżeń, bo też nie mam sprzętu, na którym mógłbym wychwytywać takie subtelności), natomiast - podobnie jak Kaja - zawsze słucham całych albumów. Mam przy tym nadzieję, że nawet rezygnacja z CD nie spowoduje takiego efektu. Tu jednakże mogę być naiwny, tym bardziej, że wielu współczesnych nastolatków ma w nosie sztywne ramy albumu i słucha mp3-ek jak popadnie, bez ładu i składu. Zresztą już paru artystów wypowiadało się w tonie takim, iż wydawanie albumów nie ma sensu, że będą wydawać single, a potem ewentualnie jakieś zbiory singli. Ale w gruncie rzeczy łatwo sobie wyobrazić sytuację, że artysta umieszcza w sieci np. całe albumy (np. w formie jakiegoś zipa), zachowując porządek na ścieżkach.

Natomiast jeśli płyty CD zostaną wyparte np. przez jakieś karty pamięci, to w ogóle nie widzę problemu, bo nie bardzo rozumiem, czym fizyczność karty różni się od fizyczności płyty CD. Przecież płyta CD jest równie "bezduszna", jak takie karty. Bardziej "bezpośredni" kontakt z muzyką oferują tylko winyle i ewentualnie właśnie kasety. A całą oprawę graficzną albumu można dołączyć do pudełka, niezależnie od wielkości samego nośnika.
Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #13 : Stycznia 12, 2011, 14:56:45 »

Też mi się tak wydaje. W ogóle nie przepadam za płytami CD - są niepoęczne i jakoś tak estetyka np. kasety jako przedmiotu bardziej do mnie przemawia niż płyty CD. Poza tym w kasetach fajne było to co ktoś już napisał: można było je włożyć do kieszeni :).
P.S. Oczywiście co do winyli - absolutnie nie mam zarzutu, że nie mieszczą się w kieszeni - to zupełnie inna kategoria :).
« Ostatnia zmiana: Stycznia 12, 2011, 14:59:54 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: