Nie pamiętam jak byłam zindoktrynowana nt. Machiavellego kiedy sięgnęłam po Księcia, bo to już było ze 20 lat temu, jak nie dawniej. Pamiętam jednak, czego uczyłam się na temat tego włoskiego polityka na studiach, konkretnie na doktrynach politycznych, jakiś czas po tym, jak zapoznałam się z jego najsłynniejszym dziełem. Otóż uczono mnie, że Machiavelli był przede wszystkim politykiem (jak widać z jego kariery, dużo lepszym w teorii niż w praktyce) i swoje prace pisał w oparciu o własne obserwacje. Mniej więcej w tym samym czasie, w którym napisał Księcia (jakby nie patrzeć pochwałę tyranii) napisał też Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem Tytusa Liwiusza, które to dzieło jest dla odmiany pochwałą demokracji. Do tej pory badacze myśli politycznej zastanawiają się, co chciał autor powiedzieć pisząc te dwie prace w tak krótkim odstępie czasowym. Teorie na ten temat znam dwie i osobiście bardziej skłaniam się ku tej drugiej. Pierwsza mówi, że Machiavelli uważał, że demokracja do bardzo dobry ustrój ale dla dojrzałych społeczeństw, niedojrzałe na demokrację nie zasłużyły, więc muszą pochylać karki przed tyranem, i Książę właśnie uczy, jak być nie tyle dobrym, co skutecznym tyranem. Oba swoje największe dzieła pisał Machiavelli kiedy był na politycznym wygnaniu, czyt. popadł w niełaskę na dworze, któremu służył (nie będę w tej chwili udawać mądrzejszej niż jestem i przekopywać Wiki, żeby sprawdzić jakie to rody rywalizowały wówczas o władzę we Florencji). W każdym razie drugie tłumaczenie dlaczego Machiavelli jednocześnie chwalił demokrację i tyranię głosi, że po prostu chcąc wrócić do czynnego uprawiania polityki usiłował się podlizać obu rywalizującym o władzę rodom, więc dla każdego napisał to, co do niego bardziej trafiało. Jako rzekłam, był lepszym teoretykiem niż praktykiem - do polityki już nie wrócił, za to dzięki Księciu, czy raczej dzięki tym, którzy z Księcia czerpali inspiracje na stałe źle się zapisał w historii. Imo - niesłusznie.
Jeśli zaś idzie o moje refleksje nad Księciem - książeczka oprócz kilku niegłupich porad, jak skutecznie rządzić (o ile się rządzi lub chce rządzić jednoosobowo), zawiera całkiem sporo trafnych obserwacji psychologicznych, jak choćby ta, że jeśli władca (i nie tylko, na innych gruntach też się to sprawdza) jest bardzo dobry, hojny etc. i ludzie się do tego przyzwyczają, to jakiekolwiek odstępstwo od takiej postawy nie zostanie mu wybaczone, natomiast władca skąpy, wredny etc. za najdrobniejszy przejaw ludzkiego traktowania podwładnych chwalony będzie pod niebiosa i ukochany przez poddanych. Warto znać, by wiedzieć jakie zachowania są dość typowe, nawet jeśli wydają się nam niesprawiedliwe i niesłuszne. Taaa, myślę sobie, że czas najwyższy odświeżyć sobie tę książkę... i przeczytać w końcu Rozważania nad pierwszym dziesięciokisięgiem.... (to drugie dzieło chyba też nie przeszło do historii, bo ma ździebko długi i trudny do zapamiętania tytuł, którym trudniej się w dyskusji posłużyć
)