ojciec mateusz
|
|
« Odpowiedz #220 : Października 04, 2017, 02:33:57 » |
|
Dosłowne tłumaczenie tytułu "Heart of Darkness" nie brzmi dobrze. Jestem ciekawy rezultatu, bo mimo, iż "Jądro ciemności" opowiada ciekawą historię i jest ważnym głosem w dyskusji na temat m.in. kolonializmu i jego skutków (ale też bardziej ogólnych rozważań na temat konieczności stawiania ludziom ograniczeń, wykorzystywania nierówności i przewag w relacji z innymi itd.), to język mnie blokuje. Ostatnio przy okazji "czytania" (słuchania) "Wytępić całe to bydło" Lindquista chciałem sobie przypomnieć treść "Jądra..." i to była droga przez mękę. A jestem przyzwyczajony do języka dużo bardziej archaicznego, niż ten z przełomu XIX i XX wieku.
Co do samego autora, to pierwszym moim kontaktem z nim była "Perfekcyjna niedoskonałość". Wtedy praktycznie w ogóle nie czytałem science-fiction, więc nawet nie miałem punktu odniesienia. Do przeczytania książki potrzebowałem dwóch podejść i szczerze mówiąc dzisiaj potrafię powiedzieć o niej tyle, że ją przeczytałem.
Drugie w kolejności były chyba "Inne pieśni" i tutaj już ujawnia się cały mój problem z Dukajem. Otóż świat sam w sobie jest u niego tak ciekawym bohaterem, że przyćmiewa opowiedzianą historię. Bo świat "Innych pieśni" jest oparty na ciekawym pomyśle - tzn. napiszmy historię alternatywną (bo to w pewnym sensie jest historia alternatywna), tylko w przeciwieństwie do klasycznych historii alternatywnych nie zmienimy żadnego konkretnego, ważnego wydarzenia, tylko prawa fizyki czy ogólnie prawa rządzące światem.
Po innych pieśniach był Xavras i fikcje narodowe. Tytułowa minipowieść wywarła na mnie całkiem niezłe wrażenie. Ale ze zbioru najbardziej podobało mi się chyba opowiadanie stylizowane na proces sądowy (nie mam własnego egzemplarza, więc nie sprawdzę tytułu) - takie trochę Dickowskie. Najmniej to o antysemityźmie.
"Król bólu" - pierwsze opowiadanie strasznie męczy. Sam pomysł opisania przyszłości językiem, jakim się będzie mówiło w przyszłości jest bardzo ok, ale po prostu jest zbyt długie i nie wiadomo do końca o czym. Najbardziej z tego zbioru lubię chyba to o Astromancerze.
Po tym przyszedł czas na "Lód", ale dałem sobie siana gdzieś przy 400 str. Tutaj jest jeszcze gorzej niż w "Innych pieśniach". Autor tak bombarduje informacjami o świecie (sytuacją polityczną, problemami społecznymi, koncepcjami filozoficznymi i naukowymi, nawet językowymi, spiskami, tajnymi stowarzyszeniami, jawnymi ruchami i frakcjami politycznymi, koncepcjami na temat tytułowego lodu i zmarzlaków itd.), że człowiek czyta, przyswaja, a gdy narracja wraca do głównego wątku fabularnego, to sobie uświadamia, że oni od 350 stron jadą pociągiem. No i wiem, że jest suspens itd. wątek kryminalny, ciekawi bohaterowie, o których wiemy dużo (są zarysowani), ale nie wiemy nic (np. czy wszystko co o nich wiemy nie jest ściemą), ale naprawdę, kto ma czas, żeby czytać tysiąckilkusetstronnicową książkę... i to najlepiej kilka razy, żeby wszystko ogarnąć.
Czekając na kogoś w poczekalni kupiłem w kiosku "Córkę łupieżcy" i to było dosyć średnie. Za to bardzo ciekawią mnie "Czarne oceany". Gdzieś w połowie musiałem przerwać czytanie, ale chyba będę mógł za niedługo do niej wrócić. Wygląda na najbardziej "sensacyjną" powieść Dukaja. I dzięki temu czyta się ją chyba najlepiej ze wszystkich.
|