Moja przygoda z Grabażem (haha, jak to brzmi
) zaczęła się właściwie przez moją kobietę. To ona zaraziła mnie Strachami, choć początki nie były łatwe. Zacząłem z grubej rury, bowiem od koncertu na juwenaliach chyba 3 lata temu. Nie znałem ŻADNEJ piosenki. Na początku gościu strasznie mnie irytował swoją manierą i butnością, bo w przerywnikach między piosenkami pozwalał sobie na ironiczno-chamskie wywody w stronę publiczności, jednak co piosenka to zauważałem, że mi nogi same podrygują. Takim momentem przełomowym była "Jedna taka szansa na sto", zaraz później "Żyję w kraju". Po powrocie do mieszkania zacząłem szukać info o zespole, moja kobietka mi podrzucała konkretne piosenki no i jakoś popłynąłem. W efekcie miałem dobre pół roku fazy tylko i wyłącznie na SnL.
Ulubione albumy: Piła Tango, Dodekafonia. Ten nowy album też jest spoko, ale jeszcze nie dodałbym go do ulubionych
Ulubione piosenki: Tego cholerstwa jest mnóstwo
Pozwolę sobie wymienić 15 ulubionych. Kolejność przypadkowa:
1. List do Che
2. Niecodzienny Szczon
3. Jedna taka szansa na 100
4. Czarny chleb
5. Moralne salto
6. Twoje oczy lubią mnie
7. Dodekafonia
8. Żyję w kraju
9. Spacer do strefy zero
10. Chory na wszystko
11. Żeby z Tobą być
12. I can't get no gratisfaction
13. Bloody Poland
14. Raissa
15. Hej kobieto!
Uwielbiam ich przede wszystkim za teksty. Grabaż się nie pierdoli i w zręczny sposób opisuje co mu w duszy gra czy też i nie gra. Muzycznie w sumie też jest spoko, przez długi czas to była "nie moja bajka", aż wreszcie stała się moja i właściwie dziś nie ma imprez u mnie, podczas których nie leciałyby w tle Strachy na lachy.
Natomiast mam pewien paradoks - tak, jak lubię Strachy na lachy, tak nie przepadam za Pidżamą
No jakoś przekonać się nie mogę. Niby na dysku cała dyskografia jest, ale na dobrą sprawę tylko "Marchef w butonierce" od czasu do czasu mogę posłuchać.