Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: [zespół] The Doors  (Przeczytany 4812 razy)
UpTheIrons

*

Miejsce pobytu:
Gdańsk




owls are not what they seem

« : Lipca 10, 2012, 20:47:00 »

The Doors ? amerykańska grupa rockowa powstała w lipcu 1965, rozwiązana w 1972 roku.

Płyty Studyjne

Z Jimem Morrisonem:
The Doors (1967)
Strange Days (1967)
Waiting for the Sun (1968)
The Soft Parade (1969)
Morrison Hotel (1970)
L.A. Woman (1971)
Bez Jima Morrisona:
Other Voices (1971)
Full Circle (1972)
American Prayer (1978)

No to pora na Drzwi :D O ile dobrze pamiętam zespół (a raczej jego twórczość) poznałam przez Riders on the storm, jak kilka lat temu zaczęłam grzebać w muzyce o kilkadziesiąt lat wstecz ;) następnie przesłuchiwane były pojedyncze utwory takie jak break on through, spanish caravan czy wild love... no i wokal Morrisona mnie porwał :)
Pierwszą katowaną płytą była Waiting for the sun, która jest teraz obok debiutanckiego albumu The Doors moją ulubioną z ich repertuaru. Zaraz po nich - Strange Days.
Pierwsza płyta The Doors nie ma chyba słabszych momentów, jest spójna, natchniona niebanalnymi tekstami Jima, wciąż tętniąca życiem i trafiająca do odbiorców mimo upływu ponad 40 lat. Otwiera ją kontrowersyjny jak na tamte czasy Break on through, kończy równie kontrowersyjny, przegenialny The End :)
Najmocniejsze na Strange Days jest według mnie jakże prawdziwe People are strange (when you're stranger faces look ugly when you're alone), Love me two times i wielokrotnie improwizowane na koncertach When The Music's Over.
Waiting for the sun , wymieniłabym wszystkie utwory po kolei ^^ uwielbiam także tytułowy utwór...który znajduje się na innej płycie :)

Żałuję, że zespołu nie można już usłyszeć live (mam na myśli brak Morrisona). Przed koncertem towarzyszyła by mi pewnie myśl, czy Jim będzie w stanie śpiewać i chłopaki dadzą dobry koncert, czy skończy się na jakimś rozpierdzielu, aferze, różnie to u nich bywało.

Cenię ten zespół nie tylko za dobre płyty, bo dobrych płyt jest wiele. Zadziwia mnie przede wszystkim to, że we tak krótkim czasie, od 67 roku do śmierci Morrisona w 71, udało im się odnieść niebywały sukces i wywrzeć znaczny wpływ na muzyce późniejszych lat, zainspirować kolejnych artystów. Minęło 41 lat od śmierci Jima, a twórczość jego i chłopaków z The Doors wciąż jest żywa :)
Zapisane
Mike
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Gdańsk




It's A Mirage! I'm Tellin' Y'all It's a Sabotage!

WWW
« Odpowiedz #1 : Września 02, 2014, 19:12:49 »

Aż wstyd, że temat o takim zespole zalega sobie gdzieś w odmętach forum, w ogóle nie ruszony. ;)

Razem z Moniqee jesteśmy wielkimi fanami The Doors (ona to nawet większym ;) ). Ich lekko psychodeliczna muzyka, w połączeniu z magnetycznym wokalem Morrisona to mieszkanka nie do podrobienia. I mimo takiej kupy czasu od śmierci Jima, jego nagrania nadal robią wrażenie. Świetnie ogląda się też ich koncerty (te które zostały zarejestrowane), szczególnie "Live at Hollywood Bowl", które niedawno wyszło odnowionej wersji (aż niesamowite jak udało im się uzyskać taki obraz-żyletę w takim starym nagraniu).

W czerwcu udało nam się też odwiedzić Jima, w jego obecnej kwaterze, na Pere Lachaise, niesamowite miejsce, warto się wybrać.
Zapisane

p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #2 : Września 02, 2014, 19:54:01 »

Heh, też zapomniałem o tym wątku :D

Generalnie nie jestem fanem, chociaż większości płyt z Morrisonem słuchałem w mniejszym lub większym natężeniu. Zdecydowanie najmocniej wchodziło mi "Strange Days". Mam wrażenie, że to ich najmroczniejsza płyta. Nie ma tu może takiego "hitu", jak genialne "Riders on the Storm" z dość dla mnie męczącego jako całosć (wrażenia z odległej dość przeszłości) "L.A. Woman", nie ma przebojów (już bez cudzysłowu) w rodzaju "Light My Fire" (solówki Manzarka i tak mnie na ogół męczą ;)) czy "Break on Through" z dość nierównego debiutu, ale jako całość wydaje mi się bardzo równym albumem. Zakończyłem nim dziwny rok 2012, to była płyta, której słuchałem tuż przed północą :)

"Morrison Hotel" przesłuchałem 2 razy i nic nie zaskoczyło, podobnie "Waiting for the Sun", choć "Unknown Soldier" (chyba tam to jest?) mi się bardzo podoba. "The Soft Parade" nigdy nie słuchałem, o płytach bez Morrisona nie wspominam.

Generalnie nie pasuje mi brzmienie zespołu, oparte w dużej mierze na "organkach" Manzarka ;)

Natomiast ich wpływ na muzykę jest niepodważalny. Szczególnie Morrisona, jego poetyckich tekstów, ekspresji scenicznej, skandali, itd. No i wokal, który chyba inspirował Iana Curtisa z generalnie o wiele bardziej do mnie przemawiającego Joy Division.
Zapisane
Mike
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Gdańsk




It's A Mirage! I'm Tellin' Y'all It's a Sabotage!

WWW
« Odpowiedz #3 : Września 02, 2014, 20:28:44 »

Myślę, że "The Soft Parade" też warto przesłuchać, jest tam kilka bardzo fajnych kawałków, jakby chociażby ten tytułowy, czy "Wild Child". Z kolei na "Waiting for the Sun", poza wspomnianym "Unknown Soldier", jest też świetne "Not to touch the Earth".

Czytając historię Doorsów i Morrisona można też sobie zabawnie zobrazować jak bardzo zmienił się świat od tego czasu. Skandale, które Jim wywoływał (w tym ten największy, za który ścigały go władze, czyli rzekome publiczne obnażanie się), w dzisiejszych czasach nie zainteresowałyby nawet Pudelka. :D
Zapisane

p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #4 : Września 02, 2014, 20:43:19 »

Otóż to. Ale też Morrison był jednym z tych, którzy przeobrażali społeczeństwo, czyniąc to, co szokujące czymś prawie-że normalnym. Na podobną refleksję wpadłem również po niedawnym obejrzeniu "Lenny'ego". Tyle, że on szokował już w latach 50. No cóż, zawsze jest się szokującym na miarę swoich czasów i kultury, w jakiej się żyje.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: